W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Przeliczanie ludzi na megawaty  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
5 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Odsłon: 1187
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sally




Dołączył: 12 Lis 2009
Posty: 32
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:50, 26 Lis '09   Temat postu: Przeliczanie ludzi na megawaty Odpowiedz z cytatem

polecam świetny artykuł z rzeczpospolitej Tomasza Wróblewskiego

http://www.rp.pl/artykul/397228.html


Cytat:
ONZ, organizacja powołana do naprawy relacji między narodami, po pół wieku działalności doszła do wniosku, że część problemów ludzkości zniknie, jeżeli znikną ludzie.
Nie da się pojąć współczesnej ekologii bez zrozumienia, że ekoelity troszczą się o swoje, a nie o nasze, środowisko. Nie o powietrze, które mamy wspólne, ale o świat, który pozwala im garściami czerpać z miliardowych dotacji państwa na wyimaginowane zagrożenie ekologiczne. Wiele na pozór durnych projektów ochrony środowiska jest całkiem racjonalnych, jeżeli przyjmiemy punkt widzenia autorów ostatniego skandalu e-mailowego. Beneficjentów naszej naiwności.

Edukacja dziewczynek

Nawet ostatni raport Funduszu Ludnościowego Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNFPA) da się w ten sposób obronić. "Żaden człowiek nie jest wolny od emisji dwutlenku węgla" – czytamy w opracowaniu ONZ – "dlatego każdy z nas stanowi problem i każdy może być rozwiązaniem". Organizacja powołana do naprawy relacji między narodami po pół wieku działalności doszła do wniosku, że zniknie część problemów ludzkości, jeżeli znikną ludzie. Mało tego, na koniec będzie można oszczędzić trochę energii.

Cytuję dokładnie, bo sam bym tego zgrabniej nie napisał: "Dolar do dolara, inwestycje w dobrowolne planowanie rodziny i edukowanie dziewczynek na dłuższą metę pozwolił ograniczyć gazy cieplarniane co najmniej o tyle samo, co gdybyśmy zainwestowali te pieniądze w energię nuklearną lub wiatrową". Okazuje się, że gdyby do 2050 roku urodziło się o miliard mniej dzieci, to równałoby się to dwóm milionom jednomegawatowych wiatraków.

Durne? Nie, jeżeli sobie wyobrazimy, w jakim położeniu znajduje się szefowa UNFPA pani Thoraya Ahmed Obaid. W sierpniu wystąpiła z apelem o 23 miliardy dolarów na upowszechnienie aborcji w świecie. Pieniądze spływają powoli. Pani Obaid jest światłą kobietą i rozumie, w jakich czasach żyjemy. O kasę konkuruje ze znacznie modniejszymi dziś projektami. Choćby z wiatrakami. Teraz ekologia jest nośna. Fundusz musi poszukać sobie seksowniejszego uzasadnienia do pozyskiwania kasy. Stąd przeliczanie ludzi na megawaty.

400 lat na biodieslu

Jednym z wciąż popularnych mitów jest czysta energia uzyskiwana z roślin energetycznych. Na wykresach biopaliwa wyglądają pysznie. Zwłaszcza po tym, gdy uczeni zrobili dodatkowe założenie, że bioenergetyczne rośliny, rosnąc, będą przy okazji pożerać nadmiar CO2 w powietrzu. W kalkulacjach pominięto fakt, że superrośliny wchłaniają mniej dwutlenku węgla od typowych upraw rolnych. Sceptycy zwracali na to uwagę, ale ich publikacje nie przebiły się do fachowej literatury.

O roślinach przypomniano sobie w 2007 roku – kiedy po niespełna dziesięciu latach europejskiego programu "Czysta energia" i importu oleju palmowego do biopaliw w Indonezji wzrosła emisja CO2. "Wzrosła" to mało powiedziane. Z 21. miejsca na świecie pod względem ilości emitowanego dwutlenku węgla kraj ten wskoczył na trzecią pozycję.

Specjalna rządowa komisja powołana do zdiagnozowania problemu stwierdziła, że pod produkcję oleju palmowego osuszono podmiejskie nieużytki, bagna i mokradła leśne, które od setek lat ograniczały zawartość CO2 w powietrzu. Teraz Europa musiałaby jeździć na biodieslu przez następnych 400 lat, żeby całemu światu zrekompensować nadprodukcję dwutlenku węgla w Indonezji.

