A gdyby tak się okazało, że:
W usa wybuchła epidemia grypy np. 300 osób (bo przecież tyle już wystarczy żeby ogłosić wielką katastrofę) by zmarło na nią. Później cudowny rząd w trosce o swoich obywateli daje im przymusową szczepionkę na tę odmianę grypy....
Później okazuje się, że szczepionka nic nie pomaga (oczywiście, że nie pomaga - bo to był przekręt, a w strzykawakach był wirus!).
Ludzie masowo zaczynają chorować....
Rząd w trosce o zdrowie obywateli wysyła wszystkich chorych i z podejrzeniami grypy do obozów, gdzie będą mogli być spokojnie leczeni i nie będą narażali innych na zarażenie.
Co wy o tym sądzicie? taki pomysł wpadł mi w sobotni wieczór
PS: strasznie mnie wkurw... jak we wszystkich mediach pierdo... o tym, że 60 osób zmarło w Mexico City na grypę i rząd obawia się epidemi ...
No przepraszam - oni myślą że sprzedają tanią historyjkę 3-latkom! Jak można mówić o dużym zagrożeniu gdy umiera na jakąś chorobę
60 osób w 23 milionowym mieście!?
Przecież ne adis jest pewnie więcej chorych niż na tę grypę - super odmianę...
Na zwykłą grypę i inne nie aż tak groźne choroby umiera dziennie więcej osób niż na tę super świńską,ptasią,końską,krowią,ludzką grypę..
Cytat: |
WIKIPEDIA - grypa:
Większość pacjentów, którzy zapadną na grypę (zykłą grypę), wraca do zdrowia w ciągu od jednego do dwóch tygodni. Każdego roku kilkadziesiąt milionów Amerykanów (od 10% do 20% populacji) zostaje zarażonych grypą. Średnio każdego roku w USA konieczna jest hospitalizacja 114 tys. chorych na grypę, a u 36 tys. kończy się ona zgonem pacjenta. Główną przyczyną śmierci nie jest sama grypa, ale występujące po niej powikłania. Każdego roku na całym świecie na ich skutek życie tracą 2 mln ludzi.
|
Zaraz zaraz, 36 000 ofiar/rocznie w samym USA - dzielone na 365 dni w roku daje nam wynik
98,5 ofiary dziennie!
Epidemie to my mamy w takim razie cały czas..