Astre Occlu napisał: |
W żadnym wypadku nie jestem zwolennikiem alkaid-owego modelu zdarzenia. |
"alkaidowe" to dobre określenie :)
Astre Occlu napisał: |
Generalnie sieczka wśród latarni ulicznych wydaje mi się czymś niezwykłym jak na nisko przelatujący samolot pasażerski. Pocisk miałby sens.
|
Pod warunkiem, że byłby to pocisk poruszający się z prędkościa ponaddzwiękową. Pajace z Discovery zrobiły nawet o tym program:
Tutaj
Ciekawostką jest to, że w wikipedii (EN) na liście przykładowych pocisków supersonicznych, nie ma żadnego "made by US" :)
Ale grzebiąc (en-wiki) dalej znajdziemy listę pocisków używanych przez wielkiego brata (niekompletna rzecz jasna).
Hipotetycznie, nieuzbrojony UGM-133 Trident II:
- zasięg 11,300km (odpalany z łodzi podwodnej)
- celność w okręgu o promieniu 90-120m (ale: That demonstrated by flight tests is significantly better.)
- długość 13,5m + średnica 2m + masa 58500 kg
- no i max prędkość > 6,000 m/s (>21,000 km/h, >13,422 mph) :))
dałby rade w tej akcji. Nawet "nosek" podobny :) Tylko trzystopniowy napęd niezbyt pasuje (chyba że do osiągnięcia 1Mach wystarczy silnik 1-szego stopnia).
To oczywiście gdybanie poparte 20 minutowym (więcej czasu szkoda na tą akcję) zbieraniem informacji ze źródeł cokolwiek wątpliwych.
Natomiast na podstawie wideo można wyliczyć(zmierzyć) prędkość z jaką pocisk się poruszał (z niewielkim błędem metody wynikającym z faktu,że jest to pomiar pośredni - niewielkim bo pomyłka nawet o 200km/h przy założeniu ze V>=1Mach jest mało znacząca). Do tego rozmiary zniszczeń i opis konstrukcji budynku pozwolą wybrać najlepszego kandydata. Pytanie tylko po co. Człowiek inteligentny słysząc choćby jeden argument techniczny dyskwalifikujący samolot i znający ciut historię tego świata, sam zacznie zastanawiać się. Pamiętam siebie te 10 lat temu jak u kolegi w telewizorze widziałem samoloty uderzające w budynki a potem info, że się zawaliły. Współczucie i smutek odsuwały na bok myślenie logiczne (taki już urok emocji). Do tego, dzięki takim miejscom jak to forum wiem, że nie ma co na siłe udowadniać, że to czy tamto jest poprostu nierealne/niemożliwe. Jeśli ktoś mi mówi, że ta bajka to prawda, w odpowiedzi dostaje odemnie to samo co serwują nam władcy tej planety: natychmiastowe ośmieszenie i publiczną pogardę dla zmanipulowanego intelektu. Słowo daje to działa lepiej :) Taki ktoś zazwyczaj wraca z tekstem typu: "ty rzeczywiście jest coś nie tak" :)
Pozdrawiam.