W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń   
Podobne tematy
Hemp Oil - mega skuteczne lekrastwo na raka 13
Lekarstwo na nowotwór (raka) 28
Dr. Burzyński i jego Lekarstwo na raka 4
Pokaz wszystkie podobne tematy (18)
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
39 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Człowiek i medycyna Odsłon: 294691
Strona:  «   1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 17, 18, 19   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kyoumass




Dołączył: 29 Lip 2013
Posty: 409
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:34, 02 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wszystko wg mnie sprowadza się do tego by @gae'a - w ogóle co to za nick - zrobiła dla Nas eksperyment empiryczny. Niestety dość znacznie ograniczony, ponieważ miałaś to szczęście być zaszczepiona w dzieciństwie na polio, więc zakażenie Ciebie tym wirusem nie ma sensu. Jednak skoro uważasz, że witamina C i B17 leczą "wszystko" to ja z chęcią zafunduje tobie bilet do Afryki, tam gdzie panuje Ebola, prześpisz się z całą wioską Murzynów w celach zakaźnych - dla pewności w jednym ciągu, by nie było momentu kwarantanny - i przy pierwszych objawach Eboli zaczniesz sobie wstrzykiwać Vit C.

Efekt dla jednej ze stron byłby zaskakujący... i obawiam się, że nie czuł bym się zaskoczony.

Cytat:
Dotychczasowe wyobrażenie, że niektóre funkcje organizmu przebiegają bez udziału mózgu jest błędne, ponieważ jedynym, PRAWDZIWYM SPRAWCĄ powstawania raka i innych chorób JEST NASZ MÓZG – nasz biologiczny komputer sterujący wszystkimi procesami i funkcjami życiowymi.


Jest to dość niemądre stwierdzenie - by nie powiedzieć kretyńskie. Nowotwór powstaje dość często w Twoim organizmie. Twój organizm codziennie podejmuje walkę ze źle replikującymi się komórkami nowotworowymi, które w większości bezobjawowo zwalcza. Każda komórka obumiera, lecz zanim zdechnie i pozostanie w postaci pyłu unoszącego się w powietrzu - a raczej większych tkanek - zreplikuje się. W zależności od tego jak zjebane masz geny, prawdopodobieństwo złej replikacji jest większe im gorsze geny odziedziczyłaś. Dlatego tak ważna jest profilaktyka wśród osób które w rodzinie miały nowotwory.



Mózg nie ma w tym nic do rzeczy. Mózg nie kieruje życiem komórek. Jak sobie wyobrażasz, by mózg kierował życiem nieunerwionych komórek? Bądź wysyłał informacje chemiczne do komórek by te stały się nowotworami? Gdzie tu sens, gdzie logika?

Powinnaś dziękować na kolanach jakimś idiotom co posłali ci zaproszenie, ponieważ głupotę się zazwyczaj dziedziczy - nie można się nią zarazić.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Sikorski




Dołączył: 08 Gru 2007
Posty: 1898
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:11, 02 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

kyoumass napisał:
Mózg nie ma w tym nic do rzeczy. Mózg nie kieruje życiem komórek. Jak sobie wyobrażasz, by mózg kierował życiem nieunerwionych komórek? Bądź wysyłał informacje chemiczne do komórek by te stały się nowotworami? Gdzie tu sens, gdzie logika?


Nie do końca. Od nas zależy nasze samopoczucie. To my, a więc nasz mózg steruje naszymi emocjami. Oczywiście ma na to wpływ mnóstwo czynników zewnętrznych. Obiło ci się o uszy hasło stres w kontekście raka? Stany emocjonalne mają tutaj niewątpliwie wpływ na podatność na raka, a nad nimi można zapanować świadomie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:14, 02 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sam fakt istnienia efektu placebo świadczy o tym że istnieje przełożenie między świadomością organizmu a jego "umiejętnością" zwalczania chorób.
Jednak nikt do tej pory nie odkrył mechanizmu na jakim się ten cały efekt placebo opiera - więc tak samo może ot być mózg, jak i np. dupa.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
kyoumass




Dołączył: 29 Lip 2013
Posty: 409
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:01, 02 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sikorski napisał:
kyoumass napisał:
Mózg nie ma w tym nic do rzeczy. Mózg nie kieruje życiem komórek. Jak sobie wyobrażasz, by mózg kierował życiem nieunerwionych komórek? Bądź wysyłał informacje chemiczne do komórek by te stały się nowotworami? Gdzie tu sens, gdzie logika?


Nie do końca. Od nas zależy nasze samopoczucie. To my, a więc nasz mózg steruje naszymi emocjami. Oczywiście ma na to wpływ mnóstwo czynników zewnętrznych. Obiło ci się o uszy hasło stres w kontekście raka? Stany emocjonalne mają tutaj niewątpliwie wpływ na podatność na raka, a nad nimi można zapanować świadomie.


OK, ale nie na stopniu komórkowym. Stres ma wpływ na warunkowanie systemu immunologicznego, który popada w apatię przy dużych dawkach stresu. Nie ma jednak wpływu na rozwój raka. Sam rak nie wynika stąd, ze ktoś się stresuje bardziej od innych. Może być czynnikiem w grupie ryzyka, ale sam w sobie nie jest rakotwórczy, ani rakoleczniczy.

Cytat:
Sam fakt istnienia efektu placebo świadczy o tym że istnieje przełożenie między świadomością organizmu a jego "umiejętnością" zwalczania chorób.


Ja kontestuje jedynie tezę, że zachorowalność na raka jest na poziomie samopoczucia. Niewątpliwie nastawienia do choroby ma ogromne znaczenie dla samego organizmu, który podejmuje walkę. Nikt jednak nie wygra z rakiem tylko ze świadomością "wyzdrowienia". Nawet jeśli podasz placebo, rak się samoczynnie "nie cofnie", ponieważ on już nie podlega sygnałom chemicznym z organizmu. Jest "nowym tworem", który istnieje już niezależnie od organizmu. Im większy rak, tym większy jego wpływ na organizm. Bywa tak, że staje się nieuleczalny ponieważ zajął aortę ciągnąc od niej "swoje" żyły, które dostarczają mu składników odżywczych. Rak, w formie "surowej" jest nieśmiertelny o ile dostarczany jest mu pokarm. Dlatego wiele badań nad długowiecznością są powiązanie z badaniami nad rakiem - który jest osobliwością w organizmie.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:49, 03 Mar '15   Temat postu: dla mass Odpowiedz z cytatem

kyoumass napisał:
Mózg nie ma w tym nic do rzeczy. Mózg nie kieruje życiem komórek. Jak sobie wyobrażasz, by mózg kierował życiem nieunerwionych komórek? Bądź wysyłał informacje chemiczne do komórek by te stały się nowotworami? Gdzie tu sens, gdzie logika?


Pogrzeb w szczecinie. (rysunek -maluje sobie każdy sam)

To najgorsze-
co się przyśni,
Zamiast kwiatów wonnej wiśni,
Treli szpaka i skowronka
Dnia pełnego blasku słonka.
Zamiast tego-
Aktywiści, socjaliści,
Wszelkiej maści parOdyści,
Absolwenci wiedzą tknięci,
Nadymani lub najęci.
Tacy co na każdy temat
Wkleją prozą swój poemat
Dając gawiedzi cne wypowiedzi
Tym więcej,
Im mniej kto w temacie siedzi.


http://germanska.pl/index.php/rozgranicz.....sychologii
http://germanska.pl/images/germanska/kry.....enia-2.jpg

https://www.youtube.com/watch?v=g7fmCeu6.....feature=iv
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:46, 03 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://germanska.pl/index.php/medycyna-w.....cze-chorob
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Shigella




Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 101
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:41, 05 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bimi napisał:
Sam fakt istnienia efektu placebo świadczy o tym że istnieje przełożenie między świadomością organizmu a jego "umiejętnością" zwalczania chorób.
Jednak nikt do tej pory nie odkrył mechanizmu na jakim się ten cały efekt placebo opiera - więc tak samo może ot być mózg, jak i np. dupa.

Placebo "działa" ponieważ zażywając je w fazie zdrowienia i tak jesteś na drodze do normotonii (patrz wykres poniżej), a placebo po prostu nie zakłóca tego zdrowienia jak inne chemiczne leki, a dodatkowo daje "wsparcie" psychiczne.

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:06, 05 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Aa, to sorry.
Jak widać, najwyraźniej są tacy co już dawno odkryli mechanizmu na jakim opiera się efekt placebo...
Z tym że wszystkie naukowe biuletyny odmówymy im opublikowania tej pracy Smile
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:19, 05 Mar '15   Temat postu: kokoronokadze Odpowiedz z cytatem

Bardziej spektakularne przykłady zwiększania rzeszy potrzebujących leczenia w linkach poniżej.
Po 28 minucie urabianie Japończyków. Operacja bez przerywania snu.
https://www.youtube.com/watch?v=cJckF6tB4Y4

https://www.youtube.com/watch?v=A63AVMEjYho /ang./

https://www.youtube.com/watch?v=n5Dr0ToFU2k

Wszystkie cudowne metody leczenia nowotworów są skuteczne (amygdaliny, Ashkary, witaminy, low carby, raw paleo, wege, Gersony, dr Burzyńskie itp, itd) o ile:
1. "leczenie" jest w fazie wagotonicznej
2. pacjent uwierzy w moc terapii
3. zmiana powstała w fazie sympatykotonicznej nie jest bardzo duża
(lub zmiany, bo jednocześnie może się rozwiązywać kilka konfliktów! Co jest diagnozowane jako"przerzuty")

Ponieważ część osób umiera na zawał+udar podczas kryzysu Epi. (obejrzyj 3 część YT "rodzaje zawałów serca")
A nawet jest w stanie porażenia diagnozowana jako nieżywa (epizod 90 letniej kobiety- "zmartwychwstałej" w kostnicy) I jako taka umieszczana w trumnie lub urnie.

https://www.youtube.com/watch?v=5MlZHja0268

O posiadaniu zmiany powstałej podczas konfliktu ładowanego np. w dzieciństwie można nie mieć pojęcia.

A gdy nagle zmieni się coś radykalnie w życiu- miłość, zmiana otoczenia (podróż, nowa praca, wyjazd za granicę) I problem, który tkwił jak odcisk- do którego się człowiek przyzwyczaił, przestaje mieć znaczenie, następuje faza wago.
I pojawiają się niemiłe objawy- temperatura, biegunka,wymioty, kaszel, katar, ból, osłabienie. Oraz inne, specyficzne wg.
konfliktu, np. wyciek ropny, krwawienie.

Zmieniłam zdanie o Tobie, Bimi. Nie sądziłam, że jesteś "ideowcem". Przeczytałam historię Twojej batalii z Cyganką Wiki. Szacun.
Przepraszam za złośliwości. Nie będę miała czasu pisać. Chyba nie ma takiej potrzeby, niech walczą inni. Może napiszę czasem pw Jarondo, bo lubi zagadki.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
niespo




Dołączył: 08 Mar 2015
Posty: 1
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:14, 08 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Mam pytanie do pavadinskey:
Dlaczego akurat dieta raw, tzn. co skłoniło cię do przekonania że dieta raw jest ważniejsza niż nitrylozydy cyjanogenne? I o jaką dokładnie dietę raw Tobie chodzi, bo są różne diety raw wraz z jedzeniem ryb czy mięsa na surowo?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email
Aspelta




Dołączył: 11 Mar 2012
Posty: 268
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:08, 10 Mar '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

niespo napisał:
[...]jest ważniejsza niż nitrylozydy cyjanogenne? [...]


Może dlatego, że jak to wykazała nudna, żmudna, nieciekawa praca naukowców jest to trucizna?

W tym wątku jest wszystko, łącznie ze źródłami - kto chce ten znajdzie, kto chce wierzyć ten nie musi nic czytać.

Pozdrawiam
Aspelta
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
85r




Dołączył: 22 Sie 2009
Posty: 476
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:21, 04 Cze '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Konferencja "Świat bez Raka" - odcinek 1
https://www.youtube.com/watch?v=6e8Tf8FMOVs

Reszta odcinków na youtubie.

Ten jest poświęcony b17
https://www.youtube.com/watch?v=6s_-aa2q4Uw
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:42, 06 Cze '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Przytaczam informacje o b 17. Każdy sam ocenia wiarygodność. Bloger Bart broni dobrodziejstwa szczepień. To jest robota na wysokim poziomie indoktrynacji naukowej. Bowiem rzeczywiście niektórym dzieciom szczepienia nie szkodzą. Wszystko zależy od ... No i od tego, co faktycznie znajduje się akurat w szczepionce.

http://blogdebart.pl/2010/07/29/witamina-w-cudzyslowie/

fragment: "Doktorów Ernstów T. Krebsów było dwóch — Senior i Junior. Krebst Senior, doktor medycyny, w latach 20. wynalazł oparty na ekstrakcie z pietruszki cudowny syrop Leptinol, leczący hiszpankę, astmę, krztusiec, gruźlicę i — last but not least — zapalenie płuc. Wtedy też nawiązał znajomość z instytucją rządową zwaną FDA, która skonfiskowała mu zapasy syropku pod zarzutem wprowadzania nabywców w błąd co do zdrowotnych korzyści płynących z jego zażywania. Choć Krebs Senior musiał porzucić syropowy biznes, nie dał się jednak zniechęcić do poszukiwania lekarstwa na największe bolączki ludzkości i w latach 40. wynalazł lek na raka o złowieszczej nazwie Mutagen, a na początku lat 50., już razem z Juniorem, stworzył swoje opus magnum — Laetrile, środek oparty na amigdalinie, związku występującym m.in. w pestkach brzoskwini.

Ernst T. Krebs Junior to też doktor, choć jego droga do tego tytułu była ciężka, kręta i długa — trwała aż 35 lat. Wyrzucony ze szkoły medycznej, błąkał się po kilku uniwersytetach, by w 1942 zdobyć z trudem tytuł magistra. W 1973 roku nieistniejący już dziś mały biblijny uniwersytet w Oklahomie nadał Juniorowi tytuł doktora po wygłoszeniu przez niego godzinnego wykładu o Laetrile. Uniwersytet nie miał co prawda wydziałów naukowych, ale co zabawniejsze — nie miał też prawa do nadawania tytułu doktora. Są to jednak detale, nie ma co czepiać się wykształcenia człowieka, który odkrył dla ludzkości nową witaminę B-17 (odkrył też wcześniej B-15, która oprócz raka leczyła również choroby serca). Lepiej czepić się samej witaminy.

Otóż witamina jest z definicji pojęciem względnym. Witamina to związek chemiczny potrzebny do prawidłowego funkcjonowania organizmu, którego to związku organizm nie potrafi sam wytworzyć. Zatem to, co dla ciebie jest witaminą C, dla twojej zaprzyjaźnionej fretki nie jest żadną witaminą, tylko zwykłym, do niczego nieprzydatnym kwasem askorbinowym — fretka bowiem (jak większość ssaków) wytwarza sobie kwas askorbinowy w środku, w wątrobie. Doktor Ernst T. Krebs Junior wierzył zaś, że nowotwory to efekt niedoboru amigdaliny w organizmie. Dla niego więc w świetle powyższych rozważań amigdalina mogła faktycznie być witaminą, ponieważ jej brak w jego mniemaniu powodował chorobę. Dla reszty świata oczywiście coś takiego jak witamina B-17 nie istnieje."

A tu oporni mogą spróbować zrozumieć jaką rolę odgrywa mózg w odbieraniu bodźców. Nie jest bowiem prawdą, że "nowotworowe komórki to tak jak bezdomni ludzie - są i tyle" jak stwierdził Bruce Lipton w szołmeńskim stylu prezentując swoje odkrycie na temat roli genów. (YT Nowa Biologia). Bowiem w Naturze nie ma zjawisk przypadkowych. Biologia organizmów jest regulowana prawami.
Bardzo długo trwało zanim pan Herbatka ZDZIWIŁ SIĘ (po latach mnożenia komórek mięśniowych pozbawionych jąder) - jak też komórki się mnożą BEZ INFORMACJI GENETYCZNEJ !
Zaraz mi się przypomina bajka o Koszałku Opałku. Kto nie zna lektur dla dzieci - wyjaśniam. Koszałek był nadwornym pisarzem i uczonym. Miał zbadać, czy przyszła wiosna. Koszałek NIE ZAUWAŻYŁ, że przyszła i zreferował królowi krasnoludków, że wiosny nie ma i nie będzie. ( "O krasnoludkach i sierotce Marysi")
Kiedyś to się wszyscy śmiali z naukowców radzieckich...

