Kolejne narzędzie eksterminacji Polaków? Inne nacje dorabiały się przez pokolenia. Czas wiec, by poprzez dorobek kolejnych pokoleń Polacy zaczęli dorabiać się rodowych fortun. Podatek katastralny zapobiega akumulacji kapitału i jeśli jesteś biedny, to twe prawnuki też takie będą.
Podatek katastralny odnosi się do jakiejś hipotetycznej wartości, jakby przedmiot miałby być sprzedany teraz, a przecież nie ma sprzedaży czegokolwiek bez określenia czasu sprzedaży, bo jeśli ma to nastąpić w odległej przyszłości, to należałoby od tej przyszłej wartości odjąć przyszłe płatności podatku katastralnego i od uzyskanego wyniku obliczyć wartość PV, czyli obecną wartość przyszłych przychodów.
Nie muszę chyba udowadniać, że inną wartość ma 1000 zł dziś, a inną np. za 40 lat. Łatwo mogłoby się okazać, że w przeliczeniu na dzisiejsze wartości te 1000 zł za 40 lat nie byłoby warte nawet 100 dzisiejszych złotych. O co chodzi w tej manipulacji i rzekomym obiektywizmie podstawy do naliczenia tego podatku? Od razu narzucają się dwa powody. Pierwszy to ten, że nieudolne rządy narobiły długów, a teraz trzeba z czegoś te długi wraz z odsetkami (lichwą) spłacić.
Drugi powód ma źródło w bandytyzmie. Skoro osoba mało zarabiająca ma atrakcyjną nieruchomość w centrum, nie chce się jej pozbyć za bezcen, to trzeba ją do tego przymusić podatkiem katastralnym. Jeśli mało zarabiasz, to mieszkaj w slumsach. Co kogo obchodzą twoje tytuły naukowe. Kiedyś łupiło się ludzi za pomocą maczugi (lub innej broni), a teraz łupi się w białym kołnierzyku za pomocą maczugi prawa.
W bieżącym artykule poruszę tabu polskiej polityki - podatek katastralny. Na temat aktualnego stanu zaawansowania prac nad wprowadzeniem tego podatku mamy więcej pytań, niż odpowiedzi. Ilekroć w mediach pojawia się przeciek na ten temat, tylekroć zapada głęboka cisza. Ponoć Polska zobowiązała się w traktacie akcesyjnym do UE, że wprowadzi ten podatek do 2012r. Piszę "ponoć", bo nie mam czasu zajmować się lekturą tego dokumentu. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują jednakże, że trwają intensywne prace nad tym podatkiem, ale są one najściślej strzeżoną tajemnicą, tabu. To wszystko nie przeszkadza, by ten temat dogłębnie przeanalizować.
Celem bolszewickiej Rosji była tzw. "urawniłowka", czyli wszyscy posiadają mniej więcej to samo i nikt poprzez pokolenia nie staje się bogatszy. Kapitalizm również wytworzył mechanizm, który w pewnym stopniu spełnia funkcję "urawniłowki", czyli tzw. podatek katastralny. Podatek katastralny zapobiega koncentracji kapitału, a mówiąc bardziej zrozumiale, czyni obywateli biedakami we wszystkich pokoleniach, uniemożliwia ludziom bogacenie się poprzez dorobek kolejnych pokoleń. Obywatelowi biedakowi władza może zawsze coś obiecać przy okazji kolejnych wyborów, a obywatel zamożny może być nie zainteresowany obietnicami władzy, a to już "skandal".
Podatek katastralny faktycznie ma służyć do spłaty długów rządu, a nie społecznościom lokalnym. W opinii Ś.P. dra Krzysztofa Dzierżawskiego, nie da się znaleźć jakiejkolwiek dobrej strony podatku katastralnego. Jest za to pełen wad. Można wręcz powiedzieć, że składa się wyłącznie z wad, relacjonuje "PB" konkluzję eksperta Centrum im. Adama Smitha. "Nie sądzę, aby ktokolwiek inny ucieszył się z podatku katastralnego, niż wierzyciele Polski". Podatek ten jest planowany jako źródło nowych dochodów w celu spłacania zaciąganych przez NBP i MF zobowiązań dłużnych np. wykupu obligacji. Podatek katastralny jest podatkiem lokalnym, więc MF może sięgnąć doń pośrednio, czyli zmniejszyć subwencje dla gmin, powiatów i województw, a zrekompensować im starty nowym podatkiem.
Nie jest też prawdą, że podstawą naliczania tego podatku jest rynkowa wartość nieruchomości, bo np. mieszkanie służące zaspokojeniu potrzeb bytowych, w naszym klimacie, jeśli ma być sprzedane, to w to miejsce za te pieniądze jest odkupywane inne. Poza tym, każdy towar ma określony moment jego zbycia, a jaki jest moment zbycia 40-letniego mieszkania w bloku, który wg założeń konstrukcyjnych miał stać 60 lat, a właściciel chce go sprzedać za kolejne 40 lat? Jaka będzie cena takiego mieszkania za 40 lat? A co z płaconym w międzyczasie podatkiem katastralnym? Podałem przypadek skrajny, ale podstawowe pytanie dotyczy kwestii podstawowej: Czy mieszkanie nie przeznaczone do sprzedaży jest towarem, czy tylko ewentualnie, kiedyś może nim być? Jaka kiedyś będzie cena i czy należy od niej odjąć przyszłe podatki katastralne płacone w międzyczasie? Jeśli ma być obliczona cena mieszkania, jako towaru sprzedanego w przyszłości, to jaka jest jego obecna wartość (PV) i jakiego wskaźnika dyskontowego użyć? Obiektywne odpowiedzi nie istnieją.
Podatek katastralny ma być niedokuczliwy dla obywateli. Przypomnę podobne obietnice z okresu wprowadzania VAT, który rzekomo miały płacić firmy. Skończyło się na tym, że VAT został wliczony w cenę finalnego produktu, za który płacimy my konsumenci.
Przedstawię parę fragmentów z długiego artykułu
(http://zaprasza.net/a.php?PHPSESSID=lhssalesty&article_id=30738&PHPSESSID=lhssalesty). Artykuł jest oparty na jednej z wersji projektu w sprawie katastru, czyli stawka 1% (ja z kolei spotkałem się ze stawką 2%). To wszystko na razie projekty, ale UE chce, by taki podatek w Polsce wprowadzić do 2012r., a tak przynajmniej kiedyś czytałem.
Ceny mieszkań w Berlinie, Wiedniu i Lizbonie niższe, niż w Warszawie. Tak więc droższe nieruchomości w Polsce, obłożone identyczną stawką podatku katastralnego, jak na Zachodzie sprawią, że zapłacony podatek w odniesieniu do polskich zarobków będzie wielokrotnie wyższy (jako % zarobków). Wielu Polaków w ten sposób będzie wygnanych ze swych domostw w Polsce, a w szczególności z tych bardziej atrakcyjnych, bądź położonych w bardziej atrakcyjnej okolicy. "Zarabiasz mało, to mieszkaj w dzielnicy slumsów" – faktyczny skutek proponowanego podatku.
Przykład: emerytka na warszawskiej Białołęce ma dom z 1000-metrową działką. Nieruchomość jest położona przy trasie dojazdowej do Warszawy. Jedynym dochodem starszej pani jest emerytura w wysokości 1000 zł. Cena rynkowa działki to przynajmniej 700 zł/mkw., dom o powierzchni 120 mkw. wart jest ok. 200 tys. zł. Za podatek katastralny emerytka musiałaby płacić 9 tys. zł rocznie! Pani Elżbieta mieszka w tym domu od 60 lat. Według prognoz UE przyszła przeciętna realna emerytura w Polsce spadnie aż o 44% w stosunku do dzisiejszych (obecnie przeciętnie jest to 1500 zł). Pod linkiem jest o spadku przeciętnej emerytury o 44%, co w połączeniu z podatkiem katastralnym oznacza błyskawiczną eksterminację Polaków, a dla wymienionej w przykładzie emerytki oznacza to eksmisję do slumsów.
Kolejny przykład (przy 1 proc. podatku bez żadnych ulg): 35-metrowe mieszkanie warte 250 tys. zł w Krakowie. W tym wypadku trzeba by zapłacić 2 500 zł. A według obecnych stawek? 19,6 zł. (stawka za 1 mkw. w Krakowie to 0,56 zł). Jak widać, nawet właściciele małych mieszkań mogą dużo stracić. Gdyby wprowadzono podatek katastralny, Skarb Państwa by się "obłowił", a 80 proc. Polaków nie byłoby stać na jego zapłacenie. Nagle okazałoby się, że mamy w Polsce bardzo dużo bezdomnych. Tak więc 80% obywateli może potencjalnie zostać bezdomnymi.
Czy my Polacy jesteśmy bezbronni wobec perspektywy podatku katastralnego? Przed wyborami należy spytać partie i polityków o ich stanowisko w sprawie tego podatku. Do tego należy wyeliminować partie, które wprost łamią swe obietnice wyborcze. Dla przykładu PO w wyborach z 2007r. obiecało, że "będzie dziedziczenie OFE oraz tzw. emerytury małżeńskie". Następnie, wkrótce po wyborach do Sejmu trafił projekt ustawy sprzeczny z tą obietnicą, który następnie został uchwalony 21.11.2008r. Obietnice takiej partii mogą być równie niewiarygodne, więc nie ma co ryzykować.
„Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”
W niniejszym opracowaniu spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie „co to jest podatek katastralny”, kiedy on wejdzie, ile nas będzie kosztował i kto na tym skorzysta (bo że nie my sami to jest więcej niż pewne).
Dotychczas zajmowaliśmy się głównie systemem emerytalnym czyli upadającym na naszych oczach systemem ZUS i likwidowanym przez nieudolnych reformatorów coraz bardziej kuriozalnym projekcie 2-go filara czyli OFE. Ponieważ w temacie OFE powiedziano już prawie wszystko według stanu wiedzy na dzień pisania opracowania (stan ten może ulec zmianie bo proces jest dynamiczny i rząd cały czas stara się obrabować członków OFE wymyślając co kilka dni coraz bardziej szalone rozwiązania – będziemy o tym pisać na bieżąco w miarę postępów socjalizmu, który jak ogólnie wiadomo powoduje iż „walka klasowa się zaostrza”) i dlatego zajmiemy się nowym ciekawym tematem, który już w bardzo niedalekiej przyszłości rozpali nasze głowy i serca w stopniu o wiele poważniejszym niż rabunek emerytur z OFE czy państwowego majątku (projekt prywatyzacji NFI).
Dodam że jak na razie w Polsce nie ma podatku katastralnego w czystej postaci ale część krajów europejskich jak i te z za „wielkiej wody” posiada w „swojej ofercie” ów podatek.
Idea podatku katastralnego sprowadza się do tego że państwo opodatkowuje co rok nieruchomości posiadane przez obywatela na jego terytorium i żąda zapłacenia przypadającego podatku. Podatkiem objęci są tylko właściciele nieruchomości posiadający tytuł prawny do nieruchomości. Najemcy nie posiadający prawa własności lokalu nie płacą tego podatku wprost (płacą po pośrednio ponieważ właściciel nieruchomości stara się zrekompensować ów podatek podnosząc opłaty za najem lokalu). Są różne kryteria naliczania tego podatku. Można sobie wyobrazić że państwo przez ten podatek chce ograniczyć spekulacje na rynku nieruchomości i skupianie w rękach obywateli wielu nieruchomości. Wprowadza wtedy obowiązek płacenia wspomnianego podatku np. dla osób mających np. 2 lub więcej nieruchomości a zwalnia właścicieli posiadających nieruchomość na tzw. „własne potrzeby mieszkaniowe”. Im więcej posiadamy nieruchomości tym większy podatek należy zapłacić bo od każdej z nieruchomości płacony jest określony procent wartości nieruchomości. Wniosek z tego że im więcej mamy nieruchomości i o większej wartości tym więcej musimy zapłacić podatku. W skrajnym przypadku może dojść do tego że właściciel będzie musiał sprzedawać swoją nieruchomość by z zysku ze sprzedaży mógł opłacić podatek za pozostałe nieruchomości. Jest też inna strona medalu. Państwo może wprowadzić podatek katastralny w podobny sposób jak podatek pogłówny z tą tylko różnicą że jego kwota będzie liczona od wartości każdej nieruchomości a nie ich liczby w ramach ryczałtu. Taki wariant zakłada że podatek będzie musiał zapłacić każdy właściciel nieruchomości posiadający choćby jedną nieruchomość na własne potrzeby mieszkaniowe. W sposób oczywisty nie wpływa to na ukrócenie nadmiernego gromadzenia nieruchomości przez majętne osoby tylko powoduje że każdy właściciel musi zapłacić podatek i to nie zależnie czy jest potentatem posiadającym 5 czy 10 nieruchomości czy właścicielem jedynie swoich 40 metrów w bloku z wielkiej płyty.
Podatek katastralny dotyczy zarówno nieruchomości w postaci lokalu mieszkalnego jak i działki na której stoi budynek. Z przyczyn opisanych powyżej nadmierne gromadzenie działek również powoduje wzrost obciążeń podatkowych w wyniku czego słynne powiedzenie osób inwestujących w zakup działek budowlanych „ziemia jeść nie woła” traci nieco z początkowego wydźwięku.
Od kilku lat w Polsce trwają intensywne prace nad wprowadzeniem podatku katastralnego. Prace te nie są prowadzone bynajmniej w świetle reflektorów i na mównicach sejmowych co nie zmienia faktu że postępują planowo. Wprowadzenie podatku katastralnego ma 2 aspekty: polityczny i czysto techniczny. Aby podatek mógł zostać wprowadzony trzeba wpierw uporządkować księgi wieczyste nieruchomości. Oznacza to że wpierw trzeba zmusić jak najwięcej ludzi do zostania pełno prawnymi właścicielami nieruchomości (różne akcje uwłaszczenia mieszkań spółdzielczych, pracowniczych ogródków działkowych itp.) przez wyrobienie odrębnych ksiąg wieczystych oraz uporządkować bałagan panujący od blisko 50 lat w istniejących księgach wieczystych. W tym celu uruchomiono już kilka lat temu potężne projekty informatyczne mające na celu wdrożenie elektronicznej obsługi ksiąg wieczystych i ewidencji nieruchomości w ramach przygotowania do wprowadzenia podatku katastralnego. System ma być czymś w rodzaju szczegółowej bazy wiedzy o zarejestrowanych w nim nieruchomościach (lokalizacja, mapy terenu, prawa własności w KW, wyceny, itp).
Przy okazji porządkowania danych wpisywanych do rejestrów ksiąg wieczystych prowadzone są działania mające wyjaśnić nieprawidłowości i błędy w papierowych księgach wieczystych nieruchomości, korygowane są mapy przebiegu granic nieruchomości i powierzchnie. Dopiero po wyjaśnieniu omówionych nieprawidłowości w KW i pełnym zewidencjonowaniu nieruchomości w systemie informatycznym będzie można przystąpić do realizacji etapu drugiego czyli politycznej woli wprowadzenia podatku katastralnego. Bez usunięcia niedociągnięć nikt nie waży się (jak na razie) wysłać wezwania do Kowalskiego by zapłacił np. 50 tyś rocznie podatku katastralnego bo może się okazać że podatek powinien zapłacić Malinowski a Kowalski w międzyczasie pozwał by urzędników do sądu w sprawie o bezprawne wyłudzenie mienia lub próbę zuchwałej kradzieży.
Jak dotychczas żadna z partii nie ważyła się na publiczne podnoszenie potrzeby wprowadzenia takiego podatku. Politycy pytani o zamiar wprowadzenia takiego podatku nie zależnie od opcji politycznej albo uciekają w popłochu albo opowiadają że nie mają takich planów. Partia, która ogłosi wprowadzenie tego podatku nie zaskarbi sobie raczej miłości elektoratu. Oznaczać to będzie koniec partii tzn. jej szyldu bo ludzie za to odpowiedzialni założą kolejną formacje pod inna nazwą i za 2-3 lata znowu będą na salonach (patrz ofiary losu po AWS).
Jednak nie należy mieć złudzeń że nadal nikt nie będzie się ważył na podjęcie takiej decyzji.
Wystarczy spojrzeć na poparcie obecnie rządzącej koalicji i jednoczesna słabość opozycji. Biorąc poprawkę na to jak obecna ekipa „załatwia” sprawę OFE kradnąc składki emerytalne ponad 14 milionów pracujących przy absolutnym braku przeciw działania ze strony okradanych czy próbie „prywatyzacji” a raczej doprowadzenia do licytacji majątku Lasów Państwowych (obszar o powierzchni 1/3 terytorium Polski) można być pewnym że w ten sam sposób zostanie przepchnięty wspomniany podatek katastralny. Jeśli podatek zostanie uchwalony wejdzie w życie i będzie go trzeba ostatecznie płacić plując nawet własną krwią.
Ile będziemy płacić podatku ?
Podatek katastralny liczony jest najczęściej od bieżącej czyli rynkowej wartości nieruchomości. W taki sam sposób radni czy posłowie powinni wpisywać w swoje oświadczenia majątkowe wartość nieruchomości, które posiadają. Co rok wartość ta może się zmieniać i raz rosnąc a raz maleć. Problem w tym że oświadczenia radnych czy posłów nie są właściwie weryfikowalne. Nie na darmo krążą dowcipy o ogłoszeniach prasowych w stylu „kupię za gotówkę nieruchomość od posła/senatora/radnego według wyceny z jego oświadczenia majątkowego”). Oczywiście nikt nie będzie musiał wystawiać swojego mieszkania na sprzedaż by wiedzieć ile jest warte. Zrobią to za nas nasi drodzy urzędnicy, którzy posługując się szacunkowymi tabelami (pytanie czy posłużą się wyższymi cenami ofertowymi czy cenami transakcyjnymi) wyliczą ile w danym roku podatkowym warta jest nasza nieruchomość i naliczą stosowny podatek. Jeśli się nie zgodzimy z wyceną trzeba będzie najpewniej powołać na nasz koszt biegłego, który zadba o to by racja była po stronie urzędników (standardowa procedura w sporze z US o zapłatę podatku od zbycia nieruchomości lub podatku spadkowego liczonego od jej wartości).
W okresie ostatnich 6 lat (nie licząc ostatnich 2 lat gdy trend nieco się odwrócił) ceny nieruchomości rosły jak na przysłowiowych drożdżach. Obecnie większość współczesnych domów wraz z działką w sąsiedztwie dużych miast przekracza milion złotych. Są też i mieszkania zwłaszcza w ekskluzywnych dzielnicach dużych miast których wartość również może oscylować w okolicach tej kwoty a nawet ją znacznie przekraczać.
Spowodowane to było bardzo przede wszystkim tanim kredytem który napędził klientów i spekulantów czego skutki mamy obecnie w postaci ogólnoświatowego kryzysu.
Skoro znamy już podstawę od której naliczany będzie podatek to zastanówmy się jaki procent kwoty bazowej trzeba będzie zapłacić. W różnych krajach ją to różne kwoty, są kraje gdzie jest to zaledwie 0,5%, są takie gdzie 1%. Najwyższa stawka wynosi o ile pamiętam 2% (zdaje się że taka stawka jest we Francji). Proszę sobie przeliczyć że w przypadku osoby, której nieruchomość zostanie wyceniona na okrągły 1 milion złotych oznacza to konieczność zapłacenia podatku w wysokości 20 tysięcy złotych. Taki podatek trzeba będzie płacić co roku (przy założeniu że nie zmieni się wartość nieruchomości).
Podatek katastralny a inne podatki.
Zwolennicy podatku katastralnego twierdzą że to podatek sprawiedliwy bo liczony jest od posiadanego mienia i powoduje że mienie to nie jest bezproduktywnie gromadzone przez zamożnych obywateli. Dodatkowo zdaniem tych osób podatek katastralny zastępuje inne podatki. Nawet jeśli są kraje, w których kataster zastępuje inne podatki (dochodowy, VAT, akcyza, inne) to w Polsce możemy być pewni że będzie to kolejny podatek dodany do obowiązującej już długiej listy podatków a nie żaden substytut innych podatków które zostaną zniesione. Przyczyny są oczywiste i szkoda tracić czas na ich wyjaśnianie.
Podatek katastralny jest podatkiem lokalnym czyli pobierany będzie przez urzędników z gmin i miast a nie przez centralny aparat fiskalny. Ktoś mógł by się zastanowić że w takim razie że „strasznie się” poprawi sytuacja finansowa w gminach po takich wpływach podatkowych. Niestety nie będzie tak dobrze. Dopływ podatków do gmin spowoduje redukcje subwencji budżetowej, którą państwo musi dzielić się z samorządem co oznacza że urzędnicy państwowi przestaną przekazywać nasze podatki do samorządów zasilonych podatkami z katastru. Dzięki poczynionym oszczędnościom państwo będzie mogło np. zacząć spłacać narastające zadłużenie państwa polskiego międzynarodowym grandziarzom, którzy pożyczyli pieniądze a dziś domagają się ich zwrotu i to z procentem lub też będą pieniądze na kolejne projekty w rodzaju „3-ci orlik w twojej gminie !”
Co zrobić jeśli nas nie będzie stać na zapłacenie rocznie 2% podatku katastralnego od rynkowej wartości naszej nieruchomości ?
Nie będzie wyjścia. Trzeba będzie sprzedać i przeprowadzić się do tańszej nieruchomości (kataster trzeba będzie płacić nadal ale od mniejszej wartości nowej nieruchomości) lub wyzbyć się całkowicie własności i wynajmować mieszkanie czy dom. Urzędników nie będzie to interesowało tak samo jak dziś nie interesuje to prywatnych właścicieli kamienic, którzy przejęli od miasta czy państwa swoją własność ale z najemcami. Nie mogąc pozbyć się najemców podnoszą im czynsz tak że wreszcie sami najemcy (nawet mający akty własności) muszą się wyprowadzić (sprzedać) lokal bo w skutek rosnących zaległości płatniczych grozi im egzekucja komornicza.
Problem z podatkiem katastralnym polega na tym że nie można przed nim uciec. Nie da się bowiem „zwinąć mieszkania” czy sprawić by działka z domem znikła z ewidencji podatkowej. Przepisanie nieruchomości na członka rodziny nic nie pomoże (przy założeniu że nawet od jednej nieruchomości trzeba płacić podatek). Nie można targować się o jego zmniejszenie lub odroczenie. Opóźnienie w płatności spowoduje natychmiastowe działanie urzędników w postaci zajęcia majątku dłużnika (najprościej zająć sama nieruchomość zwłaszcza jeśli w hipotece nie jest wpisany bank na pierwszym miejscu) oraz wystawienia tego majątku na licytacje.
Kiedy nam wprowadzą kataster ?
Ponieważ sytuacja finansowa Polski pogarsza się dramatycznie (przypomnę że rząd w ciągu zaledwie niespełna 3 lat narobił dodatkowe prawie 300 miliardów złotych długów czyli zwiększył polski dług o 2/5 w stosunku do tego co przez ponad 18 lat narobiły inne ekipy rządzące) więc należy założyć że podatek katastralny obejmie wszystkich posiadających jakąkolwiek własność.
Najpóźniej za rok będą wybory (może już na wiosnę). Jeśli nasze kochane władze chcą wygrać w ramach standardowego cyrku jakim są demokratyczne wybory bez „cudów przy urnie” a najlepiej poprawić swoje notowania kosztem opozycji to przełożą wprowadzenie katastru na okres po zwycięskich wyborach. Natomiast jeśli sytuacja gwałtownie przyspieszy i pieniądze w postaci nowych podatków będą potrzebne na gwałt (sporo na to wskazuje) i przy jednoczesnym założeniu że władza czasowo zawiesi zabawę w demokracje to podatek zostanie wprowadzony jeszcze w roku 2011. W każdym z obu omówionych przypadków spełniony musi być warunek spójności danych w systemach informatycznych będących podstawą do naliczenia opłat podatku katastralnego. Czyli reasumując im szybciej zweryfikowane zostaną dane odnośnie stanu własności tym szybciej możemy spodziewać się wprowadzenia podatku katastralnego.
Interesujący wątek dotyczący podatku katastralnego został poruszony w poniższym linku. Nie ze wszystkimi twierdzeniami tam zawartymi można się zgodzić bez szerszej dyskusji co nie zmienia faktu że jest to dość interesujące źródło informacji. Na zweryfikowanie zasługuje szczególnie jedna z informacji tzn. że Polska zobowiązała się jakoby przed EU że od roku 2012 wprowadzi kataster.
Pamiętajmy zatem o tej jakże celnej sentencji Alexis deTocqueville: „Nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny i liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy.”