W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Polska Republika Bananowa  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
26 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 47955
Strona:  «   1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:03, 09 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Specbankier Kostrzewa

Byly wykladowca w Instytucie Podstawowych Problemow Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, Leszek Balcerowicz, mial zdumiewajaco dokladna wiedze o Talentach Wizjonerskich (TW) przebywajacych w czasach PRL za granica. Po Wejchercie, zadzwonil do Kostrzewy.

Rok 1989. Bolek dogadal sie przy krzywym stole z Kiszczakiem i widac ze ludzie Kiszczaka dostali zielone swiatlo do budowy nowej Polski. Leszek Balcerowicz, ktory widzial juz Jana Wejcherta na stanowisku pierwszego ministra prywatyzacji, zlapal za telefon i zadzwonil do mlodzienca o nazwisku Wojciech Kostrzewa, dzialajacego owczas w Kilonii (nie mylic z Kolonia), w owczesnej RFN.

Juz w grudniu 1989 polski Niemiec Kostrzewa zostal doradca Balcerowicza. Prawie prosto po studiach.

W 1989 nie bylo Facebooka i telefonow komorkowych, jak wiec Balcerowicz dokonal blyskawicznej identyfikacji mlodych zdolnych umieszczonych wtedy w dalekich krajach (Wejchert w Irlandii, Kostrzewa w RFN) ?

Czy ktos mu szeptal nazwiska do ucha czy tez na biurku lezala juz napisana na maszynie lista tych wytypowanych do budowy nowej Polski ?

Moze Balcerowicz uzywal listy dziekanskiej najlepszych studentow ? Zacharski, Wejchert i Kostrzewa studiowali prawo i ekonomie na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie wykladal nasz stary znajomy, Miro W.

Wojciech Kostrzewa lata 80-te spedzil w Niemczech, gdzie dostal dziwnie szybko niemieckie obywatelstwo. Po ukonczeniu studiow ekonomicznych w Kilonii, w 1988, Kostrzewa badal cos na tamtejszym Instytucie Gospodarki Swiatowej. Dorobek badawczy Kostrzewy pozostaje tajemnica.

Kilonia Kostrzewy, tak jak Dublin Wejcherta, jest miastem portowym. Pierwsza flota niemieckiej marynarki wojennej (Einsatzflottille 1), stacjonuje w Kilonii. Moze bylo co badac.

Kariera Kostrzewy w Polsce Bieleckiego i Balcerowicza byla tak szybka i blyskotliwa jak wczesniejsze nieco kariery Wejcherta i Zacharskiego za granica: doradca Balcerowicza, szef rady nadzorczej Warty, prezes Polskiego Banku Rozwoju (PBR), Prezes BRE Banku i w koncu kulminacja kariery, prezes panamskiej ITI.

Kostrzewa byl swiadkiem i aktorem tworzenia sie historii gospodarczej III RP: operacja Zielone Bingo w Warcie, kredyty PBR towarzyszace wizjonerskiej dzialalnosci Dr. Jana Kulczyka, kredyty PBR dla ITI, udzialy BRE Banku w TV Wisla, kredyty BRE Bank dla ITI i TVN oraz wejscie kapitalowe BRE Banku w TVN, operacja Optimus (onet), operacja PKN Orlen i tak dalej.

Jakiekolwiek proby zakwestionowania metod Kostrzewy w sadach konczyly sie fiaskiem. Co wiecej, proba przesluchania Kostrzewy przez komisje sledcza ds. prywatyzacji bankow zakonczyla sie rozmontowaniem owej komisji przez Trybunal Konstytucyjny w ktorym wazna role (jako sedzia sprawozdawca) odgrywal byly czlonek rady nadzorczej ITI, Miro W.

21 wrzesnia 2006 w sali rozpraw Trybunału Konstytucyjnego odegrala sie klasyczna polska farsa. Miro W. niezalezny i niezawisly sedzia TK, ktory rok wczesniej dostal 1.000.000 PLN od ITI, calkiem powaznie przepytywal poslow na temat definicji konfliktu interesow.

Komisje sledcza rozmontowano poniewaz miala tez zajac sie pytaniem czy Balcerowicz jako prezes NBP i szef nadzoru bankowego nie popadl w powazny konflikt interesow, zasiadając w radzie fundacji CASE, ktora przyjmowala darowizny od bankow, co do ktorych Balcerowicz podejmowal decyzje. Na to Towarzystwo Wizjonerow (TW) nie moglo pozwolic. Miro W. jeszcze raz sie sprawdzil.

Kilka dni pozniej przeprowadzono operacje odwetowa na tych ktorzy odwazyli sie podniesc reke na Kostrzewe i Balcerowicza, slynna operacje podsluchowa przeprowadzona w budynkach Sejmu, pod nazwa "Tasmy Prawdy".

Operacja podsluchowa w budynkach sejmu niezawislego panstwa musiala przypomniec wizjonerom najlepsze czasy mlodosci.

Dla uczczenia sukcesu operacji "Nietykalni" i "Tasmy Prawdy", Kostrzewa, Wejchert i Walter spotkali sie dwa miesiace pozniej w Palacu Sobanskich i zalozyli radosnie Polska Akademie Gastronomiczna. Ich rozweselone twarze widnieja do dzisiaj na stronie internetowej akademii: www.akademiagastronomiczna.org.

Kostrzewa zadomowil sie na dobre w ITI w 2005 roku. Dostal biuro, samochod, komorke i sekretarke. Do tego darmowe akcje ITI plus 2.000.000 PLN gotowka, chyba za to ze jako prezes BRE Banku tak ladnie dbal o ITI i do tego jeszcze onet.pl zalatwil.

Co porabia Kostrzewa cale dnie na Wiertniczej, nie wiadomo. Moze pisze autobiografie ? Wiadomo tylko ze czasami udziela wywiadow prasowych w ktorych zaprzecza wszystkiemu co jest do zaprzeczenia. Tak jak we wczorajszym wywiadzie dla "Pulsu Biznesu" (cytat): " Plotki o planowanej sprzedazy Onetu są nieprawdziwe — mówi Wojciech Kostrzewa, dyrektor generalny Grupy ITI".

Dyskusja na temat konfliktu interesow Kostrzewy, ktory przeszedl z banku finansujacego hojnie ITI (BRE Bank) do ITI byla prowadzona przez autora wpisu na WZA ITI Holdings SA w maju 2006 (dokument PDF bedzie zalaczony do wpisu, strony 7, 8, 9)), oczywiscie bez zadnego rezultatu.

Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku: "TVN: Wdowa z St.Moritz / Dziedzic z Dani".


Do wpisu bedzie dolaczona kopia wczorajszego komentarza do wpisu "Jak wydrenowac TVN" autorstwa ordo z zalaczona kopia artykulu Pawla Pietkuna "Specbank", opublikowanego w Gazecie Bankowej Nr 34 (1034) w dniu 29 wrzesnia 2008, ktory swietnie rozwijaja dalej i uzupelnia temat Kostrzewy & kolegow.


http://monsieurb.nowyekran.pl/post/16359,specbankier-kostrzewa
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:00, 13 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wdowa z St.Moritz / Dziedzic z Danii

Fala rewolucji ludowej w Tunezji i Egipcie wywolala panike nie tylko w regionie: Leila Ben Ali schronila sie w luksusowym hotelu w Dubai, Suzanne Moubarak w luksusowym resorcie Sharm el-Sheikh a Aldona Wejchert w luksusowym hotelu Kulm w St. Moritz.

Strach przed rewolucja ludowa w Polsce ktora zakwestionuje w koncu przyklepany w 1989 roku podzial panstwowych lupow czy tylko cyniczna ucieczka od placenia podatkow w Polsce ?

Aldona Wejchert z domu Szostakowska, trzecia zona wizjonera, znalazla schronienie w Szwajcarii w luksusowym hotelu Kulm, Via Veglia 18, 7500 Saint-Moritz (www.kulmhotel-stmoritz.ch ). To adres domowy ktory podaje ona w luksemburskich rejestrach handlowych. Pokoj dwuosobowy w hotelu Kulm kosztuje 600 frankow szwajcarskich za dobe (w tym sniadanie i kolacja). Apartament kosztuje odpowiednio wiecej

Z St. Moritz pani Wejchert ma blisko do biura kasjera ITI Bruno Valsangiacomo, ktory jest ojcem chrzestnym calej piramidy ITI. Na wszelki wypadek, oprocz dlugowlosego Valsangiacomo, pani Wejchert fotografuje sie tez na imprezach w Warszawie z coraz bardziej dlugowlosym Janem Kulczykiem. Jeden ojciec chrzestny to dobrze, dwoch ojcow chrzestnych to jeszcze lepiej.

Pani Wejchert ma dwojke potomstwa: corka Charlotte (imie po babci) i syn Bruno (imie po ojcu chrzestnym), co daje razem w teorii 50% schedy netto po Wizjonerze, opartej na funduszach FOZZ. Niestety pani Wejchert bedzie musiala brac pod uwage nie tylko dwie inne corki Jana Wejcherta (w tym Agate) ale przede wszystkim Lukasza Wejcherta, ktory jest tylko niewiele mlodszy od swojej macochy w St. Moritz i ktorego dzieci maja wiek ich wujka Bruno Juniora i cioci Charlotte.

Klan Wejchertow z wczesniejszych loz takze zainstalowal sie w Szwajcarii, gdzie dziala powolana 20 marca 2009 fundacja pod nazwa Jan Wejchert Foundation, ulokowana w kancelarii adwokackiej Thouvenin Rechtsanwaelte, Klausstrasse 33, 8008 Zurich, ktora pracuje dla ITI. W radzie fundacji zasiadaja Agata Wejchert i Lukasz Wejchert. Aldony Wejchert tam nie ma. Fundacja ma sie zajmowac, wedlug statutu, pomoca biednym i chorym w Polsce. To dobra wiadomosc dla ZUS i NFZ. Czekamy niecierpliwie na pierwsze wyniki.

Lukasz Wejchert mieszka w Danii. Pod dunskim adresem widnieje w szwajcarskich rejestrach handlowych. Jak przystalo na internetowych przedsiebiorcow, nie nosi on krawatow, zazdrosci tworcom Google ze to oni a nie on wymyslil ten koncept, i internet jest dla niego drugim zyciem: e-life. Zapomina tylko ze w pierwszym zyciu (real life) tato z panem Kostrzewa zalatwili mu onet.pl i posade prezesa. Zycie w cieniu taty ktory zalatwial szkoly, praktyki zagraniczne i w koncu prace, bez potrzeby ocierania sie o prawdziwa konkurencje zycia odizolowala dziedzica od realiow swiata.

Kilka dni po grupowym zwolnieniu z pracy 40 pracownikow, Onet urzadzil impreze z okazji 15 lecia firmy, sponsorowana gustownie przez dwoch producentow gorzaly i jeden browar. Onet.pl - portal ludzi samodzielnie pijacych ? Oprocz gromady pracownikow zaniepokojonych o swoja przyszlosc i kilku celebrytow z drugiej polki, zdjecia z imprezy, opublikowane przez portal Wirtualne Media, pokazuja Lukasza Wejcherta plasajacego z psychodelicznym usmiechem w deszczu konfetti, w stylu Wodzireja i Big Lebowskiego:

http://www.wirtualnemedia.pl/fotoreportaz/15-lecie-portalu-onet-pl/138

Wojna klanow o kase post-FOZZ trwa od dluzszego czasu. Widocznymi etapami byly: (i) pozbawienie Waltera Juniora zabawki w postaci prezesury TVN i obsadzenie stolka zaufanym najemnikiem z Zurichu, (ii) oddanie przez Waltera Seniora stolka przewodniczacego rady nadzorczej ITI, przejetego porzez kasjera ITI z Zurichu, (iii) przetasowania w radzie nadzorczej ITI w wyniku ktorych kazdy klan obsadzil maksimum stolkow, i (iv) obsadzenie dyrekcji finansowej TVN przez ksiegowego ITI z Zurichu.

Przed kilku miesiacami rada nadzorcza ITI napeczniala do 11 osob, widac kazdy chce byc przy stole i patrzec na rece innych. Podzial wplywow:

Klan Walterow - 3 osoby

Gruopa Szwajcarska - 6 osob (w tym Wdowa z St. Moritz)

Lukasz Wejchert & Co - 2 osoby

Oprocz widma bankructwa ITI w 2012 roku, problemem Grupy Szwajcarskiej i innych klanow bedzie afera FOZZ / ITI, ktora powinna byc rozpatrzona przez organy scigania wczesniej czy pozniej.

Wejchert dobrze o tym wiedzial. Jesienia 2010 Aldona Wejchert powiedziala miesiecznikowi "Styl" (cytat): "Janek wierzyl w zasade bumerangu - wyrzadzona krzywda zawsze wraca do sprawcy".



Ciag dalszy w czwartek, w odcinku: "TVN: Prezes od zabijania".



Kulm Hotel St Moritz, Via Veglia 18, Saint-Moritz, Switzerland
Fantastically set in the mountain village St. Moritz overlooking the lake and mountain scenery of the Engadine Valley. Only walking distance to the shopping area and the nearest ski lift. Bob Run and Cresta Run are only 5 minutes walking distance as well as the golf course in the summer. The hotel represents the "highest hotel" (above sea level) in the area and is also the first hotel of St. Moritz . The Kulm Hotel is centrally located, but in a quiet area of St. Moritz. It is in 2 minutes walking distance from the main shops, only 4 minutes to the own 9 hole golf course (summer) or natural ice rink, curling (winter). Themain train station can be reached in 5 minutes by taxi. The nearest local airport Samedan is located 7 km from the hotel.

fot. AKPA, "Olejnik, Kulczyk, Wejcher - tak się bawią"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 03:24, 17 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TVN: Prezes od zabijania

"Przyszedlem, by budowac i zabijac" tak oznajmil 18 maja 2010 w wywiadzie dla "Wyborczej" szwajcarski najemnik i prezes TVN, Markus Tellenbach. Na wiadomo co tam prezes buduje, ale faktycznie TVN placi zabojcze odsetki od mega dlugu w Euro.

Markus Tellenbach, szwajcarski prezes TVN, dojezdzajacy do Warszawy z Zollikon (CH), ma zyciowego pecha. Pracowal dla Leo Kircha w Monachium, Kirch potem splajtowal. Pracowal dla Premiere w Monachium, Premiere potem prawie padla. Pracowal dla SBS Broadcasting SA, firma jest teraz sprzedawana w kawalkach. Zalozyl swoja wlasna firme Convers Media Ltd., stracil na niej kilka milionow dolarow.

Dostal od kolegow 5-o letni kontrakt w TVN, a tu zaczyna sie mowic o sprzedazy TVN w calosci lub kawalkach.

Tellenbach stal sie wiec ostrozniejszy. Od TVN bierze duza pensje (4.000.000 PLN w 2010 roku plus 600.000 PLN bonusu) ale bez zadnych opcji na akcje TVN. Mozna go zrozumiec. Na poczatku twierdzil ze z koncem roku 2009 opusci rade nadzorcza Sky Deutschland (email ponizej), ale po przyjezdzie do Warszawy zmienil zdanie. Tez chyba mozna go zrozumiec ze nie chce byc zwiazany zawodowo tylko z TVN. Tellenbach dostaje komfortowe 60.000 Euro rocznie za zasiadanie w radzie nadzorczej Sky Deutschland i moze tez dzieki temu wyjechac od czasu do czasu z grajdolka na Wiertniczej i przewietrzyc sobie glowe.

Tym bardziej ze nie bardzo wiadomo co Tellenbach (podobnie jak Kostrzewa) ma wlasciwie do roboty od poniedzialku rano do piatku wieczorem na Wiertniczej. Kasy TVN pilnuje John Driscoll, byly ksiegowy kasjera ITI z Zurichu a reanimacje platformy "n" nadzoruje byly pracownik Tellenbacha, Christian Anting.

Tellenbachowi pozostaje kwartalna prezentacja wynikow TVN i ewentualnie domena public relations, ale niestety nie zna jezyka polskiego, (cytat): "Nie znam go na tyle, by ocenić, czy na ekranie się dobrze dzieje. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy komentator piłkarski daje widzom zgrabną mieszankę informacji, emocji i zabawy, czy też pieprzy bez sensu i w ogóle nie czuje gry".

Tellenbach bardzo dobrze ujal problem ("pieprzenie bez sensu"), widac ze jest profesjonalista, szczesciem nie znajac jezyka nie musi wysluchiwac wieczornej edycji Faktow ani paplania w TVN24.

Tylko raz na rok musi dac jakis wywiad prasowy. Po trzech wywiadach w maju 2010 odezwal sie na nowo po roku czyli dopiero w zeszlym tygodniu, oczywiscie kategorycznie zaprzeczajac pogloskom o rozmontowywaniu TVN.

Tellenbach zna TVN od dawna. Byl jednym z architektow slynnej tranzakcji kupna-sprzedazy 33% TVN zawartej pomiedzy ITI i SBS Broadcasting SA. Byla to dziwna tranzakcja: SBS kupilo 30% TVN w lipcu 2000 po to aby odsprzedac ten pakiet z powrotem ITI w grudniu 2003. Przy okazji tej dziwnej tranzakcji wizjonerzy Wejchert, Walter i Valsangiacomo wyplacili sobie 15,5 milionow $ premii.

Nic dziwnego ze wizjonerzy, jako ludzie honoru, zachowali dlug wdziecznosci wobec Tellenbacha, ktory byl w zarzadzie SBS Broadcasting SA w okresie przeprowadzania owych tranzakcji. Wdziecznosc ludzi honoru jest warta 20.000.000 PLN pensji w ciagu pieciu lat plus bonusy, czarne Audi A8 i przeloty samolotem.

Poniewaz Tellenbach wisi na Sky Deutschland, wraz z jego pojawieniem sie w Warszawie w ruch poszly spekulacje o mozliwym zainteresowaniu wlasciciela Sky Deutschland, News Corp., perla w koronie TVN czyli platforma "n".

News Corp., ktory wyszedl z duzym niesmakiem z Rosji i sprzedal bTV w Bulgarii, musialby miec naprawde bardzo dobre powody aby inwestowac na nowo w Polsce. Inny regionalny gracz, CME, ktory kupil bTV od News Corp. mial ostatnio wystarczajaco duzo klopotow z ukrainskimi oligarchami.

Dobrymi powodami dla ewentualnych inwestorow byloby na przyklad ogloszenie bankructwa ITI w 2012. Dobrzy inwestorzy potrafia cierpliwie poczekac.



Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku "ABW w siedzibie TVN".



------------------------------------------------------------------------------------------

From: Piero Schäfer & Partner
To: Stanislas Balcerac
Sent: Friday, August 21, 2009 9:05:10 AM
Subject: Tellenbach

---Dear Mister Balcerac

Markus Tellenbach is still in his duty, but will hand over the job end of the year, as you can read in the attached press release.

Best regards

Piero Schäfer


schaefer@pieroschaefer.ch

Piero Schäfer & Partner
Freiestrasse 76
Postfach 1170
CH-8032 Zürich

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/17069,tvn-prezes-od-zabijania
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:01, 21 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

ABW w siedzibie TVN

ABW wkroczylo do siedziby TVN wieczorna pora w grudniu 2006. Wizjoner Wejchert sploszyl sie i schronil sie profilaktycznie na poludniu Francji. Walterowie z kolei schowali sie za drobna kobieta z Poludniowej Afryki.

Polscy wizjonerowie maja delikatne zdrowie. Wystarczy wezwanie na komisje sledcza, wezwanie sadowe lub inna standardowa procedura prawna i wizjonerowie slabna na oczach: jeden zaniemaga w klinice w Londynie, drugi znika na dlugie miesiace na kuracji w Italii a inny jeszcze wyjezdza za wodami leczniczymi do Ameryki Poludniowej i slad po nim znika.

Rewizja przeprowadzona w grudniu 2006 w siedzibie TVN przez ABW odbila sie na zdrowiu wizjonerow z Wiertniczej: Wejchert zniknal na dlugie tygodnie w swojej rezydencji na poludniu Francji (wiadomo ze klimat tam lepszy) a Walterowie dostali ostrego ataku agorafobii i wypchneli na front publicznych gali owczesna dyrektorke finansowa TVN z RPA, Karen Burgess.

Rzadko zdarza sie aby biznesmeni z pierwszych stron zachodnich gazet mieli tak slabe zdrowie jak polscy wizjonerzy, jezeli przyglada im sie blizej wymiar sprawiedliwosci to cierpliwie i po mesku przechodza przez probe, raczej rzadko ktorys z nich mdleje na oczach i ucieka do kliniki.

Lord Conrad Black, magnat medialny (Hollinger International) i wlasciciel m.in."Chicago Sun Times" i "The Daily Telegraph" ktory zostal oskarzony i skazany za oszutwa finansowe przez amerykanski sad w 2007 roku na 6.5 roku wiezienia, nie uciekal nigdzie, nie dostal choroby dyplomatycznej i nie schronil sie w Belize.

Ale sa tez chlubne wyjatki honorowej meskiej postawy w Polsce. Kiedy w 2002 roku organy skarbowe doprowadzily do aresztowania zalozyciala i owczesnego prezesa firmy Optimus - Romana Kluski - pod zarzutami "wyludzenia przez firme 30 mln PLN podatku VAT" Roman Kluska wplacil 8 mln PLN kaucji, walczyl spokojnie w sadzie i nie schowal sie na chorobowym w sanatorium w Zurichu. Po sadowych procesach zarzuty o naduzycia podatkowe zostały obalone.

