wtorek, 10 listopada 2009
ODZYSKAĆ KOR.
http://bezdekretu.blogspot.com/
„Z trzech istniejących grup w KSS-KOR liczą się faktycznie dwie: grupa Michnika, składająca się w większości z osób pochodzenia żydowskiego [„ugodowcy”] i grupa skupiona wokół Macierewicza i Naimskiego, ku którym skłania się J.Kuroń i J.J. Lipski [„radykaliści”]. Zarysował się zatem podział programowo- narodowościowy. Trzeba stwierdzić, że radykalny ruch Macierewicza i Naimskiego zakłada podejmowanie bardziej agresywnych akcji antysocjalistycznych i dlatego może być w przyszłości groźniejszy. Ponieważ nie należy wykluczać rozłamu w KSS-KOR, powinno się już obecnie wytypować i przygotować osobowe źródła informacji z żądaniem wejścia w skład grupy Macierewicza”.
Tego rodzaju informacje zawierał m.in. raport SB z rozmowy Jacka Kuronia ze Stefanem Staszewskim z jesieni 1977 roku. Kuroń pozostający wówczas w sporze z Michnikiem, co do przyszłości KOR konsultował się ze środowiskiem byłych działaczy komunistycznych. Przywódcą tego środowiska był Stefan Staszewski - były sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR, który rozważał przystąpienie do tworzonego przez Kuronia Ruchu Demokratycznego.
Fragment raportu pochodzi z zachowanej w IPN Sprawy Operacyjnego Rozpracowania (SOR) „Gracze” dotyczącej KOR-u i został przywołany w artykule Antoniego Macierewicza – „Jak powstał Komitet Obrony Robotników” zamieszczonym w 38(843) numerze „Gazety Polskiej”.
Temat wart jest szczególnej uwagi, ponieważ 33 lata po powstaniu KOR-u prawda o początkach komitetu nadal jest przedmiotem rozlicznych manipulacji i kłamstw, a w III RP wzrasta kolejne pokolenie historycznych analfabetów przekonane, iż w obronie robotników w 1976 roku występowali ludzie lewicy laickiej, a KOR był dziełem Kuronia i Michnika.
Antoni Macierewicz nie pozostawia miejsca na wątpliwości, gdy dobitnie stwierdza, iż KOR powstał dzięki determinacji i odwadze grupy instruktorów i harcerzy Pierwszej Warszawskiej Drużyny Harcerzy „Czarna Jedynka” oraz przypomina, że zalążki koncepcji powołania komitetu sięgają lipca 1976 roku, gdy wspólnie z Naimskim i Onyszkiewiczem rozważali ten pomysł podczas rozmów w mieszkaniu Jana Olszewskiego. Dziś spośród założycieli komitetu żyją tylko trzy osoby: Piotr Naimski, Antoni Macierewicz i Stanisław Barańczak.
Od końca lat sześćdziesiątych o charakterze i obliczu „Czarnej Jedynki” decydowała grupa instruktorów: Marek Barański, Janusz Kijowski, Wojciech Onyszkiewicz, Piotr Naimski i Antoni Macierewicz. Ich celem było połączenie pracy harcerskiej z długofalowym programem działań na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Starali się realizować program ukierunkowany na kształtowanie postaw patriotycznych i obywatelskich, wsparty na wiedzy o najnowszej historii Polski oraz rozeznaniu struktury społeczno-politycznej kraju. Podczas letnich obozów docierano do żołnierzy AK i WiN, zachęcano ich do składania relacji, podejmowano także próby rozpoznania problemów mniejszości narodowych. Z myślą o dorastających harcerzach w 1969 r. stworzono grupę starszoharcerską, rodzaj klubu dyskusyjnego pod nazwą „Gromada Włóczęgów”. W grudniu 1970 r. jej członkowie angażowali się w oddawanie krwi dla robotników Wybrzeża. Wychowanków „Czarnej Jedynki” cechował zdecydowany antykomunizm oraz niechęć do rewizjonizmu i tradycji z nim związanej. Mocno akcentowano potrzebę odzyskania niepodległości i podejmowania działań prospołecznych. Z tych postaw i tradycji wyrosła idea powołania KOR-u.
„Propaganda jednak robi swoje – zauważa Macierewicz w „Gazecie Polskiej”– a liczba członków KOR-u, a nawet założycieli tego komitetu, wzrasta wraz z odległością czasową od czerwca 1976r. Co więcej, okazuje się, że ci, którzy byli rzeczywistymi twórcami Komitetu, są nadal politycznie niepoprawni, a nawet – jak oświadczono w jednym z największych dzienników polskich – „kontrowersyjni”.
Nie ma oczywiście potrzeby omawiania całego artykułu, który – jak sądzę może być zapowiedzią większej publikacji – wspomnień jednego z założycieli KOR-u. Początkowy cytat z raportu SB, koresponduje z zakończeniem tekstu i na ten aspekt działań lewicy chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Macierewicz pisze: „ Przez ostatnie 30 lat dorobek KOR próbowało zawłaszczyć środowisko rewizjonistyczne, lewica laicka. KOR miałby być jego legitymacją i przepustką do rządzenia w Polsce. Paradoksalnie, w tym samym kierunku działają środowiska wywodzące się z formacji nacjonal komunistycznych. Chętnie aprobują KOR jako dorobek rewizjonistów, bo to ułatwia deprecjonowanie wszystkiego, co KOR zapoczątkował. Tymczasem prawda o genezie KOR jest zupełnie inna i tylko propagandyści spod znaku IV brygady próbują ją przykroić do swoich doraźnych interesów”.
Nie jest dziś dla nikogo tajemnicą, że komunistyczna policja polityczna przez całe dziesięciolecia powoływała do istnienia,
inspirowała i kontrolowała szereg organizacji i inicjatyw opozycyjnych wobec reżimu. Począwszy do sowieckiej operacji „TRUST”,
w latach 20-tych i prowokacjach bezpieki związanych z tzw. V komendą WiN, poprzez Klub Krzywego Koła i środowisko „komandosów”
– taktykę postępowania wobec przeciwników systemu wyznaczano w kategoriach gier operacyjnych, sterowanych przez policję polityczną.
Najczęściej stosowaną metodą, było zastępowanie autentycznej opozycji ludźmi tworzącymi „polityczną alternatywę”,
wśród których następnie poszukiwano partnerów do rozmów z władzą. Zapewniało to pełną kontrolę ruchów społecznych
i stwarzało pozory działań żywiołowych, oddolnych. O procesie kreowania własnej opozycji pisał Anatolij Golicyn
przypominając, że powołani przez KGB i jego filie (SB, Stasi, etc.) dysydenci, powszechnie znani na Zachodzie,
mieli tworzyć niekomunistyczne partie lub organizacje opozycyjne w wypadku, gdyby system komunistyczny
zaczął się rozpadać. Powołując się na przykład „Praskiej Wiosny”, Golicyn wskazywał na Dubczeka, którego
odpowiednikiem w ZSRR miał być Sacharow, w Polsce zaś Wałęsa i jego środowisko doradców. Ponieważ to
właśnie służby sowieckie, opanowały do perfekcji gry operacyjne z udziałem własnej agentury, byłoby rzeczą
dalece naiwną uważać, że tak rozbudowana kombinacja operacyjna,
jaką była polska droga do „okrągłego stołu” mogła zostać przeprowadzona bez udziału tego elementu.
„KOR został przejęty przez lewicę laicką dopiero w końcu lat 70-ych, podobnie zresztą jak w latach 80-tych propaganda lewicy laickiej zawłaszczyła WZZ i „Solidarność”. (…) – mówił przed laty Macierewicz. I dodawał – „Chętnie kiedyś szerzej opowiem historię KOR-u, a zwłaszcza przypomnę publicystykę Głosu z lat 70-ych przestrzegającą przed działaniami lewicy laickiej, która dążyła do oszukania Polaków i układała się od początku z tzw. liberałami w PZPR. Mówiliśmy o tym, pisaliśmy o tym, byliśmy za to brutalnie zwalczani przez lewicę i przez bezpiekę. Nigdy nie przypisywałem KOR-owi ani żadnej innej organizacji nielegalnej lat 70-ych decydującego znaczenia dla przebiegu wydarzeń prowadzących do powstania ‘S’ i odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie miałem (i nie mam) bowiem wątpliwości, że czynnikiem rozstrzygającym były działania Kościoła, Jana Pawła II, a wreszcie masowe działania środowisk pracowniczych. Są na to nader liczne dowody moich wypowiedzi ustnych i pisemnych. Co więcej był to jeden z istotnych punktów sporu ze środowiskiem Kuronia. To byli rewizjoniści komunistyczni a dziś „liberałowie”, podkreślali już wówczas elitaryzm, unikali nawiązywania do tradycji narodowych i niepodległościowych, oraz obawiali się jakiejkolwiek bardziej radykalnej aktywności (np. demonstracje, bojkot tzw. wyborów, itd.). Ciążenie do „liberałów” partyjnych oraz dystans wobec polskich aspiracji niepodległościowych to najważniejsze punkty stałych konfliktów.”
