Dołączył: 14 Cze 2008 Posty: 205
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 01:00, 23 Wrz '09
Temat postu:
one1 napisał:
JerzyS napisał:
Przykładowo, jeżeli oskarżonemu zarzuca się popełnienie przestęp-stwa związanego z jego agresją, jak na przykład znęcanie nad osobą bliską, to okolicznością obciążającą, gdy nie przyznaje się do zarzutu, może być prezentowana postawa.(...)
Mam nadzieje, ze takie cos to znasz z filmow, bo ze sprawiedliwoscia to ma nie wiele wspolnego. Nie powinno miec dla sadu znaczenia, czy oskarzony jest osoba agresywna, ale czy popelnil zarzucane mu przestepstwo. (...)
one1, miałem takie same pełne idealizmu zdanie na temat działania sądów w Polsce dopóki sam nie odwiedziłęm tego miejsca. Domniemanie niewinności - zapomnij. Orzekanie na podstawie dowodów - zapomnij. Poszlaki poszlaki poszlaki... i siup - wyrok. Chociaż to już nawet nie są poszlaki, to jakieś wróżenie z fusów. Tak wyglądają rozprawy.
Zastanawiałem się nad tą sytuacją i doszedłem do wniosku, że jeżeli sąd miałby postępować zgodnie z zasadą domniemanej niewinności, nikogo by nie skazał. Każdy dowód można podważyć. Świadek może kłamać, zdjęcie może być sfałszowane, test dna błędny, rozpoznanie źle przeprowadzone, itd. A bandyci muszą trafiać za kratki (taka jest logika tego systemu). Dlatego sądy orzekają po poszlakach, po dresie, po żelu do włosów, po "kur...", po brudzie za paznokciami.
Dołączył: 28 Kwi 2009 Posty: 183
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:10, 26 Wrz '09
Temat postu:
Student: pobili mnie na komisariacie
Cytat:
Krakowski student oskarża policjantów z komisariatu na Bieżanowie o pobicie. - Wyłamywano mi ręce, bito pałką, grożono pistoletem - opowiada Gazecie. Ma lekarską obdukcję, zawiadomił też prokuraturę
W nocy z 25 na 26 sierpnia Jakub przyłączył się do grupki malującej graffiti na ścianie basenu na Kurdwanowie. Ktoś ich zauważył i zadzwonił po policję. Jakub rzucił się do ucieczki, ale policjanci złapali go po kilkuset metrach. Wraz z innymi trafił na VI komisariat. Policjantowi, który spisywał protokół z zatrzymania, oświadczył, że domaga się poinformowania bliskiej mu osoby o zatrzymaniu, nie przyznaje się do winy i zamierza odmówić zeznań. - Usłyszałem wtedy ironiczne stwierdzenie wypełniającego protokół, że jestem dobrze przygotowany i mam dużą wiedzę - mówi Jakub.
Pokażemy ci twoje prawa
Policjanci kazali mu oddać na potrzeby śledztwa bluzę i spodnie. Jak twierdzi, gdy dostał zastępcze spodnie, przyszło dwóch policjantów - jeden w cywilu, drugi w czarnym uniformie - i kazali mu iść ze sobą. Za plecami skuto mu też ręce kajdankami.
- W windzie od nieumundurowanego policjanta usłyszałem: "Demokracji ci się zachciało s...synu. Pamiętaj, że tu jest państwo policyjne i my tu rządzimy. Nie graj k... inteligenta, bo zaraz pokażemy ci twoje prawa!"- opowiada student. - Zaprowadzili mnie do gabinetu. Tam od policjanta w cywilu dostałem dwa ciosy w twarz i żołądek.
Jak twierdzi, "cywil" kazał mu się położyć na brzuchu. - Chwycił mnie za kajdanki i zaczął ciągnąć je do góry, wyłamując ręce w stawach. Nigdy nie czułem takiego bólu. Nogą dociskał mi twarz do podłogi. Kopał mnie też po głowie i ciele, pytając, czy chcę jeszcze demokracji i czy się przyznaję - relacjonuje student. Opowiada, że potem policjant kazał mu się położyć na plecach i pałką kilka razy uderzył go po genitaliach oraz zewnętrznej stronie ud. Miał go też przyduszać nogą. Drugi z funkcjonariuszy - jak twierdzi Jakub - nie reagował na to zachowanie, a po chwili wyszedł z pokoju.
- W tym czasie tajniak kazał mi wstać, wyjął z szafy pistolet, przyłożył do kolana i powiedział, że dawno nikomu nie przestrzelił kolan, więc: czy się przyznaję - opowiada student.
21 godzin
Jakub twierdzi, że w końcu zaczął krzyczeć, że to niezgodne z prawem i spotkają się w sądzie. - Usłyszałem, że mogą mi zrobić sprawę o napaść na funkcjonariusza. W końcu policjant powiedział, że muszę wszystko mówić, bo inaczej znowu się spotkamy.
Wedle relacji studenta tajniak wraz z mundurowym, który wrócił do pokoju, zwieźli go na parter. Tam dostał do podpisania protokół zatrzymania. Potem przewieziono go na ul. Mogilską. Przesłuchano dopiero po kilku godzinach, wypuszczono późnym wieczorem. - Trzymano mnie 21 godzin. Przez ten czas nie dostałem żadnego ciepłego posiłku ani ciepłego napoju. Piłem jedynie wodę z kranu w ubikacji - relacjonuje student.
- Widać było, że jest w kiepskim stanie. Opuchnięta twarz i nadgarstki, nabrzmiała szyja, na twarzy i plecach zadrapania. Powiedział mi, że był bity, że stawano mu na szyi. Mówił o policjancie w cywilu - opowiada przyjaciółka studenta, która odbierała go wieczorem z komisariatu.
Jakub nie zna nazwiska policjanta, który miał znęcać się nad nim, ani mundurowego, który mu towarzyszył. - Gdyby mi ich pokazano, na pewno bym ich rozpoznał - deklaruje. Podaje rysopisy: - Nieumundurowany miał ok. 35 lat, szatyn z krótkimi włosami. Szczupły, wysportowany, 175-180 cm wzrostu - opisuje. Według jego relacji policjant w mundurze miał mieć ok. 50 lat, był "nieco przy kości i lekko łysiejący".
Są kamery. Nikt nie widział
Rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak potwierdza zatrzymanie, ale zaprzecza, by znęcano się nad studentem. - Nie ma mowy, by ktoś bił tego pana. Z materiałów wynika, że przesłuchanie odbyło się w normalnych warunkach, spisano protokół, postawiono zarzuty. W protokole nie ma skargi na złe traktowanie - twierdzi rzecznik policji.
Jakub mówi, że ktoś musiał widzieć, jak go zabierano na górę. W komisariacie jest monitoring, ale w pokojach - jak twierdzi rzecznik - już nie. Dariusz Nowak potwierdza, że cywilni policjanci o tej porze mogą być w komisariacie. Ale dodaje: - Nie wpłynęło żadne zażalenie na zatrzymanie, nie mamy też żadnej skargi tego pana w wydziale kontroli wewnętrznej.
Jakub zawiadomienie o pobiciu złożył w prokuraturze. Jego wpłynięcie potwierdza Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury. Śledczy zastanawiają się, która jednostka ma zająć się sprawą.
Jakub ma też obdukcję lekarską wykonaną dwa dni po zatrzymaniu. Lekarz ze szpitala MSWiA stwierdził m.in. obrzęk prawego nadgarstka, krwiak w okolicy lędźwi, otarcia naskórka klatki piersiowej, czoła i prawej żuchwy. Dostał zwolnienie na dwa tygodnie. Policja podkreśla, że w dokumencie obdukcji nie ma daty, kiedy powstały obrażenia.
