Dlatego właśnie napisałam, że Obama może przegrać teoretycznie, bo samo poparcie wyborców, kasa i inne "oficjalne czynniki" nie wystarczą - musi jeszcze zyskać aprobatę ludzi za kurtyną, którzy potrafią zgrabnie zafałszować wybory
On tę aprobatę najwyraźniej posiada, więc facet może spać spokojnie
.
Zgadzam się z Fopem, że nieważne, kto wygra, bo sytuacja i tak nie ulegnie zmianie... ale z drugiej strony sam fakt fałszowania wyborów w demokratycznym państwie uważam za skandaliczny.
O tak, Obama byłby całkiem milusim prezydentem... jego zwycięstwo zamknęłoby gęby demokratom. Poza tym wydaje się taaaki poprawny politycznie (nie dość, że jest czarny, to wspiera homoseksualistów itd.), co dałoby Amerykanom złudne poczucie wolności. Taka przyjemna odmiana po twardych rządach Busha...