Wiecie dlaczego Mein kampf jest zakazane?
Ciekawe jakie miał stanowisko wobec marihuany i haszu
---------------------------------------------------------------
Daniel Nogal |
Walka z papierosami? Hitler był pierwszy!
Jeden z największych wrogów nikotyny w historii Jeden z największych wrogów nikotyny w historii
Myślicie, że kampanie antynikotynowe to wynalazek powojennych "państw opiekuńczych"? Nic bardziej mylnego.
Dziś na wojnę z paleniem papierosów posyła się rocznie grube miliony euro. Sponsorowane z unijnych środków (czytaj: z podatków, które płacimy) telewizyjne spoty codzienne oferują nam pomoc w rzuceniu nałogu, zaś napisy na paczkach papierosów straszą dolegliwościami, jakie spowodować może nikotyna: rakiem, chorobami serca, łysieniem, impotencją, bezpłodnością, niewydolność słuchu, wzroku etc.
W Irlandii i Wielkiej Brytanii obowiązuje już całkowity zakaz palenia we wszystkich zamkniętych obiektach publicznych i miejscach pracy
, w każdym barze, pubie i restauracji. W przyszłym roku podobnie będzie w Bułgarii. W Finlandii, Francji, Holandii, Łotwie, Słowenii, Szwecji i we Włoszech przepisy antynikotynowe pozwalające na utworzenie specjalnych pomieszczeń dla palaczy.
W pozostałych państwach należących do Unii Europejskiej obywatele nie są jeszcze chronieni przed dymem tytoniowym w takim stopniu. Ale zgodnie z unijnymi zaleceniami - będą najpóźniej w roku 2012.
Jednak zakrojona na szeroką skalę publiczna kampania antynikotynowa to wcale nie taka nowość. Kiedy niemieccy lekarze odkryli związek pomiędzy paleniem a rakiem płuc, hitlerowska Rzesza ruszyła do pierwszej w historii wielkiej państwowej batalii przeciw papierosom.
Sam Adolf Hitler był w młodości nałogowcem, palił podobno do czterdziestu papierosów dziennie! Potem jednak rzucił palenie i, jak to często bywa, stał się zagorzałym przeciwnikiem tytoniu. Głosił, że palenie jest szkodliwe i deprawujące, nie mógł znieść, że ludzie z jego najbliższego otoczenia (m.in. Ewa Braun, Hermann Göring i Martin Bormann) nie zerwali z nałogiem.
Ale sama niechęć Hitlera do papierosów nie wystarczyłaby do rozruszania wielkiej kampanii. Kiedy jednak dorzucono nazistowską politykę rozrodczą - o, to już co innego. Zresztą tu właśnie szukać należy odpowiedzi na pytanie, dlaczego przekaz kierowano w większym stopniu do kobiet.
Palące Niemki, nie bezpodstawnie, uznawano za podatne na przedwczesne starzenie się i utratę atrakcyjności - a takie kobiety nie nadawały się przecież na germańskie żony i matki. Do tego jeszcze palenie zwiększa prawdopodobieństwo poronienia, a karmiąca piersią palaczka truje swoje dziecko nikotyną.
Po zapoznaniu się z wynikami badań naziści ruszyli z działalnością propagandową. Popularne magazyny o tematyce zdrowotnej regularnie publikowały teksty o szkodliwości palenia, cały kraj oklejono antynikotynowymi plakatami. Rozsyłano też ulotki i organizowano wykłady (dla kobiet, dla młodzieży, dla żołnierzy Wehrmachtu).
Wprowadzono również ograniczenia dotyczące reklamowania papierosów. Zakazane zostało prezentowanie palenia jako nieszkodliwego albo kojarzącego się z męskością. Nie wolno już było reklamować produktów tytoniowych za pomocą plakatów umieszczanych wzdłuż torów kolejowych i w okolicy obiektów sportowych, a także poprzez głośniki i pocztę.
Zakazywano palenia w kolejnych miejscach. Najpierw w zakładach opieki zdrowotnej, urzędach oraz szkołach. Potem w tramwajach, autobusach i pociągach. Wreszcie w życie weszły także regulacje dotyczące kawiarni i restauracji.
Natomiast w roku 1941 wprowadzono rozporządzenie podwyższające opodatkowanie papierosów o około 90 proc. ceny detalicznej. Cóż, ktoś musiał utrzymywać machinę wojenną. W każdym razie była to największa podwyżka podatku tytoniowego w Niemczech aż do początku lat 70-tych.
Jak więc widać, Hitler bardzo zawzięcie walczył z papierosami. Ale czy to musi automatycznie oznaczać, że kampanie antynikotynowe są złe (bo nazistowskie!)? Nie. Nie ma nic zdrożnego w namawianiu ludzi do rzucania palenia, informowaniu o zagrożeniach, jakie ze sobą niesie, czy w dbaniu o to, aby niepalący nie byli wciąż narażeni na wdychanie tytoniowego dymu. Rodzi się jednak pytanie, jak daleko w walce z nikotyną może posunąć się państwo (czy też - wspólnota państw)?
Zakaz palenia w urzędach, szpitalach i szkołach - choć to pomysł Hitlera - jest jak najbardziej rozsądny. Wszyscy bywamy w takich miejscach, często z konieczności, i jeśli nie palimy, możemy wcale nie mieć ochoty na wdychanie czyjegoś dymka. Niewiele osób będzie tu miało wątpliwości.
Te mogą pojawić się jednak przy szukaniu odpowiedzi na pytanie, czy państwo z naszych pieniędzy
powinno sponsorować antynikotynową propagandę i pomagać palaczom w rzuceniu nałogu? Cóż, liberałom z pewnością się to nie podoba. Jednak skoro opieką zdrowotną i socjalną też zajmuje się państwo (i ten stan nieprędko ulegnie zmianie na naszym kontynencie), to logiczną konsekwencją jest to, że będzie ono chciało, aby obywatele nie robili sobie krzywdy.
Ale wspomnieliśmy przed chwilą o podatkach. Z nimi związana jest kolejna wątpliwość: jak wytłumaczyć horrendalne opodatkowanie papierosów? No, gdyby te pieniądze szły na leczenie
palaczy czy wyciąganie ich z nałogu, miałoby to jeszcze pewien sens. Tyle że olbrzymie kwoty zebrane w ten sposób trafiają po prostu do budżetu. To, że palacze składają się na funkcjonowanie państwa w większym stopniu niż niepalący, z pewnością może spodobać się tym drugim, ale chyba nie jest zbyt fair, prawda?
Jednak najbardziej kontrowersyjną kwestią jest ingerencja w prywatną własność. Zakaz palenia w urzędach? Jasne. Zakaz paleni w pubie? Zaraz, zaraz... Czy pub należy do państwa? Nie. Więc jedyną osobą, która decyduje o tym, czy można palić w lokalu powinien być właściciel. Pozwoli palić we wszystkich pomieszczeniach? To pewnie straci niepalących klientów. Jeśli tak chce, trudno - jego strata. Nikt przecież nie jest zmuszony, by w jego pubie się pojawiać - w odróżnieniu od szkoły czy szpitala.
Podkreślmy raz jeszcze: kampanie antynikotynowe nie są złem i nie zmienia tego nawet fakt, że Hitler też je organizował. Wprowadzone przez niego zakazy palenia w urzędach czy środkach publicznego transportu są przecież jak najbardziej sensowne. Ale w walce ze szkodliwym nałogiem państwo zachować powinno pewne granice. A te przekroczone zostały siedemdziesiąt lat temu. Dziś niestety przekracza się je ponownie. Wszystko i tym razem dla naszego dobra, rzecz jasna.
Daniel Nogal
http://www.pardon.pl/artykul/9177/walka_z_papierosami_hitler_byl_pierwszy