Między Eurazją a Ameryką
minęło 6 lat.
Nowa Solidarność
Listopad 2003 r., nr 26 wydawca: Instytut Schillera
Tożsamość Polski w ramach nowych stosunków między Eurazją a Ameryką
Quo vadis, Polsko?
Jak często zadawano już to pytanie?
Dzisiaj nie można go ani zadać, ani też na nie odpowiedzieć bez uwzględnienia sytuacji światowej.
Wydarzenia na arenie międzynarodowej prowadzą nas szybko w kierunku
tragedii, którą powstrzymać mogą jedynie fundamentalne zmiany w skali globalnej. Polska zdaje się być w rozterce,
rozdarta między pogłębiającą się w kryzysie gospodarczym i politycznie sparaliżowaną Europą zachodnią a
oligarchiczną Rosją z jednej strony, z drugiej zaś marzącymi o imperium Stanami Zjednoczonymi. Trzeba też
wspomnieć, że ten ostatni kraj przeżywa najpoważniejszy od lat 30-tych kryzys gospodarczy i finansowy.
Pomimo tego część elit politycznych Polski zdecydowała poprzeć agresywną politykę Amerykanów w nadziei na korzyści u
boku zwycięzcy. Czy liczyli na to, że zyskają coś w rezultacie niesprawiedliwej wojny przeciwko Irakowi, że
wzmocnią swoją pozycję w Europie jako młodszy partner imperium anglo-amerykańskiego?
Marzenia te stają się coraz mniej realne z powodu pojawiających się coraz częściej nowych faktów na temat
prawdziwych intencji wojny przeciwko Irakowi. Istnieją też dowody na to, że wiceprezydent Dick Cheney,
najbardziej zagorzały zwolennik tej nieuzasadnionej wojny, w celu przekonania Amerykanów o jej konieczności
dopuścił się kłamstw. Według oficjalnego raportu Davida Kaya nie znaleziono jak na razie w Iraku żadnych śladów
broni masowego rażenia, a wcześniejsze raporty o zakupie przez rząd iracki uranu w Nigerii okazały się
sfabrykowane. Nikt nie śmie nawet wspominać rzekomych związków między Irakiem a Al-Kaidą, bo jasne jest dziś,
że nigdy one nie istniały.
Kandydujący na fotel prezydencki w wyborach w 2004 r. demokrata, Lyndon LaRouche, zażądał już w czerwcu
2003 r. postawienia wiceprezydenta Cheney w stan oskarżenia. W celu przekonania o konieczności rozpoczęcia
wojny przeciwko Irakowi Cheney świadomie wykorzystał sfabrykowane materiały dowodowe, a takie postępowanie
stanowi zdradę stanu i według LaRouche’a powinno być rozpatrzone przez sąd. Rośnie nieustannie opozycja
przeciwko wiceprezydentowi. W drugiej połowie września kilka gazet amerykańskich porównało go wręcz do
Goebbelsa:
Dn. 18 września „Berkshre Eagle” w stanie Pennsylwania opublikował artykuł pt. „Wielkie kłamstwo”,
zaczynający się on cytatu z nazistowskiego ministra propagandy, Josepha Goebbelsa: „Jeśli powie się wielkie
kłamstwo i wiele razy je powtórzy, ludzie w końcu zaczynają w nie wierzyć”. Autor artykułu nawiązał do
telewizyjnego wystąpienia Dicka Cheney z 14 września, które określił „arcydziełem krętactwa”.
Dzień później “The Chicago Sun Times” opublikował komentarz pt. “Wielkie kłamstwo o Iraku wychodzi na
jaw” zaczynający się od porównania między Herr Geobbelsem a „niektórymi członkami administracji Busha, którzy
zaczynają odkrywać, że z czasem wielkie kłamstwo staje się problemem”. Podobny artykuł opublikował 19 września
„The Seallte Post-Intelligencer”.
Lyndon LaRouche wyjaśnił, w jaki sposób neo-konserwatyści wokół prezydenta Cheney, Rumsfelda, Wolfowitza
i Perle przejęli po 11 września 2001 r. kontrolę nad polityką zagraniczną i wewnętrzną Stanów Zjednoczonych w
sposób, który można określić jako pucz. Po wrześniowej tragedii Wolfowitz stał się głównym propagatorem „wojny
stuletniej”, zaapelował nawet o „czwartą wojnę światową przeciwko „terroryzmowi”. Ludzie ci bardzo poważnie
podchodzą do takiej strategii, co było widać w 2002 r. W marcu tego roku urzędnicy Pentagonu rozpoczęli dyskusję
nad koniecznością zmiany doktryny militarnej Stanów Zjednoczonych, tak aby obejmowała ona zasadę „preemptive”
ataku bronią jądrową przeciwko krajowi nie posiadającemu takiej broni”.