Rzecznik policji deklaruje: - Ze względu na charakter zarzutów będziemy jednak szczegółowo wyjaśniać tę sprawę.
Dla Gazety
Piotr Kładoczny
Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
W Warszawie mamy właśnie przypadek ojca i syna, którym policjanci złamali nogi. Takie historie będą się zdarzać, dopóki kierownictwo policji będzie za wszelką cenę bronić swoich podwładnych. To też efekt braku odpowiedniego przeszkolenia psychologicznego policjantów. Z drugiej strony rozstrzygnięcie, czy policjant dopuścił się pobicia, jest bardzo trudne. Często bowiem poza policjantem i zatrzymanym nie ma innych świadków zdarzenia. Cud, gdy jest np. nagranie z monitoringu. Sąd większą wiarę daje zeznaniom policjantów, choćby ze względu na to, że stoi za nimi majestat państwa. Stąd na przykład niezwykle ważna jest obdukcja lekarska. Istotne może być też wychwycenie pewnych niespójności w zeznaniach obu stron.
"Demokracji ci się zachciało s...synu. Pamiętaj, że tu jest państwo policyjne i my tu rządzimy. Nie graj k... inteligenta, bo zaraz pokażemy ci twoje prawa!"
Ostrza, żyć w zgodzie ze sobą sprostaj
Nie z tym co chce tłum, to grunt jak bunt
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 10:36, 01 Paź '09
Temat postu:
Polaku, broń się!
Policja wtargnęła do Twojego mieszkania bez nakazu rewizji? Listonosz sprawdził, czy posiadasz telewizor? Ochroniarz obmacywał kieszenie i zaglądał do torby? Kanar wyprowadził z tramwaju? Oni nie mieli do tego prawa!!!A Ty naucz się wreszcie dochodzić swego!
Polacy nie potrafią korzystać z przysługujących im praw. Bo ich po prostu nie znają. I wydaje się, że znać nie chcą, wychodząc z założenia, że Polska dzieli się na "nas" i "onych", i ci drudzy zawsze w sporze z "nami" będą górą. Lepiej więc siedzieć cicho, bo zawsze może być gorzej.
- Wszyscy niby wiemy, że mamy jakieś prawa, np. do opieki zdrowotnej lub pracy, ale nie potrafimy odnaleźć konkretnych przepisów, aby zawalczyć o swoje racje - przekonuje prawnik Krzysztof Pawłowski z zarządu Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Prawnej. - Ta bierność wiąże się z dziedzictwem kulturowym. W PRL wszystko zależało od władzy, która była poza krytyką. Niestety, transformacja ustroju nie pociągnęła za sobą przemiany osobowości społeczeństwa - uważa profesor Edward Ciupak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Do dziś osoba, która dochodzi swoich racji, często zyskuje miano pieniacza. Określenie to także funkcjonowało za poprzedniego ustroju. - Wciąż jeszcze nie umiemy korzystać ze swoich praw. Dopiero przyszłe pokolenie ma szansę się tego nauczyć - stwierdza profesor Ciupak.
- Właściwie trudno się dziwić. Nasz system prawny jest za bardzo rozbudowany. Nasze życie reguluje kilkadziesiąt ustaw. Każda z nich ma po kilka rozporządzeń wykonawczych. Nawet osoby z wykształceniem prawniczym mają trudności z ogarnięciem tego wszystkiego - dodaje Robert Smoktunowicz, prawnik. To sprawia, że nie wiemy nawet, kogo nie musimy wpuszczać do mieszkania. Bez mrugnięcia okiem pokazujemy swoje dokumenty tożsamości każdemu, kto tego zażąda. Nie protestujemy, gdy ochroniarz w hipermarkecie grzebie nam w torbie. I boimy się uśmieszków ludzi, gdy chcemy w sklepie oddać do reklamacji spleśniały dżem. - Tak postępując, godzimy się na bylejakość i sami kształtujemy nieobywatelskie postawy - podkreśla profesor Edward Ciupak. - Wielu z nas jest przekonanych, że instytucje panują nad nami i że jednostka zawsze przegrywa. A skoro tak, to w ogóle lepiej nie walczyć.
A jednak walczyć warto, tym bardziej że w ciągu kilku ostatnich lat powstało wiele instytucji, fundacji i stowarzyszeń, które pomagają, nie dość że skutecznie, to jeszcze i bezpłatnie, przebić się przez gąszcz paragrafów.
Mój dom moim zamkiem
Zgodnie z artykułem 50. Konstytucji obywatel ma zapewnioną nienaruszalność mieszkania. Dlatego nie musimy wpuszczać do niego każdego, kto zamacha nam przed nosem jakąś legitymacją. Tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach mamy taki obowiązek. Nie musimy np. wpuszczać policjanta, który mówi, że hałasowaliśmy i chce sprawdzić porządek. - Policjanci powinni mieć nakaz podpisany przez prokuratora lub sędziego. Radzę zwracać uwagę na pieczęcie i podpisy na takim dokumencie - wyjaśnia prawnik Robert Smoktunowicz. Poza tym policjant musi się nam przedstawić, podać stopień, pokazać legitymację służbową i pozwolić zanotować swoje dane.
- Niedawno policjanci wpadli do mieszkania kolegi, w którym zebrała się nasza grupa współpracująca z Helsińską Fundacją Praw Człowieka. Nie mieli nakazu, a wszystkich porozstawiali pod ścianami i przeszukali - opowiada Arek Zajączkowski "Owca", anarchista. - Zaskarżyliśmy policję. Co prawda funkcjonariusze, którzy nie mają nakazu, często powołują się na przepis o "uzasadnionym podejrzeniu, że został popełniony czyn zabroniony pod groźbą kary" , ale nawet wtedy, co prawda już po wejściu do mieszkania, policja musi przedstawić nam na piśmie potwierdzenie podejrzenia przez prokuratora. Jeśli takiego nie uzyska, możemy policję zaskarżyć. Nie musimy też wpuszczać administratora budynku, w którym mieszkamy, jeśli nas o tym wcześniej nie uprzedzi. Kilka lat temu do warszawskiej restauracji "Pod Messalką" przyszedł przedstawiciel ówczesnych władz powiatu w towarzystwie dwóch osiłków. - Nie zapowiedzieli wizyty, a mnie nie było - opowiada właścicielka lokalu Urszula Gałecka.
- Mojej pracownicy oznajmili, że chcą zmierzyć lokal. Gdy ta zaprotestowała, usłyszała, że to on - urzędnik jest właścicielem lokalu i ma prawo robić w nim wszystko, co zechce. A to nieprawda. - Nie mamy także obowiązku wpuszczać do domu listonosza - mówi z przekonaniem Robert Smoktunowicz. - I nie ma podstaw prawnych do tego, aby listonosz sprawdzał, czy mamy telewizor i czy płacimy abonament.