Życie organiczne podlega prawom biologicznym. To takie prawa jak fizyczne i chemiczne. I z pewnością wszystkie prawa są kompatybilne.

https://www.youtube.com/watch?v=d-nS_vEOliA
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:09, 24 Paź '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kiedy wierzyłam w cudowną moc profilaktyczną przeciwraczą raczeniem witaminą B17 oraz w różne hokusypokusy medycyny konwencjonalnej w rodzaju szczepienia, wzmacnianie układu odpornościowego, zarażanie się zarazkami ze szczególnym okrucieństwem śmiercionośnych wirusów…
Tak więc w owym czasie, kiedy mój mózg spowijał dym obezwładnienia umysłowego edukacją szkolną i indoktrynacją medmagiczną, kupowałam parę razy pestki moreli gorzkiej zawierające amygdalinę i zgryzałam je garścią, mimo mało atrakcyjnego smaku. Obrzydliwie gorzkie. Miałam wtedy poczucie, że „dbam o swoje zdrowie” stosując profilaktykę. Na przekór medycznemu lobby, które deprecjonowało jej wartość a nawet uważało, że można się nieco podtruć. https://pl.wikipedia.org/wiki/Amigdalina. (Cyganka Wiki czasem mówi prawdę- z amigdaliną akurat to prawda. A czasem kłamie. Jak jej pasuje)
Do działań „profilaktycznych” namówiła mnie moja przyjaciółka, która miała wycięty nowotwór jelita grubego i b. bała się „wznowy”. Przyjaciółka odmówiła „leczenia” chemią. Zrobiła to po przekopaniu wszelkich dostępnych materiałów na temat skuteczności chemii. Wynikało z nich, że statystycznie może przedłużyć sobie NIECO życie ale jego „komfort” nie będzie wart przeżywania. Tak więc wycięli jej sporo tego jelita (diagnoza medphytii określiła jej nowotwór jako najbardziej złośliwy ze złośliwych). Ale udało się bez stomii i przeżyła. Żyje zresztą do dziś i ma się dobrze.
Tak więc po operacji naczytała się o B 17, a że bała się „wznowy”, to jadła po paczce pestek moreli gorzkiej dziennie. Ona odważyła się nawet na przyjmowanie czystej amigdaliny doustnie. Szczęśliwie po tym nie padła. I tak obydwie wierzyłyśmy w magiczną moc B17 do momentu przeczytania o germańskiej. Bo ona też NGM miała okazję osobiście zweryfikować.

A tak wygląda obieg B 17 w ustroju.

„Jeżeli przyjmiemy, że preparat z witaminą B17 zawiera rzeczywiście nienaruszony glikozyd to wchłanialność tej substancji wynosi 3% spożytej dawki. Jeżeli zażyjemy 100 mg amigdaliny to do krwi przedostanie się jej jedynie 3 mg. Słuszna więc była pierwsza koncepcja Krebs’a, aby Laetrile podawać dożylnie. Niewątpliwie można było wówczas kontrolować zawartość składnika czynnego w ustroju. Ponadto możliwe było dłuższe zachowanie formy chemicznej nitrylozydu (glikozydu) we krwi.

Glikozydy cyjanogenne są związkami niestabilnymi, szczególnie gdy dostaną się pod wpływ kwasów i enzymów. Tkanki roślinne bogate w nitrylozydy, gdy zostaną uszkodzone – szybko uwalniają enzymy rozkładające glikozydy do cyjanowodoru i cukru. Wyodrębnione glikozydy cyjanogenne w rozcieńczonych kwasach, np. solnym, albo poddane działaniu emulsyny (mieszanina enzymów roślinnych, w których dominuje glikozydaza beta), rozpadają się na aldehyd benzoesowy, kwas cyjanowodorowy i cukier. Enzym zawarty w drożdżach rozkłada amigdalinę na 1 cz. glukozy i nitryl kwasu l-migdałowego. W wyniku ogrzewania ze stężonym kwasem solnym amigdalina daje kwas d(-)-migdałowy. W żołądku zachodzi hydroliza typowa dla rozcieńczonego kwasu solnego, zatem już w przewodzie pokarmowym jest uwolniony cyjanowodór. Nijak się ma więc teoria Krebsa, że komórki rakowe rozkładają glikozyd cyjanogenny co cyjanowodoru, który je zabija. Glikozydy cyjanogenne nie dotrą do tkanki rakowej po podaniu doustnym, więc reakcja taka nie ma w ogóle miejsca.

Warto dodać, że emulsyna nie wszystką amigdalinę rozkłada do cyjanowodoru, aldehydu i dwóch cząsteczek cukru. Część amigdaliny zostanie pozbawiona jednej cząsteczki cukru (glukozy), przez co przekształci się w inny glikozyd cyjanogenny – prunazynę. Ta oczywiście w miarę przebiegu reakcji będzie dalej podlegać oczywistemu rozpadowi. Ślimaki posiadają enzym, który hydrolizuje amigdalinę, uwalniając disacharyd gencjobiozę.

Uwolniony cyjanowodór w przewodzie pokarmowym, w przeciwieństwie do glikozydu cyjanogennego, szybko ulega wchłonięciu do krwi i limfy. Wolne jony cyjanowe są metabolizowane do rodanków z udziałem enzymu siarkotransferazy tiosiarczanowej. Rodanki są 200 razy mniej toksyczne od cyjanków. Metabolizm cyjanów odbywa się głównie w wątrobie. Do przemiany potrzebna jest dostateczna ilość aminokwasów siarkowych, metioniny, cysteiny, cystyny. Przy niedoborze tych aminokwasów dochodzi szybko do zatrucia cyjankami. Część grup cyjanowych jest utleniana do CO2 i kwasu mrówkowego. Cyjanki łączą się również z cystyną, dając kwas 2-iminotiazolidyno-4-karboksylowy, który, podobnie jak rodanki może być wydalony z moczem.

Cyjanki muszą być wydalone z ustroju, bowiem hamują układ enzymatyczny oksydazy cytochromowej, uniemożliwiając wykorzystanie tlenu przez komórkę. Cyjanki powodują więc uduszenie organizmu wewnątrzkomórkowo. Oksydaza cytochromowa jest obecna we wszystkich komórkach organizmu, także i tych patologicznych (nowotworowych). Nie można więc powiedzieć, że amigdalina dając cyjany spowoduje uśmiercenie tylko komórek rakowych. Nie jest to lek inteligentny, który trafi tylko do nowotworu i tam zahamuje oddychanie. Zahamuje oksydazę wszędzie.

Teoretycznie istnieje możliwość skumulowania amigdaliny lub Laetrile (jako glikozydów) w tkance rakowej (np. przez wstrzyknięcie ich bezpośrednio do tkanki w odpowiednim roztworze; droga doustna odpada kategorycznie), następnie wprowadzenie tam glikozydazy, która spowoduje rozpad nitrylozydu do cyjanowodoru i cukru. Teoretycznie miejscowo zaszła by wówczas inhibicja oksydazy. Należy jednak pamiętać, że trudno tę reakcję przeprowadzić in vivo, bowiem tkanka nowotworowa jest najczęściej bardzo silnie unaczyniona i cyjany z pewnością by wydostały się dalej.”

Dlaczego kategorycznie twierdzę, że nie jest to sposób leczenia? Ponieważ procedury i metody leczenia stosowane w medycynie konwencjonalnej są podejmowane z błędnych założeń. Medycyna konwencjonalna opiera się bowiem na fałszywych dogmatach . Z kuriozalna teorią zarazka sfabrykowana przez szalbierza Pasteura w XIX wieku. Na konfabulacjach jego następców –Kocha oraz pomysłach szalonych psychopatów tworzących szczepionki.


Czy medycyna konwencjonalna jest nauką opartą na SPRAWDZONYCH , sprawdzalnych podstawach ?

Głównym filarem tego piramidalnego kłamstwa na którym wisi medycyna od czasów Pasteura jest teoria zarazka.
Każdy może to sprawdzic przy odrobinie chęci i wysiłku palca wskazującego.

Poniżej cytat ze źródła, którego nie zapisałam kiedyś.

To nie ma znaczenia, ponieważ dogmaty medmagiczne są wdrukowane w korę mózgową i utrwalone dożywotnio.

Z tego stanu ŻADEN, nawet najbardziej spektakularny i logiczny dowód nie jest w stanie wyrwać. Udowodnił to już gość na forum biotechnologów o nicku Samouczek.

Ten gość z głową nie od parady zadawał niewygodne pytania, posługiwał się definicjami i wykazywał kardynalne niezgodności definicji z przedstawianymi "naukowymi dowodami".
Po akcjach wdeptywania go niczym groszek w dywan przez wysokoszkolonych biotechnologów takimi tekstami: " Wysłany: 03.03.2007, 09:52:24
zadam Tobie takie pytanie: jakim prawem Ty, laik, starasz sie zanegowac zdjecia uznane powszechnie przez caly swiat nauki, przez tysiace ludzi na calym swiecie? nie sadzisz, ze jest to nieuprawnione? "

Został wyrzucony, bez uzyskania odpowiedzi na pytania, które zadał...


„Louis Pasteur i wścieklizna

W czasach, w których żył Pasteur, było bardzo dużo bezdomnych psów. Wiele z nich miało objawy tzw. wścieklizny. Pasteur przywiązywał takie psy do bala i zbierał z nich ślinę dla swoich eksperymentów. Wychodził mianowicie z założenia - nasza medycyna robi to do dnia dzisiejszego - że bakcyl wścieklizny musi znajdować się w ślinie takiego psa. Tylko, że nigdy nie zostało tam udowodnione jego istnienie. Jedyne zwierzę, które ma truciznę w ślinie, względnie w paszczy, to wąż. Weterynarze potwierdzają również, że w ślinie zwierzęcia z objawami wścieklizny nie można znaleźć drobnoustrojów wścieklizny oraz nie można ich również wyhodować w laboratorium.

ślinę takiego "chorego" psa dodał do miski z bulionem. Ponieważ po upływie kilku tygodni nie widać było żadnych zmian w tej zupie (oprócz powstania jadu trupiego, co w takich warunkach jest jasne jak słońce)- wyciągnął wniosek, że drobnoustrój wścieklizny musi być nadzwyczaj mały. Nazywa go "wirusem".
Podczas swoich eksperymentów Pasteur filtruje tę zupę z jadem trupim przy pomocy "bardzo drobnych filtrów" (twierdził, że po przefiltrowaniu pozostają tylko te małe drobnoustroje, 1000 razy mniejsze od bakterii), po czym płyn z tym przefiltrowanym jadem wstrzykuje do mózgu psa, który przywiązany jest do pala. Ilość wstrzykiwanego płynu wynosi 1/3 objętości mózgu psa. Naturalnie pies dostaje drgawek, pianę na pysku, szczeka.... i zdycha.

To był wystarczający dowód na "zarażenie wścieklizną". W ten sposób "wirus", co po łacinie oznacza po prostu "trucizna", wszedł do nomenklatury medycznej i do dzisiaj jest w takim rozumieniu używany.

Z wysuszonego szpiku kostnego psów z objawami wścieklizny sporządził szczepionkę, którą również wstrzykiwał psom. Aby sprawdzić skuteczność działania szczepionki doprowadzał do tego, że zarówno zaszczepione, jak i niezaszczepione psy były zagryzane na śmierć, przez dogi z objawami wścieklizny. Ogłuszające wycie, tych biednych, zadręczanych na śmierć zwierząt, słychać było naturalnie w okolicy i obrońcy zwierząt zarzucali mu bezsensowne znęcanie się nad zwierzętami i sadyzm. To z pewnością było prawdą. Jego laboratorium nazywane było katownią, a on sam nazywany katem niewinnych zwierząt... W końcu musiał razem ze swoimi zwierzętami przeprowadzić się ... państwo francuskie dało mu w St. Cloud willę do dyspozycji, niegdyś należącą do Napoleona III, oraz przynależny do niej majątek. Tutaj mógł bez przeszkód dalej przeprowadzać swoje eksperymenty na psach. Pasteur uważał siebie za wielkiego przyjaciela psów. Trudno jest zrozumieć, że przyjaciel psów może przeprowadzać takie eksperymenty na swoich przyjaciołach.
Nie tylko Pasteur, również jego żona miała szczególny stosunek do psów. W jednym z jej listów do córki czytamy: “Twój ojciec przyniósł właśnie nowinę z laboratorium. Po 19 dniach inkubacji, zdechł dzisiejszej nocy pies zaszczepiony przeciwko wściekliźnie, któremu już jakiś czas temu przeprowadzono trepanację. Choroba pojawiła się po 14 dniach. Od tego psa pobrano dzisiaj rano masę mózgową i wstrzyknięto ją do mózgu innego psa. Trepanację tą Roux przeprowadził z niezwykłą precyzją. Z tego wynika, że możemy mieć teraz tyle psów chorych na wściekliznę, ile tylko chcemy i że dalsze eksperymenty będą niezmiernie ciekawe” (Winkle S. Kulturgeschichte der Seuchen, Komet 1997).

Sam Pasteur twierdził, że człowiekowi należy wstrzykiwać tak długo szczepionkę, aż jego organizm zacznie sam tworzyć przeciwciała, zanim zakończy się wędrowanie “wirusa z ulicy” z miejsca, w którym dostał się do organizmu (dzikiego wirusa) do mózgu. Według niego szczepionka przeciwko wściekliźnie powinna umożliwić “osiodłanie szybszego konia”. "Wirus królika” miał wyprzedzić "wirusa psiego”. Dlatego w późniejszych eksperymentach używał królików. Przypuszczalnie z tego powodu, że króliki są szybsze od psów, według logiki Pasteura ,wirus królika powinien być szybszy jak wirus psa. I to nazywa się nauką! Na tej podstawie opierają się dzisiejsze szczepienia przeciwko wściekliźnie!

Dnia 6. lipca 1885 roku przyjechała do Pasteura z Alzacji matka ze swoim 9-letnim synem Józefem Meister. Chłopiec ten 14 godzin przedtem został pogryziony w 14 miejscach przez psa “chorego na wściekliznę”. Po konsultacji ze swoimi paryskimi lekarzami Pasteur zdecydował się zaszczepić tego chłopca (według kronikarzy z “ciężkim sercem”) .
Pasteur szczepił chłopca zawiesiną z - suszonego przez 14 dni - szpiku kostnego królika. Kolejno, w coraz mniejszych odstępach czasu zostały użyte dalsze różne suche rodzaje szpiku. Szczepionka była powoli wstrzykiwana pod brzuch, przy czym codziennie zmieniano stronę: raz po lewej raz po prawej.
Leczenie trwało 3 tygodnie i chłopiec “pozostał zdrowy”. W notatkach Pasteura nie jest napisane, że Pasteur wyleczył chłopca, tylko że “pozostał zdrowy”.

Pasteur stał się sławny na podstawie tylko tego jedego, jedynego przypadku, a szczepionka przeciwko wściekliźnie została włączona do programu szczepień i jej działanie do dzisiaj pozostaje niewyjaśnione...

Apropos: Medycyna szkolna nie zadała sobie nigdy pytania, jak chemik mógł zdiagnozować, że pies jest chory na wściekliznę.

Dlaczego ówczesna nauka i z nią cała Francja świętowała Pasteura jako bohatera narodowego, ma nie tyle do czynienia ze szczepionką przeciwko wściekliźnie, jak z faktem, że Robert Koch 1882 roku odkrył “zarazek gruźlicy”.
Aby to zrozumieć, trzeba trochę cofnąć się w historii.
Francja i Niemcy prowadziły między sobą wiele wojen i państwa te nie ukrywały, że wzajemnie się nie lubią. Jak tylko jedno z nich (wszystko jedno w jakiej dziedzinie) coś osiągnęło, to w “przeciwniku” powstawał nacisk konkurencyjny i to drugie państwo musiało szybko “nadgonić”. To było najprawdopodobniej prawdziwym powodem, dlaczego Pasteur, po ukazaniu tylko jednego “udanego” przypadku po zaszczepieniu “przeciwko wściekliźnie” od razu zdobył sławę: nauka uległa naciskowi politycznemu. Mechanizm ten do dzisiaj "wspaniale" funkcjonuje.