Opublikowane przez Biały Dom we wrześniu 2002 r. zarządzenie numer 17 zawierało stwierdzenie, według
którego doktryna militarna Stanów Zjednoczonych oparta miała być w przyszłości na zasadzie „pre-emptive”,
umożliwiała więc atak bronią jądrową przeciwko jakiemukolwiek państwu, jeśli rzekomo stanowi ono potencjalne
zagrożenie! Podkreślić należy przy tym różnicę między pre-emptive a prewencją W pierwszym przypadku atak
zbrojny jest obroną przed wrogiem, który w widoczny sposób szykuje się do wojny w najbliższych dniach, w drugim
zaś uprawomocniony jest atak przeciwko państwu, które potencjalnie może zaplanować atak w ciągu kilku lat. W
ramach takiej doktryny nietrudno usprawiedliwić wojnę w dowolnym momencie przeciwko jakiemukolwiek
wybranemu krajowi, przy czym namacalne dowody intencji ataku i zagrożenia nie zdają się być potrzebne.
Przynajmniej tak myślał Cheney w przypadku Iraku.
Jednak trzeba podkreślić, że zwolennicy wojny stanowią jedynie niewielką część amerykańskiego establishmentu
i stają się coraz częściej przedmiotem ataku, możliwe jest więc nawet, że w dniu opublikowania niniejszego
dokument Cheney nie będzie już zajmował swojego stanowiska!
Należy pamiętać, że wyjście z globalnego kryzysu finansowego nie będzie możliwe bez Stanów Zjednoczonych,
wręcz przeciwnie, świat potrzebuje konstruktywnego wkładu do gospodarki i sytuacji strategicznej ze strony
amerykańskich elit politycznych. Bez pozytywnego impulsu z tego kraju możemy wszyscy stać się ofiarami wojny
stuletniej Wolfowitza.
Aby podkreślić ten punkt cytujemy poniżej niedawną wypowiedź LaRouche’a na temat efektów amerykańskiego
kryzysu gospodarczego i finansowego na resztę świata:
„Politycy amerykańscy siedzą na gorącym piecu zbliżającego się krachu finansowego i monetarnego, krachu, który –
jeśli pozwolimy mu bez przeszkód po prostu przejąć gospodarkę – doprowadzi do sytuacji o wiele gorszej niż miało
to miejsce za prezydentury Herberta Hoovera, kiedy przeciętne dochody spadły o połowę. Przykładowo: jednym z
elementów, który może doprowadzić do katastrofy, jest ogromna akumulacja derywatyw finansowych, czego
symptomem jest obecna hiperinflacja na rynkach papierów wartościowych opartych na kredytach hipotecznych”.
Potencjalne załamanie się aż 50% wartości nieruchomości w Europie zachodniej i środkowej, a także w obydwu
Amerykach, jest jedną z potencjalnych opcji w najbliższym okresie. Krach może mieć miejsce w innym obszarze
obecnej globalnej bańki monetarno-finansowej. Krach ten, bez względu na to, gdzie dokładnie wybuchnie, zmieni
też politykę we wszystkich rejonach świata. Na przykład, krach na rynkach amerykańskich uderzy w Chiny, które
ciągle uzależnione są w dużym stopniu od eksportu do Stanów Zjednoczonych. Z kolei kryzys w Chinach miałby
niekorzystny wpływ na sytuację polityczną na świecie”.