Nie daj się legitymować
Zbyt często pokazujemy nasze dowody osobiste osobom, które nie mają prawa ich oglądać. I zbyt często podajemy za dużo naszych danych osobowych. - Chciałem wypożyczyć w hipermarkecie samochodzik-wózek dla dziecka. Zażądano ode mnie dowodu w zastaw - opowiada Andrzej, tata trzyletniej Natalii. - Odmówiłem, proponując legitymację służbową, ale usłyszałem, że wózka nie dostanę. Dowód powinniśmy pokazać kontrolerowi, który złapał nas na jeździe autobusem czy tramwajem na gapę, ale nie musimy na jego żądanie z niego wysiadać. - Zostawiłam w domu bilet miesięczny i dowód. Kontroler zażądał, żebym wysiadła z autobusu - opowiada Agata, mieszkanka Bielan. - Odmówiłam, bo było późno, a na następny autobus musiałabym długo czekać. Pokłóciłam się z nim, a on mnie popchnął. - Kontroler nie ma prawa używać siły wobec pasażera ani zmuszać go do opuszczenia pojazdu. Nie może także wdawać się z nim w dyskusję - zapewnia Paweł Przychocki koordynator działalności handlowej Zarządu Transportu Miejskiego. - Jeśli gapowicz odmawia okazania dokumentów, kontroler powinien wezwać policję.
Przy zapisywaniu się do wypożyczalni filmów wideo, bibliotek i tym podobnych instytucji, nie pozwalajmy kserować naszych dokumentów, ani przeglądać innych stron niż te z podstawowymi danymi osobistymi. Np. nikogo nie powinno obchodzić, czy mamy dzieci, czy nie.
Precz z łapami
Nawet policjant może nas wylegitymować tylko wówczas, gdy podejrzewa, że popełniliśmy przestępstwo, albo gdy zakłócamy spokój. Może to zrobić także w trakcie kontroli drogowej, ale w ściśle określonych warunkach. W dzień, w mieście, policjant nie musi być umundurowany, ale musi nas zatrzymać tzw. lizakiem i natychmiast, bez żądania z naszej strony, przedstawić się i okazać legitymację służbową. Poza miastem funkcjonariusz musi być umundurowany i stać przy oznakowanym radiowozie. W nocy, w mieście jest tak jak w dzień, ale już poza miastem, policjant musi być w mundurze, a radiowóz mieć włączony "kogut". Jeżeli jednak mamy wątpliwości, czy to rzeczywiście jest funkcjonariusz, możemy się nie zatrzymać, ale natychmiast musimy powiadomić o tym policję, dzwoniąc np. z komórki pod numer 112, albo zatrzymując się na najbliższej stacji benzynowej i tam prosząc o pomoc.
Na żądanie policjanta musimy otworzyć bagażnik, ale - uwaga - gdy policjant chce zajrzeć nam do torby, to poddaje nas już kontroli osobistej. A ma do tego prawo, gdy istnieje "uzasadnione podejrzenie, że popełniliśmy przestępstwo". Jeżeli uważamy inaczej, zażądajmy spisania protokołu kontroli - będzie podstawą do ewentualnej skargi. Ale nawet mundur i nakaz nie zawsze uprawniają do dokonywania kontroli osobistej. - Podczas nalotu na mieszkanie policjanci obmacali dziewczyny - wspomina "Owca". - Uznaliśmy to za molestowanie seksualne, bo kontroli osobistej powinien dokonywać policjant tej samej płci.
Absolutnie nie pozwalajmy się rewidować ochroniarzom w sklepach! - Przy kasie hipermarketu zapiszczał czujnik w bramce - opowiada Krystyna Skowrońska, emerytka z Ursynowa. - Przybiegł ochroniarz i zażądał, żebym otworzyła torebkę. Zrobiłam to, a on zaczął przeglądać moje rzeczy. Okazało się, że czujnik zareagował na kod kreskowy na starym dezodorancie. - Ochroniarz w sklepie nie ma prawa zaglądać klientowi do kieszeni ani torby. Gdy podejrzewa kradzież, powinien wezwać policję - wyjaśnia rzeczniczka Federacji Konsumentów Longina Lewandowska-Borówka.
Składaj reklamacje
Wciąż uważamy, że się ośmieszymy, albo że to nic nie da, jeśli odniesiemy do sklepu wciśnięty nam tam przeterminowany jogurt. Tymczasem mamy do tego pełne prawo, łącznie z wystąpieniem na drogę sądową. I niech nie zrażają nas wywieszki typu: "Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się". - Takie napisy są niezgodne z prawem. Jeśli towar ma usterki, jest pozbawiony cech, które powinien posiadać, lub też sprzedawca zapewniał konsumenta o takich cechach produktu, których ostatecznie nie posiada, prawo do reklamacji zawsze przysługuje - wyjaśnia Dariusz Łomowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. - Co więcej, gdy od daty zakupu minie mniej niż pół roku, to sprzedawca pod rygorem przegrania sprawy musi udowodnić, że towar był bez wad.
I nie rezygnujmy z reklamacji, nawet jeśli biegły ze sklepu uzna, że buty, które rozkleiły się nam po miesiącu, były dobre, tylko my "używaliśmy ich niezgodnie z przeznaczeniem". Często już sama zapowiedź skierowania sprawy do sądu, skłania właścicieli sklepów do uznania skargi.
Co możesz zrobić? - Ludzie często rezygnują z dochodzenia swoich praw, ponieważ z góry zakładają, że i tak nie zrozumieją wszystkich przepisów. Bo rzeczywiście jest ich bardzo wiele i często są napisane niezrozumiałym językiem - mówi Krzysztof Pawłowski z Polskiego Stowarzyszenia Edukacji Prawnej. - Poza tym ludzie mają małe zaufanie do naszych sądów, w których sprawy leżą po kilka lat.
Ale sytuacja nie jest tak zła. Jest wiele miejsc, gdzie możemy udać się po pomoc. Nawet anarchiści mają swój Komitet Pomocy Represjonowanym. - Może zgłaszać się do nas każdy, kto czuje się prześladowany za swoją działalność polityczną, społeczną czy ekologiczną - informuje "Owca".
Polskie Stowarzyszenie Edukacji Prawnej stawia na rozpowszechnianie informacji dotyczącej prawa. - Organizujemy szkolenia dla firm, uczniów szkół ponadpodstawowych, nauczycieli, pracowników ośrodków pomocy społecznej czy uchodźców. Wydajemy także materiały informacyjne - mówi Krzysztof Pawłowski. Do biura rzecznika ubezpieczonych trudno się dodzwonić. - W ciągu miesiąca dostajemy ponad czterysta skarg pisemnych. Poza tym ludzie telefonują do nas i przysyłają maile - informuje dyrektor Krystyna Krawczyk. - Najwięcej skarg dotyczy ubezpieczeń komunikacyjnych, odmowy wypłacenia odszkodowania przez agencję ubezpieczeniową lub wypłat zbyt niskich odszkodowań w przypadku uszkodzenia ciała.
Do Polskiego Zrzeszenia Lokatorów najczęściej zgłaszają się najemcy, którzy toczą spory z właścicielami kamienic. - Wpływa do nas wiele skarg od osób, którym nieprawidłowo naliczany jest czynsz lub od takich, które otrzymały trzyletnie wypowiedzenia umów najmu - mówi prezes Alicja Sarzyńska.
Trzyletni termin wypowiedzenia nie zobowiązuje właściciela kamienicy do zapewnienia lokatorom innych mieszkań. - Tak, ale tylko wówczas, gdy on sam lub jego rodzina zamierzają zamieszkać w zwolnionym lokalu - podkreśla Sarzyńska. - Mieliśmy przypadek właściciela, który wręczył wypowiedzenie osiemnastu najemcom, a ma tylko jednego 4-letniego syna. Przykłady sytuacji, w których instytucje, czy osoby znajdujące się na uprzywilejowanych pozycjach drwią z prawa, bo wiedzą, że nic im nie grozi, można mnożyć bez końca. - Aby skorzystać z prawa, trzeba je znać. Inaczej mówiąc, jeśli nie zajrzymy do lodówki, to nie dowiemy się co w niej jest - przekonuje Krzysztof Pawłowski.
