W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Uwaga! Znajdujesz się w jednej z sekcji autorskich forum.
Administracja forum nie ponosi odpowiedzialności za ewentualną cenzurę w tym wątku.
Moderatorem tego tematu jest jego założyciel czyli autor pierwszego posta.

Media III RP   
Podobne tematy
Jak powstało TVN 57
Czy awaria w TVP była tylko przykrywką? 1bez ocen
Znalazłeś na naszym forum inny podobny temat? Kliknij tutaj!
Ocena:
16 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Autorskie Odsłon: 24705
Strona: 1, 2   »  Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:11, 27 Mar '11   Temat postu: Media III RP Odpowiedz z cytatem

Temat będący w pewnym sensie rozwinięciem tematu Jak powstało TVN ale dotyczący wszystkich mediów i koncernów medialnych w Polsce.
===============================================

Afera Polsat- TVN: czyżby wielomiliardowa korupcja?
Cytat:
System finansowania polityki w Polsce, niemalże uniemożliwiający konkurencję nowopowstających partii z 4 największymi finansowanymi dotacjami z pieniędzy wszystkich podatników, zaprasza do korupcji.

O tym, że w Polsce handluje się ustawami, wypominał Bank Światowy, przypominali wolnorynkowi ekonomiści. Już za kwotę 10 mln PLN można uzyskać akt prawny napędzający zyski konkretnej zorganizowanej grupie mafii gospodarczej. O funkcjonowaniu mafii w polskim parlamencie dowiedzieliśmy się zresztą na kanwie afery Rywina, przy czym stawka wynosiła wówczas 60 mln PLN przechodzących przez jedną z firm prywatnych.

Na tle najgłośniejszej afery korupcyjnej po 1989 roku świetnie można było zobaczyć funkcjonowanie mafii w sektorze mediów. W zamian za określone zmiany prawne grupa je organizująca zażądała zatrudnienia konkretnej osoby pilnującej interesów tej zorganizowanej grupy przestępczej (mafii?) w owej stacji telewizyjnej (jak podaje opis tej afery zamieszczony w encyklopedii "Wikipedia"). Być może na tych samych zasadach: dzięki transakcji „legislacja za wpływ na media” funkcjonuje większość tego sektora w Polsce.

Na tym rynku dzieją się bowiem rzeczy niesłychane: korupcja ma wielomiliardowy charakter, jej skalę szacowałem ongiś na podstawie cennikowych wpływów z reklam na roczną kwotę ok. 2,8 miliarda PLN dla TVN i 2,7 miliarda dla Polsatu. W przypadku braku rynkowej protekcji rządu wpływy te byłyby nawet ok. 10-krotnie niższe. Szacowałem że w ciągu dwóch ostatnich kadencji rządu transfery finansowe do stacji uczestniczących w kartelu (gospodarczy termin oznaczający zmowę podmiotów gospodarczych) sięgły kwoty 15 miliardów PLN (uwzględniając wpływy reklamowe po rabatach).

Jakie możliwości wywierania wpływu na główne media ma obecny rząd PO-PSL? Na rynku mediów- ma ogromne. Co powiecie Państwo na deal: nadawanie rzadowej propagandy w zamian za ochronę przed konkurencją? Nawet w biednych krajach rozwijających się istnieje kilkanaście nadawanych naziemnie prywatnych telewizji ogólnokrajowych, tymczasem w Polsce oficjalnie przyznano tylko jedną ogólnopolską koncesję telewizyjną dla komercyjnej stacji prywatnej. TNV w 2004 roku docierał do 86 % powierzchni kraju. Istnieją ponadto inni nieznaczni gracze na rynku stacji nadających naziemnie.

Problemem rynku telewizyjnego w Polsce jest, podobnie jak w Meksyku, opanowanie rynku przez oligarchów, i ewidentne dla obserwującego rynek ekonomisty skorumpowanie wynikające z tej szkodliwej dla konsumentów, a korzystnej dla beneficjentów kartelu sytuacji. Ideą przyświecającą oligarchom jest utrzymanie monopolu na rynku nadawania naziemnego, podzielonym między Polsat i TVN. Nawet mająca stanowić wyłom w tym duopolu stacja TV4 należy w 90 % do Polsatu i w 9 % do TVN, mimo że rozliczne polskie media opisujące polski rynek telewizyjny próbują przedstawić tego gracza jako niezależny podmiot, zafałszowując dane na temat jego właścicieli. Kolejnym kanałem owego „niby niezależnego” gracza jest powstająca TV6.

W wielu krajach brak jest monopolu lub duopolu w sektorze telewizji komercyjnych. Przejście na nadawanie cyfrowe umożliwiło nadawanie naziemne 70, a nawet 120 kanałów ogólnokrajowych (por. lista stacji nadawanych cyfrowo w Wlk. Brytanii: http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_dig.....nnels_(UK) ). Ba, nawet system analogowy umożliwia nadawanie 10-12 kanałów na obszarze całego kraju. W Polsce można jedynie domniemywać, że w zamian za ustawodawstwo zapewniające duopol na rynku oraz zablokowanie konkurencji owe dwa kanały realizują określone postulaty grup politycznych.

Ale- to jest wielomiliardowa korupcja, a obserwatorzy rynku donoszą o chmarach lobbystów walczących o utrzymanie skorumpowanego systemu. Poprzez sztuczne i ewidentne tworzenie barier prawnych przed konkurencją stacje TVN i Polsat otrzymują wielomiliardowe subwencje od rządu. Większość klasy średniej, uciekając przed zdominowanym przez gigantyczną korupcję rynkiem telewizji naziemnej w Polsce musiała wydać znaczne sumy na zakup i instalację anten satelitarnych czy zestawów do odbioru pakietów telewizji cyfrowej. Tymczasem w nieskorumpowanej jurysdykcji ludzie ci mieliby do dyspozycji na przykład 100 kanałów nadawanych drogą naziemną.

Afera karteli telewizyjnych, afera multipleksowa to kolejna wielka afera korupcyjna polskiej polityki. To walka o miliardy wpływów reklamowych, jakie, dzięki prawdopodobnej wielkiej korupcji, wpływają do kas TVN-u i Polsat-u, a nie setki innych podmiotów, wypchniętych z polskiego rynku mechanizmem – czegóż jak nie praktyk o silnych znamionach korupcji.

Oto rozwijają się imperia telewizyjne powstające w „szklarni państwowych i rządowych regulacji”, zaś inni nie mają dostępu do nadawania cyfrowego i obiecującego rynku. Dlaczego ponad 100 innych polskich stacji telewizyjnych jest dyskryminowanych przez rząd PO- PSL, a Polsat i TVN otrzymały ok. 15 miliardów PLN dodatkowych wpływów dzięki politycznej protekcji gospodarczej? Gdyby na rynku medialnym znieść bariery ustawione przez rząd PO- PSL, grupy kapitałowe Polsatu i ITI (stacja TNV) straciłyby wiele miliardów PLN wpływów, ba, możliwe że, w przypadku Polsatu, mogłyby w ogóle zniknąć z rynku.

http://liberalowie.nowyekran.pl/post/821.....a-korupcja

Przykład wspólnego działania telewizji Polsat i TVN w sprawie polsatowskiego programu Must Be the Music:



Cytat:
Ten film jest już niedostępny, ponieważ powiązane z nim konto YouTube zostało usunięte z powodu wielu powiadomień o naruszeniu praw autorskich przesłanych przez osoby trzecie, w tym
TVN S.A.
TVN S.A.
Telewizja Polsat i inne


więcej na temat tej akcji >> http://infohoryzont.pl/videos.php?videos_id=55

Co TVN ma do polsatowskiego programu.A może to taka udawana konkurencja tylko ciut inny target ?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 22:09, 28 Mar '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TeleWSIzja Dukaczewskiego i Smoleński Stalker.

PiS przejął TVP, PO odbiło TVP, SLD rządzi TVP. To bajki dobre dla całkiem małych dzieci.
TVP w swoim rdzeniu trwa jako kontynuacja Telewizji Polskiej z czasów Macieja Szczepańskiego, stanu wojennego i okresu do 1989 roku.

Wstęp.

Witold Stefanowicz – jego tabliczka jeszcze kilka lat temu wisiała na drzwiach jednego z gabinetów na Woronicza.
W Wikipedi napisano tylko tyle i aż tyle - Witold Stefanowicz – dziennikarz telewizyjny w latach 70. i 80. Występował w Wieczorze z Dziennikiem w serwisie Wiadomości z Kraju (na ekranie po lewej stronie prowadzącego). Podczas stanu wojennego występował w mundurze. W drugiej połowie lat 80. korespondent DTV w Moskwie. Po przemianach w 1989 roku odszedł z telewizji.
I prędko wrócił, teraz zapewne w dyplomacji lub w biznesie.
A to jego kariera - Witold Stefanowicz.

Dyplomata, doradca biznesowy, urzędnik państwowy i dziennikarz. Absolwent Instytutu
Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Wiedza zainteresowania W.S. wiążą się z szeroko pojmowaną współpracą gospodarczą Polski na arenie międzynarodowej oraz tematyką mediów. Zajmuje się doradztwem i promowaniem polskiej gospodarki, międzynarodowymi targami, informacją i konsultacją handlowo - gospodarczą. Przez wiele lat
zajmował się promowaniem za granicą polskiej gospodarki. Wieloletnie doświadczenie dyplomatyczne oraz tysiące godzin przed kamerami TVP i mikrofonami Polskiego Radia (30 lat pracy w tych instytucjach) oraz w prasie, ułatwia W.S. prowadzenie wykładów i prelekcji,
narad i negocjacji, działalność translatorską i redakcyjną. Sprzyja temu również znajomość mentalności partnerów, a także protokółu dyplomatycznego, retoryki i erystyki.
Kierował największymi polskimi redakcjami telewizyjnymi a także prasowymi, dużymi zespołami
programowo - technicznymi.
Obecnie – prowadzi własną firmę doradczo - pośredniczącą. Współpracuje głównie z firmami amerykańskimi, zwłaszcza w ramach programów M&M i CI FIRE, wchodzących w zakres umowy Lockheed Martin Corporation z Rządem RP. Prowadzi także szkolenia specjalistyczne z zakresu PR.
Pracował jako:
dyplomata - Wydział Ekonomiczno-Handlowy Ambasady RP w Moskwie. Attaché handlowy.
Główny specjalista w Departamencie Promocji w Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą.
Korespondent TVP i Polskiego Radia w Moskwie.
Autor kilku tysięcy korespondencji oraz relacji telewizyjnych i radiowych m.in., ze "Szczytu" Reagan-Gorbaczow i in. światowych wydarzeń, z kosmodromu Bajkonur, bazy nuklearnej, itp.
Reporter, sprawozdawca parlamentarny, prezenter, komentator transmisji TV, Zastępca Redaktora Naczelnego. Relacjonował przebieg wszystkich najważniejszych w tych latach
wydarzeń społeczno-politycznych w kraju (w tym wizyty w Ojczyźnie Papieża – Polaka oraz stan wojenny), a także za granicą.
W.S. był czterokrotnie, w latach 1974/1977/1980/1982 wyróżniony nagrodami
Przewodniczącego Komitetu d/s Radia i Telewizji za twórczość dziennikarską. Dwukrotnie - "Złotym Ekranem".
Jest doradcą w firmie - Kurs na Sukces Andrzej Koziar Szkolenia.
Województwo mazowieckie: Warszawa
Oto co piszą o firmie -

Cytat:
Wiele już napisano na temat sukcesu. Każdy chciałby go odnieść. Różnie go rozumiemy. Wszystkim jednak kojarzy się z czymś dobrym, dającym radość . Żeglarz cieszy się dopływając do portu w czasie sztormu a biznesmen z wypracowanego zysku na bardzo konkurencyjnym rynku. O sukcesie naszych działań decyduje przyjęcie odpowiedniego kursu. Dostrzeganie sedna prowadzonych spraw i przedstawianie ich w sposób przystępny to warunek skutecznego działania. Czasami aby to sedno precyzyjnie określić potrzebne jest spojrzenie z boku, ze zewnątrz.
Tego oglądu mogą dokonać osoby bezstronne, posiadające odpowiednie kwalifikacje i doświadczenie.
Posiadamy właśnie takie grono wysokokwalifikowanych i doświadczonych specjalistów. Wykonujemy na codzień wielostronną analizę firmy, czyli: ocenę predyspozycji kadry, komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej, poziomu obsługi klienta, wąskich gardeł logistycznych, poziomu wiedzy z zarządzania, negocjacji, skuteczności wygrywania przetargów.
Zleceniodawcy otrzymują od nas wskazówki gwarantujące firmie obranie optymalnego kursu na sukces - zarówno pod względem osobowym jak i organizacyjnym.
Szkolenia i warsztaty oferujemy poniewygórowanej cenie.
Zapraszamy!
Firma działa od 1997 roku.

Sławomira Łozińska - Bronka z serialu „Daleko od szosy”.
Poparła Wojciecha Jaruzelskiego, Stan Wojenny i WRON-ę i PRON.
Za co zrewanżowano się jej m.inn.:
Tworzyła tzw. Nowy ZASP po rozwiązaniu starego 1 grudnia 1982 r..
W latach 1996–1999 pełniła funkcję wiceprezesa zarządu głównego Związku Artystów Scen Polskich. Współpracowała z Telewizją Polską jako jedna z redaktorów i prowadzących program Kawa czy herbata? (1994–1995).
W maju 2003 została powołana przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, stanowisko to zajmowała do grudnia 2005.
I dalej można ją spotkać w TVP.
To jednak mniej lub bardziej szeregowi, kaprale i sierżanci.

Kadra oficerska.
Ja tylko pytam, czy to prawda, iż okresie dowodzenia WSI przez marka Dukaczewskiego w TVP pracowało około 17 członków dalszej i bliższej rodziny oraz jego bliskich znajomych, nie licząc oficerów WSI i TW.
W latach 1992-1997 był głównym specjalistą w WSI. W latach 1997-2001 był podsekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Od listopada 2001 do 14 grudnia 2005 szef Wojskowych Służb Informacyjnych. 15 sierpnia 2002 Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski awansował go na generała brygady.
A dzisiaj w TVP dalej pracuje dość liczna grupa odpowiednio dobranych i wyszkolonych osób. Nikt rozsądny nie uwierzy, iż służby sobie odpuszczą „Publiczną”, bo mają inne telewizje. Możemy sobie likwidować WSI, to niewiele da. Nie wystarczy wyciąć chwasty, trzeba jeszcze oczyścić glebę.
Przejdźcie się kiedyś po korytarzach TVP, PR, urzędach, a zobaczycie wiele znajomych nazwisk, o których być może już zapomnieliście.

Smoleński Stalker - Sławomir Wiśniewski, montażysta z TVP.

Istny Kapitan Nemo. Wszyscy wiedzą, że istnieje, pokazał się tu i ówdzie. I to wszystko. W necie NULL. Jak popytać w TVP i środowisku dziennikarzy - CISZA. Nie znam, nie widziałem, nie kojarzą, a ten od filmu, ale nie znam. Jakiś „wolny strzelec” czy też zjawa.
Jest kilka sposobów wprowadzenia i prowadzenia agenta. Można go uwiarygodnić często prawdziwym życiorysem, np. jako działacza Solidarności. Potrzebni są też do niektórych specyficznych zadań pozornie niepociumani „Panowie Nikt”, szarzy i zamgleni jak świt w Smoleńsku.
Tacy Stalkerzy, co to niby dla sportu, z ciekawości czy też zarobkując w ten sposó, szukają coś w strefie zakazanej i przypadkowo jedno odkrywają, a drugie ukrywają Wiśniewski to taki „Lucky Man”. Bardzo szybko natrafił na „Pomarańczową skrzynkę”. Pisano o tym na blogu FYM-a. W życiu nie miał chyba farta, bo nie widać by wygrał kumulację w Totka, a tu masz, 10 kwietnia trafił więcej niż 6-tkę. Na moje oko trafił 49 z 49.
S.T.A.L.K.E.R. Piknik na skraju drogi – Arkadij i Borys Strugaccy.
"...Strefa Lądowania to teren, który niegdyś stał się obiektem inwazji obcej supercywilizacji. Mimo, że wstęp do strefy jest w zasadzie zakazany, stanowi ona wyzwanie dla pracowników Międzynarodowego Instytutu Cywilizacji Pozaziemskich, a przede wszystkim stalkerów, którzy z narażeniem życia wyprawiają się tam na zlecenie po cenne znalezisko..."
Wiśniewski był pierwszym Stalkerem, za nim poszli inni. Niektórzy próbują odnaleźć klucz do lądowania, inni jak media próbują utrudnić poszukiwania kolejnymi, żałosnymi wrzutkami.
Czy Wiśniewski lub być może jakiś Brat Moskal zachowa sięjak jeden z bohaterów książki ?, nie wiadomo.
„...Najzagorzalszy z nich, Red Shoehart, przeżywa metamorfozę duchową podczas ostatniej wyprawy... „
Istnieje też inna odmiana „Stalkingu”.
Wikipedia - Stalking pochodzi z języka angielskiego i oznacza „podchody" lub „skradanie się".
Współcześnie zyskał nowe znaczenie - uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia.
A czym innym częstują nas na codziennie media, politycy PO, SLD. Mamy się bać. I swojej ciemnoty i ew. kary jaka nas za to spotka. Utraty pracy, zdrowia, zagrożenia dla rodziny, śmierci. A wszystko to już było i dzieje się obecnie.

Ewolucja to zbyt długi proces, Amerykańscy Żydzi głosem Rządu U.S.A. domagają się zwrotu mienia, a może zwrócą nam ofiary swojej u nas działalności. Zapłacą za potworny wyzysk w łódzkich i nie tylko, fabrykach. Może zażądamy od Rosji, Niemiec i Austrii reparacji "zaborowych", odszkodowań za setki tysięcy zabitych przez nich Polek i Polaków, dzieci, starców i dorosłych, niech oddadzą zagrabione mienie i naprawią szkody jakie wyrządzili i pokryją przynajmniej straty materialne. Adwokat jak widzi „dobry pieniądz” to sprawę poprowadzi. Trzeba jednak Rewolucji na miarę naszych czasów i sytuacji. Bo jak nie oczyścimy ziemi z chwastów, korzeni i nasion to...
obawiam się, iż Wszyscy Ludzie Dukaczewskiego, choć Generał nie jest głową hydry, a raczej mackami, ludzie ci jeszcze nieraz nas zaskoczą, jak nie w TVP, to być może banku lub osiedlowym warzywniaku, różne bowiem grają role. Choć ich miejsce powinno być gdzie indziej.
http://jwp-ne.nowyekran.pl/post/7009,tel.....ki-stalker
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 22:10, 28 Mar '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Leszek Misiak

Wszyscy ludzie prezesa

W TVP do dziś przetrwał układ ze stanu wojennego, gdy decyzją gen. Jaruzelskiego telewizję podporządkowano Zarządowi II Sztabu Generalnego LWP czyli informacji wojskowej. Wciąż pracują tu PRL–owscy oficerowie i protegowani wojskowych. Jak wytłumaczyć obecność tylu mundurowych w publicznej telewizji?

Układ wojskowy w TVP przetrwał trudną próbę demokracji. Czy rządy mundurowych przetrwają w TVP kierowanej przez Dworaka?
– Wciąż czuć tu duch gen. Jaruzelskiego. Choć Robert Kwiatkowski, syn jego bliskiego doradcy, pierwszego dyrektora Centrum Badania Opinii Społecznych w stanie wojennym Stanisława Kwiatkowskiego nie jest już prezesem TVP, ale do dziś pracuje kilku pułkowników, jeszcze ze stanu wojennego i wiele osób na kluczowych stanowiskach, powiązanych z wojskiem – mówią dziennikarze TVP. Dodają: – Teraz legalnie, jednak przez 12 lat, od stanu wojennego do przekształcenia TVP w spółkę akcyjną w 1994 r., działali na Woronicza nielegalnie. Płk Krzysztof Pomes, kpt. Andrzej Piszczek, płk Janusz Brandt i in. nie byli pracownikami TVP (byli na etetach MON), dysponowali jednak sprzętem i ogromnym budżetem programowym telewizji, mieli tu swoje pokoje. Podlegali tajnej jednostce pod kryptonimem „Naczelna Jednostka Programów Wojskowych”.
– Dziś kpt. Andrzej Piszczek jest wiceszefem publicystyki PR 1 TV. Ppłk Janusz Brandt, były szef redakcji wojskowej (robił m.in. programy o Układzie Warszawskim), jest szefem biura od stanu „W”. Szefem TV Polonia jest ppłk Antoni Bartkiewicz, b. red. naczelny Polski Zbrojnej i b. wiceszef biura prasy MON. W TV Polonia pracuje też kpt. Tomasz Białoszewski, który w stanie wojennym czytał Dziennik Telewizyjny – mówi jeden z dziennikarzy.

Szpieg prezesem
W stanie wojennym prezesem Komitetu ds. Radia i Telewizji został płk. Mirosław Wojciechowski, szpieg, wyrzucony z USA za kradzieże technologii. Wojciechowski, spec od propagandy w informacji wojskowej PRL, przyszedł do Radiokomitu w 1984 r. Zastąpił partyjnego Władysława Loranca. Jego zastępcą został płk Tadeusz Korczak ze sztabu generalnego LWP. Drugim wiceprezesem został Sasza Perczyński, człowiek o biografii bliżej nam nieznanej.
Do Radiokomitetu Wojciechowskiego przeniesiono z Agencji Prasowej Interpress, która oficjalnie zajmowała się obsługą dziennikarzy zagranicznych w Polsce i promocją Polski za granicą. W rzeczywistości, jak wielu twierdzi, była przybudówką służb szpiegowskich PRL.
Wojciechowski nie krył się ze swoją profesją. W Radiokomitecie przechwalał się, że za oceanem i w NATO jest persona non grata. Miał swój udział w kradzieży Amerykanom planów jednej z rakiet. Podobno był jedynym Polakiem, z którym Jurij Andropow, b. I sekretarz KC KPZR, wypił brudzia, gdy Wojciechowski w chwale wrócił z Ameryki.
z Interpressu Wojciechowski ściągnął w 1984 r., zaraz po stanie wojennym, Lwa Rywina (w Interpressie Rywin był kierownikiem redakcji filmowej i językowej, potem awansował do wyższego kierownictwa). W Radiokomitecie Rywin był najpierw szefem Poltelu, a gdy w 1989 r. prezesem został Andrzej Drawicz, awansował go na swojego zastępcę.
– To za czasów Drawicza o mało nie sprzedano Dwójki za 5 mln dol. Hindusowi z Londynu. Prawdopodobnie był to podstawiony człowiek. Toczyły się też już (w Rekownicy) rozmowy z Elektromisem na temat sprzedaży za 4 tys. dol. regionalnego ośrodka TV w Poznaniu. W ostatniej chwili tym wyprzedażom zapobiegły SDP i związki twórcze TVP – mówi jeden ze związkowców.

Oficerowie tłumaczą
Zapytałem prezesa Dworaka, czy to prawda, że w TVP od czasu stanu wojennego pracują PRL–owscy oficerowie. Otrzymałem oświadczenia kpt. Piszczka i Antoniego Bartkiewicza.
Piszczek pisze, że pracę w redakcji wojskowej zaproponowano mu (w 1985 r.–red.), gdy odbywał roczną służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy. W telewizji awansował na stopień porucznika, potem kapitana. W 1994 roku Departament Wychowania MON przeniósł go „w stan nieczynny”. Dodaje, że od 5 lat nie ma „prawie żadnego związku z tą instytucją”.
Antoni Bartkiewicz zaś stwierdza: „Nie jest prawdą, że jestem lub byłem podpułkownikiem WP. Jest prawdą, że w okresie marzec–listopad 1992 byłem cywilnym pracownikiem „Polski Zbrojnej” jako redaktor naczelny, a następnie wiceszefem wydziału Prasy w Departamencie Wychowania MON.
Przygoda ppłk Janusza Brandta z telewizją, jak mówi, zaczęła się 1985 r. Był wówczas podporucznikiem (dziś jest szefem zespołu ds. obronnych TVP).
– Wygrałem wtedy konkurs na producenta programu „Poligon” – wspomina. Dodaje: – Do TVP przyjmował mnie w 1989 r. płk Włodzimierz Szymański z Głównego Zarządu Politycznego WP, który w stanie wojennym był w telewizji komisarzem wojskowym. W Naczelnej Redakcji Programów Wojskowych pracowałem od 1989 r. Pensje otrzymywaliśmy z Zarządu Polityczno–Wychowawczego MON. Od 1992 do 1994 r. byłem szefem NRPW. Funkcję tę powierzył mi Bronisław Komorowski, ówczesny minister obrony narodowej. Moim poprzednikiem był Krzysztof Pomes.
Płk Krzysztof Pomes był ważną postacią w Radiokomitecie. Pracował w różnych redakcjach, m.in. w Teleexpresie. Ale także w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego.
– W telewizji odpowiadał za kontakty polityczne z oficerami armii radzieckiej. Jak przyjeżdżali na Woronicza, to on ich oprowadzał – mówią nasi informatorzy.
– Szefem Telegazety był do listopada 2002 r. Czesław Berenda, b. korespondent TVP w Moskwie, a także w Pradze w latach 1967–69. Odszedł na emeryturę – opowiada jeden z pracowników. Berenda został uznany przez sąd za „kłamcę lustracyjnego” – zataił m.in. to, że był agentem wywiadu PRL, gdy w latach 80. był korespondentem TVP w Pradze.
Nie byłam protegowaną
Zastępczynią Niny Terentiew, szefowej programu 2, jest Barbara Bilińska–Kępa.
– Do telewizji trafiła w 1994 r. jako protegowana ówczesnego szefa Okręgu Warszawskiego LWP, gen. Lewińskiego. Skończyła dziennikarstwo, magisterium obroniła w Akademii Obrony Narodowej. Zajmowała się wojskiem w WOT, była szefową redakcji wojskowej. W Dwójce odpowiada m.in. za publicystykę, film nieartystyczny – mówi nasz informator.
– To prawda, że oprócz dziennikarstwa, ukończyłam dwuletnie magisterskie studium na wydziale zarządzania AON. Pracowałam w redakcji wojskowej, chciałam więc podnieść swe kwalifikacje. Byłam szefową redakcji wojskowej przez 3,5 roku. Rekomendował mnie minister obrony narodowej Zbigniew Okoński, akceptował prezes TVP Wiesław Walendziak. Zastępcą w mojej redakcji był Leszek Wieliczko. Dostał awans w Żandarmerii, gdy już pracował w telewizji, podobnie jak Zieliński. Kierowana przeze mnie redakcja wojskowa trzymała się z dala od układów wojskowych. To nieprawda, że byłam protegowaną gen. Lewińskiego. Od 2000 r. jestem w TVP 2.
Sławomir Zieliński, b. szef telewizyjnej Jedynki, w 2002 r. na rozkaz prezydenta Kwaśniewskiego dostał awans na podporucznika Żandarmerii Wojskowej. Gdy spytaliśmy go, skąd ten awans i czemu w żandarmerii, odpowiedział:
– Tak przydzielili. Jedni mają przydział do czołgów, inni do tej formacji.