Pierwsze króliki doświadczalne i wąglik

Podobnie było z wąglikiem. Przy okazji można wspomnieć, że powiedzenie “królik doświadczalny” pochodzi z czasów, kiedy to profesor Delafond, dyrektor szkoły weterynaryjnej w Paryżu, podczas eksperymentów w 1856 roku, “infekował” wąglikiem króliki.

W 1867 roku Robert Koch opisał “wąglika” i opublikował swoje tzw. postulaty Kocha, według których długo prowadzona była procedura wyodrębniania drobnoustrojów.

Robert Koch wygrał wyścig ze swoją “teorią zakażeń” z “teorią pleomorfismu”, (Polimorfizm, wielopostaciowość - pleomorfizm, zjawisko polegające na wykształcaniu zróżnicowanych pod względem morfologicznym form w cyklu życiowym).
Dzisiaj może każdy laik sam sprawdzić pod mikroskopem, że Koch i Pasteur nie mieli racji odnośnie bakterii. Ale ponieważ głoszone przez nich teorie sterowane i forsowane były przez politykę Niemiec i Francji, "przebiła się" ona w formie dogmatu i do dzisiaj panuje w medycynie akademickiej.

Podstawy do tej teorii o zakażeniach w organizmie zwierzęcym dostarczyły następujące eksperymenty Pasteura, które przeszły do historii:
w oparciu o postulaty Kocha Pasteur próbował zarazić laseczką wąglika różne rodzaje zwierząt. Aby uzyskać wyniki, jakie sobie życzył, pomagał sobie w następujący sposób:
Bakcyle wąglika rozmnażają się najlepiej w temperaturze 37°C, w związku z tym, zwierzęta które mają inną temperaturę ciała są przed nim automatycznie chronione. A więc chłodził gołębie do temperatury 37°C ...
Jak wiemy z Pracy Geisona, Pasteur był mistrzem w fałszowaniu swoich wyników badań. Ale to w ogóle nie przeszkadza światu nauki, w dalszym ciągu trzymać go na piedestale (Geison G., The private Science of Louis Pasteur)
Szczepił owce przeciwko wąglikowi szczepionką, którą hodował w myszach i w świnkach morskich. Przypuszczalnie dlatego, że myszy i świnki morskie szybciej biegają jak owce (!). We Francji badania jego były przerywane na dłuższe okresy, ponieważ rolnicy sprzeciwiali się oddawać jemu do dyspozyji swoje owce, gdyż wszystkie zwierzęta u Pasteura zdychały w wielkich cierpieniach.
Paster stał się sławny dzięki wspaniałemu spektaktowi z dnia 31 maja 1881 roku, w którym to wielu widzom, żuralistom i wyterynarzom przedstawił “z wielkim wyczuciem dla teatralizmu, używając patetycznych póz” swoje szczepienia przeciwko wąglikowi.
Dostarczono mu 48 owiec do Pouilly-le-Fort i Pasteur zaszczepił tam połowę z nich. Po 14 dniach spektakl został powtórzony. Po następnych 14 dniach były wszystkie zwierzęta “zakażone” wąglikiem. I popatrzcie, z tych niezaszczepionych następnego dnia tylko dwie owce żyły , podczas, gdy zaszczepione żyły i czuły się jak najlepiej. W prasie huczało i w przeciągu roku po tym wydarzeniu w okolicy zostało zaszczepionych jeszcze 80 000 owiec. Wszyscy zadawali sobie słusznie pytanie: co znajdowało się w tej szczepionce. Nie wiedział tego ani jeden z jego asystentów Roux, Chamberland oder Thuillier. Tylko Pasteur znał jej skład....

Sława Pasteura dotarła aż do Rosji. Ilja Metschnikow, kierownik Bakteriologicznego Instytutu w Odessie, przyjechał w 1887 roku do Paryża po materiał szczepionkowy dla rosyjskich owiec.
Ponieważ Metschnikow wierzył w działanie tego materiału, w Rosji wyglądało to inaczej jak we Francji: już po pierwszym szczepieniu z 4412 owiec zdechło 3549. Metschnikow musiał w popłuchu opuszczać Rosję, aby uniknąć zlinczowania przez rosyjskich chłopów. (Zeiss H., Fortschr Med 7 (1889) 100-101).

Ta krótka historia szczepionek ukazuje wystarczająco wyraźnie naukowość forsowanych do dzisiaj szczepionek. Wszystkie przeprowadzane dzisiaj szczepienia wyszły ze “szkoły Pasteura, Kocha i innych zwolenników teorii zakażeń” i opierają się na niejasnych, przy pomocy metod naukowych nieudowodnionych, czy wręcz sfałszowanych, eksperymentach...”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 16:19, 28 Paź '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A to fakty- efekty powierzania swojego życia medspecom. Ofiara nawet nie zdążyła spróbować „terapii alternatywnych” w rodzaju Wit B 17, czystek, capsaicyna, EDTA, spirulina, kwasy omega 3, naltrekson, t. Gersona, diet Raw, LC, Kwaśniewskiego, sokowych. I tysięcy innych, włączając w to leczenie śmiechem.
Guz się nabił i został ubity razem z pacjentem na drodze którą się udał wierząc w leczenie cytostatykami. Czyli medmagię - „szybką ścieżkę onkologiczną”. Na cmentarz. http://www.onaonaona.com/kultura/kampania-nie-nabijaj-sobie-guza-myslami.html
Doktor nauk humanistycznych miał raka jelita. Jeśli to jelito grube – tak przypuszczam, to wg. terminologii NGM rak jelita grubego oznacza rozwiązanie konfliktu „złość na niesprawiedliwość”.
Mam paru znajomych z tą diagnozą, których procedury onko przeniosły na cmentarz. Doskonale wiem jaki konflikt przeżyły. Oraz jedną, która nie poddała się chemii po operacji usunięcia części jelita. Przeżyła już 20 lat. Żyje do dziś. Potwierdza reguły NGM.

Nie rozumiem dlaczego te trutki nibylecznicze raka takie drogie. Przecież otrzymywanie ich nie jest chyba tak kosztowne. Ale strach jest najpotężniejszym środkiem mobilizującym i najdogodniejszym do wykorzystania. Z tego można wypłukiwać niewyobrażalną kasę. Z kampanii „rakowi wspak”, racknroll, akcji kolorowych wstążek, obrotu organami wyrzynanymi z żyjących itp.
NIE DAJĘ do puszek dla dzieci leczonych onko- nie pasę zbrodniczego systemu.
Kampania. Kiedyś kojarzyła się z socjalistycznymi akcjami wykopów, teraz z wyborami i onkograndą.
Kampania się skończyła, bo Skalski nie żyje. Z tekstu „kampanii” straszą „prognozy”

http://www.onaonaona.com/kultura/kampania-nie-nabijaj-sobie-guza-myslami.html

Prognozy "World Cancer Report 2014".
w 2025 r. – liczba przypadków raka wzrośnie z 14 000000 do 19 000000 rocznie,
w 2030 r. – liczba przypadków raka wzrośnie do 22 000000 rocznie,
w 2035 r. – liczba przypadków raka wzrośnie do 24 000000 rocznie,

W ramach kampanii: Tomek podzieli się swoimi refleksjami związanymi z procesem uzdrawiania na blogu
http://nienabijajsobieguza.pl/. Wiele z tych sposobów można stosować profilaktycznie!”

Jednak Tomek już się nie podzieli, bo nie żyje.
Teraz Dagmara, żona Skalskiego promuje książkę, którą pisali razem. „Egoizm to nie
grzech”.
Któż to może wiedzieć, jakie uczucia i względem kogo kierowane, wywołały konflikt Skalskiemu. Miał 42 lata, może pragnął czego innego niż tego co Dagmara ze swoim egoizmem. W tym związku ona wydaje się być osobą dominującą. Może się mylę. Jednak wiem, że konflikty wywołują nam konkretne osoby, zwykle najbliższe…

http://natemat.pl/150393,projekt-egoistk.....azdy-z-nas
Ciekawe, czy na długo filozofia nie patrzenia wstecz ani zastanawiania się nad efektami decyzji (quidquid agis, prudenter agas et respice finem) starczy w kontynuacji życia „egoistki”. Z tonu jej wypowiedzi (przed chwilą w radiu pr I) przebija emocjonalność. A to oznacza jakieś ładowanie konfliktu. Co jest stanem naturalnym po przeżyciach, które były jej udziałem.
Co wynika z życiorysu doktora nauk socjologicznych Skalskiego- całej wiedzy, filozofii,18 letniego doświadczenia:
“świadome życie. W swoich naukach łączy myśl Wschodu i Zachodu. Na co dzień praktykuje jogę, świadome oddychanie, studiuje teksty z dziedziny: neuronauki, fizyki kwantowej, socjologii, psychologii, filozofii zdrowego odżywiania, jogi, duchowości. Gitarzysta. Wegetarianin” .
Wynika wielkie NIC. Człowieka nie ma. Zanim zmumifikowany został torturami przy których średniowieczne mniej męczyły - trwały krócej.
Nic mu ta cała wiedza i praktyki nie pomogły. Chyba nie miał szczęścia. Nie trafił na NGM.Nowotwór jest zaprogramowaną biologicznie reakcją. Nie jest błędem, patologią. Patologiczne jest myślenie o raku, „walka” i chaos w głowie.


http://www.germannewmedicine.ca/home.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:59, 30 Paź '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem


Nie można się dziwić humaniście Skalskiemu. Skoro taki omnipotentny 6 języczny, wysokokształcony na przodujących uczelniach zagranicznych. Piszący w swojej książce już przed 1993 rokiem
„ Jakie są dalsze rokowania postępu tego "Globalnego Tumoru" ja sam piszę w książce "Atrapy i paradoksy nowoczesnej biologii" wydanej w 1993 roku .
Też jednak nie wie co komentuje.
Wydawać by się mogło, że człowiek z taką inteli giętkością - ZASTANOWIŁ SIĘ. SPRAWDZIŁ. ZROZUMIAŁ NGM, skoro komentuje temat postu: Żelazna Reguła Inicjacji Nowotworu”. A już na pewno PRZECZYTAŁ 5 PRAW NATURY. Zanim się wypowiedział na temat „24 Paź '09”.
Niestety. Jak widać nie zadał sobie trudu aby przeczytać i zrozumieć. Co wynika z podjęcia „walki” z nowotworem.
Cytuję:
„Jest Stwórcą także form, które odczuwamy jako patologiczne, jak na przykład przerosty słabo zróżnicowanych, „niedotrenowanych” w ich funkcjach w ramach całości organizmu tkanek NOWOTWORU przypominającego RAKA. Co też chyba wielu czytelników na sobie zauważyło, ja rok temu w dostrzegalnej gołym okiem pod mymi powiekami, formie mego – zlikwidowanego chemicznie-operacyjno-radiacyjnie chłoniaka płaszcza. (Wysłany: 20:14, 05 Paź '14)”

Pozostaje dla mnie zagadką dlaczego Ina Mayo, Shigella i ja to rozumiem.
Czy to może być przypadek, że kobietom jest łatwiej pojąć reguły biologiczne. Może Natura wyposażyła nas w lepszą percepcję zjawisk przez fizjologię osobistą związaną z funkcją przekazywania życia. Wszak Natura w najprostszym ujęciu wymaga od samców tylko mat. genetycznego…

Pola zainteresowań człowieka obejmują trzy działy: naukę, metafizykę i sztukę. Tylko nauka podlega weryfikacji; PRAWDA LUB FAŁSZ (przez opieranie się na tezach potwierdzanych dowodami. Za cybernetykiem J. Kosseckim)
Medycyna konwencjonalna opiera się na teorii zarazka z XIX wieku, wykoncypowanej przez oszusta L. Pasteura. Ten dogmat utrzymuje piramidę kłamstwa na temat zdrowia.

I co z tego, że Gasienica napisał że biosfera ma
:” R – IMMANENTNĄ ZDOLNOŚĆ REGENERACJI. Co każdy Nie-Czytacz Pisma Świętego chyba zauważył, chociażby na sobie w formie gojenia się zdartego naskórka. Materia nieożywiona tej zdolności nie posiada, zarówno góry jak i najwspanialsze nawet maszyny ulegają erozji względnie zepsuciu – same się reperować (odtwarzać uszkodzone elementy, względnie nawet całości) nie potrafią.”
Jeśli mu się mieszają pojęcia z pola nauki z pojęciami z metafizyki. (co ma do biologii czytanie lub nieczytanie tekstów związanych z religią!!!). Chyba, że chodzi o kopanie „wierzących”. To nie jest podejście człowieka aspirującego do miana naukowca. Naukowiec opiera się na definicjach. Nie miesza pojęć nauki z pojęciami z metafizyki. I nie używa emocjonalności.
To widocznie specyfika filozofów – snują co im się przyśniło czy nie śniło. Niektórzy to nawet posądzają Boga o mordowanie niewinnych dzieci przez zsyłanie na te dzieci chorób.
Życie na Ziemi przebiega wg. praw : fizycznych, chemicznych, matematycznych. Oraz BIOLOGICZNYCH.
Nowotwór jest zaprogramowaną biologicznie reakcją. Nie jest błędem, patologią. Patologiczne jest myślenie o raku, „walka” i chaos w głowie.

Cytat:

„Leki cytostatyczne i ich kancerogenność
– problem zagrożenia zawodowego
personelu medycznego
Wstęp
Ostatnio obserwuje się wzrost zainteresowania kwestią zawodowego narażenia
personelu na działanie leków cytostatycznych. Dotyczy to przede
wszystkim personelu pielęgniarskiego, farmaceutów i techników farmacji,
personelu pomocniczego oraz w mniejszym stopniu lekarzy [1]. Jest ono obecne
niemal na każdym etapie opieki nad chorym poddawanym chemioterapii.
Zawodowe narażenie na cytostatyki zaczęto uważać za istotny problem już
w latach 70., kiedy to Falck udowodnił związek podwyższenia mutagenności
moczu pielęgniarek z przygotowywaniem przez nie leków zawierających cyklofosfamid
i winkrystynę [2]. Wiele przygotowywanych obecnie schematów
chemioterapii zawiera kilka leków cytostatycznych różniących się mechanizmem
działania, co zwiększa stopień narażenia personelu. Aby zminimalizować
skutki zdrowotne ekspozycji na cytostatyki, w latach 1980–1990 wprowadzano
centralne systemy przygotowania leków w strefach o kontrolowanym
ciśnieniu, a także opracowano i udoskonalano ścisłe zalecenia regulujące
bezpieczeństwo pracy.


I dalej o tym, co brzydkiego robią cytostatyki. Nie pacjentom, którzy i tak umrą w 98%, ale personelowi medycznemu.
http://www.termedia.pl/Jo...ne.pdf%E2%80%8E

Cytat:
Personel może być eksponowany na cytostatyk
poprzez wdychanie jego cząstek lub par. Otwieranie ampułek z lekiem, odpowietrzanie
strzykawek oraz sporządzanie roztworów do iniekcji może przyczynić
się do wchłaniania leku drogą wziewną. Niektóre cytostatyki (cyklofosfamid)
sublimują, powiększając stopień skażenia powietrza [4]. Bezpośredni
kontakt ze skórą pacjenta (pot) lub powierzchniami skażonymi
przy przygotowywaniu i dystrybucji leków, sprzątanie powierzchni zanieczyszczonych
wydalinami pacjentów poddawanych chemioterapii mogą
powodować wchłanianie cytostatyków głównie przez skórę rąk i przedramion.
Nieprzestrzeganie wymogu częstej zmiany rękawic również przyczynia się
do wchłaniania leku przez skórę [3]. Powodem jest penetracja cytostatyków
(głównie karmustyny) przez materiał, z którego wykonano rękawice [5].
Rażące zaniedbania higieniczne, palenie papierosów czy spożywanie posiłków
w miejscach przygotowywania leków do iniekcji, są powodem wchłaniania
cytostatyków przez układ pokarmowy.
Dotychczas niewiele wiadomo na temat rzeczywistych dróg ekspozycji
pracowników na cytostatyki [6]. Za główne drogi ekspozycji uważa się obecnie
drogę wziewną i przezskórną. Jednak pomimo przestrzegania zasad
pracy z cytostatykami nadal notuje się obecność śladowych ilości niektórych
leków w ustroju.

