Wybory już za pasem. Osobiście nie mamy najmniejszych nadziei na to, że
zmienią one cokolwiek na lepsze, więc i nie zamierzamy się trudzić spacerem do
lokalu wyborczego.
Niemniej jednak, ponieważ nie każdy z kandydatów jest równie popaprany co
Kaczor czy Cimoszko, chcielibyśmy zwrócić Waszą uwagę na tych,
o których media zbyt dużo nie mówią. Na tych, z góry skazanych na
przegraną.
Dziś zainspirowała nas Wirtualna Polska zamieszczając
informację pod tytułem
Szyszkowska: media mnie blokują.
Oto jej treść:
Prof. Maria Szyszkowska twierdzi, że większość mediów blokuje informacje
o jej kandydowaniu na prezydenta. Profesor Szyszkowska powiedziała w "Sygnałach Dnia",
że przyczyną tego są głoszone przez nią niewygodne dla wielu poglądy.
Odnosząc się do konfliktu Białoruś-Polska profesor Szyszkowska oświadczyła,
że demokracja ma tyle samo wad co zalet. Jej zdaniem, wad jest nawet więcej.
Rozmówczyni Jedynki uważa w związku z tym, że Polska nie ma prawa krytykować
systemu politycznego na Białorusi.
Maria Szyszkowska twierdzi, że jej kandydatura na prezydenta ma szerokie
poparcie społeczne. To społeczeństo nakłoniło mnie do kandydowania -
dodała pani profesor.
Tymczasem z sondaży wynika że poparcie dla profesor Szyszkowskiej mieści się
w granicach błędu. (mn)
28 lipca 2005
|
Jak pewnie wiecie (lub już się domyślacie) pani Szyszkowska jest jednym z kandydatów
na nowego prezydenta. Nie znamy jej zbyt dobrze i trudno nam ręczyć za jej uczciwość.
Nie można jednak nie zauważyć faktów, które przemawiają za tym, aby
uznać tą panią za materiał na uczciwego Prezydenta Polski.
Oczywiście ta kandydatura nie ma żadnych szans bo media jej nie poprą, ale
tym bardziej zasługuje to na naszą uwagę.
Co takiego świadczy na korzyść Szyskowskiej? Przede wszystkim to, że media
o niej nie mówią. Nie mówią, czyli nie chcą żeby wygrała.
Po drugie, w opisywanych już dużo wcześniej na naszej stronie
Tajnych pracach Senatu senator Szyskowska byłą
jedną z nielicznych, którzy chcieli przyjąć uchwałę potępiającą napaść
Polski na Irak. Religa wtedy się wstrzymał.
Nie zachęcamy Was do głosowania na tą kandydatkę - jedynie do tego, żebyście,
zanim oddacie swój głos, uważnie zapoznali się ze wszystkimi kandydatami,
a nie tylko z tymi, o których wspomną (źle lub dobrze) w dzisiejszych Faktach.
28 lipca 2005r
Zabrakło tylko 3 tys. podpisów
Senator Maria Szyszkowska nie zebrała wymaganych ordynacją wyborczą 100 tys.
podpisów poparcia dla swojej kandydatury na urząd prezydenta.
Nie będzie więc startować w październikowych wyborach prezydenckich.
Jak poinformowała Szyszkowska w oświadczeniu przesłanym w czwartek PAP,
jej kandydaturę poparło 96.959 osób. "Zabrakło zatem jedynie 3 tys. podpisów
do wymaganej ustawowo liczby 100 tys." - podkreśliła.
W oświadczeniu wyraziła także wdzięczność osobom, które "udzieliły jej poparcia"
oraz stowarzyszeniom, organizacjom społecznym i partiom politycznym, które
"aktywnie" wspierały jej kampanię wyborczą. Jak zaznaczyła Szyszkowska,
nieuzyskanie wymaganej liczby podpisów popierających jej kandydaturę
"nie oznacza wycofania się z czynnego udziału w życiu publicznym kraju".
|
25 sierpnia 2005 -
www.app.org.pl
|
|
Zdradzona przez przyjaciół
W dzisiejszym numerze tygodnika "Angora" zamieszczony został ciekawy wywiad
z prof. Marią Szyszkowską. Opowiada w nim o zbieraniu podpisów, brudnej
kampanii wyborczej, stosunku do Unii Lewicy III RP, Zielonych 2004, środowisk
homoseksualnych. Można też dowiedzieć się co myśli m.in. o Szymonie Niemcu,
Robercie Biedroniu oraz jak panowie Andrzej Całkiewicz i Jerzy Borowy
skutecznie sabotowali jej komitet wyborczy. Jako ciekawostkę dodaje, że
"dziwnym trafem" wszystkie te osoby znajdują się na listach SLD.
|
5 września 2005 -
www.app.org.pl
|
|
Daniel Podrzycki - kandydat na prezydenta
Wikipedia o Danielu Podrzyckim
Tragiczna śmierć Daniela Podrzyckiego
Pokazał, że można
Daniel Podrzycki nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym w przededniu wyborów do Sejmu. To nieszczęście nie tylko dla jego rodziny oraz członków związku zawodowego "Sierpień 80" czy Polskiej Partii Pracy, której był liderem, lecz dla wszystkich, którzy walczą o lepszy, ludzki świat.
Podrzycki miał polityczną odwagę, by połączyć walczących związkowców o korzeniach solidarnościowych z radykalną lewicą, tworząc wyborczą alternatywę.
Trafnie zauważył, że dziś najważniejsza jest wspólna walka przeciwko bezrobociu, cięciom socjalnym, wojnie i dyskryminacji.
Ludzie toczący tę walkę mają rożne oceny PRLu. Jednak dziś nasi wrogowie to politycy zarówno postsolidarnościowi, jak i postkomunistyczni, którzy prowadzą neoliberalną politykę u władzy.
Jako nastolatek Podrzycki był zainspirowany pierwszą Solidarnością, pamięć o której została utrwalona w nazwie jego związku.
Na pogrzebie Podrzyckiego wiceprzewodniczący "Sierpnia 80", Bogusław Ziętek, wspomniał jak Daniel zaczynał swoje dorosłe, społeczne życie:
"Na Hutę Katowice pobiegł jako młody chłopiec, 17-18 letni, w czasie stanu wojennego, kiedy tam strajkowali robotnicy". Ziętek dodał, że podczas strajku, w 15 dni, Daniel nie wychodził z Huty, spał tam, jadł tam, przede wszystkim rozmawiał z ludźmi, uwielbiał te spotkania ze zwykłymi ludźmi.
Inaczej niż wielu z bohaterów ówczesnej Solidarności Podrzycki był stanowczym przeciwnikiem neoliberalizmu.
To prawda, że jego pogarda dla ugodowości liderów dzisiejszej Solidarności i chęć walki z politykami establishmentu doprowadziły go do zwrotu ku nacjonalistycznej prawicy przed wyborami 2001 roku. Jednak w końcu Podrzycki optował za lewicą - tą spoza SLD.
Gdy pani wicepremier Jaruga-Nowacka założyła Unię Lewicy, Podrzycki był zainteresowany tą próbą zjednoczenia lewicowych organizacji. Ale tak, jak Nowa Lewica czy Pracownicza Demokracja, Polska Partia Pracy Podrzyckiego nie godziła się na włączenie się do partii, która broniła premiera Marka Belki.
Podrzycki stworzył własną alternatywę wyborczą. Doszło do umowy z antyklerykalną partią "Racja", Polską Partią Socjalistyczną, ekologami a nawet z nieszczęśnie nazwaną, jak na dzisiejsze warunki, Komunistyczną Partią Polski.
Właśnie taka jedność - między związkowcami, ekologami i lewicą spoza SLD jest nam dziś potrzebna. Z tym, że ta jedność musi być jeszcze szersza. Dodać trzeba inne partie lewicowe oraz niezrzeszonych aktywistów.
W wywiadzie opublikowanym we wrześniowej Pracowniczej Demokracji Daniel powiedział o ruchu alterglobalistycznym i antywojennym: "Ruch będzie narastał i będzie główną siłą, aż dojdzie do nowej rzeczywistości, do nowej rewolucji podobnie do tej w 1968 roku". Ze swoją determinacją Daniel pokazał nam jak budować ten ruch.
Andrzej Żebrowski
DANIEL PODRZYCKI (1963-2005)
24 września w wypadku samochodowym zginął Daniel Podrzycki. Miał 42 lata.
Robotnik, dziennikarz, polityk, działacz społeczny.
Był przewodniczącym i twórcą Polskiej Partii Pracy.
Założycielem i Przewodniczącym Wolnego Związku Zawodowego Sierpień'80.
Zapamiętamy go jako wybitnego działacza związkowego, organizatora i uczestnika licznych akcji strajkowych i protestacyjnych w obronie praw pracowniczych. Działacza opozycji w latach 80-tych. Dwukrotnie był wtedy aresztowany i skazany za działalność opozycyjną. Więzień polityczny PRL. W latach 1989 do 1992 działacz i współzałożyciel NSZZ "Solidarność 80". Założyciel Wolnego Związku Zawodowego Sierpień'80 - i jego długoletni przewodniczący.
Organizator wielu protestów robotniczych, demonstracji i strajków. Między innymi, największego strajku w polskim hutnictwie w Hucie Katowice w 1994 roku, strajku przeciwko prywatyzacji Fabryki Samochodów Małolitrażowych w 1992 roku, oraz strajków górniczych w obronie kopalń i miejsc pracy.
Doprowadził do zawiązania porozumienia politycznego pomiędzy pozaparlamentarnymi, lewicowymi ugrupowaniami. W porozumieniu znalazły się PPS, KPP, APP "Racja". Dodatkowo w wyborach parlamentarnych na listach Polskiej Partii Pracy znaleźli się przedstawiciele DPL, Forum Emerytów i Rencistów, środowisk bezrobotnych i rolników.
Inicjator i współautor projektu ustawy o "Statusie Bezrobotnego". [www.podrzycki.org]
www.republika.pl
|
Tajemnicze okoliczności śmierci Daniela
Nie znamy przyczyny wypadku Daniela Podrzyckiego. Okoliczności tej tragedii budzą jednak liczne wątpliwości i podejrzenia. Nie są one bezpodstawne. Dlatego zdecydowałem się opublikować wszystko, co jest mi w tej sprawie wiadome.
Już na pierwszy rzut oka wypadek ten wyglądał dość dziwnie. Według oficjalnego komunikatu policji samochód Daniela z nieustalonej przyczyny zjechał nagle na przeciwległy pas jezdni przebijając bariery energochłonne. Nie jest to wypadek codzienny. Nie spowodowała go kolizja z innymi uczestnikami ruchu. Droga w tym miejscu była prosta. Daniel był dobrym i doświadczonym kierowcą. Jego BMW było wprawdzie wysłużone, ale stan techniczny pojazdu był dobry i regularnie sprawdzany ze względów bezpieczeństwa.
Najbardziej szokujące i być może najistotniejsze w tej sprawie jest wydarzenie sprzed około półtora miesiąca. Daniel miał wówczas podobny wypadek. Od jego samochodu odpadło nagle jedno z kół. Na szczęście stało się to na podjeździe i dzięki niewielkiej prędkości (ok. 40 km/godz.) wyszedł z niego bez szwanku. Okazało się wtedy, że z kół samochodu zostały powykręcane śruby. Historia ta była znana w gronie współpracowników Daniela i dlatego zawsze zwracaliśmy uwagę na wszelkie aspekty bezpieczeństwa. Niewątpliwy pośpiech i natłok pracy, w jakim żył ostatnio Przewodniczący Polskiej Partii Pracy, mógł jednak sprawić, że coś zostało przeoczone.
O tym, że Daniel Podrzycki stwarzał jednak "zagrożenie" dla części klasy politycznej jestem głęboko przekonany. Marginalizowanie jego kandydatury na Prezydenta RP w sondażach i środkach masowego przekazu nie oddaje istoty całej sytuacji.
Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na to, że po rezygnacji Cimoszewicza, to właśnie Daniel Podrzycki został ostatnim lewicowym kandydatem na najwyższy urząd w państwie. Jego niskie notowania były zaś w prostej linii wynikiem blokady dostępu do publicznej debaty. To nie Daniel Podrzycki był bohaterem codziennych serwisów informacyjnych, ciągłych debat publicznych itp.
Właśnie wybory prezydenckie mogły zmienić tę sytuację. Wszak kandydatów na Prezydenta zostało zarejestrowanych mniej niż komitetów wyborczych, zaś odmowy dopuszczenia do publicznej dyskusji stacje telewizyjne nie mogłyby już tłumaczyć pozaparlamentarnością ugrupowania, jak to robiły do tej pory podczas debat związanych z wyborami do Sejmu. Co więcej właśnie Daniel mógł liczyć na przerwanie blokady informacyjnej w szeroko rozumianej lewicowej prasie. Ale na to musiał zaczekać do zakończenia wyborów parlamentarnych, gdyż do tego czasu nie chciano w odebrać poparcia części ludzi deklarujących lewicowość dla SLD.
Niebezpieczne dla znanych "rekinów" polskiej polityki były nie tyle prognozy ewentualnego zwycięstwa Daniela, co sprawy, które mógłby on w końcu poruszyć publicznie, a które w toku sprowadzonej na najbardziej jałowe i akademickie pola dyskusji publicznej, zostały systematycznie przemilczane. Niebezpieczne były argumenty, których Daniel mógł użyć w czasie tych debat, a zwłaszcza nieobecna dotąd poważna krytyka dogmatów obowiązującej kapitalistycznej ideologii. Takim argumentom znacznie trudniej byłoby się przeciwstawić apologetom kapitalizmu niż pospolitej demagogii czy spolegliwemu przytakiwaniu, do którego w ciągu 15 lat dobrze się przyzwyczaili. Pewne słowa i zdania polskie społeczeństwo mogłyby zapaść w pamięci społeczeństwa, które mogłoby sobie o nich przypomnieć jeśli nie teraz, to za kilka lat. Brzmiałyby jak surowe memento dla liberałów i prawicy. Tych słów już Daniel nie zdąży wypowiedzieć przed kamerami.
Daniel Podrzycki był z całą pewnością kandydatem niebezpiecznym, również dlatego, że łamał stereotypy podziałów na polskiej scenie politycznej. Jako były solidarnościowiec przypominał ciągle głęboko zakopane w ziemi przez apologetów kapitalistycznej transformacji hasło "socjalizm tak, wypaczenia nie!".
Dziś wszyscy, którzy mogli się kandydatury, jak i w ogóle działalności politycznej i społecznej Daniela, obawiać, pewnie myślą, że mogą odetchnąć z ulgą.
Ale nie pozwólmy im na to!
Żądamy od prokuratury przeprowadzenia dokładnego śledztwa i wyjaśnienia wszystkich okoliczności tej tragedii. Daniel z pewnością poległ na polu walki politycznej. Nie wiemy, ale dowiemy się, czy był to wypadek podczas ciężkich politycznych zmagań, czy też przyłożyła się do tego niewidzialna ręka politycznego kapitalizmu.
Marcin Adam
www.geocities.com/lbc_1917/
|
Komentarze na Forum...
Komentarz z forum
Tekst na stronie głównej nadaje się do zmiany, zdjęcie Religi zastąpiłbym zdjęciem Podrzyckiego... Religa
najpierw poparł Tuska, a potem ochoczo wstąpił do rządu kaczora.
"Wybory już za pasem. Osobiście nie mamy najmniejszych nadziei na to, że zmienią one cokolwiek na lepsze,
więc i nie zamierzamy się trudzić spacerem do lokalu wyborczego."
Te wybory były jakieś dziwne... gdyby nie sprawa Jaruckiej, prezydentem byłby Cimoszko... Doprawdy mdliło
mnie, jak platformowa telewizja w każdym niemal dzienniku na początku zastanawiała się czy cimosz jest
kłamcą, czy tylko oszustem. Cimoszewicz budował swą kampanię na uczciwości, jako "jedyny uczciwy z SLD",
uderzono więc w jego najczulszy punkt... Jeżeli Podrzyckiego zamordowano odkręcając mu śruby od kół, to
Cimoszewicza zamordowano medialne przez wszystkie (prawicowe) stacje tv... Na koniec podobno nóż w plecy
wbił mu Kwaśniewski zmuszając do rezygnacji i popierając doprawdy wyjątkowo medialnego Tuska.... Nie
wspominam już o wyjątkowo rzetelnych sondażach z tolerancją błędu +/- 100 %.
Tyle tutaj się psioczy o kaczorach.... a Tusk to niby był szczyt uczciwości i kultury.... W pierwszej turze
głosowałem na borowika, w drugiej po raz pierwszy w życiu nie poszedłem do wyborów...
Voltar, 29 sierpnia 2006
|
|