- W sądach powinny być materiały informacyjne napisane przystępnym językiem, dotyczące przysługujących ludziom praw. Tak nie jest, dlatego nasze stowarzyszenie wydało ulotki informacyjne. Można się z nich dowiedzieć np. jakie mamy prawa, gdy występujemy w charakterze świadków czy oskarżonych. Paradoksalnie, tego, jak korzystać z prawa uczą nas... anarchiści. Na ich stronach internetowych zamieszczane są całe poradniki na temat zachowania się w przypadku zatrzymania, rewizji i w wielu innych trudnych sytuacjach. - Państwo jest strażnikiem swoich praw, a nie obywateli. Ale my je musimy znać, żeby nie dać się zrobić w konia - podkreśla Arek Zajączkowski.
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 1104
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:31, 09 Paź '09
Temat postu:
Jerzy nie masz racji. Pies moze sobie wejsc do Ciebie do domu i nakaz przedstawic pozniej jesli sytuacja nie cierpi zwloki bla bla. jest na to paragraf. Pozatym nagminna rzecza jest wejscie sila do mieszkania i oswiadczenie potem, ze delikwent ich wpuscil z wlasnej woli. Slowa 2-3 policjantow przeciwko zwyklym ludziom.
Nie ma innej opcji jak ubic jednego skurwysyna, aby reszta sie wystaszyla
Dołączył: 09 Gru 2008 Posty: 507
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:25, 09 Paź '09
Temat postu:
Wld napisał:
Nie ma innej opcji jak ubic jednego skurwysyna, aby reszta sie wystaszyla
prawda. swego czasu pewien młodziak skoczył z okna bo laska go olała i psiarnia robiła wizyty po mieszkaniach. pogadałem sobie z panem policjantem i powiedział mi że polskie prawo jest tak pojebane ze jeżeli kiedykolwiek będę w swoim domu zagrozony to mam zabić i zrobić wszystko by dowody wskazywały na to że moje zycie było zagrozone. tak swoja drogą to mając to w pamieci czekam aż mnie jakieś syjonistyczno-pisowskie scierwo odwiedzi w rodzaju kalkstejnów lub innych mularczyków lub ziobr...
Dołączył: 02 Gru 2008 Posty: 148
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:28, 15 Paź '09
Temat postu: DESTROY SYSTEM + wake up !
mi tez zachciewa sie demokracji i to mocno ! mocno ! i mocniej ! i jeszcze mocniej !
nie rozmawiec z nimi i koniec kropka . "a jak beda skanowac to wira im wprowadz" to chyba proste czy nie ? tylko z glowa
w ogole to powiem w prost, tak ladnie ale : kichac rejestr i to megalo najlepiej tak jak na emotikonach
rejestr =
PS: no control i nie przyjmowac mandatow o ile to sie da, do tego jeszcze omijac, a pseudo demokracje do pieca a na pyl lodowata woda i spluczka od kibelka
edytowano......... masyznki strzez(ciĘ)siĘ a do dziewczynki 3maj CIE się . do tego prze nigdy nie rozmawiejcie i jeszcze raz gaski gaski do domu ...
_________________ BIMI TY ZAKŁAMANA KURWO ! PIERDOL SIE RAZEM ZE SWOIMI PRZYDUPASAMI !
Dołączył: 23 Kwi 2009 Posty: 110
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 10:00, 17 Paź '09
Temat postu:
Wld napisał:
Pozatym nagminna rzecza jest wejscie sila do mieszkania i oswiadczenie potem, ze delikwent ich wpuscil z wlasnej woli. Slowa 2-3 policjantow przeciwko zwyklym ludziom.
Na koniec przeszukania musisz podpisać jednak, że odbyło się ono zgodnie z prawem.
Jest też takie prawo, że psy nie mogą Ci biegać po domu jak chcą. Masz prawo być przy nich, wszystkich, nawet jak jest ich pięciu tak abyś stwierdził, że żaden z nich nic Ci nie podłożył. Nie mogą się zbytnio rozdzielać.
Jeśli mieszkanie nie jest zarejestrowane na nas, powinniśmy z nimi poczekać na właściciela.
Dołączył: 02 Gru 2008 Posty: 148
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:17, 17 Paź '09
Temat postu:
[/quote]
prawda. swego czasu pewien młodziak skoczył z okna bo laska go olała i psiarnia robiła wizyty po mieszkaniach. pogadałem sobie z panem policjantem i powiedział mi że polskie prawo jest tak pojebane ze jeżeli kiedykolwiek będę w swoim domu zagrozony to mam zabić i zrobić wszystko by dowody wskazywały na to że moje zycie było zagrozone. tak swoja drogą to mając to w pamieci czekam aż mnie jakieś syjonistyczno-pisowskie scierwo odwiedzi w rodzaju kalkstejnów lub innych mularczyków lub ziobr...[/quote]
tak a nie inaczej. i juz pedze zamykac okna bo nadciaga o dziewietnastej polityczna cholota (cenzura) i jeszcze do tego. nie zobaczylem dzis slonka zachodu bo bylo nad miastem za duzo smogu . z polobrota w lampe skutuska i obarakow tez . ok przechodze w tryb zimowy.
_________________ BIMI TY ZAKŁAMANA KURWO ! PIERDOL SIE RAZEM ZE SWOIMI PRZYDUPASAMI !
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 1104
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 16:55, 17 Paź '09
Temat postu:
W szkole ochroniarskiej uczyl mnie pies. Chwalil sie jak oni robia wejscie do domu. Jeden staje przy drzwiach,a drugi robi halas na klatce schodowej. Zaciekawiony pacjent uchyla drzwi, zeby zobaczyc co sie dzieje i w tym momencie ten co stoi przy drzwiach wklada w nie stope i sila wchodza do mieszkania. Oczywiscie podczas draki obaj zeznaja, ze gosc ich wpuscil dobrowolnie. Nie mowie o oficjalnym przeszukaniu, ale o wejsciu np szukajac kogos.
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 17:53, 26 Paź '11
Temat postu:
Co się działo w sobotnią noc nad Wisłą i na komisariacie przy Wilczej? Warszawscy policjanci oskarżani o brutalne pobicie
opublikowano: 9 Sierpnia 2011 00:54:11 | ostatnia zmiana: 9 Sierpnia 2011 00:55:48
fot. PAP
Na pozór to nieprawdopodobne, by wciąż w Polsce mogło dojść na komisariacie do brutalnego pobicia przez policjanta kompletnie niewinnego człowieka. By traktowano go gazem pieprzowym, duszono, rozbierano do naga, by upokorzyć. To wszystko, według relacji pana Pawła (nazwisko do wiadomości redakcji), miało miejsce w miniony weekend w Warszawie.
Pan Paweł sobotni wieczór spędzał wraz z żoną i przyjaciółmi w klubie Cud nad Wisłą w Warszawie. Około północy zauważył młodego mężczyznę biegnącego w kierunku rzeki, krzyczącego, wskazującego na wodę i wskakującego do Wisły. Pan Paweł zorientował się, że ktoś tonie, pobiegł więc na pomoc. Wyciągnął mężczyznę z wody. Okazało się, że chciał uratować brata. Nie zdążył. Pan Paweł oddał wyciągniętemu z Wisły mężczyźnie swoją koszulkę. W międzyczasie wezwano policję i karetkę.
Do przyjazdu policji minęło dobre pół godziny. Pan Paweł spędził ten czas z wyciągniętym z Wisły z człowiekiem, więc po przyjeździe radiowozu opowiadał funkcjonariuszom, co się stało. Tak relacjonuje nam wydarzenia:
Pojawił się policjant, który wylegitymował się jako NR (nazwisko do wiadomości redakcji). Był kompletnie nieprzygotowany do swojej roli. Zaczął przesłuchiwać mężczyznę, którego wyciągnęliśmy. Ten był w szoku, miał problem z wysłowieniem się. Prosił, by go jak najszybciej zawieźć do matki. Usłyszał, że zostanie zawieziony na komisariat, a do matki może zadzwonić. Odpowiedział, że jego telefon utonął w rzece, a numeru nie pamięta. Policjant był bardzo agresywny. Gdy chwycił tego chłopaka za ramię i próbował na siłę wepchnąć go do radiowozu, odtrąciłem ramię policjanta. Natychmiast prysnął mi w twarz gazem pieprzowym. Chciałem uciec z tego miejsca, by nie spotkało mnie nic gorszego, ale zostałem obezwładniony. Kolejny z funkcjonariuszy nie próbując mnie w jakikolwiek inny sposób zatrzymać, podstawił mi nogę. Podbiegło kilku policjantów. Każdy z nich od razu pozwolił sobie na kopnięcie mnie. NR po ok. 3 minutach podszedł do mnie, gdy leżałem na ziemi i też dał mi solidnego kopniaka. Kopano mnie w korpus, w klatkę piersiową. Siniaki zostały. Te obrażenia potwierdziła obdukcja, której poddałem się w niedzielę wieczorem.
W radiowozie byłem zamknięty przez ok. 2 godziny. Na marginesie dodam, że dla policjantów potwierdzeniem tego, że stanowię zagrożenie było to, że nie miałem na sobie koszulki. A ja ją przecież oddałem chłopakowi, który omal nie utonął! Przez chwilę siedzieliśmy w radiowozie we dwóch. On w kajdankach. Lekarze z karetki, która przez jakiś czas była na miejscu, nie udzielili mi pomocy.
Przez cały czas interesowano się wyłącznie nami. Nie zauważyłem, by poszukiwano topielca.
W ciasnym radiowozie, będąc pod wpływem gazu, zacząłem się dusić, więc prosiłem, by mnie wypuszczono. Na chwilę otworzono drzwi, ale szybko je zamknięto. Dalej jednak się dusiłem, krzyczałem więc, by chociaż otworzono szybę. Jeden z policjantów otworzył ponownie drzwi, ale tylko po to, by po raz kolejny zaatakować mnie gazem i je zamknąć. Wówczas, w ciasnej klatce wypełnionej gazem pieprzowym, wpadłem w panikę i nie mogąc liczyć na policjantów, kopnąłem bosą stopą w szybę radiowozu, która od razu się stłukła. I znowu dostałem gazem.
Policja chciała zawieźć pana Pawła na komisariat. Tylko na jego kategoryczne żądanie trafił najpierw do szpitala, by lekarz opatrzył oko, do którego wpadły odłamki szkła. Następnie znalazł się na izbie wytrzeźwień, gdzie stwierdzono, że nie był pijany. Policjanci zawieźli pana Pawła na komisariat przy ul. Wilczej. Wtedy zaczęło się najgorsze. Był już niedzielny ranek, około godziny 5.
Od razu po wejściu do komisariatu, jeszcze na schodach dostałem pierwsze ciosy. Zaprowadzono mnie do jakiegoś nieużywanego chyba pomieszczenia – łazienki czy magazynu. Tam regularnie mnie bito. NR postanowił nauczyć młodszego kolegę, jak postępuje się z tymi, którzy znieważają policję. Wymierzył mi trzy ciosy, później do tego samego namawiał kolegę mówiąc: „on cię obraził, pokaż mu teraz”. Dostałem około sześciu mocnych ciosów z otwartej dłoni i kilka kopnięć kolanem. Później nastąpiło coś, co policja formalnie ma prawo zrobić, czyli kazano mi rozebrać się do naga. To sprawiło im największą satysfakcję.
Następnie zaprowadzono mnie na górę, na tzw. dołek, gdzie przebywają zatrzymani. Byłem tam jedyną osobą. NR cały czas starał się mnie sprowokować, obrażać na wszystkie sposoby. Na początku go ignorowałem, ale sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, więc zacząłem mu odpowiadać tym samym, co on mówił do mnie. Gdy np. usłyszałem: „ty K., jednak p… jesteś”, odpowiedziałem: „sam jesteś p…” Od razu była reakcja. Weszło do pomieszczenia dwóch policjantów i usłyszałem: „chłopaki, prowadzimy go znowu na dół”. Postanowiłem w żaden sposób nie przejawiać agresji, a co najwyżej stosować bierny opór. Chwyciłem się ławki, bo nie chciałem być kolejny raz pobity. Trzymałem się wyjątkowo mocno, bo nie mogli mnie oderwać. Stosowali więc coraz brutalniejsze metody. Jeden z nich chwycił mnie jedną ręką za gardło i zaczął ściskać. Ciągnięto mnie za uszy – mam „na pamiątkę” siniaki na uszach. W końcu NR odsunął się na kilka kroków i wyciągnął pistolet. Wtedy puściłem się ławki. NR chwycił mnie od tyłu za szyję i zaczął solidnie dusić. Zacząłem tracić przytomność, więc się poddałem. Nigdzie mnie jednak nie wyprowadzili. Prawdopodobnie chcieli się „tylko” zemścić za obrazę policjanta.
Później byłem przesłuchany. Wypuszczono mnie około południa.
Na komisariacie nie pozwolono mi zadzwonić do żony, nie przedstawiono żadnych praw.
Gdyby nie NR, do tego wszystkiego by nie doszło. Groził też, że wyrzuci moją obrączkę i powie, że ją zgubiłem. To on przejawiał niesłychaną agresję i wyżywał się na mnie. Namawiał do tego też innych funkcjonariuszy – delikatnie mówiąc deprawował ich. Jeden z tych, którzy na jego polecenie mnie bili, urodził się w 89 roku. To przecież początkujący policjant!
Wieczorna obdukcja wykazała u pana Pawła siniaki na klatce piersiowej, na nogach, głęboko zdarty naskórek, obrażenia na szyi, siniaki w okolicach uszu i podbite, zasinione oczy.
Panu Pawłowi policja stawia 3 poważne zarzuty: czynnej napaści na policjanta (za strącenie ręki z ramienia uratowanego mężczyzny, co spowodowało całą tragiczną serię zdarzeń), obrazy policjanta oraz zniszczenia mienia (chodzi o szybę w radiowozie) o wartości ok. 2 tysięcy złotych.
Po południu kontaktowaliśmy się z biurem prasowym Komendy Stołecznej Policji. Nie udzielono nam żadnych informacji. Nie wiedziano nawet czy w sobotnią noc w Wiśle ktoś utonął. Mimo obietnicy szybkiego sprawdzenia części informacji, nie uzyskaliśmy żadnych odpowiedzi.
Pan Paweł założył na Facebooku wydarzenie, dzięki któremu chce znaleźć świadków zajścia nad Wisłą.
Mamy powody, by wierzyć panu Pawłowi. Opisane przez niego zdarzenie wskazuje na skandaliczne i kryminalne zachowanie kilku funkcjonariuszy. Zachowanie kojarzące się z najczarniejszymi scenami z niesławnych wieczorów na komisariatach w latach 80.
Sprawę pobicia zbada prokuratura, do której pan Paweł złożył wniosek o popełnieniu przestępstwa przez policjanta.
