|
Autor
|
Wiadomość |
Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 20:46, 27 Lip '06
Temat postu: Straceni w PRL |
|
|
Cytat: | Dziś trudno uwierzyć, że można było orzekać wyrok sądowy poparty argumentami ideologicznymi, że skazywano kogoś na karę śmierci za czyny, których nie popełnił, lub ogłoaszano wyrok po kilkanastu dniach od daty aresztowania.
W sytuacji powszechnego terroru lat czterdziestych i pięćdziesiątych tego typu praktyki nie należały do rzadkości.
Stalinowscy sędziowie i prokuratorzy, którzy w latach 1944-1956 orzekali kary śmierci wobec działaczy niepodległościowych, pozostają bezkarni. Mimo że polskie prawo jasno interpretuje wydawane przez nich wyroki jako zbrodnie sądowe, żaden ze sprawców nie został skazany. Wiele wskazuje na to, że ludzie ci nigdy nie zostaną ukarani. |
http://www.videofact.com/straceni.htm
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
Bimi Site Admin
Dołączył: 20 Sie 2005 Posty: 20448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 15:00, 16 Sie '06
Temat postu: |
|
|
Wolna Droga, numer: 04 (404) - 18 luty 2005 napisał: |
Życie pod grubą kreską
Sprawiedliwości nie będzie
Kiedy zamknięto uzgodnienia „okrągłego stołu” i później premier Tadeusz Mazowiecki ustanawiał rządy „grubej kreski”, niepostrzeżenie dla większości Polaków elity „solidarnościowe” rozstawały się z marzeniami i ideałami „Solidarności” z lat osiemdziesiątych. Przeglądając archiwalne numery „Tygodnika Solidarność” z lat osiemdziesiątych przekonujemy się, jak wiele ówczesnych ideałów i nadziei zostało porzuconych i wzgardzonych przez Mazowieckich, Syryjczyków, czy Michników. Ciekawe zresztą, że środowiska okrągłostołowe radykalnie odciąwszy się od marzeń lat osiemdziesiątych chętnie powoływały się na etos „Solidarności”, co oczywiście dezorientowało opinię publiczną.
Marzenia o sprawiedliwym państwie
Słusznie zwracano już wielokrotnie uwagę na to, że rewolucja społeczna osiemdziesiątego roku miała silne i ugruntowane korzenie moralne. To nie była tylko walka o chleb, kiełbasę i mieszkanie, lecz także o godne i uczciwe życie.
Publicyści „Tygodnika Solidarność” wielokrotnie krytykowali wymiar sprawiedliwości wskazując na systemowe niegodziwości. Jolanta Strzelecka w artykule „Sędziowie?” zwróciła przede wszystkim uwagę na kumoterski i partyjny charakter wymiaru sprawiedliwości. Na aplikacje sędziowskie przyjmowani byli w tamtym czasie głównie dzieci już pracujących sędziów, ich krewni i powinowaci oraz młodzi ludzie mający znaczące poparcie prominentów PZPR. System nie był oczywiście szczelny i zdarzało się, że sędzią mógł zostać ktoś spoza rodzinnego i partyjnego środowiska. Siedlecka zwracała też uwagę na to, że wysokie upartyjnienie sędziów uniemożliwiało im bycie bezstronnymi i wolnymi od nacisków. Ilość członków PZPR w wielu sądach przekraczała w tamtym czasie 90%. Kolejne zawieruchy polityczne kreowały kariery sędziowskie. I tak - sędziowie stalinowscy byli prezesami sądów w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, zaraz potem kariery robili sędziowie z procesów politycznych z roku 1970 i 1976, a później oczywiście ci ze stanu wojennego. Takie dziedzictwo wymiaru sprawiedliwości nie raziło „grubokreskowców”. Wspomniana Jolanta Strzelecka zwracała też uwagę na służalczy wobec władz charakter wymiaru sprawiedliwości. I posłużyła się znakomitym przykładem - oto pewien sędzia Sądu Najwyższego dał niedostateczną ocenę pewnemu aplikantowi, bowiem ten ostatni w pewnym postępowaniu sądowym nie dał wiary zeznaniom milicjanta, a przecież powszechnie wiadomo było, że milicjanci nigdy nie kłamią...
Dość powszechnie w latach pierwszej „Solidarności” krytykowano uwikłanie wymiaru sprawiedliwości w absurdy życia gospodarczego socjalizmu. Zdarzało się na przykład, że sądy skazywały jako łapowników zaopatrzeniowców, którzy, jak kraj długi i szeroki, wędrowali zaopatrzeni w wódkę i prezenty w poszukiwaniu materiałów lub komponentów do produkcji swoich macierzystych zakładów. Wszystkiego było za mało, więc ofiarni zaopatrzeniowcy popadali w chorobę alkoholową i wręczali podarunki magazynierom, dyrektorom itd. Za to szli do więzienia!
Janusz Ślęzak w artykule „Dlaczego polskie sądownictwo powinno być samorządne?” zwracał uwagę na to, że sądownictwo w PRL sprzeniewierzało się przez dziesięciolecia konstytucyjnemu zapisowi artykułu 62: „Sędziowie są niezawiśli i podlegają tylko ustawom”. Publicysta zauważa, że haniebne dla wymiaru sprawiedliwości lata pięćdziesiąte zaowocowały późniejszymi licznymi rehabilitacjami i unieważnieniami wyroków (często wykonanych wyroków śmierci). Sami jednak sędziowie odpowiedzialni, często zastraszeni przez UB, pozostali na swoich stanowiskach i stanowili podwaliny sprawiedliwości w latach sześćdziesiątych i późniejszych. Dokładnie ten sam zabieg rehabilitacji skazanych z jednoczesnym zachowaniem nietykalności sędziów zastosowano w latach dziewięćdziesiątych. „Gruba kreska” Tadeusza Mazowieckiego zapewniła bezkarność prawie wszystkim dyspozycyjnym sędziom. Wszyscy ci partyjni prezesi, szefowie wydziałów mieli się dobrze i coraz lepiej, i było to niestety jak najgorszą wróżbą dla niepodległej Rzeczpospolitej. Jak mieli teraz sądzić ci, niedawno dyspozycyjni, ulegli, a czasem całkiem gorliwi sędziowie, afery alkoholowe, walutowe i dziesiątki pomniejszych, w które uwikłani byli ich niedawni towarzysze partyjni? Lata dziewięćdziesiąte utrwaliły niestety dyspozycyjność wymiaru sprawiedliwości wobec kolejnych ekip rządzących. I tak umorzono sprawę moskiewskich pieniędzy, uwikłano w niekończące się procedury FOZZ, rozmyto sprawę majątku po PZPR. Karykaturalności przydaje temu stanowi rzeczy fakt, że ministrem sprawiedliwości był kilka lat temu Jerzy Jaskiernia, dziś skazany prawomocnym wyrokiem za kłamstwo lustracyjne - mówiąc wprost: donosiciel i kapuś był ministrem sprawiedliwości w kraju pod grubą kreską!
W okresie pierwszej „Solidarności” powstał silny ruch związkowy w środowisku sędziowskim. W wywiadzie udzielonym „Tygodnikowi Solidarność” sędzia Adam Strzembosz oceniał, że do sędziowskiej „Solidarności” należy około 9 tys. pracowników sadów. Adam Strzembosz zwraca uwagę na to, że są jednak sądy w Polsce, w których związek w ogóle nie powstał. Sami sędziowie domagali się zmian i przywrócenia godności i rangi ich zawodowi. „Tygodnik Solidarność” nieomal w każdym numerze zamieszczał dyskusje i polemiki sędziów, adwokatów, prokuratorów na temat stosowania aresztu tymczasowego, cenzury, ustroju sądów powszechnych, samorządności sędziowskiej. Czytając owe artykuły, polemiki, dyskusje czuje się towarzyszące im pasje i nadzieje, widzi olbrzymią pracę włożoną w odnowę polskiego wymiaru sprawiedliwości. Okazało się, że sami radcy prawni, sędziowie, prokuratorzy mają dość sił i determinacji, by odnowić, uzdrowić wymiar sprawiedliwości. Znakomite felietony i porady prawne pisywał Lech Falandysz. Setki prawników podpisało się pod oświadczeniem zaprzeczającym stanowisku rządu w sprawie anarchizacji życia społecznego z powodu działalności związkowej. Niestety filozofia „grubej kreski” zmarnowała tamte marzenia zniszczone i zdeptane uprzednio przez stan wojenny.
Tadeusz Mazowiecki skrył pod „grubą kreską” niegodziwości socjalistycznego sądownictwa i chciał, żebyśmy czekali aż zwykła wymiana pokoleń wymiecie brudy. Płonne to jednak nadzieje. Mentorami i mistrzami młodych sędziów byli teraz oto weterani sądownictwa stanu wojennego, wypróbowani towarzysze partyjni. Adepci sztuki sędziowskiej dowiadywali się od swoich wytrawnych i doświadczonych kolegów, że w przeszłości nic się nie stało, a jeżeli nawet, to nikogo, albo prawie nikogo nie spotkała za to kara. Tadeusz Mazowiecki nie próbował odnowić ducha reform i naprawy wymiaru sprawiedliwości. Był to czas, kiedy dzielni esbecy palili dokumenty pod nosem ministra Krzysztofa Kozłowskiego i właśnie rodziła się sprawiedliwość Niepodległej!
Pierwsza „Solidarność” przez wiele miesięcy swego istnienia domagała się systematycznego, rzetelnego rozliczenia się władz z działań wymiaru sprawiedliwości w latach PRL-u. Przez wiele miesięcy debatowano z delegacją rządową na temat wydarzeń radomskich. Domagano się rehabilitacji, odszkodowań i ukarania organizatorów „ścieżek zdrowia”. Ten wysiłek był rzetelny, a chęć uzdrowienia państwa uczciwa. Później, w latach dziewięćdziesiątych wracanie do Radomia, Ursusa, wydarzeń poznańskich było już określane przez wiodących publicystów jako oszołomstwo i kombatanctwo.
Aleksander Wiśniewski
|
http://www.wolnadroga.pl/druk.php?dzial=numer&rok=05&nr=04&art=20
|
|
|
Powrót do góry
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów
|
|