Znalezione na orwell.blog.pl
Dotyczy niewielkiej nowości, którą przedwczoraj obdarowani zostali, czasami nie do końca świadomi użytkownicy wyszukiwarki firmy Google. Mamy na myśli personalizację wyszukiwania (Personalized Search) dostępną już teraz bez wyjątku dla każdego.
Jak można przeczytać na blogu internetowego molocha:
"Dziś, dzięki rozszerzeniu usługi osobistych zapytań, także wylogowanym użytkowników z całego świata pomagamy uzyskiwać lepsze odpowiedzi na zapytania zadane wyszukiwarce i to w ponad czterdziestu językach. Teraz, kiedy szukasz czegoś w Google, będziemy w stanie lepiej pokazać stosowne wyniki wyszukiwania.
Na przykład, ponieważ zawsze szukam przepisów kulinarnych i często klikam na przepisy ze strony epicurious.com, następnym razem Google może umieścić dla mnie tę stronę na wyższej niż normalnie pozycji w rankingu. Innym razem, kiedy szukam informacji o drużynach sportowych Cornell Universitcy, to szukam hasła "big red". Ponieważ często klikam na stronę uniwersytecką, to Google, może ją pokazać jako pierwszą, zamiast np. stron firmy produkującej napoje Big Red.
Dotychczas, taką personalizację wyszukiwania oferowaliśmy jedynie zalogowanym użytkownikom i tylko wtedy, gdy włączyli oni Historię Wyszukiwania (Web History) w pulpicie zarządzania kontem Google. To co wprowadzamy dziś, to rozszerzenie personalizacji szukania, by móc ją zapewnić także użytkownikom, którzy są wylogowani. Dodatek ten pozwala nam personalizować rezultaty wyszukiwania w oparciu o twoją aktywność w wyszukiwarce z ostatnich 180 dni, co wiąże się z anonimowym ciasteczkiem (cookie) w twojej przeglądarce internetowej. Dzieje się to oddzielnie od twojego konta Google oraz Historii Web (która dostępna jest jedynie dla zalogowanych użytkowników).
Kiedy personalizujemy wyniki wyszukiwania, będziesz o tym wiedział, ponieważ na górze strony z rezultatami wyszukiwania, po prawej, pojawi się odnośnik "Zobacz Ustawienia" (View customizations). Po kliknięciu na ten odnośnik pojawi się wynik ukazujący jakiej dokonaliśmy personalizacji. Będzie tam również można wyłączyć ten rodzaj personalizacji."
Taki tekst umieszczono na oficjalnym blogu Google.
Firma, jak zwykle robi to wszystko dla dobra użytkowników, a nie z jakichś innych powodów, np. testowania nowych mechanizmów wyszukiwania.
Każdy oczywiście może sobie o takich nowinkach myśleć co mu się podoba. My napiszemy jedynie, że być może obserwujemy właśnie wkopywanie kamienia węgielnego pod całkiem nowy system wyszukiwania. System, który będzie kierował się personalnymi przesłankami w dokonywaniu rankingu stron internetowych. Czy to źle? Być może nie. Jeśli użytkownik wyszukiwarki firmy Google nie jest w stanie zapamiętać samodzielnie adresu lub dodać do ulubionych zakładek często odwiedzanej strony z przepisami kulinarnymi, to zapewne będzie on szczęśliwy, że Google bezinteresownie, przez 180 dni śledzić będzie jego wszystkie zapytania, by w razie potrzeby podać mu jego ulubione strony w pierwszej kolejności. Trochę tak, jak maszyna udostępniająca małpie banana, z tym, że w tym przypadku, małpa nawet nie będzie musiała naciskać czerwonego przycisku.
Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy za kilka lub kilkanaście lat udoskonalony system "Personal Search" działać będzie już jedynie w oparciu o analizę preferencji personalnych. Mogłoby to oznaczać sytuację, w której Kowalski z każdym wyszukiwaniem coraz bardziej zawężałby obraz pokazywanego mu wirtualnego świata.
Na przykład ktoś nie wykazujący przez wiele lat zainteresowania polityką a szukający i czytający regularnie strony z dowcipami i humorem, wyszukując informacji na temat plotki, że politycy to w większości złodzieje i sprzedajne świnie, szukając tematu w wyszukiwarce, nie otrzyma rzetelnych i zastraszających informacji na temat ogromu korupcji wśród europolityków. Zostanie natomiast odesłany na strony, które będą udostępniać "śmieszne" zdjęcia europarlamentarzystów przyłapanych na dłubaniu w nosie w czasie posiedzenia eurobundestagu, rozprawiającego trzeci miesiąc nad procentem zawartości wanilii w laskach wanilii, dopuszczanych do limitowanej sprzedaży na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej.
Takie personalnie, oparte o wcześniejszą analizę kształtowanie wyników wyszukiwania, oznaczałoby stopniowe zawężanie dostępu do informacji, stagnację, oraz utrwalanie poglądów i zachowań użytkownika, dokonywane pod pretekstem personalizacji i ułatwiania wyboru treści z nieograniczonego zbioru informacji jakim jest Internet.
Czy tak właśnie miałaby działać autocenzura Internetu przyszłości?
|