Dlaczego rewizja przeprowadzona przez ABW w siedzibie TVN na Wiertniczej tak sploszyla wizjonerow ? Czy dlatego ze byla to pionierska pierwsza (i na razie ostatnia) akcja ABW na terytorium Panstwa FOZZ ?

Aby taka akcja byla efektywna, rewizja musialyby byc przeprowadzona rownoczesnie w conajmniej trzech krajach: Polsce, Szwajcarii i Luksemburgu. Takze w Banku Handlowym. Plus zabezpieczenie informacji finansowych w Panamie.

Sama ABW w Polsce malo moze co zdzialac, jest utrzymywana w stanie chronicznej slabosci, tak aby nie zagrazala zbytnio strukturom oligarchicznym. A (byli) szefowie ABW slalomuja pomiedzy intratnymi posadami w firmach i bankach. Jeden z bylych szefow ABW prosperuje na pensji BRE Bank a drugi dorabia tam w radzie nadzorczej.

Do ustawowych zadan ABW nalezy min. rozpoznawanie, zapobieganie i wykrywanie przestepstw godzacych w podstawy ekonomiczne panstwa. Jak ABW ma to robic ?

Sledztwa w sprawach zwiazanych z FOZZ stoja w miejscu od 10 lat. Probowano niesmialo ruszyc sprawe "Zielone Bingo", sprawa zostala umorzona w 1999. Domniemany wspol-architekt operacji "Zielone Bingo" nie tylko (a) zajmowal kluczowe stanowisko w poprzedniku ABW ale i (b) dorabia w BRE Banku.

Wykastrowana instytucjonalnie ABW robi to co jej pozwalaja robic w kwestii wykrywania przestepstw godzacych w podstawy ekonomiczne panstwa: jedna z ostatnich spektakularnych akcji ABW to zatrzymanie 17 maja, razem z funkcjonariuszami CBA, 55-o letniej pani wojt gminy Kleszczow oraz jej syna, ktorzy sa podejrzani o nielegalny handel ziemia.

Podczas kiedy ABW i CBA dzialaja w gminie Kleszczow, w Konstancinie-Jeziornej panuje blogi spokoj. Wizjonerzy-beneficjenci dziesiatek milionow $ panstwowych funduszy z FOZZ moga wiec spac spokojnie. Ich delikatne zdrowie jest pod troskliwa ochrona panstwa.

Link do dokumentu ABW z 27.11.2006 na samym koncu wpisu ("ABW wszczecie").

Ciag dalszy w czwartek, w odcinku: "TVN: Rada Dozorcow".

_______________________________________________________________


Cytat:
Prokuratura Okregowa w Warszawie

"Informacja dot. sprawy sygn. V Ds 343/06"

"(...) W toku śledztwa dokonano analizy obszernej dokumentacji, dotyczącej funkcjonowania TVN S.A. wraz z całością dokumentów założycielskich, a także raportów bieżących i okresowych zarówno ITI jak i TVN, sprawozdań finansowych ITI oraz informacji KRRiTV oraz Komisji Nadzoru Finansowego.

Przesłuchano w charakterze świadków na okoliczność przygotowania Prospektu Emisyjnego akcji ser. A, m.in. - managera ds Kontaktów z Inwestorami w TVN S.A., Dyrektora Finansowego TVN S.A., Dyrektora Działu Prawnego TVN S.A., Starszego Managera w Pricewaterhouse Coopers Sp. z o.o., przedstaw8iceieli kancelarii Chadbourne&Parke i Wspólnicy, Dyrektora w Departamencie Rynków Kapitałowych w CDM Pekao S.A., Dyrektora Sprzedaży w Domu Maklerskim Banku PKO BP S.A., a także osobę, która nabyła akcje ITI Holdings S.A. od zawiadamiającego (...) "

ABW wszczęcie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:06, 23 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TVN: Rada Dozorcow

Nadzorca to kontroler, dozorca to stroz. Jaka definicja pasuje lepiej do osob ktore pobieraja pieniadze za zasiadanie w radzie nadzorczej TVN jako "niezalezni" czlonkowie czyli Wieslawa Rozluckiego, Pawla Gricuka, Arnolda Bahlmanna i Paula Lorenza ?

Rada nadzorcza TVN sklada sie z jedenastu osob, conajmniej cztery a raczej nawet piec z nich powinno reprezentowac interesy inwestorow gieldowych jako ze 47% akcji TVN znajduje sie w obrocie gieldowym na gieldzie warszawskiej (52% akcji TVN jest zastawione za Senior Notes ITI a 1% akcji TVN gdzies tam wedruje).

"W radach zwykle mało się wymaga i mało płaci" powiedzial szczerze w lutym Forbesowi Polska Wieslaw Rozlucki, niezalezny czlonek rady nadzorczej TVN. Wierzymy prezesowi Rozluckiemu na slowo.

Siedem osob reprezentuje ITI (maja powiazania natury ekonomicznej, rodzinnej lub innej z akcjonariuszami posiadajacymi wiecej niz 5% glosow na Walnym Zgroimadzeniu Spolki): Bruno Valsangiacomo, Romano Fanconi i Aldona Wejchert (czyli Grupa Szwajcarska) plus Wojciech Kostrzewa, Gabriel Wujek, Michal Broniatowski i Andrzej Rybicki.

Czlonkowie zalezni

Pierwsze cztery osoby powyzej nie trzeba juz przedstawiac. Inne profile to:

Gabriel Wujek jest prawnikiem obslugujacym Wejcherta i Staraka. Podczas anulowanego projektu obronnej fuzji Polfarmy Staraka z wegierskim Gedeonem Richterem, Gabriel Wujek mial reprezentowac Staraka w radzie nadzorczej polaczonej firmy.

Andrzej Rybicki nalezy do generacji Zacharskiego i Wejcherta, tak jak oni wyjechal on z Polski w latach 70tych i tak jak im poszczescilo mu sie na poczatku lat 90tych. W roku 1995 mial chyba wizonerskie objawienie i zalozyl spolke ADB. Gdzie ? Oczywiscie w Szwajcarii, raju polskich wizjonerskich wizji.

Michal Broniatowski jest bardziej patetyczna postacia. Syn pulkownika UB i MSW Mieczyslawa Broniatowskiego (kierownika Wojewodzkiego Urzedu Bezpieczenstwa w Warszawie i dyrektora Centralnej Szkoly Ministerstwa Bezpieczenstwa Publicznego w Lodzi) mlody Broniatowski studiowal iberystyke i mozna bylo spodziewac sie ze skoro dorastal w okresie upadku skompromitowanego rezimu PRL, odetnie sie od patera i jego kolegow i stanie sie rebeliantem w stylu dzisiejszych "Oburzonych" ktorzy manifestuja na placu Puerta del Sol w Madrycie, zadajac powrotu prawdziwej demokracji, walki z korupcja i z nierownosciami spolecznymi.

Nic z tego niestety, zamiast buntu i rebelii, mlody Broniatowski juz w 1994 roku wszedl do rady nadzorczej ITI, spolki zalozonej przez kolegow z pracy patera.

Niejasne sa powiazania Michala Broniatowskiego z ITI. Sa one natury ekonomicznej, rodzinnej lub innej ? Broniatowski zarzadza dwoma malymi spolkami, byc moze ITI jest aniolem biznesowym w tych strukturach. Moze chodzi o powiazania "inne" ?

Czlonkowie "niezalezni"

Zostaly wiec tylko cztery osoby ktore powinny reprezentowac interesy udzialowcow gieldowych TVN: Wieslaw Rozlucki, Pawel Gricuk, Arnold Bahlmann i Paul Lorenz. Posiadaja oni status niezaleznego czlonka rady nadzorczej TVN. Takich osob powinno byc conajmniej piec, tak aby odzwierciedlic uklad sil pomiedzy akcjonariuszami gieldowymi i klanem ITI.

Jak wspomina Wikipedia (haslo "Rady Nadzorcze a Zasady Corporate Governance): "Zainteresowanie rolą członków niezależnych w strukturze nadzoru wzrosło w ostatnich latach po spektakularnych skandalach korporacyjnych. Ogromne straty, jakie dotknęły udziałowców, sprawiły, iż postulat obecności niezależnych członków jest powszechnie akceptowany i wspierany (...) W efekcie, niezależni członkowie powinni reprezentować interesy zarówno akcjonariuszy, jak i interesariuszy (stakeholders). W radzie członkowie niezależni powinni być obecni w liczbie zapewniającej równowagę wobec obecności, wpływu członków zarządu i pozostałych członków reprezentujących określone grupy."

Ciekawe wiec jak to panowie Rozlucki, Gricuk, Bahlmann i Lorenz zapewniaja ta rownowage w strukturach TVN i jak niezalezni sa oni od ITI ?

Wieslaw Rozlucki, byly doradca Balcerowicza, wprowadzil w 1991 roku na gielde pamietny Exbud z ITI Holdings SA jako "inwestorem strategicznym". ITI zarobil na tej transakcji 7 milionow $.

Pawel Gricuk, podopieczny Marka Belki, wslawil sie za mlodosci tym ze bedac studentem handlu zagranicznego na Uniwersytecie Lodzkim zapisal sie do PZPR, dzieki czemu odbyl wiele atrakcyjnych praktyk studenckich (Wlochy, Chiny). Nic dziwnego ze taki dobry element zostal szybko dostrzezony przez wizjonerow i Gricuk byl nawet pchany na prezesa PKN Orlen (co jest posada tylko dla najlepszych elementow). Prezesem PKN Orlen nie zostal, zostal za to prezesem Petrolinvestu i uparcie szukal ropy naftowej w Kazachstanie.

Wczesniej, jako pracownik banku JPMorgan w Londynie Gricuk odpowiadal za pozyczke 250 milionow $, ktorej bank udzielil rzadowi Uzbekistanu. Gricuk wspomina w prasie: "Zabezpieczeniem byly uzbeckie rezerwy zlota, musialy jednak zostac przewiezione do Londynu. Po zloto przylecial do Uzbekistanu angielski samolot i pieciu uzbrojonych angielskich oficerow. Po zwrocie pozyczki sztabki w ten sam sposob wrocily do Azji".

Moze bedziemy mieli niedlugo uzbeckie transakcje i transfery sztabek zlota ?

Arnold Bahlmann i Paul Lorenz to byli menedzerowie niemieckiego koncernu Bertelsmann (RTL) od ktorego ITI kupilo w 2001 roku kanal RTL7 (teraz TVN7).

Paul Lorenz zostal w Warszawie, prowadzi podobno firme medialna DevelUp, ale skoro jest czlonkiem "niezaleznym" rady nadzorczej TVN to nie pracuje dla TVN i innych struktur powiazanych, z drugiej strony podpisal oswiadczenie ze nie prowadzi dzialalnosci konkurencyjnej wobec TVN. Czyli nie pracuje w sektorze mediow. Co wlasciwie robi, pozostaje tajemnica.

Arnold Bahlmann, to byly menedzer koncernu Bertelsmann (wlasciciela RTL), mieszka w Monachium. Z Monachium do Warszawy daleko, do Zurichu blizej. Mowia ze blizsza cialu koszula. Bahlmann przez lata pracowal w filiali muzycznej Bertelsmanna BMG, ciezko powiedziec jak dobrze zna Polske. Ale na pewno dobrze zna kasjera ITI z Zurichu, Bruno Valsangiacomo.

Czy kasjer ITI z Zurichu Valsangiacomo trzyma dwoch bylych pracownikow RTL na liscie plac TVN jako "niezalezni" aby miec otwarte kontakty do centrali RTL ? Jaki interes w tym maja udzialowcy gieldowi TVN, praw ktorych nikt nie broni ?

Kiedy wybuchl skandal z przymusowa tranzakcja odkupienia od ITI platformy "n", "niezalezni" czlonkowie rady nadzorczej TVN nabrali wody w usta a jej eminentny czlonek Wieslaw Rozlucki odmowil komentarza na ten temat dziennikarzom "Pulsu Biznesu" i odeslal ich do ... ITI.

Ale Rozluckiemu rozwiazuje sie jezyk kiedy zaprasza go do studia TVN CNBC.

Zalaczony dokument z lutego 2011 pokazuje jak bardzo rada nadzorcza TVN jest zadowolona z siebie, jednoglosnie aprobujac swoje wlasne dzialania:

http://www.inwestycje.pl/emitent/PAP/dan.....011_en.pdf

Ciekawe jak dlugo bedzie jeszcze trwala ta komedia.

Forbes Polska wspomina o przykladzie domu maklerskiego WGI (cytat) "którego byli klienci od czterech lat dochodzą swoich wierzytelności. WGI uwiarygodniała świetnie dobrana rada, składająca się z ekonomistów celebrytów: Witolda Orłowskiego, Bohdana Wyżnikiewicza, Dariusza Rosatiego i znanej lobbystki Henryki Bochniarz. Przez lata nie dopatrzyli się nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy aż do momentu utraty licencji przez WGI w 2006 r., gdy oskarżono go o wyłudzanie i defraudowanie pieniędzy klientów."

Afera WGI przypomina nam nazwiska przewijajace sie przez serial "Goodbye ITI": Dariusz Rosati, TW "Kupiec", byl czlonkiem rady nadzorczej FOZZ ktora nadzorowala wizjonerskie poczynania ksiegowe i finansowe Grzegorza Zemka (1). Henryka Bochniarz byla dlugoletnim czlonkiem rad nadzorczych ITI i TVN.

Tak sie sklada ze Rosati i Bochniarz wspolnie debatowali 17 maja w Lazienkach o polskiej prezydencji UE. Razem z nimi debatowal Jan Krzysztof Bielecki. Debata autorytetow byla sponsorowana przez PZU Zbigniewa Cwiakalskiego.

Wizjonerzy melduja swoja gotowosc do prowadzenia Unii Europejskiej.



Ciag dalszy w poniedzialek, w odcinku: "TVN: sledztwo V Ds 343/06 ".



(1) Wczorajsza Gazeta Polska (nr. 25) opisuje kariere Rosatiego ("Kupiec w Polityce")

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/17887,tvn-rada-dozorcow
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 11:31, 27 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TVN: Sledztwo V Ds 343/06

We Wloszech trwa proces w sprawie oszustw przy zakupie praw do emisji filmow w telewizji Berlusconiego, Mediaset. Transakcje te odbywaly sie za posrednictwem firm trzecich. Uzyskiwana w ten sposob nadwyzka pozostawała za granica jako czarny fundusz.

Silvio Berlusconi nie mialby raczej takich problemow prawnych w Krainie Milosci.

W dniu objecia przez Zbigniewa Cwiakalskiego funkcji Ministra Sprawiedliwosci, 16 listopada 2007, Prokuratura Okregowa w Warszawie umorzyla sledztwo w sprawie TVN SA (sygnatura akt V Ds. 343/06) bez podania motywow umorzenia ani bez podania mozliwosci odwolania sie od tej decyzji.

Sledztwo V Ds 343/06, wszczete przez ABW w 2006 roku i kontynuowane przez Prokurature Okregowa w Warszawie, dotyczylo:
(i) podejrzenia podania nieprawdziwych i zatajenia prawdziwych danych w prospekcie emisyjnym akcji serii A TVN z dnia 19 wrzesnia 2004 (tj. o przestepstwo z art. 100 ust. 1i 2 ustawy z dnia 29 lipca 2005 o ofercie publicznej i warunkach wprowadzania instrumentow finansowych do zorganizowanego systemu obrotu oraz o spolkach publicznych)

(ii) dzialania na szkode TVN SA (tj. o przestepstwo z art. 585 para 1 KSH)

Intrygujaca jest zmiana przez Prokurature Okregowa w Warszawie opisu czynow w porownaniu z pismem ABW z 27 listopada 2006 (kopia pisma ABW zalaczona do wpisu "ABW w siedzibie TVN"). Prokuratura Okregowa w Warszawie dodala w czynie (ii) dwa slowa - "od 2005" - ktore zmieniaja obszar czasowy sprawy poprzez wylaczenie roku 2004 jako objetego czynem (i).

Dzialalnosc spolek JHH i FFMP, zarejstrowanych w Holandii, pozwalala na inkasowanie za granica czesci naleznosci za prawa do emisji filmow placonego przez TVN studiom amerykanskim Universal i Paramount. Na krotko przed wejsciem TVN na gielde umowy pomiedzy TVN i JHH / FMPP zostaly rozwiazane i te dwie spolki zainkasowaly dodatkowe 2.2 miliona $ "odstepnego", wyplacone z wynikow finansowych roku ksiegowego 2004, w ktorym partycypowali juz inwestorzy gieldowi TVN. Spolki byly okreslone w prospekcie emisyjnym TVN jako niezalezne od TVN i ITI.

Decyzja Prokuratury Okregowej w Warszawie zostala podjeta pomimo istnienia dowodow w sprawie TVN SA dotyczace dwoch spolek JHH Exploitatie Maatschappij BV i FFMP Finance Holding BV, nie tylko w szwajcarskich rejestrach handlowych ale takze w dokumentach zlozonych 5 kwietnia 2004 w amerykanskiej Securities and Exchange Commission (http://www.secinfo.com/dVut2.1Gsw.a.htm) ktorych kopie powinny znajdowac sie tez w archiwach bankow PBK SA i KredytBank.

Pierwsze odwolanie od kuriozalnej decyzji Prokuratury Okregowej w Warszawie skonczylo sie orzeczeniem Sadu Rejonowego w Warszawie w dniu 9 kwietnia 2008 ktore potwierdzilo nieomylnosc prokuratorska.

Nastepne odwolanie zostalo zlozone 19 maja 2008 bezposrednio u Ministra Cwiakalskiego zazalenie na dzialania Prokuratury Okregowej w Warszawie i wtedy zaczal sie balet administracyjny godny "Rewizora" Nikolaja Wasiljewicza Gogola:

(i) Prokurator Piotr Niezgoda z Prokuratury Krajowej przekazal zazalenie w dniu 29 maja 2008 Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie.

(ii) Kierownik Dzialu Nadzoru w Wydziale Organizacyjnym Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, pani Zofia Lukasik-Pusch, przekazala zazalenie w dniu 11 czerwca 2008 Prokuratorowi Okregowemu w Warszawie, panu Andrzejowi Janeckiemu.

(iii) Zastepca Prokuratora Okregowego w Warszawie, pani Katarzyna Bosiakowska, przygotowala w dniu 8 lipca 2008 pisemna opinie ktora stwierdzila ze, wedlug prokurator Katarzyny Bosiakowskiej, nie istnieje koniecznosc podjecia na nowo sledztwa w sprawie TVN SA, V Ds 343/06.

Czyli tak w kolko Macieju.

Przypomnijmy co ustalila Prokuratura Okregowa w Warszawie w sprawie spolek JHH i FFMP (cytat z deklaracji prokuratury z kwietnia 2008): "Ustalono, że spólki te nie były na dzień 10.09.2004 r. spółkami powiązanymi z TVN S.A. w rozumieniu § 2 ust. 1 pkt 47 rozporządzenia z dnia 11.08.2004 r. w sprawie szczegółowych warunków jakim powinien odpowiadać prospekt emisyjny oraz skrót projektu. Ustalono także, że spółki te nie są organizacyjnie ani kapitałowo powiązane z TVN S.A."

A oto dowody zaprzeczajace ustaleniom prokuratury:

Spolka JHH, okreslana w prospekcie emisyjnym TVN jako "niezalezna" od TVN i ITI, zostala zlikwidowana 17 czerwca 2005 tzn dwa tygodnie po wyslaniu do ITI pierwszych pytan dotyczacych tej spolki. Ale slady pozostaja: wypisy ze szwajcarskiego rejestru firm handlowych (zalacznik na koncu wpisu) pokazuja ze (a) spolka JHH (oddzial Zurich) byla ulokowana w biurach ITI Services Ltd (Beustweg 12, 8032 Zurich) i (b) dwoch pracownikow ITI Services Ltd: Romano Fanconi (czlonek rady nadzorczej TVN) i Markus Sieger (czlonek rady nadzorczej Onet) byli dyrektorami spolki JHH w Holandii, juz od kwietnia 1996.

Spolka FFMP, okreslana w prospekcie emisyjnym TVN jako "niezalezna" od TVN i ITI, miala swoja siedzibe w Amsterdamie pod tym samym adresem co inne spolki piramidy ITI tzn. De Boelelaan 7, 1083HJ Amsterdam. Sprawa ta zostala opisana na Nowym Ekranie 4 maja 2011 we wpisie "TVN: Biuletyn specjalny": link: http://monsieurb.nowyekran.pl/post/13100,tvn-biuletyn-specjalny

Piatkowe wydanie Gazety Wyborczej ("Tusk ostro o Bondaryku") opisalo lad korporcyjny panujacy w Prokuraturze Okregowej w Warszawie (cytat): "Zewnetrznie ma ona byc niezalezna od mediow, politykow i stron postepowan. Wewnetrznie "musi byc rzadzona twarda reka przelozonych"". Prokuratura na telefon ?