Przed kilkoma laty, inny politycznie niepoprawny, a zatem „kontrowersyjny” działacz opozycji –
Andrzej Gwiazda zwrócił uwagę na charakterystyczną cechę działań bezpieki, przygotowującej się do „ustrojowej transformacji”. Zauważył bowiem, że w miarę zbliżania się do roku 1980, z raportów współpracowników policji politycznej znikają całkowicie oskarżenia typu : „uważa robotników za ciemną masę”, „lekceważy klasę robotniczą” itp., wskazujące na ideologiczny kontekst inspiracji działań kapusiów. Stało się tak od momentu, gdy plan likwidacji komuny, realizowany przez służby wszystkich krajów bloku sowieckiego zaczął wymagać budowania struktur, które w przyszłości miały zabezpieczyć interesy ubecko-partyjnej nomenklatury. To zaś – radykalnie zmieniło zapotrzebowanie na typ agentów. Zbędni, a nawet szkodliwi stali się agenci gotowi do współpracy w obronie komunizmu. Pożądani natomiast stali się ludzie o przekonaniach antykomunistycznych lub kontestujący dotychczasowy porządek – pod warunkiem, iż gotowi byliby uwierzytelnić swoich dotychczasowych prześladowców, stworzyć im moralne alibi oraz zapewnić bezpieczeństwo i nienaruszalność sfer wpływu.
Gdybyśmy ów wzorzec przyłożyli do oceny postaw szeregu postaci lewicy laickiej, mieniącej się „opozycją demokratyczną” łatwiej byłoby zrozumieć pragmatyzm przemian dotychczasowych piewców trockizmu - w obrońców robotników, ateistów – w przyjaciół Kościoła, a żarliwych internacjonalistów – w etosowych patriotów.
Analizując wypowiedzi i zachowania dwóch głównych bohaterów „demokratycznej opozycji” - Kuronia i Michnika, można dojść do wniosku, że ewolucja ich poglądów, a nade wszystko zasób środków, jakimi się posługiwali był zawsze adekwatny do aktualnych nastrojów i oczekiwań społecznych, a celem tych działań stało się zawłaszczenie naturalnych procesów sprzeciwu społecznego i doprowadzenie do porozumienia z komunistami. Ten cel został wyznaczony w ramach strategii „permanentnej rewolucji”, zmodyfikowanej przez doktrynę, która odtąd dopuszczała „kontrolowaną rewolucję” i ruchy dysydenckie - jako zjawisko służące poddaniu autentycznych sprzeciwów społecznych nadzorowi partii komunistycznej. Rolę łącznika - pomiędzy społeczeństwem, a partią powierzono sprawnym, gotowym na wyrzeczenia i działanie w trudnych warunkach – „komandosom”.
W tym kontekście, warto przytoczyć fragment instrukcji (przygotowanej przez bezpiekę), z którą 17 września 1976 roku ( a więc na tydzień przed oficjalnym powołaniem KOR-u) zapoznano rektorów i I sekretarzy komitetów uczelnianych ośmiu największych polskich uczelni. Przytacza ją Łukasz Kamiński w nr.2 (4) 2003 pisma „Pamięć i Sprawiedliwość”, w publikacji zatytułowanej „Władza wobec opozycji 1976-1989”. Ten opracowany przez komunistów program przeciwstawiania się działalności opozycyjnej na poszczególnych uczelniach, był z powodzeniem stosowany również w przypadku zawłaszczania innych, naturalnych ruchów społecznych. W instrukcji czytamy m.in.:
„Podstawową zasadą działania jest stworzenie politycznej alternatywy dla grup organizujących opozycyjną działalność w samym środowisku studentów i młodej kadry. Oznacza to czynne uruchomienie grup aktywu, które podejmą walkę polityczną środkami i formami zbliżonymi do form i metod ataku przeciwnika. Chodzi o to, aby walka polityczna toczyła się nie między grupą opozycyjnà a władzą a między dwoma grupami przeciwstawnymi, z których zaangażowana po naszej stronie ma przewagę w operatywności, środkach technicznych, informacji i pomocy merytorycznej ze strony doświadczonego aktywu”.
Proces ten jest wyjątkowo rozpoznawalny, w przypadku zawłaszczenia tradycji KOR-u przez ludzi lewicy laickiej. W cytowanym na początku raporcie SB wyraźnie podkreśla się podział KOR-u na „ugodowców” i „radykałów” – postulując jednocześnie wsparcie działań rozłamowych, poprzez uaktywnienie agentury i ulokowanie jej w „grupie Macierewicza”.
Byłoby jednak poważnym i rażącym nadużyciem twierdzenie, iż w przypadku działalności Kuronia czy Michnika mamy do czynienia z aktywnością agenturalną. Żadnego z nich (podobnie jak wielu innych, czołowych postaci tzw. opozycji demokratycznej) nie wolno zaliczać do agentów komunistycznej bezpieki. Tego rodzaju klasyfikacja świadczy o niezrozumieniu istoty działań agenturalnych, opartych na zasadach pracy operacyjnej i relacjach zawisłości funkcjonariusz – donosiciel. Warto pamiętać, że agentura nigdy nie była celem samym w sobie, a zawsze służyła jakimś celom szerszym. Ale też - nie da się zrozumieć historii państwa policyjnego – jakim było PRL, nie uwzględniając zagadnienia agentury. Z drugiej strony - ograniczając badanie historii do spraw agentury, niewiele zrozumiemy z istoty procesów historycznych. Dla rzetelnego historyka, każdy przypadek działalności agenturalnej powinien być rozpatrywany indywidualnie i to na szerszym tle dziejów. Dlatego w zakresie współpracy agenturalnej znajdziemy przykłady każdego typu postaw – od spektakularnych podłości po ludzi, którzy zachowali się heroicznie, od takich, którzy nic nie ryzykując, ześwinili się całkowicie, po osoby, które ryzykując wiele, przechytrzyły bezpiekę.
W przypadku osób takich jak Kuroń, Michnik, Lipski - ale też ludzi pokroju Geremka czy Mazowieckiego mamy do czynienia z dobrowolnym, ( a w jakimś stopniu wspartym ideologicznymi przesłankami) współdziałaniem; z wielowątkową, czasem wynikającą z układów towarzyskich i koneksji rodzinnych kooperacją z władzą komunistyczną – traktowaną nie w kategoriach nieprzyjaciela i śmiertelnego wroga - lecz poprzez pryzmat egalitaryzmu lub wspólnoty interesów. Nie sposób uznać, że chodzi o współpracę agenturalną. To raczej, znacznie wyższy stopień wzajemnych relacji, opartych na więzi, jaka może łączyć schizmatyków z dogmatykami, członków różnych odłamów tej samej doktryny, a czasem ofiary z ich prześladowcami. Przed trzema laty gen. Czesław Kiszczak w wywiadzie dla Piotra Gursztyna („Nie ukrywał rozmów z SB”, Dziennik, 30 sierpnia 2006r.) zdobył się na zadziwiająco szczere wyznanie, mówiąc -
„Mogę powiedzieć tylko, że Jacek Kuroń był porządnym człowiekiem”. Może w tej opinii - wypowiedzianej przez człowieka, na którym spoczywa odpowiedzialność za liczne zbrodnie komunistycznego reżimu, zawiera się najgłębsza prawda o „opozycyjności” ludzi takich jak Jacek Kuroń.
Niezależnie, czy zdefiniujemy te działania jako racjonalne i wyrachowane, czy będziemy w nich widzieć przejaw idealistycznych, „rewizjonistycznych” mrzonek – w niczym nie zmieni to faktu, że w przypadku osób zawłaszczających KOR mieliśmy do czynienia z „opozycją” wewnątrz systemu komunistycznego – nigdy zaś – skierowaną przeciwko temu systemowi.
To podstawowa różnica, świadcząca o tym, jak dalece zamysły twórców komitetu zostały przeobrażone przez ludzi lewicy laickiej. Macierewicz wspomina, że w 1981 roku Henryk Wujec mówił do robotników płockich: „Inicjatorem pomocy dla robotników, nie tylko Warszawy, ale i w Radomiu był Antoni Macierewicz. Jacek Kuroń napisał list do przewodniczącego Włoskiej Partii Komunistycznej Berlinguera, żeby zachodnie partie komunistyczne zaprotestowały przeciwko więzieniu robotników”.
Zestawienie to doskonale pokazuje – w jaki sposób środowiska niepodległościowe rozumiały pomoc dla prześladowanych, co zaś - stanowiło priorytet dla działalności lewicy.
Ów dysonans – wynikający ze stosunku wobec reżimu, ale też z odmiennie pojmowanych form sprzeciwu, zaważył na tym, jak dziś postrzegamy działalność KOR-u, jakie osoby i czyje tradycje są z nim kojarzone. Po 33 latach od powstania komitetu ta fałszywa, ahistoryczna perspektywa, będzie smutnym dowodem zwycięstwa esbeckich strategów, dla których KOR miał być jedynie narzędziem legalizacji środowisk lewicowych i wehikułem, na którym schizmatyczni „rewizjoniści” dotrą do robotników – tylko po to, by na ich sprzeciwie
zbudować państwo Kiszczaka i Michnika.