|
Autor
|
Wiadomość |
darkelf
Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 43
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 01:22, 10 Paź '08
Temat postu: krishnamurti |
|
|
Możecie polecić jakąś jego książkę? Znalazłem kilka na Allegro i w księgarniach, od czego zacząć?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Wyspa
Dołączył: 28 Lis 2007 Posty: 1242
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:29, 10 Paź '08
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
vayha
Dołączył: 07 Paź 2008 Posty: 6
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:31, 10 Paź '08
Temat postu: |
|
|
Książką mojego życia jest Dzuan Falun mistrza qigong Li Hingdzy. W niej w zasadzie jest wszystko powiedziane o rozwoju duchowym, konsekwencjach, zdolnościach i celu jakim jest doskonalenie ciała i umysłu. W reszcie książek jakie przeczytałem, niezależnie czy ich autorami byli mistycy z Europy czy ze Wschodu, nie znalazłem nic nowego. Dzuan Falun (Drabina do Nieba) możesz pobrać za darmo w każdej wersji językowej ze strony http://www.falundafa.pl/index_pl.html
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
dromek
Dołączył: 02 Wrz 2007 Posty: 487
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
|
Powrót do góry
|
|
|
goldbug
Dołączył: 27 Lis 2007 Posty: 1202
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:51, 22 Sie '09
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Aya Sophia
Dołączył: 23 Gru 2008 Posty: 1227
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 17:33, 22 Sie '09
Temat postu: |
|
|
Wolnosc od znanego to podstawa programowa, zacznij i skoncz na tym, nic Ci wiecej nie bedzie potrzebne.
Gold : Teozoficzny mesjasz
_________________ "W pozornie beznadziejnej walce, rozwiązanie tych problemów jest proste. Jedyną broń jaką mają przeciwko nam jest ukrywanie przed nami wiedzy. Musicie dużo czytać, by
poznać prawdę i dostrzec korzenie zła"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
czekan
Dołączył: 17 Sie 2009 Posty: 1441
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:07, 22 Sie '09
Temat postu: |
|
|
[quote="Aya Sophia"]Wolnosc od znanego to podstawa programowa, zacznij i skoncz na tym, nic Ci wiecej nie bedzie potrzebne.
Aya Sophia ,myślę że ta książka to wstęp do rozbicia hipnotycznego umysłu, ale różni ludzie potrzebują potem znależć dokładnie te treści słów mistrzów ,które są w stanie dalej ich wybudzić.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Goniec Króla
Dołączył: 18 Sie 2009 Posty: 1305
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 23:53, 31 Sie '09
Temat postu: |
|
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Aya Sophia
Dołączył: 23 Gru 2008 Posty: 1227
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 00:02, 01 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Czekan, nie - dalej się już nie idzie.
Golblug : jeszcze jedno, Krishnamurti nie żyje, to nie w stylu Mesjasza
_________________ "W pozornie beznadziejnej walce, rozwiązanie tych problemów jest proste. Jedyną broń jaką mają przeciwko nam jest ukrywanie przed nami wiedzy. Musicie dużo czytać, by
poznać prawdę i dostrzec korzenie zła"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 22:41, 01 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
"Jiddu Krishnammurti wie o cukrze niemal wszystko, nie zna tylko jego smaku"
To slowa Uppaluri Gupala - U.G. rowniez Krisznammurtiego gdyz nie jest to nazwisko tylko cos jak tytul.
Dziwne zycie wiodl i dziwne rzeczy opowiadal...jest zdaje sie ucielesnieniem nauk J K, choc sam zaprzecza temu stanowczo.
Warto poczytac "Mistyke i Oswiecenie", bo nie smenci.
A swoja droga zapytam: chcesz tylko cos o tym wiedziec, czy raczej interesuje Cie duchowy botox na chrzescijanskie zmarszczki?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Lestar
Dołączył: 10 Gru 2008 Posty: 557
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 01:53, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Aya Sophia napisał: | Wolnosc od znanego to podstawa programowa, zacznij i skoncz na tym, nic Ci wiecej nie bedzie potrzebne. |
A o czym to? Tak w skrócie?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Aya Sophia
Dołączył: 23 Gru 2008 Posty: 1227
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:55, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Lestar:
znajdziesz w sieci, w góry są linki : tu jeden : http://jkrishnamurti.republika.pl/wolnznan.htm
Pozwolę sobie jednak na rozwinięcie : Rozdział Miłość (X) : i oto fragment :
Cytat: |
W tej przynależności do drugiego, w tym psychicznym dożywianiu się kosztem drugiego, w tej zależności od niego zawsze musi być niepokój, lęk, zazdrość, wina. Dopóki jest lęk czy strach, dopóty nie ma miłości. Umysł trawiony smutkiem nigdy nie pozna, czym jest miłość. Sentyment i emocje nie mają nic wspólnego z miłością. A zatem miłość to nie przyjemność i nie pożądanie.
