Jeżeli człowiek żyje na świecie dostatecznie długo, to ma możliwość zaobserwować, jak historia lubi się powtarzać, i to niekoniecznie, jak niektórzy twierdzą, jako farsa. Otóż na
http://wiadomosci.wp.pl/kat,,statp,UG9sZWNhbXk%3D,wid,9325073,wiadomosc.html
ukazała się informacja pt. "Misiek leci na wojnę", mówiąca o zbiórce w Zgorzelcu zabawek dla biednych dzieci z Iraku i Afganistanu. Przeżyłem w tym momencie
deja vu. Będąc w podstawówce w pierwszej poł. lat 60. uczestniczyłem w akcji zbierania zeszytów, częściowo zużytych ołówków, kredek itp. przyborów szkolnych dla dzieci w Wietnamie. Wojna w Wietnamie kosztowała wówczas Polskę ileś milionów dolarów rocznie (nie takich samych dolarów jak dziś) wydatkowanych na broń dla Vietcongu, a dzieciom kazano zbierać niezużyte ołówki i zeszyty. Nie wiadomo zresztą, czy w ogóle te "prezenty" tam dotarły, bo byłoby to kompromitujące, ale chodziło o wydźwięk propagandowy.
A czy dzisiaj jest inaczej niż wówczas, za "komuny"? Jeszcze gorzej. Wówczas Polska ani Związek Sowiecki nie wysyłałi swoich najemników do mordowania ludności cywilnej, oficjalnie można to było przynajmniej przedstawiać jako pomoc dla narodu napadniętego, zresztą - czy tak nie było naprawdę? Dzisiaj "Najjaśniejsza" RP wysyła wojska do pomocy agresorom mordującym ludność cywilną w Iraku i Afganistanie, wydając koszty, które już urosły w miliardy dolarów, a naszym dzieciom każe się wysyłać zabawki tamtejszym dzieciom. To może w ogóle nie wysyłać tam wojsk, a środki przynajmniej w części przeznaczyć na pomoc humanitarną?
To samo albo jeszcze gorsze skurwysyństwo propagandowe niż w latach wojny w Wietnamie. Żeby tego skurwysyństwa nie było dość, to organizatorem tej akcji jest MON. To tak, jakby naziści zbierali na paczki dla więźniów w Auschwitz. Jestem ciekaw, czy organizatorzy mają przygotowaną odpowiedź na ewentualne pytania dzieci, dlaczego w ogóle tam jest wojna? Jaka to może być odpowiedź, nie trzeba się chyba domyślać.