Rekomendowani
Wojskowi cieszą się na Woronicza uznaniem. Np. Stanisław R., którego Włodzimierz Czarzasty, sekretarz KRRiTV, rekomendował do rady nadzorczej publicznego Radia Koszalin. R., to b. oficer LWP, b. pracownik Interpressu, który przyznał się do współpracy ze specsłużbami PRL. R. jest asystentem posła SLD Ryszarda Ulickiego, b. szefa rady programowej TVP, którego kandydatura była brana pod uwagę jako prezesa TVP.
– Czarzasty wycofał rekomendację, gdy R. publicznie przyznał się do współpracy ze specsłużbami – mówi Jarosław Sellin z KRRiTV. Dodaje: – W wyborach Adam Halber przeforsował do rady nadzorczej Radia Katowice Grzegorza Pawełczaka, który w CV podał, że w latach 1982–90 był żołnierzem – pracował w służbach prasowych LWP i w tym samym czasie był kierownikiem redakcji informacyjnej ośrodka w Katowicach. Do rady nadzorczej radia Opole Halber przeforsował Wojciecha Płażalskiego, b. asystenta Marka Siwca w Krajowej Radzie, a potem jako szefa BBN. Włodzimierz Czarzasty zgłosił do rady nadzorczej Radia Olsztyn Sławomira Malinowskiego, w latach 1981–1985 pracownika redakcji informacyjnej Radia Gdańsk, potem TV Gdańsk.
– W stanie wojennym Malinowski występował w mundurze – mówi Anna Pietraszek, szefowa redakcji wojskowej od kwietnia 1994 do końca 1995 r. – Propozycję pracy złożył mi ówczesny prezes TVP Walendziak. Starałam się „ucywilnić” redakcję, ale to mi się nie udało, bo każda moja prośba o przyjęcie cywila oraz zwolnienie któregoś z wojskowych napotykała na opór Walendziaka i zarządu, oraz wiceminister MON Danuty Waniek, którą prosiłam o wsparcie – mówi Pietraszek, jedyna w Polsce kobieta i cywil, która ukończyła podyplomowe studium operacyjno–strategiczne Akademii Obrony Narodowej z tzw. dyplomem generalskim oraz kursy w Pentagonie i Kopenhadze. – Od 1996 r. jestem odcięta od robienia w telewizji programów wojskowych – dodaje.
– Kiedy miejsce pułkowników zajmą reżyserzy, programiści i profesjonalni dziennikarze? Dotąd nabór odbywał się na zasadzie przynależności partyjnej i powiązań ze służbami mundurowymi. I ci ludzie robili zadziwiająco szybkie kariery – irytują się pracownicy TVP.

Niektórzy z nich prawdopodobnie zniknęliby z areny publicznej, gdyby nie prezydencka nowelizacja ustawy lustracyjnej, która wyłączała spod lustracji pracowników wywiadu i kontrwywiadu. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego stwierdzające, że nowela jest niezgodna z konstytucją RP znów dało szansę, że ludzie z klucza wojskowego znikną z radia i telewizji.
JAPA ( komentarz z innego blogu ).
http://jwp-ne.nowyekran.pl/post/7009,tel.....ment_44035
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:12, 30 Mar '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pieniądze Polsatu
Nasz Dziennik 18-19 sierpnia 2007
Do podjęcia działalności w zakresie mediów Solorza miał namówić Piotr Nurowski, w PRL odpowiedzialny za propagandę w Komitecie Warszawskim PZPR, następnie piastujący funkcję I sekretarza ambasady w Moskwie. Potem Nurowski został jednym z najważniejszych ludzi Solorza. W ujawnionym raporcie o WSI znalazła się informacja, że był on agentem służb specjalnych.

Pierwszą inwestycją Solorza w dziedzinie mediów był zakup w 1992 r. dziennika "Kurier Polski" (wychodził w latach 90.). Był on przed zmianą ustroju organem Stronnictwa Demokratycznego, sojuszniczej partii PZPR. Jednym z czołowych działaczy Stronnictwa Demokratycznego był Marcin Nurowski, brat Piotra Nurowskiego.
Ta inwestycja zapoczątkowała drogę Zygmunta Solorza do dzisiejszej potęgi medialnej. Dzisiaj znajduje się on nieprzerwanie w czołówce najbogatszych osób mieszkających w Polsce. Z majątkiem wynoszącym 2 mld dolarów znalazł się na liście najbogatszych ludzi świata sporządzonej przez czasopismo "Forbes".

A początki nie były wcale takie różowe. Solorz urodził się w biednej robotniczej rodzinie jako Zygmunt Józef Krok, lecz nie pozostał przy swoim rodowym nazwisku. Po swojej pierwszej żonie nosi nazwisko Solorz, a po ślubie z Małgorzatą Żak dodał do swojego nazwiska panieńskie nowej żony. Występował również pod nazwiskiem Piotr Podgórski, które zapożyczył od swego kolegi z czasów szkolnych, a używał do prowadzenia interesów w RFN i Austrii, gdy w 1977 r. opuścił Polskę. Różne nazwiska właściciela Polsatu występowały też w kilku posiadanych przez niego paszportach, które kilkakrotnie wydawano mu m.in. w misji wojskowej PRL w Berlinie. W październiku 1983 r. Solorz zobowiązał się do współpracy ze służbami specjalnymi PRL, podpisując oświadczenie następującej treści: "Ja, Zygmunt Solorz (Krok), zobowiązuję się zachować w tajemnicy fakt współpracy z oficerem SB.
Zobowiązuję się wykonywać ustalone ze mną polecenia. Informacje będę podpisywać Zegarek". Zastanawiające jest również to, że Zygmunt Solorz w maju 1989 r. wziął 100 mln ówczesnych złotych kredytu (obecnie 10 tys. zł) z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, na którego działalności Skarb Państwa stracił w latach 1989-1990 354 mln nowych złotych. Należy też tu wspomnieć o pośrednich powiązaniach, których właściciel Polsatu woli nie widzieć. W maju 2003 r. Anatol Lawina, były szef zespołu kontrolerów NIK w FOZZ, wymienił przed sądem wśród osób i instytucji "beneficjentów FOZZ", m.in. właściciela Polsatu Zygmunta Solorza i Dariusza Przywieczerskiego kierującego niegdyś Universalem (zob. J. Ordyński, Lawiny sensacji ciąg dalszy, "Rzeczpospolita", 6.05.2003). To właśnie Universal w 1994 r. został udziałowcem Polsatu, kupując 20 proc. akcji. W firmach kontrolowanych przez Universal zasiadała czołówka polityków SLD. Sprawował on pieczę m.in. nad spółką Ad Novum wydającą lewicową "Trybunę", w której przewodniczącym rady nadzorczej do grudnia 1995 r. był Aleksander Kwaśniewski.

Z Polsatem powiązana jest też TV 4, która powstała 1 kwietnia 2000 r. z działającej niegdyś Naszej Telewizji i analogowego Polsatu 2. W przyszłym roku być może dojdzie do oficjalnego przejęcia tej stacji przez Solorza, na razie jest ona pośrednio zależna od Polsatu. Oficjalnie właścicielem TV 4 jest spółka Polskie Media SA, której pierwszym prezesem był Henryk Chodysz, stary znajomy Zygmunta Solorza. Głównym udziałowcem spółki Polskie Media została firma Trans Media Group Andrzeja Kuchara zaprzyjaźnionego z Zygmuntem Solorzem. Udziałowcem Polskich Mediów jest też związana z Polsatem cypryjska firma Rexon Overseas. Po podliczeniu udziałów wychodzi na to, że tak naprawdę Polsat poprzez mniejsze firmy dysponuje przeszło 90 proc. udziałów Polskich Mediów.

W skład spółki Polskie Media oprócz Henryka Chodysza wchodził m.in. Leonard Praśniewski prowadzący interesy z byłymi decydentami PZPR, Mieczysławem Wilczkiem i Ireneuszem Sekułą, a zwłaszcza z Rosjaninem Siergiejem Gawriłowem, którym interesowały się polskie służby specjalne, podejrzewając go o pranie brudnych pieniędzy. Praśniewski był też założycielem Prywatnego Banku Komercyjnego Leonard, którym kierował Zdzisław Pakuła, znany z czasów PRL jako prezes Narodowego Banku Polskiego. Posadę wiceprezesa tego banku piastował Bazyli Samojlik, kiedyś doradca ds. ekonomicznych gen. Wojciecha Jaruzelskiego, a w latach 1986-1988 minister finansów. Należy też wspomnieć, że w listopadzie 1998 r. 2 mln zł kaucji za Bogusława Bagsika (afera Art-B) wpłacił Klub Kapitału Polskiego, którym kierował wówczas January Gościmski, będący udziałowcem Naszej Telewizji, z której wyłoniła się TV 4 (zob. M. Rotulska, Bagsik i przyjaciele, "Nasz Dziennik", 20.10.2000, s. 5). Polsat kontroluje także brukową Superstację, która niechlubnie zasłynęła z programu "Krzywe zwierciadło" atakującego wulgarnym językiem Kościół. Do Solorza należy też TV Biznes. Solorz jest również właścicielem Polsatu Cyfrowego - satelitarnej platformy cyfrowej Polsatu, która ma obecnie 1,5 mln abonentów. W październiku br. na platformie cyfrowej pojawi się kanał nadawany w wysokiej rozdzielczości Polsat Sport HD. Ta innowacja będzie kosztowała stację ponad 10 mln euro. Jesienią Polsat zamierza też zacząć świadczyć usługi telefonii komórkowej pod nazwą Halo Polsat.

Zygmunt Solorz zainwestował także poza Polską - w 1999 r. w stacje telewizyjne w krajach bałtyckich. Na Litwie kupił udziały w Baltijos TV, na Łotwie w stacji LNT, a w Estonii w TV 1. Na początku 2002 r. Polsat musiał wycofać się z Estonii, gdyż straty TV 1 przekroczyły 23 mln zł i przestała ona emitować program. Należy też wspomnieć o pozostałych interesach Solorza. Kontroluje on Invest Bank. Od 1988 r. posiada także Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie "Polisa Życie". Dysponuje również udziałami w Elektrimie, dzięki czemu działa także w sektorze energetycznym, gdyż Elektrim jest posiadaczem 46 proc. udziałów Zespołu Elektrowni Pątnów - Adamów - Konin dostarczającej na rynek ok. 12 proc. wytwarzanej w kraju energii elektrycznej. W 1998 r. Solorz nabył też tereny po hucie Siechnice niedaleko Wrocławia wraz z hałdą zawierającą stopy żelaza i chromu. Istotnym przedsięwzięciem Zygmunta Solorza jest także Powszechne Towarzystwo Emerytalne Polsat, którego akcjonariuszami są: Telewizja Polsat, Polsat Media, Invest Bank i Totalizator Sportowy. Podjęcie współpracy z Totalizatorem było sprytnym posunięciem marketingowym Polsatu, który nie tylko przyciągnął do siebie wielu nowych widzów, ale i zaczął czerpać konkretne korzyści finansowe z udostępnienia od 1996 r. czasu antenowego na losowania. Umowa zawarta z Polsatem określa, jakie kwoty na reklamę w Polsacie powinien wyasygnować Totalizator. Nakłady na reklamę każdego roku muszą wzrastać o 10 proc. (plus współczynnik inflacji). Jako bazowy do obliczania wydatków przyjęto rok 1999, kiedy wydatki wyniosły 31,6 mln złotych. Przy tych założeniach do 2009 r. Totalizator Sportowy będzie musiał zapłacić Polsatowi 715 mln zł (zob. Numerki na szklanym ekranie, "Rzeczpospolita", 20.11.2001).

Polsat od dłuższego czasu przygotowuje się też do wejścia na giełdę i jest w trakcie zbywania 25 proc. udziałów niemieckiemu Axel Springerowi za 250 mln euro.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:24, 31 Mar '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Rydzyki, Michniki i inne szabrowniki.

Łapaj złodzieja (!!!) – krzyczy jakiś jegomość w tłumie. Gdy zdezorientowani ludzie zaczynają się rozglądać niepewnie wokół, osobnik ów korzystając z zamieszania, wyciąga - upatrzonej wcześniej osobie - portfel z kieszeni i znika !. Ten stary jak świat złodziejski numer, co rusz powtarzają polskie – pożal się Boże – „ elity ” biznesowo – polityczne. „ Gazeta Wyborcza ” w wydaniu z dnia 18 lutego 2006 roku, pyta w tytule artykułu: „ Co zrobił ojciec Rydzyk z pieniędzmi na stocznię ?”. I piórami swoich dziennikarzy odpowiada, że cały zebrany od naiwnych szmal ( w kwocie kilkaset milionów złotych, albo i dolarów : nikt tego nie wie ) który miał być przeznaczony na ratowanie stoczni gdańskiej, został przez Rydzyka zrabowany i przeznaczony na zbudowanie imperium medialnego ( radio „ Maryja”, telewizja „ Trwam ”, gazeta Nasz Dziennik „ ). Po raz kolejny ( nie wiadomo który ) „ Gazeta Wyborcza ” zakrzyczała donośnie : łapaj złodzieja Rydzyka, który ukradł pieniądze wyłudzone „ Moherowym Beretom” pod pretekstem ratowania stoczni, i pobudował za nie prywatne imperium medialne !!. Rewelacje „ Gazety Wyborczej” , potwierdzają tylko to o czym społeczeństwo wie od dawna. Szkoda, że dziennikarze nie pokusili o udzielenie odpowiedzi na pytanie jak do tego przekrętu mogło dojść ? Skąd skromny zakonnik wiedział, że w kapitaliźmie pierwszy milion trzeba ukraść ? Dlaczego zrabowaną kasę przeznaczył na budowę imperium medialnego ? , Skąd czerpał wzorce ?

Na długo przed tym jak swój pierwszy milion ukradł redemptorysta z Torunia, powstała w Polsce „ Gazeta Wyborcza „ Na mocy porozumień „ okrągłostołowych ”, władze komunistyczne zgodziły się, aby opozycja demokratyczna wydawała własny, niezależny dziennik : „ Gazetę Wyborczą ” . W zamyśle działaczy opozycyjnych, gazeta ta miała być wspólną własnością całego narodu. Długo się jednak naród z nowego nabytku nie nacieszył, zespół redakcyjny gazety, bezczelnie ową gazetę ... zrabował !!! Marek Remuszko – dziennikarz pracujący w „ Gazecie Wyborczej” w pierwszym roku jej istnienia - w książce „ Gazeta Wyborcza. Grabież gazety przez zespół redakcyjny”( wyd. Volumen) , opisuje w jaki sposób dziennikarze ukradli społeczeństwu jego własność, i jak na zrabowanym majątku powstało imperium medialne, będące prywatnym biznesem złodziei. (1)

Ojciec Rydzyk, tworząc za zrabowane pieniądze własne imperium medialne, miał więc przetarty szlak przez złodziei z „ Gazety Wyborczej”, było mu więc dużo łatwiej niż Michnikowi i spółce !

Skoro już wiemy jak tworzy się w Polsce imperia medialne, to dla ścisłości wyjaśnijmy jeszcze, dlaczego imperium Michnika, chce wykończyć imperium Rydzyka ? Przysłowie ludowe mówi, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze !. Imperium „rydzykowe”, pomniejsza kasę i wpływy „michnikowemu”, a to się autorytetom moralnym z „ Gazety Wyborczej „ nie podoba !. Na szczęście – jak mówi inne porzekadło ludowe – „kurwa, kurwie łba nie urwie”, więc pluralizm światopoglądowy w mediach będzie zachowany (2) !

(1) Na łamach „ Angory” 9 ( nr.11 z dnia 12 marca 2006 roku), Ryszard Bugaj tak mówi o prywatyzacji „ Gazety Wyborczej”: „....Prywatyzacja „ Gazety Wyborczej”, to największe uwłaszczenie III RP. Darowałbym im, że wzięli tak wielka kasę – największą Wanda Rapaczyńska i Helenka Łuczywo(..).Ale nie mogę wybaczyć, że nie kiwnęli nawet palcem w bucie w obronie ludzi, którzy ich wynieśli, a dziś cienko przędą. Pamiętam, jak AWS sklecił ustawę, która miała wspomóc różnych opozycjonistów z lat osiemdziesiątych, a „ Wyborcza „ na ten projekt napadła. Za tym skokiem „ Wyborczej” na kasę poszła jeszcze ciekawsza sprawa legislacji podatkowej. Ktoś wniósł poprawkę, że osoby, które odpowiednio wcześnie sprzedadzą akcje z pierwszego, ulgowego rozdania, nie płacą podatku od zysku kapitałowego. Tym sposobem Skarb Państwa stracił półtora miliarda podatków, z czego dwie trzecie pochodziło z akcji ‘ Agory”.(....) Jeśli komisje śledcze obecnego Sejmu mają się czymś zająć, to powinny zbadać prywatyzację „ Gazety Wyborczej”....”

(2) Jedną z gazet które odmówiły zamieszczenia płatnej reklamy książki Marka Remuszki, był .... „ Nasz Dziennik” wydawany przez ojca Rydzyka. Dlaczego gazeta będąca w stałej opozycji do „ Gazety Wyborczej”, odmówiła zamieszczenia płatnej reklamy książki, opisującej kulisy złodziejskiej prywatyzacji „ Gazety Wyborczej” ? . Proste: obawiali się, że w odwecie, „ Wyborcza” wyciągnie na światło dzienne sprawę pieniędzy przekazanych Rydzykowi przez ‘ Moherowe Berety”. Przezorność „ rydzykowych” na niewiele się zdała; „ michniki” i tak sprawę nagłośnili!.


Anthony Ivanowitz.
20.luty. 2006r.
http://www.pospoliteruszenie.org/Rydzyki.htm
===============================================
Cytat:
Film Open Group zamieszcza na swojej stronie kolejne odcinki serialu "Media III RP". Dlaczego Michnik i Olejnik spotykają sie z "Goebbelsem stanu wojennego"?

Materiał jest fragmentem 1. odcinka nieopublikowanego nigdzie cyklu krótkometrażowych filmów pod nazwą "Media III RP". , Film do dziś (od 2009 roku) leży na półkach ("półkownik").
Występują: Adam "Adaś" Michnik, Monika Olejnik i Jerzy Urban. Po drugiej strony kamery dziennikarze Piotr Semka i Jacek Kurski.
http://tv.nowyekran.pl/post/4691,olejnik-urban-michnik-media-iii-rp-2-trailer





Imperium Michnika
Nasz Dziennik 18-19 sierpnia 2007
"Gazeta Wyborcza" powstała na mocy porozumień Okrągłego Stołu. Do przyłożenia ręki do jej zaistnienia przyznaje się nawet postkomunista Aleksander Kwaśniewski, który potem stał się jednym z ulubieńców "Wyborczej". Wydawcą została spółka Agora, którą założyli Zbigniew Bujak, Aleksandr Paszyński i Andrzej Wajda z kapitałem zakładowym wynoszącym 15 nowych złotych. Kwota jest więc absurdalnie niska i świadczy o tym, iż Agora zaczęła wydawać "Gazetę Wyborczą", nie wykładając na ten cel pieniędzy. Przyznać musiał to nawet Adam Michnik - redaktor naczelny "GW", stwierdzając: "Nasz rozruch nastąpił na kredyt. Ustalenia Okrągłego Stołu pozwoliły na to, że drukarnia zaczęła drukować nas na kredyt. Lokal (...) przydzielił nam prezydent miasta, komputery zabraliśmy ze sobą z 'Tygodnika Mazowsze'" (cyt. za: W. Darski, Agora - imperium atakuje, "Magazyn Tygodnika Solidarność", nr 2 - 07.1998, s. 19). "Gazeta Wyborcza" skorzystała też z ulgowych cen reglamentowanego wówczas papieru, wzięła również niskooprocentowane kredyty dzięki poręczeniu NSZZ "Solidarność". W latach 1989-1991 z X Oddziału PKO BP w Warszawie uzyskała 1 259 600 nowych zł kredytu (zob. jw.). W 1993 r. Agora otrzymała też 8 mln dolarów kredytu z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, co pozwoliło jej uruchomić nowoczesną drukarnię w Warszawie. "Wyborczej", którą kojarzono z ruchem "Solidarności", udało się ponadto uzyskać wsparcie finansowe z Zachodu: Stowarzyszenie Solidarności Francusko-Polskiej ofiarowało jej 2 mln 427 tys. franków, co było wówczas równowartością 428 tys. dolarów. Amerykańska organizacja National Endowment for Democracy przekazała "Gazecie" 55 tys. dolarów na pokrycie podstawowych wydatków technicznych. Kolejna kwota w wysokości 20 tys. funtów trafiła z Wielkiej Brytanii na modernizację systemu komputerowego (zob. jw., s. 19-20, por. R. Kasprów, L. Zalewska, Z nędzy do pieniędzy, "Rzeczpospolita", 8 9.05.1999, s. 3). Agora pożyczała też pieniądze od osób prywatnych. W 1990 r. wsparcia finansowego udzieliło "Gazecie" dwoje Amerykanów: Rea Hederman, wydawca "New York Review of Books", i Robert Silvers, redaktor naczelny tego pisma. W 1996 r. ich wierzytelności zamieniono na udziały, a potem na akcje (zob. P. Pytlakowski, Milionerzy z "Wyborczej", "Polityka", 15.07.2000, s. 23).

W osiągnięciu sukcesu "Gazecie" pomogło również przejęcie infrastruktury drukarskiej i kolportażu stworzonych dla "Trybuny Ludu".

Niebagatelne znaczenie miało logo "Solidarności" na stronie tytułowej, które budziło wówczas zaufanie wśród czytelników i napędzało "Gazecie" klientów, mimo że jej cena była prawie dwukrotnie wyższa niż innych gazet (zob. A. Machcewicz, Historia sentymentalna, "Więź", nr 7/1995, s. 138). We wrześniu 1990 r. Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność", dając wyraz utracie zaufania do redakcji, pozbawiła "Gazetę" prawa do używania symbolu związkowego. Piotr Niemczycki po latach nie ukrywał radości z tego faktu, mówiąc: "Z rynkowego punktu widzenia tamta decyzja okazała się błogosławieństwem (...)" (M. Bratkowska, P. Wujec, Po pierwsze "Gazeta", "Gazeta Wyborcza", 18.01.1999, s. 30). Dlaczego? Agora pozbyła się tak niechcianego od początku balastu zobowiązań ideowych, ale i stała się wówczas całkiem samodzielna pod względem formalnym.

Z roku na rok zyski Agory rosły, a w sierpniu 1993 r. w spółkę z nią wszedł amerykański koncern Cox Enterprises. W kwietniu 1999 r. Agora zadebiutowała na Giełdzie Papierów Wartościowych. Wówczas to wyceniono jej wartość na 2,83 mld złotych. Podmiotem dominującym w Agorze została Agora Holding kontrolująca nie tylko działalność spółki, ale i wpływająca na politykę redakcyjną "Gazety Wyborczej". Udziałowcami Agory Holding zostali: Wanda Rapaczyńska, Piotr Niemczycki, Helena Łuczywo, Seweryn Blumsztajn i Juliusz Rawicz. Wejście na giełdę pozwoliło wielu pracownikom Agory zostać milionerami. W okresie, kiedy kurs akcji spółki utrzymywał się na najwyższym poziomie, stan posiadania Piotra Niemczyckiego szacowano na około 182 mln zł, Wandy Rapaczyńskiej na mniej więcej 130 mln zł, Heleny Łuczywo na mniej więcej 130 mln złotych. Niewiele mniej posiadali: Juliusz Rawicz, Seweryn Blumsztajn, Ernest Skalski i Piotr Pacewicz. Również wielu pracownikom sprzedano akcje po preferencyjnej cenie 1 zł, za które mogli potem otrzymać w transakcji pakietowej cenę 104 zł za sztukę, uzyskując średnio 150 tys. zł na osobę (zob. P. Pytlakowski, Milionerzy z "Wyborczej", "Polityka", 15.07.2000, s. 23; zob. też R. Kasprów, L. Zalewska, Z nędzy do pieniędzy, "Rzeczpospolita", 8-9.05.1999, s. 3; por. G. Grelo, Media na głównym parkiecie, "Prawo i Gospodarka", 14.01.1999, s. 10).

Gwałtowny rozwój Agory zaczął wyhamowywać już w 2001 roku. Zaczęto więc ciąć koszty, zwalniając pracowników. W samym 2004 r. zwolniono 500 osób, a potem jeszcze ok. 200. Nie udało się też spółce powstrzymać spadku wartości akcji, których cena obniżyła się o przeszło połowę. Mimo to Agora się rozwija, np. próbuje od maja br. inwestować na Ukrainie. Same wpływy reklamowe "Gazety Wyborczej" w ubiegłym roku wyniosły ponad 896 mln zł, a w pierwszym kwartale br. 115 mln złotych.

Agora, mimo że jest utożsamiana z "Gazetą Wyborczą", funkcjonuje jako duży kompleks multimedialny. W 1990 r. to właśnie ona uruchomiła ogólnopolskie Radio Zet, będąc początkowo jego jedynym właścicielem, a potem jednym z udziałowców, aż do 1998 roku. Razem z Fundacją Batorego i Spółdzielnią Pracy "Polityka" Agora utworzyła też ponadregionalne Radio TOK FM. Należy do niej również grupa lokalnych rozgłośni radiowych w największych miastach Polski nadająca pod szyldem Radio Złote Przeboje czy Radio Roxy FM. Agora jest też wydawcą czasopism. Istotnym posunięciem z jej strony było nabycie w 2002 r. za 72,7 mln zł od wydawnictwa Prószyński i Spółka m.in. takich tytułów, jak "Poradnik Domowy", "Cztery Kąty" czy "Dziecko". Agora wprowadziła też czasopisma: "Avanti" - skierowane do kobiet, i "Logo" - adresowane do mężczyzn, które są swoistymi przewodnikami po zakupach. Spółka posiada także rozdawane w wielu miastach "Metro", którego średni nakład od poniedziałku do czwartku wynosi ok. 535 tys. egz., a w piątki nawet 920 tys. egzemplarzy. Agora inwestuje również w internet poprzez rozwijanie portalu Gazeta.pl, czy nawet w przejmowanie takich lokalnych inicjatyw, jak wrocławski lokalny serwis społeczno-kulturalny Wrocek.pl. Do końca kwietnia 2001 r. była posiadaczem zakupionych za 34 mln dolarów udziałów Canal+ Polska i utworzonej przez tę stację platformy cyfrowej Cyfra+. Telewizja jednak jest wciąż obecna w planach kierownictwa Agory, o czym może świadczyć rozwijanie serwisu wideo na portalu "Gazety Wyborczej".

=========================================================

Michnik rozpoznany przez Antoniego Dudka
Problemem Adama Michnika zdaje się być publikacje historyczne. to że historycy pamiętają i przypominają to czego, zapewne zdaniem „gw” nie powinno się pamiętać. Jeden z historyków, spędzających sen z powiek środowiska „gw”, Antoni Dudek w swoich książkach „Reglamentowana rewolucja” i „Pierwsze lata III RP” daje wiele argumentów zwolennikom tezy o haniebnej działalności Michnika.

Dudek pisze że już w 1985, Michnik w swej książce wydanej w Londynie „Takie czasy… Rzecz o kompromisie” głosił potrzebę dialogu z PZPR w celu uzyskania zgody PZPR na demokratyczny wybór 30% składu sejmu [plan Michnika co do procenta zawierały ustalenia z Magdalenki].

Przed obradami okrągłego stołu, w kwietniu 1988 roku, władze ZSRR zamierzały zaprosić Michnika do Moskwy, przeciwstawił się temu PZPR. W 1988 zespół trzech (Ciastoń, Pożoga, Urban) proponował Jaruzelskiemu sojusz trzech sił: PZPR, kościoła i lewicy laickiej (czyli Michnika i Kuronia). Środowisko Michnika, Kuronia, Gieremka i Onyszkiewicza, dzięki temu że monopolizowało finansowe i polityczne poparcie zachodu, zdominowało opozycje.

Pozycja Michnika sprawiła, że miał on ogromny wpływ na Wałęsę. 25.08.1988 Wałęsa wydał oświadczenie (autorstwa Gieremka, Michnika, Stelmachowskiego i Mazowieckiego), w którym domagał się legalizacji Solidarności, legalizacji klubów i stowarzyszeń politycznych oraz reform gospodarczych. Michnik, Kuroń, Gieremek byli czołowymi postaciami opozycji, głównymi doradcami Wałęsy.

Pozycja ta powodowała że władze PRL były sceptyczne wobec udziału Michnika (rzecznika porozumienia z PZPR, wroga konfrontacji) i Kuronia przy okrągłym stole. Dziecinne uprzedzenia polskich towarzyszy rozwiała KPZR [widać bardziej zorientowana w rzeczywistości od PZPR], która uświadomiła polskim towarzyszom że Michnik to konstruktywna opozycja.

Podczas obrad okrągłego stołu najistotniejsze decyzje zapadały w Magdalence pomiędzy Cioskiem, Kiszczakiem, Jaruzelskim będącym w stałym kontakcie telefonicznym, Wałęsą, Gieremkiem, Michnikiem, Kuroniem, Mazowieckim, księdzem Aloizym Orszulikiem a biskupem Gocłowskim). Architekci porozumienia Gieremek i Michnik między sobą, podczas obrad, narzekali na nieposłuszeństwo Wałęsy i wulgarnie krytykowali prymasa Glempa.