Nie wiecie, jak dojść do tego niezwykłego źródła. Cóż więc robicie? Skoro nie wiecie, co należy robić, nic nie robicie. Absolutnie nic. Wpadacie w wewnętrzne milczenie. Czy wiecie, co to znaczy? To znaczy, że nie szukacie, nie pragniecie, do niczego nie dążycie. Wtedy nie ma w ogóle środka. I jest wtedy miłość. |
Proszę porównać to z I Listem do Koryntian, 13:1 czyli tzw. "Hymnem o Miłosci" (jak juz dwukrotnie wspominałem, jesli któryś z tekstów w Biblii jest natchniony to tylko ten)
_________________ "W pozornie beznadziejnej walce, rozwiązanie tych problemów jest proste. Jedyną broń jaką mają przeciwko nam jest ukrywanie przed nami wiedzy. Musicie dużo czytać, by
poznać prawdę i dostrzec korzenie zła"
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:06, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Aya, badz konsekwentny i rezwin temat do etapu, kiedy to gdy uda ci sie juz pozbyc woli i ego i staniesz sie doskonalym tramsmiterem energii kosmicznych z uaktywowanymi czakrami czy gruczolami dokrewnymi przewodzacymi najczesciej milosc, choc nie wydaje mi sie ze zawsze musi do tego prowadzic.....to jako czlowiek jestes skonczony!!!
Majac trzyletnia corke niemal otarlem sie o ten stan, albo jak to zwykle bywa cos mi sie wydawalo.
Wiedzialem, ze jesli w to wejde, czyli pozwole sie poniesc tym strumieniom swiadomosci moje dziecko straci ojca.
Pytanie, czy wedlug nauk J K wrocilem do zywych czy umarlych?
Po tym jednym z najglebszych doswiadczen mego zycia, mam szczere watpliwosci do czego jego nauki prowadza.
Wychowany na przymiotnikowym betonie jezyka polskiego nie interesowalem sie wschodem, zdawal sie zbyt roztanczny kolowrotem bostw i kosmicznej symboliki. Po "odkryciu" mechaniki kwantowej rozciagnalem swe szare zwoje do kilku wiecej wymiarow i wtedy zdazylo mi sie to co wyzej napisalem.
Wiem, ze J K blisko zwiazany byl z dzialalnoscia A Besant i Tow. Teozoficznego, a czy dla ludzi, ktorzy jak Ty, cenia nade wszystko milosc i dobroc moze miec to jakies pozytywne konotacje?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
goldbug
Dołączył: 27 Lis 2007 Posty: 1202
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 16:09, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Toż już Krzysztof Kononowicz mówił, że nie będzie niczego ... Także czym tu się podniecać? Tym, że jakiś Jiddu promowany na teozoficznego Mesjasza przez ludzi, którzy bezpośrednio stoją za wdrażaniem NWO pitoli nirvano-mądrości ...
I say ...
_________________ Mossad did 9/11, ALL THE PROOF IN THE WORLD!
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 23:43, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Wiesz...z tym pitoli madrosci to ....humanum degustibus......
To jak z uroda twej narzeczonej: tobie sie ona podoba, a to, ze inni widza jej wredny charakter, garbaty nos i krzywe nogi to latwo zkwitowac....nie czuja do niej tego co ty.
W filozofii, podobnie jak w milosci, mozna sie rozkochac. Raczej trzeba, bo inaczej mozna nabawic sie ozieblosci z wyrachowania.....
Slowa Krishnamurtiego dla wielu byly, i pewnie sa, nektarem obietnicy, ze czlowiek moze zakwitnac bez niczyjej laski.
Bez czegos szczegolnego w osobowosci, bez ciezkiej pracy wdychania powietrza jedna dziurka od nosa, a wydychania druga. To moze urzec.
A to, ze Ciebie to nie rusza .....Ty bierzesz na inna przynete......
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
one1
Dołączył: 13 Gru 2007 Posty: 682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 23:46, 02 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Entrop napisał: |
Majac trzyletnia corke niemal otarlem sie o ten stan, albo jak to zwykle bywa cos mi sie wydawalo.
Wiedzialem, ze jesli w to wejde, czyli pozwole sie poniesc tym strumieniom swiadomosci moje dziecko straci ojca.
Pytanie, czy wedlug nauk J K wrocilem do zywych czy umarlych? |
Moze bedzie Ci trodno w to uwierzyc (bo powiesz mi, ze wiesz co wiesz i jestes tego pewien), ale Twoja corka nie stracila by wcale ojca. Powinienes wlasnie pojsc dalej i porzucic rowniez przywiazanie (wiem, ze Ty to nazwiesz miloscia) do corki. Powrocilbys i z tamtad, gdybys tylko chcial. Wiem, ze trodno w to uwierzyc, ale przekonac sie o tym mozna tylko doswiadczalnie.
Przyznac natomiast musisz, ze po tej "przygodzie" bardziej kochasz corke i nie tylko ja.
Entrop napisał: |
Po tym jednym z najglebszych doswiadczen mego zycia, mam szczere watpliwosci do czego jego nauki prowadza.
Wychowany na przymiotnikowym betonie jezyka polskiego nie interesowalem sie wschodem, zdawal sie zbyt roztanczny kolowrotem bostw i kosmicznej symboliki. Po "odkryciu" mechaniki kwantowej rozciagnalem swe szare zwoje do kilku wiecej wymiarow i wtedy zdazylo mi sie to co wyzej napisalem. |
Do tego samego prowadzi praktykowanie w chrzescijanstwie. Tylko mowimy o prawdziwym praktykowaniu.
Przeczytaj np."Mowy pouczające" http://eckhart.prv.pl/ Mistrza Eckharta, XIII wiecznego mistyka chrzescijanskiego, lub przeczytaj jego "Pouczenia duchowe" z tej strony: http://www.palys.interq.pl/Eckhart/Eckhart.htm , czy jego "Traktaty i Kazania".
Na tym wlasnie polega "sciezka duchowa" i kazdy musi sam okreslic, jak daleko jest gotowy pojsc. A Twoja corka wczesniej czy pozniej straci ojca, a Ty ja. Czasem trzeba utracic zycie, zeby je rozpoczac.
Czy jako czlowiek bedziesz skonczony? Na pewno bedziesz inny.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 00:37, 03 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Rozumiem to dobrze, ale wtedy bylem na etapie umierania: to stawia warunek, ze nic nie moze mnie z tym swiatem laczyc. Rozumiesz? Nic. Gdybym wrocil jak mowisz, ona nie bylaby juz moim dzieckiem!!!
Cytat: | A Twoja corka wczesniej czy pozniej straci ojca, a Ty ja. |
To nie kwestia ego ojca i ucieczki, lecz zwykla, banalna odpowiedzialnosc, ze musza ja nauczyc jak byc kobieta i byc w jej myslach tam gdzie mnie najbardziej potrzebuje. Na razie.
Gdy bedzie gotowa isc sama ja bede gotowy, by zmyc sie niepostrzezenie.
A mistrzowie mistyki .....wiedza tylko to co im sie wydaje.
Sa pewni tylko tego co im sie przytrafilo: kazdemu co innego.
Wiesz, jesli czujesz swe zycie, to wiesz ze na pewne sprawy jest za wczesnie, a na inne za pozno. Masz wpisany jakis puls dojrzewania. Tamto zdarzylo sie w niewlasciwym czasie.
A Ty sam milales cos doczynienia z filozofia J K ?
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
one1
Dołączył: 13 Gru 2007 Posty: 682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:00, 03 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Bylaby, byla, choc patrzylbys na to troche inaczej. A rozumiem to doskonale, bo sam przez to przeszedlem.
Ja poszedlem troszke dalej, ale tez dotarlem do swojej granicy i swiadomie sie zatrzymalem. Bylo to najcudowniejsze przezycie w moim zyciu, o ktorym nie chce sie tu jakos rozpisywac, ale jak Ciebie to interesuje, to moge Ci napisac o tym kilka zdan na priv.
Z filozofia Krishnammurtiego mialem do czynienia tyle, ze przeczytalem kilka jego ksiazek przetlumaczonych na polski i wysluchalem wielu godzin jego mow w oryginale. Ogolnie bardzo lubie go wlasnie sluchac, a moja reakcja na jego slowa jest: o... prawda. Uwazam, ze wszystko co mowi to czysta prawda, a od kazdego z osobna juz zalezy, co z nia zrobi.
Do wspomnianego powyzej stanu nie doprowadzilo mnie bezposrednio podazanie za naukami Krishnammurtiego, a raczej Mistrza Eckharta (choc z perspektywy patrzac byl to jakis "caloksztalt"), ktory za Jezusem namawia do zaparcia sie samego siebie. No to sie zaparlem i nie zaluje. Przyznaje jednak, ze wg mnie lepiej tam dotrzec poprzez mistyke chrzescijanska, bo "powrot" jest latwiejszy i mozna to sobie pozniej lepiej wytlumaczyc i poukladac w glowie, nie tracac przy tym zmyslow i nie konczac w psychiatyku, co bez nauki chrzescijanskiej byloby (w moim przypadku przynajmniej) bardzo trodne.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 19:24, 04 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Mowisz, ze sluchajac J K miales wrazenie, ze jego slowa sa o tym jak to z tym swiatem i z nami jest.
I, ze Jezusa zaparcie sie siebie tez wzdrygnelo Cie ciarkiem Prawdy....
Slowem bogatszys o te wszystkie doznania i stany, ktore daly Ci spora wiedze o sobie samym.... i pod tym wzgledem na pewno jestes bardziej swiadomy.
To sie nazywa KULTURA. Dolozyles se do plecaka i przekonales, ze z tym Ci lepiej.
Sam J K daleki byl od tego wszystkiego o czym tak namietnie i obficie mowil i pisal.
Skad to wiem? Bo gdy jestes tym wszystkim o czym on mowi nie jestes w stanie nic napisac. Ot banalne, ale dziala: niemal zawsze tak jest, ze jak wydaje ci sie, ze cos wielkiego odkryles, bardzo wielkiego, to nie chce ci sie o tym gadac.
To cos jak z nauczycielami ....ucza tego co sami nie zdolali sie nauczyc. Bo jak juz cos umiesz, to to robisz i ewentualnie doszkalasz kilku najlepszych uczniow....
Podsumowujac. Ksiazki J K mozna czytac.
Tylko po co.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
astrit
Dołączył: 23 Lut 2009 Posty: 940
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 00:15, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
i tyle w temacie, są tacy co piszą i tacy co działają
_________________ nie konwersuje z babochłopami.
*miarą twojej wiedzy jest zasięg twojej intuicji* astrit
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
one1
Dołączył: 13 Gru 2007 Posty: 682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:00, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Z ksiazkami K. jest podobnie jak ze wszystkimi inymi - czyta sie je po to, zebys kiedys zrozumial, ze nie potrzebujesz juz czytac zadnych ksiazek.
Ja mysle, ze K. wcale nie byl daleki od tego o czym mowil. Jesli Cie to Entrop naprawde interesuje, to poczytaj troche o zyciu K., np tu: http://www.jkrishnamurti.republika.pl/zycie.htm , a moze przyblizy Ci to nieco stany, jakich doznawal, np: Cytat: | Zaczęło się wieczorem 17 sierpnia od silnego bólu karku. Następnego dnia Rosalind zastała go wijącego się z bólu. Patrzył nieprzytomnie, co chwila jęczał, dostawał drgawek i skarżył się na straszliwe gorąco, czasem bredził. Najlżejsze dźwięki sprawiały mu ból. Niekiedy gwałtownie odpychał Rosalind od siebie, to znów przytulał ją niczym dziecko matkę (tak jej się przynajmniej wydawało). Przez trzy kolejne dni stan jego ciągle się pogarszał. Pokój, a zwłaszcza łóżko, wydawały mu się nieznośnie brudne. Wyrażał pragnienie znalezienia się w indyjskich lasach. Wreszcie w niedzielę 20 sierpnia wieczorem wyszedł na werandę, na której siedzieli Nitya, Rosalind, Warrington i kanclerz biskupi Liberalnego Kościoła Katolickiego Walton. I, jak to opisywał w liście do Besant sam Krishnamurti:
Zacząłem dochodzić do siebie, aż wreszcie p. Warrington zaproponował, bym poszedł pod rosnący koło domu pieprzowiec. Usiadłem tam ze skrzyżowanymi nogami w postawie medytacyjnej. Po pewnym czasie poczułem, że opuszczam swe ciało. Ujrzałem siebie siedzącego pod delikatnymi, wątłymi liśćmi drzewa. Zwrócony byłem ku wschodowi. Przede mną było moje ciało, a ponad mą głową ujrzałem Gwiazdę, jasną i czystą. Potem odczułem wibrację Buddy, zobaczyłem Maitreję i Mistrza K.H. Byłem tak szczęśliwy, cichy i spokojny. Widziałem swe ciało i unosiłem się obok. W powietrzu i we mnie panował tak głęboki spokój, spokój dna przepastnego, niezgłębionego jeziora. Niczym jezioro czułem, że moje fizyczne ciało, z jego umysłem i emocjami, wzburzone może zostać na powierzchni, ale że nic, dosłownie nic nie może zakłócić spokoju mej duszy. Obecność potężnych istot trwała jakiś czas, po czym One odeszły. Byłem nadzwyczaj szczęśliwy, gdyż widziałem. Nic już nie będzie takie samo. Napiłem się jasnych i czystych wód u źródła, z którego tryska życie i moje pragnienie zostało ugaszone. Nigdy już więcej nie będę spragniony, nigdy więcej nie znajdę się w zupełnych ciemnościach. Dotknąłem współczucia leczącego wszelki smutek i cierpienie; nie dla siebie, dla świata. (...) Miłość w całej swej chwale odurzyła me serce; moje serce nigdy już się nie zamknie. Piłem u źródła Radości i wiecznego Piękna. Jestem odurzony Bogiem. |
To tylko maly urywek, ale po takim opisie (rzeczy, ktorych nie sposob opisac) ktos, kto przezyl to samo wie, ze to prawda. Ciezko to komus wytlumaczyc, to sie po prostu wie (to tak jakby ktos ci opisywal jakis smak, badz doznanie w okreslonej sytuacji - jesli sam to przezyles to wiesz, czy mowi prawde, czy klamie).
Podobna prawde widze np. w opisie przezyc Eckharta Tolle: Cytat: | Wkrótce po dwudziestych dziewiątych urodzinach obudziłem się nad ranem, ogarnięty bezgraniczną zgrozą. Wielokrotnie zdarzało mi się już budzić z takim uczuciem, lecz tym razem było ono silniejsze niż kiedykolwiek. Nocna cisza, niewyraźne kontury mebli w ciemnym pokoju, daleki turkot przejeżdżającego pociągu – wszystko to wydawało się tak obce, wrogie i bezsensowne, że napawało mnie głębokim wstrętem do świata. Ale najohydniejsze było moje własne istnienie. Po co dalej żyć, dźwigając brzemię niedoli? Po co przedłużać nieustanną szarpaninę? Czułem, jak głęboka tęsknota za unicestwieniem, za niebytem, wyraźnie bierze górę nad instynktownym pragnieniem, żeby jednak jeszcze pożyć.
„Dłużej już ze sobą nie wytrzymam”. Ta właśnie myśl nasuwała mi się raz po raz. I nagle zdałem sobie sprawę z jej osobliwości. „Jestem jeden, czy jest mnie dwóch? Jeśli nie mogę ze sobą wytrzymać, to widocznie jesteśmy dwaj: z jednej strony "ja", który mówię te słowa, a z drugiej jakaś – powiedzmy " osoba", z którą już nie wytrzymuję. A skoro tak, to może tylko jedno z nas istnieje naprawdę”.
To raptowne odkrycie tak mnie oszołomiło, że mój umysł stanął jak wryty. Byłem w pełni świadom, ale nie miałem w głowie ani jednej myśli. A potem wciągnęło mnie coś w rodzaju energetycznego wiru. Najpierw był powolny ruch, a później przyspieszenie. Owładnął mną przemożny lęk i cały zacząłem dygotać. Usłyszałem słowa „niczemu się nie opieraj” jakby wypowiedział je jakiś głos w mojej piersi. Czułem, że wsysa mnie próżnia. Miałem jednak zarazem takie uczucie, jakby ist-niała ona we mnie samym, nie zaś na zewnątrz. I nagle znikł wszelki lęk, a ja pozwoliłem sobie wpaść w tę próżnię. W ogóle nie pamiętam, co było dalej.
Obudziło mnie ćwierkanie ptaka za oknem. Nigdy przedtem nie słyszałem takiego dźwięku. Pod zamkniętymi powiekami ukazał mi się drogocenny brylant. No właśnie: gdyby brylant mógł wydawać dźwięk, brzmiałby on dokładnie tak jak ten ptasi śpiew. Otworzyłem oczy. Przez firanki wlewał się do pokoju pierwszy brzask. Zanim zdążyłem cokolwiek pomyśleć, już czułem, już wiedziałem, że światło to coś nieskończenie bogatszego niż my, ludzie, zdajemy sobie sprawę. Sącząca się przez firanki łagodna świetlistość była samą miłością. Łzy zakręciły mi się w oczach. Wstałem i przeszedłem się po pokoju. Bez trudu rozpoznałem w nim własny pokój, ale wiedziałem, że tak naprawdę widzę go pierwszy raz w życiu. Wszystko było świeże i dziewicze, jakby właśnie przed chwilą zaistniało. Biorąc do ręki kolejne przedmioty – ołówek, pustą butelkę – zdumiewałem się, jakie są piękne i żywe.
Tamtego dnia chodziłem po mieście, bezgranicznie zdziwiony cudownością życia na Ziemi, jakbym dopiero co przyszedł na świat.
Pięć następnych miesięcy przeżyłem w niezmąconym, głębokim spokoju i błogości. Później intensywność tego stanu nieco osłabła – a może tak mi się tylko wydawało, ponieważ stał się on dla mnie czymś naturalnym. Nadal potrafiłem funkcjonować w świecie, chociaż zdawałem sobie sprawę, że nic nie mogę zrobić, aby wzbogacić to, co już mam.
Wiedziałem oczywiście, że przydarzyło mi się coś głęboko istotnego, lecz w ogóle tego zdarzenia nie rozumiałem. Dopiero po kilku latach, kiedy już naczytałem się różnych tekstów o tematyce duchowej i spędziłem trochę czasu z nauczycielami duchowymi, pojąłem, że przytrafiło mi się właśnie to, czego wszyscy szukają. Zrozumiałem, że pod ogromnym naciskiem cierpienia, jakiego doświadczyłem owej nocy, moja świadomość musiała zapewne zaniechać utożsamiania się z nieszczęśliwym i głęboko zalęknionym Ja”, które w sumie jest tylko stworzoną przez umysł fikcją. Zaniechanie to było widocznie tak całkowite, że fałszywe, cierpiące Ja” natychmiast runęło – niby nadmuchiwana zabawka, z której wyciągnięto zatyczkę. Pozostała jedynie moja prawdziwa natura, rozumiana jako wiecznie obecne „Ja jestem”: świadomość w stanie czystym – sprzed utożsamienia z formą. W późniejszym czasie nauczyłem się z pełną świadomością wnikać w tę niepoddaną czasowi, niedostępną dla śmierci sferę wewnętrzną, którą zrazu uznałem za próżnię. Osiągałem stany tak nieopisanie błogie i święte, że blednie przy nich nawet to pierwsze, wspomniane na wstępie przeżycie. Nadszedł w końcu czas, kiedy na płaszczyźnie fizycznej wszystko, ale to wszystko utraciłem. Nie łączyły mnie żadne związki z ludźmi, nie miałem pracy, domu ani tożsamości społecznej. Prawie dwa lata przesiedziałem na ławkach w parku, czując niesłychanie silną radość.
Lecz nawet najpiękniejsze doznania pojawiają się, aby kiedyś przeminąć. Zapewne ważniejszy od wszelkich doznań jest podskórny nurt spokoju, który od tamtej pory ani na chwilę mnie nie opuścił. Czasem bywa on bardzo silny, niemal dotykalny, tak że potrafią go odczuć również inni ludzie. Kiedy indziej schodzi na dalszy plan i dobiega stamtąd niby odległa melodia. |
I ja przezylem wlasnie cos bardzo podobnego, choc w innych okolicznosciach, ale wlasnie fakt uprzedniego przeczytania tej ksiazki pomogl mi to zrozumiec (i po to m.in. czyta sie takie ksiazki).
Ale np. w przypadku Dżubran Chalil Dżubrana czytajac jego wspaniala ksiazke "Prorok" (ktora wszystkim goraco polecam) http://www.sm.fki.pl/index.php?nr=Gibran_Khalil_Gibran , gdzie mozna m.in. znalezc taki piekny fragment "pasujacy" nam tu troche do poruszanych zagadnien :
Cytat: | O Dzieciach
Kobieta z dzieckiem przy piersi rzekła:
Mów nam o Dzieciach.
A on odpowiedział:
Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi.
Są synami i córkami Życia, które pragnie istnieć.
Przychodzą przez was, ale nie od was
i chociaż są z wami, nie są waszą własnością.
Możecie dać im miłość, lecz nie myśli.
One mają swe własne myśli.
Możecie gościć ich ciała, ale nie dusze.
Ich dusze zamieszkują w domu przyszłości, do którego nie macie wstępu nawet w swoich snach.
Możecie starać się być jak one, lecz nie próbujcie czynić ich podobnymi do was,
gdyż życie się nie cofa i nie zatrzymuje na dniu wczorajszym.
Jesteście jak łuk, z którego wasze dzieci, jak żywe strzały wyleciały naprzód.
Łucznik widzi ten znak na ścieżce wieczności i nagina was swą siłą tak, by Jego strzały leciały szybko i daleko.
I bądźcie radzi ręce Łucznika,
bo kocha On strzałę, która wzlatuje, ale tak samo kocha łuk, który jest opoką.
|
ja np. widze, ze pomimo swojej madrosci i niewatpliwie glebszego niz u "zwyczajnych" ludzi zrozumienia rzeczywistosci, nie dotarl on tak daleko jak wspomniana powyzej dwojka.
Jeszcze inna sprawa jest to, ze zadna prawda nie jest absolutna, oswiecic sie mozna na roznych poziomach i do roznych poziomow.
Cytat: | Prawdziwe przekazywanie praktyki wymaga nauczania Fa lub Tao. (...)
Muszę podkreślić jeszcze jedną kwestię, mianowicie nasza kultywacja i praktykowanie ćwiczeń wymagają przekazania praktyki i nauczania Fa. Niektórzy mnisi w świątyniach, zwłaszcza ci w buddyzmie zen, mogą być innego zdania. Jak tylko usłyszą o nauczaniu Fa, to wcale nie chcą słuchać. Dlaczego? W buddyzmie zen uważa się, że Fa nie może być nauczane, a jeżeli jest nauczane, to już nie jest Fa. I że nie ma Fa, którego można nauczać oraz pojąć je można jedynie sercem i duchem. Tak więc w buddyzmie zen do dnia dzisiejszego nie można było nauczać żadnego Fa. W buddyzmie zen Boddhidarma przekazywał te rzeczy w oparciu o jedno stwierdzenie Śakjamuniego, który powiedział: „Żadne Fa nie jest ostateczne”. W oparciu o to stwierdzenie Śakjamuniego, założył dyscyplinę zen. My mówimy, że ta dyscyplina zapędziła się w ślepy zaułek. Dlaczego nazywa się to zapędzeniem się w ślepy zaułek? Na początku, gdy Boddhidarma tam wszedł, wydawało się całkiem przestronnie. Dla drugiego patriarchy nie było już tak przestronnie. Trzeciemu patriarsze jeszcze jakoś szło. Czwartemu patriarsze było już bardzo ciasno. Piąty patriarcha w zasadzie nie miał już gdzie iść. Za czasów szóstego patriarchy Hłejnenga osiągnięto koniec i dalej nie było już gdzie pójść. Jeżeli dziś udasz się do buddyzmu zen uczyć się Fa, to o nic nie pytaj. Jeżeli zadasz jakieś pytanie, ktoś zaraz grzmotnie cię kijem w głowę, co nazywa się „przebudzenie kijem”. Oznacza to, że nie powinieneś pytać. Powinieneś oświecić się samemu. Powiesz: „Ja niczego nie wiem i dlatego przyszedłem się uczyć. Do czego mam się oświecić? A ty jeszcze bijesz mnie kijem?!”. To właśnie jest zapędzeniem się w ślepy zaułek, nie mają już niczego więcej do nauczania. Nawet Boddhidarma powiedział, że można przekazywać to tylko do szóstego patriarchy, a później nie będzie już skuteczne. Minęło już kilkaset lat, a dziś niektórzy nadal kurczowo trzymają się zasad buddyzmu zen i nie odstępują od nich. Jakie jest prawdziwe znaczenie słów Śakjamuniego „żadne Fa nie jest ostateczne”? Śakjamuni był na poziomie tathagata. Jednak wielu spośród późniejszych mnichów nie oświeciło się do poziomu Śakjamuniego, do stanu i sfery jego myślenia, do prawdziwego znaczenia nauczanego przez niego Fa i rzeczywistego znaczenia jego słów. Dlatego ci, którzy przyszli po nim tłumaczyli je w taki lub inny sposób. Tłumaczyli, aż doprowadzili do wielkiego bałaganu. Zaczęli uważać, że słowa Śakjamuniego „żadne Fa nie jest ostateczne” oznaczają, że nie może być nauczane, a jeżeli jest nauczane, to nie jest już Fa. W rzeczywistości ma to zupełnie inne znaczenie. Śakjamuni po otwarciu gong i osiągnięciu oświecenia pod drzewem bodhi nie osiągnął od razu poziomu tathagata. Podczas wszystkich czterdziestu dziewięciu lat przekazywania Fa nieustannie się wznosił. Za każdym razem, kiedy wzniósł się o poziom, patrzył wstecz i widział, że Fa, które właśnie nauczał, nie było prawidłowe. Po ponownym wzniesieniu się odkrywał, że nauczane przez niego Fa znowu nie było prawidłowe. Gdy wzniósł się jeszcze wyżej, odkrył, że wcześniej nauczane Fa ponownie nie było prawidłowe. W ten sposób przez całe czterdzieści dziewięć lat nieustannie wznosił się do wyższych poziomów. Za każdym razem po wzniesieniu się o poziom odkrywał, że wcześniej nauczane Fa miało bardzo niski poziom zrozumienia. Odkrył jeszcze, że Fa każdego poziomu stanowi ucieleśnienie Fa na danym poziomie i każdy poziom posiada Fa, ale żadne z nich nie jest absolutną prawdą wszechświata. Zaś Fa wyższych poziomów znajduje się bliżej natury wszechświata niż Fa niższych poziomów. Dlatego powiedział: „Żadne Fa nie jest ostateczne”.
Na koniec Śakjamuni powiedział jeszcze: „Podczas całego mojego życia nie nauczałem żadnego Fa”. W buddyzmie zen znowu zrozumiano to tak, że Fa nie może być nauczane. Śakjamuni w swych późnych latach osiągnął już poziom tathagata, więc dlaczego powiedział, że nie nauczał żadnego Fa? Jaki w rzeczywistości poruszył problem? Powiedział: „Pomimo osiągnięcia poziomu tathagata nadal nie ujrzałem ostatecznej prawdy wszechświata, ani ostatecznego Fa”. Dlatego polecił następującym po nim ludziom, aby nie brali jego słów za absolutną i niezmienną prawdę. W takim przypadku ludzie zostaliby ograniczeni do poziomu tathagata lub niższego i nie mogliby przebić się ku wyższym poziomom. Później ludzie nie byli w stanie zrozumieć prawdziwego znaczenia tych słów i zaczęli uważać, że gdy naucza się Fa, to nie jest już Fa. Zrozumieli to w ten sposób. W rzeczywistości Śakjamuni mówił, że różne poziomy posiadają Fa różnych poziomów i Fa każdego poziomu nie jest absolutną prawdą wszechświata, jednakże Fa na danym poziomie spełnia na nim funkcję przewodnią. W rzeczywistości omówił taką zasadę. |
Mam nadzieje Entrop, ze to pomoze Ci zrozumiec, ze Twoje zarzuty pod adresem K.
Cytat: | Sam J K daleki byl od tego wszystkiego o czym tak namietnie i obficie mowil i pisal.
Skad to wiem? Bo gdy jestes tym wszystkim o czym on mowi nie jestes w stanie nic napisac. Ot banalne, ale dziala: niemal zawsze tak jest, ze jak wydaje ci sie, ze cos wielkiego odkryles, bardzo wielkiego, to nie chce ci sie o tym gadac.
To cos jak z nauczycielami ....ucza tego co sami nie zdolali sie nauczyc. Bo jak juz cos umiesz, to to robisz i ewentualnie doszkalasz kilku najlepszych uczniow.. |
sa bezpodstawne. Oswiecenie sie do jakiegos poziomu nie prowadzi do stalej i calkowitej niemoznosci funkcjonowania w zwyczajnym swiecie. Patrzysz na sprawy zupelnie inaczej, ale dalej mozesz (bo jakos przeciez musisz) funkcjonowac w tej rzeczywistosci. To samo zarzucala mi kiedys astrit, gdy probowalem jej zwiezle i szczatkowo opisac swoje doswiadczenia, w tym temacie: viewtopic.php?t=7433&postdays=0&postorder=asc&start=50 Cytat: | one1 napisał: | Napisalem juz, ze opisuje swoje wlasne przezycia. A o tej smierci klinicznej wspomnialem dlatego, ze ktos tu na forum opisywal swoje przezycia i w pewnym momencie bylo to bardzo podobne, a poza tym, to poprostu wiem Smile Wiem teraz duzo rzeczy Smile
Trzeba sie wyrzec wszystkiego, ale to absolutnie wszystkiego. I to wlasnie nie jest latwe. Im wiecej masz, tym jest Ci trodniej. Na konketnych przykladach? Trzeba porzocic swoj caly majatek - musisz stwierdzic, ze jest Ci niepotrzebny, zostawic go. Trzeba porzucic wszystkich przyjaciol, znajomych - musisz stwierdzic, ze sa Ci niepotrzebni, zostawic ich. Trzeba porzucic swoja rodzine, zone, dzieci, ojca, matke - musisz stwierdzic, ze sa Ci niepotrzeni - zostawic ich. Musisz porzucic swoje cialo, swoj umysl - zostawic to. Po prostu wszystko co masz, co dokonales, co przezyles, co chcesz przezyc, co myslisz, ze ma jakakolwiek wartosc - absolutnie wszystko. Musisz sie puscic. Wszystkiego, co Cie trzyma przy zyciu. |
ja wiem tyle że gdyby to wszystko stało się co opisałeś to nie miałbyś co tu robić czyli totalna zawieszka w nirvanie, awatar w 100%, unosisz się i znikasz, transformacja w kosmos itp. powiem więcej stałbyś się wcieleniem buddy ( przynajmniej dla tych co w niego wierzą )
czy wiesz że nawet najwięksi św mędrcy współcześni w Indiach nie mają takich doznań pomimo iż nie posiadają rzeczy/ osób które ty wymieniłeś wcale albo niewiele, ich poznanie ciągle ewoluuje bo nic nie jest stałe.
nawet shiva musi chylić czoła shakti, więc skąd masz taką constans receptę.
|
Zeby powrocic i jakos funkcjonowac w tym swiecie trzeba z powrotem "wlaczyc" swoje ego, bez ktorego niemozliwa jest zadna, nawet pojedyncza mysl. Ale wiesz juz, ze stan bez mysli jest mozliwy i jak wyglada. Ale zawsze mozna pojsc dalej, bo tylko Bog jest absolutny.
P.S. Jak pisalem juz wczesniej, nikogo nie namawiam do czytania K., ani go nie gloryfikuje, ale byl on niewatpliwe czlowiekiem o niezwyklym wgladzie i nie klamal.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Adwokat Diabła
Dołączył: 15 Lut 2009 Posty: 1285
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 12:42, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Nie ma co oceniać kto był bardziej, a kto mniej oświecony. Jaki jest tego cel? I co wogóle oznacza bycie oświeconym. Krishnamurti nie wciska głodnych kawałków. Gdy czytam jego słowa, czuje w nich prawdę doświadczania. A nie czytam go czesto. (acha i nie mam jego portretu na ścianie i nie składam mu pokłonów, co by niektórych rozczarować). Ale ma mój szacunek po wieki. Jeżeli ktoś interesuje się duchowością naszych braci ze Wschodu z pewnością sięgnie po niego.
Gdy wchodzisz w świat duchowy zanikają granice umysłu. Nie ma sporów o słowa i interpretacje. Jeżeli jesteś niewolnikiem umysłu nie ujrzysz nigdy, ze wszyscy mówią o tym samym. A w zasadzie dzielą się z ludzkością, mówiąc: Tak, do cholery, to jest możliwe! To się dzieje!
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Entrop
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 276
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 13:15, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
one1 Cytat: | Z ksiazkami K. jest podobnie jak ze wszystkimi inymi - czyta sie je po to, zebys kiedys zrozumial, ze nie potrzebujesz juz czytac zadnych ksiazek. |
To troche jak ladowac do plecaka po drodze napotkane kamienie po to, by miec wieksza ulge przy zrzuceniu tego ciezaru.
Gdy doswiadczasz mistyki pod wplywem czyichs przezyc, to sa ta nadal przezycia tego kogos wyrezonowane w tobie, a odebrane jako wlasne. I wlasnie temu nie ufam!
Chcesz odczytac matrix? Nie wiem z jakiego klucza odbywa sie to, ze jedni to potrafia, a inni ....no coz.
Wiem, ze gdybym umarl, by narodzic sie na nowo, to nie sadze bym mogl dogadac sie z kimkolwiek z tgz swiata zywych.
Czasem zastanawiam sie po co on, J K tyle o tym gadal. Po co te organizacje, struktury i biznes jakie wyrosly przy jego naukach. Nic z tego o czym on pisal nikt nie jest w stanie przyjac inaczej jak nastepny kamien kultury slowa, ktorego przeciez jak sam twierdzil nalezy sie pozbyc, gydz jest to warunkiem przebudzaenia.
Przekonany jestem do dosc powszechnego banalu, ze niczego i nikogo nauk nie potrzebujemy by byc przynajmniej z moralnej strony dobrymi ludzmi.
A jesli przydazy sie cos wiecej...... to extra.
Na starozytnym portalu nieistniejacego juz mostu w Indiach widnieje taki oto napis:
" Mostem jest ten nasz swiat, zatem przejdz po nim i nie buduj tu sobie zadnego domu"
Ci ktorzy to jakos czuja nie potrzebuja tlumaczenia, choc nie zawsze jest im latwo zyc w swiecie wywroconym do gory nogami. Ci zas zabiegani za domem, rodzina, praca i zabezpieczeniem tego .......no coz, jesli cos pojma to predzej poprzez zaakceptowane cierpienie, czyli cos z pierwszej reki, a nie jakies lterki na papierze.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Tom Ash
Dołączył: 16 Lut 2009 Posty: 86
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:01, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Entrop, to co piszesz przypomina nieco twierdzenia człowieka zwanego U.G Krishnamurti (nie mylic z Jiddu Krishnamurtim, bo to dwie różne osoby). W przeciwieństwie do Jiddu, tamten nie zbudował wokół siebie świętego biznesu i zawsze dziwił się czego ludzie od niego chcą, po co przychodzą. To co mówił U.G. zostało spisane jako zwyczajne rozmowy, on sam nic nie pisał, nic na tym nie zarobił, było mu obojętne co ludzie zrobią z jego słowami: żadnych praw autorskich, możliwośc rozpowszechniania, cytowania itp. Twierdził, że to co mówi może miec wartośc tylko dla niego samego i nikomu innemu to nie pomoże. Niepowtarzalność przeżycia jednego człowieka nie może byc"skopiowana" przez drugiego, a słowa rozumiane przez każdego w inny sposób, w innym kontekście, wiązane z doświadczeniem tejże osoby są przyczyną nieporozumień, braku kontaktu wręcz. Wobec tego wszystkiego każdy jest zawsze w jakiś sposób sam.
Ciekawe książeczki z jego rozmowami : "Umysł jest mitem", "Mistyka, oświecenie. Mistyfikacje świętego biznesu", "Myśl jest twoim wrogiem", "Odwaga bycia samotnym".
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
one1
Dołączył: 13 Gru 2007 Posty: 682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 14:05, 05 Wrz '09
Temat postu: |
|
|
Tak Entrop, taki jest efekt, ale zeby do tego sie doprowadzic czesto potrzebne sa tez podstawy i teoria. Np. zeby zostac genialnym fizykiem potrzebujesz poznac podstawy i twierdzenia innych fizykow, a dopiero pozniej mozesz obalic te falszywe i odkryc cos nowego, idac dalej.
Teoretycznie mozliwa jest droga wylacznie przez osobiste poznanie, ale to tylko teoria. W rzeczywistosci nikt nie jest wolny od wplywow innych ludzi. Trzeba dorosnac do tego, aby sie tych wplywow pozbyc i isc dalej droga wlasnego doswiadczenia.
(Mialem kiedys taki okres, ze przez 2 tygodnie do nikogo sie slowem nie odezwalem (chodzac normalnie po ulicach, zyjac w cywilacji), ogolnie kosmos, ale zeby wlasnie jakos funkcjonowac i wchodzic w interakcje z ludzmi trzeba sie swiadomie "znizyc do ich poziomu". Tak to wyglada, albo ich opuszczasz (co tobie zupelnie nie przeszkadza, ale wiesz, ze nikt tego nie zrozumie), albo dobrowolnie rezygnujesz z czegos, co osiagnales, chocby chwilowo.)
A K. namawial wlasnie do zrezygnowania ze wszelkich organizacji. Mowil o tym tak wiele, zeby ludzie to wreszcie zrobili, swiadomie przy tym wstrzymujac samego siebie (tzn. takie odnosze wrazenie). To byl jego wybor i nie mnie go oceniac.
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|