Ciag dalszy w czwartek w odcinku "Tusk, blondynka i 320 milionow Euro".

http://monsieurb.nowyekran.pl/post/18648,tvn-sledztwo-v-ds-343-06
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 03:10, 29 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

POLSKA PREZYDENCJA – ROSYJSKI PLAN

Gdyby prześledzić ewolucje celów polskiej prezydencji na przestrzeni ostatnich dwóch lat, łatwo dostrzec, że niewzruszone pozostają tylko dwa priorytety: relacje ze wschodnimi sąsiadami oraz sprawy bezpieczeństwa europejskiego. Nietrudno też zauważyć, że pod tymi tematami kryją się sprawy, których realizacja leży przede wszystkim w interesie putinowskiej Rosji.

Najbardziej widoczna zmiana polega na porzuceniu przeglądu Strategii Morza Bałtyckiego, którą jeszcze w roku 2009 wymieniano wśród podstawowych celów polskiej prezydencji. Dotyczyła ona wspólnej koncepcji działania ośmiu państw basenu Morza Bałtyckiego. W ramach tej strategii planowano szereg ważnych dla Polski inwestycji np. budowę autostrady Gdańsk - Brno, linii kolejowej Gdańsk-Warszawa-Brno czy połączeń Rail Baltica i Via Baltica oraz wdrożenie „Planu połączenia rynków energii krajów bałtyckich” w celu zwiększenia liczby połączeń Łotwy, Litwy i Estonii z sieciami europejskimi. Jak każde działania integracyjne państw byłego Bloku Sowieckiego, również ten projekt był postrzegany przez Rosję jako zagrożenie dla jej interesów, głównie energetycznych. W perspektywie planów dotyczących budowy autostrad morskich, projektu oczyszczenia Bałtyku czy zintegrowanej polityki morskiej państw "ósemki”, Strategia Morza Bałtyckiego mogła zagrozić Nord Streamowi - sztandarowej inwestycji rosyjsko-niemieckiej. Kolidowała również z koncepcją eksterytorialnego korytarza Moskwa – Berlin, w której planuje się budowę linii kolei magnetycznej biegnącej przez terytorium Polski i Białorusi.

Rezygnację z tej strategii można wyjaśnić dostrzegając podporządkowanie polskiej polityki zagranicznej dyktatowi Rosji. Łatwiej wówczas zrozumieć, dlaczego do tej pory rząd Tuska nie przedstawił szczegółowego zakresu priorytetów łamiąc tym samym ustawę o współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem w Unii Europejskiej, która nakłada na rząd obowiązek przedstawienia Sejmowi priorytetów prezydencji, na miesiąc przed jej rozpoczęciem. Wydaje się, że zdecydowały o tym względy wizerunkowe oraz zamiar uniknięcia trudnych pytań ze strony opozycji. Gdyby bowiem grupa rządząca otwarcie przedstawiła Polakom główne cele prezydencji, mogłoby się okazać, że każdy z nich służy przede wszystkim wsparciu planów rosyjskich związanych z ekspansją na kraje UE lecz w żadnym nie można wskazać istotnych interesów Polski.

Z jedynego dokumentu rządowego określającego wstępne priorytety, opublikowanego jeszcze w lipcu 2010 roku dowiemy się, że rząd Tuska planował poświęcić szczególną uwagę stosunkom ze Wschodem. „W relacjach z krajami objętymi Partnerstwem Wschodnim – czytamy w dokumencie - polska Prezydencja będzie dążyć do zawierania umów stowarzyszeniowych, tworzenia stref wolnego handlu z UE, dokonania postępu w liberalizacji wizowej i handlowej oraz zintensyfikowania współpracy gospodarczej.”

Kolejnym priorytetem miała być ”bezpieczna Europa”. W ramach tego postulatu planowano działania na rzecz: „wzmocnienia zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej; nowej strategii energetycznej; ochrony granic; wzmocnienia zdolności wojskowych i cywilnych”.

W maju br. sprecyzowano niektóre z tych założeń, podając, że Polska będzie zabiegać o: „tworzenie stref wolnego handlu w ramach Partnerstwa Wschodniego, współpracę z Białorusią; wypracowanie Unijno - rosyjskiego Partnerstwa oraz zakończenie negocjacji w ramach Światowej Organizacji Handlu.”

Odszyfrowanie tych ogólników staje się możliwe, gdy prześledzimy priorytety polityki zagranicznej rządu Donalda Tuska.

Bezwzględnym pierwszeństwem cieszy się projekt dwustronnej umowy z Moskwą, na mocy której mieszkańcy Obwodu Kaliningradzkiego mogliby przekraczać polską granicę bez żadnych ograniczeń wizowych. Od wielu miesięcy pomysł ten stanowi przedmiot największej troski ministra Sikorskiego i w porozumieniu z ministrem Ławrowem i kanclerz Merkel jest usilnie forsowany na forum Unii Europejskiej.

Nazwany przeze mnie „Projektem Prusy Wschodnie” zmierza do uczynienia z Obwodu Kaliningradzkiego rosyjskich „drzwi do Europy”, poprzez które Rosjanie wejdą w obszar polityki gospodarczej UE, a ich przedsiębiorcy uzyskają unijne fundusze. W tej koncepcji Kaliningrad - Królewiec ma stać się symbolem odbudowy relacji rosyjsko-niemieckich. Dzięki inwestycjom UE Obwód przekształciłby się w rodzaj „euroregionu” pod niemiecko-rosyjskim protektoratem. Pozostając oficjalnie pod władzą Rosji chłonąłby niemiecki kapitał, dając w zamian dostęp do rynku rosyjskiego i stając się głównym narzędziem w umacnianiu politycznego znaczenia Niemiec w tym regionie. Polsce przeznaczono rolę kraju tranzytowego i misję „usuwania przeszkód stojących na drodze poprawy relacji rosyjsko-niemieckich” – jak podkreślał Donald Tusk.

Na przeszkodzie we wprowadzeniu tego obłędnego pomysłu stoi fakt, że wynegocjowana w sierpniu 2010 roku polsko-rosyjska umowa o małym ruchu granicznym jest sprzeczna z prawem unijnym. Zakłada ono bowiem, że państwa UE mogą zawierać umowy dotyczące zewnętrznych granic lądowych, w których szerokość pasa przygranicznego wynosi od 30 do 50 km, podczas gdy Obwód Kaliningradzki rozciąga się z północy na południe na odległość ponad 100 km. Dla polskiej umowy przewidującej objęcie ruchem bezwizowym całego obwodu musiałby zatem zostać stworzony wyjątek. Dodatkową przeszkodą jest fakt, że umowa traktuje obwód jako podmiot prawa międzynarodowego - mimo, iż stanowi on jedynie część terytorium Federacji Rosyjskiej. Ten precedens zostałby z pewnością wykorzystany przez Rosję w toku negocjacji zmierzających do zniesienia wiz pomiędzy całą Rosją a Unią Europejską.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że otwarcie granicy z Kaliningradem stanie się priorytetem polskiej prezydencji. Przed miesiącem szefowie dyplomacji Polski, Niemiec i Rosji opowiedzieli się w Kaliningradzie za jak najszybszym podpisaniem umowy o małym ruchu granicznym. Rosyjski minister Siergiej Ławrow stwierdził wówczas, że jedyną przeszkodą na drodze jak najszybszego podpisania umowy jest "biurokratyczne podejście, które ignoruje interesy dwóch krajów, których to dotyczy, czyli Polski i Rosji" i wyraził nadzieję, że „zdrowy rozsądek, weźmie górę i sprawa zostanie rozwiązana w ciągu najbliższych miesięcy.”. Podczas czerwcowej wizyty w Moskwie marszałek Senatu Borusewicz oznajmił: „Zdecydowanie nastawieni jesteśmy na zapewnienie mieszkańcom Obwodu Kaliningradzkiego możliwości swobodnego przekraczania naszej granicy. Mamy nadzieję, że dojdzie do tego w ramach pełnienia przez Polskę obowiązków przewodniczącego w Unii Europejskiej”. Rosjanie na każdym kroku przypominają nam o tej powinności. Dyrektor oddziału Unii Europejskiej MSZ Rosji Georgij Michno przemawiając w Moskwie na rosyjsko-polskim seminarium stwierdził, że wierzy, iż „Polska dołoży maksymalnych wysiłków, aby słynny regulamin Rady Unii Europejskiej nr. 1931 w sprawie małego ruchu przygranicznego został uzupełniony.”

W oficjalnych wypowiedziach polskich polityków nie znajdziemy ani jednego racjonalnego argumentu wskazującego na korzyści, jakie Polska miałaby odnieść z otwarcia granicy z najbardziej zmilitaryzowanym i słynącym z przestępczości regionem Rosji. Symbolem lekceważenia naszych interesów i wręcz porażającej głupoty rządzących, jest treść wspólnego listu posła PO Andrzeja Halickiego - szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych i przewodniczącego komisji zagranicznej rosyjskiej Dumy Konstantina Kosaczowa, wystosowanego do szefów komisji spraw zagranicznych parlamentów UE kilka tygodni po tragedii smoleńskiej. Polityk Platformy uzasadniając pomysł otwarcia granicy z Kaliningradem, dowodził m.in.: "Wymagałoby to specjalnego spojrzenia ze strony Komisji Europejskiej. Obwód jest specjalny, sytuacja jest specjalna i wymaga to - w naszym przekonaniu - takiego specjalnego, życzliwego podejścia ze strony wszystkich państw członkowskich".

Do realizacji tego celu wyznaczono sztandarową inicjatywę dyplomatyczną Tuska – tzw. Partnerstwo Wschodnie, w ramach którego zakłada się zacieśnienie współpracy z Białorusią, Ukrainą, Mołdawią, Gruzją, Azerbejdżanem i Armenią. W projekcie przewidziano stopniowe wprowadzanie ruchu bezwizowego, jednak z uwagi na ograniczenia nałożone procedurami z Schengen dotychczas żadne z państw Partnerstwa nie uzyskało tego przywileju. Mowa jest jedynie o „mapach drogowych”, a najbliższa otwarciu granicy Ukraina może liczyć na konkrety dopiero w 2012 roku. Podjęta przez Polskę próba włączenia Obwodu Kaliningradzkiego do unijnego programu Partnerstwa odbywa się na zasadzie wyjątku, usprawiedliwionego „specjalnym, życzliwym podejściem”.

Nietrudno dostrzec, że stworzone na bazie projektu „Prusy Wschodnie” strategiczne przymierze Rosji i Niemiec, z wyznaczoną Polsce rolą łącznika posłuży dezintegracji polityki unijnej i uczynienia z Rosji najważniejszego „klienta” Europy Zachodniej. Stanowi ono element długofalowej strategii rosyjskiej, której celem jest osłabienie więzi europejskich i euroatlantyckich oraz ekspansja gospodarcza na kraje unijne i powrót Rosji do roli hegemona na obszarze wpływów byłego Bloku Sowieckiego.

Wszędzie tam, gdzie w polskich deklaracjach jest mowa o „bezpieczeństwie europejskim” przebija szczególna troska o „partnerstwo w kształtowaniu ogólnoeuropejskiej przestrzeni bezpieczeństwa i współpracy”. W tle tych politycznych komunałów można dostrzec groźną dla Europy koncepcję Dimitrija Miedwiediewa z października 2008 roku przedstawioną na konferencji w Evian, w której prezydent Rosji wyjawił pomysł „uzupełnienia istniejących struktur bezpieczeństwa w Europie” o pięć systemowych zasad. Miedwiediew zaproponował też NATO zbudowanie takiego wspólnego systemu obrony przeciwrakietowej, w którym Rosja będzie chronić Europę przed ewentualnym zagrożeniem rakietowym w zamian za analogiczne zobowiązanie Zachodu

Kluczowe w tym planie jest żądanie „równego bezpieczeństwa dla wszystkich”, sprowadzone w praktyce do postulatu ubezwłasnowolnienia państw europejskich. Wdrożenie tego kryterium oznaczałoby konieczność negocjowania z Rosją wszelkich, istotnych dla bezpieczeństwa działań, jak np. rozmieszczenia tarczy przeciwrakietowej czy rozszerzania Sojuszu Północnoatlantyckiego. Krótkoterminowe cele Rosji związane z propozycją zawarcia nowego traktatu o bezpieczeństwie sprowadzają się do trwałego zablokowania procesu rozszerzenia NATO na obszar WNP. Długoterminowe - obejmują rozluźnienie więzi transatlantyckich i osłabienie politycznych wpływów USA w Europie. Ten ostatni cel wydaje się najważniejszy i w pełni osiągalny, zważywszy jak Rosjanie rozgrywają amerykańsko – rosyjski „reset”, wykorzystując bezbłędnie słabość obecnej administracji amerykańskiej.

Pomysłem, który może prowadzić do dezintegracji natowskich struktur bezpieczeństwa wydaje się najnowsza polska inicjatywa utworzenia „grupy bojowej” działającej pod polskim dowództwem w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Rosyjskie media poświęcają wiele uwagi temu pomysłowi, podkreślając, że „nowa struktura wojskowa będzie wykorzystywana do wywierania presji i nawet zarządzania pewnymi wewnętrznymi procesami w Europie Wschodniej. Za decyzją stworzenia „grupy bojowej” kryją się różne motywy. Jest to nie tylko hipotetyczna możliwość ingerencji na obszarze postradzieckim w przypadku nieprzewidzianych okoliczności, lecz również bezpośrednia reakcja na zjawiska kryzysowe w samej Unii Europejskiej i NATO” – informował przed mikrofonem radia „Głos Rosji” politolog Oleg Niemenskij.

Propozycja Miedwiediewa z 2008 roku została początkowo chłodno przyjęta przez wielu członków UE i NATO. Zdecydowanym przeciwnikiem tej koncepcji był prezydent Lech Kaczyński, a sprzeciw Polski mógł skutecznie pokrzyżować plany moskiewskich strategów. Po tragedii smoleńskiej, gdy polska polityka zagraniczna została podporządkowana interesom Kremla, a deklaracje o „pojednaniu” zostały wsparte zabiegami polskiej dyplomacji na forum UE, projekt stworzenia „nowych struktur bezpieczeństwa” nabrał przyspieszenia. Cytowany już szef komisji zagranicznej Dumy Konstantin Kosaczow, 4 lipca 2010 roku stwierdził: „Polacy dokonali wyboru między orientacją na unijne struktury integracyjne a kierunkiem na maksymalnie ścisły sojusz z USA". I dodał: „Poprzedni prezydent, zmarły Lech Kaczyński, był zwolennikiem drugiego modelu, gdy Komorowski jest zdecydowanym stronnikiem integracji europejskiej i poszukiwania kompromisów z partnerami, a nie konfrontacji Polski z tymi partnerami”.

Troska o integrację europejską i „poszukiwanie kompromisu z partnerami” nie powinna zaskakiwać w ustach moskiewskiego polityka. Oznacza to, że w procesie zbliżenia Polski i UE, Rosja nie dostrzega zagrożeń dla swoich interesów, a przeciwnie – reżim Putina jest zainteresowany jak najściślejszym współdziałaniem Warszawy i Brukseli, wyznaczając Polsce rolę konia trojańskiego. Z tego względu, największym problemem dla Bronisława Komorowskiego w trakcie szczytu NATO w Lizbonie była kwestia „zbliżenia” Rosja-NATO. „Polska w pełni popiera szukanie sposobu na współpracę z Rosją, to jest w interesie sojuszu jako całości i w interesie Polski. Współpraca polsko-rosyjska będzie elementem ułatwiającym lub nawet warunkującym współpracę NATO-Rosja, bo my jesteśmy w sojuszu, Rosja nie” –oświadczył Komorowski.

Warto pamiętać, że dla celów polityki rosyjskiej przystąpiono do reaktywacji tzw. Trójkąta Weimarskiego. Entuzjastycznie przyjęty pomysł Komorowskiego, by zapraszając Rosję, uczynić z martwego „trójkąta” ożywczy „czworokąt”, ma oczywisty związek z planami włączenia tego państwa w decyzje dotyczące całej Europy i traktowania go jako mocarstwa z wyraźnie zakreśloną strefą wpływów.

Okres polskiej prezydencji w UE jest doskonałą okazją dla realizacji rosyjskiej koncepcji bezpieczeństwa europejskiego i przygotowania dla niej korzystnego podłoża politycznego. Już przed rokiem rzeczniczka prezydenta Rosji oświadczyła w kuluarach szczytu Rosja-Unia Europejska w Rostowie nad Donem, że Kreml liczy na zmianę stanowiska Polski w sprawie współpracy Federacji Rosyjskiej z UE. Sam Miedwiediew oświadczył wówczas, że relacje z UE są najważniejszym elementem polityki zagranicznej jego kraju. Pierwszym krokiem było podpisanie porozumienia o ochronie informacji niejawnych, co według Miedwiediewa, będzie „sprzyjać ściślejszej współpracy FR i UE w sferze bezpieczeństwa”. Kolejnym, ma być porozumienie o wzajemnym zniesieniu wiz, którego Polska jest gorącym orędownikiem. "Krok taki scementowałby strategiczne partnerstwo Rosji i Unii Europejskiej, a także ułatwił życie milionom osób po obu stronach granicy" – stwierdził Miedwiediew.

Porozumienie o wzajemnych stosunkach między Rosją, a UE miało zostać zawarte już w 2009 roku. Na przeszkodzie stanęło jednak twarde stanowisko prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Powodem sprzeciwu były wydarzenia w Gruzji, stosowany przez Rosję szantaż energetyczny oraz polityka podporządkowania państw byłego Związku Sowieckiego.

Dla Rosji sprawa porozumienia jest bez wątpienia priorytetem, dotyczy bowiem ustaleń w kwestii środków unijnych przeznaczonych na modernizację gospodarki rosyjskiej oraz otwarcia przed nią rynków europejskich. Bez tych środków, Rosja znajdzie się w poważnym kryzysie. Już dziś można przewidzieć, że rabunkowa polityka Putina skończy się groźnym krachem. Zaciąganie kolejnych kredytów i zakupy zboża są zaledwie zwiastunem problemów, jakich można się spodziewać w perspektywie najbliższych 3-5 lat. Porozumienie z UE jest zatem dla rządzącego Rosją reżimu siłowików sposobem na utrzymanie władzy i uniknięcie protestów społecznych. Również w tym zakresie przewidziano Polsce rolę wspornika interesów rosyjskich.

Przed kilkoma dniami pełnomocnik rządu ds. polskiej prezydencji Mikołaj Dowgielewicz wyraźnie oświadczył, że Polska chce podpisania nowego układu między Federacją Rosyjską i Unią Europejską i zadeklarował, że "w okresie polskiej prezydencji chciałoby się wytyczyć nowe ramy rosyjsko-europejskiej współpracy, jednak nie zależy to tylko od kraju sprawującego przewodnictwo". Zawarcie nowego porozumienia o partnerstwie UE-Rosja usunęłoby również główną barierę przed przystąpieniem Rosji do Światowej Organizacji Handlu, o co państwo to zabiega od 18 lat. Rządowa "Rossijskaja Gazieta" przytoczyła zatem słowa Dowgilewicza, który wraził życzenie „aby jeszcze w tym roku Rosja przystąpiła do WTO. UE popiera wejście FR do tej organizacji. Polska ze swej strony też jest zwolennikiem takiego kroku".

Jest to deklaracja tym ważniejsza, że niedawny szczyt Rosja–Unia Europejska w Niżnym Nowogrodzie nie przyniósł rozstrzygnięć w żadnej z istotnych dla obu partnerów kwestii (WTO, wizy), demonstrując utrzymujące się rozbieżności interesów Rosji i UE oraz ograniczone możliwości ich przezwyciężenia.

Wiele wskazuje, że mocną kartą przetargową w procesie negocjacji porozumienia Rosja-UE, ma stać się sprawa Białorusi. W tym kontekście pora zauważyć, że nagła aktywność polskich dyplomatów i polityków w nagłaśnianiu represji reżimu Łukaszenki, nie wypływa z pragnienia „obrony wolności i demokracji” lecz w powiązaniu z całokształtem polityki zagranicznej III RP, znajduje mocne uzasadnienie w realizacji interesów Rosji.

Jeśli podczas niedawnego posiedzenia Rady Gabinetowej Bronisław Komorowski oświadczył, że „szczególnym wyzwaniem dla polskiej prezydencji będzie ostra reakcja na sytuację na Białorusi” i podkreślił, że „tylko wspólne działanie w tym zakresie wszystkich krajów wrażliwych na kwestie demokracji na wschodzie Europy może przynieść pozytywne efekty” – byłbym daleki od dostrzegania w słowach Komorowskiego troski o wartości wolnego świata. Białoruś i rozgrywane tam operacje stanowią bowiem jeden z najmocniejszych atutów Rosji w relacjach z UE, a kryzys białoruski stwarza Moskwie możliwość przejęcia władzy w tym kraju.

Po rozpędzeniu przez OMON demonstracji opozycji 19 grudnia ub.r , reżim Łukaszenki stracił jakiekolwiek pole manewru na arenie międzynarodowej i znajdując się pod presją narastających problemów gospodarczych musi dziś akceptować warunki rosyjskiego wsparcia kredytowego. To Rosja jest obecnie jedynym możliwym kredytodawcą Białorusi. W zamian za kredyt żąda jednak wykupienia kluczowych białoruskich zakładów przez rosyjskich inwestorów. Przeprowadzona w ten sposób przymusowa prywatyzacja, może stać się przełomem w wieloletnich dążeniach Rosji do przejęcia kontroli nad białoruską gospodarką, a jej konsekwencją będzie znaczące ograniczenie suwerenności Białorusi.