Michnik w trakcie i po okrągłym stole był jednym z najbliższych doradców Wałęsy. 08.05.1989 ukazał się pierwszy numer „gw” której redaktorem został z nominacji Wałęsy Michnik. Po wyborach 1989 Michnik promował na szefa rady ministrów Gieremka, 06.06.1989 redaktor naczelny „gw” na łamach swego pisma nawoływał do respektowania umów okrągłego stołu. 03.07.1989 w artykule „Wasz prezydent, nasz premier” Michnik promował koncepcje wspólnego rządu OKP z PZPR. 12.07.1989 w Moskwie Michnik i Wajda gościli w Wydziale Zagranicznym KC KPZR, KPZR zezwoliła by OKP [którego posłem był Michnik] przejął władze. Kuroń i Michnik forsowali Jaruzelskiego na prezydenta i chcieli wspólnego rządu z PZPR pod kierunkiem Kiszczaka. Michnik był przeciwny koalicji z ZSL i SD. Koncepcjom Michnika byli przeciwni bracia Kaczyńscy.

Michnik promował też Aleksandra Kwaśniewskiego na lidera SdRP. Już w numerze „gw” z 6/8.10.1989 Michnik zdefiniował wroga nie w komunistach ale w nacjonalistycznym zaścianku. W grudniu 1989 roku rozpoczął się konflikt Kaczyńskiego i „Tygodnika Solidarność” z „gazetą wyborczą”. 16.07.1990 Michnik wraz z przyjaciółmi założył ROAD. Komitety Obywatelskie zaczęły się rozpadać.

W październiku 1990 roku trwała kampania nienawiści w „gw” przeciw Wałęsie. Michnik zabronił publikowania w „gw” sondaży świadczących o przewadze Wałęsy. W drugiej turze wyborów prezydenckich „gw” prowadziła kampanie nienawiści przeciw Tymińskiemu.
http://www.prawica.net/node/12328
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 02:08, 02 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Koncern TVN
Nasz Dziennik 18-19 sierpnia 2007
Teoretycznie konkurentem Polsatu jest TVN - chociaż od wielu lat stacje te są współwłaścicielami wspomnianej już TV 4 i wydaje się, że starają się nie tyle rywalizować, ile wspólnie kontrolować rynek telewizyjny, tak by żaden poważny konkurent nie mógł zagrozić ich interesom. O początkach TVN czytamy także w raporcie o WSI: "Wywiad podejmował też wysiłki powołania firmy telewizyjnej. Pierwotnie zamierzonym celem tych działań miało być ułatwienie plasowania agentury na Zachodzie. Tak tłumaczył swoje działanie Grzegorz Żemek, który na zlecenie wywiadu miał podjąć w tej sprawie rozmowy z firmą ITI i reprezentującymi ją Janem Wejchertem i Mariuszem Walterem" (cyt. za: "Nasz Dziennik", 20.02.2007, s. 11).

TVN, która zaczęła nadawać 3 października 1997 r., jest telewizyjną stacją ponadregionalną, a więc teoretycznie ma słabsze możliwości techniczne niż Polsat. Otrzymała zgodę na nadawanie programu na terenie Polski północnej oraz w Warszawie i Łodzi. Jednak poprzez wykupienie Telewizji "Wisła", mającej koncesję na Polskę południową, zrealizowała z nawiązką swoje zamierzenia. Telewizja "Wisła" otrzymała koncesję 23 listopada 1994 r., jednak ze względów organizacyjnych zaczęła nadawać dopiero pod koniec 1995 roku. Początkowo właścicielami stacji byli: Wojciech Szczerba, Bogusław Zięba oraz Korporacja Gospodarcza Efekt i Przedsiębiorstwo Realizacji i Koordynacji Budownictwa Realbud. Spółka TVN już od 1996 r. kupowała udziały w Telewizji "Wisła". Zatem pierwszą telewizją komercyjną Mariusza Waltera była "Wisła", a nie TVN. W kwietniu 1997 r. KRRiT wyraziła zgodę na objęcie udziałów w Telewizji "Wisła" przez TVN oraz zezwoliła na zmianę w koncesji umożliwiającą wspólne tworzenie programu z TVN, czego konsekwencją była zgoda Rady wydana 2 października 1997 r. na zmianę nazwy emitowanego przez Telewizję "Wisła" programu na TVN-Południe.

Mariusz Walter, który jest głównym założycielem i pierwszym prezesem TVN (dzisiaj stacją kieruje jego syn Piotr), od 1961 r. zdobywał szlify dziennikarskie w telewizji PRL-owskiej, a w latach 1967-1983 był członkiem PZPR. Podstawę organizacyjną dla telewizji TVN dała spółka International Trading and Investments (ITI) założona w 1984 r. przez Mariusza Waltera i Jana Wejcherta. W 1992 r. dołączył do nich szwajcarski bankowiec Bruno Valsangiacomo - ITI współpracowała z nim już od połowy lat 80. przy sprowadzaniu sprzętu elektronicznego do Polski. Spółka International Trading and Investments zaczynała od handlu elektroniką. Miała wyłączność na dystrybucję sprzętu domowego firmy Hitachi, zajmowała się dystrybucją kaset wideo, prowadzeniem wypożyczalni, a także produkcją reklam (agencja reklamowa McCann Erickson). Firma produkowała też chipsy i polepszacze do pieczywa. W 1990 r. działającą w Polsce spółkę ITI przejęła powstała w 1988 r. w Luksemburgu firma International Trading and Investments Holding SA Luksemburg. ITI łączy całą grupę firm zarejestrowanych w różnych krajach (m.in. Luksemburgu, Polsce, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Antylach Holenderskich). Od 1997 r. firma ITI jest notowana na giełdzie w Luksemburgu. W 2002 r. spółka International Trading and Investments Holding SA miała nadzieję na pozyskanie ok. 130 mln USD z emisji akcji na warszawskiej giełdzie - jednak w ostatniej chwili się wycofała.

Natomiast od 7 grudnia 2004 r. na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych obecna jest firma-córka ITI-TVN SA, nadawca 10 programów telewizyjnych, m.in. TVN, TVN 24. W najbliższym czasie TVN zamierza uruchomić kolejne kanały tematyczne, w tym prowadzony przez Jerzego Owsiaka.
W grudniu 2005 r. TVN wykupiła też lokalną stację telewizyjną w Radomsku NTL-TED, która nadaje teraz audycje TVN, zwiększając tym samym liczbę odbiorców tej telewizji.

TVN oprócz ITI Holdings miała dwóch istotnych udziałowców zagranicznych. Od początku funkcjonowania stacji do 1999 r. 33 proc. udziałów posiadał amerykański koncern Central European Media Enterprises (CME) należący do Ronalda Laudera. Gdy CME wycofała się z polskiego rynku, 33 proc. udziałów w TVN przeszło w ręce holenderskiej Strateurop International B.V. należącej w 100 proc. do międzynarodowego koncernu medialnego Scandinavian Broadcasting System (SBS) mającego stacje radiowe i telewizyjne w krajach skandynawskich (Szwecji, Finlandii, Danii), Holandii, Belgii, Włoszech, na Węgrzech, w Rumunii i Grecji. W 2003 r. ITI rozpoczęła wykup udziałów w TVN od SBS. Do Grupy ITI oprócz telewizji TVN należą: portal internetowy Onet.pl (obecnie Onet wdraża projekt telewizji internetowej), wydawnictwo Pascal, klub piłkarski Legia Warszawa czy znajdujące się w całej Polsce Multikina. TVN myśli też o kanale lokalnym dla Warszawy, który będzie kosztował co najmniej 6 mln euro.

Telewizja TVN od stycznia do końca maja br. uzyskała z reklam prawie 877 mln złotych. W ubiegłym roku reklamy emitowane tylko przy programie Kuby Wojewódzkiego dały 20 mln zł. Więcej przyniosły tylko "Rozmowy w toku" Ewy Drzyzgi, bo prawie 28 mln złotych. Właściciele stacji cały czas znajdują się w rankingach najbogatszych mieszkańców Polski. Majątek Jana Wejcherta szacowany jest nawet na 3,6 mld zł, a Mariusza Waltera na 1,2 mld złotych. Korzystając ze swojej potęgi finansowej, TVN zamierza wybudować sobie nową siedzibę przy ul. Augustówka w Warszawie, gdyż ta oddana do użytku 10 lat temu, gdy stacja inaugurowała swoją działalność, a kosztująca 60 mln dolarów, już jej nie wystarcza - a nie jest to budynek mały, gdyż ma powierzchnię 31 tys. m kw., posiada siedem kondygnacji naziemnych i dwie podziemne. Mieszczące się w tym budynku samo studio "Faktów", które urządzono trzy lata temu, kosztowało 20 mln złotych. Według wstępnych szacunków, wybudowanie nowego budynku, w którym znajdą się trzy mniejsze studia po mniej więcej 300 m kw. oraz jedno duże o powierzchni 1,6 tys. m kw., pochłonie co najmniej 100 mln złotych.

Więcej szczegółów w temacie Jak powstało TVN
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 00:34, 06 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak Roman Kluska budował ITI

Dlaczego Roman Kluska u szczytu kariery biznesowej sprzedał kontrolny pakiet akcji swojej firmy Optimus SA BRE Bankowi, i to aż o 30 procent taniej od ceny rynkowej? Akcje ostatecznie przejął ITI. W otoczeniu Kluski byli szpicle i agenci specsłużb. Jego doradca, Janusz Luks, były szef zarządu wywiadu UOP, okazał się znajomym Petera V., który chciał założyć Klusce konto w Coutts Banku. Czy mieli oni wpływ na represje wobec szefa Optimusa, co doprowadziło do jego wycofania się z biznesu?

W 2000 r. BRE zapłacił Romanowi Klusce żywą gotówką 170,2 mln zł, podzielił Optimusa na dwie spółki i cenniejszą z nich – Onet.pl odstąpił ITI. W zamian za 50 mln zł i obligacje holdingu medialnego. To było dla ITI wyjątkowo korzystne.

– Sprzedaż Optimusa przez Kluskę to operacja, którą finansiście trudno zrozumieć. W pakietowych transakcjach uzyskuje się zazwyczaj ceny znacznie wyższe niż giełdowe. Tu było odwrotnie, nie było premii, lecz dyskonto w stosunku do cen rynkowych. Analitycy giełdowi zachodzili w głowę, dlaczego twórca i szef Optimusa, menadżer o świetnej znajomości rynku, sprzedaje papiery swojej spółki po 142 zł, podczas gdy jeszcze niedawno ich notowania zbliżały się do 300 zł, po czym rzuca biznes i zaczyna hodować owce? Zmęczenie biznesem czy może inne powody? – zastanawia się nasz informator, ekspert giełdowy. – Nigdy nie zostało wyjaśnione, czy to, co spotkało Kluskę, było dziełem przypadku, a jeśli nie, to kto za tym stał – dodaje.

W otoczeniu Romana Kluski byli szpicle i agenci specsłużb. Po głośnym ostatnio aresztowaniu szwajcarskiego bankiera Petera V. okazało się, że bliskie relacje z bankowcem utrzymywał były szef zarządu wywiadu UOP, Janusz Luks, doradca Kluski. Luks przyznał, że spotykał się z V. – Przedstawił mi ofertę Coutts Banku dla mojego pryncypała Romana Kluski, prezesa Optimusa – powiedział „Rzeczpospolitej”.

W bliskim otoczeniu Kluski było też dwoje współpracowników biznesmena, którym ufał. Potem okazało się, że są na liście tajnych współpracowników służb w IPN. Czy mieli wpływ na decyzje właściciela Optimusa?

– Niestety, zdarza się, że do właściciela spółki giełdowej przychodzą ludzie z giełdy rynku kapitałowego, a de facto ze służb specjalnych, i mówią: chcemy twoją firmę. Dają do zrozumienia, że albo odda się ją dobrowolnie i zarobi, co prawda mniej, niż mogłoby się normalnie dostać, albo oni zrobią mu piekło z życia. Tak było z właścicielem spółki giełdowej z branży informatycznej, który dziś zajmuje się inwestycjami kapitałowymi. Nawet do Edwarda Mazura, gdy Bakoma weszła na giełdę i jej akcje szły w górę, podobno przyszło w 1996 r. dwóch „smutnych panów” i powiedzieli: za dobrze wam idzie [akcje Bakomy kosztowały wówczas 62 zł – LM], cena papierów musi spaść o 10 zł, bo inni też chcą zarobić. Może ktoś zniechęcił Kluskę do biznesu, a BRE Bank przypadkowo trafił na zdeterminowanego do sprzedaży spółki właściciela Optimusa – zastanawia się ekspert bankowy, znający realia rynku giełdowego.

A być może Kluska okazał się geniuszem, który przewidział koniec hossy internetowej i spadek cen akcji swojej spółki?

Roman Kluska już po sprzedaży Optimusa powiedział w wywiadzie: „Jakiś czas potem [po transakcji] byłem na bankiecie w Urzędzie Ochrony Państwa. Podchodzi do mnie z lampką szampana jeden z wyższych oficerów UOP i mówi: »Panie prezesie, myśmy obserwowali metodami operacyjnymi, jak pan i pana firma mieliście być zniszczeni«. Wnioskuję, że wtedy już musiała się rozwijać jakaś organizacja o charakterze przestępczym, mająca wpływ na niektórych urzędników państwowych. Tylko nie rozumiem, dlaczego UOP nic wtedy nie zrobił, nie przerwał tego bezprawia?”. Czy wpływ na to mógł mieć fakt, że członkiem Rady Nadzorczej BRE Banku był były szef UOP, gen. Gromosław Czempiński?

Zapłacili gotówką, oddali za obligacje

Do sprzedaży Optimusa doszło w kwietniu 2000 r., tuż przed szczytem hossy internetowej. BRE Bank i współpracujący z nim Zbigniew Jakubas odkupili od Kluski wiodący pakiet akcji Optimusa, firmy produkującej komputery i będącej właścicielem portalu internetowego Onet. Interes dla banku wydawał się doskonały: za akcje, których giełdowy kurs wynosił ponad 250 zł, nabywcy zapłacili po 142 zł. W sumie BRE Bank wydał prawie 170,2 mln zł, a Jakubas ponad 91 mln zł. Tymczasem w ciągu kilkunastu dni cena akcji Optimusa spadła do poziomu tej z umowy z bankiem i spadała dalej. Koniec hossy internetowej i tendencje recesyjne w gospodarce spowodowały, że BRE Bank na kupnie Optimusa nie zarobił, jak się spodziewał. Okazało się nawet, że mogą być kłopoty ze sprzedażą spółki.

Jednak Wojciech Kostrzewa, wówczas prezes BRE Banku, zapytany przez „Rzeczpospolitą”, twierdził, że bank zrobił dobry interes: – Jeżeli zarobiłem w ciągu roku 50 procent, to niewątpliwie był to dobry interes – powiedział.

Prezesem Optimusa z rekomendacji BRE Banku został Jacek Krawczyk, były wiceminister przemysłu w rządzie Jana K. Bieleckiego oraz były zastępca Wojciecha Kostrzewy w zarządzie Polskiego Banku Rozwoju SA. – Dokonał on operacji nietypowej na polskim rynku – podzielił Optimusa na dwie spółki giełdowe (zwykle się łączy, by wzmocnić wartość spółek), na spółkę komputerową i na Onet.pl., który był największym aktywem Optimusa. Taka była umowa, jaką BRE podpisał z koncernem ITI, który odkupił od banku akcje Optimusa, przy czym zainteresowany był tylko przejęciem Onet.pl – mówi „GP” ekspert giełdowy.

ITI miał zapłacić BRE 220 zł za każdą akcję Optimusa. Ale bank dostał w gotówce zaledwie 50 mln zł, resztę w obligacjach zamiennych na akcje medialnej spółki. Ich zamiana na papiery ITI miała nastąpić po cenie emisyjnej, jaką uzyskają akcje koncernu w ofercie publicznej. Jednak długo przygotowywana (przez JP Morgan pod kierownictwem Pawła Gricuka, dziś członka Rady Nadzorczej TVN SA) oferta akcji ITI zakończyła się fiaskiem. Wbrew prawu została odwołana już po rozpoczęciu zapisów na te akcje. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd pod wodzą Jacka Sochy nie wyciągnęła w stosunku do ITI żadnych konsekwencji. W tej sytuacji BRE Bank zawarł ze spółką umowę, w której strony zrezygnowały z zamiany wszystkich posiadanych przez bank obligacji ITI, o wartości ok. 340 mln zł, na akcje tego koncernu. BRE był głównym kredytodawcą dla ITI w czasie, gdy koncern medialny nie był jeszcze tak mocny finansowo jak obecnie.

– Prezes BRE Banku, Wojciech Kostrzewa, z jednej strony był szefem banku, który był głównym kredytodawcą ITI, z drugiej, zasiadał w radzie dyrektorów ITI. Teraz jest prezesem ITI – mówi „GP” były pracownik BRE Banku.

Prokuratura w Luksemburgu (ITI jest notowana na giełdzie luksemburskiej) prowadzi śledztwo z zawiadomienia Stanisława Balceraca, byłego udziałowca ITI, który, jak twierdzi, musiał pod presją ludzi związanych z ITI pozbyć się swoich akcji. W zawiadomieniu do prokuratury luksemburskiej z 14 lipca 2006 r. oprócz podejrzeń o fałszerstwo, nadużycia i oszustwa finansowe koncernu medialnego jest też wątek transakcji pomiędzy BRE Bankiem, Wojciechem Kostrzewą i ITI. – Prokuratora z Luksemburga bardzo interesuje wpływ Kostrzewy jako prezesa na decyzje banku, dotyczące inwestycji i przyznawania kredytów ITI lub TVN, oraz okoliczności jego odejścia z BRE Banku – mówi „GP” Stanisław Balcerac.

Zmuszony do wycofania się z biznesu

Po sprzedaży Optimusa Kluska powiedział: „Dziś mogę powiedzieć, że dlatego [z powodu nękania przez różne instytucje państwowe] na początku 2000 r. postanowiłem sprzedać udziały w Optimusie, który przez wiele lat prowadziłem, i wycofać się z biznesu. Pewnego dnia dostaliśmy protokół pokontrolny z Urzędu Kontroli Skarbowej. Naliczono nam znaczną kwotę podatku VAT. Chodziło o naszą umowę na eksport komputerów do krajów za wschodnią granicą. Ten podatek niszczył firmę i podrywał zaufanie akcjonariuszy. Naliczono go nam na podstawie protokołu z zeznań jakiegoś świadka. To praktycznie zlikwidowałoby Optimusa jako firmę giełdową w ciągu jednego dnia. Co z tego, że wygralibyśmy w NSA po paru latach, jeśli wcześniej firma by zbankrutowała?”.

Klusce dawano do zrozumienia, że powinien płacić łapówki. Ale nie reagował na te propozycje.

Zawiadomienie do UKS na Kluskę złożył, jak podawał „Parkiet”, jeden z banków. Ni stąd, ni zowąd okazało się, że Kluska ma problem z podatkami; chodziło o reeksport komputerów do Czech. Ale i po sprzedaży Optimusa problemy Kluski z fiskusem oraz innymi instytucjami państwowymi nie tylko nie skończyły się, ale jeszcze wzmogły. Tak jakby ktoś się na nim mścił.

W lipcu 2002 r. został zatrzymany przez policję. Otoczono dom biznesmena, zakuto go w kajdanki, przeprowadzono rewizję, potem eskortowano w konwoju do aresztu w Krakowie. Już następnego dnia okazało się, że wojsko potrzebuje samochodów Kluski. Dziwny zbieg okoliczności. Wojskowa Komenda Uzupełnień w Nowym Sączu zażądała od byłego właściciela Optimusa oddania do dyspozycji sił zbrojnych dwóch samochodów terenowych Toyota Land Cruiser, należących do jego firmy. Powołała się na konieczność „świadczeń rzeczowych” dla wojska. Pismo w tej sprawie podpisał kierownik Referatu Zarządzania Kryzysowego Ochrony Ludności i Spraw Obronnych.

Roman Kluska powiedział wówczas: „czuję się, jakbym miał do czynienia z zorganizowaną strukturą, która może dopaść i zniszczyć każdego. Policja, wojsko, Ministerstwo Finansów użyły wobec mnie niewspółmiernie dużych środków. Przecież mam opinie prawników, ekspertyzy renomowanych firm doradczych. Wszyscy zgodnie twierdzą, że prowadziłem interesy zgodnie z prawem”.

Kto ma taką siłę sprawczą, by wpływać na instytucje państwa? Urząd Skarbowy w Nowym Sączu twierdził, że jako prezes Optimusa Kluska oszukał skarb państwa i nie zapłacił 30 mln należnego podatku VAT za lata 1998–2000. Jednak pod koniec stycznia 2003 r. umorzył ten podatek nienależącemu już do niego Optimusowi. Optimus nie musiał płacić, jednak zarzuty o oszukiwanie urzędu skarbowego wobec Kluski pozostały. Został potem z nich oczyszczony, ale do wielkiego biznesu już nie wrócił.

Leszek Misiak
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,J.....prasa.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:00, 12 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

TVN24 sięga bruku.

Od kilku lat obserwujemy, jak - swego czasu całkiem niezła stacja informacyjna - przeobraża się w żądną sensacji stacyjkę, by ostatecznie stać się Super Expressem w wydaniu elektronicznym.

Chciałbym w tym miejscu zamieścić w całości artykuł Daniela Gadomskiego, który ukazał się na stronie Sat Kuriera. Jako miłośnik techniki satelitarnej często korzystam z tego portalu, ale rzadko miałem okazję spotkać się z krytyką tej - uwielbianej przez celebrytów, lemingów i PO-kręconych - stacji. Pozwoliłem sobie dodać do tego artykułu link do filmu, który umieszczony jest w zdaniu: "Marta Kuligowska podała..." Czy kolejnym etapem transformacji tej pseudo informacyjnej stacyjki będzie spłynięcie z bruku do rynsztoka?



TVN24 coraz bardziej tabloidowy

Od kilku lat TVN24 coraz bardziej przypomina tabloid. Pierwszy polski kanał informacyjny z powietrza relacjonuje poszukiwania ciał geologów, informuje i interweniuje w sprawie śmierdzących fekaliów, prowadzi rozważania na temat życia prywatnego Michaela Jacksona, a na żółty scroll czasami przypomina kabaret. Nic dziwnego, że w ciągu roku oglądalność Polsat News wzrosła o 130 proc. Pytanie ilu widzów na tyle zraził infotainment w TVN24, że wybrali poważniejszą formułę konkurencyjnej stacji Polsat News.

Na początku istnienia TVN24 pasek był czerwony i był wykorzystywany rzeczywiście tylko, kiedy wydarzyło się coś naprawdę pilnego. Obecnie w paśmie „Dzień na żywo” nie ma chyba godziny, żeby pasek nie był żółty. Naprawdę istotne informacje są rzadkością. Za to na żółto wyróżniana jest informacja: „Do garażu rezydencji Romana Polańskiego wjechał samochód. Nie wiadomo, czy był w nim Polański”, „Pijana nauczycielka. 53-latka miała niemal 3 promile”.

Przypomina to trochę krzykliwe tytuły z „Faktu”, czy „Super Expressu”.

Na przykład w połowie stycznia ub. r. TVN24 relacjonował z pokładu helikoptera poszukiwania ciał dwóch geologów, których samochód wpadł do rzeki. Zresztą „Błękitnego 24” wysłano też w pogoni za sensacją nad stadion w Wiedniu, na którym trenowała polska kadra przed meczem w czasie turnieju Euro 2008, co spotkało się z dużą złością trenera Leo Beenhakkera. Co prawda helikopter nie relacjonuje pościgów policyjnych, jak kanały informacyjne w USA, ale mogliśmy za to oglądać „gorącą transmisję” znad budynku ZUS, gdzie Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało prezesa. Epatowanie tragediami staje się niemal standardem. Najlepszą okazją ku temu są katastrofy np. samolotów. W błyskawicznym tempie można wykorzystać zdjęcia nadesłane przez samych widzów przez platformę „Kontakt TVN24”.

Miejsce wydarzeń światowych, niektórych wydarzeń politycznych w serwisach informacyjnych tej stacji zajęły - niczym w Stanach Zjednoczonych - kłopoty celebrytów. Sprawa aresztowania Romana Polańskiego emocjonowała TVN24 przez wiele dni. Do tego stopnia, że łącznie z „Faktami” TVN stacja wysłała do Szwajcarii trzech dziennikarzy: Macieja Worocha, Dagmarę Kaczmarek i Wojciecha Bojanowskiego. Na antenie różni eksperci dywagowali na temat szczegółów gwałtu z końca lat 70. Podobnie było ze śmiercią Michaela Jacksona, gdzie na scrollu pojawiały się najróżniejsze doniesienia o braniu lub nie przez niego narkotyków, rewelacje na temat ojcostwa dzieci. Nastawione na sensację były też odwiedziny kilku szpitali na terenie całego kraju i podawanie się z ukrytą kamerą za turystów z Meksyku, którzy mogą cierpieć na świńską grypę.

Cała TVN24 właściwie opiera się na showmanach. Takim niewątpliwie jest Jacek Pałasiński. Zasłynął jako korespondent w Rzymie, gdzie do końca relacjonował pontyfikat Jana Pawła II. Obecnie widzowie go kojarzą bardziej z przeglądów wydarzeń zagranicznych, emitowanych trzy razy dziennie na antenie TVN24. Myli się jednak ten, kto myśli, że w wejściach antenowych Pałasińskiego główną rolę odgrywają informacje o decyzjach światowych przywódców. Są poruszane, ale dość rzadko. Za to dużo miejsca poświęca się tzw. „Michałkom”, tj. bójce dwóch dziennikarzy za prowadzącym program we włoskiej telewizji, zapożyczonym z Internetu mężczyźnie, który na miniaturowym śmigłowcu odlatuje do pracy, czy psie zaadoptowanym przez tygrysa. Zdarza się, że autorzy wejścia Pałasińskiego nie sprawdzą dokładnie informacji. Tak było w przypadku podania zdjęć z katastrofy samolotu w Chile. Problem w tym, że owej katastrofy nie było, a zdjęcia były materiałem promocyjnym do serialu „Lost” („Zagubieni”).

W przeglądach Pałasińskiego chyba bardziej liczy się show i sylwetka prowadzącego niż treść. Pokazują to chociażby zwroty „Doskonale Państwu znana prowincja w Środkowych Indiach”. Wydawcom TVN24 w pogoni za sensacją zdarza się popełniać podstawowe błędy w warsztacie dziennikarskim. Tak było w styczniu 2010 roku, kiedy Marta Kuligowska podała informację, że w centrum Warszawy nie ma prądu, sparaliżowane są tamtejsze biurowce, nie działa metro. Problemem okazała się nieodpowiednio doświetlona kamera. Redakcja wyciągnęła zbyt pochopne wnioski, nie sprawdzając informacji.

Inny przykład tabloidyzacji TVN24 to magazyn “Prosto z Polski”. Najczęściej poruszane tematy to samowola urzędników, nietypowe choroby, problemy finansowe, bieda, niebezpieczne miejsca zamieszkania, konflikty lokalne, wypadki. Inaczej mówiąc – typowe dla tabloidów nastawienie na ludzkie dramaty. Na początku istnienia magazynu, raz w tygodniu, w niedzielę łączono się z miejscem, gdzie reporter TVN24 rozmawiał z mieszkańcami o trapiącym ich problemie (formuła podobna do dawnego programu „Pod napięciem”). Z czasem łączenia na żywo realizowano niemal codziennie. Podchodzono do tej części ramówki TVN24 tak poważnie, że nawet w trakcie bombardowań Tbilisi w czasie wojny Gruzji z Rosją, przerwano relacje z działań zbrojnych i połączono się z miejscowością Dębki, gdzie miejscowi mieszkańcy protestowali przeciwko planom ustawienia u nich wiatraków. Zdarzały się i bardziej osobliwe tematy na tzw. live show. Raz przeprowadzono relację z małej miejscowości, gdzie jak informował duży scroll „W piwnicy śmierdzi fekaliami”. Inne tematy łączeń na żywo w „Prosto z Polski” to protesty mieszkańców Góry Kalwarii z powodu braku obwodnicy albo konflikt parafian z proboszczem. Scroll informował wtedy: „Ciąg dalszy konfliktu parafian z proboszczem – organista potrącił jednego z parafian”.

