Katastrofa Tunguska to jedna z większych tajemnic naszego stulecia. W przyszłym roku minie 100 lat od tego wydarzenia, które - dosłownie - wstrząsnęło światem. Naukowcy po dzień dzisiejszy nie potrafią rozwiązać zagadki - błądzą wśród domysłów i wzajemnie wykluczających się hipotez. Syberyjska tajga wciąż skrywa swoją tajemnicę.
Meteory spadają na ziemię od ok. 180. lat. Przedtem w ogóle nie istniały, były jedynie spadającymi z nieba głazami lub halucynacjami, nawiedzającymi opętane dusze...
Mówiąc o Syberii, na myśl przychodzą nam obrazy spowitych śniegiem drzew, leniwej zwierzyny przemykającej w poszukiwaniu pożywienia, sielanki, spokoju. Niewiele osób wie, że kraina ta jest niemym świadkiem najbardziej tajemniczego zdarzenia, które miało miejsce na początku naszego stulecia. 30 czerwca 1908 roku około godziny 7.17 wydarzyło się coś, co długo będzie spędzało sen z powiek wielu naukowcom.
Nad obszarem syberyjskiej tajgi jakaś tajemnicza siła wywołała wybuch o mocy porównywalnej z wybuchem 20-40 mln ton trotylu. Dla lepszego zobrazowania można powiedzieć, że katastrofa 1-2 tys. razy przekraczała moc pierwszej bomby atomowej, jaka spadła na Hiroszimę. Taka siła mogłaby z łatwością wyrwać w ziemi lej o minimalnej średnicy 1 km. Obliczenia dokonane przez naukowców oraz zeznania naocznych światków wykazały, że słup dymu, powstały wskutek eksplozji, miał wysokość ponad 20 km. Towarzyszący wydarzeniu wstrząs sejsmiczny został zarejestrowany w obserwatoriach geologicznych Taszkientu i Irkucka. W innych obserwatoriach (Poczdam, Londyn, Petersburg, Waszyngton) dało się zanotować dziwną falę powietrzną, prawdopodobnie powstałą w wyniku tego wybuchu, która "nadeszła" z ponad 30-godzinnym opóźnieniem. Wydarzeniu temu towarzyszyły nie spotykane dotąd zjawiska. W dzień po wybuchu w Bordeaux o godzinie 22 było tak jasno, że można było swobodnie czytać gazetę. W większości obserwatoriów metrologicznych w dzień po zdarzeniu dostrzeżono olbrzymią ilość srebrzystych obłoków spowijających niebo (badania dokonane przez profesora N. Wasiliewa wykazały, że całkowita powierzchnia chmur wynosiła 10 mln km2). Według pomiarów kalifornijskiej stacji naukowej, po zdarzeniu nastąpiło silne zmętnienie atmosfery oraz znaczne obniżenie nasilenia promieniowania słonecznego. Cóż mogło spowodować takie efekty? Teorii jest wiele...
Kosmiczny gość
Chyba najbardziej rozpowszechnioną jest teoria gigantycznego meteorytu, który miał upaść w okolicach rzeki Chuszmy. Zbierając zeznania naocznych świadków, możemy naszkicować mapę przelotu tego obiektu. Wynika z nich, że obiekt posiadał dwie różne trasy lotu, a także poruszał się ruchem nieliniowym. Prawdopodobnie jest to spowodowane znaczną różnicą czasu między zdarzeniem a spisaniem zeznań obserwatorów. Nie możemy jednak zupełnie wykluczyć możliwości zderzenia się dwóch obiektów nad tym właśnie obszarem (jest to teoria raczej mało prawdopodobna i naciągana). Zdarzeniu towarzyszyły dwa wybuchy, i co najmniej dwa efekty dźwiękowe (jednej mógł nastąpić wskutek wejścia obiektu w atmosferę ziemską, drugi w wyniku wybuchu). Jeżeli założymy, że obiekt rozpadł się na małe kawałki, to - według szacunkowych obliczeń - na ziemię powinno spaść ponad miliard odłamków. Niestety, na całym zbadanym obszarze (2200 km2) nie odnaleziono ani jednego odłamka pochodzenia pozaziemskiego.
