Opis podrózy po przyjęciu DMT:
---
10/9/84 - Zarkov
Załadowałem około 40-50 miligramów dmt do szklanej fajki. Chociaż ostrzegano mnie, byłem zaszokowany cierpkością dymu. Smakowało jak płonący plastik. Niechcący wypuściłem dym. Natychmiast zaciągnąłem się powtórnie. Ciężki biały dym pojawił się w fajce równie cierpki jak poprzednio lecz byłem lepiej przygotowany na ohydny smak i udało mi się utrzymać dym przez kilka sekund. Wypuściłem dym, zaciągnąłem się po raz trzeci i wytrzymałem.
Nagle zacząłem słyszeć głośną, wysoką falę nośną. Natychmiast pokój zaczął wibrować. Wzór na ścianie drgał szaleńczo rezonując z brzęczeniem które pokryło podstawową falę nośną. Jednocześnie silne dreszcze przetoczyły się po moim ciele jakbym siedział w jakiejś gigantycznej rakiecie która startowała z wielokrotnym przyspieszeniem g. Moje pole widzenia rozmyło się w zdumiewających barwach. Nie widziałem już pokoju przez te intensywne efekty wizualne.
Wydarzenia opisane w tym paragrafie miały miejsce w ciągu kilku sekund. Zamykając oczy ujrzałem kilkanaście istot poruszających się przed gigantycznym złożonym panelem kontrolnym. Wizje nie były krystalicznie czyste i zdawało się że patrzę na nie przez płótno. Istoty te były dwunożne, ludzkiego wzrostu. Nie poruszały się jak ogromne insekty które widziałem wyraźnie pod wpływem grzybów Stropharia. Miałem świadomość przytłaczająco silnej obecności. Nie było to ani przerażające ani zachęcające. Po prostu to tam było. Pojawiła się myśl w mojej głowie. Zdałem sobie sprawę, że patrzę na panel kontrolny całego wszechświata. Ta wizja zanikała i pojawiła się inna, bardziej przejrzysta. Stado istot elfopodobnych w standardowych irlandzkich kostiumach, w kapeluszach, wyglądających jakby dopiero co opuścili wystawę hallmark a w dzień świętego Patryka, robiło dziwne rzeczy z dziwnymi przedmiotami, czymś pomiędzy kryształami a maszynami. Ta wizja także zanikała i rozmyła się w wizualny wzór niepodobny do żadnych innych doświadczanych pod wpływem innych psychedelików. Były to połączone sinusoidalne wzory ułożone w japoński obraz chryzantemy, który wypełnił całkowicie moje pole widzenia. Wzór wciąż się zmieniał a pojedyncze wzorki zmieniały barwę niezależnie od podstawowego wzoru. Kolory były intensywne: metaliczne, monochromatyczne, pastele, pojawiały się i znikały, podporządkowane ukrytej zasadzie. Pomyślałem, że widzę prawdziwy wszechświat lub wszechświat który naprawdę istnieje. Widziałem dokładnie wibracje wszystkich cząsteczek we wszechświecie z którym byłem jakoś połączony. Bezpośrednio widziałem wszechświat , bez tunelu samowolnej rzeczywistości, odbierałem stałą, obiektywną rzeczywistość. Ten wzór wydawał się być rodzajem m-wymiarowej krzywej Lissajousa uformowanej skrzyżowanie mnie z falą uderzeniową wypadków czasoprzestrzennych Fala nośna była silna wciąż silna. Silniejsza niż ta słyszana pod wpływem dziesięciu gramów bardzo silnych, suszonych grzybów Stropharia. W porównaniu z grzybami, fala nośna brzmiała czyściej, składowa sinusoidalna dominowała nad brzęczeniem Moje gardło było obolałe od cierpkiego dymu i kontrola oddechu została zakłócona przez intensywność tripu, więc nie mogłem śpiewać ani nawet wydobyć z siebie stałego tonu aby sterować dźwiękowo wizjami. Przytłaczające uczucie obecności nie zanikło gdy wizja zmieniła się we wzory, lecz pozostało jako uczucie prawie namacalnej istoty tak długo jak długo wzory były intensywne. To uczucie było bardzo silne. Czułem, że ujrzałem białogłowego Boga. Okres nasilonych wizji trwał około 8 minut. Efekty uboczne były nieprzyjemne lecz łatwe do zignorowania. DMT pozostawiło mnie w euforycznym-zamroczonym stanie przez godzinę.
_________________
w_Królestwie_TV
http://www.metrykakoronna.org.pl/
#zdejmijMaske i #wyjdźZchaty