Już dziś do rosyjskich inwestorów należy większość kluczowych zakładów Białorusi: MTS-Białoruś, Rafineria w Mozyrzu, Biełgazprombank, ŁUKoil–Białoruś czy Jamał–Europa. Obecnie zapowiadana jest sprzedaż 50% udziałów w białoruskim przedsiębiorstwie Biełtransgaz (właściciel białoruskich gazociągów) rosyjskiemu koncernowi Gazprom, który już jest właścicielem połowy akcji. Rosja oczekuje również zgody na połączenie białoruskich zakładów samochodowych MAZ z rosyjskim KAMAZ-em i sprzedaży Rafinerii w Nowopołocku.

Można przyjąć, że przez najbliższe miesiące Moskwa będzie wykorzystywać trudną sytuację Białorusi, nagłaśniać i krytykować posunięcia reżimu, a nawet inspirować akty sprzeciwu wobec Łukaszenki. Wszystko to w celu realizacji swoich interesów i zmuszenia dyktatora do ustępstw. Ta faktyczna aneksja Białorusi odbywa się za przyzwolenia państw UE. Uznają one bowiem prawo Rosji do ingerencji na tym obszarze i upatrują w niej gwaranta „demokratycznych przemian”. Naprzeciw rosyjskim planom wychodzi wspólna deklaracja szefów dyplomacji Rosji, Polski i Niemiec ze spotkania w Kaliningradzie, w której potępiono represje stosowane na Białorusi. „Represje, które obecnie mają miejsce na Białorusi, zamykają Alaksandrowi Łukaszence drogę do zbliżenia z Europą - ocenił Radosław Sikorski, do niedawna zwolennik szukania kompromisu z dyktatorem. Zapowiedź „ostrych reakcji na sytuację na Białorusi” podczas polskiej prezydencji, zostanie odebrana w Brukseli ze zrozumieniem i zaliczona na poczet starań rządu Donalda Tuska w słusznej „walce o demokrację”.

Jest pewne, że działania władz III RP w trakcie prezydencji zostaną przedstawione przez ośrodki propagandy jako pasma dyplomatycznych sukcesów. Ma rację Jarosław Kaczyński, gdy stawia zarzut zaniedbywania przez Tuska polskich interesów na forum unijnym i twierdzi, że prezydencja ma pomóc Platformie w jesiennych wyborach parlamentarnych. Jednakże nawet rządowym mediom niełatwo będzie wskazać polski interes tam, gdzie grupa rządząca odgrywa rolę rosyjskiego konia trojańskiego lub podejmuje działania sprzeczne z naszymi racjami. Tę okoliczność należy nagłośnić i uświadomić Polakom, że polska prezydencja zabiega o cele wyznaczone przez kremlowskich strategów.
http://cogito.salon24.pl/318024,polska-prezydencja-rosyjski-plan
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:52, 30 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Tusk, blondynka i 320 milionow Euro

Jesien 2007: Cztery dni po umorzeniu sledztwa TVN V Ds 343/06 w dniu objecia przez Zbigniewa Cwiakalskiego funkcji Ministra Sprawiedliwosci, TVN zaprosila na wizje Donalda Tuska i w podziekowaniu podsunela mu blondynke, ktora nie jest dla kazdego.

"Nie jestem dla kazdego" oznajmila niedawno Doda w wywiadzie dla kobieta.pl. Czyli logicznie wnioskujac, na Dode trzeba zasluzyc.

W drugiej polowie listopada 2007, tuz po wyborach ktore daly PO wladze i zamienily Polske w Kraine Milosci, wybuchl niezwykle intensywny publiczny romans pomiedzy klanem Donalda Tuska i TVN, z blondynka w tle. Oto kalendarz milosnych wydarzen:

16 listopada 2007 Zbigniew Cwiakalski objal funkcje Ministra Sprawiedliwosci i tego samego dnia Prokuratura Okregowa w Warszawie umorzyla pierwsze sledztwo w sprawie TVN (V Ds 343/06). Pismo Prokuratury Okregowej w Warszawie bedzie zalaczone do tego wpisu.

20 listopada 2007 Donald Tusk zostal zaproszony na wizje niezapomnianego programu "Teraz My" i dostal prezent w postaci prywatnego publicznego mini-koncertu niespodzianki Dody Elektrody. Zaiskrzylo sie na wizji:

http://www.youtube.com/watch?v=Ue5Shbj1O.....9BE6C6C74B

22 listopada 2007 ITI Holdings SA podpisalo mega-umowe kredytowa z bankami BPH i Calyon Polska na ogromna sume 320 milionow Euro. Akcje TVN staly sie zastawem kredytu. Banki kredytujace wycenily wartosc akcji TVN jako zastawu na okolo 7 PLN za akcje. Aktualne wycena akcji TVN na gieldzie to 16 PLN za akcje.

25 listopada 2007 Celebryta TVN Kuba Wojewodzki ugoscil w swoim programie Katarzyne i Michala Tuska, ochrzczonych dla okazji "pierwszymi dziecmi RP" (chociaz sa oni pelnoletni). "Pierwsze dzieci RP" zaprosily celebryte TVN na kolacje do ich domu. Nie wiadomo czy kolacja zostala skonsumowana.

W rozwinietych demokracjach, czlonkowie rzadu unikaja raczej eksponowania swoich dzieci w mediach czy tez w sferze showbizu, z wielu powodow (etycznych, moralnych, wychowawczych itd).

Ale mozna chyba zrozumiec powody tego goracego wybuchu publicznego romansu pomiedzy TVN i klanem Tuska. Umorzenie sledztwa V Ds 343/06 nie tylko zdjelo problem z plecow wizjonerow ale tez ulatwilo podpisanie mega-umowy kredytowej z BPH i Calyon Polska. Przed udzieleniem kredytu, kredytodawcy analizyja szczegolowo postepowania prawne obejmujace kredytobiorce.

Zadziwjajace jest jednak jak szybko ta wielka milosc poszla w niepamiec.

"Tak jak w przeszlosci, tak i w przyszlosci moj rzad nie bedzie nikogo preferowal " rabnal Donald Tusk na konferencji prasowej w miniony poniedzialek.

To moze byc poczatek Alzheimera. Czas na badania neuropsychiatryczne ?



Ciag dalszy w poniedzialek w odcinku "TVN: Sledztwo VI Ds 251/10".
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/18384,tusk-blondynka-i-320-milionow-euro
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:30, 01 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po kupno strategicznych dla interesów państwa spółek telekomunikacyjnych ustawiły się kolejki firm i funduszy z kapitałem niewiadomego pochodzenia. Za nimi kryją się zapewne służby specjalne wielu państw. Rząd Platformy Obywatelskiej rzuca bezpieczeństwo państwa na wolny rynek
Demontaż bezpieczeństwa państwa

Prof. Jerzy Urbanowicz

Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami ostatniej fazy demontażu systemu bezpieczeństwa państwa polskiego trwającego od końca lat 90. Rząd Platformy Obywatelskiej poprzez wyprzedaż strategicznych aktywów państwa doprowadzi (lub już doprowadził) do dekompozycji infrastruktury narodowych sieci bezpieczeństwa i narodowej kryptografii. Demontaż systemów bezpieczeństwa państwa został zapoczątkowany barbarzyńską sprzedażą Telekomunikacji Polskiej S.A. Francuzom, którzy obecnie pozbywają się polskich sieci strategicznych, odsprzedając je na wolnym rynku, bez żadnych zabezpieczeń.

Artykuł ten jest odpowiedzią na apel prezesa PAN prof. Michała Kleibera o "mądre państwo". Działania w opisywanych obszarach są przykładem "głupiego państwa", które ma w pogardzie swoje interesy narodowe.
Sytuacja stała się tragiczna, gdy rząd premiera Jerzego Buzka w sposób skandaliczny sprzedał sieci bezpieczeństwa narodowego w TP S.A., z systemem obronnym kraju na czas wojny włącznie. Oddano wtedy Francuzom gratis inną spółkę strategiczną - Emitel, administrującą naziemną infrastrukturą radiowo-telewizyjną w naszym kraju. Mało kto wie, ale o polskie sieci narodowe toczyła się walka aż do ostatniej Rady Ministrów 4 lipca 2000 r. w sprawie TP S.A. Eksperci rządowi nie mieli, niestety, wsparcia ze strony polskich służb UOP i WSI, chociaż służby te miały pełną wiedzę o sieciach narodowych.
Przestrzegałem i nadal przestrzegam przed wyprzedażą ostatnich aktywów telekomunikacyjnych w Polsce. "Umowa o sprzedaży 35% udziałów w Telekomunikacji Polskiej S.A." podpisana 25 lipca 2000 r. nie zawierała klauzuli zakazującej odsprzedaży spółki bez zgody państwa polskiego. Francuzi mogą ją odsprzedać komukolwiek zechcą, np. Łukoilowi czy Gazpromowi. Wszystko wskazuje na to, że już zaczęli sprzedawać swoje sieci na terenie Polski. W umowie z 25 lipca 2000 r. nawet nie wspomniano o Emitelu. Wszystko na to wskazuje, że nie negocjowano wartości tej spółki i sieci luksusowych domów wypoczynkowych administrowanych przez TP S.A. Było to oddanie gratis strategicznej polskiej sieci rozsiewczej Francuzom bez żadnych zabezpieczeń.
Francuzi zaczęli wyprzedaż od Emitela, którego otrzymali od Polski w prezencie. Sprzedaż Emitela funduszowi Montagu IV, do której doszło 25 marca br., przypomina do złudzenia wcześniejszą sprzedaż spółki Energis działającej na terenach PKP, którą - via fundusz Innova - Anglicy odsprzedali Rosjanom z GTS. Dzisiaj GTS przymierza się do kupna Exatela. Sprzedaż Emitela powinna być dla Polaków sygnałem ostrzegawczym. Czy nie jest to przypadkiem przygrywka do sprzedania całej spółki TP S.A. Rosjanom? Byłaby to wielka tragedia narodowa, gdyż TP S.A. wciąż administruje rozległą infrastrukturą obronną naszego państwa.
Obecny rząd straszy nas co jakiś czas, że sprzeda również ostatnią strategiczną spółkę telekomunikacyjną Exatel S.A., która dysponuje potężną siecią światłowodową (20 tys. km). Są to ostatnie sieci, na których można stosunkowo łatwo odtworzyć utracone sieci bezpieczeństwa państwa.
22 marca 2011 r. prezes Polskiej Grupy Energetycznej (właściciela Exatela) ogłosił na konferencji prasowej, że jego spółka chce zakończyć transakcję sprzedaży swojej telekomunikacyjnej spółki zależnej Exatel w 2011 roku. Zapowiedział, że ma pozwolenie Ministerstwa Skarbu Państwa, aby sprzedać spółkę w bardziej liberalny sposób, jeśli chodzi o procedury. Co to oznacza, mamy się niedługo dowiedzieć.
Platforma Obywatelska zaczęła likwidować procedury bezpieczeństwa i państwo polskie staje się coraz bardziej bezbronne. Wygląda to na tyle niebezpiecznie dla naszego kraju, że trzeba zacząć poważną dyskusję na temat stanu bezpieczeństwa państwa i związanego z tym stanu narodowych sieci i narodowej kryptografii. W analizie, którą przedłożyłem Instytutowi "Polska Racja Stanu" im. L. Kaczyńskiego, skupiłem się na kilku spółkach, które posiadają systemy łączności strategicznej państwa polskiego. Manipulowanie spółkami mającymi zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa i obronności państwa uderza we wszystkich Polaków, niezależnie od ich poglądów politycznych.

Historia sprzedaży Emitela
25 marca 2011 r. zarząd TP S.A. podpisał ze spółką Kapiri Investments, której jedynym wspólnikiem jest fundusz Montagu IV Private Equity, umowę przedwstępną o sprzedaży za 1,7 mld zł swojej spółki Emitel. Prezesem spółki Kapiri i wielu innych spółek wymienionych w KRS jest Christian Gaunt, który od 1997 r. mieszka w Europie Środkowo-Wschodniej, zajmuje kierownicze stanowiska w Kijowie, Moskwie i od 2002 r. w Warszawie. Transakcja wymaga jeszcze zgody prezesa UOKiK i polskie służby mogą, jeśli tylko zechcą, ją zablokować.
Układanka ze spółkami jest typowa dla Rosjan. Czy spółki Christiana Gaunta były sprawdzane przez SKW i ABW? Emitel jest wiodącym w Polsce operatorem naziemnej infrastruktury radiowo-telewizyjnej. Był na liście spółek strategicznych naszego państwa jeszcze we wrześniu 2008 r., co zapewniała "Ustawa o szczególnych uprawnieniach Skarbu Państwa oraz ich wykonywaniu w spółkach kapitałowych o istotnym znaczeniu dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa publicznego" z 3 czerwca 2005 roku. W 2010 r. zaczęły się dziać ze spółkami telekomunikacyjnymi dziwne rzeczy, które niżej postaram się opisać. Ze względu na rozległą sieć spółka Emitel jest krajowym monopolistą, co skrzętnie wykorzystują Francuzi, zdzierając z nas skórę zawyżonymi cenami usług.
Wskutek ewidentnych błędów w ustawie z listy spółek strategicznych zostały wcześniej wykreślone Exatel i Polkomtel, do czego przyczyniła się feralna (szczególnie w przypadku Exatela) opinia Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Wbrew opinii pani prezes UKE rząd wykreślił z listy również Telekomunikację Polską S.A., która - według UKE - była spółką strategiczną jedynie przez to, że posiadała spółkę Emitel. Emitel był więc spółką na tyle strategiczną dla państwa, że ten, kto go tylko posiadał, automatycznie lądował na liście spółek strategicznych.
Niespodziewanie 18 marca 2010 r. Sejm RP zniósł wspomnianą ustawę z 3 czerwca 2005 r., zamieniając ją na nową, z której wymazano, bez żadnych skrupułów i poważnego uzasadnienia, fragmenty dotyczące spółek posiadających infrastrukturę telekomunikacyjną. Biuro Analiz Sejmowych wydało 26 stycznia 2010 r. krytyczną opinię o projekcie rządu Donalda Tuska (był to projekt rządowy). Tym samym strategiczna spółka Emitel przestała być polską spółką strategiczną, po raz kolejny przy biernej postawie polskich służb specjalnych. Narzuca się pytanie: kto wykreślił spółki telekomunikacyjne z ustawy? Wykreślenie słów "lub czasopisma", za które Lew Rywin siedział w więzieniu, jest drobiazgiem w porównaniu z wykreśleniem, które uderza dotkliwie w bezpieczeństwo państwa polskiego. Jakie służby brały w tym udział?
Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński nie podpisał szkodliwej dla Polski ustawy, chociaż otrzymał ją do podpisu 22 marca 2010 roku. Wszystko na to wskazuje, że nie chciał jej podpisać. Zgodnie z art. 10 ustawy powinna ona wejść w życie 1 kwietnia 2010 r., pan prezydent zapewne świadomie zignorował ten termin. Niestety, 12 kwietnia 2010 r., w poniedziałek po katastrofie, kiedy Polacy byli w olbrzymim szoku po śmierci pana prezydenta, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, wykonujący wówczas obowiązki prezydenta RP, podpisał w wielkim pośpiechu feralną ustawę.
Nowa ustawa zlikwidowała listę spółek strategicznych, a więc zmieniła również status spółek TP S.A i Exatel S.A., mimo że spółki te administrują strategicznymi obiektami i sieciami polskiego państwa. W przypadku TP S.A. są to sieci łącznikowe i punkty dowodzenia na czas wojny. Fundusz Montagu IV zapewne odsprzeda Emitela Rosjanom, bo oni są szczególnie zainteresowani systemami bezpieczeństwa naszego kraju, co udowodnili już wielokrotnie. Francuzi oszacowali w końcu wartość Emitela na 1,7 mld złotych. Ciekawe, że jesteśmy aż tak bogaci, iż potrafimy zrobić luksusowy prezent za 1,7 mld zł dużo od nas bogatszej Francji. Czy tak ma wyglądać "mądre państwo"?

CDN
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 22:58, 01 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sieci strategiczne - stan obecny
Krytykowałem wiele razy niedopracowaną ustawę z 3 czerwca 2005 roku. Zmieniono ją na znacznie gorszą i rozpoczęto de facto ostatnią fazę demontażu bezpieczeństwa państwa. W nowej ustawie nie ma spółek telekomunikacyjnych. Obecnie łączność dla armii i najważniejszych instytucji państwowych zapewniają przede wszystkim dwie spółki: Telekomunikacja Polska S.A. i Exatel S.A. Te dwa przedsiębiorstwa są również operatorami dla najważniejszych instytucji państwowych. W przypadku armii w 2007 r. były to proporcje 70 proc. do 30 proc. na korzyść TP S.A. Pierwszym zadaniem było stworzenie stanu po 50 procent. W 2007 r. Exatel został wpisany przez ówczesnego szefa Departamentu Informatyki i Telekomunikacji MON do strategii informatyzacji armii w latach 2008-2012 jako operator sieci utajnionych. Najważniejsze sieci, szczególnie w relacjach natowskich, były lokowane w Exatelu. W niedalekiej przeszłości łączność dla armii (np. dla WSI) i wrażliwych instytucji państwowych świadczyły również firmy rosyjskie. Była to wymieniona wcześniej spółka GTS i spółki, z których powstała GTS.
Firma Exatel jest jedynym państwowym operatorem telekomunikacyjnym, który chce i może (ma wszystkie najważniejsze certyfikaty, w tym certyfikaty natowskie) w sposób bezpieczny obsługiwać armię i najważniejsze instytucje państwa. Obrona Exatela przed bezmyślną sprzedażą jest polską racją stanu i wpisuje się doskonale w działania propaństwowe śp. pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Exatel zapewnia łączność teleinformatyczną również polskim służbom specjalnym. Niektóre umowy operatorskie mają klauzule i spółka jest systematycznie sprawdzana przez SKW i ABW. Wszyscy wiedzą, że jest to - de facto - spółka strategiczna państwa. Dzisiaj, gdy wskutek ustawy z 18 marca 2010 r. na papierze nie mamy już telekomunikacyjnych spółek strategicznych, te spółki nadal istnieją, czy się komuś to podoba, czy nie.
Wszystko wskazuje na to, że rząd Platformy Obywatelskiej może sprzedać całą infrastrukturę telekomunikacyjną kraju, pozbywając się jednym ruchem pióra problemów z bezpieczeństwem. Prezydent Bronisław Komorowski, podpisując feralną ustawę - jako drugą z kolei, jeszcze jako marszałek Sejmu - pokazał społeczeństwu, w jak głębokim poważaniu ma bezpieczeństwo naszego kraju.
Przypadek Emitela jasno wskazuje, kto ustawił się w kolejce po nasze sieci. Brak spółki dedykowanej specjalnie na potrzeby strategiczne państwa kładł i kładzie wszystkie ważniejsze projekty teleinformatyczne. Powoduje niesamowity "bałagan teleinformatyczny" w państwie. Dlaczego nie możemy zbudować najprostszego systemu teleinformatycznego? Dlaczego marnujemy pieniądze nasze i unijne? Kolejni ministrowie budują przeciwieństwo "mądrego państwa" lansowanego ostatnio przez profesora Kleibera. Mówić o "mądrym państwie" jest łatwo - trudniej je zbudować.

Sprzedaż TP S.A. - historia polskich sieci narodowych
Telekomunikacja Polska S.A. wykłócała się ostatnio w Brukseli, że nie chce być polską spółką strategiczną, choć biorąc w zarząd polskie obiekty i sieci strategiczne, stała się automatycznie taką spółką. Dopóki nie pozbędzie się tych sieci, jest i będzie strategiczną spółką dla naszego kraju. TP S.A. do dzisiaj nie wypełniła postanowień Załącznika do "Umowy sprzedaży 35% akcji Telekomunikacji Polskiej S.A. konsorcjum France Telecom i Kulczyk Holding w sprawie realizacji przez Telekomunikację Polską S.A. zadań na rzecz obronności i bezpieczeństwa państwa" z 25 lipca 2000 r. podpisanej przez ministra Emila Wąsacza.
Mało kto wie o tej umowie, a tym bardziej o "Załączniku dotyczącym zadań na rzecz bezpieczeństwa i obronności państwa" i hojnym prezencie Jerzego Buzka w postaci ostatnio odsprzedanej spółki Emitel posiadającej rozległą sieć nadajników wartą dla Polski co najmniej tyle, co sieć stacjonarna TP S.A. Za wykonanie Załącznika byli odpowiedzialni ministrowie obrony i ministrowie właściwi ds. łączności w latach 2000-2005, m.in. minister obrony Bronisław Komorowski. Prywatyzacja TP S.A. trwała od 1997 do 2005 roku. Wynika stąd, że SLD zaczął i skończył sprzedawać polskie sieci. 25 lipca 2000 r. podpisano najbardziej szkodliwą dla Polski umowę o sprzedaży 35 proc. udziałów TP S.A.
Narażenie własnego kraju na niebezpieczeństwo jest największym przestępstwem, z jakim można się spotkać. Ile kosztuje bezpieczeństwo Polski? Ile będą kosztowały polskie ofiary w razie konfliktu zbrojnego? Ile Polska zaoszczędziła na używaniu przestarzałych rosyjskich samolotów Tu-154? Są to niepoważne wyliczenia. Przy sprzedaży TP S.A. też szantażowano rząd, że niesprzedanie Francuzom spółki spowoduje, iż załamie się system finansowy państwa.
Polska uratowała upadające państwowe przedsiębiorstwo francuskie France Telecom. Oddano Francuzom system obronny państwa na czas wojny ulokowany w przedtem państwowej polskiej spółce TP S.A. Minister Wąsacz wykazał się co najmniej niekompetencją, mówiąc publicznie, że system obrony państwa, który oddano Francuzom, powstał w PRL i należy oddać go Francuzom jako złom. To jest oczywista nieprawda - system obrony państwa na czas wojny był przede wszystkim budowany w wolnej Polsce za ciężkie miliony złotych. Znam kolegów, którzy projektowali i budowali te systemy. Oddanie tych obiektów innemu państwu jest kompromitacją naszego kraju.
Najbardziej dotkliwym skutkiem sprzedaży TP SA jest dekonspiracja systemu obronnego państwa na czas wojny. Osłabiono w ten sposób nasze wspólne państwo. Teraz wystarczy jedna rakieta wystrzelona w centrum dowodzenia łącznością i polskie dowództwo - w razie wojny - będzie siedziało nieme w pustych piwnicach.