Autor: Daniel Gadomski

Źródło: blogi.satkurier.pl/65094-tvn24-coraz-bardziej-tabloidowy.html

http://damik.nowyekran.pl/post/10162,tvn24-siega-bruku
========================================================

Kłamstwo TVN - pilnowanie terenu katastrofy 10-05-2010
Cytat:
Manipulacja TVN. porównanie dwóch reportaży z 10 maja 2010 roku - w miesiąc po katastrofie rządowego Tupolewa TU-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Zabezpieczenie terenu katastrofy według TVP i TVN. W Wiadomościach pokazano, że teren jest niezabezpieczony, każdy może tam wejść i zabrać co tylko zechce, a milicjanci nie pilnują terenu. W Faktach pokazano, że nikt już tam nie chodzi, nikt niczego nie szuka, a milicjanci pilnie strzegą terenu. Wg wiadomości strona rosyjska nie wywiązuje się z obietnic, a wg Faktów współpraca układa się dobrze.

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 23:22, 15 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

http://niniwa2.cba.pl/michnik_z_urbanem.htm
WPROST - 13 lutego 2005

Michnik z Urbanem

Musiało się stać coś naprawdę dramatycznego. Adam Michnik niespodziewanie wrócił do kraju. I spotkał się z Jerzym Urbanem w restauracji orientalnej na warszawskim MDM. W spotkaniu uczestniczyła żona naczelnego "Nie", Małgorzata Daniszewska. Michnikowi dopisuje apetyt - podczas spotkania jadł dania tajskiej kuchni, pił do obiadu czerwone wino. Niestety, nadal pali dużo papierosów. Przyjacielska pogawędka skrzyła się historyjkami w rodzaju tej o przypadkowym spotkaniu małego Adasia z przerażającym płk. Józefem Światło (wicedyrektorem Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego). Światło zatrzymał małego Adasia, gdy ten przechodził przez ruchliwą ulicę. Wydobywszy z przyszłego opozycjonisty adres i nazwisko rodziców, odprowadził go pod drzwi mieszkania. - Przerażona matka myślała, że to po ojca przyszli - wspominał Michnik, trzęsąc się ze śmiechu.

Urban opowiadał Michnikowi o bankietach i rautach, na których bywa. - A czy Toeplitz [Krzysztof Teodor] był na tej imprezie? - dopytywał Michnik. - A jak w tym wszystkim Józio? - interesował się. - Raz jest czuły, raz nie. Nie ma z nim tyle rozrywki co kiedyś - odparł Urban. Humor zepsuły biesiadnikom teczki SB. Michnik opowiedział, że zobaczył w telewizji Puls rozmowę na temat lustracji i dekomunizacji, gdzie wypowiadał się "młody gnój": - Coś strasznego. Oni wszyscy się nazywają: Warzecha, Paliwoda, Perzyna, Jeżyna... - Semka - dorzucił Jerzy Urban. W sobotę wieczorem zapytaliśmy naczelnego "Nie", czy był pierwszą osobą, z którą Adam Michnik zjadł obiad po powrocie do kraju. Urban rzucił do słuchawki: "A chuj komu do tego, z kim ja jem obiad, i to jest cały mój komentarz".

Nie udało nam się porozmawiać z Michnikiem.

Jarosław Jakimczyk

==================================================================

Salonowy nihilista

Warszawa, styczeń 1981 roku. Piąty miesiąc karnawału Solidarności. W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich toczy się zażarta dyskusja na temat "Strach jako towarzysz pracy dziennikarza". Wybucha awantura. Koledzy zarzucają Jerzemu Urbanowi, że jest autorem kłamliwych, zwalczających Solidarność komentarzy w "Dzienniku Telewizyjnym". Oskarżają go o tchórzostwo, bo nie podpisuje ich własnym nazwiskiem.

Urban jest wściekły. Broni się: - Tak, piszę komentarze! A co, nie wolno mi?

Przez salę przetacza się szmer dezaprobaty. Wstaje Adam Michnik: - Urban, mój stary przyjacielu! - zaczyna. Mówi, że szanuje go, bo wbrew większości stanął w obronie aresztowanego za finansowe malwersacje byłego szefa TVP Macieja Szczepańskiego. - Dlaczego takiej odwagi nie miałeś wcześniej? Dlaczego nie broniłeś uwięzionych opozycjonistów? - pyta jednak Michnik.

Urban prosi go, żeby nie przesadzał, bo nie jest jego przyjacielem.

- Już teraz nie musisz się bać - odpowiada Michnik.

- Nie boję się i nie przyjaźnię - ripostuje Urban. Demonstracyjnie wypisuje się też z SDP.

Kilkanaście lat później to Urban będzie się afiszował znajomością z Michnikiem. Będzie zazdrościł mu prestiżu, towarzyskiej popularności i władzy nad opinią publiczną.

Poznali się za wczesnego Gomułki, na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Najpierw spierali się w Klubie Krzywego Koła, potem dyskusje przeniosły się do koktajlbaru w Bristolu, gdzie popijali "harcerzyki", czyli wódkę zmieszaną z grapefruitem. Kilka lat później Urban pomaga młodszemu o trzynaście lat koledze zamieszczać w "Życiu Gospodarczym" teksty pisane pod pseudonimem.

W 1960 roku powstaje "Polityka". Urbana zatrudnia w niej Mieczysław Rakowski. Trzy lata później Urban dostaje zakaz pisania od samego Władysława Gomułki. Nie z powodu antysocjalistycznych treści, lecz przez artykuł o działaczu antyalkoholowym z Krakowa. Wystrzegający się alkoholu "towarzysz Wiesław" nie tolerował kpin z ascetycznych upodobań. A Urban wyśmiewał się: "Czym była międzynarodówka Żydów, masonów i cyklistów dla idei chrześcijańsko-narodowej, tym pijacka fraternia dla boga trzeźwości i jej proroka".

Za panowania Edwarda Gierka drogi Urbana i Michnika się rozchodzą. Michnik staje się znanym działaczem opozycji, a Urban nowym szefem działu krajowego "Polityki".

Na początku lat osiemdziesiątych Jerzy Urban bawi z żoną na zimowym urlopie w Zakopanem. Ich samochód zagrzebuje się w śniegu przed Domem Turysty. Na dworze kilkunastostopniowy mróz, a wokół żywej duszy. Na szczęście z naprzeciwka nadchodzi kilka osób. Rozpoznają Urbana i pomagają wydostać się z zaspy. - Widzisz, warto występować w telewizji, być popularnym - mówi do żony.

Wcześniej bardzo zabiegał o pojawianie się w telewizji. Kiedy redakcja "Polityki" przyznawała nagrodę "Drożdży", wybuchła awantura. Urban koniecznie chciał, aby otrzymał ją Janusz Rolicki, jeden z szefów w telewizji. Część zespołu mocno się temu sprzeciwiała, nie chcąc honorować medium, które było tubą propagandową ekipy Gierka. Ale Urban dopiął swego.

W 1981 roku powstaje rząd Wojciecha Jaruzelskiego. Generał docenia zasługi Jerzego Urbana w atakowaniu Solidarności i mianuje go rzecznikiem rządu. Jaruzelski liczy się z opinią Mieczysława Rakowskiego, a redaktor naczelny "Polityki" wystawia swojemu przyjacielowi najlepsze referencje. Za tę protekcję Urban odwdzięczy się Rakowskiemu już w wolnej Polsce. Sfinansuje jego operację w szpitalu w Berlinie i będzie sponsorował niedochodowy miesięcznik "Dziś", redagowany przez ostatniego premiera PRL.

Funkcja rzecznika rządu wyzwala u Urbana najgorsze cechy charakteru, niewidoczne wcześniej nawet dla najbliższych. "Intryganctwo, bezwzględność, skłonność do podstępu i brak hamulców moralnych" - nie oszczędza swego byłego męża Karyna Andrzejewska. Nieważne, że nienawidzą go miliony. Ważne, że jest w samym centrum zainteresowania.

Jerzy Urban wsławia się wypowiedzią, że "rząd sam się wyżywi". Na cotygodniowych konferencjach prasowych organizowanych w Interpressie korzysta z materiałów MSW. Cieszy się jak dziecko, gdy Służba Bezpieczeństwa odkrywa, że ksiądz Jerzy Popiełuszko ma prywatne mieszkanie w Warszawie. "Liczył, że uda się wrobić księdza w jakieś dziwki albo narkotyki" - wspomina Andrzejewska.

Na miesiąc przed zamordowaniem księdza Urban pisze o nim felieton: "W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Popiełuszko jest organizatorem sesji politycznej wścieklizny". Po zabójstwie Urban dostaje broń i osobistą ochronę.

W tym samym czasie pisze listy do generała Czesława Kiszczaka: "Nie istnieje taki urząd, który byłby na miarę zasług i walorów Towarzysza Generała". Staje się najbliższym doradcą Jaruzelskiego. Wraz ze Stanisławem Cioskiem i generałem Władysławem Pożogą tworzy "zespół trzech", który przygotowuje scenariusz rozwoju wydarzeń w kraju, w tym wariant podzielenia się władzą z opozycją.

We wrześniu 1988 roku premierem zostaje jego przyjaciel, Mieczysław Rakowski. Kilka miesięcy później Urban zostaje ministrem informacji i prezesem Radiokomitetu.

Nadchodzi 6 czerwca 1989 - dwa dni po wyborach do Sejmu kontraktowego. Urban jest w szoku. Przecież kandydował w okręgu Warszawa-Śródmieście, do którego spływały głosy Polaków z placówek dyplomatycznych. Był pewien zwycięstwa. A przegrał z "marnym aktorzyną", jak określał Andrzeja Łapickiego, startującego z listy Komitetu Obywatelskiego przy Lechu Wałęsie. Urban wygrywa jedynie w ambasadzie w Ułan Bator. Nie tylko nie zostaje posłem, ale musi pożegnać się z funkcją ministra. Jest rozgoryczony.

Ma dużo wolnego czasu. Pisze Alfabet Urbana, książkę z krótkimi, prześmiewczymi charakterystykami polityków, artystów i dziennikarzy. Alfabet staje się bestsellerem, sprzedaje się w siedmiusettysięcznym nakładzie. - "Wielu bohaterów Alfabetu Urban zwyczajnie szkaluje, po to żeby uczynić atrakcyjnymi swoje wypociny. Jest pewien, że nikt mu się nie zrewanżuje. Dla zasady: nie rusza się gówna, bo śmierdzi" - mówi była żona Urbana. Ale pieniądz nie śmierdzi. Urban twierdzi, że na Alfabecie zarobił sto dwadzieścia tysięcy dolarów.

Wiosną 1990 roku dostaje papier z państwowego koncernu wydawniczego RSW. Sprzedaje ten deficytowy wówczas towar, a zarobione pieniądze inwestuje w handel piwem. Jego wspólnikiem jest Mariusz Świtalski, biznesmen z Poznania i założyciel Elektromisu. Zarobek jest szybki i prosty. Płacą za puszkę po osiemnaście fenigów, w kraju sprzedają ją pięć razy drożej.

Urban tęskni jednak za polityką i grą na najwyższych szczeblach władzy. Wpada na pomysł stworzenia tygodnika. Razem ze Świtalskim zakładają spółkę. Pierwszy numer "Nie" wychodzi w stu tysiącach egzemplarzy. l cały nakład rozchodzi się. Pismo jest pełne wulgaryzmów i nienawiści do nowej władzy. Zawiera też pornograficzne zdjęcia. Trafia w gusta sfrustrowanych nową rzeczywistością.

Z dnia na dzień Jerzy Urban staje się milionerem. Za sukcesem finansowym idzie też wpływ na nową lewicę. "Nie" ma niezaprzeczalny udział w powrocie do władzy byłych towarzyszy. Po wygranych wyborach w 1993 roku Jerzy Urban zjawia się w siedzibie SdRP. Triumfuje. Z wystawionym językiem i wielką butlą szampana świętuje powrót kolegów do władzy. Ma powody do satysfakcji. Spełnia się jego prognoza sprzed czterech lat. "Mylą się ci, którzy twierdzą, że czerwoni skompromitowali się i odchodzą w przeszłość - pisał w "Polityce". Ale czeka go kolejne rozczarowanie. Liderzy lewicy chętnie korzystają z jego rad i medialnego wsparcia. Jednak niechętnie się do niego przyznają.

Urbana spotyka afront za afrontem. Największy ze strony Józefa Oleksego. Premier nie zaprasza go na spotkania urządzane dla szefów największych polskich redakcji. Urbana bardzo to boli i irytuje.

Jest sybarytą. W III Rzeczpospolitej może sobie pozwolić na wszystko. Ma dwie spółki: Urma - od "Urban ma" - która wydaje tygodnik "Nie" i przynosi wielkie dochody, oraz Kier, wydającą miesięcznik "Dziś"'. Urban szacuje swój majątek na czterdzieści milionów dolarów.

Konstancin pod Warszawą. Druga połowa lat dziewięćdziesiątych. Pod okazałą willę podjeżdżają samochody. Ruchem sprawnie kieruje siedmiu ochroniarzy. Jerzy Urban i Małgorzata Daniszewska witają gości. Prowadzą dom otwarty. Wszyscy mogą się tu czuć swobodnie. Pomaga w tym siedemset pięćdziesiąt metrów kwadratowych powierzchni oraz podawany bez ograniczeń alkohol.

Na jednej ze ścian wisi pornograficzny pastisz obrazu Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem: w tle zarys bitwy z Krzyżakami, a na pierwszym planie kopulujące pary.

To największy salon lewicy. Chętnie odwiedzany przez generała Wojciecha Jaruzelskiego, Jerzego Wiatra czy Aleksandra Gudzowatego. Lubili tu przychodzić Lew Rywin i jego żona Elżbieta. Razem z małżeństwem Urbanów spędzili nawet urlop w Izraelu. W willi Urbana bywał też Leszek Miller. Często korzystał z basenu.

Dom w Konstancinie to miejsce, gdzie rozmawia się przede wszystkim o polityce. Urban jest zawsze znakomicie poinformowany. Po przegranych przez SLD wyborach w 1997 roku redaktor naczelny "Nie" wszedł do grupy nieformalnych doradców Millera. W kameralnych konwentyklach "dinozaurów" lewicy uczestniczyli też Mieczysław Rakowski, profesor Janusz Reykowski i Włodzimierz Konarski, były peerelowski dyplomata.

Urban jednych przyjmuje, innych krytykuje. Nawet wobec prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego nie stosuje taryfy ulgowej.

W jednym z wywiadów przyznaje, że swoją obecną pozycję towarzyską i finansową zawdzięcza temu, z czym przez wiele lat walczył: wolności słowa.

Jest zadowolony z życia. Dobrze się bawi. Ma wielką przyjemność, jak komuś "dopieprzy". Potrafi się też wzruszyć. Najczęściej zdarza mu się to przy poezji Wisławy Szymborskiej.

Bogdan Rymanowski, Paweł Siennicki - "Towarzystwo Lwa Rywina", 2004 r.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 04:06, 18 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem


===========================================================
Cytat:
Kolejny fragment nieopublikowanej serii "Media III RP", produkcji Film Open Group. Wszystkie 17 krótkometrażowych odcinków - mimo iż finansowane z pieniędzy TVP - do dziś (rok prod. filmu 2009) nie ujrzały światła dziennego.
Czas to zmienić! Zacznijmy od pokazów otwartych.
Prezentowany materiał przypomina jak wyglądały początki TVN i o czym warto jeszcze opowiedzieć.
Czy nie jest na to za późno?

Więcej informacji na www.FilmOpenGroup.pl


===============================================================
"Nie widziałem tego" - "Media III RP" - seria nieopublikowana
Cytat:
Fragment nieopublikowanej serii "Media III RP", produkcji Film Open Group. Wszystkie 17 krótkometrażowych odcinków - mimo iż finansowane z pieniędzy TVP - do dziś (rok prod. filmu 2009) nie ujrzały światła dziennego.
Czas to zmienić! Zacznijmy od pokazów otwartych.
Prezentowany materiał przypomina jak wyglądało przekazywanie informacji o zachowaniu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, na polskich grobach w Charkowie.
Czy dziś stan mediów elektronicznych jest inny?


Cytat:
"Zaczęła się wojna z pierwszą telewizją" - "Media III RP" - seria nieopublikowana
Prezentowany materiał przypomina początki telewizji publicznych i działań politycznych po "wyprzątnięciu" z TVP tzw. Pampersów.
Pamiętacie jeszcze tamte czasy?

Więcej informacji na www.FilmOpenGroup.pl

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 17:47, 19 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Kłótnia w "rodzinie".
TVN24 wygania dziennikarzy GieWU!

Cytat:
No to się porobiło. W koncernie ITI zawrzało po ostatnich atakach GieWu na należący do koncernu ITI klub piłkarski "Legia Warszawa"


Wygląda na to, że doszło do ostrego rozdźwięku pomiędzy ITI i Agorą. A wszystko najprawdopodobniej ze względu na oszczercze wg ITI ataki GieWu na klub piłkarski „Legia Warszawa” i jego kibiców.
TVN24 postanowiło nie zapraszac dziennikarzy GieWu do programów przygotowywanych przez stacje należące do ITI tj TVN24 i TVN. Na pierwszy rzut poszedł coniedzielny program „Loża Prasowa”. Decyzją kierownictwa TVN cofnięto zaproszenie dla dziennikarzy GieWu.
Miłość miłością wspólny wróg w postaci Jarosława Kaczyńskiego i PiS’u nie jest w stanie podtrzymać medialnej współpracy w jego zwalczaniu gdy zagrożone SA finansowe interesy koncernu!
W ostatnim czasie kibice Legii wzięli odwet za szkalowanie ich na łamach GiWu. Na trybunach w Warszawie a także ostatnio w Poznaniu (wspólnie z kibicami Lecha Poznań) zorganizowali pokazy zarzucające i piętnujące GieWu szerzenie kłamstw i nienawiści.
Przy okazji dostało sie też rządowi Tuska za niespełnione obietnice wyborcze i brak właściwej realizacji przygotowań do Euro2012.
Być może jest to właśnie sposób na rozbicie medialnej solidarności w szerzeniu kłamstw!
Kibice piłkarscy dziękujemy za Wasz protest – prosimy o jeszcze!

Dziennikarze "GW" już nie pojawią się w programie TVN24? "Za Legię"

2011-04-19, ostatnia aktualizacja 2011-04-19 13:58


"Dziennikarze "Gazety Wyborczej" nie pojawią się już w programie "Loża prasowa" w TVN24. Jak mówi Presserwisowi zastępca red. naczelnego dziennika - to z powodu krytycznych artykułów wobec Legii, która jest własnością tego samego właściciela co stacja.

"Loża prasowa" jest cotygodniowym programem TVN 24, w którym spotykają się dziennikarze i publicyści, aby komentować najważniejsze wydarzenia minionych dni. Przy jednym stole spotykają się autorzy różnych redakcji, w tym m.in. dziennikarze "Gazety Wyborczej" (najczęściej - jak zauważa Presserwis - Piotr Stasiński, lecz także Paweł Wroński, Dominika Wielowieyska i Ewa Milewicz).

Jak twierdzi zastępca redaktora naczelnego "GW" Piotr Stasiński, ostatnio miała miejsce sytuacja, w której zaproszenie dla niego zostało cofnięte przez prowadzącą za "nagonkę na ITI". - Nietrudno się domyślić, że chodzi o Legię - mówi dziennikarz.

Klub piłkarski Legia Warszawa, podobnie jak TVN 24, należy do koncernu ITI. Sama "Gazeta Wyborcza" od dłuższego czasu piętnuje na swoich łamach tzw. pseudokibiców, w tym także Legii.

Prowadząca "Lożę prasową" Małgorzata Łaszcz twierdzi, że jeszcze wielokrotnie będzie zapraszała dziennikarzy "Gazety", jednak nie chciała w rozmowie z Presserwisem komentować zarzutu o to, że zaproszenie dla Stasińskiego cofnięto z powodu Legii.

Nie chciała również odpowiedzieć na pytanie, czy w TVN 24 pojawił się zakaz zapraszania publicystów "GW"."
http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia.....tvn24.html

http://kruk.nowyekran.pl/post/11246,klot.....arzy-giewu

=========================================================================

Rynek medialny w Polsce jest pełen korupcji

Trudno inaczej wytłumaczyć sytuację, w której czołowe media w kraju zapewniły sobie lukratywny monopol. Rząd skutecznie broni ich praw monopolistycznych. W Polsce istnieje tylko jeden prywatny kanał ogólnopolski, mimo technicznej możliwości nadawania ok. 120 takich kanałów na obszarze całego kraju techniką cyfrową stosowaną w większości rozwiniętej Europy lub 10 takich kanałów techniką tradycyjną. Rząd i kluczowe media tworzą wspierający się nawzajem kompleks medialno-polityczny. Obydwa chronią swoje strefy interesów. Z tej przyczyny w polskiej polityce doszło do klinczu.

Wartość tych interesów może być oszacowana na bazie wpływów z reklam wg cenników dla stacji otrzymujących protekcję kartelu medialno-politycznego. Wpływy te wyniosły rocznie ok. 2,8 miliarda PLN dla TVN i 2,7 miliarda dla Polsatu. W przypadku braku rynkowej protekcji rządu wpływy te byłyby nawet ok. 10-krotnie niższe. Szacujemy, że w ciągu dwóch ostatnich kadencji rządu transfery finansowe do stacji uczestniczących w zmowie oligopolistycznej sięgają 15 miliardów PLN.

Opozycja, zarówno narodowo-konserwatywna, liberalna, konserwatywno-liberalna, demokratyczna, proekologiczna, socjaldemokratyczna, socjalistyczna, nie ma dostępu do częstotliwości nadawczych. Brak dostępu do prasy papierowej ograniczył szanse wyborcze oponentom rządu. Kształt rynku medialnego uniemożliwił wykreowanie się nowych ruchów na arenie politycznej. Dziennikarze, jak zauważają obserwatorzy polskiej sceny politycznej, nierzadko sami zajmują się polityką. Nieliczni tylko wierzą w niewidzialną rękę rynku, ów informacyjny chaos z którego samoistnie wyłania się demokratyczna struktura rządów. Gazety codzienne potrafią angażować całe redakcje w kampanie wyborcze poszczególnych polityków samorządowych.

To dzięki odmiennej kulturze pracy dziennikarskiej, bardzo złej kulturze, scena polityczna w Polsce jest tak spolaryzowana, dodatkowo jest oligarchiczna- bo władze nad partiami sprawują ich szefowie, rozdzielający rządowe subwencje. Doprowadziło to do ubezwłasnowolnienia się posłów, będących finansowymi zakładnikami w rękach szefów ich ruchów. Polska nie jest w światowym rankingu Democracy Index zaliczana do krajów demokratycznych (stanowiących 18 % wszystkich krajów)- i informację ta przemilczały niemal wszystkie główne media kraju. Nawet PAP przemilczał tą informację. Spośród krajów Grupy Wyszehradzkiej najbardziej demokratycznym krajem są Czechy.

Trudno w Polsce wskazać media jednoznacznie krytyczne czy opozycyjne wobec rządu. Krytycy rządowej polityki często mogą publikować jedynie w sieci Internet. Niekiedy wydają swoją własną prasę papierową, jak konserwatywni liberałowie. Obecna scena medialna w Polsce jest pokłosiem podziału władzy dokonanym w początkach lat 90-tych przez komunistów ze środowiskami ruchu związkowego Solidarność. Wówczas przyznano częstotliwości nadawcze tworząc ład medialny, który dzięki lobbingowi ocierającemu się o zorganizowaną przestępczość utrzymał się do tej pory.

Ów ład zrodził też największą aferę mafijną ostatnich lat- aferę Rywina, dowodzącą istnienia zorganizowanej mafii na szczytach władzy. O istnieniu zorganizowanej mafii prowadzącej handel ustawami donosił też Bank Światowy. Krytycy zauważają że nic, albo niewiele, od tamtej pory się zmieniło. Choć zmieniły się ruchy polityczne przy władzy, ale skrajnie korupcjogenne mechanizmy rynku medialnego pozostały niezmienione. Kupno ustawy w mafii parlamentarnej kilka lat temu kosztowało np. 5 - 15 mln PLN. Koszty tych działań mafijnych ponieśli szeregowi konsumenci.

Zwolennicy zmian na polskim rynku medialnym wskazują jednocześnie na model holenderski, w którym organizacje każdej z głównych ideologii politycznych i światopoglądowych mają przyznane swoje częstotliwości nadawcze. W innych krajach, jak RFN czy Wielka Brytania, istnieją silne media publiczne, finansowane, jeśli liczyć ich budżet jako procent PKB kraju, kilkakrotnie bardziej intensywnie.

W Polsce czymś normalnym jest prasowa cenzura, niespotykana w tej skali w rozwiniętych systemach demokratycznych mających wysoki poziom etyki zawodowej dziennikarzy. Media w Polsce potrafią ocenzurować wypowiedzi przeciwników politycznych w czasie kampanii wyborczej, jeśli „ich” kandydat jest np. byłym pracownikiem danej gazety. Niemożliwe staje się opublikowanie oskarżeń o znacznych rozmiarów korupcję wobec polityka- byłego pracownika jednego z oddziałów Gazety Wyborczej. Np polityczni kontrkandydaci w Zielonej Górze mogli dotrzeć do wyborców ze swoimi wyliczeniami kosztów budowy basenu tylko przez swoją bezpłatną gazetę.

Rada miejska w jedynym badanym przez autora mieście średniej wielkości była zdominowana przez masową korupcję radnych, osoby nie biorące udziału w procederze były „autowane”, jak donosił przyjaciel jednego z radnych. Jednocześnie korupcjogenne powiązania mediów i polityki nie są w Polsce postrzegane jako powiązanie mafijne.

Polskie media drukowane realizują w 99 % model czasopism dolnego i średniego rynku czytelniczego. W ogóle nieomal nie ma prasy codziennej rynku wysokiego jaka jest podstawą intelektualną cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Przy czym nie wiadomo, czy w Polsce tak ograniczeni intelektualnie są czytelnicy, czy też zawodzi strona podaży, i przyczyną są niskie kwalifikacje żurnalistów.

Zadania, które normalnie realizują podmioty publiczne, zapewniając demokratyczny dostęp wszystkich grup społecznych do środków przekazu, w Polsce jest domeną prywatnej stacji koncernu oskarżonego w raporcie renomowanej światowej organizacji Freedom House o bycie stronnikiem rządu. Powiązania są tak silne że dzieci akcjonariuszy tej stacji pracują w kancelarii premiera. Jednym z elementów tej sieci powiązań są osoby będące symbolem powiązań towarzyskich i kapitałowych.

Obalenie medialno-politycznych karteli dopiero w perspektywie dekad pozwoli na zmianę pejzażu politycznego w Polsce. Niemniej, nie widać na horyzoncie nowych podmiotów na tym rynku. Czytelnicy prasy codziennej w sieci Internet narzekają na ból oczu i niewygody przy długotrwałej lekturze. Prasa ta też trafia do ograniczonej liczby czytelników. Tymczasem druk 10-tys. nakładu gazety papierowej kosztuje kilka tysięcy PLN, a w drukarniach przygranicznych np. w Białorusi ceny są jeszcze niższe.

W Polsce nie upowszechniły się przenośnie urządzenia do czytania prasy on-line, brak jest też rozwiniętego rynku prasy internetowej z racji niskich wpływów reklamowych (jest to kwota ok. 550- 600 mln PLN rocznie dla polskiego rynku reklamowego w sieci Internet). Być może konieczna jest akcja społeczna skierowana ku reklamodawcom i apel do nich o zmianę struktury polskich mediów poprzez przekierowanie ich budżetów reklamowych na konkurencyjne media. W akcję na rzecz obalenia kartelu monopolizującego nadawanie ogólnokrajowe winny się włączyć media spoza kartelu.

W Polsce brakuje przede wszystkim wykształconych autorów, tzw. autorytetów epistemicznych - jest to m.in. efekt polityki populistów wobec np. sektora wyższej edukacji. Rząd skrajnych populistów realizuje politykę określaną przez krytyków mianem „stadionowo- asfaltowej”, utrwalając rolę Polski jako kraju europejskiej peryferii.

(af)
http://liberalowie.nowyekran.pl/post/579.....n-korupcji
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 14:33, 20 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak partia rządząca zniewoliła media publiczne oraz o jakich zdarzeniach nie informują media.

Zapewne wszyscy pamiętają jak Prawo i Sprawiedliwość było oskarżane o zawłaszczenie mediów publicznych, kiedy sprawowało władzę w latach 2005-2007. Nieustające debaty w prywatnych telewizjach na ten temat. Oskarżano Jarosława Kaczyńskiego o zamach na demokrację, bo przecież bez wolnych mediów nie ma wolności.
Od 2007 roku w Polsce ugrupowaniem politycznym sprawującym władzę jest Platforma Obywatelska z koalicjantem Polskim Stronnictwem Ludowym.
Dzisiaj całkowitą kontrolę nad mediami publicznymi sprawuje rząd. W 2010 roku nastąpiły czystki wśród dziennikarzy. Usunięto pracowników, którzy byli obiektywni lub mówili w swoich programach krytycznie o rządzie ( takie sytuacje nie miały miejsca za rządów PiS). Z anteny programów TVP usunięto: Jana Pospieszalskiego "Warto Rozmawiać", Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego "Wojna Światów", Tomasza Sakiewicza "Pod prasą", Anity Gargas "Misja Specjalna", Bronisława Wildsteina "Bronisław Wildstein przedstawia", Rafała Ziemkiewicza "Antysalon", Wojciecha Cejrowskiego "Boso przez świat" oraz zwolnienie grupy dziennikarzy produkujących "Wiadomości" pod kierunkiem Jacka Karnowskiego i Joanny Lichockiej z prowadzenia programu "Polityka przy kawie".
Usuniętych dziennikarzy oskarżono o propagowanie PiS i szkalowanie PO. I tu nasuwają się pytania. Czy nie można w wolnej Polsce mówić krytycznie o władzy? Czy dziennikarze mediów publicznych mają permanentnie debatować na temat opozycji i przedstawiać ją w krzywym zwierciadle jak to czynią media prywatne dla ochrony PO? Czy krytyka PO jest równoznaczna z popieraniem PiS? Czy dziennikarz nie jest od tego właśnie, by patrzeć władzy na ręce, by oceniać czy wywiązuje się z obietnic wyborczych? Czy po prostu dobrze rządzi krajem?
Okazuje się, że w Polsce media publiczne nie są od tego.
Od 2011 roku minister skarbu może wpływać na zmianę szefostwa mediów publicznych. Rząd PO-PSL uchwalił ustawę w 2010 roku, która daje takie możliwości. Czy w związku z tym przelała się debata narodowa w mediach imperium Waltera lub w „Gazecie Wyborczej” na temat zawłaszczenia przez władzę mediów publicznych? Nie. Prawie całe społeczeństwo nie wie nawet, że powstała taka ustawa. Gdzie pojawiła się etyka dziennikarska?
„W Polsce po raz pierwszy od dwudziestu lat obowiązuje ustawa, która pozwala ministrowi skarbu wpływać na zmianę szefów mediów publicznych. Tym razem władza nie miała żadnych skrupułów i przyjęła wariant czysto białoruski. Nie wystarczyło, że ekipa rządząca zyskała faktyczną przewagę w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, trzeba było jeszcze dać drogę na skróty, gdyby swoi ludzie okazali się za mało spolegliwi” – napisał Tomasz Sakiewicz w artykule, „Dlaczego władza lubi cenzurę”.

Wczoraj przeczytałem na blogu @paczula relację z programu „Drugie śniadanie mistrzów”. Padły tam takie słowa: „Na pytanie prowadzącego o to, co stanie się, kiedy Jarosław Kaczyński zostanie premierem, Cezary Harasymowicz, całkiem poważnie wyraża obawę: “może być cenzura”. Krzysztof Materna, wydawałoby się rozsądny człowiek, oświadcza, że “nie będzie wtedy korzystał z komórki, bo będzie podsłuchiwana”.
Czy może być większa cenzura niż ta panująca dzisiaj? Czy jest możliwa większa inwigilacja społeczeństwa niż za PO?
Meller chyba zapomniał, że sam stwierdził we wpisie na Facebooku, że takiego podsłuchiwania dziennikarzy jak za PO nigdy wcześniej nie było. Jednakże, nie wymagajmy zbyt wiele od prowadzących programy w mediach Waltera, a o rzetelności możemy zapomnieć.

Lista zdarzeń, o których nie informują media publiczne jak i prywatne. Oczywiście ta lista jest niepełna.
- Prywatyzacja gdańskiej Energii. Firma przyniosła w 2009 roku 900mln zł zysku. Rząd PO-PSL chce ją sprzedać za 4,9mld zł. Nabywcy wydatek zwróci się po 5 latach. Spółkę chce kupić Kulczyk Investments.
- Eureko zostało zwolnione z podatku od 4 miliardów złotych dywidendy.
- Mirosław Sekuła z PO umorzył długi a następnie sprzedał hutę „Zabrze” za 750tys. zł. Biznesmen, który kupił hutę zaraz sprzedał zarabiając kilkaset razy więcej.
- Rząd sprzedaje akcje PZU po zaniżonej cenie, kupujący od razu zyskują 231%.
- Polska kupuje gaz od Rosji płacąc 400 dolarów za 1000 m3, Polska sprzedała prawa do gazu łupkowego za 1% wartości za 5,63 złotego za 1000 m3. Szacuje się że straciliśmy na tym 2 biliony złotych. Sprzedaliśmy, bo nie mamy obecnie technologii wydobycia. Komorowski o wydobywaniu gazu mówił „Nie warto, bo mamy dobry kontrakt z Rosją”.
- Obecny minister MSWiA Jerzy Miler bez przetargu wybrał system informatyczny za 4 miliony.
- Sikorski kupił 76 foteli po 10tys każdy.
- 8 z 17 ministerstw wypłaciło już ponad 30 milionów zł nagród za 2009r.
- „Chłopcy Drzewieckiego” ze spółki PL.2012 dali sobie premię, 110 tysięcy 846 złotych netto dla każdego członka zarządu.
- Należące do Skarbu Państwa spółki węglowe oraz koncern PKN Orlen finansowały działalność fundacji Instytut Studiów Strategicznych żony ministra Bogdana Klicha.
- ITI dostaje 456 mln od miasta Warszawy. To najwyższa subwencja sportowa w historii stołecznego samorządu. Ekonomiści zgodnie podkreślają, że państwo na tym traci a drużyna piłkarska wchodzi niedługo na giełdę. Subwencja tylko podniosła jej wartość, za którą zostanie sprzedana.
- Hanna Gronkiewicz-Waltz buduje oczyszczalnie ścieków za 564 mln euro, najdroższą na świecie. To o 265 mln euro drożej niż w najtańszej ofercie. Ta sama firma buduje identyczna oczyszczalnię w Turcji za 108 mln euro.
- Mirosław Drzewiecki, czyli słynny „Miro” lobbował za 50 krotnym zmniejszeniem podatku dla pól golfowych. Wejchert Golf Club nie będzie teraz musiał zapłacić 700 tys. zł a niespełna 13 tys. podatku.
- Ministerstwo Środowiska płaciło za sponsorowane artykuły Gazecie Wyborczej. Kosztowało to 61,22tys. zł (pochwalne artykuły na rzecz tego ministerstwa). W sumie były to dwa artykuły za 47,8 tys. i wyświetlenie na stronie gazety za 13,42 tys. zł.
- Spółce J&S, w której zarządzie zasiada Jacek Dubois, pełnomocnik prawny Platformy Obywatelskiej zmniejszono karę o pół miliarda zł. PO wynajmuje jego kancelarię do obrony swoich ludzi. Był obrońcą Beaty Sawickiej, której bronił za darmo i pożyczył jej 300tyś na kaucję. Dodatkowo kancelaria dostała bez przetargu kontrakt na 600tys zł za pomoc prawną przy budowie stadionu.
- MSWiA pozbyła się resortowego osiedla na warszawskich Kabatach za 10% wartości. Mieszkania służbowe wykupili współpracownicy G.Schetyny z ministerstwa w tym. K.Bondyrak i W.Brochowicz.
- Norbert Wojnarowski z PO jest udziałowcem firmy handlującej długami szpitali i wspólnie z żoną ma 48% udziałów w firmie Progres. Zgłosił ustawę, w której wierzyciele mogą przejąć szpital za długi.
- Ministerstwo Zdrowia zakazuje sklepom zielarsko-medycznym sprzedaży kolejnych podstawowych produktów leczniczych.
- Od początku rządów koalicji PO-PSL zatrudnienie w administracji wzrosło o 10 procent.
- Polska umarza 1,2 miliarda złotych za transfer gazu w zamian Gazprom zmniejszy nam ceny o,1%. Ekonomiści już wyliczyli, że ten 1 jest wart max 15 mln dolarów, a my im umorzymy 1,2 miliarda zł.
- Zlikwidowanie polskiej większości w spółce EuRoPol Gaz w porozumieniu z Gazpromem na żądanie Putina z września 2009 roku.
- Ponad 300 naukowców napisało „List w obronie rozumu” do Minister Jolanty Fedak.
- Cofnięcie nakazu aresztowania dla Ryszarda Krauze, bo sam się zgłosił, odmówił złożenia zeznań, z powrotem wrócił zagranicę.
- Podręczniki do polskiej historii tylko te uzgodnione z Niemcami i Rosją.
- Ryszard Makowski satyryk z kabaretu OTTO stracił pracę w domu kultury bo naśmiewał się z PO.
- Prezydent Szczecina Piotr Krzystka PO, pozwał do sądu internautów którzy go krytykowali. Teraz pozna ich tożsamość. Komentarze to finał afery mieszkaniowej w którą Krzystek był uwikłany (wyrok sądowy zmusił go do oddania 170-metrowego mieszkania komunalnego, które w 2000 r. bezprawnie otrzymał, a potem za grosze wykupił na własność). W zawiadomieniu do prokuratury cytował wpisy: „kompletny gamoń”, „zakłamany drań i oszust”, „łgarz” czy „nędzny złodziejaszek”.
- Nowe podatki od gazu, prądu i paliwa pod płaszczykiem ochrony środowiska. Adam Ambrozik z Konfederacji Pracodawców Polskich mówi wprost: rząd chce wprowadzić tylnymi drzwiami kolejne daniny.
- Za wyjazdy urzędników płacimy 1 miliard zł. Nasi urzędnicy upodobali sobie kraje egzotyczne na wyjazdy na szkolenia. Nepal, Korea południowa, Wietnam, tam wyjeżdżają urzędnicy z ministerstwa pracy mimo, że takie same szkolenia odbywają się w Europie. Ministerstwo Kultury upodobało sobie Senegal, Togo,i Kubę a celem wyjazdu jest ochrona polskich zabytków i dóbr kultury. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ma 516 służbowych aut, ZUS ponad 300 aut. We wszystkich ministerstwach jest ponad 100tyś służbowych telefonów.
- Bocheńskie starostwo płaciło agencji reklamowej „Wenecja” za poprawienie wizerunku urzędu. Właścicielem agencji jest żona Andrzeja Wyrobca, obecnego skarbnika Platformy Obywatelskiej.
- Samobójstwo popełnia dyrektor generalny Kancelarii Premiera Grzegorz Michniewicz, w trakcie badania przez prokuraturę ewentualnego przecieku z kancelarii premiera ws. afery hazardowej.
- UE skazała nas na karę 31 799 euro za każdy dzień zwłoki w poprawieniu ustawy regulującej hazard.

Źródła:
http://paczula.nowyekran.pl/post/11248,mleczko-nie-ruszac-guana-bo-smierdz
http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/
http://www.bankier.pl/forum/pokaz_tresc.html?thread_id=2059292&strona=1
Źródło zdjęcia: http://www.fronda.pl/news/czytaj/lewica_chce_nakladac_sadowe_kagance
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://katron.nowyekran.pl/post/11373,wszechogarniajaca-cenzura-w-mediach
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 18:48, 30 Kwi '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Minister Grad ujawnia nową taktykę wobec "Rz"? "Chciałbym, żeby Mecom sprzedał razem ze Skarbem Państwa 100 proc. udziałów"
Cytat:
Minister Skarbu Aleksander Grad został zapytany przez Onet.pl czy skarb Państwa chce się pozbyć "Rzeczpospolitej". Minister odpowiedział:

Chciałbym, żeby Mecom sprzedał razem ze Skarbem Państwa 100 proc. udziałów "Rzeczpospolitej", bo tylko wtedy jest szansa, że ktoś ją kupi.

Minister nie wytłumaczył, dlaczego po prostu nie sprzeda owych 49 proc., wciąż pozostających w rękach rządu Mecomowi. Nie wytłumaczył, bo musiałby przyznać, że celem operacji jest przejęcie "Rz" przez "zaprzyjaźniony" biznes, a nie pozbycie się udziałów przez państwo.

Minister dalej tak rozwinął swoją wypowiedź:

Skarb Państwa poprzez PW Rzeczpospolita jest jedynie mniejszościowym udziałowcem w Presspublice, która jest właścicielem tego dziennika. I na pewno nikt od 3 lat nie nazwie tej gazety prorządową. Od ubiegłego roku trwa spór pomiędzy PWR a Mecomem, który jest większościowym udziałowcem, o nierespektowanie praw udziałowca mniejszościowego i musimy poczekać na jego rozstrzygnięcie. Nie ma natomiast przesłanek do tego, by Skarb Państwa utrzymywał swoje zaangażowanie, nawet pośrednio w jakiejkolwiek gazecie. Po pierwsze dlatego, że skutecznie jest w stanie zarządzać jedynie kilkunastoma, kilkudziesięcioma spółkami, które są kluczowe dla gospodarki, a po drugie - prasa z definicji powinna być medium całkowicie niezależnym od wpływów politycznych. Jednak 49 proc. bez sprzedaży pozostałych 51 proc. w tej spółce nie ma wystarczającej wartości.

"I na pewno nikt od 3 lat nie nazwie tej gazety prorządową" - stwierdza minister. Zabawna próba przedstawienia minionych trzech lat jako okresu łaskawego tolerowania "Rzeczpospolitej"... A przecież były to trzy lata pracowitego dumania, jak tu "Rzepę" przejąć"...

http://wpolityce.pl/view/11089/Minister_.....alow_.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 00:05, 05 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cuda Ćwiąkalskiego
11 gru 07

16 listopada, w dniu zaprzysiężenia nowego ministra sprawiedliwości i dwa dni po uchyleniu nakazu zatrzymania Krauzego, prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zatajenia danych w prospekcie emisyjnym akcji TVN SA i działania na szkodę spółki. Dr Mirosław G. od stycznia ma wrócić do pracy w szpitalu MSWiA.

Jak się dowiedziała "GP", dyrekcja szpitala MSWiA chce, by nadal dokonywano tam przeszczepów serca i żeby robił to dr Mirosław G. Pomysł ponownego zatrudnienia G. poparł były dyrektor szpitala Marek Durlik, który, jak mówią tutejsi lekarze, opowiada w szpitalu, że wyrządzono G. straszną krzywdę.

– Dr G. ma wrócić od stycznia, a lekarze, którzy zeznawali w jego sprawie przed śledczymi, mają być zwolnieni. Dyrekcja chce na razie zatrudnić G. na umowę-zlecenie lub umowę o dzieło. W lutym ma się odbyć konkurs na szefa kliniki. Jeśli G. uda się do tego czasu oczyścić z zarzutów, może wrócić na dawne miejsce – mówi "GP" jeden z lekarzy ze szpitala MSWiA.

TVN w prokuraturze

– Po roku śledztwa w sprawie podejrzenia podania nieprawdziwych i zatajenia prawdziwych danych w prospekcie emisyjnym akcji TVN z 2004 r. dostałem z Wydziału VI ds. Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Warszawie krótką informację o umorzeniu. Nie podano jakiegokolwiek uzasadnienia ani nie poinformowano mnie o moich prawach do odwołania się od tej decyzji. Prokuratura mnie nawet nie wezwała, nie przesłuchała – mówi "GP" Stanisław Balcerac z Luksemburga, były udziałowiec ITI, który złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez TVN. Podkreśla, że sprawę przesłała do prokuratury ABW, gdzie złożył zeznania na ten temat. – Skoro ABW uznała, że powinna zająć się tym prokuratura, i skoro wszczęto śledztwo, to chyba były ku temu podstawy – dodaje.

Jednym z elementów zawiadomienia była sprawa dwóch spółek offshore (spółka "offshore" to podmiot, który jest zarejestrowany w raju podatkowym, a prowadzi działalność poza jego granicami) – JHH Eploitatie Maatschappij B.V. i FFMP Finance Holding B.V., które były pośrednikami w odsprzedaży TVN SA praw do dystrybucji amerykańskich filmów. W lipcu 2004 r., trzy miesiące przed wejściem TVN SA na giełdę, otrzymały one od TVN SA 2,2 mln dolarów za odstąpienie od pośrednictwa i za przekazanie praw do dystrybucji filmów amerykańskich bezpośrednio TVN SA. Te dwie spółki zostały opisane w prospekcie emisyjnym TVN SA i w raporcie rocznym TVN SA jako niezależne od TVN i ITI.

– Tymczasem przynajmniej jedna z nich (JHH) była zarządzana przez osoby pracujące dla udziałowców ITI i miała europejską siedzibę w szwajcarskim biurze ITI w Zurychu. Podałem na to dowody, w tym wypisy z rejestrów handlowych. Kiedy zacząłem interesować się bliżej tymi spółkami w maju 2005 r., europejskie biuro spółki JHH zostało pospiesznie zlikwidowane i wypisane z rejestru handlowego, w przeciągu kilku tygodni – mówi Balcerac.

Konflikt Stanisława Balceraca z ITI zaczął się, gdy spółka chciała go "na siłę", jak mówi, usunąć z akcjonariatu.

– Swoje akcje kupiłem na giełdzie luksemburskiej i byłem aktywnym udziałowcem. A oni widać zdecydowali, że holding notowany dotąd na giełdzie w Luksemburgu stanie się holdingiem prywatnym. Jesienią 2004 r. kilku drobnym akcjonariuszom ITI zaproponowało wyjście z holdingu. Nie zgodziłem się. Wtedy zaczęły się narastające presje i naciski, odbierałem telefony, że na przykład dają mi dobę na odsprzedanie im akcji. Później ich prawnik Jean Hoss z Luksemburga napisał do mnie: "ITI uważa, że nie jest pan już udziałowcem ITI". A cały czas miałem ich akcje! Dziwiłem się, że tak się zachowuje poważny koncern medialny. Odsprzedałem w końcu te akcje, pod presją i po pogróżkach od ludzi związanych z zarządem ITI. Ale wcześniej, po walnym zgromadzeniu spółki 30 maja 2006 r., podczas którego miałem "opiekę" dwóch ochroniarzy opłacanych przez ITI (jeden z nich stał za moimi plecami przez cały czas trwania walnego zgromadzenia), zdecydowałem się złożyć zawiadomienie w luksemburskiej prokuraturze i nadzorze finansowym – mówi Stanisław Balcerac i dodaje: – Pamiętam, że kiedy w październiku ub. roku przyjechałem do Warszawy, by złożyć zeznania w ABW, dostawałem dziwne maile od Rosjan, których znam; raptem zaczęli sobie o mnie przypominać, chcieli się spotkać. Może przypadek.

Kapitał z Panamy, właściciele z Antyli

Stanisław Balcerac zaczął się interesować genezą ITI. Poszedł do rejestru w Luksemburgu – chciał się dowiedzieć, jak powstała spółka i kto ostatecznie jest właścicielem holdingu.

– Obejrzałem dokumenty spółki w luksemburskim Registre de Commerce. Wynikało z nich, że spółka ITI Holdings SA została założona 29.12.1988 r. z kapitałem zakładowym 25 000 000 franków luksemburskich, utworzonym poprzez wniesienie akcji spółki ITI Company International Trading and Investment Corp Panama. Właścicielem prawie wszystkich akcji (24 999) był Joseph A. Ackermann ze Szwajcarii. W radzie nadzorczej 29.12.1988 r. zasiadali: Patrick F. Shortall, Jan Wejchert, Joseph A. Ackermann, Andrzej Wejchert. Startowym kapitałem zakładowym były fundusze z Panamy. ITI Holdings SA jest w rękach kilkunastu spółek offshore. Dlaczego w holdingu należącym, jak podają media, do kilku prywatnych osób i ich rodzin jest aż kilkanaście spółek offshore (dwie są z Lichtensteinu, a reszta z Curacao na Antylach)? Czy prokuratura sprawdzała interesy ITI w Panamie, Antylach, Szwajcarii, Luksemburgu? Widziałem dokumenty rejestracyjne ITI, ale nadal nie wiem, kto jest właścicielem holdingu – kto się kryje za spółkami offshore na Antylach Holenderskich? Kto ma kontrolę nad holdingiem, a tym samym TVN? – mówi Stanisław Balcerac.

Dla widzów TVN to piękna oprawa, przystojni młodzi prezenterzy, ciekawe programy, kolorowe reklamy. Nikt nie wgłębia się w strukturę własnościową stacji i ITI. A może dla przejrzystości życia publicznego warto sprawdzić, jak w składzie rady nadzorczej ITI zarejestrowanej w Luksemburgu w 1988 r. znalazło się dwóch młodych polskich emigrantów z Dublina, Jan i Andrzej Wejchertowie. Co wnieśli do spółki i kto ich skontaktował z kapitałem panamskim, luksemburskimi prawnikami i szwajcarskimi finansistami, którzy zarządzają akcjami ITI?

Jeden z zarządzających to Bruno Valsangiacomo, bankier szwajcarski, główny kasjer ITI. Valsangiacomo w 1991 r. założył w Zurychu FFC Fincoord – firmę specjalizującą się w doradztwie finansowo-ekonomicznym dla przedsiębiorstw będących w kłopotach. Zaangażował go podobno Jan Wejchert. Valsangiacomo jest też doradcą Jerzego Staraka. Valsangiacomo oraz Sieger odgrywają czołowe role w strukturach ITI.

– Właściwie nie wiadomo, czy to Wejchert kontroluje Valsangiacomo, czy Valsangiacomo kontroluje Wejcherta? W moich kontaktach z ITI ani razu nie pojawił się Wejchert ani Walter, tylko Valsangiacomo i jego szwajcarscy pracownicy – mówi Stanisław Balcerac.

2 marca 2007 r. "Gazeta Finansowa" w artykule "Imperium Jana Wejcherta i Mariusza Waltera" pisała: "Każdego bardziej dociekliwego obserwatora niewątpliwie zadziwił fakt niezwykle szybkiego wzrostu wpływów Bruno Valsangiacomo oraz Markusa Siegera, dokooptowanego do Rady Dyrektorów Grupy w kwietniu 2005 r. Markus Sieger i Bruno Valsangiacomo są wspólnikami w całym szeregu innych europejskich przedsiębiorstw, formalnie niezwiązanych z ITI.

– ITI Holdco N.V. z siedzibą w Curacao, powiązane jest z Janem Wejchertem, Mariuszem Walterem oraz Bruno Valsangiacomo.

– ITI Mesamedia Holding N.V. z siedzibą w Curacao, powiązane jest z Janem Wejchertem.

– ITI MAWA Holding N.V. z siedzibą w Curacao, powiązane jest z Mariuszem Walterem.

– ITI Bruviva Holding N.V. powiązane jest z Bruno Valsangiacomo.

Poza tym, w charakterze ważniejszych udziałowców ITI Holdings SA występuje szereg dziwnych firm, lokowanych, jak przypuszczam, na Antylach lub innych egzotycznych miejscach, których cel i zadania okryte są tajemnicą. Firmy te to: Casa Nobile Holding N.V., Lavender Foundation, Nasturtium Foundation, Velden Corporation N. V., Tom Tom Corporation N.V. (poza nazwą nie ma nic wspólnego z nawigatorami samochodowymi), Staffordshire Corporation N.V. oraz Fairfield Corporation N.V. (nie ma nic wspólnego ze znaną firmą deweloperską o tej samej nazwie).

Taka mgiełka tajemnicy może nasuwać różne podejrzenia. Można domniemywać, że są to »firmy słupy«, tym bardziej że w przeszłości Holenderskie Antyle, a szczególnie Curacao, znane były jako miejsca prania brudnych pieniędzy, przerzutu narkotyków i handlu bronią".

W czasie trwania kampanii prezydenckiej w czerwcu 2005 r. posiadaczem akcji serii B spółki ITI Holdings, o wartości 360 tys. euro, została Henryka Bochniarz. Właścicielami akcji zostały też inne bardzo znane osoby, pełniące wysokie funkcje w Polsce. Między innymi sędzia Trybunału Konstytucyjnego Mirosław Wyrzykowski, który posiadł akcje na sumę blisko 155 tys. euro. Sędzia Wyrzykowski, były członek rady dyrektorów ITI, był członkiem rady legislacyjnej przy premierze, gdy w marcu 1997 r. TVN dostało koncesję na nadawanie programu telewizyjnego.

Minister wie, ale nie powie

Umorzenie śledztwa w sprawie TVN, ekspertyzy dla Dochnala, dla Krauzego, pełnomocnictwo mec. Ćwiąkalskiego jako obrońcy Stokłosy to niejedyne kontrowersyjne sprawy, o których głośno stało się w krótkim okresie rządów nowego szefa resortu sprawiedliwości. Minister Ćwiąkalski powiedział "GP", że zrezygnował z funkcji obrońcy poszukiwanego od 1993 r. Tomasza Wróblewskiego, właściciela przestępczej spółki Bioferm, która oszukała około 20 tys. ludzi na ponad 8 mln dolarów – wielu straciło oszczędności życia, kilka osób popełniło samobójstwo. Wymówił pełnomocnictwo, gdy dostał nominację na ministra. Skoro reprezentował interesy Wróblewskiego, prawdopodobnie miał z nim choćby pośredni kontakt. Tymczasem za Tomaszem Wróblewskim od 8 grudnia 1993 r. jest wystawiony międzynarodowy list gończy, a od 29 marca 2006 r. Europejski Nakaz Aresztowania.

– Sprawa Biofermu została zawieszona w prokuraturze 18 września 1998 r. Ale właściciel firmy jest wciąż poszukiwany – mówi "GP" prokurator Bogusława Marcinkowska z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Mecenas Ćwiąkalski reprezentował interesy poszukiwanego przestępcy, nie zdradzając prokuraturze, w jaki sposób organy ścigania mogą dopaść ukrywającego się od 14 lat aferzystę. Nie zdradzi tego także teraz jako prokurator generalny, bo, jak sam podkreślał, wiąże go tajemnica zawodowa. Jest to więc ewidentna sytuacja konfliktu interesów.

Tomasz Wróblewski jest od kilkunastu lat nieuchwytny, choć w Krakowie tajemnicą poliszynela jest, że można go spotkać na wyścigach samochodowych w Paryżu i w hiszpańskiej Maladze…

– Może występuje pod zmienionym nazwiskiem, bo gdy uciekł z Polski, polski konsul w Wiedniu wydał mu paszport na inne nazwisko – mówi jeden z krakowskich stróżów prawa. Dodaje: – Za spółką Bioferm stali ludzie z PRL-owskich służb specjalnych z tzw. ośrodka sztokholmskiego, w tym "wojskówka". Być może dlatego wciąż jest nieuchwytny, bo pomagają mu jego mocodawcy.

Wróblewskiego odnaleźli niedługo po jego zniknięciu we Francji dłużnicy i porwali. Chcieli wymienić go na gotówkę. Żądali 600 tys. marek okupu. Plotka głosiła, że jego były teść, znany kierowca rajdowy i warszawski dealer Opla, Krzysztof K., wynajął detektywa Rutkowskiego, by uratował ekszięcia z rąk porywaczy. Rutkowski dotarł do Wróblewskiego, spotkali się w Moravskim Beruniu, nie opodal Opawy w Czechach. Wróblewski miał przestrzeloną prawą nogę. Byłego właściciela Biofermu zatrzymała nawet wówczas policja czeska, ale musiała go wypuścić, bo… nie było za nim wystawionego listu gończego.

Rutkowski powiedział wtedy dziennikarzom: "sprawdzałem na przejściu granicznym w czeskim Cieszynie, czy założyciel Biofermu jest ścigany za oszustwa. Owszem, jest poszukiwany, ale nie jako przestępca, ale osoba uprowadzona. Każdy policjant, który go odnajdzie na terenie Europy, winien mu udzielić pomocy, a nie zamykać". Czyżby nadal był poszukiwany jako ofiara, bo trudno uwierzyć w taką nieskuteczność Interpolu?

O Biofermie i jego właścicielu głośno było w Krakowie pod koniec 1993 r. Oszustom udało się nabrać tysiące ludzi na współpracę polegająca na produkcji w domowych warunkach suszu białkowego, używanego rzekomo do produkcji kosmetyków. Za 8 mln starych złotych kaucji wypożyczano producentom aktywator, za pomocą którego przerabiali oni mleko. Później okazało się, że substancja rozprowadzana przez Bioferm to zwykły twaróg. Tomasz Wróblewski w 1993 r. sprzedał firmę i zniknął.

***

Wyjaśnienia ITI

na przesłane mailem pytania, m.in. dotyczące pochodzenia kapitału z Panamy oraz właścicieli kont spółek offshore:

1. Grupa ITI nie komentuje wypowiedzi Pana Balcerac’a oraz nie składa oświadczeń jego dotyczących. Z powiadomień otrzymanych przez ITI Holdings S.A. wynika, iż Pan Balcerac zbył dobrowolnie posiadane przez siebie akcji ITI Holdings w końcu października 2006 roku.

2. Dane publikowane przez ITI oraz spółki należące do Grupy w tym TVN były i są zgodne z prawdą oraz spełniają wszelkie wymogi prawa o publicznym obrocie papierami wartościowymi. Jednocześnie informujemy, iż Prokuratura Okręgowa w Warszawie, Wydział VI ds. Przestępczości Gospodarczej, po trwającym ponad rok postępowaniu, postanowiła umorzyć śledztwo w sprawie podejrzenia podania nieprawdziwych i zatajenia prawdziwych danych w prospekcie emisyjnym akcji serii A TVN S.A. z dnia 10 września 2004 r., jak również w sprawie podejrzenia działania na szkodę TVN S.A. w okresie od 2005 r. w Warszawie, wobec braku znamion czynu zabronionego (raport bieżący nr 225/2007 z dnia 3 grudnia 2007 r.)

3. Zgodnie z wielokrotnymi publicznymi oświadczeniami akcje ITI Holdings S.A. są posiadane przez Panów Jana Wejcherta, Mariusza Waltera, Bruno Valsangiacomo i Wojciecha Kostrzewę bezpośrednio bądź za pośrednictwem podmiotów stowarzyszonych lub powiązanych z nimi.

W odniesieniu do pytania nawiązującego do informacji rzekomo zawartych w rejestrze handlowym a dotyczących okresu sprzed ponad 18 lat zwracamy uwagę, iż w takich kwestiach należy skierować do Zarządu ITI Holdings S.A. oficjalne zapytanie oraz zapewnić wystarczającą ilość czasu umożliwiającą przygotowanie użytecznej dla Pana informacji.

Z poważaniem,

Anna Czerniejewskapr manager grupy iti

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/cuda-cwiakalskiego,1,3344787,wiadomosc.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
jansze




Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 116
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 05:57, 10 Maj '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Nie doczytalem do końca ale znalazłem to co poniżej - list - oraz wypisy z KRS na temat tego Pana
"Warszawa 29.09.2004
Pan
Tomasz WOŁEK
Redaktor naczelny
Dziennika „ Życie”

Ze zdziwieniem i przykrością przeczytałem w nr 216 „Życia”
z dnia 27 września br. artykuł Leszka Misiaka „Mundurowi w TVP”, będący kompilacją niewielkiej ilości faktów z ogromem przeinaczeń, insynuacji, półprawd i ordynarnego kłamstwa.

Ze zdziwieniem, ponieważ red. Misiak przedstawiał się jako dziennikarz Super Expressu i dla tego pisma zbierał materiały. Wiem, że tekst ten został przez Super Express odrzucony – podobnie jak przez dwie inne redakcje, którym pan Misiak oferował swoje „dzieło”- jako niewiarygodny i napisany pod z góry ustawioną tezę „Prezes Jan Dworak nie tylko nie dokonuje żadnych zmian, ale jeszcze konserwuje w TVP układy z czasu stanu wojennego”.
Z przykrością, że to akurat w piśmie przez Pana kierowanym, na czołówkę trafiło to, co w innych redakcjach znalazło się w koszu.

Ponieważ red. Misiak znaczną część artykułu poświęca Naczelnej Redakcji Programów Wojskowych TVP, której w latach 1992-1994 byłem ostatnim wojskowym redaktorem naczelnym i wielokrotnie wymienia moje nazwisko, pragnę oświadczyć co następuje:

1. NIEPRAWDZIWE jest stwierdzenie, że cyt.” Bohaterowie z okresu stanu wojennego dziś pracują w telewizji...”
W TVP S.A. nie pracuje dziś ani jedna osoba, która związana byłaby z redakcją wojskową w stanie wojennym. Wymienieni oficerowie: płk Krzysztof Pomes rozpoczął służbę w NRPW w 1989r. czyli 6 lat po zniesieniu stanu wojennego, kpt. Andrzej Piszczek w 1985, czyli 2 lata później, ppłk Janusz Brandt w 1989, czyli również 6 lat później.

2. KŁAMSTWEM jest stwierdzenie, że dziennikarze wojskowi pracowali
w telewizji bezprawnie.
Pierwszy zespół wojskowy powstał w TVP w końcu lat 60-tych i został
powołany Zarządzeniem Prezesa Radiokomitetu. W latach 70-tych zespół
przeistoczył się w Samodzielną Redakcję Wojskową TVP a w 1980r.
powstała Naczelna Redakcja Programów Wojskowych. Wszystkie zmiany
następowały na mocy jawnych i prawomocnych decyzji ówczesnych
władz telewizyjnych. Odpowiednie dokumenty są dostępne w archiwum
firmy.
Od początku istnienia redakcji wojskowej, na mocy porozumienia
(również jawnego) między MON a Radiokomitetem, część kosztów
funkcjonowania redakcji (m.in. płace żołnierzy zawodowych)
ponosił resort obrony narodowej.

3. NIEPRAWDĄ jest stwierdzenie, że dziennikarze wojskowi cyt.”...dyspo-
nowali sprzętem i ogromnym budżetem programowym telewizji”.
NRPW była najmniejszą redakcją naczelną i dysponowała najmniejszym budżetem ze wszystkich redakcji. NRPW posiadała własny sprzęt (kamery, magnetofony, sprzęt oświetleniowy oraz samochody – właścicielem było MON ) i tylko częściowo wykorzystywała sprzęt telewizyjny.

4. OSZCZERSTWEM jest stwierdzenie, że dziennikarze wojskowi cyt.
„ ... podlegali tajnej jednostce pod nazwą Naczelna Jednostka Programów Wojskowych”.
Nigdy nie istniała żadna tajna jednostka pod podaną nazwą, ani jakąkolwiek inną. To wytwór chorej wyobraźni autora.
Wszystkie działania dziennikarzy wojskowych: dokumentacja tematów,
sporządzanie scenariuszy i kosztorysów, wykonywanie zdjęć, montaż
i emisja zawsze były jawne i zawsze podlegały kontroli władz telewizyjnych.

5. NIEPRAWDZIWE jest stwierdzenie, że cyt.” ppłk Janusz Brandt, były
szef redakcji wojskowej, przygotowywał m.in. programy o Układzie Warszawskim”.
Jestem autorem kilkudziesięciu filmów i reportaży telewizyjnych, ale nigdy nie przygotowywałem programów o Układzie Warszawskim. Wykaz filmów mojego autorstwa, tak jak i pozostałych kolegów, jest dostępny w archiwum TVP S.A.

6. NIEPRAWDZIWE jest stwierdzenie cyt.”...pracował tam do niedawna
także kpt. Tomasz Białoszewski, który w stanie wojennym pokazywał się
na ekranie w mundurze”.
Kpt.Tomasz Białoszewski rozpoczął pracę w NRPW w 1988r.,czyli 5 lat
po zniesieniu stanu wojennego. Kpt. Białoszewski wygrał ogólnopolski konkurs na prezentera telewizyjnego i w latach 1990-1993 prowadził niektóre wydania dzienników telewizyjnych. Odszedł z redakcji w 1994r.

7. NIECHLUJSTWEM autora jest nie sprawdzenie jak miał na imię i w
jakiej instytucji pracował były wiceprezes Radiokomitetu.
Płk Korczak miał na imię Władysław a nie Tadeusz i wcześniej pełnił służbę w Głównym Zarządzie Politycznym WP a nie w Sztabie Generalnym WP.

8. NIEPRAWDĄ jest, że powiedziałem red. Misiakowi, iż wygrałem
konkurs na producenta programu „Poligon”.
Powiedziałem, że wygrałem konkurs na prezentera programu „Poligon”.
Może dla red. Misiaka to różnica niewielka, bo oba wyrazy na „p”, oba
mają po 9 liter a jednak wstyd.

9. Pragnę poinformować Pana Redaktora, że przeczuwając intencje mojego
rozmówcy, całą rozmowę z Leszkiem Misiakiem , za jego zgodą, nagrałem na taśmę magnetofonową. Uprzedziłem również, że w obronie swojego dobrego imienia wystąpię na drogę sądową , o ile w jego tekście znajdą się kłamliwe informacje mnie dotyczące.
Jeżeli Pan Redaktor chciałby osobiście przekonać się o rzetelności swojego współpracownika, służę nagraniem i swoją osobą.

10.W dalszej części artykułu Leszka Misiaka jest jeszcze wiele przeinaczeń
i półprawd, ale ponieważ nie dotyczą mojej osoby i redakcji, którą miałem honor kierować nie będę się do nich ustosunkowywać by nie zostać posądzonym o rolę advokatus diaboli.

11. Być może Czytelników i Pana Redaktora zainteresuje dalszy los
wojskowych dziennikarzy „stanu wojennego”. Śpieszę więc donieść,
że o tym, iż przestaję być redaktorem naczelnym a NRPW zostaje rozwiązana dowiedziałem się od wiceministra obrony narodowej Jerzego
Milewskiego w końcu marca 1994r. na przyjęciu w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, wydanym z okazji przystąpienia Polski do programu
„Partnerstwo dla pokoju”, które to wydarzenie relacjonowałem dla TVP.
Minister Milewski oświadczył mi wówczas również, że redakcję, pod zmienionym szyldem i zmienionej obsadzie personalnej obejmie znakomita dziennikarka pani Anna T. Pietraszek, którą z polecenia Pana Ministra przyjmował do pracy mój poprzednik płk Krzysztof Pomes, a której ja w przyśpieszonym tempie załatwiałem wyższy etat.
Dlatego też nie mogę nie zareagować na ewidentne mijanie się z prawdą p. Anny T. Pietraszek gdy w omawianym artykule twierdzi, że cyt.
„...prezes Walendziak zapewnił wszystkim wojskowym z przeszłością etaty dziennikarskie w TVP”.
Prezes Walendziak nie tylko nikomu z mojej redakcji niczego nie zapewnił, ale nie znalazł nawet chwili czasu by przyjąć i podziękować komukolwiek z cywilnych i wojskowych pracowników rozwiązanej redakcji.
Domyślam się jednak dlaczego p. Anna T. Pietraszek nie lubi prezesa
Walendziaka: zdjął ją ze stanowiska – na wniosek ówczesnego Dyrektora
Programu 1 Macieja Pawlickiego – gdy działalność kierowanej przez
nią redakcji przekroczyła granice śmieszności.
Dziś red. Pietraszek próbuje odzyskać utraconą pozycję twierdząc, że
karierę złamał jej prezes Walendziak w zmowie z dziennikarzami woj-
skowymi z okresu stanu wojennego. Jedynym oficerem, który był
związany z redakcją wojskową w końcówce stanu wojennego, a którego
red. Pietraszek przyjęła do swojego zespołu był płk Mieczysław S.
Wszyscy pozostali odeszli z redakcji w 1994 a rok później z wojska.


12. Pan Misiak pisząc swój tekst znał moje oświadczenie, przekazane mu przez rzecznika prasowego TVP S.A., że nigdy nie byłem
współpracownikiem żadnych służb specjalnych, ani wojskowych ani cywilnych. Odnoszenie więc do mnie zdania cyt. ”niektórzy z „wojskowych z przeszłością” prawdopodobnie zniknęliby z areny publicznej, gdyby nie prezydencka nowelizacja ustawy lustracyjnej, która wyłączała spod lustracji pracowników wywiadu i kontrwywiadu” jest pospolitą podłość. Zastrzegam sobie prawo podjęcia stosownych
kroków prawnych.

13.Głęboko wierząc, że został Pan Redaktor wprowadzony w błąd przez
nieuczciwego człowieka, i że walka z kłamstwem i pomówieniem jest
charakterystycznym wyróżnikiem Pańskiej działalności dziennikarskiej
uprzejmie proszę o zamieszczenie niniejszego sprostowania, zgodnie z
art.31 ust.1 Ustawy Prawo Prasowe.



ppłk rez. mgr Janusz Brandt
Kierownik Zespołu Spraw Obronnych i Obrony Cywilnej
Biura Zarządu i Spraw Korporacyjnych TVP S.A.
(od 1.01.2000r.)
"
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 18:38, 08 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Zakłócenia na wizji w grupie TVN

Rynek huczy od plotek o wielkiej wyprzedaży spółek z portfela ITI, którym zarządza Wojciech Kostrzewa. Restrukturyzacja Onetu to wstęp do wyjścia. Powraca temat sprzedaży "n". Pod młotek idzie Multikino.


Ostatnie zmiany kadrowe w Grupie Onet to element restrukturyzacji, która ma być wstępem do sprzedaży — o tym dyskutuje wiele osób na rynku. O nim mówi się też wśród menedżerów w grupie TVN. Od spekulacji aż kipi na korytarzach biurowca przy ulicy Wiertniczej w Warszawie.

— Bruno Valsangiacomo, szef Grupy ITI, chciał sprzedać Onet już w ubiegłym roku. Oponował Łukasz Wejchert, wiceprezes Grupy TVN i szef do spraw on-line. Zaproponował restrukturyzację — mówi jedno z naszych źródeł.


Podobno w marcu doradcy przygotowali dla Onetu strategiczną analizę działalności. Jej efekty już widać — Grupa Onet zwolniła prawie 40 osób. Mowa jest o kolejnych. To wciąż stosunkowo niewiele w porównaniu z około 900 zatrudnionymi. Inna sprawa, że wypowiedzenia zostały wręczone na kilka dni przed piątkowymi hucznymi obchodami 15. urodzin Onetu.

— Słyszałem to, co wszyscy: że Onet jest na sprzedaż — twierdzi były menedżer z TVN.

Podobno spółki rozdzielają działalność biznesową — w dwóch źródłach usłyszeliśmy, że telewizyjne i internetowe ramię Grupy ITI separują działy sprzedaży. TVN ma też przenosić swoje serwery z Onetu do ATM. Ani Onet, ani ATM nie skomentowali tej informacji.

— Restrukturyzacja to element prowadzenia działalności biznesowej — każda firma chce działać efektywniej i wydajniej. Zmiany kadrowe nie są większe niż w poprzednich latach, równolegle firma zatrudnia na inne stanowiska. Plotki o planowanej sprzedaży Onetu są nieprawdziwe — mówi Wojciech Kostrzewa, dyrektor generalny Grupy ITI.

— Z biznesowego punktu widzenia sprzedaż Onetu nie ma sensu, bo internet zdobywa coraz większe udziały w torcie reklamowym, a obecność portalu odróżnia grupę TVN od Cyfrowego Polsatu. Z drugiej strony — jest dobry moment na sprzedaż takiego aktywa, bo można uzyskać dobrą cenę — mówi Dariusz Górski, analityk Wood Co.

http://www.pb.pl/a/2011/06/08/Zaklocenia_na_wizji_w_grupie_TVN

Cytat:
Rosjanie przejmą TVN?

ITI zamierza pozbyć się TVN – twierdzi „Puls Biznesu”. I wymienia rosyjski Yandex jako zainteresowany przejęciem stacji.

Informacjom „Pulsu Biznesu” wprawdzie zaprzecza Wojciech Kostrzewa, dyrektor generalny ITI, ale dziennikarz „PB” powołują się na informatorów w spółce. Mówią oni o zakończeniu w platformie cyfrowej "n" procesu badania kondycji spółki. I takie samo ma być prowadzone w TVN. Yandex - właściciel największej wyszukiwarki internetowej w Rosji – jest wskazywany przez „Puls Biznesu” jako zainteresowany przejęciem TVN.

Z kolei „Gazeta Wyborcza” dwa dni temu pisała o planach pozbycia się przez ITI klubu Legia Warszawa. A już w lutym portal gazeta.pl zwracał uwagę, że ogromne straty TVN w 2010 roku. Zysk netto spółki w ostatnim kwartale spadł aż o 92 proc. To już niemal finansowa katastrofa.

http://niezalezna.pl/11690-rosjanie-przejma-tvn
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 20:05, 08 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Media, wielki biznes, służby...

Niestety, faktem ścisły jest związek mediów założonych przez agentów i wielkiego biznesu, który powstał dzięki wsparciu służb. Przykłady możnaby mnożyć. Skupmy się na postaciach sztandarowych: Jan Kulczyka i Wojciecha Kostrzewy. Obydwaj w 1989 r. wracają z RFN do Polski. Kulczyk z Berlina Zach., gdzie jego ojciec, Henryk jest rezydentem "polskich" służb i zostaje "rzucony" na odcinek biznesu. W.Kostrzewa, wtedy obywatel RFN (ciekawe jak student z Polski dostał obywatelstwo niemieckie), który nawet nigdy wcześniej nie pracował w banku (!) zostaje przez Leszka Balcerowicza "rzucony" na odcinek bankowości i nominowany na stanowisko prezesa nowopowstałego Polskiego Banku Rozwoju S.A. Bank ten finansuje baaaaardzo agresywnie m.in. Jana Kulczyka.
Wkrótce okazuje się, że tam gdzie był Kulczyk, jest i Kostrzewa i vice versa. Pierwsze prawdziwe miliony Kulczyk wraz K.Komornickim (z afery FOZZu) robią przy wejściu TUiR WARTA S.A. na giełdę w 1994 r. dzięki chamskiemu i prymitywnemu numerowi, który jak wynika m.in. z artykułu Gazety Polskiej pt.: "Zrobili nas w bingo", był operacją UOPu, którego szefem był G.Czempiński, późniejszy doradca J.Kulczyka i członek Rady Nadzorczej BRE Bank S.A. (razem z J.Kulczykiem i Sł.Wiatrem), którego prezesem w 1998 r. został W.Kostrzewa. W czasi e-operacji UOP Zielone bingo Przewodniczącym Rady Nadzorczej Warty S.A. jest ...Wojciech Kostrzewa.
To właśnie BRE Bank pod wodzą W.Kostrzewy przejmuje w podejrzanych okolicznościach Optimusa (i onet.pl) od Romana Kluski, po czym R.Kluska ma gigantyczne problemy. Jak do tego doszło wspomina artykuł Gazety Polskiej pt.: "Jak Roman Kluska budował ITI". Dziś onet.pl to filar machiny propagandowej ITI.
To właśnie Kulczyk z Kostrzewą dokunują gigantycznych transakcji akcjami PKN ORLEN tuż przed aresztowaniem jej prezesa A.Modrzejewskiego (Kulczyk kupuje akcje od BRE za kredyt z BRE).
Słynne były też negocjacje J.Kluczyka z Ałganowem z udziałem Marka Modeckiego, syna polskiego SBeka, legitymującego się paszportem m.in. Kostaryki, działającym w branży bankowości inwestycyjnej.
Wszyscy wiedzą o tragicznej sprawie Olewnika, jednak firma Olewnika nie była jedyną z branży mięsnej, którą interesowal się UKŁAD.
Firmy Olewniak nie udało się przejąć, ale w 2001 r. BRE razem z Kulczykiem przejmują wbrew prawu, dzięki zdradzie ówczesnego prezesa Pozmeat S.A., Andrzeja Wachnika, brata wiceszefa ABW, Marka. W czasie kiedy kontrolę nad tą spółką giełdową sprawuje BRE, doprowadza ją do upadłości, mimo, że dyrektorem finansowym (a może właśnie dlatego) BRE Bank mianowal b. wiceministar Skarbu, zastępcę W.Kaczmarka, Ireneusza Sitarskiego z SLD. W międzyczasie członkiem RN Pozmeat zostaje Jan Klafkowski, siostrzeniec b. członka Rady Państwa, u którego doktorywzował się Jan Kulczyk... a BRE pozyskuje inwestora branżowego, firmę Alsero z Pruszkowa, Romualda Robaczewskiego (lepiej mowi po rosyjsku niż po polsku), który jest jedną z osób mocno zaangażowanych w narzucenie embarga na eksport polskiego mięsa do Rosji.
Jak wynika z artykułu Gazety Bankowej z 2008 r., pt.: "Specbank", poświęconego BRE Bankowi, W.Kostrzewa miał być mocodawcą gróźb pozbawienia życia jednego z członków Rady Nadzorczej Pozmeatu, który próbował ratować tą spółkę. Kostrzewie i Kulczykowi chodziło przede wszystkim o 5,5 ha w centrum Poznania należące do Pozmeatu. Prokuratura bezceremonialnie urywa łeb sprawie gróźb W.Kostrzewy, a sam Kostrzewa jest wcześniej przesłuchiwany w ...jego gabinecie prezesa ITI, do którego trafia w 2005 r. po tym, jak się okazało, że wartość oficjalnie ujwanionych strat tego banku wskutek tzw. inwestycji kapitałowych W.Kostrzewy przekroczyła ponad 600 mln zł.!!!
Następcą W.Kostrzewy zostaje Sławomir Lachowski TW SB. Do BRE Banku, na stanowisko dyrektora trafia także były szef ABW, Andrzej Barcikowski, który już w latch 90-tych był dyr. biura zarządu PBR, którym kierował wtedy K.Kostrzewa.
Dziś W.Kostrzewa jest m.in. przewodniczącym RN TVN S.A. (głośne na rynku kapitałowym były oszukańcze warunki odsprzedazy platformy n TVN kosztem akcjonariuszy gieldowych - patrz artykuł GP: "TVN na krawędzi"), Tygodnika Powszechnego Legii. Natomiat dzielny J.Kulczyk, po okresie emigracji zewnętrznej w czasie rządów PiSu wraca do Polski i w świetle jupiterów chce dobrać się do naszych pieniędzy w OFE.
W maju br. planowana jest publiczna emisja akcji Kulczyk Oil Ventrure S.A. pod pretekstem wydobycia ropy i gazu w Brunei i diabli wiedza gdzie jeszcze. Mimo, że Petrolinvest S.A. Ryszarda Krauze właśnie dogorywa - cena rynkowa spadła z ok. 500 zł. na ok. 20 zł. ! (wcześniej zbierał fundusze m.in. od OFE na ten sam cel co Kulczyk niebawem), KOV rozpętał niesłychaną wręcz akcję propagandową, chcąc uzyskać, bagatela, ok. 800 mln zł.!!! Na marginesie, dodać należy, iż prezesem skompromitowanego, giełdowego Petrolinvestu jest Paweł Gricuk, jednocześnie członek Rady Nadzorczej TVN S.A. (!), w latach 80-tych student prof. M.Belki i członek (już na studiach PZPR!). To tylko mały wycinek polskiej rzeczywistości, o której przeciętny Polak nie ma pojęcia, a która potwierdza o co tak naprawdę toczy się bój!
Wziąwszy pod uwagę, iż Wojciech Kostrzewa od lat zna Janusza Palikota, z którym zasiadał w Polskiej Radzie Biznesu, trudno się dziwić, iż Palikot był tak agresywnie promowany w WSI24. Ci, którzy nie chcą fuzji PGNiG z Gazpromem i Nafohazem powinni głosować na ********* ************(moja cenzura Smile ).


Paweł Pietkun - Specbank - Gazeta Bankowa - Gazeta Bankowa - Nr 34 (1034) - 2008-09-29

Gdzie zaczyna się i gdzie kończy obecność BRE Banku w polskiej gospodarce i polityce? Sprawy sądowe, podważanie ważności umów oraz wrogie przejęcia odbywały się w cieniu wszechobecnych służb specjalnych PRL oraz wolnej Rzeczpospolitej. BRE jak mało który bank w Polsce pełni jedną z najważniejszych ról w nadwiślańskim skomplikowanym systemie naczyń połączonych odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie banków, funduszy emerytalnych, towarzystw ubezpieczeniowych i ponad 20-milionowej rzeszy ich klientów.
Jeśli uważacie, że powiązania Grupy BRE z Urzędem Ochrony Państwa, Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wywiadem oraz PRL-owską SB były i są tajemnicą poliszynela dla związanych z sektorem finansowym bywalców salonów – macie pełną rację. W końcu do BRE trafiają niemal wszyscy byli szefowie UOP i ABW (dyrektorem departamentu monitoringu jest obecnie były jej szef, Andrzej Barcikowski).
Ale dodajcie do tego listę osób i spółek z pierwszych stron gazet ekonomicznych – nie tylko polskich... BRE i PBR (Polski Bank Rozwoju, przejęty przez BRE) czy ogólnie z tzw. stajni Kostrzewy wyszło chyba najzaczniejsze grono przekrętasów w tym kraju. I to wszystko pod patronatem Leszka Balcerowicza, bo Kostrzewa to przecież jego wynalazek.
Przeczytaj książkę Dakowskiego i Przystawy "Via FOZZ i Bank" a zrozumiesz więcej. W nieciekawych kontekstach FOZZowskich znajdziesz nie tylko nazwisko L.Balcerowicza (promował W.Kostrzewę),ale także Krzysztofa Szwarca i wielu innych wybitnych finansistów takich jak np. Józef Proń, obecny prezes PTE ING ! Jeszcze niejedna tajemnica karier w III RP (takich jak W.Kostrzewy!) jest wciąż do odkrycia... Prezesem ITI, Wojciechem Kostrzewą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która od 2005 r. (sic!) prowadzi śledztwo m.in. w sprawie fałszowania ksiąg rachunkowych BRE Banku, działanie na szkodę banku przez członków jego zarządu (z udziałem TW Lachowskiego) oraz podawania nieprawdziwych informacji. Ciekawe ile lat prokuratura będzie potrzebować, aby wreszcie zakończyć śledztwo? Czyżby prezes ITI był przysłowiową "świętą krową"? Jakby tego było mało, z artykułu wynika, że Kostrzewa miał formułować groźby karalne pod adresem byłego podwładnego, który odmówił mu wykonania nielegalnych operacji finansowych. Żeby było śmieszniej, Kostrzewa był w sprawie gróźb przesługiwany w jego gabinecie prezesa ITI (?!). To swoisty przykład równości wobec prawa...

Pseudoliberalne podejscie Leszka Balcerowicza do gospodarki polskiej w 1989 i 1990, którego glupote przewyzszalo tylko podejscie niemcow zachodnich do gospodarki NRDowskiej (tak, oni zrobili jeszcze wieksze glupstwo) doprowadzilo do upadku tysiecy firm polskich i to nie tych, ktore powinny upasc (wielkich molochow w gornictwie, energetyce itd) tylko wlasnie w nowoczesnych galeziach gospodarki. Jego polityka dala zarobic spekulantom (slynny sztywny kurs dolara przez ponad dwa lata) i cwaniakom (przejmowali za grosze upadajace firmy) a z milionow Polakow zrobila pariasow. Gotow jestem uwierzyc ze to tylko bledna teoria ekonomiczna gdyby wlasnie nie fakt ze Pan Balcerowicz stworzyl i popieral takich szkodnikow jak Pan Kostrzewa, jak Pani Kornasiewicz, nadzorowal FOZZ, dopuscil do afery spirytusowej i wyprzedazy bankow za grosze….
Prezes ITI, Wojciech Kostrzewa, będąc wtedy prezesem BRE Bank S.A.... jako jeden z pierwszych banków wypowiedział wtedy umowy kredytowe Stoczni Szczecińskiej...Czyż to nie "cudowny" kolejny "przypadek"? Prezes Stoczni, Krzysztof Piotrowski dobrze zna W.Kostrzewę i pewnie ma sprecyzowany pogląd na osobę prezesa ITI…
http://monsieurb.nowyekran.pl/post/16295,jak-wydrenowac-tvn#comment_134090
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 01:45, 13 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

"Media jako aparat przymusu" - R. Ziemkiewicz




Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 02:35, 17 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Ogólnopolska Akcja Bojkotu Mediów III RP

Cytat:
Wznowienie Ogólnopolskiej Akcji Bojkotu Mediów III RP, prosimy o jej wsparcie - Stowarzyszenie Wolność i Suwerenność

WITAJCIE PRZYJACIELE

OD DZIŚ WZNAWIAMY "OGÓLNOPOLSKĄ AKCJĘ BOJKOTU MEDIÓW III RP" !! PROSIMY O JEJ WSPARCIE NA ŁAMACH SWOICH STRON I PORTALI !!

Ogólnopolska Akcja Bojkotu Mediów III RP

„„Kto ma władzę, ten ma media. Kto ma media, ten ma władzę”. Przysłowie to niewątpliwie miał w głowie Adam Michnik vel Szechter, gdy w 1989 roku w Magdalence, bonzowie partyjni rozdzielali „stołki”, dla tzw. „opozycji demokratycznej”. Michnik jedyne czego sobie zażyczył to właśnie media. Służby sowieckie w polskich mundurach, które przecież nagle nie rozpłynęły się w powietrzu, nie wyparowały i nie uległy autodestrukcji, doskonale zdawały sobie sprawę, że media są najlepszym narzędziem do podporządkowania sobie mas. Oczywiście wymaga to czasu, ale ostatnie dwadzieścia lat dowiodło, że tego czasu nie zmarnowano. Przez ponad dwadzieścia lat tzw. „wiodące media” w Polsce prowadziły proces indoktrynacji społeczeństwa. Miało to na celu stworzenie przeważającej masy „biernych, ale wiernych”, którzy nie potrafią myśleć samodzielnie i niezależnie, aby mieć pełny wpływ na podejmowane przez nich decyzje. Dzisiaj najjaskrawiej widać, w jak dużym stopniu ten cel został osiągnięty, gdy około 30% Polaków uprawnionych do głosowania, oddałoby głos na partię władzy, która kłamie, oszukuje, mataczy, okrada i niszczy Polskę. Te 30% Polaków pragnących oddać swój głos na Platformę Obywatelską, to jest właśnie elektorat ukształtowany przez media III RP. Czas najwyższy powiedzieć STOP!!!! STOP zakłamanym mediom III RP !!! STOP indoktrynowaniu Polaków !!! STOP kłamstwom, oszczerstwom i manipulacjom !!! Kibice kilku wiodących klubów piłkarskich podjęli wcześniej akcję bojkotu Gazety Wyborczej, po zamieszczeniu przez tą gazetę kłamstw na temat środowisk kibicowskich, ale nie tylko o Gazetę Wyborczą nam chodzi. Jest to cały mechanizm połączonych mediów (radio, prasa, telewizja i internet), wykorzystywanych do prowadzenia destrukcyjnej działalności.

Cel akcji :

Celem akcji jest doprowadzenie do maksymalnego osłabienia udziału mediów III RP na rynku medialnym w Polsce przy jednoczesnym wspieraniu mediów niezależnych.

Jak działamy?

1. Nie kupujemy i nie czytamy: Gazety Wyborczej, Polityki, Wprost, Newsweek, Angora oraz wszelkich wydawnictw prasowych i książkowych firmowanych tymi tytułami.

2. Nie oglądamy i nie opłacamy stacji: TVN, TVN Style, TVN 7, TVN Turbo, TVN Meteo, TVP3, Polsat, Polsat2, Cafe, Polsat News, Superstacja.Rezygnujemy z umowy z operatorem telewizji cyfrowej „n” i ” Cyfrowy Polsat”.

3. Wysyłamy do reklamodawców powyższych stacji oraz wydawnictw prasowych informację, o zamiarze zaprzestania kupowania ich produktów, jeśli będą nadal reklamowac się w kłamliwych mediach. Tekst ogólny do rozsyłania oraz adesy mailowe firm reklamujących się w tych mediach będą zamieszczone na stronie forum Stowarzyszenia http://www.wis.org.pl/forum/viewtopic.php?f=83&t=196 i uaktualniane.

4. Nie korzystamy z portali intenetowych powyższych stacji i organów prasowych, jak również z portalu onet.pl.

5. Jeśli to możliwe zmieniamy adres poczty intenetowej z onet.pl na inny np. Google.

6. Nie słuchamy stacji radiowych: Radio ZET, Eska, Eska Rock, Tok Fm, Afera, Złote Przeboje.

ZAMIESZCZAJCIE BANER PRZESŁANY W ZAŁĄCZNIKU LUB UDOSTĘPNIONY POD ADRESEM :

http://wis.org.pl/wp-content/uploads/2011/05/banner_nie_tvn.gif



WRAZ Z APELEM OPUBLIKOWANYM NA STRONIE STOWARZYSZENIA WOLNOŚĆ I SUWERENNOŚĆ http://wis.org.pl/

Stowarzyszenie Wolność i Suwerenność
Z SERDECZNYMI POZDROWIENIAMI I APELEM O POPARCIE
ADMINISTRACJA PORTALU STOWARZYSZENIA WIS"


Cytat:

Bojkot mediów III RP – sceptycznie

Kiedy po obaleniu berlińskiego muru tamtejsze społeczeństwo otoczył siedzibę STASI i pilnowało tamtejszych akt, u nas Michnik buszował po archiwach, a Kiszczak palił kompromitujące dokumenty

Na początku muszę zadeklarować, że popieram inicjatywę bojkotu mediów III RP, do której nas zachęca blog „Pluszaka”. Sam dawno, dawno temu również nawoływałem do takich akcji, lecz dzisiaj moja wiara w skuteczność tego typu działań oscyluje w okolicach zera.

Odpowiedzą na ten apel głównie ci, którzy wobec wymienionych mediów już od dawna mają negatywny stosunek i nie pociągnie to za sobą żadnych większych negatywnych skutków, które odczuliby na sobie funkcjonariusze z Czerskiej czy Wiertniczej.

Skąd ten mój sceptycyzm i brak wiary w Polaków?

Niestety tacy jesteśmy. Kiedy w takich demoludach jak NRD, Węgry czy Czechosłowacja narody się budziły to musiała interweniować Armia Czerwona, podczas gdy polskie „kiełbasiane bunciki” można było spokojnie zlecić do stłumienia miejscowym renegatom.

Słabość społecznego oporu po wprowadzeniu stanu wojennego zaskoczyła zarówno Kreml jak i służących mu rosyjskich zaprzańców w polskich mundurach.

Kiedy po obaleniu berlińskiego muru tamtejsze społeczeństwo otoczyło siedzibę STASI i pilnowało zgromadzonych tam akt, u nas Michnik buszował po archiwach, a Kiszczak palił kompromitujące dokumenty.

Kiedy sąsiedzi nasi przeprowadzali lustrację, polski ogłupiony plebs uwierzył Michnikowi, że dojdzie do samobójstw na masową skalę. Kiedy obok nas przeprowadzano prawdziwie wolne wybory my trwaliśmy w zachwycie nad w 35% demokratycznym parlamentem.

Sięgnijmy głębiej w naszą historię.

Niemiecka gadzinówka, Nowy Kurier Warszawski miała nakład 200 tysięcy egzemplarzy i rozchodziła się w okupacyjnej Warszawie jak świeże bułeczki. Tylko jeden raz, 1-go września 1940 roku po ogłoszeni bojkotu przez Podziemie sprzedano tego szmatławca o połowę mniej. Później wszystko wróciło do normy.

Dlaczego tak się działo? Mechanizm podobny jak i dzisiaj w wypadku Gazety Wyborczej. Decydowały zamieszczane tam prywatne ogłoszenia, nekrologi i praktyczne informacje o produktach na kartki czy racjach żywieniowych.

Niestety tacy jesteśmy i zamiast szybkich i gwałtownych przemian czeka nas długa i mozolna praca u podstaw.

Śmiać mi się chce również z mitologizowania tej blisko połowy społeczeństwa, która regularnie nie bierze udziału w wyborach. Głosy, że trzeba za wszelką cenę obudzić tych zniechęconych i zawiedzionych polską demokracją rodaków to zaklinanie rzeczywistości i wstyd przed spojrzeniem prawdzie w oczy.

Według mnie lwia część tych systematycznie niegłosujących to zwykła odmóżdżona gawiedź, której tak naprawdę zwisa czy mamy wolną Polskę czy też PRL-bis, niemiecko-rosyjskie kondominium, protektorat niemiecki czy też należymy do Federacji Rosyjskiej.

Niestety kochani rodacy, Tusk może wprowadzić nawet godzinę policyjną i zakazać krytyki władzy, a większa część narodu podejdzie do tego ze zrozumieniem.

Po wytłuczeniu nam elit przez spółkę Hitler-Stalin cała nadzieja w tym, że ceny kiełbasy poszybują drastycznie w górę. Nasz los w rękach PKB, czyli Polskich Kiełbasianych Bohaterów.

http://kokos26.nowyekran.pl/post/17869,bojkot-mediow-iii-rp-sceptycznie
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:01, 28 Cze '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

NOWY EKRAN – STARE METODY

„Służba Bezpieczeństwa może i powinna kreować rożne stowarzyszenia, kluby czy nawet partie polityczne. Ma za zadanie głęboko infiltrować istniejące gremia kierownicze tych organizacji na szczeblu centralnym i wojewódzkim, a także na szczeblach podstawowych, musza być one przez nas operacyjnie opanowane. Musimy zapewnić operacyjne możliwości oddziaływania na te organizacje, kreowania ich działalności i kierowania ich polityka." – (Czesław Kiszczak na posiedzeniu kierownictwa MSW, luty 1989 r.)

Ta ogólna dyrektywa ostatniego szefa komunistycznej bezpieki, była ściśle przestrzegana przez wszystkie lata budowania III RP i stanowiła jeden z fundamentów patologicznego układu, w którym ludziom megasłużb sowieckich zagwarantowano wpływy na polskie życie polityczne.



Trzecia siła, czyli dezintegracja



W niemal wszystkich zdarzeniach politycznych na przestrzeni ostatnich lat, nietrudno dostrzec udział osób związanych ze służbami PRL. Począwszy od wystawienia „emigracyjnego guru” Tymińskiego, poprzez kreowanie sieci „prawicowych” partyjek, utworzenie Samoobrony, budowę Platformy Obywatelskiej czy rozbicie AWS-u – mamy do czynienia z działaniami ludzi specsłużb. Wskazanie zdarzeń wolnych od tego rodzaju konotacji byłoby wręcz niemożliwe.

Nie powinno zatem dziwić, jeśli znajdziemy je również w bieżących projektach osłabienia PiS-u, realizowanych w formie kreowania fałszywych alternatyw – nazywanych „trzecią siłą” bądź „nową prawicą”. Podejmowane na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, wpisują się w szereg podobnych akcji dokonywanych w przeszłości, których wspólnym celem była dezintegracja środowisk prawicowych lub uszczuplenie elektoratu partii zagrażających układowi. Sposób budowania tych inicjatyw oraz autorament postaci działających zwykle w tle owych „naturalnych procesów politycznych”, pozwalał rozpoznać w nich typowe kombinacje operacyjne z udziałem ludzi peerelowskich służb. Cel operacji 2011 roku jest czytelny: każdy podział, każda fronda wśród przeciwników układu rządzącego zmniejsza szanse na zwycięstwo prawdziwej opozycji i może mieć wpływ na ostateczny wynik wyborczy PiS-u.

W tym kontekście na szczególną uwagę zasługują projekty, które przez nieświadomych odbiorców są kojarzone z prawicą lub identyfikowane jako opozycyjne. Korzystają one z potencjału zaufania społecznego oraz posługują się internetem jako najskuteczniejszym środkiem przekazu. Zastosowana w nich metoda polega na zastąpieniu autentycznej opozycji ludźmi „politycznej alternatywny”, wśród których następnie selekcjonuje się liderów, by wokół nich budować zaplecze wyborcze. Zapewnia to pełną kontrolę ruchów społecznych i stwarza pozory działań żywiołowych, oddolnych.



Polak, Patriota, Humanista



W III RP stosowane są zwykle dwie modyfikacje tego scenariusza. Pierwsza polega na „delegowaniu” w odpowiednim czasie i z odpowiednim przekazem ludzi nowych, nieznanych odbiorcy, którzy posługując się nośnymi, populistycznymi hasłami gromadzą wokół siebie rzeszę wyborców – zwolenników. Tę metodę możemy dostrzec w casusie Stana Tymińskiego czy Andrzeja Leppera. Druga, polega na organizowaniu ruchów politycznych wokół ludzi znanych, kojarzonych z określonym środowiskiem lub posiadających pewien autorytet. Na tej podstawie organizował partie Andrzej Olechowski, a w wyborach prezydenckich startował gen. Tadeusz Wilecki. W obu modyfikacjach w proces tworzenia „politycznych alternatyw” włączają się osoby z kręgu służb specjalnych lub emerytowani wojskowi, a dla uwiarygodnienia projektu angażuje się postaci z „dobrym nazwiskiem” i konotacjami.

Ten ogólny schemat uzupełniają rozwiązania stosowne do wymogów aktualnej kombinacji operacyjnej. Czasem więc, w celu przyciągnięcia elektoratu wprowadza się element biznesowy i retorykę liberalną, innym razem gra na uczuciach patriotycznych lub epatuje wyborcę „troską o skrzywdzonych”. W zależności od modyfikacji, mamy więc do czynienia ze środowiskiem KLD-PO, z „partiami prawicowymi” lub z hasłami Samoobrony.

Wszystkie, niemal klasyczne elementy budowania „trzeciej siły”, można odnaleźć w inicjatywie powołania portalu internetowego „Nowy Ekran”. Mamy zatem: bogatego emigranta (jak sam się określa - „Polaka Patriotę Humanistę”), przybywającego na ratunek ojczyźnie, są wyraźne motywy polityczne i biznesowe, kwitnie patriotyczna i „bogoojczyźniana” retoryka oraz populizm poglądów gospodarczych, a nad całością czuwają „prawicowe autorytety”, ludzie ze stowarzyszeń wojskowych i beneficjanci poprzedniego systemu.

Właścicielem Nowego Ekranu jest Ryszard Zbigniew Opara – australijski emigrant i milioner, absolwent Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W roku 1979 Opara wyjechał do Wiednia, a na początku 1980 roku znalazł się w Australii. Dorobił się tam majątku, działając w branży usług medycznych. Do Polski zaczął przyjeżdżać w roku 1990. Pierwsza, polska firma Opary to „Opara ITC” – zajmująca się produkcją krawiecką. Następne: PRIM BR przekształcone w DEGOR Grupa Kapitałowa, a następnie „Eroplaus". Od 2003 r. firmą Degor zarządzali Jerzy Wojciech Klasicki i Barbara Grabowska. W roku 1998 Opara kupił Warszawskie Zakłady Telewizyjne „ELEMIS” S.A., a 3 lata później przejął kontrolę nad Energomontaż Północ S.A, zostając przewodniczącym rady nadzorczej. Od 2001 był udziałowcem „Elektrimu”. Członek Rotary Club-Sydney i The Warsaw Golf International Club.Po sporach z kierownictwem Elektrimu w 2002 r. wyjechał ponownie do Australii, gdzie nadal prowadził inwestycje w służbie zdrowia. W Polsce Opara zostawił niespłacone pożyczki i kredyt w Pekao na kwotę około 35 mln zł (dziś z odsetkami wynosi on ok. 80 mln zł). Bank nie tylko próbował odzyskać pieniądze, ale też zawiadomił prokuraturę. W wyniku śledztwa Ryszard Opara był poszukiwany listem gończym, wydanym przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. 2 lipca 2010 został zatrzymany w Polsce i przedstawiono mu zarzut z art. 300 §1 k.k., czyli udaremniania zaspokojenia wierzyciela Miesiąc później Opara złożył w sądzie pozew przeciwko Pekao i CDM Pekao o ponad 306 mln zł odszkodowania, (za rzekome wprowadzenie w błąd przy zakupie akcji Elektrimu),a w prokuraturze zawiadomienie o oszustwie jakiego mieli dokonać pracownicy tych instytucji. Oparę w sporze z Pekao wspiera Stowarzyszenie Przyjazny Rynek, reprezentujące m.in. przedsiębiorców, którzy czują się poszkodowani przez bank. Na czele stowarzyszenia stoi Jerzy Bielewicz – obecnie redaktor Nowego Ekranu. Podczas nieobecności Opary w Polsce działały tu założone przez niego spółki. PZM – Sport – sp. z.o.o. została w roku 2004 przekształcona w spółkę OK-KO. Jej prezesem jest obecnie W. Klasicki, a prokurentem Barbara Grabowska. To właśnie OK-KO jest dziś wydawcą Nowego Ekranu.

„Celem portalu” – według oświadczenia założycieli - „jest poszukiwanie stanowiska w różnych zagadnieniach, które najlepiej będzie służyło interesom Polski, portal nie kieruje się interesem partyjnym, ani punktem widzenia jednej ideologii”.

Swoją działalność NE zainaugurował jednak obszernym wywiadem z gen. Tadeuszem Wileckim - absolwentem Akademii Sztabu Generalnego ZSRR, uczestnikiem tzw. obiadu drawskiego, człowiekiem o wyrazistych poglądach i ambicjach politycznych. Obecnie gen. Wilecki jest komendantem głównym stowarzyszenia Pro Milito, które założył wspólnie z gen. Markiem Dukaczewskim - szefem byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Wśród założycieli znaleźli się również: gen. Zenon Poznański – absolwent moskiewskiej Akademii im. Woroszyłowa., wiceadmirał Marek Toczek - były dowódca Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych, przeniesiony do rezerwy po ujawnieniu, że dopuszczał do zbierania podpisów za prezydencką kandydaturą Lecha Wałęsy, gen. Julian Lewiński – były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego oraz płk Jan Oczkowski - były szef Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSI.

Niektóre z tych osób znalazły się także w gronie założycieli Stowarzyszenia SOWA, zarejestrowanego w styczniu 2010 roku przez oficerów byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. We władzach stowarzyszenia SOWA jak i stowarzyszenia Pro Milito zasiadają: płk Jan Oczkowski, wywodzący się z elitarnego oddziału „Y” Zarządu II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, złożonego z oficerów – uczestników kursów GRU oraz płk Zbigniew Kumoś, „historyk wojskowości”, wykładowca Akademii Humanistycznej w Pułtusku, na którego opracowania wielokrotnie powoływał się gen. Jaruzelski podczas wyjaśnień składanych przed sądem.

Oba środowiska - stowarzyszenia Pro Milito i SOWA łączą nie tylko postacie założycieli i członków władz, ale również wspólnota celów. Powołanie Pro Milito (we wrześniu 2007 r), można uznać za inicjatywę zwiastującą powstanie rządu Platformy Obywatelskiej, natomiast utworzenie „Sowy” wydaje się wieńczyć okres reaktywacji wpływów środowiska Wojskowych Służb Informacyjnych. W obu przypadkach, mamy do czynienia z inicjatywą ludzi, którzy w zwycięstwie PO trafnie upatrywali szansę na odzyskanie wpływów.

Istotnym elementem przekazu zawartego na stronach Pro Milito jest krytyka obecnego stanu armii, wskazywanie na nieudolność cywilnych ministrów obrony oraz mniej lub bardziej zawoalowany postulat stworzenia „nowej, trzeciej siły politycznej”. Koncepcję tę doskonale ilustruje fragment tekstu Michała Podobina – blogera forum Pro Milito: „w moim przekonaniu, to MY powinniśmy zrobić wszystko, aby z pośród nas poszukać sobie nowych przywódców, a ONI niech się biją na śmietniku historii.”

Nie przypadkiem wielu członków Pro Milito należało do grona współpracowników i „konsultantów” Andrzeja Leppera, którego hasło „Oni już byli” miało otworzyć drogę dla nowej i nieskażonej władzą „trzeciej siły”.

Na stronie Pro Milito znajdują się dziś artykuły gen. Waldemara Skrzypczaka, Romualda Szeremietiewa, gen. Lewińskiego i Bogdana Poręby (jednego z założycieli „moczarowskiego” Zjednoczenia Patriotycznego "Grunwald"), a w ramach spotkań Klubu Inteligencji Polskiej, Komenda Główna Pro Milito zaprasza na spotkanie- dyskusję ze Stanisławem Michalkiewiczem. Teksty publikowane na stronach stowarzyszenia mogą sprawiać wrażenie rzeczowej krytyki, szczególnie wśród odbiorców nie posiadających wiedzy o rzeczywistych konotacjach tego środowiska. Podobnie - patriotyczna i „bogoojczyźniana” retoryka, obecna w wielu publikacjach członków Pro Milito mogła zwieść czytelników o poglądach konserwatywnych. Oddzielnym tematem jest zawartość wątków ideologicznych, wynikających z tradycji postendeckich lub bliskich myśli tzw. endokumuny. Wszystkie, wymienione powyżej elementy znajdziemy również na portalu Nowy Ekran.

Od początku do grona aktywnych użytkowników NE należeli: Michał Podobin – wieloletni bloger i główny „ideolog” portalu Pro Milito oraz wiceadmirał Marek Toczek – jeden z założycieli stowarzyszenia. Tematyka wojskowości należy do jednych z najczęściej poruszanych na portalu. Swoje teksty na NE publikują tu m.in.: były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew oraz Bogusław Kowalski – dawny prezes Stronnictwa Narodowego. Gen. Tadeusz Wilecki był kandydatem SN w wyborach prezydenckich 2000 roku. Wywiadu portalowi udzielał gen. Skrzypczak, a na stronach NE można znaleźć wystąpienia Bogdana Poręby, do którego kiedyś należały prawa tytułu prasowego „Ekran”. Od czasu powstania Nowego Ekranu publikowane tam teksty są również propagowane na forum Pro Milito, zaś przenikanie obu środowisk wydaje się aż nadto widoczne .



Polska bez pajęczyny



Warto zauważyć, że wiceadmirał Marek Toczek ma już za sobą udział w politycznych przedsięwzięciach, przy czym ostatnie z nich wykazuje znaczne podobieństwa z bieżącym projektem Nowego Ekranu. Po zwolnieniu z czynnej służby wojskowej Toczek był prezesem Zarządu Głównego Frontu Polskiego. W trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2000 r organizacja ta poprała kandydaturę gen. Wileckiego, a sam wiceadmirał pełni funkcję wiceprzewodniczącego komitetu wyborczego. Bez powodzenia kandydował na posła w wyborach parlamentarnych w 2001r z listy Komitetu Wyborczego Alternatywa Ruch Społeczny, natomiast w 2002 z listy Komitetu Wyborczego Alternatywa Partia Pracy ubiegał się o mandat radnego sejmiku województwa mazowieckiego. Podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2004 Toczek był pełnomocnikiem wyborczym Komitetu Wyborczego Wyborców Ogólnopolskiego Komitetu Obywatelskiego "OKO". W roku 2005 Komitet został przekształcony w Ogólnopolską Koalicję Obywatelską "OKO", grupującą m.in. tak egzotyczne organizacje jak: Polska Unia Gospodarcza, Izba Polsko- Chińska, partia "Prawdziwa Obrona" czy Stronnictwo Narodowe "Patria". Przekształcenie nastąpiło z powodu połączenia się ponad 140 organizacji społeczno - politycznych popierających kandydaturę prezydencką Stana Tymińskiego. W 2005 roku OKO podjęło współpracę z Tymińskim i posługując się hasłami : „Dość zgranych polityków. Koniec z układami. Czas na nowych ludzi, którzy chcą nowej Polski bez skrajnych ideologii i pajęczyny powiązań” wystawiło kandydatów we wszystkich okręgach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W nietypowy sposób zbierano wówczas 10 tysięcy podpisów potrzebnych do rejestracji. W ogłoszeniach prasowych OKO oferowało 168 zł brutto dziennie za zasiadanie w Obwodowych Komisjach Wyborczych. Warunek był jeden. Należało dostarczyć listę z 30 duszami - nazwiskami osób, adresami zamieszkania i numerami PESEL.

Inny oryginalny pomysł polegał na powołaniu spółki akcyjnej zajmującej się wydawaniem ogólnopolskiego dwutygodnika oraz „działalnością promocyjną i marketingowa, służąca nawiązywaniu kontaktów miedzy partnerami wchodzącymi w skład O.K.O.” Akcjonariuszami spółki miały być osoby wywodzące się z organizacji zarejestrowanych w O.K.O. Taki sposób motywacji miał prowadzić do związania udziałowców z projektem politycznym i zapewnić jego finansowanie.



Druga prawdziwa opozycja.




W działalności Nowego Ekranu nietrudno dostrzec podobne pomysły. Portal powstały jako „niezależny serwis społeczności blogerów” szybko zgromadził sporą rzeszę blogerów i komentatorów. Do tego celu wykorzystano popularność „Łażącego Łazarza” - blogera, który po dwóch publikacjach na temat tragedii smoleńskiej – „Gruppenführer KAT” oraz „Głowa zdrajcy” stał się dla wielu odbiorców wiarygodnym, „prawicowym” autorytetem. Przez pierwsze tygodnie działalności ukrywano informacje o osobie „australijskiego sponsora”, starają się stworzyć przeświadczenie, że chodzi wyłącznie o projekt blogerski, budowę „polskiego Huffingtona” czy „prawicowego Onetu”. Prawdziwe intencje ujawniono dopiero po spotkaniu blogerów z Ryszardem Oparą i publikacji artykułu „redaktora naczelnego Nowego Ekranu” „Łażącego Łazarza” , w którym pojawił się postulat tworzenia „drugiej prawdziwej opozycji”. Druga publikacja – tym razem autorstwa Opary - zatytułowana „Polsko Ojczyzno Moja” - nie pozostawiała wątpliwości co do zamierzeń właściciela NE, a swoją retoryką obnażała „ideową” wspólnotę z projektami Tymińskiego i Leppera oraz ambicjami politycznymi założycieli Pro Milito.

Tekst zawierał ocenę polskiej sceny politycznej: „MY - miłościwie Wam panująca klasa polityczna -i tylko MY mamy racje i prawa. Przecież po to powstała obecna ordynacja wyborcza – aby NIKT , kto się odważy, nie miał szans na zmianę Status-Quo.!!!” oraz zgodny z powyższymi kanonami uniwersał : „Ludzie, Polacy - na miłość Boską! To wszystko -to ten sam Teatr, ci sami Aktorzy komedii politycznej – od 22 lat”. Artykuł Ryszarda Opary kończył się deklaracją: „Nie, nie będziemy przepraszać. Zrobimy wszystko, żeby NE zakłócił sielankę politycznego estabilszmentu. Panowie Politycy – Panowie Po-słowie – JWP Panie Prezydencie. Jest jeszcze NARÓD – są OBYWATELE. Dopóki oni są – jest POLSKA. Nowy Ekran rzuca rękawicę istniejącemu „status quo”. Inicjujemy budowę prawdziwego Państwa Obywatelskiego.”

Wkrótce pojawiła się informacja, iż Nowy Ekran „zamierza wdrażać program Obywatelskich List Wyborczych (OLW) aktywizujący wszystkich biernych politycznie Polaków” . Strona wyborcza OLW ma powstać jako odrębny portal, na którym będzie można zgłaszać swoich kandydatów na posłów partii obywatelsko- blogerskiej. Ci, którzy uzyskają najwięcej głosów, mają następnie wejść na listy wyborcze. Sama partia zostanie zaś zgłoszona do PKW w ostatniej chwili. Ujawniono również, że każdy, kto zaloguje się na stronę wyborczą OLW, stanie się automatycznie użytkownikiem Nowego Ekranu. Prowadzona poprzez Internet rekrutacja kandydatów, pozwalałaby na zbudowanie środowiska niejednolitego, o niejasnych powiązaniach politycznych i grupowych, w którym równie dobrze mogliby zaistnieć ludzie z poprzednich inicjatyw Leppera czy Tymińskiego, jak i oficerowie zrzeszeni w Pro Milito. Blogerom portalu NE przewidziano rolę rzeczników interesów tych środowisk. Nawet, gdyby powołanie „partii obywatelsko-blogerskiej” zakończyło się fiaskiem, inicjatywa mogłaby skutecznie zdezintegrować środowiska prawicowe oraz uszczknąć kilka procent wyborców z elektoratu PiS-u.

Od początku projektu zadbano także o motywację finansową, ogłaszając, że NE ma stać się „współwłasnością najaktywniejszych blogerów”.

Projekt Opary – na wzór pomysłów Komitetu Obywatelskiego "OKO"- zakłada bowiem powołanie spółki akcyjnej Nowy Ekran, a po jej sądowej rejestracji sprzedaż akcji spółki „po preferencyjnej cenie jednego grosza” dla szczególnie aktywnych użytkowników. Miałoby to dać „szansę każdemu uprawnionemu na udział w największym blogerskim przedsięwzięciu w Unii Europejskiej”.



Polityczne zapotrzebowanie.



Motywacja finansowa wydaje się dziś szczególnie ważna, bowiem po ujawnieniu przeze mnie rzeczywistych zamiarów założycieli, Nowy Ekran utracił wielu blogerów i zaczął być kojarzony ze środowiskiem dalekim od wyborców PiS-u. Zdemaskowanie politycznych intencji twórców portalu wywołało gwałtowną reakcję „redaktora naczelnego” oraz grupki najbardziej żarliwy obrońców i klakierów. Nie odnosząc się w ogóle do istoty zarzutu budowania „trzeciej siły”, posłużono się atakiem personalnym i pomówieniami, rozpowszechniając celowo fałszywe informacje. W jednym z wystąpień „redaktora naczelnego” NE można przeczytać:

„Uderzenie nastapiło dość szybko ze strony wpływowego pułkownika Piotra Bączka (podpisujacego się jako Ścios) dziennikarza i oficera służb specjalnych, który dzialając w interesie wąskiej grupy bojacej się naruszenia dwupartyjnego status quo (stawką są miejsca na listach PiS) zrobił z NE to czym niszczył wcześniej ludzi i rozbijał wiele innych inicjatyw - zarzucając agenturalność. To świetny sposób na skłócanie prawicy.”

Rzekome ujawnienie Ściosa. jako Bączka sprowadzało w oczywisty sposób dodatkowe zagrożenie dla obecnego doradcy zespołu PiS ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, Piotr Bączek już w przeszłości był obiektem działań służb Donalda Tuska w ramach afery marszałkowej, a niedawno doświadczył również oznak zainteresowania ze strony „nieznanych sprawców”.

Dalsze insynuacje dotyczyły „Gazety Polskiej”, oskarżanej o inspirowanie ataku na Nowy Ekran i wiodły do konkluzji, że istota sporu sprowadza się do walki o wpływy i zyski. Konstrukcja kłamstwa zmierzała w kierunku wykazania, że za ujawnieniem intencji NE stoi „Gazeta Polska”, która sama chce powołać partię złożoną z osób zaangażowanych w działalność Klubów GP, a zatem obawia się medialnej i politycznej konkurencji.

Obiektem agresji NE stał się nie tylko autor i rzekomy „pułkownik” Piotr Bączek, ale również środowisko ludzi współtworzących Komisję Weryfikacyjną WSI oraz współpracownicy Antoniego Macierewicza – wskazani jako „służby specjalne SKW udające niezależnego blogera”.

Wybór takiego celu nie jest przypadkowy. Od wielu miesięcy wśród byłych oficerów WSI prowadzona jest akcja zmierzającą do podważenia procesu weryfikacji tej służby, postawienia przed sądem osób dokonujących weryfikacji (liczne zawiadomienia o rzekomych przestępstwach członków Komisji Weryfikacyjnej) oraz sporządzenia nowego kontr - raportu, w którym działalność formacji zostanie przedstawiona zgodnie z wolą „pokrzywdzonych”. W tę ofensywę wpisany jest plan zdyskredytowania Antoniego Macierewicza i współpracujących z nim osób. Uderzenie w szefa parlamentarnego zespołu PiS ds.zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej koresponduje z polityczny „zapotrzebowaniem” grupy rządzącej. Również „Gazeta Polska” – jako najważniejsze medium zaangażowane w proces wyjaśniania okoliczności tragedii, znalazła się na celowniku Nowego Ekranu. Oprócz próby skompromitowania poszczególnych osób, chodziło zatem o podważenie wiarygodności „Gazety Polskiej” i treści publikowanych w niej materiałów.

Reakcja decydentów portalu, tak niewspółmierna do zakresu krytyki, ujawniła rzecz wyjątkowo istotną: objawiła bowiem faktyczny krąg osób i idei, które przez rzekomo „prawicowy” Nowy Ekran są postrzegane jako wrogie oraz ukazała zamiar antagonizowania wyborców PiS-u i dyskredytowania autentycznych przeciwników grupy rządzącej. Niezależnie od dalszych działań środowiska NE, jego liderom będzie niezwykle trudno wykazać się dobrą wolą i dowieść czystości intencji. Obecne możliwości oddziaływania portalu są mocno ograniczone i choć nadal może przyciągać osoby niezorientowane lub stanowić źródło groźnych manipulacji – ten projekt tworzenia „trzeciej siły” wydaje się już nie mieć szans.
http://cogito.salon24.pl/312186,nowy-ekran-stare-metody
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:13, 01 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Hajdarowicz kupuje Presspublikę

Spółka Gremi Media, należąca do krakowskiego przedsiębiorcy Grzegorza Hajdarowicza, zawarła umowę nabycia spółki Mecom Poland Holdings S.A., do której należy 51,01 proc. udziałów spółki Presspublica, wydającej m.in. gazetę "Rzeczpospolita"

W piątkowym komunikacie spółka Gremi Media poinformowała, że ustalona kwota transakcji wynosi 80 mln zł. Transakcja będzie zamknięta po uzyskaniu akceptacji przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Presspublica to wydawca między innymi dziennika "Rzeczpospolita" (sprzedaż około 140 tys. egz.), gazety "Parkiet" (sprzedaż około 9 tys.), tygodnika "Uważam Rze" (sprzedaż około 130 tys.) oraz portali internetowych, w tym portalu www.rp.pl. Przychody grupy Presspublica spółka z o.o. wyniosły w 2010 roku 220,9 mln zł, a zysk netto 8,1 mln złotych.

Jak informuje Mecom, spółka postanowiła skorzystać z oferty kupna przez Gremi Media, uznając zaproponowane warunki za atrakcyjne. Decyzja została podjęta, w oparciu o obecne wyniki handlowe osiągane przez Presspublikę oraz brak dobrej współpracy z mniejszościowym udziałowcem Presspubliki, co zdaniem spółki Mecom może wpływać negatywnie na dalszy rozwój firmy.

Równocześnie Mecom potwierdza swe dalsze zaangażowanie w Polsce, pozostając całościowym właścicielem spółki Media Regionalne, wydawcy dzienników regionalnych, zwracając jednocześnie szczególną uwagę na możliwości dalszego rozwoju tej firmy.

Jak podkreślił nabywca w komunikacie, - dziennik "Rzeczpospolita" to nie tylko jeden z liderów prasy codziennej w Polsce. To przede wszystkim gazeta opiniotwórcza, od której dzień zaczyna większość szefów firm, menadżerów czy polityków. - Grupa Gremi jest od prawie dwóch lat właścicielem tygodnika "Przekrój" i miesięcznika "Sukces".

Założyciel i główny udziałowiec Grupy Gremi Grzegorz Hajdarowicz tłumaczy, że transakcja jest elementem ogłoszonej ponad rok temu strategii rozwoju.

- Z udziałem NFI Jupiter zamierzamy stworzyć znaczącą na polskim rynku grupę medialną. W oparciu o posiadane przez nas tytuły prasowe będziemy rozwijać grupę w kierunku najnowocześniejszego w Polsce koncernu medialnego wykorzystującego w swoim działaniu zaawansowane technologie. Koncepcja ta była opracowywana w grupie już od kilku lat i jest konsekwentnie realizowana - zapowiedział Hajdarowicz.

- Jestem przekonany, że wykorzystując ogromny potencjał najbardziej prestiżowych w Polsce tytułów prasowych cenionych od lat przez Polaków stworzymy najnowocześniejszy w tej części Europy koncern medialny notowany na Giełdzie Papierów Wartościowych - dodał.

Cytat:
Grzegorz Hajdarowicz ur. w 1965 roku przedsiębiorca, producent filmowy i wydawca. Politolog z wykształcenia – skończył studia w Instytucie Nauk Politycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Należał do Konfederacji Polski Niepodległej i nawet startował z jej listy w wyborach do Sejmu w 1989 r., jednak bez powodzenia. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był dziennikarzem „Polskiej Gazety" w Nowym Jorku oraz redaktorem naczelnym „Depeszy", lokalnego dziennika w Polsce. W latach 1990–1994 był radnym Krakowa.

W 1991 roku założył firmę Gremi, którą kontroluje do dziś. Początkowo specjalizowała się w dystrybucji produktów farmaceutycznych. Dziewięć lat później wycofała się jednak z tego rynku. Jednocześnie Gremi wraz ze spółkami powiązanymi rozpoczyna działalność polegającą na przeprowadzaniu inwestycji kapitałowych, restrukturyzacji przedsiębiorstw znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej oraz realizacji projektów nieruchomościowych.

W 2005 r. Gremi Film Production wchodzi na trudny rynek filmowy. Zostaje producentem i współproducentem kilku filmów, które zyskały uznanie w wielu krajach. Grupa Gremi posiada także wydawnictwo, które wydaje tygodnik "Przekrój" oraz miesięcznik "Sukces". Hajdarowicz jest Konsulem Honorowym Republiki Brazylii.

http://www.rp.pl/artykul/5,681683-Presspublica-sprzedana-Hajdarowiczowi.html

===========================

Cytat:
Jan Engelgard „Rzeczpospolita” sprzedana i co dalej?
1 lipca 2011 | Publicystyka

Przejęcie większościowych udziałów przez Grzegorza Hajdarowicza oznacza, że najprawdopodobniej dziennik „Rzeczpospolita” w obecnym kształcie personalnym przestanie istnieć. Raczej trudno sobie wyobrazić, żeby naczelnym tego pisma był nadal Paweł Lisicki, a czołowymi publicystami Bronisław Wildstein czy Rafał Ziemkiewicz



W 1946 roku gazeciarze warszawscy krzyczeli ponoć: „Rzeczpospolita” sprzedana, „Wolności” nie ma, pozostał tylko „Głos Ludu”. Wygląda na to, że historia się powtarza. Dziennik „Rzeczpospolita” od lat był w sytuacji co najmniej niezręcznej. Niby miał – z założenia – być dziennikiem rządowym (w spółce Presspublica Skarb Państwa ma 49 proc. udziałów), ale nie był. Od kliku lat popierał PiS i jego linię i kiedy w 2007 roku do władzy doszła Platforma, nagle „rządowy” dziennik stał się „antyrządowy”. Na dłuższą metę nie było to do utrzymania – nie może być bowiem tak, że Skarb Państwa ma prawie połowę udziałów, w gazeta jest w opozycji do rządu. I nie chodzi tu o sympatie czy antypatie, ale klarowność sytuacji. Winę za tę nienormalną sytuację ponosi nie obecna redakcja, lecz Państwo Polskie, które zrzekło się większościowego udziału w spółce na rzecz kapitału zagranicznego. Był to ruch typowy dla balcerowiczowskiej filozofii polityczno-ekonomicznej.



„Rzeczpospolita”, mimo wielu zastrzeżeń, była jednak pismem ciekawym, różniącym się od „Gazety Wyborczej” czy „Dziennika”. Po katastrofie smoleńskiej i kampanii prezydenckiej w 2010 próbowała zmieniać akcenty, starała się dystansować od ostrej linii Jarosława Kaczyńskiego. Wysyłała sygnały w stronę PO. Chyba jednak ośrodek Donalda Tuska nie był skłonny do rozmów, bo po jakimś czasie „Rzeczpospolita” znowu stała się bardziej radykalna, propisowska i „antytuskowa”. Wtedy stało się jasne, że jej dni są policzone. Nie wiadomo było tylko, czy będziemy mieli likwidację spółki Presspublica czy nastąpi inne rozwiązanie. Teraz już wiemy.



Co nas teraz czeka? Przejęcie większościowych udziałów przez Grzegorza Hajdarowicza oznacza, że najprawdopodobniej dziennik „Rzeczpospolita” w obecnym kształcie personalnym przestanie istnieć. Raczej trudno sobie wyobrazić, żeby naczelnym tego pisma był nadal Paweł Lisicki, a czołowymi publicystami Bronisław Wildstein czy Rafał Ziemkiewicz. Pewnie dziennik zachowa swój charakter „urzędowy”, ale oblicze polityczne i ideowe zmieni się na pewno. Mówiło się wcześniej o możliwości objęcia stanowiska redaktora naczelnego przez Tomasza Wołka, co nie byłoby jeszcze tragedią, ale były to jedynie spekulacje. Nie jest pewne, co stanie się z tygodnikiem „Uważam Rze”, który powstał jako „tratwa ratunkowa” na wypadek utraty „Rzeczpospolitej”. Problem w tym, że „Uważam Rze” to własność spółki Presspublica. Jesień pokaże, czy „Rzeczpospolita” dołączy ideowo do takich pism, jak „Gazeta Wyborcza”, „Wprost”, „Przekrój”, „Polityka” – czy utrzymana będzie jakaś równowaga.



Jan Engelgard

myslpolska.pl

http://www.konserwatyzm.pl/artykul/863/rzeczpospolita-sprzedana-i-co-dalej
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 18:05, 01 Lip '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Yandex - następca Google'a? Rosyjski gigant wchodzi do Polski
Cytat:
Do uruchomienia wyszukiwarki w Polsce przymierza się rosyjska spółka Yandex - dowiedział się "Puls Biznesu".
To najgorętszy technologiczny debiut giełdowy w tym roku. W maju spółka Yandex zadebiutowała na amerykańskiej giełdzie i zebrała od inwestorów 1,3 mld USD na rozwój. Akcje tej wyszukiwarki były dwukrotnie wyceniane wyżej niż akcje Google.

Teraz rosyjska spółka jest zainteresowana kupieniem części aktywów od ITI - wynika z informacji uzyskanych przez gazetę. Teraz prowadzi ona intensywne prace nad koncepcją wyszukiwarki w Polsce i chce wejść z produktem najwyższej jakości, który zapewni co najmniej dwucyfrowe udziały w rynku.

Google się broni: Nowości w wyszukiwarce Google ułatwią znajdowanie informacji w sieci

Gazeta ustaliła, że jeśli cały plan wypali, to Yandex.pl pojawi się w sieci jeszcze w tym roku.

Monopolistą w Polsce jest wyszukiwarka Google, przez którą przechodzi ponad 97 proc. zapytań. Zeszłoroczne przychody Google w naszym kraju szacuje się na 700 mln zł, a rosną one w tempie 25 proc. rocznie.

Więcej w "Pulsie Biznesu".

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/yande.....00814.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
November09




Dołączył: 19 Lis 2009
Posty: 857
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 11:59, 03 Wrz '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Lista współczesnych „półkowników” nie jest krótka. Niewygodne dokumenty filmowe wciąż czekają na lepsze czasy

Cytat:
Stoją na półkach, leżą na biurkach, widziało je niewielu… Niewygodne dokumenty filmowe wciąż czekają na lepsze czasy.

Na to, ilu widzów zobaczy np. świetny historyczny dokument, wpływ mają miejsce i czas emisji. O miejscu w ramówce decyduje dyrektor anteny. Czasami prezes TVP. Ale i jeden, i drugi mogą stwierdzić, że film nie pójdzie wcale. Są jeszcze redakcje: dokumentu i reportażu, publicystyki, kultury i rozrywki – to one decydują wstępnie, który z projektów ma szanse wejść do produkcji, to one oceniają i rekomendują propozycje twórców. Mają swoje sposoby, by film poszedł albo nie… – Mam dosyć dokumentu historycznego, nie ma reżyserów, może prócz Fidyka; nie będziemy tego robić – to zdumiewające oświadczenie złożyła Barbara Pawłowska, nowo mianowana szefowa redakcji dokumentu TVP1 w 2007 r. Czyli w czasie, o którym opowiada się, że nominaci pisowscy realizować mieli wreszcie w TVP politykę historyczną.

Wydawałoby się, że historia „półkowników” to stara opowieść z czasów telewizji PRL, kiedy kolejne odwilże i ponowne przykręcania śruby powodowały, że filmowe produkcje zawsze mogły trafić na zły czas i musiały odstać swoje na półkach. Tymczasem okazuje się, że lista współczesnych „półkowników”, choćby z ostatnich kilku lat, nie jest krótka. Niewiele osób o niej wie – jedynie twórcy, zamawiające redakcje i dyrektorzy. Jedni nie nagłaśniają sprawy, obawiając się, że po takim zamieszaniu spadną szanse na ewentualne następne produkcje. Ci, którzy odstawiają film na półkę, też się nie chwalą, bo niby czym? Powrotem cenzury?

Ubeckie pomyje

Co łączy filmy, których nie zdecydowano się w minionych latach wyemitować w publicznej telewizji? Czy wspólne cechy mają obrazy, których nie możemy zobaczyć w TVP, czy może wspólny mianownik łączy tych, którzy podejmują decyzję, by ich nie emitować?

Bo dlaczego widzowie pierwszego albo drugiego programu TVP nie mogą zobaczyć świetnego dokumentu Macieja Jaszczaka pt. „Operator” (2009 r.)? Rzecz o najwybitniejszym, najbardziej wziętym operatorze „PRL-owskiej szkoły filmowej” Jerzym Lipmanie, autorze zdjęć do takich filmów, jak: „Pokolenie”, „Kanał”, „Lotna”, „Popioły” – Andrzeja Wajdy, „Prawo i pięść”, „Pan Wołodyjowski” – Jerzego Hoffmana, „Nóż w wodzie” – Romana Polańskiego czy „Zezowate szczęście” – Andrzeja Munka. Film opowiada o postaci Lipmana głosami jego przyjaciół: Andrzeja Wajdy, Kazimierza Kutza, Jerzego Hoffmana, Bolesława Sulika i staje się niezwykle ciekawym obrazem o życiu artysty w PRL. To nie tylko historia jednego operatora, to opowieść o całym pokoleniu peerelowskich filmowców. Na ekranie widzimy, jak ze swadą o swej młodości artystycznej, o sporach ideowych, o kłótniach z politrukami, o antysemickich czystkach opowiadają Wajda, Kutz, Hoffman. A równolegle rozwija się opowieść o człowieku, który pisze – bardzo rzeczowe, bardzo precyzyjne, czasem złośliwe – donosy do UB. Ta wartka opowieść słynnych twórców „PRL-owskiej szkoły filmowej” nagle załamuje się, gdy dociera do ich świadomości, że ich przyjaciel – Jerzy Lipman – pisał na nich donosy jako TW „Jerzy” albo TW „J”. To jeden z najciekawszych filmów o świecie filmu, jaki ostatnio widziałem. Gdy w styczniu 2010 r. oglądałem go na pokazie redakcyjnym, było to już dojrzałe dzieło. Przez rok redaktorzy zwodzili twórcę, że jak poprawi, jak doszlifuje, jak wyjaśni, to może… Powstała nowa, jeszcze dojrzalsza wersja, a jednak… Nie zobaczymy go w TVP, bo nie o tym miał być film. Miał opowiadać o wybitnym artyście operatorze, a nie o ubeckich pomyjach… Wajda, Hoffman i Kutz wycofali swoje wypowiedzi przed kamerą i grożą procesami. To pod ich dyktando dyrekcja Programu 2 i Agencji Filmowej uznała, że tego filmu po prostu nie ma…

A dlaczego widzowie TVP nie mogliby zobaczyć dokumentu Grzegorza Królikiewicza pt. „Kern” (2009 r.), opowieści o człowieku w polityce na początku lat 90. Historia adwokata, obrońcy w procesach politycznych w PRL, jednego z założycieli Porozumienia Centrum i wicemarszałka Sejmu I Kadencji, któremu „Gazeta Wyborcza”, wraz z Jerzym Urbanem i Markiem Piwowskim, urządzają medialny lincz, gdy chciał ochronić swoją nieletnią córkę przed błędami młodości. Bardzo ciekawy obraz wczesnej III RP.

A dlaczego tylko niewielka garstka widzów TVP Historia mogła zobaczyć film „New Poland” (2010 r.) o skutecznych działaniach komunistycznych agentów wpływu w Stanach Zjednoczonych? O udziale sowieckich agentów w tym przedsięwzięciu, takich jak Oskar Lange czy Bolesław Gebert? Że niby ciągle o tych agentach. Czy taki Lange albo Gebert naprawdę wyglądają na szpiegów, i w dodatku sowieckich!?

Skąd ten „towarzysz”?

Dokument Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna „Towarzysz Generał” też premierę miał w TVP Historia (12 grudnia 2009 r.). Przeszedł bez echa, bo widziało go zaledwie kilkanaście tysięcy widzów. Ale miał szczęście, druga, i jak na razie ostatnia, emisja była w najlepszym czasie antenowym zaraz po „Wiadomościach”. Film zobaczyło niemal 3,6 mln Polaków. To rekordowa widownia filmu dokumentalnego. A przecież „Towarzysz Generał” był wielkim kandydatem na „półkownika”. Zamówiony przez Artura Dmochowskiego – twórcę i pierwszego dyrektora TVP Historia, nie przypadł do gustu jego następcy Tadeuszowi Doroszukowi. Więc negocjacje trwały długo. Argument był taki, że tytuł się nie zgadza, bo w wersji roboczej brzmiał „Generał”, więc skąd wziął się „towarzysz”? W końcu obraz trafił do „jedynki” i dostał najlepszą porę. I stało się. Burza, jaką wywołała emisja w TVP1, wstrząsnęła ówczesną koalicją medialną PiS i SLD. Wiceszefowej „jedynki” Anicie Gargas wręczono wypowiedzenie, Zarząd Telewizji zamienił się na kilka dni w komisję śledczą, by zbadać, jak mogło dojść do emisji takiego filmu. Przesłuchano kilku dyrektorów, redaktorów, prawników, poproszono o ekspertyzy wewnętrzne i zewnętrzne, by to się już nigdy nie powtórzyło.

Nie drażnić sąsiada

Dlaczego zrealizowany w 2007 r. na zlecenie ówczesnego wiceszefa telewizyjnej „dwójki” wywiad z Ahmedem Zakajewem nie został pokazany? Wielce optymistyczny tytuł – „Jasne, słoneczne dni, czyli wolność dla Czeczenii” – to słowa samego Zakajewa. W filmie przywódca Czeczenów na uchodźstwie w rozmowie z Jankiem Pospieszalskim przypomina dzieje kaukaskiego narodu, który walczy o swoją wolność od XIX w.; najpierw przeciw rosyjskiej okupacji, później przeciw sowieckim represjom, a od lat 90. przeciw rosyjskim oprawcom pod wodzą Putina. Oskarża dzisiejszych okupantów o zamordowanie tysięcy dzieci czeczeńskich. Ale, o dziwo, wyraża wielką nadzieję na nowy czas w relacjach rosyjsko-czeczeńskich, gdy prezydenturę obejmie Miedwiediew.
W niespełna 30-minutowym filmie znalazły się też wyjątkowe archiwalne zdjęcia z Czeczenii. Dokument pokazuje zarówno czeczeńskie ofiary rosyjskich oddziałów specjalnych, jak i udane akcje czeczeńskich powstańców. Te niezwykłe zdjęcia udostępnione zostały przez Mariusza Pilisa i Marcina Mamonia, Adama Borowskiego oraz samych Czeczenów. Czy da się zakwalifikować przypominanie o rosyjskim ludobójstwie w Czeczenii jako niebezpieczną prowokację zagrażającą naszym relacjom z sąsiadem? Z dzisiejszej perspektywy może rzeczywiście to logiczne, wszak teraz, by nie komplikować stosunków z Rosją, Zakajewowi wizy wjazdowej do Polski się odmawia.

W 90 minut dookoła mediów

Od końca 2009 r. na emisję w pierwszym programie TVP czeka trzyodcinkowy cykl „Media III RP”, dokument Krzysztofa Nowaka i piszącego te słowa. Osobiście wręczałem płytę kolejnym dyrektorom Wojciechowi Hoflikowi, Witoldowi Gadowskiemu, Stanisławowi Janeckiemu, Iwonie Schymalli. I do dziś nic. Spróbowaliśmy opisać świat mediów III RP w 90 minut. W filmie właściwie nie ma rzeczy zupełnie nowych, prawie wszystko to archiwa TVP – już to w telewizji widzieliśmy. I Tadeusza Zwiefkę, popularnego prezentera „Wiadomości” z lat 90., jak szlifuje swoje umiejętności reporterskie w czasach PRL, i Monikę Olejnik, jak wsiada z Urbanem i Michnikiem w grudniowy wieczór do auta, i Mariusza Waltera, jak bryluje w peerelowskim Studio 2, i Andrzeja Drawicza, jak reformuje w 1989 r. telewizję państwową do spółki z Lwem Rywinem i Jackiem Snopkiewiczem, i to, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji dzieli medialny tort według sobie znanych zasad. Przypominamy zaledwie, że dziś najpopularniejszy prezenter telewizyjnej „Panoramy” Andrzej Turski z rozkazu PZPR i pod kontrolą SB uzdrawiał po stanie wojennym popularny radiowy III Program, zatrudniając tam i Monikę Olejnik, i Marka Niedźwieckiego, i Grzegorza Miecugowa. A na koniec wspominamy, jak doszło do afery Rywina i Michnika i co z tego wynikło. Wszystko to już widzieliśmy, dlaczego zatem cyklu „Media III RP” nie można pokazać?
Czyżby o tym, co można puścić, a czego nie, nadal decydowała „peerelowska szkoła filmowa” i jej duch?

PS „Polska szkoła filmowa” to udana operacja językowa autorstwa Aleksandra Jackowskiego, osobiście wolę posługiwać się określeniem stosowanym przez Grzegorza Wąsowskiego, który nazywa rzecz po imieniu: „peerelowska szkoła filmowa”.

http://www.panstwo.net/432-polkowniki
http://wpolityce.pl/artykuly/14078-lista.....psze-czasy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
pszek




Dołączył: 18 Kwi 2010
Posty: 2310
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:06, 03 Wrz '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

@November 09;twoje informacje o mediach są wstrząsające .Z całą pewnością wstrząsające ,choć trzeba przyznać że niepełne.
Dla pełnego rozeznania w stanie mediów III RP boleśnie brakuje mi informacji na temat tzw mediów toruńskich. A wiesz @November jak to jest ,tam gdzie brak rzetelnej informacji ludzie gadają co im ślina na język przyniesie.
Powiadają na ten przykład że Ojciec Dyrektor pod pretekstem ratowania stoczni wyłudził niekiepską kase. Ponoć od kilku do kilkudziesięciu milionów dolców .Czy to być może @November żeby skromny zakonnik ....... nie wiem co o tym myśleć.
Choć z drugiej strony jeśli u emerytki Stefanii B wolontariuszki Radyja w 1997 r z bieliźniarki ginie 237 tysięcy dojczemarek ,to trzeba powiedzieć że niezłymi sumkami tam się obraca.
Są i tacy którzy twierdzą że finansowy fart Ojca Dyrektora ma związek z mało znanym okresem w jego biografii kiedy to jako młody zakonnik przebywał w RFN .
Wyszukaj coś @November na temat toruńskich mediów bo chyba sam widzisz że istnieje poważna luka w naszej wiedzy na ten temat

================================

Źle patrzysz rusku >> viewtopic.php?p=182716#182716
Ale jak masz coś na Rydzyka to dawaj,sam jestem ciekaw skąd się on wziął.Tylko nie powołuj się na TVNowski reportaż o nim.W Moskwie towarzysze mają na pewno wiarygodne informacje.

sorry ,ale limit nie pozwala mi odpowiedzieć w inny sposób

_________________
sasza.mild.60@mail.ru
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Adwokat Diabła




Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1279
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:25, 03 Wrz '11   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

pszek napisał:

Wyszukaj coś @November na temat toruńskich mediów bo chyba sam widzisz że istnieje poważna luka w naszej wiedzy na ten temat

A czemu sam tego nie zrobisz??? Listopad wrzuca tu ciekawe informacje o E.T., a ty możesz przecież zapodać coś o drugiej stronie medialnego półświatka. Czy może masz z tym jakiś problem?

PS już był tu jeden wyszczekany antyklerykał, który osrał się po imejlu od swojego księdza z parafii, więc pszek dawaj, dawaj;)
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Autorskie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona: 1, 2   » 
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Media III RP
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile