Bimi napisał: |
ElComendante napisał: | Dokładnie bez umysłu i procesu myślowego jaki on generuje, dobro i zło nie ma żadnej racji bytu. |
No więc właśnie.
A ja, ponieważ założyłem stronę o "prawdzie", skupiam się wyłącznie na rzeczach które są w stanie istnieć niezależnie od mojego umysłu - dzięki czemu będą mogły przetrwać i udowodnić swe istnienie, nawet gdy ten umrze.
I własnie dlatego pielęgnację zarówno zła, jak i dobra, potępiam - bo te kminy są jeszcze bardziej ulotne niż ja sam. To strata energii na kwestie o wątpliwych korzyściach (o ile jakichkolwiek) |
Innymi słowy zgadzasz się, że warto głosić prawdę, iż dobro i zło, a również prawa moralne, czy etyczne są względne.
Problem z dobrem i złem polega na tym, że jest on subiektywny i jednostkowy, ale żadna jednostka nie może wytworzyć własnego kanonu dobra i zła, który funkcjonuje w niezgodzie z tym jaki wynika z umowy społecznej konkretnej grupy w jakiej funkcjonuje. Człowiek będą zwierzęciem stadnym najczęściej funkcjonuje w grupie. Istnieje oczywiście możliwość, choć dziś ograniczona zostania hessowym "samotnym wilkiem", acz jest to dziś bardzo trudne - kwestia liczby ludzi na świecie u trudności odcięcia się od świata społecznego. Dodatkowo konieczna jest bardzo silna postawa.
My na tym forum należymy do świata społecznego, gdzie musimy funkcjonować w pewnych kanonach dobra i zła jakie narzuca nam umowa społeczna. Pewnym problemem świata dzisiejszego jest to, że istnieją umowy społeczne, jakie nie są przez współczesne jednostki podpisywane i modyfikowane, ale są one narzucane z góry.
Budowanie zasad etycznych i rozumienia dobra i zła doskonale opisał w koncepcji społeczeństwa otwartego Popper, ale nikt z tego nie korzysta.
Natomiast Bimi to, że jesteś dobroczynny, bo takiej postawy zostałeś nauczony. Jeśli oczywiście jesteś, co wspomniałeś gdzieś poniżej. Innymi słowy osobiście uważam, że dobroczynność jest formą jaka wytwarza się na poziomie JA - inne jednostki, które tworzą konkretną grupę. Dobroczynność istniała już na poziomie plemion koczowniczych, bo w rachunku zysków i strat to było opłacalne, a nie opacznie rozumiany indywidualizm.
Moim zdaniem dobroczynność jest wartością dodaną jaka może funkcjonować w grupie ludzi.
Przykład:
Ja dobrze skaczę, więc zerwę Ci banana. Miesiąc później dzięki temu, że Ty szybko biegasz ubijesz geparda i dasz mi kawał mięcha.
Zgadzam się natomiast, co do tego, że rozważanie kontekstu dobra i zła na poziomie jednostkowym jest stratą czasu, bo to dotyczy owej jednostki.
To ona musi zewrzeć poślady przeczytać pisma Platona, Kanta, Nietzschego, Poppera itd., itp.
W ten sposób będzie potrafiła sama poradzić sobie ze zbudowaniem własnego kontekstu, jak i odnieść się do kontekstu społecznego.
Innymi słowy znajdzie tam odpowiedź, jak żyć w prawdzie i jednocześnie mieć własny kontekst dobra i zła, który nie kłóci się z życiem w społeczności.
Jeśli ktoś liczy na jakąś wykładnię typu JEST tak i TAK, jakie dają religie to już niestety przepadł w butach.
Do prawdy to taka osoba nawet na parę parseków się nie zbliży.
Na dodatek będzie korzystać z "chorego" kontekstu między innymi dobra i zła.
Bimi Twoje podejście do nauki przypomina mi trochę poglądy pozytywistów logicznych.