Plany sprzedaży spółki Exatel S.A.
Wszystko wskazuje na to, że telekomunikacją polską handlują ludzie mający w pogardzie polską rację stanu, a także rozmijający się ze zdrowym rozsądkiem. Świadczy o tym chociażby ostatnia wycena Exatela. Licząc same sieci (bez zorganizowanego przedsiębiorstwa z klientami) otrzymujemy 2,5 mld złotych wg standardów Unii Europejskiej, czyli trzy razy mniej niż PGE chce za Exatela. Przychody spółki w 2010 r. wyniosły ponad 0,5 mld złotych. Spółka świadczy usługi klientom korporacyjnym i instytucjom państwowym. Są to zwykle najlepsi, stali klienci.
Sprzedaż Exatela ma być kalką sprzedaży TP S.A. z 2000 r. Z tym że ta sprzedaż wygląda znacznie gorzej, bo są to ostatnie aktywa telekomunikacyjne w Polsce, na których można jeszcze odtworzyć utracone narodowe sieci łączności. Trzeba być stanowczym i domagać się zwrotu naszych sieci strategicznych od Francuzów z należnymi rekompensatami. Wzorem dla nas powinna być duńska firma DPTG sądząca się z Telekomunikacją Polską o blisko 3 mld zł, o podział przychodów ze światłowodu wybudowanego przez Duńczyków przed prywatyzacją TP S.A. W przypadku wymienionych w Załączniku 33 sztuk sieci łącznikowych z Głównych Węzłów Łączności (GWŁ) armii do sieci TP S.A. są to miliardy złotych utraconych korzyści. Tak powinno reagować "mądre państwo".
Sygnał ostrzegawczy w postaci sprzedaży Emitela powinien wstrząsnąć służbami. Służby powinny natychmiast zabezpieczyć spółkę Exatel przed sprzedaniem. Jeśli Exatel zostanie sprzedany, poniosą za to odpowiedzialność ci, którzy podpiszą się pod sprzedażą, poczynając od polskiego rządu. Obecnie trwa przerzucanie odpowiedzialności ministra skarbu na zarząd PGE i odwrotnie. Ministerstwo skarbu już dzisiaj odcina się od odpowiedzialności. Winien będzie właściciel, czyli przestraszony całą sprawą i Bogu ducha winny zarząd PGE, dla którego najważniejszym dzisiaj problemem jest zbliżający się konkurs na członków zarządu. Wątpliwe, czy prezydenta Komorowskiego ruszy sumienie. Zbyt gorliwie i bez koniecznych dodatkowych analiz podpisał ustawę z 18 marca 2010 roku.
Wciąż jest zawieszony, ale nie wiadomo, na jak długo, drugi etap postępowania przetargowego na sprzedaż akcji Exatela. Dlaczego rząd chce się pozbyć, nawet za niższą cenę, spółki Exatel? Czy służby potrafią oszacować ryzyko dla bezpieczeństwa państwa związane z tą sprzedażą? Szykowanie się do sprzedaży Exatela, podobnie jak zuchwała odsprzedaż Emitela i wcześniejsza sprzedaż TP S.A. są olbrzymimi skandalami. Rząd Donalda Tuska zachowuje się jak rząd AWS z najgorszego okresu. Sprzedaże te będą sprawdzianem patriotyzmu dla polskich służb specjalnych ABW i SKW. Nowo powstały Zarząd Ochrony Ekonomicznych Interesów Sił Zbrojnych SKW powinien otrzymać pierwsze bojowe zadanie i dokładnie zbadać, kto - za wszelką cenę - chce doprowadzić do demontażu państwa.
Nasuwają się oczywiste pytania do służb. Kto naciska na sprzedaż Exatela? W jaki sposób miałoby dojść do sprzedaży spółki i kto miałby być potencjalnym nabywcą? Prezes PGE mówi o inwestorach branżowych. Jacy to będą inwestorzy? Każdy wybór doprowadzi do tego, że polska infrastruktura strategiczna stanie się obiektem handlu na wielką skalę. Powtarzam: wymazanie z ustawy nie oznacza, że ta infrastruktura przestała być strategiczna dla naszego kraju.
Po Exatela stoi kolejka zagranicznych spółek. Każdy chce kupić elegancką, niezbyt zadłużoną spółkę. Jeśli nie dla siebie, to na handel. Zawsze Rosjanie odkupią polskie sieci strategiczne. Chociażby po to, aby sterować polskim systemem elektroenergetycznym. Będzie można wówczas szantażować Polaków i wymuszać na nich różne ustępstwa. Za niecały miliard złotych. Gdzie tu jest "polska racja stanu" i "mądre państwo" prof. Kleibera?
Konsekwencje utraty przez Skarb Państwa kontroli nad Exatelem byłyby naprawdę tragiczne. Wierzę w resztki rozsądku Polaków, chociaż po tragedii smoleńskiej coraz trudniej mówić o rozsądku. Za dużo agentury kręci się wokół polskich spraw. Polska nie jest normalnym europejskim krajem. W Niemczech i innych państwach taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Wielokrotnie Rosjanie ubiegali się o kupno niemieckich sieci narodowych i musieli odejść z kwitkiem.
Podkreślam z całą stanowczością: spółka Exatel jest jedyną spółką w Polsce, na której można odtworzyć zniszczoną sieć bezpieczeństwa państwa. Wszystkie inne koncepcje są niemądre. Nie chodzi tu o budowę KOT (Krajowego Operatora Telekomunikacyjnego) lansowanego przez SLD - wyimaginowanej alternatywy dla TP S.A., gdyż budowa ta była częstym w spółkach Skarbu Państwa gonieniem króliczka, aby go nie złapać. Zarabiają na tym krocie firmy konsultingowe. Zero logicznego myślenia. Pozyskanie abonenta kosztuje kilka tysięcy złotych, więc budowa niewielkiej milionowej sieci to koszt kilka miliardów złotych. Nikt nie miał wtedy i teraz takich pieniędzy.
Spółka Exatel ma dostęp do tajemnic państwa, dlatego można przypuszczać, że za kupnem Exatela mogą stać obce wywiady. Szczególnie za firmami z udziałem kapitału rosyjskiego. Są to sprawne służby z olbrzymią polskojęzyczną agenturą. Powtarzam więc to, co nie może dotrzeć do decydentów: kupno Exatela daje de facto kontrolę nad systemem elektroenergetycznym państwa. Należy pamiętać, że sieć telekomunikacyjna spółki położona jest na liniach odgromowych w sieciach elektroenergetycznych wysokiego napięcia. Aby uderzyć w taki system, wystarczy zniszczyć kilka jego wrażliwych punktów. Sprzedając Exatela, oddajemy kupującemu w zarząd sieci elektroenergetyczne spółki PSE-Operator S.A., które są obsługiwane przez Exatela.
Sprzedaż Exatela jest równie groźna jak sprzedaż TP S.A. Jest poza tym niezgodna z dyrektywami Unii Europejskiej w sprawie wyznaczania europejskiej infrastruktury krytycznej z 23 grudnia 2008 roku. Zniszczenie polskiego systemu elektroenergetycznego zniszczy również systemy innych państw europejskich. Rozważając sprzedaż Exatela, Polska stwarza olbrzymie zagrożenie dla państw Unii Europejskiej. Państwa UE chronią swoje struktury strategiczne, w szczególności otaczają opieką prawną swoje strategiczne sieci telekomunikacyjne. Twierdzenie, że Europa chce otwarcia polskiego systemu bezpieczeństwa i rezygnacji z ochrony telekomunikacyjnych spółek strategicznych, jest nonsensem. Polska jest jednym z niechlubnych wyjątków w Europie, gdzie rząd zrezygnował z ochrony prawnej sieci ważnych dla bezpieczeństwa kraju.
Wszystko na to wskazuje, że sprzedaż tej spółki będzie ostatnią fazą rozbioru polskich sieci strategicznych, a co za tym idzie - całkowitego demontażu bezpieczeństwa państwa. Dlatego powinniśmy być zdecydowanie przeciwni sprzedaży tej spółki. W obecnym przedwyborczym bałaganie nie da się zabezpieczyć interesów państwa. Coraz większe grupy osób o różnych poglądach politycznych są przeciwko tej sprzedaży. Apelujemy do rządzących: odłóżcie dyskusję o sprzedaży na czas po wyborach, wcześniej uzupełnijcie braki w dokumentacji, np. o analizę ryzyka dla bezpieczeństwa państwa.
Wszystko wskazuje na to, że Exatel musi być strategiczną spółką państwową pod specjalnym nadzorem ABW i SKW. Dochodzą wyraźne sygnały od tych służb, że doły rozumieją powagę sytuacji. Katastrofa smoleńska otworzyła oczy wielu osobom. Nie jesteśmy jeszcze rosyjską kolonią, do czego zaczyna przyzwyczajać nas rząd Donalda Tuska.

Utrata kontroli nad systemem Sylan
O tym, jak Platforma Obywatelska traktuje bezpieczeństwo państwa, mówi przypadek systemu łączności utajnionej państwa - Sylan. Jest on systemem, który otrzymał certyfikaty za rządów PiS. Dlatego był ostatnio niszczony ze wszystkich stron. Mógłby stać się bez trudu podstawą narodowej sieci bezpieczeństwa opartej na sieci strategicznej państwowej firmy Exatel. Gdyby udało się ulokować Ogólnokrajowy Cyfrowy System Łączności Radiowej (OCSŁR) bezprzetargowo w Exatelu, co byłoby rozwiązaniem głęboko uzasadnionym ekonomicznie i niezwykle korzystnym dla państwa polskiego, Exatel byłby potężną spółką liczącą się w Unii Europejskiej. W oparciu o tak ważne spółki można budować silne, nowoczesne państwo na miarę naszych marzeń i możliwości.
Prasa pisała o skandalicznym przejęciu Sylana przez spółkę Biatel. Był to jedynie początek kłopotów z systemem. Po aferze z Biatelem i utracie koncesji MSWiA przez firmę Techlab 2000, która stworzyła Sylan, po Sylan (czytaj: po polskie sieci strategiczne) ustawiła się kolejka prywatnych firm często powiązanych z różnymi służbami. Obecnie prowadzone są rozmowy Techlab z następną prywatną firmą. Trudno zrozumieć, dlaczego właśnie ta firma, która sprzedaje armii prymitywną łączność, może mieć, a inna prywatna firma Techlab 2000 nie może mieć koncesji na ten sam sprzęt. Tym bardziej że jest to sprzęt firmy Techlab, do którego prawo może mieć tylko Techlab i - w części utajnionej - państwo polskie. Czy służby zbadały ten przypadek? Krążą wieści, że posłużono się obrzydliwym szantażem, iż system zostanie "zakopany", jeśli firma Techlab nie ugnie się przed dyktatem i nie przekaże koncesji w "lepsze" ręce innej prywatnej firmy. Nie jest to dobry pomysł i obciąża rząd Platformy Obywatelskiej.
Niewielka - prawdopodobnie tak zadłużona jak Techlab - prywatna firma nigdy nie przejmie skutecznie Sylana. Szykuje się więc nowa afera jak z Biatelem. Były minister, który podpisał umowę o przejęciu technologii firmy Techlab 2000 i zaraz potem ustąpił z funkcji prezesa Biatela, otworzył puszkę Pandory. Czy nie prościej byłoby umieścić Sylana w państwowej firmie Exatel? Sprawa utrzymania w polskich rękach zarówno Exatela, jak i Sylana jest sprawą honoru Polaków. Nie możemy pozwolić sobie na handel strategicznymi aktywami państwa. Nie chcę być złym prorokiem, ale żonglowanie strategicznym systemem łączności utajnionej państwa może doprowadzić do skandalu na olbrzymią skalę.
--------------------------------------------------------------
Autor jest profesorem w Instytutach Matematycznym i Podstaw Informatyki PAN, członkiem Rady Naukowej Instytutu "Polska Racja Stanu" im. Lecha Kaczyńskiego. W latach 2006-2008 pełnił funkcję doradcy ds. kryptografii i teleinformatyki Służby Kontrwywiadu Wojskowego. W 2001 r. był prezesem spółki Tel-Energo (obecnie Exatel).
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110422&typ=my&id=my01.txt
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:16, 02 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

MANIPULACJA, PROWOKACJA, DEZINFORMACJA
czyli
KUPCY, INTELEKTUALIŚCI I PREZENTERZY


Dziedzictwo Dżyngis Chana

W XX wieku w Rosji pojawiła się cała plejada wybitnych historyków i myślicieli, którzy odwrócili zupełnie myślenie o przeszłości Rosji. O ile do tej pory kraj ten uważano za dziedzica Rusi Kijowskiej, którego dziejowym powołaniem było zjednoczenie ziem ruskich, o tyle wówczas pojawiła się myśl, że jest on spadkobiercą imperium Dżyngis Chana, którego zadaniem pozostaje zjednoczenie Eurazji. Do grona osobistości, które wywarły niewątpliwy wpływ na rosyjskie życie umysłowe, należeli m.in.: książę Nikołaj Trubeckoj, Nikołaj Aleksiejew, Piotr Sawicki, Lew Karsawin czy Lew Gumilow.
Panowanie mongoło-tatarskie nad Rusią Moskiewską trwało ponad dwa wieki i odcisnęło na niej trwałe piętno, tym bardziej, że były to stulecia, w których kształtował się dopiero etnos rosyjski. Od Złotej Ordy przejęło więc państwo moskiewskie struktury i mechanizmy życia społecznego, np. system podatkowy, który funkcjonował w Rosji aż do rewolucji październikowej (i który nakładał podatki nawet na kury). Także podział bojarstwa na rangi, tzw. czyny, opierał się na wzorcach mongolskich (samo słowo czyn było pochodzenia chińskiego), nie mówiąc już o tym, że niektóre rody bojarskie, np. Subarowie, wywodziły się z plemion tatarskich. Władcy moskiewscy przejmowali też z Saraju rozbudowany ceremoniał dworski, mocno kontrastujący z prostymi obyczajami dawnej Rusi.
Podobne wnioski formułował amerykański historyk Michael Cherniavsky, który w swych pracach dowodził, że moskiewska koncepcja władzy i modelu panowania przejęta została nie z Bizancjum, lecz ze Złotej Ordy, innymi słowy: car miał więcej w sobie z chana niż z basileusa. System oparty na podboju i tyranii nie był bowiem pochodzenia bizantyjskiego, lecz azjatyckiego.
Symboliczny pozostaje zwłaszcza fakt, że wśród insygniów koronacyjnych carów moskiewskich znajdowała się „czapka Monomacha” (po raz pierwszy wymieniona w testamencie wielkiego księcia Iwana I Kality w 1339 roku jako „złota czapka”), która według rosyjskich przekazów miała zostać podarowana księciu kijowskiemu Włodzimierzowi przez imperatora bizantyjskiego Konstantyna IX (co oznaczać miało, że Moskwa jest prawowitym sukcesorem Konstantynopola), w rzeczywistości zaś nakrycie głowy było prezentem dla Iwana I od chana Uzbeka.
Kto wie, czy najbardziej symptomatyczna dla omawianych tu spraw nie jest jednak kwestia obszcziny, czyli prarosyjskiej gminy. Dla XIX-wiecznych słowianofilów ta instytucja zbiorowego władania ziemią przez chłopską gromadę była samą esencją rosyjskości i decydować miała o rosyjskiej odmienności wobec krajów europejskich. Instytucja ta, wynoszona pod niebiosa m.in. przez Hercena, Danilewskiego czy Samarina, miała powstać w czasach przeddziejowych jako naturalny przejaw mądrości życiowej rosyjskiego ludu. Tymczasem badania historyków – Cziczerina, Kluczewskiego i Milukowa – dowiodły, że obszczina była wynalazkiem Tatarów, którzy wymyślili ją i narzucili Rusi w XIII wieku tylko po to, by łatwiej było ściągać daninę z ludności. Także inne badania pokazują, że wiele elementów, które bez zastrzeżeń uznawano do tej pory za wykwint rosyjskiego ducha, jest w rzeczywistości przejęciem wzorów mongoło-tatarskich.
W świetle tego, co zostało wyżej powiedziane, przyjrzyjmy się więc metodzie prowadzenia wojen, a zwłaszcza specyficznemu sposobowi osiągania zwycięstw nad przeciwnikiem.

Misje kupieckie

W dawnych czasach rolę środków masowego przekazu pełniły bazary. Odpowiednikami współczesnych dziennikarzy i publicystów – a więc, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, liderów opinii publicznej – byli kupcy. To oni najlepiej znali świat, podróżowali po różnych krajach, mieli najwięcej informacji. Kiedy docierali do jakiegoś miasta, zjawiali się na targu.
Targ był czymś więcej niż tylko miejscem handlu, kupna i sprzedaży, był centrum informacyjnym, miejscem wymiany poglądów. Św. Grzegorz z Nazjanzu pozostawia nam opisy wielkich sporów teologicznych, toczonych w dobie soboru chalcedońskiego, przez handlarzy i przekupniów na bazarach bizantyjskich. Nowe wieści rozchodziły się zawsze z targów. Przywożone przez kupców, powtarzane z ust do ust przez straganiarzy, były następnie roznoszone po niedalekich wsiach i miasteczkach przez okolicznych mieszkańców.
To kupcy sterowali dyskusją – mogli podrzucać nowe tematy, rozpalać wyobraźnię, mylić tropy, odwracać uwagę. Jeśli więc dostatecznie wielu kupców pojawi się jednocześnie w wielu miastach z tymi samymi informacjami, to mogą oni wręcz narzucić nową wizję świata. I to postanowił wykorzystać Dżyngis Chan.
Mongolski wódz, zanim przystępował do nowego podboju, wysyłał do kraju, który zamierzał podbić, swoich wywiadowców. Najczęściej pojawiali się oni jako kupcy na czele wielkich karawan, zaopatrzonych w tanie i dobre towary. Żeby nie budzić podejrzeń, najczęściej w roli tej nie występowali sami Mongołowie, lecz raczej Połowcy, Chorezmijczycy czy Rusini. Wcześniej przechodzili oni odpowiednie szkolenie, gdzie uczono ich pracy wywiadowczej. Sporządzali np. szkice, na które nanosili każdy zagajnik, bród czy łąkę na popas. Kiedy później hordy przystępowały do ataku, bezbłędnie wykorzystywały znajomość terenu.
Działalność „kupców” nie ograniczała się jedynie do rozpoznania topograficznego, lecz również do rozpoznania stosunków politycznych, społecznych, ekonomicznych i religijnych. Wykorzystując tą wiedzę, manipulowali odpowiednio informacjami, by rozbudzać waśnie plemienne i wyznaniowe, a w ten sposób doprowadzić do maksymalnego osłabienia wewnętrznego swego przyszłego przeciwnika, rozbijając jego jedność i solidarność. Zarazem członkowie karawan w niby dyskretny sposób rozpowiadali wokół o wielkich dobrodziejstwach, jakie przynoszą wszędzie prostej ludności wojska Złotej Ordy.
„Dżyngis Chan miał doskonale zorganizowany aparat szeptanej propagandy, który osłabiał wolę oporu zaplanowanej ofiary” – te słowa nie wyszły spod pióra historyka zajmującego się średniowieczem, lecz jednego z najwybitniejszych sowietologów II Rzeczpospolitej, eksperta Instytutu Europy Wschodniej w Wilnie, Stanisława Swianiewicza. Znalazły się natomiast w jego pracy opisującej metody sowieckiej infiltracji w Polsce przed 1939 rokiem. Nie uprzedzajmy jednak faktów...
Jak zauważył Witold St. Michałowski, „za panowania Dżyngisydów nie zarejestrowano wielu przykładów indywidualnej odwagi i bohaterstwa”. Nic w tym dziwnego – starali się oni bowiem prowadzić swe podboje tak, aby odwaga i bohaterstwo nie były potrzebne. Ich ideałem było osiąganie zwycięstwa nad przeciwnikiem bez używania siły. Ten sposób pojmowania konfliktów został zaczerpnięty z dzieła, które znacznie później, bo w XX wieku, stało się „biblią” sowieckich służb specjalnych.

Zwyciężać bez użycia siły

Sun Tzu był genialnym strategiem wojskowym, żyjącym 25 wieków temu w Chinach. Dowodził wojskami króla Wej, odnosząc same sukcesy. Swoje przemyślenia zawarł w księdze „Sztuka wojny”, która – jak wiemy z przekazów – znana była japońskim władcom już w VIII stuleciu. „Ci, którzy są znawcami sztuki wojennej, pokonują nieprzyjacielską armię bez walki. Zdobywają miasta bez przypuszczania szturmu i obalają państwo bez długotrwałych działań”, pisał Sun Tzu i dodawał: „Waszym celem powinno być opanowanie w stanie nietkniętym wszystkiego, co jest pod słońcem. W ten sposób wasze wojska pozostaną nie zmęczone, a wasze zwycięstwo będzie całkowite. Oto sztuka ofensywnej strategii.”
Jak to jednak osiągnąć? W tym celu Sun Tzu podawał „13 złotych zasad”:
1. Dyskredytujcie wszystko co dobre w kraju przeciwnika
2. Wciągajcie przedstawicieli warstw rządzących przeciwnika w przestępcze przedsięwzięcia
3. Podrywajcie ich dobre imię. I w odpowiednim momencie rzućcie ich na pastwę pogardy rodaków
4. Korzystajcie ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających
5. Dezorganizujcie wszelkimi sposobami działalność rządu przeciwnika
6. Zasiewajcie waśnie i niezgodę między obywatelami wrogiego kraju
7. Buntujcie młodych przeciwko starym
8. Ośmieszajcie tradycje waszych przeciwników
9. Wszelkimi siłami wprowadzajcie zamieszanie na zapleczu, w zaopatrzeniu i wśród wojsk wroga
10. Osłabiajcie wolę walki nieprzyjacielskich żołnierzy za pomocą zmysłowych piosenek i muzyki
11. Podeślijcie im nierządnice, żeby dokończyły dzieła zniszczenia
12. Nie szczędźcie obietnic i podarunków, żeby zdobyć wiadomości. Nie żałujcie pieniędzy, bo pieniądz w ten sposób wydany zwróci się stukrotnie
13. Infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów.

„Tylko człowiek, który ma do dyspozycji takie właśnie środki i potrafi je wykorzystać, żeby wszędzie siać niezgodę i rozkład – tylko taki człowiek godzien jest rządzić i wydawać rozkazy. Jest on skarbem dla swojego władcy i ostoją państwa” – tymi słowy Sun Tzu podsumowywał kodeks swych wojennych zasad.
Owych „13 złotych zasad” było instrukcją działania dla wysyłanych przez Dżyngis Chana kupców. Ponieważ mogli dotrzeć wszędzie i spotykać się ze wszystkimi, mieli możliwość dyskretnego realizowania, punkt po punkcie, powyższych założeń.
W XX wieku ich rolę przejęli inni „liderzy opinii publicznej”. Dopiero w świetle tych faktów staje się zrozumiała sowiecka szpiegomania, każąca w każdym cudzoziemcu widzieć potencjalnego agenta i starająca się objąć tajemnicą państwową jak najwięcej dziedzin życia – był to efekt przykładania do innych swojej własnej miary.
W innym miejscu Sun Tzu pisał: „Cała sztuka wojenna opiera się na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń”. Dlatego też dla powodzenia batalii ważniejsza od siły oręża jest umiejętność stosowania takich technik, jak dezinformacja, manipulacja i prowokacja.

Trzeci Rzym albo Drugi Saraj

Wielcy wojownicy, Dżyngis Chan i Tamerlan, przyswoili sobie nauki Sun Tzu. Ich wojska były niezwyciężone, gdyż wkraczały do akcji – jak pisał rosyjski generał Iwanin w 1875 roku – „dopiero w końcowym etapie, dopiero wówczas, gdy na rzecz armii spadał względnie łatwy obowiązek ostatecznego spacyfikowania kraju, przeznaczonego na opanowanie”. O prawdziwym sukcesie ofensywy decydowała natomiast podjęta znacznie wcześniej długotrwała akcja rozpoznawcza, dywersyjna i rozkładowa. Armia miała za zadanie postawić tylko kropkę nad „i”. Jak pisał inny rosyjski teoretyk wojskowości, wykładowca w sowieckich szkołach wojskowych, generał Aleksander Swieczin: „większa wyprawa wojskowa była przedsiębrana tylko wówczas, gdy zjawiała się pewność, że w organizmie państwowym sąsiada powstały głębokie szpary”.
Znany XIX-wieczny historyk wojskowości, członek wojennego komitetu naukowego przy sztabie głównym w Petersburgu, książę Nikołaj Golicyn pisał, że system wojenny Dżyngis Chana „był opanowany przez nas [Rosjan – przyp. S.S.], wchodząc w ciągu dwóch stuleci tatarskiej niewoli w nasze wojskowe zwyczaje i obyczaje w okresie przed reformami Piotra I”. Wspomniany już generał Swieczin podkreślał zwłaszcza zapożyczenia w dziedzinie służby wywiadowczej.
System ten był przejmowany nie w teorii, lecz w praktyce, co rosyjscy historycy wojskowości prześledzili na przykładzie straży rosyjskiej przy dworze Chubilaj Chana (wnuka Dżyngis Chana, cesarza Chin i założyciela panującej dynastii Juan) czy też moskiewskich oddziałów podporządkowanych chanom Złotej Ordy, np. Tochtamyszowi. U Tatarów terminował nawet św. Aleksander Newski, który najpierw bronił Nowogrodu przed Szwedami i Krzyżakami, a później z tego samego Nowogrodu ściągał haracz w ramach tatarskich ekspedycji karnych.
Rosyjski historyk Paweł Milukow pisał, że gdy skończyła się mongolska niewola, wielcy książęta moskiewscy nie byli w stanie „rozwinąć innego programu, oprócz tego dawnego, tradycyjnego, który stał się instynktem: jeszcze więcej zabiegać i zbierać, oszukiwać i gwałty czynić – z jednym celem – zdobycia jak największej władzy i jak największej ilości pieniędzy”.
Typowym przykładem tego rodzaju polityka był car Iwan IV Groźny. Jego reforma wojskowa dokonała się według wzorów tureckich, zaś powstanie słynącej z niesłychanego okrucieństwa gwardii przybocznej cara, tzw. opryczniny, zwanej niekiedy „ciemnością nieprzeniknioną”, nawiązywało do modelu mongolskiego. Dżyngis Chan dzielił bowiem ludzi na dwie kategorie: tych, których można zastraszyć, i tych, którzy nie odczuwają strachu. Pierwszych utożsamiał z ludami osiadłymi, drugich z koczownikami. Dlatego uważał, że polegać można tylko na koczownikach. Pewne podobieństwa odnaleźć można też w postępowaniu Iwana Groźnego, który w swoich rządach postanowił oprzeć się na ludziach wykorzenionych, igrających ze śmiercią, nie respektujących żadnych zasad i norm. Z takiego materiału ludzkiego rekrutowała się jego oprycznina – organizacja terrorystyczna umiejscowiona między władcą a klasą uprzywilejowaną. Ten sam model działania wykorzystają później Piotr I i Stalin.
Car popierał politykę dezinformacji. Zachowały się jego instrukcje do posłów moskiewskich na dworach europejskich, nakazujące kłamać na temat potęgi i stanu posiadania władcy. W błąd wprowadzano także cudzoziemców, przyjeżdżających do Moskwy. Jak pisze biograf Iwana Groźnego, Władysław Serczyk: „Szczególny protokół obowiązywał przy przyjmowaniu książęcych gości przybywających z zagranicy, a zwłaszcza ważniejszych poselstw. By przybysze mieli dobre mniemanie o bogactwie i gęstości zaludnienia państwa, w dniu przyjęcia legacji zamykano wszystkie sklepy, kramy i warsztaty, a ludzi spędzano na trasę przejazdu cudzoziemców. Tłum powiększano gromadząc na ulicy służbę z domów bojarskich i szlacheckich, a nawet z okolicznych osiedli podmoskiewskich.”
Ta tradycja pokazuchy nie tylko zachowała się w czasach późniejszych, lecz nawet została twórczo rozwinięta, by wspomnieć o sztucznych „wioskach potiomkinowskich” w XVIII stuleciu czy też o przyjazdach do ZSRS w latach 30-tych XX wieku zachodnich pisarzy w rodzaju Romaina Rollanda, Andre Gide’a czy Leona Feuchtwangera, którzy podziwiali „socjalizm z ludzką twarzą”. Anegdota mówi, że jeden z owych twórców, George Bernard Shaw zachwycał się po powrocie do Wielkiej Brytanii, że w Związku Sowieckim nawet szwaczki znają na pamięć jego dramaty i recytują między sobą z pamięci podczas pracy w fabrykach – oczywiście po angielsku!

Po kupcach – encyklopedyści

O tym, że rosyjscy władcy wzięli sobie do serca nauki Sun Tzu i Dżyngis Chana, świadczy historia rozbiorów Rzeczpospolitej. Zanim nastąpił podbój militarny, miała miejsce długoletnia akcja dywersyjna, prowadząca m.in. do rozkładu moralnego elit rządzących Polską. Kiedy w ręce powstańców kościuszkowskich wpadło archiwum ambasadora rosyjskiego Igelströma, ujawniono listę 110 najważniejszych osób w państwie polskim, które przez lata pobierały niejawne pobory z petersburskiej kasy. Byli wśród nich m.in. król Stanisław August Poniatowski, ks. Adam Czartoryski, prymasi Łubieński i Poniatowski oraz dziesiątki innych urzędników państwowych i dostojników kościelnych.
Innym zapożyczeniem od Dżyngis Chana był sposób przedstawienia rozbiorów zachodniej opinii publicznej.
Raymond Aron stwierdził kiedyś, że geniusz to ten, kto potrafi narzucić swoją wizję rzeczywistości masom. W drugiej połowie XVIII wieku takimi geniuszami byli z pewnością francuscy encyklopedyści, który potrafili narzucić swój oświeceniowy ład całemu światu. Najwybitniejszymi ze wszystkich encyklopedystów byli jednak Diderot i Wolter. Ich też postanowili wprząc do swego rydwanu moskiewscy władcy jako „agentów wpływu”.
Katarzyna II kupiła Diderotowi wielki księgozbiór za 15 tysięcy liwrów i ustanowiła go dożywotnim strażnikiem tej biblioteki z roczną pensją tysiąca liwrów. Nic więc dziwnego, że filozof oddał swoje pióro na usługi Petersburga. Stawiał barbarzyńskiej rzekomo Francji jako wzór do naśladowania Rosję czyli „idealne państwo rozumu”. Na cześć carycy Katarzyny pisał zaś hymny pochwalne, tak serwilistyczne, że dadzą się tylko porównać z XX-wiecznymi peanami na cześć Stalina, pisanymi przez Paula Eluarda czy Johannesa R. Bechera.
Jeszcze bardziej spolegliwy wobec rosyjskich instrukcji okazał się Wolter. Za odpowiednią zapłatę w dukatach, wypłaconą mu przez księcia Woroncowa, usprawiedliwiał rosyjską politykę wobec Polski, zakończoną rozbiorami. Swoje zadanie wypełniał, nie tylko publikując oszczerczą wobec Rzeczpospolitej broszurę, lecz również rozsyłając listy do swoich znajomych, o których wiedział, że mają wpływ na opinię publiczną. W korespondencji z panią du Deffand pisał: „Semiranda Północy wysyła pięćdziesiąt tysięcy wojska do Polski, by wprowadzić tam tolerancję i wolność sumienia”. W liście do Szuwałowa entuzjazmował się: „Zdarza się to po raz pierwszy w historii świata, że sztandar wojny został podniesiony tylko po to, by dać ludziom pokój i szczęście”. Helwecjuszowi pisał natomiast: „Jest oszczerstwem twierdzenie, jakoby imperatorowa rosyjska wspierała dysydentów w Polsce tylko po to, aby zagarnąć kilka prowincji tej republiki. Przysięgała ona, że nie pragnie ani skrawka tej ziemi, a wszystko, co robi, podporządkowane jest jednemu – ustanowieniu tolerancji.”
Tak więc rozbiory Rzeczpospolitej były usprawiedliwiane przez Woltera koniecznością zaprowadzenia tolerancji, gdyż ciemne katolickie masy polskie nie gwarantowały dysydentom religijnym wolności wyznania. Podobna argumentacja pojawi się w propagandzie filosowieckiej po II wojnie światowej, kiedy zniewolenie Polski przez Sowietów będzie usprawiedliwiane zdławieniem rzekomo odwiecznego polskiego antysemityzmu.
Sam Wolter zresztą wielokrotnie sprzedawał swój talent polemiczny carom rosyjskim. Sprzedawał najzupełniej dosłownie. Najlepszą transakcją było napisanie przez niego „Historii Piotra I”, o którym to dziele d’Alambert wyraził się, że „wywołuje obrzydzenie niskością i plugawością swych pochwał”. Wolter, który na europejskich dworach uchodził za wzór niezależności myślenia i nonkonformizmu działania, zgarnął za swój utwór, pisany przy pomocy rosyjskich cenzorów, 100 tysięcy liwrów.
W swym dziele na temat Piotra I francuski filozof pominął pewną ważną zasługę rosyjskiego cara. Otóż to on jako pierwszy z rosyjskich władców docenił rolę dziennikarstwa i znaczenie opinii publicznej w krajach Europy Zachodniej. Postanowił więc wpływać przez nie na obraz Rosji, kształtowany za granicą. Jak pisze rosyjski historyk Piekarski w swej książce „Nauka i literatura w Rosji”: „Piotr uznał za wystarczające wynająć około tuzina redaktorów naczelnych i dziennikarzy, którzy zobowiązaliby się pisać artykuły o Rosji w pożądanym duchu, zgodnie z wytycznymi rządu. Agenci werbowali więc adwokatów sprawy rosyjskiej wśród europejskich dziennikarzy i literatów ze wszystkich krajów.”
Długa jest lista sprzedajnych pisarzy, wykonujących polecenia Rosji: Fontenelle, Marmontel, Grimm, Falconet, Mercier, Dumas – to tylko pierwsze z brzegu nazwiska. Cały wiek XIX zresztą to okres nieustannego subsydiowania przez Rosję największych gazet europejskich, wśród których znajdował się m.in. „Times”. Pieniądze płacono m.in. za niepodejmowanie na swoich łamach „kwestii polskiej”. [Pierwotnie bohater Juliusza Verne'a, Kapitan Nemo, miał być Polakiem biorącym za stłumienie Powstania Styczniowego odwet na Moskalach, po interwencji ambasady rosyjskiej Verne zrezygnował z narodowości polskiej swojego bohatera — przyp. Grzegorz Rossa] Największą liczbę ludzi pióra zwerbował rosyjski agent w Paryżu Jakow Tołstoj. W jednej z depesz do szefa rosyjskiej policji, generała Benkendorfa, donosił: „’La Quotidienne’ jest całkowicie oddana interesom Rosji. Panowie Michaux i Lyoranty będą przyjmować do druku wszystko, co zechcemy im dać na temat Rosji.” Ponad pół wieku później, w 1904 roku, inny agent rosyjski w Paryżu Raffałowicz raportował do centrali: „W ciągu pierwszych miesięcy potworna sprzedajność prasy francuskiej pochłonie sumę 600 000 franków”. Według danych rosyjskiego ministerstwa finansów z 1906 roku, jedynie dotacje dla prasy francuskiej w samym tylko roku 1905 kosztowały budżet państwa ponad dwa miliony franków.
Zastanawiające jest, że ci sami zachodni autorzy, którzy tak chętnie wychwalali Rosję, z drugiej strony podkopywali fundamenty tradycji w swoich krajach, często występowali przeciw ogólnie przyjętym normom moralnym, atakowali Kościół, osłabiali rodzinę. Zupełnie jakby realizowali program zawarty w „13 złotych zasadach” Sun Tzu.
Nic więc dziwnego, że w 1856 roku Ludwik Mierosławski pisał: „Czemu przypisać tę nieomal niemoc wszelkich wysiłków materialnych Francji i Anglii przeciwko państwu trzykrotnie słabszemu technicznie, niż każde z nich, jeśli nie temu naczelnemu rozbrojeniu, tej niewidzialnej malarii, którą sączą doktryny rosyjskie poprzez wszystkie szczyty społeczne Zachodu, aż wreszcie przedostają się one do najgłębszych pokładów społeczeństwa zachodniego. Doktryny te mogą być tylko zaprzeczane i to właśnie czyni je tak groźnymi. Idea rosyjska, to w istocie cezarat mongolski starego świata, czyli zaprzeczenie drogą pochłaniania wszelkich praw ludzkości. Ma ona zbyt wiele sprytu na to, by miała wystąpić otwarcie, zadawala się wszczepianiem własnych nienawiści i wstrętów w sercu narodów, po których duszę sięga. Ileż złych instynktów, ileż zawiści mrocznych, ileż zaprzaństwa duchowego, ile, zwłaszcza, słabości dostało się nieświadomie na żołd tego kusiciela, który drugą ręką sieje oszczerstwa przeciwko wszystkiemu, co mu staje na przeszkodzie.”
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:17, 02 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Po encyklopedystach – intelektualiści

Encyklopedyści nie dożyli już czasów, kiedy ich pojętni uczniowie sformowali nową klasę – intelektualistów. Zdaniem Friedricha Augusta von Hayeka, nigdy nie posiadali oni większej władzy niż w wieku XX, kształtując wyobrażenia mas i modelując opinię publiczną. Hayek, definiując intelektualistów jako „sprzedawców używanych idei”, zauważał, że „przeciętny człowiek dnia dzisiejszego niewiele dowiaduje się o wydarzeniach czy ideach bez pośrednictwa tej klasy”, tak więc to intelektualiści „decydują, które opinie i poglądy do nas dotrą, które fakty są dość ważne, byśmy je poznali, w jakiej formie i pod jakim kątem powinny zostać ukazane”. Przy tym wszystkim przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy, czy intelektualiści wiernie opisują rzeczywistość, czy też deformują jej opis zgodnie ze swoimi poglądami. Lub zgodnie ze zleceniami mocodawców – mógłby powiedzieć ktoś obeznany w historii kolaboracji XX-wiecznych intelektualistów z reżimami totalitarnymi.
Niewątpliwym sukcesem sowieckich komunistów było to, że nie wszyscy zachodni intelektualiści oddawali się na usługi komunizmu za pieniądze. Niezależnie od tego, czy zaangażowanie tych ostatnich tłumaczyć „ukąszeniem heglowskim”, „zdradą klerków” czy „hańbą domową”, nie zmienia to faktu, że przez samych bolszewików traktowani byli – tak jak nazywał ich Lenin – jak „użyteczni idioci”. Jak zauważył emigracyjny znawca problemów ZSRS Michał Heller, „specyfika sowieckiej dezinformacji polega na tym, że czerpie ona swe soki żywotne z postawy Zachodu, który po otrzymaniu impulsu z Moskwy, dezinformuje się już sam”.
Lista nazwisk może porażać: Jean-Paul Sartre, Louis Aragon, Andre Breton, Simone de Beauvoir, Paul Eluard, Henri Barbusse, Romain Rolland, Jean Cocteau, Andre Malraux, Paul Valery, Herbert George Wells, George Bernard Shaw, Ernest Hemingway, Man Ray, Sinclair Lewis, Upton Sinclair, Virginia Woolf, Luis Bunuel, Stefan Zweig, Heinrich Mann, Anna Seghers, Tristan Tzara i inni.
Nie wszyscy byli jednak idiotami i znali swoją cenę. Leon Feuchtwanger zjawił się w Moskwie w 1937 roku akurat podczas apogeum „wielkiej czystki” i procesów pokazowych. Podczas rozmowy ze Stalinem narzekał na panujący w ZSRS kult jednostki, jednak zgodził się napisać książkę wychwalającą zalety państwa sowieckiego, ustroju komunistycznego i wielkiego wodza – Józefa Stalina. Miał tylko jeden warunek: żeby podczas drugiego procesu darowano życie wszystkim oskarżonym pochodzenia żydowskiego. Stalin przystał na to i jeszcze w tym samym roku ukazała się drukiem książka pt. „Moskwa 1937”.
Pierwszą wielką imprezą polityczno-kulturalną, która ściągnęła wiele z wymienionych wyżej sław literackich, był zorganizowany w czerwcu 1935 roku w Paryżu Międzynarodowy Kongres Pisarzy w Obronie Kultury. Myliłby się ten, kto by myślał, że pomysł owego przedsięwzięcia wyszedł od któregoś z owych twórców. Inicjatorem zwołania kongresu był osobiście Józef Stalin, który zadanie to powierzył sowieckiemu pisarzowi, a zarazem korespondentowi „Izwiestii” w Paryżu – Ilji Erenburgowi. O tym dowiedziano się jednak wiele lat później. Dla ówczesnych Europejczyków kongres miał być manifestacją postępowych poglądów świata literackiego. Świata nieświadomie realizującego „13 złotych zasad”.
O skuteczności sowieckiej akcji niech świadczy następujący przykład: w 1933 roku na Ukrainie w wyniku sztucznie wywołanego przez Stalina Wielkiego Głodu zmarło – według różnych szacunków – od 6 do 12 milionów ludzi. Korespondentem „New York Timesa” w Moskwie był wówczas Walter Duranty, który za swe reportaże z Rosji otrzymał nawet Nagrodę Pulitzera. Duranty pisał, że owszem w ZSRS panuje klęska, ale jest to klęska urodzaju – i rozwodził się długo o „tłuściutkich niemowlakach w żłobkach i przedszkolach” oraz bazarach „pełnych jajek, owoców, drobiu, jarzyn, mleka i masła”. W tym samym czasie wiejskie drogi i ulice miast na Ukrainie zasłane były ludzkimi trupami, obgryzano nawet korę z drzew, a przypadki kanibalizmu nie należały do rzadkości.
A jednak wiedza o Wielkim Głodzie nie przebiła się do świadomości społeczeństw zachodnich. Korespondencje Malcolma Muggeridge’a na ten temat były cenzurowane w redakcji „Manchester Guardian”. Para znanych socjologów Sydney i Beatrice Webb stawiała kolektywizację oraz rolniczy system ZSRS jako wzór „nowej cywilizacji” i przykład do naśladowania dla państw kapitalistycznych. W Hollywood natomiast nakręcono wkrótce potem film „Zorza polarna”, w którym sowiecki kołchoz przedstawiono idyllicznie niczym raj na ziemi.

Jezus – materialista, Stalin – dobra kobieta

Kiedy przed II wojną światową zbiegł do USA agent GPU Walter Krywicki, wśród swoich rozmówców w Ameryce nie znalazł nikogo, z kim mógłby poważnie porozmawiać o ZSRS. Sowietologia amerykańska znajdowała się bowiem w powijakach, a nowojorscy dziennikarze zadawali Krywickiemu naiwne pytania w stylu: czy to prawda, że Stalin wydaje rozkazy Kominternowi?
W owym czasie jeden z krajów, w których refleksja sowietologiczna była najlepiej rozwinięta, stanowiła Polska. Do czołowych znawców problemu należeli m.in. wspomniany już Stanisław Swianiewicz, Ryszard Wraga czy też Włodzimierz Bączkowski. Ten ostatni w 1938 roku opublikował znaczący szkic pt. „Uwagi o istocie siły rosyjskiej”. Podkreślając zapożyczenia Rosjan w dziedzinie wojskowości z tradycji tataro-mongolskiej, Bączkowski pisał: „Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową.”
Bączkowski zwracał uwagę na „olbrzymie wybrzuszenie w strukturze państwowej Rosji czynników wywiadu, policji politycznej i narzędzi dywersji”, w porównaniu z którymi „armia rosyjska jest de facto drugoplanowym rodzajem broni rosyjskiej”.
Już pierwszy schemat organizacyjny sowieckiej bezpieki – CzeKa – zawierał Wydział Prowokacji, który w ramach kolejnych przekształceń zamienił się w Biuro Dezinformacji, zaś od 1959 roku zaczął działać jako Wydział „D” I Zarządu Głównego KGB, a od 1969 roku jako Wydział „A” Zarządu Zagranicznego. Na skutek każdej kolejnej reorganizacji rosły znaczenie i liczebność struktur dezinformacyjnych w ramach sowieckich służb specjalnych.
Pisząc swój tekst w 1938 roku Bączkowski nie mógł nawet przypuszczać, jakiego rozmachu nabierze akcja dywersyjna ZSRS po II wojnie światowej. Żeby rozkładać od wewnątrz burżuazyjne społeczeństwa świata kapitalistycznego, inspirowano i wspierano działalność wielu najróżniejszych ruchów i ugrupowań.
Jest rzeczą obecnie powszechnie znaną, że aktywność najbardziej znanych organizacji terrorystycznych na świecie sponsorowana i wspomagana była przez Sowietów. Do grup potajemnie faworyzowanych przez Kreml należały m.in.: La Lotta Continua, Czerwone Brygady, Baader-Meinhof, Rote Armee Fraktion, IRA czy ETA. Najbardziej poszukiwani na świecie terroryści, tacy jak Carlos czy Abu Nidal, korzystali z gościny, szkoleń i pomocy w krajach komunistycznych. Moskwa nakręcała jednak nie tylko terror lewacki, lecz również skrajnie prawicowy. Dopiero po otwarciu archiwów Stasi okazało się np., że „Grupa Sportów Obronnych Hoffmana”, odpowiedzialna za wiele zamachów, m.in. za potworną eksplozję bomby podczas Oktoberfest w Monachium w 1980 roku, była kierowana przez komunistycznych agentów z NRD.
Podobnie infiltrowany i sterowany przez moskiewską centralę był ruch pacyfistyczny, który w krajach zachodnich potrafił gromadzić na ulicach setki milionów ludzi, protestujących najpierw przeciwko wojnie w Korei, później przeciw amerykańskiej interwencji w Wietnamie, w końcu zaś przeciw rozmieszczeniu amerykańskich rakiet „Pershing” w Europie Zachodniej (oczywiście podobnych protestów nie było przeciw rozmieszczeniu rosyjskich rakiet SS-20 w Europie Wschodniej, choć to Sowieci zaczęli, zaś Amerykanie tylko odpowiedzieli na ich krok). Zjawisko to opisał bardzo precyzyjnie Władimir Bukowski w pracy „Pacyfiści kontra pokój”.
Z kolei w książce pt. „Czerwona kokaina. Narkotyzowanie Ameryki i Zachodu” amerykański ekspert ds. handlu narkotykami Joseph D. Douglas ujawnił długofalowe operacje dywersyjne Rosjan i Chińczyków, których celem było rozpowszechnienie narkotyków w krajach zachodnich. Douglas opisał zwłaszcza powiązania największych karteli narkotykowych z centralami wywiadowczymi państw komunistycznych. W tego rodzaju akcjach celował zwłaszcza chiński przywódca Mao Tse Tung, którego ulubioną lekturą była „Sztuka wojny” Sun Tzu, i który powtarzał, że Chińczycy powinni wziąć odwet za XIX-wieczne „wojny opiumowe” i to oni w XX stuleciu powinni wykorzystać narkotyki przeciw swoim wrogom.
Innym rodzajem działalności komunistycznej było eskalowanie nastrojów antysemickich. Jednym z przykładów może być przeprowadzona na przełomie lat 1959/1960 operacja „Swastyka”, której szczegóły ujawnił zbiegły na Zachód agent KGB Rupert Sigl. Otóż pomiędzy Bożym Narodzeniem 1959 a połową lutego 1960 roku zanotowano w RFN aż 833 wystąpienia antysemickie: profanacje żydowskich cmentarzy, pomników i synagog. Mieszkający w Niemczech Zachodnich Żydzi otrzymywali anonimowe pogróżki telefoniczne i listowne. Jednocześnie w tym samym czasie antysemickie ekscesy miały miejsce w Londynie, Oslo, Wiedniu, Paryżu, Parmie, Glasgow, Kopenhadze, Sztokholmie, Mediolanie, Antwerpii, Nowym Jorku, Melbourne, Manchesterze, Atenach, Perth, Bogocie i Buenos Aires. Najwięcej było ich jednak w RFN – łącznie, w kilkudziesięciu miastach. Nic więc dziwnego, że Niemcy Zachodnie zaczęły tracić zaufanie swoich sojuszników z NATO: w niektórych krajach zaczęto ignorować zachodnioniemieckich dyplomatów, zwalniać zachodnioniemieckich pracowników, wycofywać ze sprzedaży niemieckie towary czy też zrywać kontrakty z RFN-owskimi partnerami. Wielki tytuł w „New York Herald Tribune” głosił: “Bonn nie jest w stanie wyeliminować nazistowskiej trucizny”.
Sowieci nie poprzestawali na tego typu akcjach – swoich agentów wpływu usadawiali też w kluczowych miejscach dla dzisiejszych społeczeństw: jako urzędników w ministerstwach, producentów telewizyjnych, agentów literackich a nawet dostojników kościelnych. Dość powiedzieć, że w latach 1931-1968 Dziekanem Canterbury w Kościele Anglikańskim był Hewlett Johnson – człowiek, który po swej podróży do ZSRS w 1937 roku (w czasie największych czystek stalinowskich) napisał wychwalającą komunizm książkę pt. „Socjalistyczna jedna szósta świata” (przetłumaczoną na 25 języków i wydaną w milionach egzemplarzy), który po spotkaniu ze Stalinem powiedział, że Soso przypomina mu jego matkę: „dobrą kobietę”, który w 1949 roku podczas procesu Krawczenki w Paryżu zeznawał, że w Związku Sowieckim nie ma obozów pracy przymusowej, który w 1950 roku otrzymał Stalinowską Nagrodę Pokoju, który oświadczył w końcu, że „Jezus był materialistą”, za co w Wielkiej Encyklopedii Sowieckiej poświęcono mu więcej miejsca niż Chrystusowi.

Sztuczna negatywność

Oprócz „frontu zewnętrznego” istniał także „front wewnętrzny”. W państwie chanów, a później w państwie carów i komunistycznych sekretarzy nie było miejsca dla opozycji. Pluralizm w sprawach społecznych i politycznych był zakazany. Każdy, kto miał inne zdanie niż władca, stawał się automatycznie zdrajcą ojczyzny. Ponieważ jednak tacy ludzie się pojawiali, musieli być traktowani jak wrogowie. Wobec wroga zaś stosowano wypróbowaną taktykę tataro-mongolską.
Najbardziej znanym przykładem akcji Ochrany była działalność Iwana Azefa – szefa Organizacji Bojowej Partii Socjalistów-Rewolucjonistów, a zarazem tajnego agenta carskiej policji. Jego działalność była jednak o tyle tajemnicza, że kierowana przez niego organizacja dokonała m.in. udanego zamachu na ministra spraw wewnętrznych von Plehwego, który był przecież zwierzchnikiem policji, i to w tym samym czasie, kiedy Azef pozostawał jej konfidentem. Problem „podwójnych agentów” był zresztą stałym ryzykiem w tej pracy, dlatego aktualne pozostawało wskazanie Sun Tzu: „infiltrujcie wszędzie swoich szpiegów”.
W tej dziedzinie sowiecka CzeKa (oraz jej następczynie: OGPU, NKWD i KGB) przebiła jednak Ochranę: o ile carska policja tylko stawiała swoich ludzi na czele organizacji opozycyjnych, o tyle sowiecka bezpieka tworzyła całe takie organizacje. Najbardziej znaną tego typu akcją (dziś można przeczytać o niej jako o wzorcowej operacji wywiadowczej na stronach internetowych rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa) była akcja „Trust” w latach 20-tych ubiegłego stulecia.
Czekiści stworzyli mianowicie fikcyjną organizację antykomunistyczną o nazwie Monarchistyczny Związek Rosji Środkowej i kierowali nią przez pięć lat: od 1922 do 1927 roku. Owa formacja istniała rzeczywiście w latach 1919-20, ale została rozbita przez czekistów, a następnie przez nich reanimowana – co ciekawe, z tymi samymi ludźmi co przedtem, ale teraz zwerbowanymi już przez Sowietów. Kierowali nią carscy generałowie Brusiłow, Zainczkowski i Potapow, którzy w rzeczywistości wykonywali bolszewickie rozkazy. Dzięki nim Moskwie udało się skłócić rosyjską emigrację, rozbić opozycję i dostarczyć zachodnim wywiadom fałszywych informacji. Przekonano mianowicie kraje europejskie, aby nie interweniowały zbrojnie w ZSRS, gdyż komunizm w tym kraju dogorywa, a konflikt militarny skupi jedynie naród rosyjski wokół sowieckiego rządu, który jeśli zostanie pozostawiony sam sobie, to niechybnie upadnie. Dzięki operacji „Trust” zostali też podstępnie ściągnięci do ZSRS, a następnie aresztowani liderzy antykomunistycznej opozycji emigracyjnej, m.in. Borys Sawinkow, który następnie zginął, wypadając z okna więzienia na Łubiance.
Ten sam schemat został zresztą wykorzystany po II wojnie światowej do spacyfikowania polskiego podziemia niepodległościowego, kiedy to Urząd Bezpieczeństwa stworzył fikcyjną Komendę WiN-u. Jadwiga Staniszkis na ów sposób działania wymyśliła określenie „sztucznej negatywności”.

Po intelektualistach – telewizja

Zawrotną karierę w terminologii postmodernistycznej robi dziś słowo simulacrum. Najkrócej mówiąc, oznacza ona kopię bez oryginału. Takimi kopiami, które nie miały nigdy swojego oryginalnego wzorca, były wielkie medialne spektakle związane z tzw. Jesienią Ludów w 1989 roku, np. Okrągły Stół w Polsce czy Rewolucja Grudniowa w Rumunii lub też obrona Białego Domu w Moskwie w sierpniu 1991 roku. Właściwie wszystkie one były pomyślane nie jako realne wydarzenia, ale jako wielkie widowiska telewizyjne. Okrągły Stół odwoływał się do istniejącej w Polsce tradycji polityki symboli, a jego celem – by znów użyć sformułowania Jadwigi Staniszkis – było to, by „przełom służył zakamuflowaniu ciągłości”. Obrona Białego Domu z bohaterskim Borysem Jelcynem na wieżyczce czołgu była jedynie faktem wirtualnym, gdyż żadnej obrony nie było, a to z tego prostego powodu, że nie było żadnego szturmu na Biały Dom. Wydarzenie to zaistniało jedynie na dziesiątkach milionów ekranów telewizyjnych na całym świecie.
Dość dużo wiemy już dziś – m.in. z badań przeprowadzonych przez Radu Portocala – o obaleniu rządów Nicolae Caeucescu w Rumunii. W rzeczywistości doszło tam do przewrotu pałacowego, ale po to, by nowa ekipa uzyskała legitymację społeczną, zorganizowano rewolucję. Nieprzypadkowo jej centrum znajdowało się w głównym gmachu państwowej telewizji w Bukareszcie. Była to bowiem „rewolucja telewizyjna”. Jak na rumuńskie warunki rozegrano ją z iście hollywoodzkim rozmachem. Kiedy 21 grudnia 1989 roku uczestnicy demonstracji w centrum stolicy uciekali przed atakiem czołgów, telewidzowie mieli wrażenie, że ledwie uniknięto masakry. W rzeczywistości chrzęst pancernych gąsienic był emitowany z wielkich głośników na dachach domów, toteż wystarczyło kilkunastu wmieszanych w tłum agentów, którzy krzyknęli „czołgi jadą!” i rzucili się do ucieczki, by ludzie wpadli w panikę. Telewidzowie mieli wrażenie autentyczności wydarzenia, ponieważ demonstranci nie grali, lecz przerażeni byli naprawdę.
Podobnie z głośników na dachach bloków puszczano nagrania magnetofonowe z seriami karabinów maszynowych. Broniąc dzielnie rewolucji, żołnierze wierni Frontowi Ocalenia Narodowego odpowiadali ogniem karabinowym, w wyniku czego zginęło więcej ludzi niż zastrzelono ich za panowania Ceaucescu. Zachód przymknął oczy na mord sądowy na byłym dyktatorze po tym, jak francuska telewizja nadała reportaż o tysiącach ofiar zamordowanych przez Ceaucescu, których zbiorową mogiłę odkryto w Timisoarze. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z simulacrum, gdyż żadnej egzekucji nie było, a trupy ze śladami sekcji zwłok zwieziono z różnych kostnic i prosektoriów. Spektakl się jednak udał, gdyż telewidzowie weń uwierzyli.
Najlepiej udokumentowana została jednak akcja dezinformacyjna w Czechosłowacji, związana z tzw. Aksamitną Rewolucją. Czechy były bowiem jedynym krajem, w którym powołano oficjalną komisję (tzw. Komisja 17 Listopada) zajmującą się wyjaśnieniem wszelkich okoliczności tzw. Jesieni Ludów. Dzięki otwarciu milicyjnych archiwów udało się ustalić, że w czerwcu 1987 roku czeskie służby specjalne rozpoczęły akcję o kryptonimie „KLIN”. Jak stwierdził odpowiedzialny za jej przebieg wysoki oficer owych służb Miroslav Chovanec: „celem tej akcji było hamowanie jednoczenia się opozycji i zyskiwanie wpływu w jej szeregach, by możliwe stało się regulowane przejście do systemu pluralistycznego”.
Rok później czeska StB (Bezpieka Państwa) zaczęła tworzyć „nielegalne grupy” i wydawać „konspiracyjne wydawnictwa”, a także powołała do życia nowy rodzaj agenta, czyli „zawodowego” dysydenta antykomunistycznego. Jak wykazała Komisja 17 Listopada, jedną z najbardziej naszpikowanych agentami organizacji „antykomunistycznych” był Klub Obroda (Odrodzenie), wchodzący w skład Karty 77. „Agentura, którą mieliśmy w opozycji, po prostu szła z tą opozycją w górę”, zeznał później Chovanec.
Jednocześnie w samej partii komunistycznej zaczęto awansować działaczy, mających opinię „niepokornych liberałów”, zwolenników „demokratyzacji” i przeciwników „ortodoksyjnego betonu”. Najlepszym przykładem może być postać Josefa Bartonczika, w latach 1971-1988 płatnego agenta StB, sekretarza partii komunistycznej w Brnie, późniejszego lidera ludowców.
Dr Pavel Żaczek, który już po upadku komunizmu w Urzędzie ds. Dokumentacji i Badania Działalności StB zajmował się operacją „KLIN”, pisze: „Chodziło o stworzenie jakiegoś mechanizmu kontrolnego dla zakładanych negocjacji okrągłego stołu, dokładnie według modelu polskiego”. Celem operacji służb specjalnych było więc najpierw stworzenie „antykomunistycznej” opozycji, a później podzielenie się z nią władzą przy „okrągłym stole”. Opinia publiczna miała to przyjąć oczywiście jako porozumienie dwóch stron reprezentujących całe społeczeństwo.
„Aksamitna rewolucja” w Czechach rozpoczęła się 17 listopada 1989 roku od brutalnie rozpędzonej przez milicję studenckiej demonstracji w Pradze. O terminie tej manifestacji funkcjonariusze StB wiedzieli wcześniej niż jej oficjalni organizatorzy – studenci z ruchu STUHA. Demonstracja 17 listopada zapoczątkowała ciąg antyrządowych wystąpień, który doprowadził w końcu do ustąpienia władz. Iskrą, która spowodowała wybuch niezadowolenia społecznego, była rzekoma śmierć studenta idącego na czele antykomunistycznego pochodu.
W rzeczywistości prowadzący demonstrację porucznik StB Ludvik Zifczak-Rużiczka udawał martwego i został natychmiast zabrany przez karetkę MSW. Tymczasem plotka o jego śmierci zaczęła zataczać coraz szersze kręgi i prowokować do otwartych wystąpień przeciw reżimowi.
Warto nadmienić, że porucznik Zifczak-Rużiczka był parę miesięcy wcześniej aresztowany przez milicję jako dysydent (co miało uwiarygodnić go w kręgach opozycji), zaś podczas samej demonstracji dążył do tego, by skierować przemarsz studentów trasą zakazaną przez władze, co zakończyć się musiało starciem z milicją.
Jak zeznał jeden z głównych organizatorów operacji „KLIN”, generał StB Alojs Lorenc – na nowego przywódcę państwa kreowany był jeden z przywódców Praskiej Wiosny w 1968 roku, zwolennik Gorbaczowa i „socjalizmu z ludzką twarzą”, Zdenek Mlynarz. Przebywał on na emigracji, ale został przywieziony do Pragi przez funkcjonariuszy czeskiego wywiadu. Okazało się jednak, że przybył już za późno – sytuacja wymknęła się spod kontroli.
Władimir Bukowski opisuje to następująco: „Wszystko szło bardzo dobrze, zgodnie ze scenariuszem – aż do ostatniej chwili, kiedy wśród wszystkich tych niepokojów, tuż po upadku rządu, w Pradze pojawił się nagle Mlynarz. Miał bardzo wiele wystąpień telewizyjnych, wygłosił przemówienie na Placu św. Wacława. Ludzie jednak buczeli i gwizdali, ponieważ rzucał tylko stare slogany z 1968 roku. Na tym etapie nie chcieli już Czechosłowacji, nie chcieli ‘socjalizmu z ludzką twarzą’, nie chcieli żadnego socjalizmu z żadną twarzą. Wygwizdany Mlynarz wycofał się z gry. Ponieważ reakcja ludzi była inna od tej, której oczekiwał, po prostu obrócił się na pięcie i powrócił do Wiednia. I nagle ten bardzo staranny, bardzo precyzyjny spisek wszedł w impas. Sowieci nie mieli na miejscu żadnego swojego kandydata. Sprawy bardzo szybko wymknęły się spod kontroli. Havel ze swoimi przyjaciółmi byli na miejscu i to oni zgarnęli całą pulę.”
Zwróćmy uwagę, że Władimir Bukowski stwierdził: „Sowieci nie mieli na miejscu żadnego swojego kandydata”. Ten znany rosyjski dysydent, tuż po nieudanym puczu w Moskwie w sierpniu 1991 roku i po objęciu władzy przez Borysa Jelcyna, wykorzystał moment politycznej zawieruchy i dostał wgląd do archiwów Kremla. Z materiałów, z którymi się zapoznał, wynika jasno, że proces upadku komunizmu był zdarzeniem wcześniej zaplanowanym w Moskwie i przebiegał według określonego scenariusza – a właściwie kilku różnych scenariuszy w zależności od specyfiki danego kraju (np. wariant węgierski różnił się znacznie od rumuńskiego). Według Bukowskiego, jedynymi krajami, w których plan całkowicie zawiódł, były NRD i Czechosłowacja.
Wyniki swojej kwerendy w kremlowskich archiwach zawarł Bukowski m.in. w książce „Moskiewski proces”. Jej polskie wydanie zostało w 1999 roku ostro skrytykowane na łamach „Gazety Wyborczej”. Autorowi najbardziej dostało się oczywiście za rozpowszechnianie teorii spiskowych. Recenzent gazety radził Bukowskiemu, aby zajął się raczej „bardziej pożytecznym zajęciem – pisaniem thrillerów politycznych w stylu Roberta Ludluma”. Owym recenzentem był Lesław Maleszka, zdemaskowany dwa lata później jako wieloletni płatny agent SB.
W swoim tekście Maleszka obśmiewał m.in. przedstawioną przez Bukowskiego wersję „aksamitnej rewolucji” w Czechach. Tymczasem wystarczy wejść na oficjalne strony internetowe czeskiej policji (Policie Ceske Republiky), by w katalogu tamtejszego Urzędu Dokumentacji i Badania Zbrodni Komunizmu odnaleźć teksty dotyczące szczegółów operacji „KLIN”, potwierdzające prawdziwość faktów podawanych przez Bukowskiego.
Wiedza ta jest w Czechach powszechnie dostępna od roku 1994, kiedy to po raz pierwszy opublikowano wyniki badań komisji. Co ciekawe, wiedza ta nie została upowszechniona w polskich mediach, chociaż w Pradze akredytowanych było wielu korespondentów, a tak sensacyjny temat powinien stanowić łakomy kąsek dla każdego dziennikarza. Dzięki temu widzowie polskiej telewizji i czytelnicy polskiej prasy zostali uchronieni jednak od snucia niepotrzebnych porównań z wydarzeniami w Czechach.
Dopiero w świetle przedstawionych powyżej faktów staje się jasne, dlaczego Czechom bardzo szybko udało się przeprowadzić lustrację i dekomunizację. Gdyby zwyciężył wariant „okrągłego stołu”, do którego zasiadłaby „konstruktywna opozycja”, zapewne mielibyśmy tam do czynienia z filozofią „grubej kreski”.
Warto dodać, że uchwalenie ustawy lustracyjnej spotkało się z gwałtownym atakiem dużej części czeskich mediów, których publicyści wyczuwali już swąd palonych na stosie czarownic. Ataki umilkły nagle w maju 1992 roku, kiedy dwa konserwatywne dzienniki: „Telegraf” i „Metropolitan” opublikowały legitymacyjne fotografie wraz z danymi osobowymi 400 czeskich dziennikarzy, którzy byli niewątpliwymi agentami bezpieki. Niewątpliwymi, czyli takimi, którzy fakt współpracy z StB potwierdzili własnym podpisem, często na pokwitowaniu honorarium.
Wydarzenia 1989 roku potwierdzają spostrzeżenia Rogera Mucchielliego, który już w 1971 roku w swej pracy pt. „Dywersja” pisał, że bez prasy, radia i telewizji dezinformacja jest dziś bezsilna, gdyż „mass media są idealnym nowoczesnym narzędziem manipulowania opinią publiczną”.
Marshall McLuhan zapytał kiedyś swoich słuchaczy: „W jaki sposób łowi się dzisiaj ludzkie dusze? Wędką czy siecią?” Kiedy milczeli, odpowiedział: „Ani wędką, ani siecią. Wędką łowiono w czasach Apostołów, siecią – w epoce Guttenberga. Dzisiaj natomiast wymienia się wodę. I robią to media elektroniczne.”
Gdyby przenieść to porównanie na nasz grunt, to okazałoby się, że wędką łowili kupcy na starożytnych bazarach, siecią intelektualiści w swoich książkach i broszurach, dzisiaj natomiast media wymieniają nam wodę – zmieniają nam nasze środowisko naturalne, gdyż naszym środowiskiem w coraz większym stopniu jest przestrzeń informacyjna.
Wobec manipulacji, dezinformacji i prowokacji zadanie pozostaje właściwie jedno: nie pozwolić im, żeby złowili nasze dusze.
http://www.eioba.pl/a/1sj6/manipulacja-prowokacja-dezinformacja
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 10.000 mBTC

PostWysłany: 14:29, 02 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ja wiem @November09 że samodzielnie 5 zdań nie złozysz do kupy dlatego wklejasz cudze teksty,ale to jest twój temat "autorski" więc jakieś obowiązki względem czytelników masz. A na ten moment twoim obowiązkiem jest wyjaśnienie mi co znaczy :
Cytat:
wśród insygniów koronacyjnych carów moskiewskich

Co to jest "car moskiewski" ? proszę wyjaśnić i jako tako uzasadnić historyczną prawdziwość tego pojęcia.
Bo wiesz ,stwarza się niepokojąca tendencja .Ruscy historycy twierdzą że takie zwierze nigdy nie istniało ,gorzej ,twierdzą że to wymyślone przez Polaków pojęcie, jest "psychologicznym" elementem wojny o historię.Już nawet dzieci poucza się że pojęcie "moskiewski car" otwiera długą listę polskich kłamstw historycznych.
I żebyśmy się dobrze zrozumieli : dzieci uczy się nie tego że "car moskiewski" nie istniał bo to akurat wiedzą z lekcji historii ,uczą się tego że to kłamstwo upierdliwych ,kłamliwych ,fałszujących historię Polaków.
Dlatego @November09 jest takie ważne żebyśmy sobie to raz na zawsze wyjaśnili .Opowiedz nam o tym "moskiewskim carze"
_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:23, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Co są warci ruscy historycy to opowie prof. Andrzej Nowak:






======================================================================

Maciążek: Niemcy-Rosja. Nowe Locarno? Nowe Rapallo?

Stajemy się świadkami kolejnej mutacji strategicznych relacji niemiecko-rosyjskich. Na naszych oczach ulegają one daleko idącej transformacji. Cele polityczne zaczyna w coraz większym stopniu uzupełniać sfera militarna. Geopolityka bierze górę nad powojennymi realiami harmonijnego i solidarnego współistnienia w ramach przestrzeni europejskiej.

Nienaruszalność zachodnich granic rosyjskich współistnieje dziś w zasadzie z próbami ich podważania na wschodzie. Polem podziału nie są argumenty stricte geograficzne, ale przynależność do struktur euroatlantyckich bądź znaczny rozmiar i potencjał podmiotu politycznego (np. Ukraina). Mniejsze, pozbawione wsparcia Zachodu kraje muszą liczyć się z silną rosyjską penetracją.

Przykład Mołdowy czy Gruzji dobitnie ukazuje nam nową mutację porozumień lokarneńskich z grudnia 1925 roku. To w ich ramach zawarto „Pakt Reński” określający nienaruszalność granic zachodnich (jednocześnie nie potwierdzał takich gwarancji w stosunku do granic wschodnich). Głosy wydobywające się z odmętów Wikileaks, takie jak wypowiedź ministra Sikorskiego nawołującego do „ostrej odpowiedzi na próby zmiany granic w Europie”[1] są dziś przysłowiowym głosem wołającego na puszczy. Wojna Pięciodniowa stoczona pomiędzy Rosją i Gruzją złamała pozimnowojenny porządek oparty na swobodnym wyborze sojuszy, pokoju i nienaruszalności granic[2]. Misja prezydenta Nicolasa Sarkozego zawiodła a spora część zawartych w jej ramach postanowień została przez Rosję zignorowana (m.in. status quo ante bellum).

Właśnie w kontekście nowych postanowień lokarneńskich warto wspomnieć, że Angela Merkel należy do polityków najbardziej sceptycznie nastawionych do prezydenta M. Saakaszwilego. Misja niemiecka poprzedzająca wojnę rosyjsko-gruzińską w zasadzie zachęcała Tbilisi do ignorowania pełzającej aneksji rosyjskiej i rezygnacji z integralności terytorialnej państwa (wskazując stronie gruzińskiej dekady, które upłynęły zanim RFN odzyskało NRD).[3]

Dziś stajemy się świadkami nowej paraleli historycznej. Upokorzone traktatem wersalskim Niemcy podpisały 16 IV1922 roku układ w Rapallo. Tym samym nawiązały one stosunki dyplomatyczne z Bolszewikami. Nie to jednak było najważniejsze, ale zawarta w porozumieniu ekskluzywna współpraca wojskowa. Wschód stał się niemieckim poligonem, na którym testowano broń. Pozostawał on poza traktatową kontrolą sił zachodnich.

Dziś jesteśmy świadkami kolejnej, łagodniejszej mutacji Rapallo, która wzmocni Rosję. Symptomatyczne że prezydent Saakaszwili jej putinowskie oblicze przyrównał właśnie do Niemiec Weimarskich.

W cieniu sprzedaży Mistrali można dostrzec poufną współpracę militarną RFN z armią rosyjską reformowaną przez ministra A. Sierdiukowa. Budowa zgrupowania orbitalnego satelitów armii niemieckiej czy nowego supernowoczesnego centrum szkoleniowego dla rosyjskiej armii (przez koncern Rheinmetall) to wierzchołek postępującej współpracy Berlina i Moskwy. Centrum umożliwi szkolenie sił rosyjskich na symulatorach 3D, czy starcie 2 brygad w warunkach poligonowych, będzie miało niebagatelny wpływ na przyszłe możliwości armii FR.[4]Trzeba wspomnieć, że Niemcy i Rosja już w lutym podpisały memorandum na wspólne szkolenia swoich oficerów i podoficerów, ale nowe centrum szkoleniowe –ze względu na swój rozmiar- stworzy ku temu wyjątkowe możliwości.

Współpraca wojskowa Berlin-Moskwa jest w coraz większym stopniu ekskluzywna. Odbywa się poufnie, jest nienagłaśniana medialnie. Berlin nie konsultuje jej z członkami NATO. To prawda Rosja nie jest objęta embargiem na nowoczesną broń tak jak w czasach Rapallo, ale niepisana umowa Paktu Północnoatlantyckiego każe traktować ten kraj podejrzliwie, każe dbać o sojuszniczą solidarność. Przykład Gruzji pokazał światu, że jest to państwo rewizjonistyczne.

Piotr A. Maciążek
http://politykawschodnia.pl/index.php/20.....e-rapallo/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 01:07, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

@November09 twój "profesor " Nowak jest politykierem w dodatku głupim jak każdy PIS-owski funkcjonariusz . Oto przykład ;wywiad "profesora " Nowaka dla Naszego Dziennika :
Cytat:
Mało tego, ci "historycy" twierdzili, że Armia Czerwona wzięła wtedy do niewoli ponad 60 polskich generałów... Jeśli więc można pisać takie rzeczy w książkach, które publikowane są jako pozycje naukowe przez ludzi z tytułami akademickimi, reprezentującymi najważniejsze instytucje naukowe w Rosji

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090829&typ=po&id=po71.txt
Jak każdy manipulator i kłamczuch Nowak nie podaje ani rzekomej publikacji ani nazwiska autora ( może i słusznie jako że mówi do czytelników gównianej propagandowej gadzinówki ) .
a przecież w Rosji każde dziecko o historykach nie wspominając ,wie że 60 generałów wzięto do niewoli w czasie całej II Wojny Światowej .
Войска 1-го, 4-го и 2-го Укр. фр. взяли в плен ок. 860 тыс. вражеских солдат и офицеров, в т. ч. 60 генералов
Wojska 1-go,4-go i 2-go Ukraińskiego Frontu,wzięły do niewoli 860 tysięcy wrogich żołnierzy i oficerów w tej części 60 generałów
http://bdsa.ru/index.php?option=com_cont.....;Itemid=29
Nowak jest tym kim jest a sprawę ułatwia mu świadomość że mówi do debili i nieuków.Nie mój biznes ale zdaje się że szykują mu się nowe zgryzoty Laughing
ale nim wiatr historii rozniesie w proch i puch "naukowy "autorytet Nowaka ,ja ponawiam swoje pytanie :
pszek napisał:

Cytat:
wśród insygniów koronacyjnych carów moskiewskich

Co to jest "car moskiewski" ? proszę wyjaśnić i jako tako uzasadnić historyczną prawdziwość tego pojęcia.
.Opowiedz nam o tym "moskiewskim carze"

_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
midgard




Dołączył: 05 Kwi 2011
Posty: 125
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:03, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

pszek napisał:
dzieci uczy się nie tego że "car moskiewski" nie istniał bo to akurat wiedzą z lekcji historii ,uczą się tego że to kłamstwo upierdliwych ,kłamliwych ,fałszujących historię Polaków


widzę że czujesz się tu bardzo pewnie tak bez zająknięcia obrażając nasz naród i wylewając pomyje na ludzi za to że są Polakami

fałszowanie historii jest stare jak sama władza, jak wiesz co jest nie tak z "moskiewskim carem" to po prostu to napisz wytłumacz, my nie chodziliśmy do szkoły w ZSRR więc chętnie dowiemy się jak ta sprawa wygląda z innej perspektywy

pobieżnie znam historię powszechną ale za pomocą wikipedii można ustalić że Carstwo Rosyjskie było kontynuacją Wielkiego Księstwa Moskiewskiego (1328-1547) http://pl.wikipedia.org/wiki/Carstwo_Rosyjskie; więc jakiś skrót myślowy w terminie "carstwo moskiewskie" można uzasadnić logicznie; jeżeli jest to straszliwy błąd to wytłumacz; ale to nie upoważnia cię do upodlania ludzi

zauważyłam że podszywasz się za Polaka tylko wtedy kiedy chcesz nas ośmieszyć np. w wątku Macierewicz nasz ożeł jaszczomb i łofca agentuf viewtopic.php?t=17012 poza tym pogarda dla Polski i Polaków jest w twoich postach bardzo widoczna
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 12:30, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

midgard napisał:
zauważyłam że podszywasz się za Polaka tylko wtedy kiedy chcesz nas ośmieszyć np. w wątku Macierewicz nasz ożeł jaszczomb i łofca agentuf viewtopic.php?t=17012 poza tym pogarda dla Polski i Polaków jest w twoich postach bardzo widoczna

Trudno się nie śmiać ze wszechobecnego polskiego debilizmu, zwłaszcza gdy się go widzi w "poważnych" mediach. Akurat najlepiej to robić będąc Polakiem - bez skrępowania i z czystym sumieniem, bo lepiej śmiać się z siebie niż z innych.

Nigdy nie zauważyłem żadnej pogardy pszeka pod moim adresem i wypraszam też sobie żebyś mnie (chcąc nie chcąc Polaka) szufladkował z tym samymi debilami których epitetuje pszek, tylko dlatego że jak i oni ja też mam numer PESEL.
Natomiast że siebie z nimi uosabiasz - tu akurat nie mam nic przeciwko, boś nie mniejszy głąb niż ten zdebilały syjonista, amerykański przydupas i król Republiki Baranowej Macierewicz. Swoją drogą ciekawe czy on też uważa że smugi na niebie, zwane przez wielu zabójczymi chemtrailsami, to skutek wejścia Polski do NATO. Może go zapytaj jak będziesz miał okazję? Wydaje się że gość jest twoim intelektualnym idolem, to może choć on ci przegada Laughing
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
midgard




Dołączył: 05 Kwi 2011
Posty: 125
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:44, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

[quote="Bimi"]
midgard napisał:

Nigdy nie zauważyłem żadnej pogardy pszeka pod moim adresem


pewnie dlatego że jesteś kosmopolitą i gastarbeiterem Embarassed
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 13:59, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

wątpię.
raczej dlatego, że pszek prezentuje pogardę do nacjonalistycznej pro amerykańskiej głupoty. której u mnie najwyraźniej jej nie dostrzega, gdyż ja gardzę ową co najmniej tak samo mocno jak on.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
midgard




Dołączył: 05 Kwi 2011
Posty: 125
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:08, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bimi napisał:
wątpię.
raczej dlatego, że pszek prezentuje pogardę do nacjonalistycznej pro amerykańskiej głupoty. której u mnie najwyraźniej jej nie dostrzega, gdyż ja gardzę ową co najmniej tak samo mocno jak on.


co innego obnażanie pro amerykańskiej głupoty i merytoryczna dyskusja a co innego pisanie o Polakach że są głupi kłamliwi i upierdliwi - dla mnie jako Polki to jest obraźliwe i całkiem nie potrzebne w dyskusji o aspektach manipulowania historią; tylko o to mi chodzi - ogólnie uważam posty pszeka za bardzo twórcze i ciekawe
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:15, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak sama piszesz, slabo znasz historie, dlatego nie rozumiesz za bardzo o co pszekowi chodzi. Dlatego nie potrafisz poprawnie przeczytać jego postu Midgard. Ochłon trochę i nie molestuj ludzi swoim zacietrzewiniem, ewentualnie przeczytaj jeszcze raz i spróbuj zrozumieć, że pszek nie pisał o WSZYSTKICH POLAKACH.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 14:17, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

nie chce mi się zagłębiać w te twoje oskarżenie (niech pszek sam się tym zajmie jak chce), ale jestem pewien że nawet jeśli napisał o polakach że są głupi kłamliwi i upierdliwi, to zrobił to w konkretnym kontekście z którego wynikało, że nie miał na myśli wszystkich polaków, a tylko pewną konkretną grupę, ewentualnie większość Smile

w każdym razie jeśli ktoś tu wysuwa fałszywe oskarżenia to prędzej ty pod jego adresem niż on pod adresem polaków.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
November09




Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:07, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Oj wy naiwni.Działalność pszeka w internecie polskim jest dokładnie związana z tym co wynika z artykułu który zamieściłem powyżej pt. "MANIPULACJA, PROWOKACJA, DEZINFORMACJA czyli KUPCY, INTELEKTUALIŚCI I PREZENTERZY"
,ni mniej ,ni więcej...Prawda o Rosji jest taka że jej nacjonalizm i imperialistyczne zapędy nie róznią się niczym od amerykańskiego, czy syjonistycznego.Jak chcecie z deszczu pod rynnę to wasza sprawa.Poco wam historia jak nie potraficie z niej wyciągać wniosków.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
The Mike




Dołączył: 29 Sty 2011
Posty: 2171
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:17, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Podpinasz źle odczytaną przez Midgard wypowiedź Pszeka, do imperialistycznych zapędów Rosji. Masz rozrzut, nie ma co. W kazdym razie podpieraj się faktami w wypowiedziach, bo będziesz traktowany jak Macierewicz, dla którego prawda to to co on uznaje za prawdę.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20416
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 15:20, 03 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

November09 napisał:
Oj wy naiwni.Działalność pszeka w internecie polskim jest dokładnie związana z tym co wynika z artykułu który zamieściłem powyżej pt. "MANIPULACJA, PROWOKACJA, DEZINFORMACJA czyli KUPCY, INTELEKTUALIŚCI I PREZENTERZY"
,ni mniej ,ni więcej...Prawda o Rosji jest taka że jej nacjonalizm i imperialistyczne zapędy nie róznią się niczym od amerykańskiego, czy syjonistycznego.Jak chcecie z deszczu pod rynnę to wasza sprawa.Poco wam historia jak nie potraficie z niej wyciągać wniosków.

taaa.. z tym, że pszek ci właśnie wytknął, że twój artykuł to stek populistycznych bzdur - w ogóle się do tego nie odniosłeś.
odpowiedziałeś tylko, że profesor którego cytujesz jest autorytetem - co najmniej na miarę macierewicza, a może nawet ś.p. profesora kaczyńskiego Laughing

nie wiesz co to są "carowie moskiewscy", ale wiesz że fajnie brzmi więc molestujesz tego typu demagogiczną patologią nieświadomych idiotów w nadziei, że a nuż któryś z nich kupi te twoje nie trzymające się kupy, podprogowe przesłanie.

nie wiem skąd ty bierzesz te wszystkie wypociny, ale wyglądają jakby prosto z IPNu Smile

swoją drogą powiedz proszę listopad, czy ty popierasz strategiczny sojusz polski z USA i izraelem?
bo jak się tak ciebie czyta to można dojść do wniosku, że nie tylko popierasz, ale wręcz działasz na jego rzecz.
co jest tym bardziej absurdalne, że rzekomo jesteś przeciwny TVNowi... ktory przecież powstał aby działać na rzecz dokładnie tego samego sojuszu. nie trzeba studiować twoich autorytetów, wystarczy włączyć Fakty aby się tego dowiedzieć.
więc jak to z tobą jest? czyżbyś był jednym z tych co są za a na nawet przeciw?
============
November09 napisał:
Bimi,jakbyś czytał ze zrozumieniem o TVNie te artykuły ,które tu zamieściłem to byś wiedział że powstanie ITI i cele były inspirowane z innej strony niż się Tobie wydaje.Świat jest już podzielony między protektorów,a Polska z racji swojego położenia przechodzi właśnie pod władanie rosyjsko-niemieckie.Nie jestem patriotą takim jak się Tobie wydaje.Rozumiem że świat musi się jednoczyć i podział na państwa jest tak naprawdę sztuczny i działa wstecznie na rozwój ludzkości.Ale to powinno sie odbywać na zasadzie jawnej i dobrowolnej a nie na kłamstwie i wyzysku społeczeństwa przez oligarchów,dla których struktury państwa są narzędziem dla ich celów.
A Pszek to rosyjski nacjonalista i tyle,duża część ludzi to widzi no ale niestety nie wszyscy.

November09
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona:  «   1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12   » 
Strona 3 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Polska Republika Bananowa
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile