Dawkins by się uśmiał.
Zgodnie z nowym prawem sąd będzie mógł skazać za bluźnierstwo chrześcijanina, który powie, że nie wierzy w Allaha. Nie w Iranie. W Irlandii. A przecież wyznanie wiary na tym właśnie polega, że uznaje się jakiegoś Boga, a w resztę bóstw nie wierzy.
Parlament Irlandii znalazł patent na dziury w budżecie – znowelizował ustawę zakazującą bluźnierstw. Do tej pory za opublikowanie w prasie bluźnierczego manifestu można było pójść do paki na lat siedem, teraz zakaz rozszerzono również na wypowiedzi ustne, a karę więzienia zastąpiono grzywną (do 25 tysięcy euro). Ministerstwo sprawiedliwości wyjaśnia, że chodzi o to, by tępić tych, co chcą tylko zrobić skandal, a jeśli ktoś udowodni, że jego produkcja to dzieło artystyczne albo naukowe – z kary ma być zwolniony.
Ustawa ma chronić wyznawców wszystkich religii, teoretycznie więc żydów będzie można ukarać za to, że mówią głośno (dajmy na to w jakiejś skandalizującej dla chrześcijan formie), iż Chrystus nie jest Mesjaszem, a chrześcijan za to, że (to z kolei skandal dla muzułmanów) nie uznają Allaha.
Twórcy nowelizacji pokazują, jak zabawnie wygląda zlaicyzowane państwo biorące się do regulowania spraw, których nie rozumie (przecież wyznawanie wiary na tym polega, że uznaje się jakiegoś Boga, a w resztę bóstw nie wierzy). A jednak coś mnie w niej ucieszyło. Może to niezbyt chrześcijańskie, ale uśmiechnąłem się do myśli, że ofiarą tej postępowej ustawy przy okazji następnej książki lub wykładu padnie może Richard Dawkins, znany piewca postępowej (choć starej jak świat) tezy, że wiara w Boga jest równie irracjonalna jak wiara w orbitujący wokół Słońca czajniczek.
O Dawkinsie warto przypomnieć, bo kiedy wydał „Boga urojonego”, poszły za nim rzesze ludzi zmagających się z religijnymi kłopotami. Tyle że on robi ich po prostu w balona. Zarzucając religiom, że tumanią ludzi, zarażając śmiertelnym „wirusem Boga”, Dawkins sięga po te same narzędzia. Jestem upośledzony, bo wierzę w Boga, którego przecież nie ma – rzuca mi w twarz Dawkins.
Ja z równą łatwością mogę stwierdzić, że upośledzony jest Dawkins, który nie dostrzega oczywistego faktu, że Bóg jest. Ani jego teza, ani moja nie dają się zweryfikować empirycznie. Dlaczego więc indoktrynacja Dawkinsa ma być lepsza od mojej? Bo moja jest podszyta gwałtem – tłumaczy znany autor. Wiara równa się religia, a religia równa się fanatyzm, religie były przyczyną wielu wojen. A polityka i gospodarka nie były? Czy dlatego, że każdą ideę są w stanie skalać zaburzone jednostki, mamy znieść wolny rynek i skasować wybory?
Gdy Dawkinsowi kończą się argumenty, zaczyna jechać ludziom po emocjach. Czym innym, jak nie indoktrynacją czystej wody jest fragmencik tłumaczący, że wierzący są jak dzieci, którym tato kazał wierzyć w Zębową Wróżkę. Wniosek jest prosty – czas wydorośleć, panie i panowie. Wszyscy, którzy to czytają, czują się mile połechtani – człowiek stał dotąd w infantylnym tłumie, nagle ktoś zaprasza nas do VIP-roomu dojrzałych.
Największy grzech Dawkinsa polega na tym, że wmawia on ludziom, iż debata o wierze może się zacząć i skończyć w laboratorium. Z pasją reanimuje trupa tzw. ateizmu naukowego. Jestem biologiem, badam świat, śladu Boga nie stwierdzam. „Wiara polega na czymś zupełnie innym niż zgadywanie fizycznych przyczyn powstania świata” – zauważa wybitny czeski teolog, ksiądz Tomasz Halik. „Bóg nie jest fizyczną przyczyną świata, ale tajemnicą jego sensu”.
Jeśli rozmowa ma się nie skończyć w ślepej uliczce, na gapieniu się na wyniki badań, człowiek musi odpowiedzieć na pytanie, jak chce je interpretować. Dla mnie ewolucja to element Bożego planu, dla Dawkinsa – proces pozbawiony celu. Prezentujemy swój pogląd, żaden nie ma dowodów wykluczających przekonanie drugiego. Po raz kolejny potwierdza się obiegowa teza, że ateizm to też forma religii. Wiary w to, że Boga nie ma.
Śliczną ilustrację tego przynosi magazyn „New Humanist”. Zamieścił pamiętnik niewierzącego ojca, który zauważył, że jego katolicka żona podsuwa dzieciom Biblię, a one nie mogą się od niej oderwać. Zaniepokojony postanowił zapobiec indoktrynacji, szukając dla pociech jakiejś wersji Dawkinsa dla najmłodszych. Nie znalazł. Przyjaciele poradzili mu, żeby zaczął podsuwać im święte księgi innych religii albo teksty Ericha von Dänikena, który twierdzi, że Ziemię założyli kosmici. Niestety, dzieci nudziły się przy science fiction i dalej czytały Biblię.
W końcu ojciec miał tyle odwagi, by przyznać się przed sobą, że nie chodziło mu wcale o to, by zachować laboratoryjną czystość, by umieścić dzieci w sklepie z argumentami, z którego oferty wybiorą coś dla siebie. „Możecie mnie nazwać nietolerancyjnym, nie chcę mówić dzieciom, w co mają wierzyć, ale będę rozczarowany i niezadowolony, jeśli wpadłyby w objęcia religijnych stereotypów”. A więc – mogą wybrać, co chcą, byleby nie wybrały tego, czego nie wybrał też tatuś. Humanistyczny piewca absolutnej wolności? A skąd. Misjonarz w czystej postaci.
Jeśli Richard Dawkins przestanie twierdzić, że obiektywnie opisuje świat, jeśli przyzna się wreszcie, że on też głosi po prostu swoje subiektywne credo – będę przed irlandzkim sądem świadczyć, że on też ma prawo głosić to, w co wierzy. Słowo (otumanionego) katolika.
http://www.newsweek.pl/szymon-holownia/a.....l-,41910,1
Czy ktos jeszcze chce drugiej Irlandii
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M