Proponuje zmienić adres zameldowania na warszawską Pragę, i zostać zaatakowanym w miejscu publicznym, wyzywanie (łącznie z rodziną), oklep, próby prowokacji, klasyczne pały pod kolano gwarantowane, sprawdzone na własnej skórze - nieważne że napastnicy byli w przewadze średnio z głowę wyżsi, co z tego, że przez ostatnie 10 lat było się wychowawcą młodzieży w ogranizacji pożytu publicznego (ZHP), po prostu do służb ludzie brani są z łapanki, zastanawia mnie fakt jak przechodzą testy psychologiczne. Poza tym to nie jest odosobniony przypadek, takich sytuacji miałem kilka, przedtem miałem do nich obojętne podejście teraz rozumiem tą nienawiść wobec bandyckiej policji.
Dołączył: 17 Maj 2010 Posty: 2641
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 19:20, 26 Paź '11
Temat postu:
Dzięki JerzyS za odświeżenie tematu . Przeczytałem wszystkie strony, zamierzam tu jeszcze wrócić bo materiału i odnośników sporo. Niektóre filmy z Twoich linków ( wykop) zniknęły . Pojawia się info ,że użytkownik usunął. Konkretnie film dot. traktowania przetrzymywanych w areszcie ale niektóre wpisy na wykop.pl pod nieistniejącym już filmem warte przeczytania .
_________________ "istnieje tylko jedno dobro - WIEDZA, oraz tylko jedno zło- IGNOROWANIE WIEDZY "
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 20:02, 26 Paź '11
Temat postu:
easy russian napisał:
Dzięki JerzyS za odświeżenie tematu . Przeczytałem wszystkie strony, zamierzam tu jeszcze wrócić bo materiału i odnośników sporo. Niektóre filmy z Twoich linków ( wykop) zniknęły . Pojawia się info ,że użytkownik usunął. Konkretnie film dot. traktowania przetrzymywanych w areszcie ale niektóre wpisy na wykop.pl pod nieistniejącym już filmem warte przeczytania .
Wiem
Dlatego właśnie każdy film powinien być kopiowany na co najmniej dwa nasze serwery!
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:06, 16 Lis '11
Temat postu:
McElroy:
Czy policja rzeczywiście nas chroni?
13/11/2011
Autor: Wendy McElroy
Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Marta Wojtkiewicz
W zeszłym miesiącu Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka wymierzyła Ameryce policzek wydając orzeczenie nie posiadające mocy prawnej, że Jessica Lenahan miała prawo pozwać wydział policji w Castle Rock, w stanie Kolorado, za odmowę egzekwowania zakazu zbliżania się do niej przez jej męża, z którym przebywała w separacji. Sądy amerykańskie oddaliły wcześniej jej sprawę.
Orzeczenie trybunału wznieciło na nowo dyskusję wokół problemu, który jest przedstawiany jako przykład amerykańskiej polityki dotyczącej przemocy domowej. Jednak, konkretniej, jest to przykład skrajnego rozdźwięku pomiędzy oczekiwaniami społeczeństwa a działaniami policji w kwestii zapobiegania przemocy. Społeczeństwo woła: „To wasze zadanie!”, policja odpowiada zaś: „Powiedzcie to sędziemu!”. Amerykańscy sędziowie natomiast, nieustannie orzekają, iż policja nie ma obowiązku chronić jednostki.
Orzeczenie trybunału ujawnia ogólne zamieszanie związane z celem istnienia instytucji policji w USA. Lenahan twierdzi, że policjanci mają w świetle prawa obowiązek chronić ją przed przemocą, a więc dopuścili się przestępstwa podczas swojej służby. W rzeczywistości, zapewnianie ludziom ochrony nie jest misją policji. Jej zadaniem jest wyłącznie egzekwowanie prawa oraz wykonywanie postanowień państwa.
Skąd pochodzi ten niemal schizofreniczny punkt widzenia na policję? Sprawa Lenahan umożliwia pewien wgląd w ten problem.
Tło sprawy
22 czerwca 1999 roku, Simon Gonzales uprowadził swoje trzy córki pomimo obowiązującego go zakazu zbliżania się do nich. Jego rozgorączkowana żona Jessica (wówczas Gonzales) dzwoniła na policję siedem razy i udała się na posterunek, błagając o pomoc. Pomimo iż miało miejsce naruszenie zakazu zbliżania się, policjanci odmówili zajęcia się sprawą, zakładając, że Simon nie stanowi zagrożenia. W ciągu 24 godzin na tyle jego ciężarówki znaleziono zwłoki trzech dziewczynek, a Simon zginął podczas strzelaniny z policjantami.
Jessica wniosła pozew sądowy o 30 mln dolarów przeciwko miastu Castle Rock, oskarżając policję o naruszenie jej prawa gwarantowanego w 14-stej Poprawce do Konstytucji. Klauzula Poprawki głosi:
Żaden ze stanów nie wyda ani nie będzie egzekwował jakiejkolwiek ustawy, która ogranicza prawa i wolności obywateli Stanów Zjednoczonych; żaden ze stanów nie pozbawi jakiejkolwiek osoby życia, wolności lub mienia bez rzetelnego procesu; nie odmówi też jakiejkolwiek osobie jednakowej ochrony praw.
W skrócie, Jessica utrzymywała, że odmowa policji egzekwowania zakazu zbliżania się jej męża do rodziny, naruszyła jej konstytucyjne prawo do ochrony.
Sprawa została skierowana do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Dnia 27 czerwca 2005 roku Sąd Najwyższy oddalił sprawę Gonzales przeciwko Castle Rock z uzasadnieniem, iż nie istnieje konstytucyjne prawo do ochrony przez policję.
Zgodnie z prawem stanu Kolorado, policja ma obowiązek „użycia wszelkich możliwych środków w celu wyegzekwowania nakazu ochrony”. Niemniej jednak, Sąd Najwyższy orzekł przeciwko prawu stanowemu.
Prawo stanu Colorado nie wydało indywidualnego uprawnienia do egzekwowania zakazów zbliżania się. Nie wydaje się, aby prawo stanowe rzeczywiście uczyniło takie uprawnienie gwarantowanym. Ugruntowana tradycja działań policji oparta na swobodzie działania, od dawna współistniała z obowiązującymi przepisami prawa.
Zatem, rdzeniem sprawy Gonzales przeciwko Castle Rock jest spór o rolę policji. Czy policja istnieje po to, aby nas chronić? W świetle powyższego orzeczenia, oczywistą odpowiedzią jest, że nie. Od orzeczenia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 1856 roku w sprawie Południe kontra Maryland do Castle Rock, sądy orzekały, że „nie ma konstytucyjnego prawa do ochrony przez państwo przed morderstwem ze strony przestępców lub osób niepoczytalnych” (DeVito przeciwko Bowers, 1982 r.).
Jaka jest wobec tego rola policji?
Amerykański system prawny ma korzenie w angielskim prawie zwyczajowym, zaś współczesna amerykańska policja wzorowana jest na angielskich szeryfach, którzy byli opłacani przez rząd i mu podlegali, a nie społeczeństwu. Głównym zadaniem szeryfa było egzekwowaniem tak zwanych „rozporządzeń rządu”. Utrzymywanie porządku publicznego również należało do jego obowiązków, lecz nawet ten „porządek” był definiowany przez rząd.
Korzeni współczesnej policji USA należy szukać w Anglii z końca osiemnastego wieku. To wówczas Anglia przeistoczyła się w nowoczesne państwo narodowe i powstało wiele instytucji znanych nam dzisiaj. Jedna z pierwszych ustaw dotyczących policji została zaproponowana przez premiera Williama Pitta Młodszego. Miała ona stworzyć instytucję policji finansowaną z podatków, sprawującą jurysdykcję nad Londynem. Propozycja ustawy została odrzucona. Jednak w 1786 r. Anglicy ustanowili scentralizowaną i finansowaną przez miasto policję w Dublinie, posiadającą konkretne zadanie tłumienia „nieporządku”. Po rebelii w Irlandii w 1799 r., policja została jeszcze silniej scentralizowana, a jej uprawnienia zostały rozszerzone.
W tym, jak również i w przypadku innych pomysłów prowadzenia polityki społecznej, Irlandia posłużyła jako królik doświadczalny w politycznych eksperymentach Anglii. Przykładowo, Anglicy nakazali tworzenie szpitali państwowych w Irlandii na długo przed tym, jak zaistniały one w Wielkiej Brytanii. Kompletne ustanowienie współczesnej policji w Irlandii dokonane zostało w 1814 r. pod rządami Roberta Peela, głównego sekretarza Lorda Namiestnika Irlandii, który ustanowił Policję Utrzymania Pokoju. Peel wyjaśnił, że policja miała być „siłą paramilitarną” — czyli organizacją o charakterze wojskowym w kwestii struktury i treningów fizycznych. Zgodnie ze swoją nazwą, policja miała za zadanie utrzymanie pokoju zwalczając czynniki go zakłócające, czytaj: buntowniczych Irlandczyków.
W swoim eseju ‘Call the COPS’ — But Not the Police: Voluntaryism and Protective Agencies in Historical Perspective libertarianin Carl Watner określił Anglię jako „bardziej otwartą” na ideę współczesnej policji:
W 1829 r. Peel — wówczas Minister Spraw Wewnętrznych Anglii — mógł przekonać parlament do zaakceptowania jego propozycji zmonopolizowanej policji kontrolowanej przez rząd w Londynie; nowa Policja Metropolitalna [była] … zanglicyzowaną wersją policji, którą utworzył wcześniej w Irlandii.
Co się zmieniło od 1785 r., kiedy nie zgodzono się na utworzenie policji? Zaszły co najmniej dwie poważne zmiany. Stanley H. Palmer opisuje jedną z nich w swojej książce Police and Protest in England and Ireland 1780–1850 (1988):
Organizacja i rekrutacja irlandzkiej policji bez wątpienia upewniła najważniejszą elitę polityczną Anglii o funkcjonalności policji, jej przydatności w czasach nieporządku, zaletach zdyscyplinowanego profesjonalizmu (s. 376)
W książce Criminal justice: an introduction to philosophies, theories and practice (2004), Ian Marsh, John Cochrane, and Gaynor Melville opisują drugi czynnik:
Dlaczego współczesna policja pojawia się właśnie w tym czasie — na początku dziewiętnastego wieku? Przedtem zagrożenie wolności jednostki używane było jako argument przeciwko zorganizowanemu utrzymywaniu porządku. Jednak pojawienie się kapitalizmu przemysłowego doprowadziło do powstania ogromnych mas zubożałych pracowników — bezrobotnych lub o bardzo niskich zarobkach — przenoszących się do rozprzestrzeniających się ośrodków miejskich. To, jak i również ogólny wzrost populacji, doprowadziło do strachu przed „niebezpiecznymi klasami”.
W skrócie, korzenie współczesnej policji w Anglii, jak i również Irlandii, pojawiły się na skutek dostrzeżenia potrzeby kontroli społecznej.
To samo stało się w Ameryce. Podczas dziewiętnastego wieku model Peela został w dużej mierze przyjęty przez miasta amerykańskie. Jak zauważył Carl Watner:
Jednym z dominujących motywów w historii policji w Stanach Zjednoczonych była walka o to, która z frakcji politycznych ma sprawować kontrolę nad policją. Zgodnie z konstytucją Stanów Zjednoczonych za policję nie odpowiadała władza federalna, ale raczej leżało to w kompetencji każdego ze stanów, hrabstw lub lokalnych rządów. Ponieważ kontrola policji należała do obowiązków lokalnych, przechodziła ona z rąk do rąk pomiędzy wybieranymi władzami miasta a stanu. W ten sposób nigdzie nie istniały ściślejsze powiązania policji i polityki niż w Stanach Zjednoczonych.
Zatem decyzja Sądu Najwyższy Stanów Zjednoczonych w sprawie Castle Rock nikogo nie powinna była zaskoczyć. Gdyby sąd uznał, że zakaz zbliżania się był konstytucyjnym prawem do ochrony, wówczas fundamentalnym celem amerykańskiej policji byłoby porzucenie służby prawu na rzecz służby jednostce. Co więcej, taki precedens dałby początek paraliżującemu napływowi pozwów przeciwko wydziałom policji. Mogłoby to również zmienić „charakter pracy” policji w Ameryce.
Konkurencyjny punkt widzenia, który jest typowo amerykański
Dlaczego Amerykanie wciąż wierzą, że policjanci istnieją, aby zapewnić im ochronę?
Istnieje jeden powód: w przeciwieństwie do większości narodów Ameryka posiada historyczne uzasadnienie dla tego przekonania w postaci Dzikiego Zachodu. Jak wyjaśniają Terry L. Anderson i P.J. Hill w eseju An American Experiment in Anarcho-Capitalism: The Not So Wild, Wild West obraz szeryfa z zachodniego miasteczka, uosabianego przez szeryfa Dillona przedstawia prywatną policję, która chroniła ludzi i własność. Autorzy piszą, że:
Zachód z tamtych czasów często postrzegany jest jako obszar, na którym panował chaos, bez szacunku dla własności czy życia. Nasze badania wskazują, że tak nie było: prawa własności były chronione, a porządek publiczny zachowany. Prywatne organizacje zapewniały niezbędną podstawę dla uporządkowanego społeczeństwa, w którym chroniono własność prywatną i rozwiązywano konflikty.
Tych organizacje często nie można nazwać rządami, ponieważ nie miały one prawnego monopolu na „utrzymywanie porządku”. Wkrótce odkryto, że „działania zbrojne” to kosztowny sposób na rozwiązywanie sporów zaś tańsze metody ugodowe (arbitraż, sądy itd.) są efektywniejsze. Podsumowując, w naszym artykule stwierdzamy, że charakteryzowanie amerykańskiego zachodu jako „dzikiego” wydaje się być niepoprawne.
Anderson i Hill przedstawiają fascynujący obraz „Dzikiego Zachodu”, rewizjonistyczny wobec tego zobrazowanego w powieściach Zane Grey.
Ostatnio jednak dokładniejsze badania istniejących warunków każą wątpić w słuszność takiego wyobrażenia. W swojej książce Frontier Violence: Another Look, W. Eugene Hollon twierdzi, że „dziki zachód był dużo bardziej cywilizowanym, spokojniejszym i bezpieczniejszym miejscem niż współczesna Ameryka”. Legenda „dzikiego zachodu” żyje bez względu na odkrycie Roberta Dykstra, że w pięciu głównych miasteczkach, gdzie handlowano bydłem (Abilene, Ellsworth, Wichita, Dodge City i Caldwell) w latach 1870-1885, odnotowano tylko 45 zabójstw — średnio 1,5 na jeden sezon handlowy.
W Abilene, rzekomo jednym z najdzikszych miasteczek w 1869 i 1870 roku nie zabito nikogo. W rzeczywistości, nie zabito nikogo aż do czasu pojawienia się funkcjonariuszy prawa, zatrudnionych aby zapobiegać zabójstwom.
Niegdyś znaczna część obszaru, który dziś stanowi Amerykę, była chroniona przez prywatnych policjantów opłacanych przez społeczność, której służyli i przed nią również odpowiedzialnych. Zachodni szeryfowie chronili ludzi i własność; ratowali nauczycielki i karali złodziei bydła. Ich misją było utrzymanie pokoju poprzez zapobieganie przemocy.
Współcześni policjanci wciąż pławią się w blasku tego dziedzictwa — i to nawet wtedy, gdy zdradzają je poprzez pobieranie państwowej pensji i instytucjonalizację obojętności wobec obywateli i własności tych, którym rzekomo służą. Współczesny policjant jest w rzeczywistości antytezą szeryfa Dillona i wyrazem stereotypowego brytyjskiego szeryfa — urzędnika państwowego odpowiedzialnego tylko przed rządem.
Wniosek
Zatem, prawdziwe przesłanie jakie niesie ze sobą tragedia Gonzales brzmi:
Chroń się sam, ponieważ policja nie jest wynagradzana za to, aby się o ciebie troszczyć. http://mises.pl/blog/2011/11/13/mcelroy-czy-policja-rzeczywiscie-nas-chroni/ _________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 27 Sty 2010 Posty: 203
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:59, 16 Lis '11
Temat postu:
Nie uważacie że szkoda tematu poświęcać pałom ?Są po prostu tresowanymi psami systemu i tyle.A skoro są tresowani to robią to co pies ma robić i tyle.Więc szkoda poświęcać uwagi psom...
_________________ Brak ideologii jest najlepszą ideologią.
Dołączył: 20 Maj 2008 Posty: 4008
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 15:12, 18 Lis '11
Temat postu:
realista napisał:
Nie uważacie że szkoda tematu poświęcać pałom ?Są po prostu tresowanymi psami systemu i tyle.A skoro są tresowani to robią to co pies ma robić i tyle.Więc szkoda poświęcać uwagi psom...
To nie pały są winne tylkop system sądowniczy
=====================================
Sąd odmówił obejrzenia filmu i dał wiarę oprawcy
Opublikowano: 18.11.2011 | Kategorie: Prawo, Wiadomości z kraju
To niewyobrażalne! Brutalnie skatowany przez policjanta uczestnik Marszu Niepodległości został w trybie przyspieszonym skazany za… pobicie funkcjonariusza.
Dziennikarze „Gazety Polskiej Codziennie” jako pierwsi dotarli do pobitego przez policjanta w cywilu uczestnika Marszu Niepodległości. Film z Danielem Klocem bitym i kopanym w twarz umieszczony przez jednego z blogerów w sieci zbulwersował Polaków. Na wideo widać idących spokojnie kilkoro młodych ludzi. Wśród nich jest Kloc, który wraz z kolegami przyjechał do Warszawy z Obornik Śląskich, by uczcić Święto Niepodległości. Gdy grupa wracała już z Placu Konstytucji do autokaru, pojawili się policjanci w cywilu, którzy rzucili się na nich.
Mężczyzna przebywa na zwolnieniu lekarskim. Jest z zawodu kierowcą. Jego szef boi się posadzić go za kółkiem.
─ Przyjechałem na marsz, bo dużo o nim słyszałem. Chciałem zobaczyć jak wygląda. Zachowywałem się spokojnie. Nikogo nie atakowałem. To policjanci rzucili się na nas. To co widać na filmie w internecie to prawda ─ powiedział nam Kloc. ─ Gdy usłyszałem krzyk „Stać! Policja!” zatrzymałem się ─ wyjaśnił. ─ Wtedy policjant w cywilu dopadł do mnie, obezwładnił gazem i bił po całym ciele ─ relacjonował Kloc. Po odwiezieniu na komisariat mężczyznę sądzono w trybie przyspieszonym. Sąd nie usłuchał wyjaśnień pobitego. Dał wiarę zeznań funkcjonariusza, który bił Kloca i innym policjantom, którzy nie wiedzieli, że zdarzenia nagrywał jeden z blogerów. Sąd nie uwzględnił prośby Kloca o uwzględnienie nagrań z monitoringu. Skazał mężczyznę na 3 miesiące bezwarunkowego pozbawienia wolności za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. O sprawie rozmawialiśmy też z kolegą Kloca, Michałem, który również był na Marszu Niepodległości w Warszawie i nie kryje swego oburzenia na policję. ─ Jest bezkarna. A ludzie i bez tego są rozgoryczeni tym, co się dzieje w kraju ─ dodał.
Autorzy: Wojciech Mucha, Maciej Marosz
Na podstawie: Gazeta Polska Codziennie
Źródło: Niezależna.pl
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Dołączył: 28 Paź 2011 Posty: 1725
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 01:43, 19 Lis '11
Temat postu:
policjant szuka fantów. najlepiej złapać kogoś niegroźnego, jakiegoś frajera, a dalej to już zależnie od tego czy to wykroczenie, czy przestępstwo - machina sama idzie.
żaden policjant nie powie tego wprost, ale zawsze musi być dowód, świadek i przyznanie się do winy. najczęściej wmawiają winę, konfabulują albo zastraszają, byleby gościa złamać. statystyka zobowiązuje. "podejrzenie przestępstwa" czy "pozwolenie przeszukania" to już naginanie prawa do własnych celów i oczywiście zawsze przychylne postępowanie sędziego. zawsze.
prawnik, mundurowy, lekarz, urządnik - to jest jedna wielka rodzinka. w czasach rządów prawicowców ta sfera publiczna zawsze będzie górą. poza niektórymi jednostkami, które pracują dla idei, większość robi to dla pieniędzy, a więc nie dziwcie się i nie oczekujcie że ta kategoria ludzi kiedykolwiek będzie szczerze działać w waszym interesie. zapomnijcie o tym na zawsze. oni to robią dla siebie. prawo jest tak zaostrzone i skonstruowane, że każdy potencjalnie może być winny i oni dobrze o tym wiedzą. o tym że kłamią - też.
Dołączył: 01 Sty 2009 Posty: 1036
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 11:17, 19 Lis '11
Temat postu:
czyli rozumiem, że bandyci z policji, będą także odpowiadali za składanie fałszywych zeznań
_________________ Kiedy wyeliminuje się wszytko co niemożliwe, cokolwiek pozostanie, choćby nie wiem jak nieprawdopodobne, musi być prawdą."
- Prokurator wprowadził w błąd sąd pierwszej instancji sugerując, że do nieuprawnionych korzyści majątkowych należy doliczyć również kwoty pobrane od pacjentów w gabinecie prywatnym – mówi mec. Aleksander Bentkowski, obrońca lekarza.
RZESZÓW. – Areszt tymczasowy stosowany jest przy najcięższych zarzutach, ten zastosowany w stosunku do dr Piotra M. był nieuzasadniony – mówi jego adwokat.
Przyjęcie 3,5 tys. zł korzyści majątkowych od pacjentów oraz udział w oszustwie – takie zarzuty Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie postawiła jednemu z najbardziej znanych lekarzy w mieście – dr Piotrowi M., ordynatorowi chirurgii Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Lekarz w został aresztowany na trzy miesiące.
– Prokurator wprowadził w błąd sąd pierwszej instancji sugerując, że do nieuprawnionych korzyści majątkowych należy doliczyć również kwoty pobrane od pacjentów w gabinecie prywatnym. To niedopuszczalne – mówi mec. Aleksander Bentkowski, obrońca lekarza.
Więcej w Super Nowościach
Anna Moraniec
całość w gazecie Supernowości z piątku
_________________ JerzyS
"Prawdziwa wiedza to znajomość przyczyn."
Arystoteles
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona: « 1, 2, 3, 4 »
Strona 3 z 4
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów