Czytam:
"To właśnie na początku listopada Słowianie zapalali nieżyjącym krewnym świece i ogniska (w miejscach pochówku i przy drogach), by ci mogli się ogrzać, a także by przybyli na wezwanie wspominających ich bliskich. Przynosili im też różne rzeczy: jedzenie, gałązki, zioła czy kwiaty."
Zastanawia mnie, to dlaczego ten chrześcijański naród chce ogrzewać i karmić zmarłych,
zamiast te pieniądze przeznaczyć na pomoc dla biednych i bezdomnych?
Jak sie ma kult i modlitwa do Matki Boska z przykazaniem ,
-"Nie będziesz miał bogów cudzych ....."?
Następny problem z Świętem Wszystkich Świętych to EKOLOGIA!
Mnie zastanawia sprawa nadprodukcji CO2.
Może wprowadzić limity ile lampionów i jakiej mocy można wnieść na cmentarz?
==================
Daniel Nogal
Czy Polacy to naród pogan?
Listopadowe odwiedzanie grobów zmarłych krewnych, zapalanie im zniczy i przynoszenie kwiatów - tych zwyczajów na polskich ziemiach wcale nie wprowadziło chrześcijaństwo.
W przedmowie do Żółtego tulipana, tomu wierszy poetki Denise Levertov, Czesław Miłosz napisał o Polakach tak:
Nie jest też całkowicie pewne, że wskutek przyjęcia chrztu w dziesiątym wieku naród ten stał się chrześcijański. Być może wytworzył własną formę religii, nieco zbliżoną do chrześcijaństwa, ale bardziej podobną do animizmu, którego sednem jest, jak wiadomo, kult przodków i łączność z ich duchami.
Przesada? Być może. Przecież i inne narody, które przed wiekami przyjęły wiarę w Chrystusa, wiele zachowały sobie z pogańskich zwyczajów odnoszących się do świata
zmarłych. Choćby dobrze nam już dziś znane anglosaskie Halloween, żeby daleko nie szukać.
Ba! Większość chrześcijańskich świąt i obyczajów nawiązuje do dawnych tradycji. Takie Boże Narodzenie, na przykład, wraz z choinką, prezentami czy jemiołą. Może więc w polskiej, na wpół pogańskiej religijności nie ma tak naprawdę nic wyjątkowego?
Tu jednak zaraz przychodzą nam do głowy argumenty świadczące o pewnej wyjątkowości. Jako pierwszy, nietrudno zgadnąć, kult maryjny. Jasne, ktoś może powiedzieć, że w wielu regionach oddawanie czci rodzicielce Jezusa zastąpiło pradawny pogański kult Bogini Matki - i będzie miał słuszność.
Tylko, przyznajmy uczciwie, w ilu innych miejscach na świecie Maryja (Królowa Polski, przypominamy!) stała się właściwie najważniejszym obiektem kultu? Gdzie jeszcze, tak jak u nas, wysunęła się na pierwszy plan - przed Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego?
A wysunęła się, podkreślmy, już w średniowieczu, co wielu historyków wiąże z rozpowszechnionym wśród naszych przodków kultem Mokoszy, uznawanej za słowiańską Matkę Ziemię. Skoro oddawania jej czci zabroniono, ktoś musiał zająć zwolnione miejsce.
Ale to nie Maryja interesuje nas dziś najbardziej. Całą serię maryjnych świąt mieliśmy w wakacje (jeszcze na marginesie: awanturę z powodu koncertu Madonny chyba wszyscy pamiętają, prawda?), teraz nadszedł czas na wspominanie i oddawanie czci zmarłym. Czyli na chrześcijańskie uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Hm, chrześcijańskie?
Dziady w szkole
czytaliście? 1 i 2 listopada ze światem zmarłych obcowali nasi pogańscy przodkowie. Celem kultywowanych przez nich obrzędów było nawiązanie kontaktu z nieżyjącymi osobami, pozyskanie ich przychylności i okazanie im szacunku.
To właśnie na początku
listopada Słowianie zapalali nieżyjącym krewnym świece i ogniska (w miejscach pochówku i przy drogach
), by ci mogli się ogrzać, a także by przybyli na wezwanie wspominających ich bliskich. Przynosili im też różne rzeczy: jedzenie, gałązki, zioła czy kwiaty.
No, czyli właściwie tak jak dziś. Może poza tym jedzeniem, choć na polskich ziemiach jeszcze w XX wieku dało się znaleźć takie miejsca, gdzie i to się zdarzało. Ale szeregi zniczy, wiązanki i kwiaty z cmentarzy nie znikają.
Powie ktoś, że przecież zaadaptowane przez chrześcijaństwo święto zmarłych obchodzone jest na wszystkich kontynentach, nie tylko u nas ludzie przychodzą na cmentarze i zapalają świece. No dobrze, ale czy rzeczywiście w każdym chrześcijańskim kraju 1 listopada takie tłumy gromadzą się przy grobach? Czy wszędzie na metr kwadratowy nagrobnej płyty przypada tyle zniczy?
Właśnie. Ale jeszcze jedna rzecz warta jest tu refleksji. Ile właściwie jest w polskich obchodach Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego chrześcijaństwa? Ile, tak serio, jest w tym miejsca dla Boga, dla świętych, dla męczenników, którzy ginęli za wiarę? Niewiele, prawda? A z punktu widzenia Kościoła to jednak dość istotne aspekty.
Tymczasem Polacy przychodzą na cmentarze, by "odwiedzić" nieżyjących krewnych, zapalić im znicze, przynieść kwiatki i, być może, spróbować znów poczuć ich obecność. Spotykają się też z tej okazji z żyjącymi bliskimi - często takimi, których zwykle nie widują - by także z nimi spędzić czas, porozmawiać. Tak samo, jak przed wiekami czynili to wszystko nasi pogańscy przodkowie.
Czy to źle? Cóż, to już zależy od indywidualnej oceny, której nikomu narzucać nie chcemy. Z pewnością nie w smak to księżom, którzy woleliby jednak, aby Polacy pamiętali o Bogu i o świętych Kościoła katolickiego.
Nie wszystkim też wiernym, szczególnie tym z młodszych pokoleń, podoba się przeciskanie zatłoczonymi alejkami cmentarzy i tradycyjne zapalanie kolejnych zniczy. Niejeden wolałby (a nie zawsze ma wybór) zostać w domu albo iść do kościoła, pomodlić się, powspominać - bez tych wszystkich odwiecznych obrzędów.
Lecz wciąż miliony Polaków, nie tylko tych najstarszych, nie wyobrażają sobie 1 listopada bez zapalania zniczy, przynoszenia kwiatów i myślenia o zmarłych krewnych nad ich grobami. W naszym kraju tłumy prędzej znikną z kościołów, niż z cmentarzy. Zwyczaje te przetrwały tyle wieków, że i w obecnych konsumpcyjnych czasach łatwo nie zginą.
I nawet kolorowe i zabawne Halloween (znaczy - dziś zabawne, bo kiedyś to mniej), choć też pogańskie, z nimi nie wygra.
|