Badania Kulikowa
Największym naukowcem i najbardziej oddanym badaniom tego tajemniczego zjawiska był radziecki mineralog L. Kulikow. Swoje poszukiwania rozpoczął dość późno, bo aż 13 lat po wypadku. Opóźnienie spowodowane było niestabilną sytuacją polityczną, panującą w owych czasach w - Związku Radzieckim. Pierwszą i zarazem jedyną rzeczą, jaką zobaczył Kulikow z góry Szachorma (znajdującej się w pobliżu domniemanego epicentrum wybuchu), był obraz zniszczonej tajgi. Wielkie połacie terenu, porosłe ogromnymi, wiekowymi drzewami, wyglądały jak placyk z powtykanymi połamanymi zapałkami. Epicentrum wybuchu zostało ustalone na podstawie ułożenia połamanego drzewostanu: 60 stopni 55 minut szerokości północnej i 101 stopni 57 minut długości wschodniej. Jest to obszar Bagna Południowego. Na miejscu nie znaleziono innych śladów upadku. Nie było zbłąkanego, gwiezdnego molocha ani krateru. Teoria, według której głaz utonął w bagnie, została rozwiana rok później przez następną wyprawę. Przekopanie całego obszaru oraz wiercenia do głębokości 35 m nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Badania magnetyczne nie wykazały zakłóceń w strukturze pola magnetycznego ziemi. Kulikow, nie chcąc się poddać, postanawia zorganizować kolejne wyprawy. Tym razem powiększono obszar poszukiwań do 2200 km2, niestety wybuch II wojny światowej spowodował wstrzymanie prac naukowych, a Kulikow ranny w bitwie pod Smoleńskiem trafia do niewoli i umiera w roku 1942.
Wypraw ciąg dalszy...
Tajemnica - skrywana przez mroźną tajgę - podlega "hibernacji" aż do roku 1976. Wtedy to profesor N. Wasiliew postanawia przeprowadzić koleją ekspedycję naukową. Rozważa się możliwość rozpadu meteorytu na mniejsze cząstki tuż nad powierzchnią ziemi. Badanie osobliwych zagłębień w ziemi nie potwierdzają teorii (zagłębienia powstały wskutek odtajania wiecznej zmarzliny, prawdopodobnie w wyniku eksplozji). Dokładniejsze badania uszkodzonych drzew i terenu ujawniają następujące fakty.
Drzewa znajdujące się tuż w epicentrum wybuchu nie zostały złamane (lecz odarte z kory). Reszta powalonych drzew ułożyła się w kształt litery "D", a gałęzie miały ślady podobne do oparzeń promieniowaniem jonizującym. Na terenie występują anomalie w dziedziczności roślin (podobno fauna wzrosła aż 12-krotne). Jedynym znaleziskiem okazały się mikroskopijne kawałki nieorganiczne wielkości od 0,02-0,15 mm. W ich skład wchodziły takie substancje, jak wodór, dwutlenek węgla, siarkowodór, które nie są spotykane w meteorytach, a bardziej przypominają szkło wulkaniczne.
Ile głów, tyle teorii
Każdy naukowiec chce dodać swoje trzy grosze do setek pomysłów na temat rozwiązania tej niezwykłej zagadki. Niektóre teorie dalece odbiegają od ustalonych faktów, inne brzmią bardzo prawdopodobnie, lecz żadna nie wyjaśnia jej w 100%. Z nietypowych teorii należy wymienić gigantyczny huragan, "superpiorun" kulisty, zapłon gazu błotnego czy trzęsienie ziemi. Ciekawą hipotezą jest gigantyczny kondensator. Według tej koncepcji, Ziemia wraz z jonosferą stanowią dwa odmienne potencjały elektryczne, oddzielone od siebie jedynie przez atmosferę. Meteor, przechodząc przez atmosferę, mógł stać się jednocześnie nośnikiem ładunku i przewodnikiem, który doprowadził do uwolnienia ogromnej ilości energii. Równie dobrze Ziemię mogło odwiedzić jądro komety, które wskutek nagrzania rozerwało się kilka kilometrów nad tajgą.
Jeżeli przyjmiemy, że tajemniczy obiekt nie był "czystej budowy" meteorytem, możemy pokusić się o sformułowanie hipotezy lodowego głazu, który wyparował po locie przez atmosferę (wybuch miał być falą powietrza). Meteoryt "kawał gigantycznego węgla" lub "bryła żelaza" w podobny sposób mógł zakończyć swój żywot w atmosferze (rozpad na pył i doszczętne spalenie). Jest dość spora grupa ludzi, która wierzy w wypadek statku pozaziemskiego. Dziwna trajektoria lotu, wybuchy, dym oraz brak jakichkolwiek dowodów rzeczowych stworzyła hipotezę awarii pojazdu UFO. Obiekt ten tuż przed kolizją z ziemią miał nagle wystartować pionowo w górę - z stąd brak leja i dziwne ułożenie przewróconych drzew. Dość nietypowa trajektoria lotu przyczyniła się do powstania hipotezy, iż obiekt ten nie runął na ziemię, lecz tylko się o nią otarł, odlatując dalej w nieznane.
Małe jest piękne
W ten sposób można podsumować teorię eksplozji odłamka "superzwartej" materii - gwiazdy karła. Naukowo udowodniono istnienie gwiazd o średnicy kilku kilometrów, których masa zbliżona jest do masy Słońca. Tak wielkie "upakowanie" materii może nastąpić w wyniku pozbawienia wszystkich pierwiastków otoczki elektronowej (zostają tylko jądra). Maleńki kawałek takiej materii w kontakcie z ziemią mógłby wywołać tak wielkie spustoszenie. Innego zdania jest natomiast L. LaPaza, który twierdzi, iż sprawcą wybuchu było wtargnięcie do naszej atmosfery ziarnka antymaterii. Teoria jest o tyle prawdopodobna, że poparli ją profesorowie - nobliści: C. Cowen, W. Libby oraz sam K. Atlury. Możliwe, że wybuch nastąpił w procesie anihilacji antymaterii, podczas jej kontaktu z gazami atmosfery. Mogło to doprowadzić do wyzwolenia ogromnej ilości energii jądrowej. Dla potwierdzenia swej teorii naukowcy zbadali pierścienie przyrostu 300-letniej sosny. Badania wykazały, iż w latach: 1873, 1909 oraz 1923 pierścienie zawierały zwiększoną ilość izotopu węgla C-14. Słój z roku 1909 wykracza znacznie poza normę, co może być przyczyną silnego promieniowania jonizującego. Inną hipotezę skonstruował A. Zołotow, który twierdzi, że z energia ta została uwolniona przez wybuch jądrowy. Słój z 1908 roku wykazuje również obecność cezu-137, pierścienie z następnych 15 lat też wykazują skoki radioaktywności (można to wytłumaczyć opadami radioaktywnymi). Z teorią tą pokrywa się fakt wystąpienia efektu geomagnetycznego, zbieżnego w zaburzeniach pola magnetycznego do fal powstałych podczas sztucznych wybuchów jądrowych.
Prawda jest tylko jedna
Kiedy jednak zostanie ujawniona, nie sposób przewidzieć. Ciągle trwają badania nad rozwiązaniem tej zagadki. Badania Tunguska '96 zamiast rozwikłać problem, przyniosły jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi. Nauka nie trwa w miejscu, może więc już wkrótce świat pozna przyczynę tej katastrofy. Mnogość znaków zapytania, jakimi otoczona jest tajemnica zjawiska, dziwne hipotezy, niejasności i sprzeczne zeznania naocznych świadków raczej działają na naszą niekorzyść. Nam pozostaje jedynie przeczesywanie zasobów Sieci w celu poznania mniej lub bardziej wiarygodnych hipotez.
http://www.galisteo.com/tunguska/docs/tmpt.html
http://www.galisteo.com/scripts/tngscript/default.prl
http://desires.com/1.6/Travel/Siberia/siberia.html
http://members.aol.com/mrb26/index.html
http://bohp03.bo.infn.it/tunguska96/
http://www.galisteo.com/tunguska/Links.html
http://www.orc.ru/~azorcord/page_1.HTM
http://ermes.it/ospiti/cuma/tunguska/tunguska.htm
http://www.skypub.com/news/jul2696.ht