Durne? Niekoniecznie. Nie dla tych, którym europejski podatnik zapłacił za przystosowanie nieużytków i podarował nowe ziemie. Nie dla producentów, eksporterów, dla całego cyklu produkującego i wszystkich bezkrytycznie pasożytujących na fałszywej teorii.

CO2 na pomidora

Michael Grunwald, dziennikarz i ekonomista od lat podważający wiele ekologicznych mitów, opisał ostatnio w "Washington Post" cały łańcuszek ekodestrukcji. I tak: dzięki dopłatom amerykańskiego rządu do paliwa z dużą zawartością etanolu rośnie zapotrzebowanie na kukurydzę. Ceny skupu kukurydzy są tak wysokie, że amerykańscy farmerzy porzucają uprawy soi. Brak soi na światowych rynkach spowodował, że argentyńscy farmerzy zajmują dotychczasowe miejsca wypasu bydła na uprawy soi. Z kolei malejąca podaż argentyńskiej wołowiny zachęciła brazylijskich farmerów do szybszego karczowania dżungli pod nowe pastwiska. W ten sposób dziesięć lat ambitnego programu ochrony środowiska poskutkowało wycięciem setek tysięcy hektarów dżungli. A wycinka lasów odpowiada za 20 proc. całego wzrostu emisji CO2 na świecie.

W najnowszej książce "SuperFreakonomics" Steven D. Levitt i Stephen J. Dubner rozwiali wiele ekologicznych mitów. Wśród nich teorię, że ekologiczna żywność z małych tradycyjnych gospodarstw jest nie tylko smaczniejsza, ale i czystsza – nie musi bowiem być daleko transportowana i nie emituje tyle dwutlenku węgla.

Żywność może i jest smaczniejsza, ale nie dla środowiska naturalnego. Levitt wylicza, że zaledwie 11 proc. emisji CO2 emitowanych jest przy transporcie. 80 proc. przy samej uprawie. W wypadku dużych farm specjalizujących się w produkcji kurczaków czy pomidorów na eksport emisja dwutlenku węgla może być nawet dwukrotnie mniejsza niż tradycyjnej farmy. To za sprawą efektywniejszej technologii i oczywiście skali. W przeliczeniu CO2 na jednego pomidora.

Tymczasem unijna polityka rolna (CAP – The Common Agricultural Policy) od 1962 roku upiera się przy dopłatach do tradycyjnych farm. Czyżby była tak durna i nie potrafiła przeprowadzić analizy, którą przeprowadził Levitt? Przeciwnie. Przeprowadziła swoją. Bardziej się opłaca finansować trujące prymitywne farmy niż ryzykować, że te, zwiększając wydajność, przyczynią się do obniżenia cen żywności i zaszkodzą interesom tych, którzy już są na rynku.

Sztuczki statystyczne

W 2005 roku grupa uczonych z amerykańskiego Natural Environment Research Council i najważniejszego dziś centrum monitorowania temperatury na świecie w Hadley Climatic Research Unit na Brytyjskim Uniwersytecie Wschodniej Anglii przesłała na biurka najważniejszych ludzi na świecie raport o zbliżających się katastrofach. Scenariusz jak z filmu "2012". Uczeni się zarzekali, że publikacja tylko przypadkiem zbiegła się z w czasie z huraganem Katrina. Takie badania przecież muszą trwać latami, czyż nie…. Może i trwały, ale pech chciał, że od czasu Katriny nie mieliśmy już równie groźnych huraganów. W tym roku w Ameryce odnotowano ich o połowę mniej, niż wynosi średnia za poprzednie 20 lat.

W październiku tego roku brytyjski dziennikarz Robert Tracinski w swoim blogu przedstawił dowody, że naukowcy ze wspomnianego Hadley Climatic Research notorycznie fałszują dane klimatyczne. Prawdziwe dane nie pasowały do teorii ocieplenia i niestety do większości naukowych publikacji.

Dziś wiemy, dlaczego poważne naukowe pisma utrzymywały nas w przekonaniu, ze katastrofa ekologiczna jest tuż za rogiem. Uczeni nie tylko manipulowali liczbami, ale nawet niszczyli korespondencję e-mailową między sobą, w której przyznawali, że ich teorie są błędne. W jednym ze shakowanych e- -maili czy – jak coraz częściej się podejrzewa – skopiowanych i rozesłanych przez zdegustowanego oszustwami pracownika instytutu uczony przyznaje, że wykorzystał sztuczki statystyczne do ukrycia spadku temperatury.

To oczywiście stawia w fatalnym świetle ekologów i stanowi interesujący kontekst zbliżającego się szczytu w Kopenhadze. Ale ciekawsze od manipulacji danymi są przykłady manipulowania opinią publiczną. Środowiskowy ostracyzm lub ośmieszanie wszystkich, którzy mają inne zdanie, czy choćby dziennikarzy, którzy ośmielili się mieć pytanie.

Takie same metody

Mało tego, skorumpowany został system recenzji naukowych, które wydawca przed opublikowaniem pracy zamawia u innych uczonych specjalizujących się w tej dziedzinie. W jednym z e-maili brytyjski profesor narzeka, że edytor prestiżowego czasopisma "Climate Reasearch Unit" (CRU) dopuszcza niewygodnych recenzentów. Sugeruje, że "środowisko" powinno wywrzeć presję na CRU, aby się pozbyło "niewygodnych redaktorów". W odpowiedzi pada sugestia, żeby raczej rozesłać informację do wszystkich uczonych, i bojkotować CRU.

W innym e-mailu czytamy, że "jakiś sceptyk" wydrukował tekst w innym prestiżowym czasopiśmie naukowym "Geophysical Research Letters" (GRL). Autor e-maila dodaje, że w tym wypadku "środowisko" nie może stosować bojkotu ("nie stać nas na utratę GRL"), ale zaraz pojawia się sugestia innego uczonego: "jeżeli wiemy, kto w piśmie jest redaktorem wspierającym sceptyków, to najlepiej kanałami AGU (American Geophisical Union) doprowadzić do jego usunięcia". Podobne wpisy dotyczą dziennikarzy usiłujących sprawdzać dane i podważających wiarygodność uczonych. Zatroskani o środowisko przekazują sobie informacje, kogo bojkotować, a którą gazetę nazywać szmatą.

Może to infantylne, ale jakże skuteczne. Jeden ze zidentyfikowanych autorów e-maili Phil Jones otrzymał właśnie ponad 10 mln euro na kontynuację badań. Skoro dane przez niego przedstawione były porażające, a recenzenci zgodni… Dodajmy do tego kilkaset uczelni w całej Europie, Ameryce, Japonii, Australii i mamy już budżet badań wart setki milionów. Nie wiemy, ile z tych pieniędzy zostało przyznanych dzięki trosce środowiska naukowego o swoich. A tym bardziej, jakie są materialne i ekologiczne straty wskutek podjęcia decyzji gospodarczych na podstawie spreparowanych danych.

Jedno jest w tym pocieszające. Metody cały czas są te same. Łatwo ich rozpoznać. Zanim sięgną do naszych portfeli, najpierw użalają się nad naszym losem – nad powietrzem, którym oddychamy, nad niesprawiedliwością społeczną, dyskryminacją kobiet... Potem izolują niedowiarków – oszołomów, szmatławców, i zakładają fundacje albo instytut badawczy. Najchętniej ze sztywno zapisanymi dotacjami państwa. I jeszcze jedno – im bardziej absurdalna i naiwna wydaje nam się ich misja, tym pewniejsi są swojej racji.

_________________
Boisz się grypy ?
Myj bardzo często ręce i nie dotykaj twarzy - nie pozwól wirusom się zaatakować.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
5k18a




Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 238
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:52, 26 Lis '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Link?
_________________
Z Korwina wyrosłem jak z Teletubisiów.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Storczyk




Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 218
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:03, 26 Lis '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Ekofaszystowskie szaleństwo
czwartek,
26 listopada 2009,
11:04
Drukuj kategoria: Pro life

Nie powiem, jestem zdziwiony. Naprawdę. Nazistowskie wymysły rodem z III Rzeszy nie są obce ekologom, jednak nie spodziewałem się, że ktoś potraktuje to serio… a nawet pójdzie o krok dalej.

Na początek cofnijmy się w czasie o kilka miesięcy. Oto genialny plan, jaki obmyślił w swej chorej głowie lider europejskich Zielonych:

(za: WSI24.pl)

"Gdyby nie fakt, że pomysły pochodzą od guru ekologów, długoletniego szefa Partii Zielonych i rządowego komisarza, można by uznać kontrowersyjne rady za koszmarny żart. Tym razem szef brytyjskiej komisji ds. ekologii, Jonathon Porrit nawołuje, by wprowadzić limity na rodzenie dzieci. Wszystko po to, by ograniczyć produkcję CO2 do atmosfery. Według guru zielonych, to właśnie kolejne miliony żyjących istot, stanowią poważne zagrożenie dla środowiska.

Nowy pomysł ekologów znów wywołuje wiele kontrowersji. Według najnowszej koncepcji ekologów, ograniczenie liczby dzieci ma być skuteczną walką z globalnym ociepleniem. – Dopuszczalne ma być dwoje dzieci – mówi Jonathon Porrit. Pary, które mają większą liczbę dzieci są "nieodpowiedzialne" i stwarzają nadmierne obciążenie dla środowiska. "Zahamować wzrost populacji" Skuteczne w walce z nadmiernym rozwojem ma być zahamowanie wzrostu ludzkiej populacji poprzez antykoncepcję i aborcję i, zdaniem Porrita, musi się to znaleźć w centrum współczesnej polityki. Przywódca zielonych zaznacza, że właśnie w ten sposób będzie można walczyć z zagrożeniem jakim jest ocieplenie atmosfery. – Sprawozdanie Komisji, które zostanie opublikowane w przyszłym miesiącu, będzie zawierać wniosek, iż rządy powinny ograniczyć wzrost populacji poprzez lepsze planowanie rodziny – mówi Porrit. Aborcję dotować, chorych nie leczyć Szef komisji ds. ekologii zaznacza, iż należy dotować aborcję i antykoncepcję – nawet kosztem leczenia ciężkich chorób. Jak zaznacza Porrit, założenie to jest logiczne, brak leczenia ludzi śmiertelnie chorych też przyczyni się, jego zdaniem, do ograniczenia produkcji dwutlenku węgla. – Nadal mamy jeden z najwyższych wskaźników ciąż w Europie wśród nastolatek, mamy też stosunkowo duży poziom ciąż wśród kobiet, które często nie są przekonane do tego, by zostać matkami – mówi Porrit. Propozycja ekologów, jest tym bardziej kontrowersyjna, że jej głównym propagatorem jest długoletni szef Partii Zielonych, piastujący także stanowisko rządowego komisarza ds. ekologii."



Śmieszne? Absurdalne? I owszem. Jak to pięknie ujęto w "Polonii Christianie", jest to najlepszy dowód, iż zielony to niedojrzały czerwony. Mao wiecznie żywy! Chińczycy również zaczynali od dwójki dzieci i zakazu uprawiania stosunków płciowych dla plebsu (z tymże teraz dziękii antykoncepcji można przeginać w drugą stronę), podczas gdy sam przywódca ChRL pod względem rozwiązłości idealnie wpisałby się w standardy europejskie. Kłania się III Rzesza – na terenach okupowanych naziści zachęcali do niepłodzenia dzieci, bo to nieopłacalne, a w razie wpadki Polak czy Rosjanin powinien mieć możliwość zamordowania dziecka w ośrodku finansowanym przez "Aryjczyków".

Dlaczego jednak o tym piszę? Wszak było to dawno temu i nikt poażnie tego nie potraktował. Tak przynajmniej się każdemu wydawało. Wchodzę jednak rano na Frondę i co widzę? (http://fronda.pl/news/czytaj/dania_zakazac_plodzenia_dzieci_bo_ocieplaja_klimat) Dania i kilka innych państw chce globalnie zakazać płodzenia dzieci. Absurd? Kretynizm? A może dążenie ludzkości do autodestrukcji. Zawsze wiedziałem, ze współczesny człowiek dąży do autodestrukcji cywilizacji (aż chce się zanucić piosenkę Von Thronstahl – "This is the age of decay and democracy…"), jednak nie spodziewałem się, iż dojdziemy do tego tak szybko, a pomysły, jak tego dokonać, nie będa rodziły się jedynie w głowie niezrównoważobych umysłowo lewaków, lecz w umysłach przywódców państw! A wszystko w imię walki z GLOBC-iem.

Właśnie! GLOBC-io! Nie jeden raz mawiałem, iż prawdopodobnie wszelkie cudowne badania mające potwierdzić tezę ekofasyzstów są fałszowane, a co ważniejsi przedstawiciele zielonej polityki są opłacani przez Chińczyków (analogicznie jak czynił to Związek Sowiecki z grupkami pacyfistycznymi czy NRD z RAF), co było odbierane w sposób co najmniej dziwny. Będę jak mantrę powtarzał Nicolasa Gomeza Davilę, że nikogo nie obchodzi co mówi reakcjonista – a niestety mówi prawdę. Oto, jak się okazuje, pracownicy angielskiego uniwersytetu usilnie walczący z ociepleniem klimatu spowodowanym przez (a jak!) człowieka… fałszowali badania! Mało tego, z wielką radością rozmawiali o tym, a całość opisywali w e-mailach. (Pardon.pl)

"Hakerzy wykradli i umieścili w sieci maile i dokumenty wskazujące, że klimatolodzy wcale nie wierzą w ocieplenie klimatu. Za to chętnie manipulują danymi.



Jak informuje "Rzeczpospolita", celem ataku był system komputerowy Uniwersytetu Wschodniej Anglii, którego naukowcy specjalizują się w problematyce zmian klimatycznych. Hakerzy wyciągnęli z niego ponad tysiąc e-maili oraz trzy tysiące poufnych dokumentów .

Na ich podstawie można dojść do wniosku, że tezy o działalności człowieka skutkującej globalnym ociepleniem są wyssane z palca. Oto dowiadujemy się na przykład, że Phil Jones, dyrektor zespołu klimatycznego uczelni, chętnie chwalił się umiejętnością manipulacji danymi z ostatnich dwóch dekad tak, aby ukryć spadek temperatury.

W niektórych mailach naukowcy przyznają otwarcie, że nie ma żadnych dowodów na poparcie modnych tez o globalnym ociepleniu. Kevin Trenberth z amerykańskiego Centre for Atmospheric Research napisał: Prawda jest taka, że w obecnej chwili nie możemy wytłumaczyć braku ocieplania – i to jest farsa, że nie możemy.""



Zdziwieni? I powstaje tylko pytanie – jeśli to całe globalne ocieplenie to mit, to komu zależy na ograniczaniu liczby ludności? Mała podpowiedż tutaj



(a to znalazłem przy okazji – http://www.durex.pl/aborcja.html – jeśli jakiś katolik ma jeszcze wątpliwości, czy firmy antykoncepcyjne cechuje jakakolwiek moralność, to tu jest odpowiedź)


http://fronda.pl/crux/blog/ekofaszystowskie_szalenstwo
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Storczyk




Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 218
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:04, 26 Lis '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dania: Zakazać płodzenia dzieci, bo ocieplają klimat
Kategoria: Światczwartek, 26 listopada 2009 09:22
Taki pomysł duński rząd zaprezentuje na grudniowej międzynarodowej konferencji klimatycznej w Kopenhadze. Dania powołuje się na ekspertów, którzy twierdzą, że im więcej ludzi na świecie, tym więcej emisji dwutlenku węgla.







Danii najbardziej zależy na tym, by zahamować przyrost naturalny na świecie, zwłaszcza w krajach biednych i rozwijających się, gdyż przyczynia się on w istotny sposób do zmian klimatycznych - pisze "Rz".

Jednocześnie zmiany klimatu wywierają negatywny wpływ na sytuację najbiedniejszych w krajach rozwijających się. Ziemia przestaje rodzić, w wielu częściach Afryki zaczyna brakować gruntów rolnych.

– Dania czuje się zobowiązana do włączenia kwestii kontroli narodzin do projektu umowy o klimacie – mówi Ulla Tornaes, minister ds. pomocy krajom rozwijającym się. Jej zdaniem w porozumieniu kopenhaskim powinien znaleźć się zapis, że każdy człowiek ma prawo do używania środków antykoncepcyjnych i planowania rodziny.

Danię wesprą w tej sprawie Finlandia, Islandia oraz grupa krajów afrykańskich. Kopenhaga oczekuje poparcia krajów, których populacje rosną w szybkim tempie – Indii, Indonezji, Chin, Brazylii.

- Jest to bardzo niefortunny sposób myślenia i postawienie sprawy na głowie – mówi „Rz” ambasador Polski ds. klimatu Janusz Reiter. I dodaje, „że najlepszym rozwiązaniem ograniczenia przyrostu naturalnego jest dobrobyt”.

Duńska minister przyznaje, że kwestia kontroli narodzin to w wielu krajach tabu. Podkreśla jednak, że na konieczność ograniczenia przyrostu ludności wskazali autorzy raportu ONZ-owskiej fundacji populacyjnej UNFPA.

Według raportu planowanie rodziny i używanie prezerwatyw to najtańszy i najprostszy sposób walki ze zmianami klimatu.


http://fronda.pl/news/czytaj/dania_zakazac_plodzenia_dzieci_bo_ocieplaja_klimat
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
mamkalosze




Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 182
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 15:33, 26 Lis '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

to dość ironiczne i śmieszne, Storczyk, że akurat Ty, z tym swoim anty-romskim dyskursem i poparciem dla sterylizowania Cyganek, przytaczasz takie artykuły Very Happy
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Przeliczanie ludzi na megawaty
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile