poswiecilem sie i obejrzalem tego gniota. film sklada sie z pieciu czesci i trudno powiedziec ktora jest najglupsza. jeszcze moze kazda z osobna mimo swojej wiekszej lub mniejszej durnoty oraz chaosu narracyjnego jakos daje sie przelknac to jednak razem tworza miks ktory zupelnie nie trzyma sie kupy i nie wiadomo o co autorowi tak na prawde chodzi.
lecimy po kolei: pierwsza czesc zaczyna sie od proby obalenia pobytu czlowieka na ksiezycu by gladko przejsc do nazistow - powiedzmy ze jeszcze nie jest najgorzej, choc autorowi haniebnie powija sie noga przy podpisach zdjec ufo z przed(i po)wojennej europy gdy pod zdjeciem z 1927 roku z gdanska pojawia sie napis "danzig, germany (now poland)" - gdansk byl wtedy wolnym miastem (w sumie drobiazg, ale jestem emocjonalnie zwiazany z tym miejscem
).
w czesci drugiej pada argument iz kombinezony astronautow nie maja zadnego zabezpieczenia przed promieniowaniem kosmicznym, lecz watek nie jest ciagniety dalej tylko skaczemy znowu do materialow o ufo - wlacznie z tymi ktore astronauci zrobili w otwartym kosmosie... (nie kumam - to w koncu jak jest z tymi kombinezonami?)
czesc trzecia chyba jest jednak najbardziej kuriozalna gdyz pojawia sie teza o istnieniu zwierzecia (?) ktore zyje w kosmosie - a mianowicie "kosmicznego węża"... aa no i twierdzi sie ze caly czas walczymy z ufokami (miedzy innymi strzelajac do nich z dzial plazmowych) i zbiera zestrzelone wraki po calym swiecie zeby przejac ich technologie. tyle ze co to za wojna kiedy przeciwnik do nas nie strzela tylko sie przyglada?
w czwartej czesci dalej udowadnia sie ze misja apollo to bajka i pojawia sie kolejne kosmiczne żyjątko - "plemnikowate stworzenie"
w czesci piatej okazuje sie ze sporo astronautow to masoni i pierwsi ludzie na ksiezycu (to w koncu jednak tam byli?!) - armstrong i aldrin mieli misje wywieszenia masonskiej flagi, ktora z powrotem zabrali na ziemie. acha i pada teza ze jeden z naukowcow projektujacych rakiety to antychryst.
dla mnie ten film to belkot. autor ma spory kompleks na punkcie swojej lysiny gdyz w obu filmach o kosmosie pojawia sie we fragmentach niby panoramicznych gdzie jego lysina ukryta jest za kadrem. nie wiem co w tym syfie robi david icke. ten film to KAŁ. KAAAAAAAAŁ!