Zagrożenie synarchią/faszyzmem
Ten zbliżający się krach finansowy kształtuje w dużym stopniu impuls amerykańskiej frakcji pro-wojennej ku agresji
militarnej i wprowadzaniu reżimów faszystowskich, jak miało to miejsce w latach 30-tych XX wieku. Dlatego też
zanim przejdziemy do kwestii rozwiązania kryzysu dla Polski i dla reszty świata, przedstawimy w skrócie raport
przygotowany przez agencję informacyjną „EIR” pt. „Faszystowskie korzenie kabały Wolfowitza”. Odwołujemy się
do niego z trzech powodów:
po pierwsze, w celu wykazania, że neo-konserwatywna kabała rządząca obecnie Waszyngtonem nie reprezentuje
prawdziwej Ameryki, ani też interesów narodowych Stanów Zjednoczonych;
Po drugie, w celu podkreślenia, że poparcie polski dla neo-konserwatywnej frakcji pro-wojennej jest nie tylko
nierozsądne, ale też utrudnia Amerykanom powrót do korzystnej dla wszystkich polityki;
Po trzecie, aby zwrócić uwagę na fakt, że poparcie Polski dla neo-konserwatystów jest sprzeczne z polskoamerykańskim
duchem walki o wolność w tradycji Tadeusza Kościuszko. Polacy powinni też pamiętać słowa byłego
inspektora ONZ, Scotta Rittera, który porównał atak amerykański na Irak do agresji Hitlera na Polskę w 1939 r.
Trzeba koniecznie odkryć na nowo, na czym polega prawdziwa Ameryka, ale nie będzie to możliwe bez
wyjaśnienia natury zdrajców. Dlatego też w wielkim skrócie przedstawiamy poniżej raport „EIR” na temat
„synarchia-nazizm/komunizm”:
Według najważniejszej tezy tego raportu, te same ugrupowania, które ustanowiły dyktatury faszystowskie w
Europie w latach 1922-1936, starają się dzisiaj narzucić faszyzm Stanom Zjednoczonym. Kim są ci ludzie? Ogólnie
rzecz biorąc, mamy do czynienia z siatką międzynarodowych bankierów, którzy starają się przejąć kontrolę nad
rządami poszczególnych państw. Cytat z książki amerykańskiego historyka, Carrolla Quigley pt. „Tragedia i
nadzieja” (Nowy Jork, 1996) opisuje charakter tego zjawiska: „Siły stojące za kapitałem finansowym miały inny
długoterminowy cel, mianowicie stworzenie globalnego systemu finansowej kontroli skupionej w prywatnych rękach
i zdolnej do całkowitego zdominowania systemu politycznego każdego kraju i gospodarki świata jako całości.
System ten miał być ustanowiony na wzór feudalizmu przez banki centralne działające wspólnie zgodnie z tajnymi
porozumieniami osiągniętymi na częstych prywatnych spotkaniach i konferencjach.
Centrum tego systemu miał być Bank Rozliczeń Międzynarodowych (Bank for International Settlements, BIS) z
centralą w Szwajcarii - prywatny bank będący własnością krajowych banków centralnych, również działających jak
prywatne korporacje. Każdy bank centralny, w rękach takich ludzi jak Montagu Norman, szef Banku Anglii, czy
Benjamin Strong z nowojorskiego Banku Rezerw Federalnych, Charles Rist z Banku Francji czy Hjalmar Schacht,
szef Reichsbanku, mieli za swój cel ustanowienie kontroli nad rządami dzięki kontroli nad pożyczkami skarbowymi,
manipulowaniu kursami wymiany waluty, wpływom na poziom działalności gospodarczej w kraju i dzięki wpływom
na chętnych do współpracy polityków wynagradzanych korzyściami w świecie biznesu”.
Powyższy cytat jest najlepszą i najkrótszą charakterystyką fenomenu zwanego synarchią, który stanowi
historyczny korzeń faszyzmu. Jednym z założycieli synarchicznego ruchu europy, SME, był Banque Worms.
Francuska grupa Banque Worms utrzymywała ścisłe kontakty z bankiem Lazard Freres w Nowym Jorku i w
Londynie, korporacją Dutch Shell i innymi podobnymi konglomeratami.
Po drugiej wojnie światowej tajne służby wywiadowcze amerykańskich sił zbrojnych zgromadziły dokumenty na
temat ruchu synarchistów, głównie w celu wyjaśnienia współpracy między nazistowskimi Niemcami a Francją
Vischy. Według powstałej tak kartoteki w składzie francuskiego rządu Petaina znajdowało się 40 znaczących
członków SME. Jakie były główne cele tej formacji oraz jej filozofia?
Raporty wywiadu amerykańskiego określają jej cele w następujący sposób:
“1. Ulokować władzę polityczną w
rękach wybranych osób i usunąć wszelkich pośredników.
2. Ustanowić maksymalną koncentrację przemysłu w
wybranych ośrodkach i usunąć wszelką konkurencję.
3. Ustanowić całkowitą kontrolę cen na wszystkie dobra.
4.Stworzyć społeczne i prawne instytucje, które powstrzymałyby wszelkie ekstremalne działania”.
Podkreślić należy w tym miejscu, że to spisek z lat 1930-33 uknuty między szefami banków centralnych –
synarchistą Montagu Normanem z Anglii a Hjalmarem Schachtem z Niemiec – doprowadził Hitlera do władzy. Te
same siły utorowały Mussoliniemu drogę do władzy we Wloszech i Franco w Hiszpanii. Kiedy w 1940 r. połączone
siły niemieckiej i francuskiej marynarki wojennej przygotowywały się do ataku na Anglię, Churchill poprosił
Roosevelta o pomoc w celu uniemożliwienia przejęcia przez synarchistów-faszystów Wysp Brytyjskich, gdzie mieli
oni rosnące poparcie wśród elit brytyjskich. Sojusz między Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią w latach
1940-44 powstrzymał frakcję faszystowsko-synarchistyczną przed przejęciem tych dwóch państw (co było jej
głównym celem) i umożliwił wyzwolenie Europy. Faktem jest jednak, że ideologowie i siły finansowe stojące za
reżimami faszystowskimi przeżyły 1945 rok. Pokazały swoją brutalną mentalność już w sierpniu 1945 r., kiedy
przekonały prezydenta Trumana o konieczności zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki.
Siatka ideologów czy „filozofów” synarchii jest równie ważna jak jej finansowi sponsorzy. W latach 30-tych
należeli do niej tacy ludzie jak np. Martin Heidegger, Carl Schmitt i Leo Strauss w Niemczech czy Aleksander
Kojeve we Francji. Określić ich można mianem filozofów przemocy i tyranii, czy po prostu piewcami motta
„silniejszy ma zawsze rację”. Leo Strauss, choć zwolennik Nazizmu, zmuszony był opuścić Niemcy ze względu na
swoje żydowskie pochodzenie. Po krótkim pobycie w Anglii osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, gdzie zebrał
wokół siebie grupę profesorów i studentów określanych często „straussowcami”. Opublikowany niedawno przez
komitet wyborczy LaRouche’a raport zawiera dokumenty świadczące o tym, że wszyscy dzisiejsi neo-konserwatyści
w Stanach Zjednoczonych byli studentami Straussa lub jego uczniów.
Po ukazaniu się tego raportu, demaskującego „sekret” kliki „puczystów” w Waszyngtonie, „The New York
Times” opublikował 4 maja br. obszerny artykuł na temat uczniów Straussa w administracji Busha. Konspirację
straussowców opisały natychmiast pozostałe czołowe gazety amerykańskie i zachodnioeuropejskie.
Zjednoczone siły straussowców, tzn. ideologów synarchii i faszymu, oraz bankierów reprezentujących stare
instytucje finansowe jak np. Lazard Freres, Schlumberger, Morgan, grożą dziś narzuceniem rządów
synarchistycznych, tym razem w Stanach Zjednoczonych. Ludzie ci zakładają, że pogłębiający się gwałtownie
kryzys finansowy ułatwi im to zadanie, jak miało to miejsce w latach 1930-33. Proponują oni ustanowienie banku
centralnego kontrolującego krajowe banki centralne, a jego zadaniem miałoby być przejęcie kontroli nad
poszczególnymi narodami w sytuacji krachu finansowego.
Jednocześnie prowadzą oni kampanię zastraszania za pomocą wojen regionalnych w celu poddania się społeczeństw
ich dyktaturze. Jest więc oczywiste, że walka przeciwko tej frakcji w samych Stanach Zjednoczonych ma szczególne
znaczenie.
Od początku swojej kampanii wyborczej LaRouche stoi na czele tej walki. Jest świadomy, że choroba synarchii
jest tworem feudalnych bankierów i uderza ona w najwartościowsze tradycje amerykańskiej wojny o niepodległość z
lat 1776-1787. Zwycięstwo Amerykanów w tej wojnie umożliwiło ustanowienie po raz pierwszy w historii banku
narodowego – opartego na innej koncepcji niż prywatny bank centralny - jako części suwerennego rządu. W ten
sposób przerwano monopol prywatnego kredytu a razem z nim władzę prywatnych kręgów finansowych nad
narodem.
Oczywiście historia Stanów Zjednoczonych jest ciągłym konfliktem wokół tej zasady. Jedynie za prezydentury
Lincolna i Roosevelta zasada banku narodowego została w pełni wykorzystana. LaRouche stara się ją ożywić na
nowo, a ponieważ jest ona zawarta w Konstytucji Stanów Zjednoczonych, tylko w jej ramach powrót do banku
narodowego będzie możliwy w obliczu krachu finansowego.
W tym momencie zadać można oczywiste pytanie: jaka jest rola Europy i Polski w tym procesie? Poniżej
przedstawimy w skrócie dwa ważne dla tej kwestii aspekty: ekonomiczny i kulturalny.
Jak pokonać globalne zagrożenia: ekonomiczne drogi do rozwoju
Jak wspomnieliśmy powyżej obecny światowy system finansowy jest bankrutem, czego przejawem jest chociażby
400 bilionów (sic) USD utopionych w derywatywach i ogromne długi obarczające budżety niemal wszystkich
państw świata. Zadłużenie nie jest już problemem jedynie państw rozwijających się, jak Zimbabwe, Argentyna czy
Indonezja. Z problemem tym borykają się też Stany Zjednoczone, gdzie 46 stanów jest bankrutami, połączony dług
zagraniczny i krajowy osiągnął sumę 33 bilionów (sic) USD, balon powstały z powodu spekulacji nieruchomościami
ma wartość 11 bilionów USD i może pęknąć lada dzień, a deficyt handlowy przekraczający 500 miliardów USD jest
przyczyną chaotycznego spadku wartości dolara. Ten obraz amerykańskich finansów został potwierdzony na
spotkaniu ministrów finansów Siódemki 20 września br. W dzień po spotkaniu tytuły gazet oddały w skrócie
atmosferę dyskusji: „Chaotyczny spadek wartości dolara zagraża światowej gospodarce!”.
Z tego też powodu konieczne jest osiągnięcie porozumienia międzyrządowego w celu przeprowadzenia
reorganizacji upadłościowej globalnego systemu finansowego zgodnie z modelem z 1944 r. z Bretton Woods. Dzisiaj
grupa państw uczestniczących w rozmowach na ten temat powinna być poszerzona i obejmować m.in. Indie, Chiny,
kraje Azji południowo-wschodniej i zachodniej, Rosję, kraje Europy wschodniej, a także najbardziej liczące się kraje
Afryki i Ameryki Południowej. Nowe porozumienie Bretton Woods powinno ustanowić system stabilnych kursów
wymiany walut, wyeliminować spekulację i ustanowić banki narodowe, a także międzynarodowe banki finansujące
rozwój w celu zagwarantowania długoterminowych linii kredytowych z przeznaczeniem na infrastrukturę i projekty
rozwoju przemysłu.
W ostatnim okresie Europa zaczęła odgrywać bardziej aktywną rolę w procesie reorganizacji, kiedy w czerwcu br.
włoski minister finansów, Giulio Tremonti, przedstawił swój plan „europejskiego New Deal”. Głównym elementem
tej koncepcji jest obejście Traktatu z Maastricht i pokonanie bankructwa gospodarstw domowych w poszczególnych
krajach europejskich poprzez nadanie Europejskiemu Bankowi Inwestycyjnemu prawa do generowania co roku 70
miliardów euro na długoterminowe kredyty przeznaczone na budowę transkontynentalnych projektów
infrastrukturalnych w Europie.
W tym kontekście jest bardzo ważne, by Polska wsparła w pełni i bezwarunkowo tę koncepcję, gdyż tego
rodzaju program inwestycyjny jest jedyną dziś propozycją skutecznego pokonania depresji i masowego bezrobocia w
całej Europie a szczególnie w Polsce. Należy na niego spojrzeć w świetle dalszych kroków rozbudowy infrastruktury
w Europie i Eurazji, które konieczne są dla wydźwignięcia świata z depresji gospodarczej.
Istnieje już obszerny program dla Europy i Azji, tzw. eurazjatycki most lądowy, zaproponowany przez
LaRouche’a w 1992 r. Jego realizacja jest szczególnie pilna obecnie z następującego powodu: poziom masowego
bezrobocia w Europie osiągnął niebezpieczne proporcje grożące destabilizacją. Z drugiej strony, rozwijające się
gospodarki Azji stanowią dla Europy wyjątkową szansę wyjścia z kryzysu, ale w celu wykorzystania tej szansy
konieczne jest zbudowanie brakującej dziś infrastruktury między Europą a Azją. Poniżej podajemy kilka faktów
udokumentowanych w niedawnym raporcie „EIR” pt. „Jak pokonać masowe bezrobocie - eurazjatycki most lądowy”.
a) Roczny wzrost pkb Chin wynosi 8%, Indii 6%, krajów Azji południowo-wschodniej – 5-6%. Większość
inwestycji w tych krajach lokowanych jest w infrastrukturę. Niektóre projekty planowane na zbliżające się
20 lat to np.:
b) Chiny zamierzają uruchomić co roku dodatkowe 25-35 GW potencjału produkcji energii!! Oznacza to, że w
ciągu 4 lat Chiny oddadzą do użytku potencjał 114 GW równający się całemu potencjałowi Niemiec! W
celu zachowania obecnego tempa wzrostu na najbliższe 10 lat Indie muszą zbudować elektrownie o
potencjale 111 GW.
c) urbanizacja: obecnie jedynie 31% społeczeństwa Chin mieszka w miastach, do roku 2020 planowane jest
podwojenie tej liczby, tak by 60% ludności, czyli 900 milionów osób, mieszkało w ośrodkach miejskich.
Innymi słowy, w ciągu 15-20 lat trzeba będzie zbudować dla ponad 500 milionów Chińczyków nie tylko
mieszkania, ale też całą infrastrukturę miejską, transport, elektrownie, szkoły, szpitale, wodociągi itp. Co to
oznacza: w całych Chinach istnieje obecnie 150 km metra (tylko w Berlinie metro ma 144 km), dlatego też
planuje się do 2010 r. budowę 900 km metra; co więcej, konieczne będzie zbudowanie nowych
milionowych miast dla przesiedlających się ze rejonów wiejskich osób.
d) oprócz tego, przemysł samochodowy, budowa zapór, projekty budowy kolei i dróg wodnych, przemysł
maszynowy, medyczny oraz przemysł związany z eksploracją przestrzeni kosmicznej stanowią prężny i
stale rosnący element gospodarki Chin, Indii i innych państw azjatyckich.
Jakie znaczenie mają powyższe projekty dla Europy? Przestudiowaliśmy tę kwestię na przykładzie niemieckiego
przemysłu, którego stan ważny jest dla Polski, gdyż Niemcy są jej największym partnerem handlowym, a także dla
reszty Europy, w dużym stopniu uzależnionej do osiągnięć Niemiec.
W celu ponownego uzyskania stałego tempa wzrostu 3-7%, Niemcy utrzymać muszą stopień eksportu
stanowiący 40-50% ich pkb. Możliwość eksportu i jego opłacalność określa się m.in. za pomocą współczynnika
zwanego „geo-arytmetyką eksportu”. Bierze on pod uwagę dwa podstawowe parametry strategii eksportu, po
pierwsze, poziom życia w kraju będącym partnerem handlowym, po drugie, geograficzną odległość między
eksporterem a krajem docelowym. Ogólnie rzecz biorąc, eksport do krajów o porównywalnym poziomie życia (tj.
sile nabywczej) jest większy oraz do tych, które znajdują się względnie blisko.
Przykłady dla niemieckiej gospodarki:
Import dóbr z Niemiec we Francji w przeliczeniu na głowę mieszkańca wynosi 1250 euro (Francja jest blisko i
ma mniej więcej taki sam dochód na głowę mieszkańca jak Niemcy); import Stanów Zjednoczonych z Niemiec
wynosi jedynie 250 euro – choć dochód na głowę mieszkańca jest porównywalny, odległość stanowi znaczną
przeszkodę dla większej wymiany handlowej. Wartość importu z Niemiec w Japonii wynosi 98 euro, w Korei
Południowej – 103 euro. Kraje te są dostatnie, ale położne daleko od Niemiec.
W przypadku Chin widać jeszcze większą różnicę. Roczny import z Niemiec wynosi jedynie 9,7 euro na głowę
mieszkańca, gdyż kraj ten jest nie tylko znacznie oddalony, ale też biedny.
Oczywiście podobnych obliczeń dokonać też można w przypadku innych państw europejskich. Jeśli weźmiemy
Europę jako całość, nasuwa się natychmiast następujący wniosek: ogromny potencjał Chin i innych krajów
azjatyckich do zakupu produkcji europejskiego przemysłu maszynowego, samochodowego, przemysłu
produkującego na potrzeby energetyki, kolejnictwa, służby zdrowia itp. zostanie w pełni zrealizowany, jeśli
jednocześnie z rosnącym dochodem tych państw w przeliczeniu na głowę mieszkańca, rynki te staną się nam bliższe.
Takie zbliżenie będzie możliwe za sprawą omawianego wielokrotnie eurazjatyckiego mostu lądowego.
Jest to zintegrowany system korytarzy infrastrukturalnych łączących Europę, azjatycką część Rosji oraz
zachodnie, centralne, południowe i wschodnie rejony Azji. W centrum tych korytarzy znajdować mają się
nowoczesne szybkie koleje, w tym nowoczesne pociągi o napędzie magnetycznym, tzw. MAGLEV, zarówno dla
transportu pasażerskiego jak i frachtu. Tego rodzaju koleje umożliwiłyby transport dóbr dla przemysłu chińskiego z
Europy w przeciągu zaledwie dwóch dni!
Według badań przeprowadzonych przez Politechnikę berlińską i seulską budowa tego rodzaju infrastruktury z
myślą o międzynarodowej wymianie handlowej jest absolutnie niezbędna dla stałego rozwoju gospodarczego w Azji.
Za przykład posłużyć może chiński przemysł samochodowy. Za 20 lat Chiny planują produkować 40 milionów
samochodów rocznie. Około 20-30% części do tych samochodów importowanych będzie z Europy. W celu
zagwarantowania stałych dostaw dla przemysłu chińskiego, tak by funkcjonował on sprawnie i efektywnie, ilość
importowanych części osiągać będzie ekwiwalent comiesięcznej dostawy miliona samochodów z Europy, czyli 40
tys. dziennie. Według raportu obydwu Politechnik oznaczać to będzie pełen pociąg na granicy Chin niemal co pół
godziny. Jedynie system oparty na pociągach MAGLEV zagwarantować może tego rodzaju przepustowość.
Tego rodzaju badania przeprowadzić też można dla innych rozwijających się w Chinach i innych krajach
azjatyckich gałęzi przemysłu, jak np. energetyki, budownictwa mieszkaniowego, hutnictwa, przemysłu
maszynowego etc. Staje się też oczywiste, że zapotrzebowanie na różnego rodzaju dobra w Azji będzie stale rosło
wraz ze wzrostem liczby ludności. Obecnie rejon Azji Południowej i Wschodniej zamieszkuje 3,5 miliarda ludzi, a w
ciągu zaledwie jednego pokolenia liczba ta ma wzrosnąć o kolejny miliard – jest to wyzwanie dla całej gospodarki
światowej, nie tylko dla Europy.
Oznacza to, że w ciągu najbliższych 30 lat cała gospodarka światowa zmagać się będzie z ogromnym zadaniem
wyprodukowania wystarczającej ilości energii, wody pitnej, dóbr inwestycyjnych i konsumpcyjnych,
zagwarantowania wykształcenia i opieki zdrowotnej dla 4,5 miliarda ludzi, których większość żyje obecnie w
ubóstwie.
Jeśli weźmiemy pod uwagę również Afrykę i Amerykę Łacińską, staje się jasne, że przez zbliżające się100
lat borykać będziemy się z ogromnym problemem poważnych ograniczeń w światowym systemie produkcji, co
oznacza, że nie ma absolutnie obiektywnego powodu dla bezrobocia nigdzie na świecie.
Z punktu widzenia przedstawionych powyżej ogromnych zadań, wszelkie rozważania o „nadprodukcji” czy
technologicznym wyczerpaniu są nonsensem, tak samo jak argument, według którego postęp technologiczny
ogranicza zapotrzebowanie na siłę roboczą, stąd też rosnące dziś bezrobocie.
Nowa Solidarność, listopad 2003 r. nr 26
Instytut Schillera
Ul.Wolska 46/48/34
01-187 Warszawa
Redakcja numeru: Michał Schultke, Anna Kaczor
akaczorus@yahoo.com
www.larouchepub.com/polish