Tak więc siki i oddech pacjenta „leczonego” cytostatykami jest szkodliwy dla pielęgniarek. Ale ma pomagać pacjentowi. Jakoby był to lek inteligentny - niszczący TYLKO nowotwór.
Czy logicznie myślący człowiek może uważać, że to PRAWDA ? Logicznie myślący NIE MOŻE.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
czekan




Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 1411
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:59, 31 Paź '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bimia-tylnojebca napisał:
Sam fakt istnienia efektu placebo świadczy o tym że istnieje przełożenie między świadomością organizmu a jego "umiejętnością" zwalczania chorób.
Jednak nikt do tej pory nie odkrył mechanizmu na jakim się ten cały efekt placebo opiera - więc tak samo może ot być mózg, jak i np. dupa.
tak , tak ,twój chory mózg mężczyzny nie odróżnia podczas stosunku seksualnego kobiecej pochwy od dupy i stosujesz sobie sodomito efekt placebo
Bimi-sodomita napisał:
Aa, to sorry.
Jak widać, najwyraźniej są tacy co już dawno odkryli mechanizmu na jakim opiera się efekt placebo...
Z tym że wszystkie naukowe biuletyny odmówymy im opublikowania tej pracy Smile
tak,tak naukowe biuletyny na pewno wydrukują twoje dowody na księżycową ściemę Smile od tej chemicznej viagry cipo nie staje już ci ,a rozumu w mózgu cipo tym ubywa .
_________________
bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:23, 02 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Oczywiście, po pierwsze i ostatnie witamina B 17 nie ma nic do zapobiegania czy leczenia raka. Jedynie stężona amigdalina jako ewidentna trucizna mogłaby zadziałać tak jak inne trucizny – cytostatyki i to przyjęta w zastrzyku. Bo doustnie przyjęta rozłożyłaby się wg. powyżej załączonego schematu.
Żadna witamina ani żaden składnik diety, czy wskazania dietetyczne szanownego guru dietetyków Westona Price nie mogą zapobiegać nowotworzeniu. I nigdy nie zostanie wynaleziony żaden specyfik zapobiegający czy leczący raka. Ani żadnej „przewlekłej” choroby.
I radzę nie wierzyć w gusła z filmów w rodzaju „Świat bez raka”, czy „leczenie Wit. B 17”.
Dlatego, że nowotwór -czy to w stadium tworzenia czy w stanie rozpadu- jest elementem procesu biologicznego, przebiegającego zgodnie z Prawami Natury. Rak jak też i wszystkie choroby mają swoje źródło w ontogenezie https://pl.wikipedia.org/wiki/Ontogeneza.
Wyprysk na twarzy jest też rodzajem raka.
Sikorski twierdzi, że „Od nas zależy nasze samopoczucie. To my, a więc nasz mózg steruje naszymi emocjami. Oczywiście ma na to wpływ mnóstwo czynników zewnętrznych. Obiło ci się o uszy hasło stres w kontekście raka? Stany emocjonalne mają tutaj niewątpliwie wpływ na podatność na raka, a nad nimi można zapanować świadomie.”
Niezupełnie jest tak, że można zapanować nad stanami emocjonalnymi. Z praw biologii wynika rozróżnienie dotyczące określenia czym jest konflikt biologiczny a czym jest stres. Konflikt biologiczny to jest informacja szokowa, której się nie spodziewamy, na którą nie jesteśmy przygotowani. Odbierana jest ona instynktownie, z minimalnym udziałem świadomości. W rozwoju nowotworu ma znaczenie to, co dzieje się w następstwie tej szokowej informacji.
Panie Siekierowy, Pan w niewłaściwy temat się wrąbał, że się tak wyrażę.
Czy Pan sobie myśli, że człowiek sobie wybiera to co mu się podoba ? Niestety, NIE. Ponieważ jest determinowany przez sytuacje które na niego oddziaływują. I to od poczęcia. Ale o takich sprawach trzeba mieć pojęcie, aby się wypowiadać. Posiadać wiedzę, czyli rozumieć przyczyny i skutki. I do tego nie wystarczy zapał i emocje wyładowywane w rąbaniu swoich przekonań w sieć niczym czekankiem w skałę.
Tożsamość seksualna, realizacja potrzeb na tym poziomie biologicznym stanowią nawet dla człowieka hetero nieraz problemy nie do pokonania. A cóż mówić o człowieku homo. Z samego startu z tej pozycji jest się na przegranej. Więc nie nie operuj rąbaniem co o tym myślisz.
http://germanska.pl/index.php/terapia-w-.....y-mozgowej

Zwierzęta też odbierają informacje typu konfliktowego. Zwierzęta muszą rozwiązywać swoje konflikty natychmiast. One nie mówią sobie tak jak Scarlet O Hara: " Pomyślę o tym jutro". Zwierzęta dzikie mogą rozwiązywać naturalnie swoje konflikty, realizować potrzeby biologiczne, więc nie chorują. Ale już takie biedne psy muszą chodzić uwiązane, nie mogą oznaczać terenu moczem i kałem tam gdzie mają ochotę a przede wszystkim nie mogą realizować swobodnie swoich naturalnych potrzeb biologicznych- rozmnażania. Tak więc chorują http://psy24.pl/zdrowie,ac86/choroby-psow,ac123/choroby-starych-psow,2718.
Myślę, Czekan, że nie chciałbyś być psem, nawet uwielbianym i rozpieszczanym u pańci milionerki.
Dlatego psy z tej miłości nieludzkiej, nie mogąc wyrwać się, uciec, czy choćby ugryźć, tracą zęby.

Skoro więc nie jesteś zwierzęciem, Czekanie, myśl zanim rąbniesz.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:18, 03 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Za każdym razem będę powtarzać, że witamina B17 jest placebo. Można ją podawać biedakom, którzy w nią wierzą. Oczywiście w postaci naturalnej – pestek. A nie amigdaliny, bo ta ma działanie toksyczne.
Kiedy słyszę o „profilaktyce zdrowotnej”, a słyszę coraz częściej, cierpnie mi skóra. Z przerażenia. Jaka to kasa zostanie jeszcze wpompowana na łapanie ludzi z użyciem „badań profilaktycznych”. Już niektóre badania są darmowe i „wykrywają” choroby. Za chwilę zapewne staną się przymusowe. To nie ja przesadzam. To robi system ludobójczej medycyny oparty na XIX wiecznej teorii zarazka i idei „walki” z naturą. Wyrażam swój protest, sprzeciwiam się cynicznym procederom „leczniczym” medycyny konwencjonalnej.
Moje opisy tego procederu są wspierane definicjami.
Więc nie są to tylko moje prywatne, nieuzasadnione zastrzeżenia.

Ponieważ obowiązujący paradygmat medycyny konwencjonalnej jest oparty na fałszywych podstawach, tylko pierwszy punkt profilaktyki może mieć znaczenie pozytywne ( o ile uściśli się co on oznacza). Pozostałe nie mają znaczenia pozytywnego a wręcz szkodliwe – jeśli mowa o „leczeniu”.

Profilaktyka zdrowotna[edytuj]
Z Wikipedii, wolnej encyklopedii

Profilaktyka zdrowotna – działania mające na celu zapobieganie chorobom, poprzez ich wczesne wykrycie i leczenie.
Wyróżniamy następujące fazy:
• profilaktyka wczesna – utrwalanie prawidłowych wzorców zdrowego stylu życia
• profilaktyka pierwotna (I fazy) – zapobieganie chorobom poprzez kontrolowanie czynników ryzyka
• profilaktyka wtórna (II fazy) – zapobieganie konsekwencjom choroby poprzez jej wczesne wykrycie i leczenie (przesiewowe badanie skriningowe)
• profilaktyka III fazy – zahamowanie postępu choroby oraz ograniczenie powikłań

Forum Prawda 2 aspiruje do przedstawiania prawdy. Nie odnoszę się do „prawd” filozoficznych. Interesuje mnie prawda naukowa. A ta jest jedna.

Jedyną PRAWDĄ do której można się odnieść jest prawda naukowa. Ponieważ jest weryfikowalna. Prawda to wiedza.

1. Definicja prawdy naukowej
Kryteria naukowości ( Wiki)
prawda naukowa wg. Kanta.
a/ Immanuel Kant zauważył, że ani same zbiory faktów potwierdzonych eksperymentalnie, ani rozważania czysto spekulacyjne nie prowadzą zazwyczaj do rzetelnej, użytecznej wiedzy. Badając drogi postępowania najsławniejszych fizyków swoich czasów, stwierdził on, że prawdziwym źródłem wiedzy naukowej jest stosowanie odpowiedniej metody polegającej na świadomym, początkowo czysto spekulacyjnym tworzeniu spójnych logicznie hipotez, a dopiero później weryfikowanie ich drogą empiryczną. Same fakty empiryczne są tylko zbiorami takich faktów i nic z nich dla nas nie wynika. Dopiero dobra teoria jest w stanie zrobić z nich użytek. Weryfikacja empiryczna hipotez jest jednak niezbędna do odrzucania błędnych teorii i nie można się bez niej obejść, gdyż spójnych logicznie hipotez można tworzyć nieskończoną liczbę. Tak więc wiedza naukowa to dobra teoria oraz jej empiryczne potwierdzenie.
b/I jeszcze raz definicja metody naukowej z forum fizyków: "Metoda naukowa to określona procedura, która powinna być stosowana w procesie pozyskiwania lub tworzenia rzetelnej wiedzy naukowej. Zasadniczym dla niej jest kryterium falsyfikowalności. Metoda naukowa jest też zbiorem zasad, na podstawie których przyjmuje się lub odrzuca analizowane teorie lub opisy zjawisk.”
Czy medycyna konwencjonalna jest nauką opartą na SPRAWDZONYCH , sprawdzalnych podstawach ?Podstawową teorią na której opiera się medycyna akademicka jest teoria zarazka. Teoria ta powstała w XIX wieku. Jej autorem jest oszust L. Pasteur. Ponieważ wtedy nie było mikroskopu elektronowego a obserwowano zjawisko „chorób zakaźnych”, Pasteur „udowodnił” istnienie wirusa wścieklizny. Twierdził, że odsączył bakterie przez filtry swojego pomysłu i taki płyn wstrzyknął wprost do mózgu przywiązanego psa. Objętość płynu wyniosła 1/3 objętości mózgu psa. Pies dostał piany na pysku, konwulsji i zdechł. I na takim „dowodzie” do dziś funkcjonuje choroba „wścieklizna” i jej coroczne „zwalczanie” „szczepionkami” rozrzucanymi w lasach.
Do piramidy kłamstwa dołaczyli kolejni psychopaci (nie waham się użyć tego określenia) "twórcy" szczepionek Koch, Jenner. Kazdy może sprawdzić ich życiorysy przy odrobinie dociekliwości.

Metodycznie i sukcesywnie staram się wykazywać kłamstwo na którym opiera się medycyna konwencjonalna. I zabieram się do podważania jej majestatu przez niszczenie mitów dotyczących raka.

Przepisywanie tego, co powiedzieli inni, ( łącznie z naukowcami fabrykującymi odpłatnie kolejne gówniane pseudonaukowe teorie ), podawanie teorii dotyczących
diet „przeciwnowotworowych”,
„zapobiegania nowotworom przez badania profilaktyczne” ,
robienia „rakowi wspak”, „głodzenia raka” , „niszczenia raka”,
„wzmacniania systemu odpornościowego itp. itd.
SĄ NIEPOROZUMIENIEM.
Takim samym mitem jest też twierdzenie, że rak się „przerzuca”.

2. Zaczynam od definicji raka z Wikipedii: „ nowotwory to choroby w których komórki organizmu dzielą się w sposób niekontrolowany przez organizm”.
Zatem zwykły pryszcz też jest rodzajem nowotworu w miniaturze. Jego trwanie składa się jednak z 2 faz. Co każdy miał okazję zaobserwować. Najpierw jest skóra zaczerwieniona, nabrzmiewa (czyli jest to faza rośnięcia !), boli a potem „wykwita” w stożek zakończony ropną wydzieliną. Na końcu się zasusza, o ile wcześniej nie zostanie brutalnie zlikwidowana przez „wyciśnięcie”.
W Wikipedii brak jest opisu fazy drugiej. Ta faza jest w medycynie szkolnej określana jako „rozsiewanie” i tworzenie przerzutów.
3. MIT PRZERZUCANIA RAKA .
Cytuję fakt : „nikomu dotychczas nie udało się stwierdzić obecności nawet jednej jedynej komórki nowotworowej we krwi tętniczej. Zadziwiający jest fakt, że te złośliwe komórki nowotworowe rozwijają - w miejscu, do którego przywędrowały - rodzaj nowotworu należący do tego miejsca z odpowiednią dla tego miejsca, strukturą histologiczną. W WIĘKSZOŚCI PRZYPADKÓW MUSIAŁYBY ONE PO DRODZE PRZEJŚĆ METAMORFOZĘ!" Taka np. komórka wątroby, płuc czy trzustki w jaki sposób miałaby przekształcić się w komórkę nerwową !!!
4. Mit niszczenia raka procedurami „leczniczymi” medycyny konwencjonalnej

Mowa o szkodliwości cytostatyków, które to wg. medycyny konwencjonalnej „leczą”. Szkodliwości opisywanej w procedurach BHP . DLA PERSONELU- PIELĘGNIAREK.

(cytuję jeszcze raz, ponieważ nie ma bardziej spektakularnego dowodu na to, że leki przciwnowotworowe są lekami powodującymi nowotwory NIŻ PRZEPISY BEZPIECZEŃSTWA I HIGIENY PRACY DLA PERSONELU. Który znajduje się w kręgu rażenia oddechem i wydalinami chorego- leczonego tą trucizną)Cytat:

„Leki cytostatyczne i ich kancerogenność
– problem zagrożenia zawodowego
personelu medycznego
Wstęp
Ostatnio obserwuje się wzrost zainteresowania kwestią zawodowego narażenia
personelu na działanie leków cytostatycznych. Dotyczy to przede
wszystkim personelu pielęgniarskiego, farmaceutów i techników farmacji,
personelu pomocniczego oraz w mniejszym stopniu lekarzy [1]. Jest ono obecne
niemal na każdym etapie opieki nad chorym poddawanym chemioterapii.
Zawodowe narażenie na cytostatyki zaczęto uważać za istotny problem już
w latach 70., kiedy to Falck udowodnił związek podwyższenia mutagenności
moczu pielęgniarek z przygotowywaniem przez nie leków zawierających cyklofosfamid
i winkrystynę [2]. Wiele przygotowywanych obecnie schematów
chemioterapii zawiera kilka leków cytostatycznych różniących się mechanizmem
działania, co zwiększa stopień narażenia personelu. Aby zminimalizować
skutki zdrowotne ekspozycji na cytostatyki, w latach 1980–1990 wprowadzano
centralne systemy przygotowania leków w strefach o kontrolowanym
ciśnieniu, a także opracowano i udoskonalano ścisłe zalecenia regulujące
bezpieczeństwo pracy.


I dalej o tym, co brzydkiego robią cytostatyki. Nie pacjentom, którzy i tak umrą w 98%, ale personelowi medycznemu.
http://www.termedia.pl/Jo...ne.pdf%E2%80%8E

Cytat:
Personel może być eksponowany na cytostatyk
poprzez wdychanie jego cząstek lub par. Otwieranie ampułek z lekiem, odpowietrzanie
strzykawek oraz sporządzanie roztworów do iniekcji może przyczynić
się do wchłaniania leku drogą wziewną. Niektóre cytostatyki (cyklofosfamid)
sublimują, powiększając stopień skażenia powietrza [4]. Bezpośredni
kontakt ze skórą pacjenta (pot) lub powierzchniami skażonymi
przy przygotowywaniu i dystrybucji leków, sprzątanie powierzchni zanieczyszczonych
wydalinami pacjentów poddawanych chemioterapii mogą
powodować wchłanianie cytostatyków głównie przez skórę rąk i przedramion.
Nieprzestrzeganie wymogu częstej zmiany rękawic również przyczynia się
do wchłaniania leku przez skórę [3]. Powodem jest penetracja cytostatyków
(głównie karmustyny) przez materiał, z którego wykonano rękawice [5].
Rażące zaniedbania higieniczne, palenie papierosów czy spożywanie posiłków
w miejscach przygotowywania leków do iniekcji, są powodem wchłaniania
cytostatyków przez układ pokarmowy.
Dotychczas niewiele wiadomo na temat rzeczywistych dróg ekspozycji
pracowników na cytostatyki [6]. Za główne drogi ekspozycji uważa się obecnie
drogę wziewną i przezskórną. Jednak pomimo przestrzegania zasad
pracy z cytostatykami nadal notuje się obecność śladowych ilości niektórych
leków w ustroju.

Tak więc siki i oddech pacjenta „leczonego” cytostatykami jest szkodliwy dla pielęgniarek. Ale ma pomagać pacjentowi. Jakoby był to lek inteligentny - niszczący TYLKO nowotwór.

Czy logicznie myślący człowiek może uważać, że to PRAWDA ? Logicznie myślący NIE MOŻE. Ale taki, który ma mózg obezwładniony edukacją szkolną, zwłaszcza szkolony medycynicznie- może. Jak moja znajoma. Stwierdziła, że cytostatyki niszczą raka a SYSTEM IMMUNOLOGICZNY dodatkowo zwalcza raka.

Jak wyglądają „sukcesy” w „terapiach celowanych” .
Przykład:
Kolejny sukces w rozwoju terapii celowanej (raka płuc) polega na dopuszczeniu przez FDA nowego chemioterapeutyku. Ten wymierny postęp polega na wydłużeniu życia ( czytaj agonii, bo co to za życie faszerowane trutką.) Aż o 13 miesięcy. W porównaniu z grupą kontrolną. Niedowiarki mogą spytać o komfort życia leczonych chemią w najbliższym oddziale onkologicznym. Sukces niebywały, (diabły w piekle się uśmiały) Gilotrif nosi wdzięcznie trafną nazwę (skrót gilotyna+ trif)
What does TRIF stand for? Total Recordable Injury Frequency
Afatinib (Gilotrif) to produkt firmy Boehringer Ingelheim .W połowie lipca FDA oficjalnie zatwierdziła lek, który ma stać się poważną bronią w rękach onkologów.
Dla mających zamiar leczyć nowotwór płuc tym nowym specyfikiem jest już informacja o nim, nazwę zmieniono zapewne aby nie kojarzyła się z gilotyną na- (Giotrif)- w linku :

http://www.ema.europa.eu/docs/pl_PL/docu.....152392.pdf


W działaniach niepożądanych tego „leku” wśród innych jest także „ Zapalenie płuc (niezbyt często; może wystąpić u mniej niż 1 osoby na 100)
zwane „chorobą śródmiąższową płuc”. Należy jak najszybciej poinformować lekarza, jeśli u pacjenta wystąpi duszność lub jej nagłe nasilenie, ewentualnie z kaszlem lub gorączką”
Tak więc może pacjent nie umrze z powodu raka płuc a jedynie udusi się z powodu zapalenia płuc. Dla niezorientowanych w temacie podaję, że OBECNIE nie wykrywa się już gruźlicy płuc. Bo to się nie opłaca. Opłaca się leczyć raka płuc.
http://biotechnologia.pl/farmacja/aktual.....production

Cytat:
„Afatinib (Gilotrif) to produkt firmy Boehringer Ingelheim, który jeszcze do niedawna był jedynie obiecującym kandydatem jako terapeutyk w leczeniu zaawansowanego niedrobnokomórkowego raka płuc (NSCLC, ang. non small cell lung carcinoma). W połowie lipca FDA oficjalnie zatwierdziła lek, który ma stać się poważną bronią w rękach onkologów… Wymiernym tego efektem jest wydłużenie życia bez obserwowanego postępu choroby o ponad 13 miesięcy względem grupy kontrolnej.”

5. MIT SYSTEMU IMMUNOLOGICZNEGO , który rzekomo ma wspierać leczenie raka.

Cytat:„Opracowano metodę, dzięki której nanocząsteczki przenoszące leki przeciwnowotworowe mogą omijać system odpornościowy, co zwiększa skuteczność i wydajność leczenia.”
http://biotechnologia.pl/biotechnologia/.....production
A to „ ki diabeł?”
Toć cały czas forumowicze trąbią, że nie Polska Jest Najważniejsza, tylko System Odpornościowy. A tu ci nanocząsteczki mają omijać ten system, bo PRZESZKADZA w leczeniu raka.
Prawda jest taka, że „lek”, który jest trucizną jest rozpoznawany przez makrofagi i unieszkodliwiany. Procesy biologiczne są zaprogramowane przez Naturę- są sensownym Biologicznym Programem do obrony organizmu.

6. MIT ZAPOBIEGANIA NOWOTWOROM PRZEZ BADANIA PROFILAKTYCZNE.

Tu pod moim komentarzem wstawiam linka do statystyk. Jest prawdopodobieństwo, że są prawdziwe.
Z logicznego punktu widzenia ( patrząc w tabele i wierząc, że są w nich prawdziwe dane). Im więcej raka się nawykrywa, tym więcej go jest i pochłania więcej ofiar.
Rozwijanie się jest niebezpieczne i rakotwórcze, jeśli mówimy o kraju. Najlepiej, żeby się kraj nie rozwijał. A jeśli, niestety, się rozwinął, powinien poszlusować w dół. Na poziom Afryki Środkowej, Północnej lub Zachodniej. Może jeszcze Azji Południowo Centralnej. Bo właśnie w tych krajach nie ma „darmowych” badań „profilaktycznych”, „przesiewowych” czyli wyławiania ofiar „wczesnego wykrywania raka”. I wciągania w matnię „leczenia”. W biednych krajach nie leczy się intensywnie nowotworów i jest tam z tego powodu mniej trupów. Chyba, że statystyki wrednie i fałszywie kłamią. Jak jest to w zwyczaju statystyk.
http://biotechnologia.pl/biotechnologia/.....production

Najczęstsze nowotwory: kobiety-piersi, mężczyźni- prostata, płuca. Dlaczego akurat te nowotwory?
To wynika z biologii. (5 PRAW NATURY)
Pora na zrujnowanie mitów o dobrodziejstwie badań.

a/ mit zapobiegania rakowi piersi badaniem mammograficznym.

http://biotechnologia.pl/farmacja/artyku.....ersi,15440
Cytat : „Dyskusja nad stosunkiem korzyści do ryzyka w rutynowym stosowaniu mammografii u zdrowych kobiet bez symptomów wskazujących na nowotwór piersi toczy się od wielu lat. Oliwy do ognia doleje zapewne publikacja, która ukazała się w tym miesiącu ( lipiec 2015) na łamach Journal of American Medical Association. W pracy tej naukowcy pod kierunkiem dr Richarda Wilsona z Harvard University starali sie ocenić efektywność stosowania mammografii na poziomie populacyjnym. W tym celu porównali oni odsetek kobiet w wieku powyżej 40 lat poddanych zabiegowi w 547 regionach administracyjnych USA z 10-letnią zapadalnością oraz umieralnością na raka piersi w tych regionach. Naturalnie, stosowanie mammografii korelowało ze zwiększoną liczbą zdiagnozowanych wczesnych stadiów raka piersi. Jednak naukowcy nie zdołali wykryć żadnego związku masowego stosowania screeningu ze zmniejszoną umieralnością kobiet. Współczynnik korelacji wyniósł dokładnie zero. Wzrost detekcji wczesnych postaci raka nie przełożył się na żadną wymierną korzyść.”
Jeśli już nawet w kafeteryjno- onetowych informacjach dyskredytowana jest wartość tego badania, to znaczy że jest to wyjątkowo paskudna, szkodliwa procedura. Osobiście po 1 doświadczeniu osobistym kilka lat temu w torturomammobusie powiedziałam sobie: „nigdy więcej”. Niemniej, corocznie otrzymuję KILKA imiennych „zaproszeń” na „bezpłatne” badania.
http://faktydlazdrowia.pl/mammografia-na.....filaktyki/
Co chwilę w mediach donoszą o nowych metodach „wczesnego wykrywania raka”. Czyli o kolejnych „ruletach” i medmagicznych przepowiedniach biomarkerowych.
Cytat:
"Odkryto nowy sposób diagnozowania chorób nowotworowych. Ma się on opierać na wykrywaniu biomarkerów, jakimi są mikrojądra. Zdaniem naukowców z the Salk Institute for Biological Studies... "
W związku z powyższym, idąc za logiką zgodną z racjami finansowymi ( bynajmniej nie pacjentów), instytuty medyczne dwoją się i troją aby zdiagnozować ile tylko można sobie wyobrazić. Najlepiej nowo odkrytymi metodami, najnowocześniejszymi, jakie sobie można wyobrazić. Taki instytut Salka, na wyprzódki odkrywa. Nie wystarcza mu produkcja szczepionek. Ratująca Kaczafi.
Kto się pogubił jaki mit jest obalany niech wróci do statystyk dot. „wykrywania”. Im wcześniej, im więcej się nawykrywa, tym lepiej. Dla przemysłu śmierci. Wtedy „należycie zdiagnozowany” wkracza (w Polsce) na „szybką ścieżkę onkologiczną” . Na cmentarz. Ludzie stale są instruowani, że powinni dbać o zdrowie. Badać się „profilaktycznie”. Tacy emeryci, którzy mają dużo wolnego czasu i nieco wolnej gotówki na dbanie o zdrowie, idą się badać. Przecież lekarz musi powiedzieć im jaki jest ich stan zdrowia.
b/ Mit zapobiegania nowotworowi prostaty przez badania.
Obserwuję życie znajomych panów, wkręconych „onkologicznie”. Jeden z nich – zasobny emeryt, który zgodnie z lepieniem umysłów krasnoludkom przez mendia poszedł ZBADAĆ SIĘ PROFILAKTYCZNIE. Co jest porażające- nie miał żadnych dolegliwości. ( „rak” prostaty jest jednym z nielicznych, który daje dyskomfort w fazie aktywnej- rośnięcia, ponieważ obrzmienie tkanki zaciska przewód moczowy i zatrzymuje oddawanie moczu) . No i ruleta PSA „wykryła mu raka”. O czym zadecydowała pytia medyczna.
Jak wygląda wkręcanie w „badania” oraz „leczenie”. Badaniem jest wyrzynanie kawałka ciałka z tego wrażliwego narządu. I może to np. skutkować reakcją organizmu taką http://www.forum-onkologiczne.com.pl/forum/podwyzszony-poziom-psa-vt2835.htm : „Urolog powiedział, że w związku z powikłaniami jakie tata przeszedł po pierwszej biopsji (ostre zapalenie gruczołu) nie można jej w tej chwili powtórzyć, gdyż mogłoby dojść do większych powikłań np. sepsy”.
Gdy czytam fora medyczne sama się sobie dziwię, że nie zajmuję się tworzeniem literatury medchory-stycznej. Treść takich onko- logicznych for umów jest gotowym scenariuszem do chorrory-stycznego filmu.
Córcia stara się jak może o zdrowie tatusia i wypytuje. „Usłużni” i wielce pomocni- pomagają JAK TRZEBA. I tak np. admin o ciepłym uśmiechu księcia Karola z miejscowości Gyddanyzc- ( warownia z Władcy Pierdzieli?).
Pomógł: 4877 razy od 2009 roku. Do chóru dołączył niejaki MRAKAD z W-wy) Rady polegają na gnaniu na badania, ponieważ „wyniki są bardzo niepokojące”
Cytuję tekst córci (zaufała lekarzom- praktykom i nie zdecydowała narażać ojca na kolejną biopsję): „ja już nic z tego nie rozumiem, czy coś robię źle? byliśmy z tatą w trzech ośrodkach każdy z lekarzy mówi praktycznie to samo? to co ja mam zrobić? mam wymusić teraz tą biopsję? a co będzie jeśli znów dostanie gorączki 41 stopni i będzie nieprzytomny? czy mam zaryzykować kolejnym zakażeniem czy mam poczekać tak jak wszyscy mówią (2 urologów i 1 urolog-onkolog) te 2 miesiące ?
[ Dodano: 2011-03-22, 14:23 ]
Po poście Mrakad mam wrażenie że naprawdę robię coś źle tylko nadal nie wiem co. Więc bardzo proszę jeśli ktoś może podać mi jakiś schemat działania, co robię nie tak, co powinnam jeszcze zrobić.
Co do wolnego PSA u mnie w mieście żadne laboratorium tego nie robi, ale czy przy ostrym stanie zapalnym gruczołu krokowego wynik będzie wiarygodny? Bo powiedziano mi że teraz PSA nie będzie wiarygodne. Jeśli będzie wiarygodny to jestem w stanie pojechać z tata na drugi koniec Polski, żeby to wykonać.
[ Dodano: 2011-03-23, 07:15 ]
Nikt mi nic nie napisze?”
A potem, gdy już Phytie zdecydują, że trzeba leczyć, leczą. Może to być np. hormonalny „lek” Flutamid. Wtedy nieszczęsny samiec zostaje kobitką menopauzalną z jej wachlarzem objawów- histeryczościami i uderzeniami gorąca. W ciągu roku może wtedy przytyć 20 kg i źle sypiać z powodu hiobowej informacji. Która to informacja wtórnie odkładać mu się zacznie na innym narządzie ale najbardziej znów na mózgu. Może wtedy też dostać „przerzutów” do piersi, ponieważ nie doczyta, że objawem przedawkowania „lekarstwa” jest mlekotok. I w panice będzie się awanturować w przychodni onkologicznej. Potem phytie mogą w procedurach profilaktycznych zdecydować smażenie narządu radioterapią.
. Brakuje mi determinacji aby to opisywać metodą „kopiuj, wklej”. Mam litość nad samcami. Zamiast tego podrzucam do zastanowienia: ” Czy wiesz od czego zależy poziom PSA we krwi ?
* od męskich hormonów płciowych – androgenów (wydzielanie PSA zależne jest od tych hormonów,
* od wieku – stężenie PSA rośnie wraz z wiekiem,
* ejakulacji – zalecane badanie po 48 godzinach,
* objętości stercza,
* rasa – Afro-amerykańska ma wyższe stężenie PSA od mężczyzn rasy białej,
* może być związane z uszkodzeniem komórek prostaty,
* podrażnieniem prostaty po badaniach lub cewnikowaniu.”
A creme de la creme to jest oczywiście operacja. Czy tam co „oszczędzi” czy nie oszczędzi, to mniejsza, jeśli tylko nieszczęsny samiec ujdzie z życiem.
Poniżej parę zdań do zastanowienia
http://www.cancer.ie/sites/default/files.....sion_0.pdf
„• Podwyższony poziom stężenia antygenu PSA nie zawsze równoznaczny jest z wystąpieniem nowotworu. Sytuacja taka może być spowodowana niezłośliwymi zmianami w prostacie.
Wiele form raka prostaty rozwija się powoli przez wiele lat i nie koniecznie musi prowadzić do śmierci.
. • Główne formy leczenia wczesnej formy raka prostaty niosą ze sobą ryzyko i wiążą się ze skutkami ubocznymi.
• Skutki uboczne wywołane przez leczenie radykalne mogą być gorsze niż życie z nieleczoną chorobą. • W przypadku niektórych mężczyzn, najlepszym leczeniem jest niepodejmowanie leczenia.”

Zdecydowanie większą szansę na przeżycie po problemach z prostatą mają biedni staruszkowie. Taki jeden źle znosił „porządki”, które robiła córka po śmierci żony. Lekarz założył mu cewnik na parę dni. I przeszło. Żadnych biopsji, badań PSA, paniki. Bo z biednego staruszka nie ma co wyciskać, więc nie warto.
Żeby to napisać poświęciłam parę dni. Dlatego, żeby było to zrozumiałe. Prawa Natury sformułował dr Hamer przeszło 30 lat temu. Są to prawa, KTÓRE KAŻDY MOŻE SAM ZWERYFIKOWAĆ. To nie jest skomplikowane, to jest możliwe, to jest KONIECZNE. ZANIM dojdzie do tego, że medyczna pytia zabawi się w voodoo.
Dlatego, że tylko nieliczne zmiany nowotworowe dają objawy w fazie aktywnej ( rośnięcia w przypadku pochodzenia z najstarszej części organizmu – endodermalnej lub ubytku w przypadku pochodzenia z ektodermy). A objawy bólowe, biegunki, krwawienia itp. nieprzyjemne objawy ( które medycyna tępi jako chorobę) są stanem powrotu do normotonii. I wtedy człowiek wpada w obezwładniające przerażenie, staje się bezbronny i nie jest w stanie logicznie myśleć.
Nie rozumiem, dlaczego tak długo tak POTWORNA ŚCIEMA MEDYCZNA – medycyna konwencjonalna, przy której ofiary wszystkich wojen to drobiazg - trwa i zbiera swoje żniwo.

Zwisa mi to kto będzie rządził i gdzie. Z pewnością będzie to kolejny psychopata. Zgodnie z radą Sheridana nastawiam się na przetrwanie. Cywilizacji łacińskiej nie ma. Jest cywilizacja śmierci. Zaczęła się od kłamstwa Pasteura.
Te straszliwe pseudoleczenia „przeszczepami szpiku (które są zwykłymi transfuzjami), wyrzynania narządów kobietom, mężczyznom, dzieciom, wyrzynania „guzów” mózgu (które polegają na wysysaniu części mózgu) oraz antybiotykoterapia do uśmiercenia pacjenta razem z „antybiotykoopornym szczepem zapalenia płuc”.

Cytaty do przemyślenia:
„ Odzwyczailiśmy się po prostu do pewnych rzeczy używać naszego własnego rozsądku. To właśnie jest rzeczywiste niebezpieczeństwo, czy też katastrofa. Polityka i media robią sobie prawo na swój użytek” …
„Podstawą życia biologicznego jest wspólnota, symbioza, a tam nie ma miejsca na wojny i zniszczenia. Wojna i zniszczenie w życiu biologicznym jest domeną chorego, albo kryminalnego umysłu.” Stefan Lanka

NAUKA TO JEST COŚ TAKIEGO JAK PUZZLE. ELEMENTY MUSZĄ DO SIEBIE PASOWAĆ. (moje) Zatem prawa fizyczne, chemiczne są kompatybilne. Do nich doszły biologiczne- Prawa Natury.

TEORIE SPRAWDZA SIĘ EMPIRIĄ I ODWROTNIE. (ZASADY CYBERNETYKI MARIANA MAZURA) http://pl.wikipedia.org/wiki/Marian_Mazur_(naukowiec) )

Mogę się odpowiedzialnie wypowiadać na temat medycyny nie tylko z powodu wykształcenia i praktyki w dziedzinie biologii oraz wieloletnich zainteresowań tematem.
Ale głównie z powodu osobistych doświadczeń i doświadczeń hospicyjnych nad osobami, którymi się opiekowałam do ich końca. WIELOKROTNIE POTWIERDZAJAC PRAWA NATURY.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:57, 06 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kto szuka uzdrowienia z raka za pomocą witaminy B 17 niech lepiej nie czyta moich postów. Chyba, że jest zdrowy. Bowiem chory człowiek z powodu porażenia diagnozą medycznej pytii nic nie zrozumie. Wiem to z doświadczenia.

Gdybyśmy znali całą ohydę kłamstwa, ścigalibyśmy je ogniem, z większą słusznością niż inne zbrodnie.
Michel Montaigne
]

http://www.biotechnolog.pl/forum/temat-1292.htm
Na forum biotechnologów padło pytanie niejakiego Samouczka. Bo Samouczek to człowiek lubiący wiedzieć. A że spotkał biochemika – Szweda, kiedy był na wczasach, to go spytał o WIRUSY. Oraz o sprawy naukowe. Każdy by się spytał, bo każdy się boi ZARAZIĆ. I potem już ten Samouczek dostał takiej upierdliwości na punkcie dowiedzenia się PRAWDY, że można się zadziwić. Wpadł na okrutny pomysł aby męczyć biednych biotechnologów:
„Mam pytanie do pan/ow na temat wirusów. Oto one:

Czy któraś/ys z Was widział już sam gołym okiem (naturalnie poprzez mikroskop elektronowy) jakieś, bezpośrednio wyizolowane, wirusy?
Jeżeli sam/a nie widziałaś to może Twój znajomy albo profesor widział i mógłby mnie powiedzieć gdzie? – Źródło pracy naukowej.
To pytanie zadaje na poważnie”
Tak wyglądają poważne odpowiedzi:
1„sam osobiscie wirusow nie widzialem, ale w image.google.pl po wpisaniu odpowiedniej kwestii mozna tez podziwiac takie zdjecia.”
2.http://www.virology.net/Big_Virology/BVDNAmyo.html

Tu znajduje się The Big Picture Book Of Wiruses.

Sa w nim konterfekty kulek i sześcianów przeplatających się z wizerunkami min okrętowych z czasów II wojny światowej, kolczyka z wisiorkiem oraz projekcjami „graficznymi”. Autorzy słit foci wirusowych są tak trudno wykrywalni jak same wirusy. A tu można zobaczyć lądowanie wirusa. ( specjalnie się nie wysilano- tak wygląda lądowanie robotów na Księżycu. Czyli blaga kosmiczna)
http://www.dform.com/projects/t4/virus.html
Tamże – czyli w Wielkiej Księdze Obrazków Wirusów, jest kontakt dla tych co mają więcej pytań, niech piszą do Eliota Lefkowitz:
If you have any questions, please contact Elliot Lefkowitz at elliotl@uab.edu Eliot Lefkowitz
( http://www.ictvdb.org/)

Nie można się dziwić, że Samouczek dostał manii dowiadywania się, bo to co usłyszał od biochemika Szweda musi porażać.


„Kiedy rozmawiamy o nauce należy na początku stwierdzić, ze badania naukowe są bardzo trudne. Natomiast naukowe wyniki, naukowe wypowiedzi, oświadczenia są bardzo proste.

[b]TUTAJ ROZCHODZI SIĘ O RZECZY PROSTE, KTÓRE NALEŻY ZROZUMIEĆ A WYNIKI SPRAWDZIĆ. WYNIKI, KTÓRE ZOSTAŁY PRZEDSTAWIANE PO TYM JAK NAUKOWIEC WYKONAŁ SWOJA CIĘŻKA PRACE. TO POTRAFI KAŻDY. DO TEGO WYSTARCZY ZDROWY LUDZKI ROZUM I OGÓLNE WYKSZTAŁCENIE.Dlaczego to jest takie łatwe? Ponieważ tutaj CHODZI TYLKO O WYNIKI A TE MOGĘ BYĆ NAZYWANE NAUKOWYMI TYLKO WTEDY, KIEDY SPEŁNIĄ TAKIE WARUNKI JAK POWTARZALNOŚĆ I SPRAWDZALNOŚĆ! Sprawdzić i powtórzyć to są rzeczy proste. W matematyce może to być trochę trudniejsze natomiast w biologii sprawdzenie jest często bardzo proste. Trudności Występują tylko wtedy, kiedy to naukowcy te proste wyniki badań próbują przesłonić, poprzez skomplikowane wyrażenia oraz wiele obce słow., ukazując tym samym, ze w gruncie rzeczy nie maja żadnych wyników. [/b]NAUKA MA STALE REGUŁY - POWTARZALNOŚĆ I SPRAWDZALNOŚĆ, NAUKA JEST ZWIĄZANA TAKŻE METODAMI. Tutaj rozchodzi się o dwie podstawowe metody (Heurystyczna i Empiryczna), zrozumienie i dowód.”

I dalej :
„No wiec wracając do twego wczorajszego pytania. Co to jest wirus? Ze to pytanie jest głupie to już sobie wyjaśniliśmy.
Najpierw musimy zacząć od definicji od ustalenia określenia. Jeżeli tego nie zrobimy będziemy mieli językowe pogmatwanie z poplątaniem. W NAUCE DEFINICJA JEST POROSTU NIE DO WYRZECZENIA. DEFINICJA STOI ZAWSZE NA PIERWSZYM MIEJSCU. Gdybym na przykład zaczął teraz mówić o egzystencji jakiegoś wirusa musimy najpierw zdefiniować, jakie musza być spełnione warunki (dowody) abym mógł cos takiego twierdzić. Jasna rzeczą jest, ze dzisiejsza nauka stawia zupełnie inne wymagania, na potwierdzenie hipotezy czyli dowód, niż jak to miało miejsce przed wiekiem, kiedy to nie mieliśmy mikroskopu elektronowego.
Jasne jest, ze w roku 1879 mogłem naukowo twierdzić o egzystencji, jakiegoś wirusa, to nie oznacza jednak ze to same twierdzenia mogę powtórzyć dzisiaj bez przedstawienia dowodu według dzisiejszych naukowych standardów.
Bez zdjęcia takiego wirusa spod mikroskopu elektronowego, w dzisiejszej nauce brak jest naukowego dowodu. Twierdzenia o egzystencji bez spełnienia powyższego warunku jest hipoteza!
Nie fachowiec, któremu przestawiono dokument naukowego dowodu w postaci zdjęcia, musi najpierw sprawdzić czy na tym zdjęciu sfotografowane są cząsteczki jednakowego kształtu, partykuły, Jeżeli na tym zdjęciu znajdują się niejednakowe cząsteczki, czy tez przy tych cząsteczkach widoczne są jeszcze inne cząsteczki to oznacz to ze takowy wirus nie został wyizolowany. To nie oznacza jednak, ze tam nie ma wirusa, oznacza to tylko, ze takowy wirus nie został bezpośrednio wyizolowany. Czyli nie został spełniony podstawowy warunek dokumentacyjny na dowód takowego wirusa. To znaczy, ze ta hipoteza o egzystencje wirusa nie została zweryfikowana, czyli brak jest naukowego dowodu.”

W momencie ustalania definicji wirusa na wstępie czeka porażka z powodu istnienia dwóch wykluczających się definicji. Mimo, że jest XXI wiek do tej pory nie udało się ustalić jednolitej definicji wirusa. Czyli możemy rozmawiać o dupie Maryni.
viewtopic.php?t=20591
„Ażeby móc omawiać kwestię zarażalności wirusem (a co za tym idzie roli szczepień) należy uzgodnić DEFINICJĘ wirusa.
Co to jest wirus?
Szukamy definicji wirusa. Najbardziej wiarygodna, w co nikt nie wątpi,
jest Cyganka Wiki: „Wirusy (łac. virus – trucizna, jad) –
skomplikowane cząsteczki organiczne, nie mające struktury komórkowej,
zbudowane z białek i kwasów nukleinowych. Zawierają materiał genetyczny
w postaci RNA (wirusy RNA) lub DNA, wykazują jednak zarówno cechy
komórkowych organizmów żywych, jak i materii nieożywionej.
Według definicji Andrégo Lwoffa, wirus to „zakaźny, potencjalnie
patogenny nukleoproteid, istniejący tylko pod postacią jednegokwasu
nukleinowego, który reprodukuje materiał genetyczny.”
I już na samym wstępie mamy dwie definicje1. Wirus jest skomplikowaną
cząsteczką złożoną z białek i kw. nukleinowych. Lub 2. Wirus istnieje
pod postacią jednego kwasu nukleinowego. (budowa kwasu nukleinowego nie
jest bardzo skomplikowana: cukier+kwas+zasada, szczegóły poniżej)
Jest XXI wiek i NIE MOŻNA jednoznacznie podać definicji wirusa.
Gdyby nie było to PORAŻAJĄCE, byłoby śmieszne.
Ale…”
W rozmowie ze szwedzkim biochemikiem Samouczek usłyszał:
„To, ze brak jest dowodów na zakaźne wirusy, na naukowej scenie było znane zaraz po pierwszych badaniach z techniczna pomocą mikroskopu elektronowego. Widziano i zidentyfikowano istniejące wirusy, jak np. adenowirusy, te jednak okazały się znowu niewinne, miały być one odpowiedzialne za lekka formę kataru, wirusy bakterii, nazywane fagami, kilka wirusów roślinnych.

Jednak nie znaleziono ani jednego groźnego, zakaźnego, wirusa przeciw to, któremu zaszczepiono!

Takie odkrycia nie pasowały w koncept amerykańskiej agenci zdrowia CDC, (Center of Disease Control) amerykańskiej agencji epidemiologicznej. Wiesz, ze tam wszyscy w wojskowych mundurach łatają. Istnieje jeszcze tajna, powiedzmy tajna, agencja należąca do CDC jest to EIS (Epidemic Intelligence Service) To jest medyczne CIA. Tam pracują tzw. detektywi epidemii. I to od nich mamy to ciągle bezpodstawne globalne zastraszanie Świata.
AIDS, Antrax, Ebola a teraz ta Ptasia Grypa. Nic, ale to nic z tego nie jest naukowo udowodnione. To jest nowy styl prowadzenia wojny. Wojny za pomocą strachu. Już chyba mówiłem na ten temat. Niektórzy myślą, ze taka mała agencja nie może narzucić swojej dyktatury całemu Światu! Powiem tobie ze ta agencja zatrudnia kilka tysięcy pracowników, oficjalnie, a następne tyle nieoficjalnie, rozproszonych po calem świecie, siedzących w Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która to jest pod ich kontrola. W ministerstwach zdrowia wielu państw, w mediach jako reporterzy medyczni w szpitalach w telewizji w fundacjach, Ford, Rockefeller, Joseph Kennedy, FDA (Food and Drug Administration) EFSA (European Food Safety Authority) itd. itd. Dodam jeszcze tylko, ze budżet tej ”malej” organizacji przewyższa kilkakrotnie budżet Pentagonu! Szacuje się go na około 8 miliardów US $. Wyobrażasz sobie, co z takim majątkiem możne zrobić? Poruszyć. Niebo i Ziemie!

Brake, brake Per! Mam klika ważnych pytań? Musisz to teraz wyjaśnić. Powiedziałem.

Czy to ma oznaczać, ze do dzisiaj, na całym świecie, przeprowadza się szczepienia ludzi celem immunizacji, przeciw takim groźnym zakaźnym chorobom jak:
Polio, Ospa, Odra, Grypa
nie mając na nie naukowych dowodów? Zapytałem.

Absolutnie korekt! Nigdzie nie ma opublikowanej pracy naukowej przedstawiającą bezpośrednią izolacje tych i jeszcze wielu innych, „zarazków – wirusów” na ma naukowego dowodu ich istnienia. Postulaty Kocha nie były w żadnym z tych przypadków spełnione. Brak jest dowodów! To są nie udowodnione pozostałości 19 wieku. Odpowiedział.”

Ale co ja będę przytaczać treść dyskusji na temat wirusów, która nie wiadomo gdzie i z kim się odbyła.
Ja tu podam bieżące, świeże, z naszego polskiego podwórka wyniki „polowania na wirusy”. To jest praca detektywistyczna. Samego wirusa nakryć szkiełkiem i okiem mikroskopowo-elektronowym NIE MOŻNA. Bo za mały. Ale wirus pozostawia ślady. To tak jak gdyby kupa. Masz zdjęcie kupy, wiesz kto narobił. Proste- nieprawdaż. Tak, patolodzy są bardzo zmyślni, MAJĄ SWOJE SPOSOBY.


https://patolodzynaklatce.wordpress.com/2015/09/24/polowanie-na-wirusa-2/

„Nie, uspokoję was, nie planuję w tym tekście wchodzić w dyskusję z żadnym autorem pseudonaukowych wypocin internetowych. Nie wierzę, by dało się kogoś tak oddalonego od rzeczywistości skłonić do przyjrzenia się osiągnięciom nauki, to raczej ta narracja w końcu, wedle której cała nauka to wielki światowy spisek. Zatem nie, nie będę udowadniać, że wirusy istnieją, pomyślałam jednak, że być może mogłoby was zaciekawić w jaki sposób ślady wirusów tropią patolodzy bazujący wszak przede wszystkim na mikroskopii świetlnej, dla której wirusy są w znakomitej większości zdecydowanie za małe. W codziennej pracy obserwujemy detale rozmiarów rzędu nawet dziesiątych części mikrometra, jednak poza odkrytymi w ostatnich latach olbrzymami (od zidentyfikowanego w 2003 roku mimiwirusa, przez megawirusa i pandorawirusy – potrafiące dochodzić nawet do 1,5 mikrometra – po najnowsze, tegoroczne odkrycie – Mollivirus sibericum), które osiągają wystarczającą dla mikroskopu świetlnego wielkość (ludzka czerwona krwinka ma około 7 mikrometrów średnicy na przykład), nie pozwala nam to na bezpośrednie śledzenie poszczególnych egzemplarzy wirusów. Ale mamy swoje sposoby….
Efekty cytopatyczne poszczególnych wirusów bywają bardzo różne wizualnie, różne też mechanizmy kierują ich powstawaniem. Łączy je jedno – bywają nader przydatne diagnostycznie.”

Infekcja HPV w cytologii ginekologicznej; http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17488164”

TYLKO SKĄD TE ZDJĘCIA W WIELKIEJ KSIĘDZE OBRAZKÓW WIRUSA ???

http://wolnemedia.net/zdr...ls-nwo-grypa-2/

"Jak bronią się producenci szczepionek? Np. przez produkcję rozmaitych filmów, mających pokazać skutki rzekomych epidemii nieznanego wirusa. Pragnę przypomnieć, że współcześni wirusolodzy nie potrafią udowodnić większości swoich odkryć wirusologicznych. Aby stwierdzić, czy dany artefakt widzialny w mikroskopie elektronowym jest wirusem, trzeba go wyhodować, rozmnożyć i zaszczepić do innego organizmu żywego, otrzymując te same objawy chorobowe. Ani w przypadku HIV, ani w przypadku rozmaitych innych „mutacji”, wirusolodzy tego prostego testu nie wykonują, zdając się na Photoshop i mikroskop elektronowy."

Zrobiło się późno, zatem pora na Dobranockę – śliczne słit focie wirusów wykoncypowane dizajnersko.http://pl.123rf.com/zdjecia-seryjne/wirusa.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:11, 08 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Dziś niedziela. Zatem nie będę katować PRAWDĄ NAUKOWĄ. Życie i tak jest ciężkie. Dawniej było gorzej i tym się należy pocieszać. Mimo usilnych starań medycyny, farmacji, zchemizowanej i modyfikowanej żywności, trucia z powietrza i wody, ludzie średnio żyją dłużej w rejonach „cywilizowanych”. O ile przedtem nie wykryje im medyczna pytia nowotworu i nie poprowadzi szybką ścieżką. Na cmentarz.
Jeśli chodzi o witaminę B 17 ( bo zawsze nawiązuję do tematu) to można ją zażywać w naturalnej postaci – pestek migdała gorzkiego. Smaczne nie jest, ale w sytuacji WIARY, że pomaga – może pomóc.
Dawniej też stosowano ekologiczne preparaty medyczne. Niektóre sporządzano w bardzo skomplikowany sposób.
Drzewiej zarazy ebolowe też bywały i medycy ratowali chorych. Medycy od zawsze eksperymentowali na nieszczęsnych pacjentach. Celem przydania sobie ważności i zniewolenia bezbronnych, cierpiących ofiar do praktykowania na nich nowych „ metod leczenia”, stosowano straszenie.
Przed paradygmatem opartym na zarazku panowało przekonanie o nierównowadze „humorów” inaczej „soków”. I „upuszczano” te, których ilość uważano za nadmierną. Były to praktyki upuszczania krwi, prowokowanie wymiotów i lewatywy.
Wrzucę tu cytacik z książki (teraz czytam) Neala Stephensona „Żywe srebro” o „leczeniu” króla Karola II. Jest to beletrystyka, ale oparta na faktach z epoki - 1865 rok:
„Wszystko zaczęło się od poniedziałkowego ataku apopleksji. Król ma silny organizm i zapewne sam by wydobrzał, ale tak się złożyło, że w tej samej komnacie znajdował się medyk uzbrojony w komplet lancetów. Toż to prawdziwy pech !
Błysnęło ostrze, medyk znalazł żyłę i król rozstał się z półkwaterkiem albo dwoma życiodajnego humoru (….)
Niestety, wkrótce potem dostał ataku epilepsji i wszyscy medycy jednocześnie wparowali do sypialni- okopali się bowiem w przedpokojach, spierając o to, których humorów i ile należy królowi upuścić. Po spędzeniu całej bezsennej nocy i następnego dnia na uczonych debatach, wywiązała się między nimi swoista rywalizacja: kto zaleci najodważniejszą kurację. Kiedy król, mimo heroicznych wysiłków stracił wreszcie przytomność i nie mógł sie dłużej od nich oganiać, opadli go jak charty zająca. Ten, który utrzymywał, ze przyczyna monarszych dolegliwości jest nadmiar krwi, zatopił lancet w lewej żyle króla, zanim reszta zdążyła rozpakować torby. (…)
Medyk, który winą za niemoc króla obarczył nadmiar żółci, stwierdził, ze upuszczenie tak znacznej ilości krwi dodatkowo zachwiało równowagę humorów. Z pomocą dwóch krzepkich asystentów posadził króla na łóżku, otworzył mu usta i zaczął łaskotać go po przełyku przeróżnymi piórkami, odłamkami fiszbinów, et ceatera. Udało mu się sprowokować wymioty (…)
Trzeci lekarz (…) przetoczył króla na brzuch i wetknął w monarszy odbyt niewiarygodnej długości rurę…”


Co było dalej, można się domyślić. Humory upuszczane były do końca. Życia króla. Ale czy współczesne leczenie cytostatykami jest mniej traumatyczne i daje efekty ozdrowieńcze ?
Więc witaminą B 17 można się leczyć, wyleczyć i uważać, że działa ozdrowieńczo.
W średniowieczu na sam widok „medyka” pacjent mógł wyzionąć ducha. Widać wyraźnie, że słabsze psychicznie jednostki wymarły, nie pozostawiając potomstwa, które byłoby podatne na byle jakie straszenie. Zatem obecnie egzystują egzemplarze mniej podatne. Niestety, odporność na straszenie z czasem zanika, a i metody straszenia ulegają ewolucji. Gdyby dziś chorego odwiedził średniowieczny lekarz, być może skończyłoby się na zejściu ze śmiechu. Chyba, że chory gorączkujący przypisałby zjawisko majakom w malignie. Dziś się straszy przy pomocy kosmicznych skafandrów , izolatorów namiotowych i dźga się nieszczęśnika psychicznie.

” NA CO ZMARŁO 61 OSÓB, U KTÓRYCH STWIERDZONO WIRUS H5N1?
- WŁAŚCIWIE NIE MA ZA DUŻO DOJŚĆ DO PUBLIKACJI, W KTÓRYCH OPISANE BY BYŁO, JAKIE SYMPTOMY ZAOBSERWOWANO I JAK ZACHOWANO SIĘ W STOSUNKU DO NICH. NINIEJSZE PRZYPADKI SĄ JEDNOZNACZNE: LUDZIE Z SYMPTOMAMI CHOROBY, KTÓRZY MIELI PECHA I WPADLI WRĘCZ W SIDŁA TROPIĄCYCH H5N1, ZABICI ZOSTALI OGROMNĄ DAWKĄ CHEMIOTERAPII, KTÓRA MIAŁA ZAHAMOWAĆ FENOMEN WIRUSA. DO TEGO DOCHODZI IZOLACJA W NAMIOCIE Z PLASTIKU, OTOCZENI SZALEŃCAMI W UBRANIACH PODOBNYCH KOSMONAUTOM, ŚMIERĆ W PANICZNYM STRACHU NA SKUTEK WIELOKROTNEGO ODMÓWIENIA POSŁUSZEŃSTWA PRZEZ ORGANY”

(http://www.jamin.pl/downloads/ptasiagrypalankasepsa.pdf)

Przygotowuje się „grunt” nieludzko- krasno ludzko. Codziennie dawką informacji o straszliwej gorączce krwotocznej. Nieuleczalnej i śmiertelnej. Gdy strach osiągnie apogeum, wyłonią się laureaci nagrody Nobla wynajdujący skuteczną szczepionkę. Ex machina Deus, jak powiadała moja germanistka. Albo raczej jak diabeł z pudełka.

Ponieważ mam podobnie elastyczny mózg, jak moja przyjaciółka. Która przeżyła nowotwór jelita grubego nie poddając się chemii. Podobnie jak jej - udało mi się uwolnić umysł od zniekształcenia edukacją oraz demokratycznie panującymi przekonaniami „ jedzmy gówno, miliardy much nie mogą się mylić’. Chichramy się i bawimy z tych samych zniekształceń , przekonań i obrazków tego świata . Bo cóż pozostało, kiedy wszyscy myślą inaczej. Zabić nie można, chyba że śmiechem. Chociaż to wcale nieśmieszne. I czasem popadam w otchłań depresji.

Dostałam zdjęcie strony z książki traktującej o historii medycyny.

Cytat: „W LATACH ZARAZY WIELU, JEŚLI NIE WIĘKSZOŚĆ „LEKARZY”, UKRYWAŁO SIĘ PRZED PACJENTAMI LUB PO PROSTU UCIEKAŁO. POZOSTALI ODWAŻNI, NAJCZĘŚCIEJ ÓWCZEŚNI CHIRURDZY, KTÓRZY STARALI SIĘ CHRONIĆ PRZED ZARAŻENIEM ZA POMOCĄ MASEK PRZYPOMINAJĄCYCH GŁOWY PTAKÓW Z DZIOBAMI O DŁUGOŚCI DOCHODZĄCEJ DO 45 CM. NAZYWANO ICH CZASEM DZIOBATYMI LEKARZAMI. DZIOBY TE DZIAŁAŁY NICZYM PRYMITYWNE MASKI GAZOWE. WYPEŁNIANO JE AROMATYCZNYMI ZIOŁAMI I PRZYPRAWAMI BY STŁUMIĆ ZAPACH „SKAŻONEGO POWIETRZA”. OTWORY NA OCZY ZNAJDUJĄCE SIĘ W MASKACH ZAKRYWANO BARWIONYMI NA CZERWONO SZKŁAMI, CO MIAŁO ODWRÓCIĆ ZŁY UROK. CAŁY ICH STRÓJ SKŁADAŁ SIĘ Z DŁUGIEGO DO KOSTEK PŁASZCZA, WYSMAROWANEGO WOSKIEM LUB ŁOJEM, ORAZ DODATKÓW TAKICH JAK RĘKAWICE, BUTY I DOPASOWANY KAPELUSZ, A TAKŻE Z AMULETÓW Z WYSUSZONEJ KRWI LUB MIELONYCH ROPUCH. DREWNIANA LASKA, ZWANA TEŻ KIJEM DO ŁASKOTANIA, POZWALAŁA MEDYKOWI TRĄCAĆ LUB DŹGAĆ PACJENTA NA ODLEGŁOŚĆ.”

Trudno mi wyobrazić sobie, aby profesję medyka w średniowieczu wybierał normalny człowiek. Może jeszcze najprędzej syn rzeźnika, terminujący u ojca w zawodzie. Natenczas zawód ten musiał być w praktyce odrażający- wyziewy, miazmaty, ekskrementy , wydzieliny. Ogólnie- smrodliwa profesja. Teraz smród się zabija dezynfekcją, ale i tak całkiem wyeliminować się go nie da.
Leki stosowane w średniowieczu także były zdecydowanie mniej szkodliwe. Ekologiczne nawet można powiedzieć. Taka Trotula di Ruggiero (ze szkoły medycznej w Salerno) zalecała na obfite miesiączki wdychać opary gotowanego starego buta. Jakiś sens w tym widzę, bo smród tegoż dekokta musiał przynajmniej odwracać uwagę od problemu głównego. Podobne metody do uzdrawiania rekonwalescentów stosowała Hildegarda z Bingen. Na nogi stawiała ich woda w której gotowano odartą ze skóry mysz. Z pewnością „leki” ordynowane w średniowieczu nie rujnowały zdrowia tak jak współczesne.


„Naukę dzielimy na hermeneutyczną i empiryczną. Hermeneutyka, przez niektórych empiryków w ogóle nie jest uznawana za naukę.
Historia, Pedagogika, Filozofia, Teologia są klasycznymi przykładami nauk hermeneutycznych.
Biologia, Biochemia, nauki przyrodnicze, są przykładami nauk empirycznych.

Normalny obywatel, jest przekonany, gdy nauka medyczna lub urzędy zdrowia twierdza o egzystencji jakiegoś wirusa np. tzw. AIDS wirus, wirus odry, lub influenzy, ze jest to empirycznie - naukowo potwierdzona wypowiedz.
W rzeczywistości takowe wypowiedzi urzędów zdrowia i nauk medycznych bazują, bez wyjątku, na hermeneutyczno naukowych filozoficznych spekulacjach, dzisiaj w znacznym stopniu tendujacych do hermeneutycznego zrozumienia sensu: Założenie egzystencji wirusa ma sens ... dla przemysłu farmaceutycznego, przynosi wielki dochody.”

Trwa kolejne medialne natarcie BIG Pharmy na umysły odbiorców gównoprawdy medycznej. Nie miałam możliwości usłyszeć bredzenia seplenienia pani Brydzi sanepidzi.
I kolejny raz zastrasza się rodziców dzieci nieszczepionych karami. W sytuacji braku odpowiedzialności i pomocy ze strony państwa dla dzieci uszkodzonych NOP.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 18:38, 10 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Witamina B 17 jest środkiem wzmagającym potencję. Tak uważam (ale tylko dzisiaj i w tym poście). I polecam do użytku zewnętrznego. Bo jutro mogę mieć inne przekonanie. Kto mi zabroni pisać po uważaniu to o czym aktualnie jestem przekonana? Ja mogę żywić przekonanie i nim się dzielić, że raka leczy albo wzmaga potencję i uszczęśliwia seksualnie jakakolwiek substancja. Ja nie napisałam wcale większej bzdury niż naukowcy - notoryczni laureaci nagrody Bobla. A z pewnością moja dezinformacja jest mniej destrukcyjna w skutkach. A nawet jakaś część krasnoludzkości w nią uwierzy, co będzie skutkować pozytywnie zgodnie z sugestią



Cd. historii medycyny : http://pubs.acs.org/cen/coverstory/83/8325/8325emergence.html

"The modern pharmaceutical industry traces its origin to two sources: apothecaries that moved into wholesale production of drugs such as morphine, quinine, and strychnine in the middle of the 19th century and dye and chemical companies that established research labs and discovered medical applications for their products starting in the 1880s. Merck, for example, began as a small apothecary shop in Darmstadt, Germany, in 1668, only beginning wholesale production of drugs in the 1840s. Likewise, Schering in Germany; Hoffmann-La Roche in Switzerland; Burroughs Wellcome in England; Etienne Poulenc in France; and Abbott, Smith Kline, Parke-Davis, Eli Lilly, Squibb, and Upjohn in the U.S. all started as apothecaries and drug suppliers between the early 1830s and late 1890s. Other firms whose names carry recognition today began with the production of organic chemicals (especially dyestuffs) before moving into pharmaceuticals. These include Agfa, Bayer, and Hoechst in Germany; Ciba, Geigy, and Sandoz in Switzerland; Imperial Chemical Industries in England; and Pfizer in the U.S."

A teraz o wyroczniach moje przemyślenia oparte na tekstach źródłowych:

Wyrocznie dawniej i dziś
Życie człowieka wysoko cywilizowanego na Ziemi wydaje się rajem, jeśli porównać możliwości niesienia mu pomocy (zwłaszcza w chorobie) oraz dobra i szczęścia. I choć tu i ówdzie słychać marudzenie- niestety zawsze znajdą się w społeczeństwie jakieś jednostki genetycznie porażone niezadowoleniem. Dla pozostałego społeczeństwa należycie spreparowanego pod względem umysłowym- rzeczywistość balsamuje i uszczęśliwia.
Jeśli zatem np. ktoś powiedział: „ wszyscy chcą mojego szczęścia, nie dam go sobie odebrać”. To na tym przykładzie widać jak szczery, serdeczny przekaz: „chcę twojego szczęścia, kochanie”, można fałszywie i złośliwie zinterpretować. I niech mi nikt nie mówi, że informacja nie ulega zniekształceniom po drodze od przekaźnika do odbiorcy. A przecież to nie było powiedziane podczas zabawy w głuchy telefon, gdzie przekaz może ulegać zniekształceniom.
Człowiek okresów starożytnych, aby się dowiedzieć co ma zrobić ze sobą czy z innymi (żona, teściowa, stryj i sąsiad) musiał wybrać się po radę do wyroczni. Jeśli był bogaty i zdrowy oraz mieszkał w Delfach, Dodonie czy Kartaginie, mógł już się uważać za człowieka szczęśliwego. Ale taki chory biedak mieszkający daleko od Epidauros mógł nie dotrzeć do specjalistycznej wyroczni dla chorych, padłszy po drodze obrabowany przez zbójców chociażby.
W starożytności wyrocznią (łac. oraculium, gr. manteion) nazywano miejsce święte, gdzie bogowie, za pośrednictwem kapłanów, przepowiadali przyszłość, wyrażali swoją wolę i udzielali rad w sprawach prywatnych i państwowych.
(Wikipedia) Do najbardziej znanych wyroczni należały:
Wyrocznia delficka w świątyni Apollina w Delfach (Pytia)
wyrocznia Zeusa w Dodonie
wyrocznia Amona w oazie Siwa
wyrocznia bogini Tanit w Kartaginie
wyrocznia Asklepiosa w Epidauros (dla chorych)
wyrocznia Neczung w Tybecie
W starożytnym Rzymie podobną rolę spełniały wieszczki Sybille.

Jednak dzisiaj zdroje informacji biją każdemu, niczym dzwon. Po uszach a nawet i po oczach. Zmasowany atak informacji bije z ekranów tv. Pytanie zatem „komu bije dzwon”, jest niestosowne. Dzwon bije każdemu. Może nawet zbyt patetycznie to brzmi, powiedzmy „dzwoneczki”. Zwłaszcza niedomagający są pieszczeni foniatrycznie od samego rana, jeśli tylko włączą radio. Onegdaj dowiedziałam się o rewitalizacji uwłosienia czaszki dzięki eliksirom na porost i zanik siwizny. Czary i cudowności-już od rana można się wprowadzić w bajkowy, przepełniony szczęściem i beztroską świat, niczym krasnoludek. Co i raz oferowane są prezenty jako dodatki do leków- czarodziejskie kulki kegla do ćwiczeń dla kobiet. (skrót od "kulki do ćwiczeń mięśni niejakiego Kegla" brzmi kulki kegla) Nawet mąż się zainteresował – co to za kulki kegla, podejrzewając jakiś podtekst seksualny. A dla diabetyków zeszyciki i opaski. Zeszycik służy do uzależnienia od badania i zapisywania.
To jest taki nałóg, że hazard przy tym to pikuś. Kiedy mąż swego czasu dostał taki zeszycik do notowania ciśnienia, to nawet w nocy słyszałam jak buczała co chwilę maszynka ciśnieniomierka. Odzwyczajanie od tego nałogu trwało długo i boleśnie, jak każda kuracja odwykowa. W końcu sam przestał mierzyć sobie to ciśnienie co chwilę, bo przestał brać „leki”.
Na pospolite problemy ze zdrowiem (łysienie, afty i hemoroidy) oraz brakiem „pieniążków” od samego rana już można usłyszeć pomocne rady. Jednak przy bardziej skomplikowanych sytuacjach można wnieść interrogację do współczesnych Pytii. Pytanie można wnieść nie ruszając siedzenia z wygodnego miejsca i fatygując jedynie palec wskazujący. W Internecie bowiem są rady NA WSZYSTKO. Można się tam nawet dowiedzieć rzeczy, o które człowiek sam siebie by nigdy nie podejrzewał. Że niszczy się śmiertelnie, jest skrajnie nieodpowiedzialny, bo NIE IDZIE NA PROFILAKTYCZNE BADANIA RAKA SUTKA, które są za darmo. A dostaje nawet zaproszenie imienne, bo jest program NFZ. A jest w grupie ryzyka, jak każda kobieta w tym wieku. I dodatkowo NIE KORZYSTA Z BŁOGOSŁAWIEŃSTWA SZCZEPIEŃ.

W związku z rozmnożeniem do niebywałych rozmiarów Pytii działających prozdrowotnie, rozpaskudzony tą mnogością człowiek poszukuje najlepszych. A jak wszyscy wiedzą współczesne najlepsze Pytie opierają się na badaniach naukowych (najlepiej amerykańskich). Trawiona żądzą zdobycia oświecenia w jak najlepszym gatunku naukowym znalazłam taką jedną migg -awę. (gdy synowie byli mali, starszy mówił do młodszego przywołując go do porządku: „ masz migawy?”.
Współczesna wyrocznia zapodaje „prawdy” powołując się na konsensusy naukowe. O ile w przypadku mnie nie dotyczącym mogłam się kiedyś „zgodzić” przez „umówienie”. Gdy bezdzietna kuzynka tłumaczyła mi, że „umówmy się, dzieci to jest wielki kłopot”. I w tym wypadku wobec postprokreacyjnego wieku kuzynki mogłam się z nią tak umówić, jednostronnie. Taki konsensus jednostronny, nie tylko mój wynalazek. Jednak w przypadku bezczelnego konsensusu jakichś psychopatycznych medycznych kreatur na to się nie zgadzam, nawet jednostronnie. To jest KRYMINALNA ZMOWA, taka sama jak w przypadku AIDS, która to jednostka chorobowa została powołana do istnienia też przy użyciu… konsensusu.

Pięknie się językiem migg owym rada-gada, naukowo opowiada. Kiedyś wyrocznie – naprane ziołami kobitki, miały pełny spontan wypowiedzi. Teraz już tak nie wypada. Ludzie by nie uwierzyli. Teraz praży się wynikami badań naukowców amerykańskich. Pytia naukowa anektuje przestrzeń w szarych komórkach tabelkami i „ślicznymi” wykresami oraz szamaństwem językowym. Kłamstwa na temat szczepionek są bezczelne i wołające o pomstę do nieba. Ja też potrafię narysować śliczne tabelki i wykresy.
Porównywanie i lekceważenie ważkości problemu - zawartości trucizn w ziółkach ajurwedycznych, homeopatycznych czy botoksach do trucizn neurotoksycznych podawanych do krwi niemowląt może uspokoić tylko idiotę.
Jedyną prawdziwością w tym linku jest ilustracja przedstawiająca biednego chłopca poddawanego torturze szczepienia. Pub Med. to coś w rodzaju locum medycznej prostytucji, bo takie porażające syfilisem mentalnym sieje informacje. Dawniej bezużytecznym papierem informacyjnym można było wytrzeć d upę. Niestety, te g ówniane konsensusowe informacje będą śmierdzieć całą wieczność, bo nie ma już cesarzy, którzy mogliby zakazać działalności pseudowyroczni.

http://migg.wordpress.com...edzi/#more-1507

.„NO I OCZYWIŚCIE ŚLICZNE WYKRESY, KTÓRE POKAZYWAŁA KIEDYŚ SPOROTHRIX.”

4. Czy mogę poprosić o wyjaśnienie, jak to możliwe, by bezpieczeństwo i mechanizm działania szczepionek w ludzkim organizmie były dowiedzione naukowo, wziąwszy pod uwagę fakt, że procesy farmakokinetyczne (farmakokinetyka bada procesy wchłaniania, dystrybucji, metabolizmu iwydalania składników leku przez ustrój) szczepionek nie zostały nigdy przebadane czy przeanalizowane w żadnym badaniu dotyczącym szczepionek?
Znów proszę zajrzeć do PubMedu. Farmakokinetykę bada się w badaniach klinicznych I i II fazy. Poza tym o farmakokinetyce niektórych składników szczepionek można poczytać w dodatkowych artykułach, np. w pracy Mercury levels in newborns and infants after receipt of thimerosal-containing vaccines, gdzie stwierdzono, że po podaniu szczepionek zawierających tiomersal poziom rtęci wzrasta bardzo nieznacznie (grubo poniżej dopuszczalnego poziomu), czas półtrwania rtęci we krwi po szczepieniu wynosi 3,7 dnia, a po 30 dniach nie ma po niej śladu.

5. Czy mogę prosić o naukowe wyjaśnienie, w jaki sposób wstrzykiwanie człowiekowi substancji będącej bez najmniejszej wątpliwości neurotoksyną miałoby być dobroczynne dla ludzkiego zdrowia i zapobiegać chorobom?
Po pierwsze, dawka czyni truciznę. A jeśli ktoś w to nie wierzy, to powinien też zacząć się zastanawiać nad dziwnymi składnikami „leków” homeopatycznych (a można tam znaleźć rtęć i inne ciekawe rzeczy). Po drugie, jakoś nikt z antyszczepionkowców nie rozpacza nad zanieczyszczeniamiw ziółkach ajurwedycznych, chociaż przekraczają one dopuszczalne normy. Po trzecie, jeśli chodzi o rtęć albo aluminium w szczepionkach, to znów wystarczy pobawić się PubMedem, np. liczne badania wykazują, że usunięcie tiomersalu ze szczepionek nie wpłynęło na spadek liczby diagnoz autyzmu (przegląd badań w artykule nr 2 na końcu notki). A aluminium? Brak związku z problemami neurologicznymi. Po czwarte, jeśli chodzi o zastosowanie neurotoksyn w medycynie, to kilka neurotoksycznych leków by się znalazło, nawet w wikipedii. I są one dobroczynne dla ludzkiego zdrowia. A po piąte, to niektórzy sobie wstrzykują neurotoksyny nawet nie dla zdrowia, lecz zaledwie dla urody.

6. Czy mogę prosić o bilans ryzyka w stosunku do korzyści odniesionych ze wstrzyknięcia znanej neurotoksyny do ludzkiego organizmu, z wyjaśnieniem, dlaczego ewentualne zapobieżenie chorobie miałoby uzasadniać narażanie się na działanie trucizny?
A jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia neurotoksycznych efektów ubocznych spowodowanych przez tę „truciznę”? Zgaduję, że chodzi o rtęć albo aluminium. O rtęci było w poprzednim pytaniu, zatem tym razem o aluminium. OTÓŻ W PRZYPADKU ALUMINIUM OBECNIE KONSENSUS NAUKOWY BRZMI: ALUMINIUM W SZCZEPIONKACH JEST BEZPIECZNE…..
A w ogóle to badania na temat wpływu trzymania się kalendarza szczepień w pierwszym roku życia na rozwój neuropsychologiczny u dzieci – długoterminowe, bo dzieci badano, gdy miały 7-10 lat – pokazują, że szczepienia nic złego nie robią, dzieci rozwijają się tak samo, niezależnie od tego, czy i kiedy dostają szczepionki. "

TAK - KONSENS- NONSENS TO JEST TO, NA CZYM OPIERA SIĘ MEDYCYNA WSPÓŁCZESNA.

Działalność wyroczni została zakazana w 390 roku[potrzebne źródło] dekretem cesarza Teodozjusza.

Marzę o wydaniu zakazu kryminalnej działalności współczesnym medycznym wyroczniom.
_________________
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
czekan




Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 1411
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 02:00, 15 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

czekan napisał:
Czas jest złudzeniem , widok jest złudzeniem , węch , smak , słuch , wzrok , dotyk i jeszcze inne też to samo . Jawa i Sen , to samo.
A BYT ... OTWIERA SIĘ-u=ja=w-nie-ja OPADNIĘCIEM ILUZJI UMYSŁU i i i . Very Happy nie-i-sto-tne Very Happy
http://www.sriramanamaharshi.org/pl/

_________________
bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 10:48, 15 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Temat : rak i witamina B 17. Przemyślenia w temacie autorstwa pana siekierowego:
1. Propozycja stworzenia Nowej gry on line ( stwórz swoje imperium już teraz)
2. Reklama spa , ezotero/buddo
3. Propozycje z kręgów metafizycznych autorstwa starych dziadków dla kogo?

Być może jest to tylko wstawione w niewłaściwy temat. bo miało być do Pierdololni.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
gea




Dołączył: 23 Lut 2015
Posty: 937
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:20, 22 Lis '15   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Temat rak i leczenie witaminą B 17 zapewne spadnie z listy przebojów jedynie Prawdziwych. Ale zanim spadnie, wypowiem się na temat witaminy B17 i wtrącę upierdliwie wątki NGM.
Tak więc myślę, że osobom w podeszłym wieku, którym lekarz, przepraszam, rakarz objawił iż mają raka, jak najbardziej można podać tę witaminę. Zwłaszcza takim, którym operacja grozi utratą życia. Najlepiej w postaci naturalnie gorzkich (lekarstwo musi być niedobre! Bo inaczej nie działa!) migdałów gorzkich. Można je zmielić. Przedtem należy popracować nad psychiką pacjenta. Moja przyjaciółka -psycholog uzdrowiła matkę przyjaciółki z ataków przewlekłego bólu. Przy pomocy witaminy C. Przedtem 2 tygodnie sprowadzano „to lekarstwo z zagranicy leczące specjalistycznie”.

Muszę podziękować Bimiemu, że przydzielił mi dodatkowe posty. Ja się zorientowałam, że możliwość zrozumienia przekazu maleje z jego rozmiarem. Długi post zawiera za dużo informacji. W ten sposób nawet nie uda się nadwątlić dogmatu medycyny konwencjonalnej. Opartej na kłamstwie L. Pasteura i jego następców- psychopatów –Kocha, Jennera itd.

Zatem liczę na efekt motyla.


CZYM JEST INFORMACJA OD STRONY FIZYCZNEJ ?

Kiedy zastanawiałam się nad wiarygodnością sformułowanych przez dr Hamera praw biologicznych szukałam odpowiedzi na pytanie czym jest informacja od strony fizycznej ( masa, energia) i czy może ona spowodować zmianę obrazu mózgu na tomografii komputerowej. Dr Hamer miał możliwość prześledzenia historii chorób pacjentów onkologicznych, ponieważ pracował w szpitalu i miał dostęp do dokumentacji medycznej. I dostrzegł na tomografiach tych chorych ślady w konkretnych miejscach. To był początek jego dociekań, które zaowocowały tym nieprawdopodobnie ważnym dla ludzkości odkryciem. Odkryciem niszczącym podstawy medycyny konwencjonalnej, oparte na fałszerstwie Pasteura i jego następców.

Z forum fizyków

http://www.goldenline.pl/grupy/Zainteres.....a,2881036/

„Estoński fizyk Elmot Liiv, z kolei uważa że informacja ma masę i w swojej książce "Infodynamika" z 1998r, przedstawia propozycję uogólnionego wzoru Einsteina wraz z negetropią (infirmacją) i wylicza że:

1[g] = 10^14[J] = 10^37

Czyli 1 bit informacji odpowiadałby masie 10^-37 grama. To 2 rzędy mniej niż masa spoczynkowa fotonu. Uznając informację w sensie fizycznym za następujące po sobie zmiany (niekoniecznie niosące ze sobą konkretny komunikat) mam pewien pomysł na doświadczenie energetyczno-informacyjne na układzie femtosekundowym.

Ważna jest również zasada Landauera, mówiąca o tym że wymazanie jednego bitu informacji w otoczeniu o temperaturze T wymaga straty (dysypacji) energii (lub wydzielenia ciepła) o wartości co najmniej kT ln 2, gdzie k – stała Boltzmanna równa 1.38 × 10-23 J/K.”


Chcesz żyć? Nie chcesz załamać się, kiedy medyczna pytia zabawi się z tobą w voodoo, mówiąc że masz raka ?

CZYTAJ! WERYFIKUJ ! TO JEST MOŻLIWE! TO JEST KONIECZNE.




1. http://germanska.pl/ ( strona warszawska)
2. http://5prawnatury.pl/ ( prowadzi Wrocław)
3. http://www.germannewmedicine.ca/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Człowiek i medycyna Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 17, 18, 19   » 
Strona 13 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Rak i wit. B17 na podstawie własnych doświadczeń
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile