|
Czy należy znieść prawo do własności intelektualnej? |
Tak |
|
74% |
[ 37 ] |
Nie |
|
12% |
[ 6 ] |
A gówno mnie to obchodzi. |
|
14% |
[ 7 ] |
|
Wszystkich Głosów : 50 |
|
Autor
|
Wiadomość |
Adam Polo
Dołączył: 03 Sty 2010 Posty: 1118
Post zebrał 1080000 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:32, 01 Lut '12
Temat postu: Własność intelektualna - wielka ściema? |
|
|
Ostatnio dużo się mówi o ACTA, o poziomie wolności w internecie etc.
Uwaga skupia się na tym, jak bardzo da się gwarantować prawa własności intelektualnej kosztem wolności ludzi.
Nikt praktycznie nie podważa prawa do samej własności intelektualnej. Zostaliśmy wyuczeni, że prawo własności intelektualnej, to ŚWIĘTE, NIEPOWTARZALNE PRAWO!
Nikt tego nie kontestuje. Nikt nie podważa słuszności tego prawa.
Jako zwolennik libertarianizmu chciałem tu pokontestować i "pomolestować" tą "świętość".
Co to za prawo, które pozwala spowalniać cywilizację?
Działające na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Ktoś, kto wymyślił koło powinien je natychmiast opatentować. Ustawiłby się na pokolenia. Nie ważne, że ktoś inny i tak wynalazłby je parę lat później. Kto pierwszy, ten lepszy! Chcesz robić rower? Płać za koło! Że drożej kosztuje niż Twój rower? Przewal koszt na klienta! A jak nie, to na drzewo!
Stawiam tezę, że prawo własności intelektualnej jest nadzwyczajnym draństwem pozwalającym na dominację korporacji nad ludźmi. Daje nieprawdopodobne możliwości zniewalania ludzi i przyczynia się do spowolnienia rozwoju cywilizacji.
Jednym słowem skurwysyństwo! Na dodatek proceder nadzorowany jest przez durnych i przekupnych urzędasów, o czym świadczy chociażby opatentowanie koła w Australii:
Posiadaczem formalnego patentu na koło jest australijski prawnik, który bez żadnych problemów uzyskał wszystkie potrzebne dokumenty, potwierdzające jego prawo do "wynalazku" - donosi australijska gazeta "The Age". "Biuro patentowe zaaprobuje wszystko - ich działania ograniczają się jedynie do przystawiania pieczęci" - oznajmił po uzyskaniu patentu na znane od niepamiętnych czasów koło John Keogh, adwokat z Melbourne, który w ten sposób chciał dowieść złego działania nowych przepisów patentowych.
_________________ "Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
KtozjakBog
Dołączył: 22 Paź 2010 Posty: 56
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:18, 01 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Własność intelektualna dotyczy własnego tworu - "dziecka" własnego intelektu.
O ile podążająć za Twoim myśleniem ("Ktoś, kto wymyślił koło powinien je natychmiast opatentować."), wtedy:
ręka nie została opatentowana - opatentuj rękę
ani młotek ze styropianowym trzonkiem
Koło jest "własnością" przyrody (patrz nauki przyrodnicze - patrz matematyka, fizyka) i tu polega błąd, nagłośniony przez naszego "zbawcę ludzkości"- wynalazcę koła.
Jak jesteś taki luźny we własności to oddaj mi swoje oceny szkolne. O ile masz coś ponad podstawówkę i są min "dobre" (tak mi się ułożyło ...)
W końcu ja też mogłem tylko się nie miało możliwości.
Bo widzicie - nie wszyscy mają w dzieciństwie warunki do robienia szkoły.
Złamałeś cośsobie kiedyś? Chodziła cała rodzina z gipsem?
_________________ Rzekł Jezus: "Przypatrzcie się temu, który żyje, dopóki żyjecie,
abyście nie umarli,
a nie starajcie się go widzieć nie mogąc się mu przypatrzeć".
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Adam Polo
Dołączył: 03 Sty 2010 Posty: 1118
Post zebrał 40000 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:12, 01 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Masz świetną definicję "własności intelektualnej, jako dziecka własnego intelektu" . Idąc za tą ciężkawą nieco myślą sugeruję, abyś nie płodził zbyt wiele . Unikając mierzenia się z poziomem Twojej argumentacji nadmienię tylko, że choć koło, jest "własnością przyrody", to jednak w Australii udało się je opatentować. Jak to możliwe według Ciebie? Czyżby Aborygeni nie wiedzieli, co jest "własnością przyrody"?
Ale wracając do jako takiego poziomu dyskusji przytoczę może tzw. autorytety, bo widzę, że nie chciało Ci się odrobić pracy domowej.
Sporo wnosi do dyskusji prof. Mark Lemley w artykule Richard'a M. Stallman'a:
"Modne stało się określanie prawa autorskiego, prawa patentowego, prawa o znakach handlowych i tuzina innych praw mianem „własności intelektualnej”. Ta moda nie nastała przypadkowo –termin ten systematycznie zniekształca i wikła powyższe sprawy, a jego użycie było i jest promowane przez tych, którzy zyskują na tym zamieszaniu. Każdy, kto chce jasno myśleć o którymkolwiek z tych praw, dobrze zrobi odrzucając to określenie.
Według profesora Marka Lemleya, obecnie pracującego w Stanford Law School, powszechne używanie określenia „własność intelektualna” jest modą, która nastąpiła po utworzeniu w roku 1967 Światowej Organizacji „Własności Intelektualnej” (World „Intellectual Property” Organization – WIPO) i stała się naprawdę powszechna w kilku ostatnich latach. (Formalnie WIPO jest organizacją wyspecjalizowaną ONZ, ale w rzeczywistości reprezentuje interesy posiadaczy praw autorskich, patentów i znaków handlowych). Powszechne stosowanie tej nazwy się zaczęło około roku 1990 (lokalna kopia).
Jednym z efektów używania tego określenia jest łatwo dostrzegalne nastawienie: sugeruje ono, by myśleć o prawie autorskim, prawie patentowym i prawie o znakach handlowych tak jak o prawie własności obiektów fizycznych. (Ta analogia kłóci się z filozofiami każdego z tych systemów prawnych, ale wiedzą o tym tylko specjaliści). Te prawa nie są tak naprawdę podobne do praw tyczących obiektów fizycznych, ale używanie tego określenia doprowadza do tego, że ustawodawcy upodabniają pierwszy rodzaj praw do drugich. Ponieważ taka zmiana jest na rękę firmom, które korzystają z praw autorskich, patentów i znaków handlowych, firmy te działały w kierunku uczynienia tego terminu popularnym. Ci, którzy chcieliby rozpatrywać meritum tych spraw [dotyczących prawa autorskiego, prawa patentowego i prawa o znakach handlowych], powinni odrzucić stronniczy termin. Wielu ludzi prosiło mnie, bym zaproponował inną nazwę dla tej kategorii przepisów – albo sami proponowali alternatywy. Wśród sugerowanych nazw znalazły się: Narzucone Przywileje Monopolistyczne (IMPs – Imposed Monopoly Privileges) i Stworzone-Przez-Rząd-Narzucone-Prawem-Monopole (GOLEMs – Government-Originated Legally Enforced Monopolies). Niektórzy mówią o „reżimach praw wyłącznych”, ale nazywanie nakładanych na społeczeństwo ograniczeń „prawami” wydawców to również dwójmyślenie.
Niektóre z tych zastępników stanowią pewien stopniowy postęp, ale zastępowanie „własności intelektualnej” jakimkolwiek innym określeniem jest błędem. Inna nazwa mogłaby wyeliminować stronniczy osąd, nie wpłynęłaby jednak na sedno sprawy: zbytnie uogólnianie. Nie ma żadnego spójnego zjawiska zwanego „własnością intelektualną”. To miraż, który wydaje się mieć spójną postać tylko dlatego, że sugeruje to jego nazwa.
Określenie „własność intelektualna” działa jak słowo-wytrych, wrzuca do jednego worka zasadniczo odmienne prawa. Nie-prawnicy, którzy słyszą termin „własność intelektualna” stosowany do tych różnych praw, mają skłonność przyjmowania, że prawa te są przykładami wspólnej reguły i że działają podobnie.
Nic bardziej błędnego. Te przepisy powstawały oddzielnie, ewoluowały w inny sposób, obejmują inne zakresy działalności, mają inne zasady i podnoszą różne kwestie zasad społecznych.
Prawo autorskie zostało zaprojektowane, by promować pisanie i sztukę, i obejmuje szczegóły związane z pisarstwem lub sztuką. Prawo patentowe miało zachęcać do publikowania idei za cenę ograniczonych monopoli na te idee – cena, którą warto zapłacić w niektórych dziedzinach a w innych nie.
Prawo o znaku handlowym nie było stworzone z myślą o promowaniu jakiejkolwiek działalności handlowej, ale po to tylko, by kupujący wiedzieli, co kupują. Jednak ustawodawcy pod wpływem określenia „własność intelektualna” zamienili to prawo w układ zachęt do reklamowania.
Ponieważ te systemy praw rozwijały się niezależnie, są różne w każdym szczególe oraz w podstawowych celach i metodach stosowania. Jeżeli więc dowiecie się czegoś o prawie autorskim, to najlepiej, żebyście przyjęli, że prawo patentowe jest inne. Rzadko kiedy będziecie się mylić!
Ludzie mówią często „własność intelektualna”, kiedy tak naprawdę mają na myśli jakąś szerszą lub węższą kategorię Na przykład bogate kraje często narzucają niesprawiedliwe prawa krajom ubogim, aby wycisnąć z nich pieniądze. Niektóre z tych przepisów są prawami dotyczącymi „własności intelektualnej”, ale nie wszystkie. Mimo to ludzie często podchwytują tę etykietkę, bo się z nią oswoili, i fałszywie przedstawiają istotę zagadnienia. Byłoby lepiej używać terminu takiego jak „ustawodawcza kolonizacja”.....
http://www.gnu.org/philosophy/not-ipr.pl.html
_________________ "Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Pumcia
Dołączył: 13 Lip 2009 Posty: 233
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 00:38, 02 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Ja bym się zgodziła na prawo regulujące własność intelektualną, ale również oczekuję tego, że zostanie uregulowane prawo z własności prywatnej. Mam przedmiot, jest mój, zapłaciłam za to lub jest w mojej rodzinie od pokoleń, mam pełne prawo zarządzania tym.. A nie, że w prawie są luki, umożliwiające bezkarne okradanie mnie na codzień i nikt za to nie odpowiada. Jeśli prawo własności to w każdej dziedzinie po równo.
Dla przykładu - ściągnięcie pliku i wykorzystanie go w prywatnym użytku - kara więzienia;
- przestanie płacić czynszu i okradanie w ten sposób właściciela, niszczenie jego własności - śmiech miasta i urzędasów..
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
goral_
Dołączył: 30 Gru 2007 Posty: 3715
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 01:30, 02 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Pumcia napisał: | Ja bym się zgodziła na prawo regulujące własność intelektualną, ale również oczekuję tego, że zostanie uregulowane prawo z własności prywatnej. Mam przedmiot, jest mój, zapłaciłam za to lub jest w mojej rodzinie od pokoleń, mam pełne prawo zarządzania tym.. A nie, że w prawie są luki, umożliwiające bezkarne okradanie mnie na codzień i nikt za to nie odpowiada. Jeśli prawo własności to w każdej dziedzinie po równo. |
Widzisz, mylisz się w wielu aspektach, podejrzewam, że powodem twojego rozumowania jest ogólne nastawienie mediów.
Wiesz o tym, że Pismo Święte zakłada,ze ziemie nabywa się na 50 lat!? Sądzę, że nie wiedziałaś.
Oczywiście nie mówię tu o takich gadżetach jak jakiś telewizor, radio czy sprzęty w domu do codziennego użytku. Ale o ziemi.
Własności intelektualne pojawiły się po raz pierwszy w Anglii średniowiecznej. Kiedy to druk stał się tak powszechny, ze każdy drukował co chciał. Wówczas to właściciel drukarni a nie autor czy twórca wpadł na pomysł, by tylko on miał prawo to czy tamto publikować. Do tego momentu wartość intelektualna była wartością całego narodu by nie rzec górnolotnie dziedzictwem ludzkości. Ponieważ się to bardzo nie spodobało, to sąd ustalił, że prawo do wydania przysługiwać miało (jak dobrze pamiętam) na 10 lat. Później rozszerzono na 30 i tak dalej. Jest więc to sztucznie narzucone przez osoby pośredniczące a nie jako ochrona wartości autora. Jak to dziś starają się wmówić.
Cytat: |
Dla przykładu - ściągnięcie pliku i wykorzystanie go w prywatnym użytku - kara więzienia;
- przestanie płacić czynszu i okradanie w ten sposób właściciela, niszczenie jego własności - śmiech miasta i urzędasów.. |
Z czynszem to jeszcze inna bajka, i nie możesz tego porównywać do ściągania pliku.
Wyobraź sobie, że dziś prawo ci zezwala na wywalenie kogoś z domu jeśli nie płaci i on zamarznie?
Czyli skażesz go za brak opłaty czynszu na karę śmierci!
To się nazywa koniecznościami wyższymi. Schronienie takim jest. I tak ty zawsze będziesz w przewadze, bo mieszkanie/dom jest twoje i twoje będzie a nie tego co aktualnie w nim przebywa.
Postaraj się to zrozumieć. Bynajmniej nie pochwalam uchylania się od płacenia czynszu ale nie można wyłącznie patrzeć na swoja stronę.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
The Mike
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:12, 02 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Pumcia napisał: | Ja bym się zgodziła na prawo regulujące własność intelektualną, ale również oczekuję tego, że zostanie uregulowane prawo z własności prywatnej. Mam przedmiot, jest mój, zapłaciłam za to lub jest w mojej rodzinie od pokoleń, mam pełne prawo zarządzania tym.. A nie, że w prawie są luki, umożliwiające bezkarne okradanie mnie na codzień i nikt za to nie odpowiada. Jeśli prawo własności to w każdej dziedzinie po równo.
Dla przykładu - ściągnięcie pliku i wykorzystanie go w prywatnym użytku - kara więzienia;
- przestanie płacić czynszu i okradanie w ten sposób właściciela, niszczenie jego własności - śmiech miasta i urzędasów.. |
To zrób remont, podnieś standard swojej odziedziczonej nieruchomości, tak by Twoja klientela to nie byli ludzie płacący w Poznaniu 9 pln za mkw i nie jęcz tye na forum, bo kazdy Twój post to użalanie się nad smutnym losem kamienicznika. Jak sobie nie radzisz z problemem, to sprzedaj to w pizdu komuś kto potrafi zarządzać nieruchomością i jedź na Seszele.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Ordel
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:36, 02 Lut '12
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
The Mike
Dołączył: 29 Sty 2011 Posty: 2171
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Wld
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 1104
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:23, 04 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Ciekawe, czy glupoty w postach na tym forum sa chronione prawem?
_________________ "sodomitom smierc i sodomitom wojna"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
salparadise
Dołączył: 07 Lut 2012 Posty: 43
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 11:04, 07 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Słusznie Adam Polo zauważył pewne rozgraniczenie między rodzajami prawa własności intelektualnej!
W polskim prawie wyróżniamy na przykład ochronę programów komputerowych czy baz danych na odrębnych zasadach - i słusznie! To ważne czynniki kształtujące współczesną gospodarkę. Sam, jako przedsiębiorca, przystaję na to, że oprogramowanie komputerowe powinno być kupione legalnie. Inna sprawa, że Microsoft posiada monopol na rynku i winduje ceny... Mam na myśli ideę.
Problem zaczyna się w przypadku własnego użytku (niekomercyjnego) i edukacji. Na szczęście, chociaż wielu nie zdaje sobie z tego sprawy, nasze prawo jest bardzo liberalne w tych kwestiach. Możemy kserować podręczniki, ściągać muzykę czy filmy. Nadal zbyt surowo każemy jednak za udostępnianie podobnych plików. Prawda jest też taka, że panuje powszechne przekonanie że mierny muzyk czy grafik powinien żyć z owoców swej pracy. Niestety, w rzeczywistości to przywilej niewielu i z tym należy się godzić!
Problemem są patenty czy normy. Ostatnie "wojny patentowe" pobudzały do kpin, bo sprowadziło się to wszystko do absurdu (a mimo to - zobaczcie jak absurdalny jest ich wynik!). Niby przepisy są precyzyjne, ale jak widać w rzeczywistości - nie zupełnie. Szczególnie w krajach anglosaskich . Pytanie brzmi: jaki powinien być ekwiwalent patentu? A może wystarczy uściślić przepisy, zmniejszyć biurokrację? Przecież wynalazki bez ochrony patentowej będą lądowały na tacy w wielkich korporacjach, które mogą sobie pozwolić na ich wdrożenie i promocje. No i kto będzie pracował nad wynalazkiem za darmo? Mały przedsiębiorca nie zapewni ochrony wynalazkowi po usunięciu prawa patentowego. Nawet z taką ochroną niemożliwe jest zapewnienie równych szans podmiotom na rynku...
Tym samym kolejny raz dochodzę do wniosku, że już setki lat temu wpadliśmy w pułapkę, podążając za "idealnym" i "wolnym" modelem rynku...
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
slidexman
Dołączył: 01 Gru 2008 Posty: 828
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:24, 07 Lut '12
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
ElComendante
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 1000000 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:32, 07 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Cała sprawa jest zabawna, gdyż praw patentowych przestrzegają jedynie słabi, a silni mają je w dupie. Podobnie, jak ustawodawstwo krajów, które są pionami na szachownicy jest olewane, ale respektuje się prawa silnych. Obecne unormowania jeszcze silniej idą w tym kierunku. Trudno, bowiem okradać polskiego muzyka, gdy ten nie ma nawet swoich utworów w świecie wirtualnym. Dotyka to, jednak zdecydowanie korporacji, które w Polsce nazywane są Wielką Czwórką, ale raczej są jedynie Bandą Czworga.
Wracając do meritum. Słynna jest sprawa ataku administracji amerykańskiej na kraje afrykańskie, które nie chciały przestrzegać prawa patentowego na leki na AIDS produkowane głównie przez amerykańskie koncerny farmaceutyczne { trudno, by było inaczej skoro ta niby choroba została właśnie wymyślona w ju es ej }. Oczywiście kraje afrykańskie mogły te leki dostać i nawet produkować, ale płacąc kosmiczne sumy za licencje. W związku z tym olewały sprawę i powoływały się na prawa między innymi podstawie, których próbowały kupować leki taniej na innych rynkach, gdzie były one sprzedawane bez zgody tak zwanego patenciarza. Tak zwany import równoległy nie jest nielegalny, a nawet jest dozwolony w UE. Jednak ju es ej oczywiście zaatakowały sankcjami handlowymi głównie RPA, które zostało zmuszone do zapisów w swoim prawie o braku importu równoległego. Oczywiście UE, a jakże pierdziało w równym rzędzie ze swym mocodawcą, choć samo prowadziło poprzez swoje, niektóre kraje import równoległy { to był początek walki z AIDS, przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przyśpieszono śmierć wielu istnień }.
Kolejna wojna rozpoczęła się po tym, jak kraje afrykańskie zaczęły sprowadzania i produkcję tanich, nielicencjonowanych leków na AIDS. W ten sposób rozpoczął się proces ze strony największych koncernów ju es ej z dziedziny farmaceutyki przeciw krajom afrykańskim. Kraje afrykańskie próbowały udowadniać, że stosują te praktyki celem przeciwdziałania epidemii, czyli z wyższej konieczności.
I teraz mega wolta w historii. Gdy rosły obawy społeczne na ataki terrorystyczne z użyciem wąglika jedyny patent na lek na tą chorobę miał Bayer. Jednak Amerykanie nie chcieli płacić zaproponowanych kwot. Amerykańskie koncerny farmaceutyczne z administracją ju es ej na czele zagroziły Bayerowi, iż jeśli nie sprzeda im leków po ustalonych przez nich cenach złamią jego patent i rozpoczną sami produkcję. Bayer się ugiął. UE przyjęła zapewnienia ju es ej że działają w wyższej konieczności celem przeciwdziałania możliwej { nie istniejącej nawet epidemii }.
Teraz sumując 10 największych amerykańskich firm farmaceutycznych zarabia więcej, niż cała reszta znajdująca się w pięćdziesiątce rankingu. Niektóre leki tych firm poprzez prawo patentowe { ciągle chcą je wydłużać, a już dziś wynosi 20 lat }, które je chroni są sprzedawane w cenie 20 razy przekraczającej wysokość kosztów produkcji { to się nazywa uczciwa marża i etyka biznesu }
Nadmienię, że w Polsce produkuje się tylko leki generyczne oraz te na, które wygasły patenty.
1. W ten sposób DONALD rozpoczął walkę z wielkimi korporacjami i wysokimi cenami leków
Gdy Ameryka wprowadziła licencje na rynek bukmacherski i kasyna wszystkie firmy bukmacherskie przestrzegają zakazu gry obywateli amerykańskich poza granicami kraju. Gdy Polska stworzyła ustawę hazardową żadna firma prywatna rynku bukmacherskiego nie wykupiła licencji.
2. W ten sposób DONALD rozpoczął walkę z hazardem.
Niestety ustawa ACTA przygotowana przez lobbystów farmaceutycznych, czy takie firmy jak Microsoft blokujące nawet konferencje o oprogramowaniu opartym na wolnym kodzie przejdzie, gdyż większość krajów Unii jest z inwigilowana przez bratnich towarzyszy. Inwigilacja Polski poprzez pełną kontrolę wywiadowczą nad niemal całą "S" istnieje od całych dwóch dekad. Co widać w lizaniu dupy amerykanom nawet bez ich prośby przez przydupasów w stylu znajmoka Murdocha imć Sikorskiego { choćby Libia, sprawa ambasady w Libii }. Imć Sikorski Internetem, o czym się zapomina interesował się od znacznego czasu i to w zakresie wypowiedzi znacznie dalej idących, niż ustalenia z jawnego ACTA.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Filjan
Dołączył: 29 Maj 2008 Posty: 198
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 09:53, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Nie powinno. Kto by pisał książki? Tworzył muzykę jak nie będzie mógł nic na tym zarobić.
Jednak bym znacząco ograniczył - do 4 lat.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
goral_
Dołączył: 30 Gru 2007 Posty: 3715
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 11:44, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Filjan napisał: | Nie powinno. Kto by pisał książki? Tworzył muzykę jak nie będzie mógł nic na tym zarobić.
Jednak bym znacząco ograniczył - do 4 lat. |
Naprawdę uważasz, że każdy artysta tworzy dla pieniędzy?
Wam już w Polsce tak sprali głowy, że za chwile zaczniecie żądać wynagrodzenia za kiwnięcie palcem bo o myśleniu nie wspomnę.
W internecie masz setki tysiące jak nie miliony książek dostępnych za darmo, to samo w bibliotece. Jest cała masa muzyki dostępnej za darmo. I jakoś to piszą, nikt nie robi z tego tragedii.
Tragedię robi się z marketingu, reklam.
Artysta tworzący wyłącznie dla pieniędzy nigdy nie będzie artystą a jedynie rzemieślnikiem jakich miliony.
Czy teraz rozumiesz?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 1100000 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 11:49, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Hehe. Oto odwieczne zagadki natury:
Dlaczego ktoś wymyślił koło, skoro nie mógł go opatentować?
Dlaczego Sienkiewicz napisał Krzyżaków, skoro nie obowiązywało wtedy jeszcze prawo "własności intelektualnej"?
Dlaczego rozpowszechnianie w internecie dziecięcej pornografii służy pedofilom - ale rozpowszechnianie weń muzyki miałoby zniszczyć przemysł muzyczny?
Żyjemy w świecie pełnym paradoksów - a wszystkie są konsekwencją hipokryzji prawa.
W tym przypadku "prawa własności intelektualnej" - tworu, który jest niczym innym jak tylko zalegalizowaniem ściągania haraczu.
Haracz polega na tym, że jak mam mafię i ktoś otwiera biznes ma moim terenie - wtedy ja wysyłam do niego swoich ludzi by pobrali od niego stosowny podatek. Prawo do własności intelektualnej polega dokładnie na tym samym - różnica jest jedynie w tym, że "mój teren" jest tu nie fizyczny, lecz "intelektualny". Zaś ściąganie haraczu na terenie intelektualnym zostało w pełni zalegalizowane, a wręcz przeprano ludziom mózgi tak, że tych co haraczu nie chcą płacić nazywa się "złodziejami"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Wld
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 1104
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:41, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Zawod muzyk, pisarz etc. Kazdy chce zyc. Tak samo konstruktor, wynalazca, projektant. Czy to prawo spowalnia postep? Moim zdaniem przyspiesza. Wiekszosci nie chcialo by sie pracowac/inwestowac/uczyc, gdyby nie miala motywacji finansowej.
_________________ "sodomitom smierc i sodomitom wojna"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Tańcząca
Dołączył: 17 Maj 2008 Posty: 2461
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 15:24, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Cytat: | Zawod muzyk, pisarz etc. Kazdy chce zyc. Tak samo konstruktor, wynalazca, projektant. |
Moim zdaniem powyżsi głównie powinni kierować się pasją i chęcią dzielenia się swą twórczością z innymi ludźmi , a następnie motywacją finansową. No cóż jeśli będą kierować się na pierwszym miejscu zawsze tym drugim to raczej nie będą z nich dobrzy muzycy, pisarze, konstruktorzy, wynalazcy i projektańci...
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
salparadise
Dołączył: 07 Lut 2012 Posty: 43
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:20, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Wld napisał: | Zawod muzyk, pisarz etc. Kazdy chce zyc. Tak samo konstruktor, wynalazca, projektant. Czy to prawo spowalnia postep? Moim zdaniem przyspiesza. Wiekszosci nie chcialo by sie pracowac/inwestowac/uczyc, gdyby nie miala motywacji finansowej. |
Co do muzyki - dziś nie zarabia się już na sprzedaży płyt. To robią tylko najlepsi, ale są odpowiednikami wielkich korporacji, tylko że w muzyce, więc tego chwalić nie należy ; ) Obecnie masa muzyków zarabia na występach na żywo, sprzedaży merchu. Płytę nagrywają i pozwalają się rozpowszechniać, bo to dla nich perfekcjyna reklama. Dzięki niej są chętni do przyjścia na taki zespół grający na festiwalach czy koncertach. A wierz mi, że szczególnie na tych pierwszych można ładnie zarobić i to wcale nie będąc wielką gwiazdą. Masa artystów wrzuca swoje płyty na bandcamp czy myspace a nawet na serwisy typu megaupload. Płyty i tak trzymają w garści korporacje i dają muzykom za nie marne grosze.
Podobnie dzieje się z książkami, ale nie wiem, w jaki sposób pisarze sobie odbijają ; ) Tym się mniej interesuję, ale pewnie i ten zawód ma swoje sekrety. Poczytnego autora chętnie weźmiemy do pracy w gazecie czy w telewizji, albo niech zajmie się reklamą. Z resztą tradycyjne książki dla wielu są nadal niezastąpione, więc problem jest dość marginalny.
Masa artystów mówi takim głosem. Szkoda tylko, że reprezentują ich nadal takie organizacje jak RIAA czy ZAIKS
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
ElComendante
Dołączył: 01 Mar 2011 Posty: 2837
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:49, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
WLD Cytat: | Zawod muzyk, pisarz etc. Kazdy chce zyc. Tak samo konstruktor, wynalazca, projektant. Czy to prawo spowalnia postep? Moim zdaniem przyspiesza. Wiekszosci nie chcialo by sie pracowac/inwestowac/uczyc, gdyby nie miala motywacji finansowej. |
Jeśli WLD ju es ej odda patenty Tesli prawowitym właścicielom z Rumunii to pogadamy. Imperializm jest coraz bardziej hardorowy, bo amerykańce, ale japońce też boją się tych drugich liczniejszych skośnookich. Skoro Japońce w przeciągu raptem 20 lat stali się potęgą gospodarczą i innowacyjną świata. To pomyśl, co mogą zrobić drugie żółtki. Skoro twierdzi się, że połączone obie Koree w przeciągu kilku lat byłyby jedną w pięciu największych gospodarek świata. Czym, zatem mogą być kitajce.
Prorocze słowa Wyspiańskiego: Chińczycy trzymają się mocno.
W związku z tym w przypadku własności intelektualnej najwięksi złodzieje, którzy na kradzieży się dorobili { ju es ej przez dziesiątki lat nie uznawały europejskich patentów, więc wiedzą na czym można się rozwinąć } teraz krzyczą, że są okradani
Najzabawniejsze, że pisarz, bo akurat ten rynek dobrze znam gówno zarabia i jest robiony w wała. Młody twórca, jak dostanie udział ja poziomie 10 procent to jest gościu. Uznany twórca to jest 15, a legenda ponad 20 procent. Dodatkowo młodych pisarzy robi się w chuja podpisując z nimi umowę tak, że płaci się im tylko za pierwszą edycję dzieła, a kolejne są już w gestii i oczywiście sferze zysków wydawnictwa.
Kto, zatem zarabia na własności intelektualnej? Jak widać wątpliwe, że twórcy. Dziś gremia finansjery, które łożyły kasę na ukazania piękna kapitalizmu zachodu wobec śmierdzącego komunizmu nie chcą już na to łożyć. Kapitalizm zatacza, więc koło do lat przedwojennych. Na myśli twórczej zarabiają tłuki, ale które mają kasę, bardzo ogromną kasę.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
czekan
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1440
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 21:12, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Jeszcze Polska nie Zgineła /tylko czy ktoś jeszcze kojarzy rodzinne strony z macierzą ???
a nie tam i / wtłaczane bzdury muszą wydziergać wyrwe w myśleniu/ chuj ci szymbiorska kananalio werte/ szujo zakłamana/na pohybel / WON/
_________________ bankierska lichwa - nowoczesne niewolnictwo -złudzenia na raty /
NIE WIERZĘ POLITYKOM -NIE . / bo to sprzedajne marionetki i cyniczni psychopaci /
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:55, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Jak wiadomo: mamy społeczny kryzys zaufania do prawa autorskiego. "Autorowi należy się wynagrodzenie", a "złodzieje kradną własność intelektualną". To wiadomo. Problem polega na tym, w jaki sposób stworzyć model finansowania twórczości. Dyskusja trwa.
http://prawo.vagla.pl/node/9673
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Adam Polo
Dołączył: 03 Sty 2010 Posty: 1118
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 23:20, 09 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Dobry przykład prezentujący dylematy plagiatu flagi Norwegii
_________________ "Bądźmy realistami, żądajmy niemożliwego"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
pps
Dołączył: 27 Lis 2011 Posty: 132
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:27, 11 Lut '12
Temat postu: a makuszyńskiemuamerykańce nie płaciły |
|
|
mówiąc że są krajem na dorobku i ich nie stać!!!!
to niech kurwy teraz oddają wszystko z powrotem.
ustalmy maksymalną marżę na leki i rozdzielmy produkcję od R&D tak jak podzielono AT&T czyli że oddzielna spółka moze się zajmowac wynalazczoscią i musi z mocy prawa spółek zaakceptowac korzystniejszą ofertę!!! i tyle dość pierdolonych korporacji- konglomeratów co chcą rządzić światem. podzielić w pizdu i nasłać prokuratorów niech poszukają czy nie ma zmowy cenowej, nieuprawnionego korzystania z informacji niejawnych itp. skończy sie ten cholerny korporacyjny kapitalizm
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
soverson
Dołączył: 22 Lis 2011 Posty: 2
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 04:32, 12 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Grecja powinna opatentować demokracje. Ciekawy jestem jak by zareagowało USA.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Ordel
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 13:16, 12 Lut '12
Temat postu: |
|
|
Fajny artykuł , wklejam cały
Cytat: | Gdy brak prawa chroniącego autorów, kultura zamiera. Ale kiedy staje się ono zbyt rygorystyczne, hamuje rozwój cywilizacji.
Jedna z najważniejszych rewolucji w dziejach wydarzyła się 22 lutego 1774 r. przed przerwą na herbatę. Obradująca w Londynie Izba Lordów głosami 22 do 11 uznała, że szkocki księgarz Aleksander Donaldson ma rację. „W Edynburgu trwa wielkie świętowanie zwycięstwa nad literacką własnością” – donosiła gazeta „Edinburgh Advertiser”. Szkoci odpalali fajerwerki w całym mieście, bo ich rodak wygrał długoletnią wojnę z korporacją księgarzy. A rzecz szła o określenie granic własności dzieła.
Angielscy wydawcy uważali, że mają wieczyste prawo do ksiąg wielkich twórców: Williama Szekspira, Johna Miltona, Francisa Bacona i wielu innych. Tylko oni mogli je drukować i czerpać z tego zyski. Po latach procesów o swobodę przedruków Donaldson trafił przed najwyższy brytyjski organ sądowniczy – Izbę Lordów. Tam dowiódł, że zachowanie wiecznego monopolu jest sprzeczne z brytyjskim prawem, a utrudnianie reszcie ludzkości dostępu do dzieł geniuszy koliduje ze zdrowym rozsądkiem. Lordowie się z nim zgodzili, tworząc pojęcie domeny publicznej. Według nowego prawa po upływie określonego czasu każde dzieło stawało się dostępne dla chcących je podziwiać lub skopiować.
Tak tworzyły się fundamenty demokracji i nowoczesnej cywilizacji. Zbyt anachroniczne prawo pod naciskiem społecznym musiało upaść. I ta reguła zawsze wraca, podobnie jak nowi Donaldsonowie, kiedy tylko stare przepisy kolidują ze zdrowym rozsądkiem i postępem technologicznym.
Jan Gutenberg sprawił Europie spory kłopot. Dzięki drukowi możliwe się stało powielanie ksiąg na masową skalę. To dawało ludziom łatwiejszy dostęp do wiedzy, nowych idei i rozrywki intelektualnej. Druk – podobnie jak niedawno internet – zwielokrotnił szybkość przepływu informacji i radykalnie przyspieszył zmiany cywilizacyjne, ale też burzył stary porządek. Nic dziwnego, że wszyscy monarchowie zastrzegli sobie prawo do reglamentowania zezwoleń na wydawanie książek.
Pierwsi księgarze stali się elitą. Wprawdzie odpowiadali głową za treść wydawanych dzieł, ale państwo zapewniało im nieograniczone prawo do zakupionych tytułów. Autor tylko dostarczał rękopis i kasował honorarium. Potem dzieło przynosiło zysk wydawcy. Jeśli inny księgarz dokonywał przedruku, dopuszczał się przestępstwa. „Takowy jest złodziejem i przed Bogiem do zwrotu [zysku] obowiązany” – grzmiał na nieuczciwych wydawców w 1525 r. Marcin Luter.
Na terenie Niemiec trwała właśnie wtedy pierwsza wojna o prawo własności literackiej. Kraj był podzielony na drobne państewka i proceder nielegalnych przedruków mógł kwitnąć w najlepsze. „Położenie materialne najznakomitszych autorów było rzeczywiście pożałowania godne” – pisze Antoni Górski w monografii „W kwestii własności literackiej”. Wszystko przez to, że z powodu małych zysków księgarze przestali płacić za nowe manuskrypty, gdyż „ich współzawodnicy bezkarnie mogli uskuteczniać wydania, o całą wysokość honorarium tańsze”. Nie opłacało się więc ubożejącym wydawcom inwestować w nowości, a autorom pisać. Wkrótce Niemcy znalazły się w zapaści, która trwała ponad dwa stulecia.
Z kolei w Anglii bogacący się księgarze wymusili w 1662 r. ustanowienie przez parlament Licensing Act. Prawo to dawało im monopol na drukowane książki. Zawiązana przez wydawców korporacja Conger bezwzględnie narzucała autorom wysokość honorariów i niszczyła drukarzy próbujących wydawać cokolwiek bez jej zgody. Z czasem stała się rzecz paradoksalna, bo zarówno w praworządnej Anglii, jak i w ogarniętych anarchią Niemczech, nie opłacało się wydawać nowości, czytelnicy zaś mieli ograniczony dostęp do książek. Jednak w 1695 r. prawo wygasło i nadeszłaby wolność, gdyby nie lobby księgarzy. Pod ich naciskiem parlament w 1710 r. uchwalił statut królowej Anny. Określał on, że po kupieniu od autora prawa do jakiegoś dzieła księgarz przez 40 lat zachowuje monopol na druk. Po tym czasie tytuł miał się stawać powszechnie dostępny do kopiowania.
Statut królowej Anny byłby rewolucyjnym aktem prawnym, gdyby nie drobny szczegół. Nie określono w nim, co oznacza termin „prawo do kopiowania”. Korzystając z tego, korporacja Conger nadal skutecznie kontrolowała wszystko, co ukazywało się drukiem na Wyspach Brytyjskich.
To pachnie rewolucją
Wyzwanie krwiopijcom rzucił w 1750 r. Aleksander Donaldson. Jego małe wydawnictwo w Edynburgu, przeniesione później do Londynu, trudniło się kopiowaniem książek i sprzedawało je nawet o 50 proc. taniej niż angielscy księgarze. Wysłannicy Conger wytropili Donaldsona, wytoczyli mu proces i uzyskali zakaz druku. Ale Szkot wniósł apelację, po której Izba Lordów zmieniła interpretację statutu królowej Anny. Wkrótce swoboda druku stała się jednym z największych atutów rosnącej w siłę Wielkiej Brytanii.
W tym czasie we Francji walkę z księgarzami toczyli wielcy filozofowie oświecenia, Wolter i Diderot. To oni ukuli teorię własności intelektualnej należącej tylko do twórcy. Jednak triumf odnieśli pośmiertnie dzięki rewolucji francuskiej. Dekretem Konwentu z 1793 r. autorom przyznano dożywotnie prawo do decydowania o reprodukcji książek, sztuk teatralnych i oper, a także do czerpania z tego zysku.
Stopniowo kolejne państwa wprowadzały pojęcie własności intelektualnej do prawodawstwa. Nic dziwnego, bo szerzące się wówczas kradzieże wydawnicze dotykały najbardziej wpływowych ludzi. Cały świat w 1880 r. czekał na zapowiadaną książkę Benjamina Disraelego „Edymion”. W końcu chodziło o dzieło byłego premiera, budowniczego brytyjskiego imperium. Wiedzieli o tym i wydawcy z Ameryki. Książka ukazała się za oceanem w tym samym czasie co w Londynie dzięki temu, że wykradziono egzemplarz korektorski z wydawnictwa i przerzucono na cumujący w londyńskim porcie parowiec, mający ukryte pod pokładem maszyny drukarskie. Nim statek dopłynął do Nowego Jorku, piracka edycja „Edymiona” była gotowa.
Przekleństwo nowych technologii
Jeszcze nim skończyły się kłopoty z książkami, rewolucja przemysłowa (napędzana słowem drukowanym) zaowocowała technologiami komplikującymi problem praw autorskich. Fotograf amator George Eastman w 1888 r. wymyślił giętką kliszę, którą umieścił w prostym aparacie do robienia zdjęć. Po czym w wydanym przez siebie „Elementarzu Kodaka” ogłosił, że teraz fotografować może każdy, „kto ma dość inteligencji, aby wycelować i nacisnąć przycisk”. W efekcie Eastmana czekała cała seria procesów. „Do sądów trafiło pytanie, czy fotograf musi za każdym razem pozyskiwać zezwolenie na zrobienie i opublikowanie jakiegoś zdjęcia” – opisuje Lawrence Lessig w książce „Wolna kultura”. Pozwy wnosiły firmy produkujące tradycyjny sprzęt fotograficzny i żądni zysku obywatele. Na szczęście dla Eastmana amerykańskie prawo hołdowało wtedy zasadom wolności i pozwy odrzucano.
Inaczej rzecz się miała, gdy Thomas Edison wynalazł fonograf. Wcześniej muzycy mieli (podobnie jak pisarze) prawo autorskie do stworzonego przez siebie zapisu nutowego i mogli sprzedawać zezwolenia na jego publiczne użytkowanie. Urządzenie pozwalające nagrywać piosenki i potem je odtwarzać wprowadziło prawdziwy zamęt. Kompozytorzy i wydawcy nut zaczęli się domagać zmiany prawa, bo czuli się okradani. W 1909 r. Kongres USA uchwalił ustawę o prawie autorskim (Copyright Act), pozwalającą kompozytorom pobierać honoraria za mechaniczną reprodukcję dzieł. Twórca mógł też godzić się na covery, czyli sprzedawać prawo do nagrywania swych utworów.
Zupełnie inaczej rozstrzygnęła się kwestia praw autorskich w przemyśle filmowym. Potrafiący niemal ze wszystkiego wycisnąć pieniądze Thomas Edison opatentował projektor filmowy, po czym założył firmę Motion Picture Patents Company (MPPC), pobierającą opłaty za każde użycie tego urządzenia. W styczniu 1909 r. wszyscy mieli się podporządkować wymogom licencyjnym. Jednak na czele ruchu oporu stanął emigrant z Węgier, William Fox. Wbrew prawu filmowcy nadal kręcili filmy, a właściciele kin je wyświetlali na nielicencjonowanych projektorach. Ludzie Edisona z nakazami prawnymi w ręku konfiskowali nielegalny sprzęt, gdy zaś to nie pomagało, palili kina, a ich obsługę profilaktycznie bili. Edison wygrał i zmonopolizował rynek, ale niezależni producenci pod wodzą Foksa uciekli ze Wschodniego Wybrzeża do Kalifornii, gdzie MPPC nie miało podstaw prawnych do egzekwowania monopolu. W Hollywood Węgier uruchomił wytwórnię Fox Film Corporation, a inni poszli w jego ślady. Nim firma MPPC wywalczyła podstawy prawne do działania, powstał potężny przemysł filmowy,z którym nikt już nie śmiał zadzierać.
Prawo i rozsądek
Znaczenie wiedzy i kultury w nowoczesnym świecie sprawiło, iż kwestia własności intelektualnej stała się kluczowym problemem. Już we wrześniu 1886 r. na międzynarodowej konferencji w Bernie uchwalono konwencję o ochronie utworów literackich i artystycznych. Udoskonaliła ją konwencja genewska z 1952 r., dająca każdemu twórcy prawo do ochrony swej własności powszechnie znanym słówkiem „copyright”. Stopniowo też przedłużano okres ochrony praw autorskich. O ile w połowie XIX w. wynosił on ok. 28 lat, toobecnie trwa przez całe życie artysty, a następnie 70 lat po śmierci, co daje często olbrzymie dochody spadkobiercom.
Nie zakończyło to batalii o ochronę własności intelektualnej. Na początku lat 80. wytwórnie z Hollywood procesowały się z producentami magnetowidów, chcąc uniemożliwić nagrywanie filmów. Ostatecznie Sąd Najwyższy USA w 1984 r. orzekł, że nikt nie ma prawa hamować postępu technologicznego w imię własnych zysków, legalizując tym istnienie magnetowidów w USA. Co ciekawe, w 2005 r. ten sam sąd orzekł, że wytwórnie filmowe i fonograficzne mogą pozywać operatorów sieci P2P za umożliwianie użytkownikom kopiowania plików mp3. Choć robiło to już ponad 40 milionów Amerykanów.
Patentu na to, co zrobić, gdy przepisy w konfrontacji z postępem czynią przestępcami sporą część społeczeństwa, jak dotąd nikt nie wymyślił. W pierwszym odruchu zwykle zaostrza się kontrolę i kary. Tyle że w końcu to rewolucje technologiczne zmieniają prawo, a nie na odwrót.
| http://biznes.newsweek.pl/krwiopijcy-kontra-zlodzieje,87994,1,1.html
_________________ https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|