Dołączył: 01 Sty 2009 Posty: 1036
Post zebrał 100000 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:00, 06 Sie '09
Temat postu: Zabili milion osób w 100 dni
Świetny artykuł na WP.
Aż dziwne że taki tekst znalazł się na WP, ale trzeba oddać honor jest dobry.
Zabili milion osób w 100 dni
Cytat:
Milion ludzi w sto dni. Daje to 10 tysięcy dziennie, 417 na godzinę, 7 osób zabitych każdej minuty. Morderstwo co osiem i pół sekundy. Takie było tempo ludobójstwa w Rwandzie. Nie zapomnijmy o ofiarach 15 lat po zakończeniu tej tragedii.
Wbrew powszechnej opinii, nie był to po prostu wybuch uśpionej nienawiści, który spowodował, że nagle plemię Hutu zaczęło mordować swoich rodaków Tutsi. Ludobójstwo nigdy nie jest spontaniczne, nagłe; historyczna wrogość nie wystarczy do tego, by podjąć próbę eksterminacji całej grupy etnicznej.
To, co zdarzyło się w Rwandzie, było efektem starannie przygotowanego planu eksterminacji, której fundamenty budowano przez wiele lat. To ludobójstwo było częścią polityki rządzącej grupy. Podobnie jak nazistowski Holocaust czy czystki przeprowadzone przez reżim Khmerów w Kambodży.
Hutu i Tutsi są tej samej rasy, mówią tym samym językiem (Kinyarwanda), dzielą wspólną historię, kulturę i wyznanie (katolickie). Od wieków żyli w tych samych wioskach, na tych samych wzgórzach. A jednak zwykli Hutu zaczęli mordować swoich sąsiadów, przyjaciół, a czasem nawet małżonków. I być może to jest najbardziej przerażające, bo tym właśnie wydarzenia w Rwandzie różnią się od innych ludobójstw. Tamte dokonywane były przez wyszkolone służby na obcych ludach.
To przeprowadzone było głównie przez cywili.
Bajeczna kraina
Rwanda to mały kraj w Centralnej Afryce o rozmiarze dużego polskiego województwa, wciśnięty między tak wielkie państwa jak Demokratyczna Republika Kongo, Uganda i Tanzania. Malownicza kraina, często nazywana jest ,,Krajem Tysiąca Wzgórz” ze względu na liczne wzniesienia, które pokrywają właściwie całą jej powierzchnię. W dolinach znajdziemy liczne jeziora, które dopełniają piękna krajobrazu.
Na takiej ziemi osiedlili się w XV wieku naszej ery plemiona Hutu i Tutsi, dołączając do żyjących tam wcześniej, nielicznych pigmejów Twa. Dwa ludy osiedliły się na zielonych wzgórzach i rozpoczęły stosunkowo pokojowe współżycie z przejściowymi okresami walk, w wyniku których społeczność stała się monarchią rządzoną przez królów z plemienia Tutsi, tak zwanych mwamich.
Tutsi trudnili się głównie hodowlą krów, podczas gdy Hutu zajmowali się rolnictwem, uprawiali banany, fasole i kawę. Dzięki temu nie występowały między nimi konflikty interesów.
Naukowcy do dziś nie mają pewności co do pochodzenia przedstawicieli obu grup, szczególnie Tutsi. Jednak już w XIX wieku, gdy europejscy antropolodzy, misjonarze i samozwańczy naukowcy zaczęli odwiedzać ten region, powstał mit, który był podstawą dla ludobójczej ideologii z końca dwudziestego stulecia.
Mit wyższości, czyli wymysły Europejczyków
Pod koniec XIX wieku powszechnie stosowanym wyjaśnieniem dla pochodzenia Tutsi była tak zwana ,,hamityczna teoria”. Antropolodzy zaobserwowali, iż Tutsi rzekomo są wyżsi od Hutu, mają jaśniejszą cerę, bardziej podłużne twarze i europejskie rysy, podczas gdy ich sąsiedzi byli bardzo negroidalni, czyli krępi, ciemni i z szerokimi nosami. Ponadto, ci pierwsi mieli być bardziej inteligentni i wysublimowani. Na tej podstawie uznano, że Tutsi są potomkami imigrantów z terenów Etiopii, arystokratyczną grupą, która jest bliska Europejczykom, dlatego lepsza i zasługująca na to, by rządzić na tych terenach. Hutu natomiast przywędrować mieli na te tereny z innych obszarów Afryki Centralnej.
Hutu zawsze było więcej, stanowili oni ponad 80% ludności na wzgórzach Rwandy.
Teoria hamityczna jest dzisiaj obalana przez wielu naukowców. Badania genetyczne pokazują, że oba plemiona są ze sobą bardzo blisko spokrewnione, a Tutsi nie mają nic wspólnego z Etiopią. Ponadto, udowodniono, że podział na grupy miał często bardziej społeczny niż etniczny charakter. Hutu mógł zostać Tutsi wykupując odpowiednią ilość krów.
Ponadto między oboma plemionami dochodziło czasami do małżeństw mieszanych, co jeszcze bardziej zacierało różnice etniczne. Dzisiaj, według reporterów i badaczy, często trudno odróżnić Hutu od Tutsi pod względem fizycznym.
Niemniej, ponad sto lat temu mit wyższości jednej rasy nad drugą bardzo przypadł do gustu kolonizatorom, najpierw Niemcom, a po 1918 roku Belgom. Szczególnie ci drudzy, nie mając zasobów na utrzymywanie protektoratu własnymi siłami, faworyzowali ,,arystokratycznych” Tutsi. W ten sposób zapewnili sobie spokój w kolonii zaprowadzony twardą ręką mwamiego oraz oddanie rwandyjskich monarchów.
W tym czasie mocno dyskryminowano Hutu, traktowano ich jak obywateli drugiej kategorii i surowo karano za każde nieposłuszeństwo. W 1933 roku Belgowie wprowadzili karty identyfikacyjne z rubryką ,,etniczność”. Kategoryzacji dokonywano zazwyczaj na podstawie tak przypadkowych cech jak wzrost, szerokość nosa i rozstaw oczu. Miało to zapobiec ,,zmienianiu” swojej przynależności etnicznej.
Z czasem fortuna zaczęła się jednak obracać przeciwko Tutsi. Belgowie mieli coraz mniejszą ochotę na utrzymywanie kosztownej kolonii, starzejący się mwami stopniowo tracił kontakt ze światem oraz wpływy. Hutu zrozumieli zalety tego, że jest ich kilkakrotnie więcej niż Tutsich. W 1957 roku powstał Manifest Hutu, wzywający do zrzucenia kajdanów niewolnictwa. Dwa lata później rwandyjski król Mutara Rudahigwa zmarł w tajemniczych okolicznościach krótko po spotkaniu z belgijskim lekarzem.
Wywołało to falę gniewu wśród elit Tutsi, które zaczęły domagać się wyzwolenia spod wpływów Belgów. Wobec takiego nieposłuszeństwa, kolonizatorzy postanowili oddać część władzy przedstawicielom Hutu. Ci z kolei, mając okazję na dokonanie zemsty za lata poddaństwa, zamordowali około 20 tysięcy Tutsi. Pierwsza fala emigracji z Rwandy rozlała się na cały teren Afryki Centralnej.
Złe czasy
Od tej chwili takie masakry powtarzały się cyklicznie co kilka lat, szczególnie po analogicznych zbrodniach popełnianych na Hutu przez rządzących w sąsiedniej Burundi Tutsich.. Największe z masakr, w 1963 i 1973 roku, pociągnęły za sobą exodusy kilkuset tysięcy osób, zwłaszcza do Ugandy. Rwanda, od 1962 roku już niepodległe państwo, stała się krajem rządzonym właściwie tylko przez Hutu.
Ich siła wzmocniła się jeszcze bardziej, gdy w 1973 roku ówczesny minister obrony, Juvenal Habyarimana, dokonał zamachu stanu i stworzył jednopartyjny rząd, sterowany przez Mouvement Révolutionnaire National pour le Développement (MRND). Partia ta była jeszcze bardziej radykalna niż rządząca wcześniej Parmehutu. Pięć lat później puczysta został wybrany prezydentem.
W kraju sytuacja Tutsi była bardzo zła. Nie mieli oni prawie żadnych przedstawicieli w rządzie, nie mogli liczyć na prestiżowe stanowiska ani miejsca na uniwersytetach czy dobrych w liceach. W szkołach wprowadzono segregację plemienną. Na lekcjach przedstawiano taką wersję historii kraju, która przedstawiała plemię Tutsi w najgorszym świetle.
Gdy dochodziło do masakr, często prowokowanych przez rząd, nikt nie ścigał winnych. Ponadto, dobytek pozostawiony przez zamordowanych lub uciekających Tutsich był rozdawany Hutu. Tworzyło to przeświadczenie, że zbrodnie przeciwko ,,Etiopczykom” są nie tylko niekaralne, ale także opłacalne…
Wygnani
Jednak to nadal nie było ludobójstwem. Ludobójstwo to próba eksterminacji całej rasy, narodowości lub grupy etnicznej. Wybicie kilkudziesięciu tysięcy ludzi jest aktem okrutnym, barbarzyńskim, ale nadal nie stanowi to ludobójstwa. Ludobójstwo ma miejsce wtedy, gdy odmówimy całej grupie ludzi prawa do życia i zaczniemy je im systematycznie odbierać, mężczyznom, kobietom, dzieciom. Tak, aby pozbawić ich przyszłości. To jest zupełnie inny wymiar okrucieństwa.
Co się zatem takiego stało, że zdecydowano się na ,,ostateczne rozwiązanie”? Przyczyn a leżała poza granicami państwa.
W Ugandzie, Tanzanii, Zairze i Burundi dorastało już drugie pokolenie potomków uciekinierów z masakr 1959 roku, a z każdą falą zabójstw dochodzili do nich kolejni Tutsi.
Wielu z tych, którym nie dane było żyć w Rwandzie, nie mówiło ani w Kinyarwanda ani po francusku (urzędowy język) lecz po angielsku, tak jak mieszkańcy krajów, do których uciekli ich przodkowi. Zawsze jednak byli imigrantami, ugandyjskimi lub kongijskimi Rwandyjczykami. Na ziemie ich przodków odmówiono im wstępu, a chcieli tam wrócić. Polacy to zrozumieją.
Największym skupiskiem uciekinierów była Uganda. Aby nie być uważanymi za proszących o jałmużnę uchodźców, mieszkający tam Rwandyjczycy masowo wstępowali do rebelianckich armii. Najpierw mieli udział w obaleniu Idi Amina w 1979 roku, a następnie u boku Yoweriego Museveniego, późniejszego prezydenta Ugandy, pokonali wojska Miliona Obote. Stanowili czwartą część sił rebelianckich. Gdy w 1986 roku Museveni utworzył nowy rząd, doświadczeni oficerowie Tutsi zostali wysokimi urzędnikami w ministerstwie obrony i armii.
Wykorzystując wdzięczność nowego władcy Ugandy, w 1987 roku imigranci założyli Rwandyjski Front Patriotyczny (RPF), organizację, która chciała doprowadzić do powrotu wypędzonych na ojczyste ziemie i podziału władzy w Rwandzie z Hutu.
W obliczu odrzucenia tych postulatów przez rząd Habyarimany i zaostrzenia represji wobec Tutsi w Rwandzie, Rwandyjska Patriotyczna Armia (RPA), militarne skrzydło RPF, 1 października 1990 roku rozpoczęła ofensywę na północy ,,kraju Tysiąca Wzgórz”. Dało to początek wojnie domowej, której końcową fazą było ludobójstwo.
Preludium do ludobójstwa
Nagły atak rebeliantów zaskoczył rząd MRND, ale jednocześnie był na rękę części z jej polityków. Szczególnie tym, którzy z powodów osobistych gardzili Tutsi i zdecydowanie nie chcieli dzielić z nimi władzy. Najbardziej wpływową grupą takich ludzi było tzw. Akazu, nieformalna organizacja złożona głównie z bliskich demonicznej żony prezydenta, Agathe Habyarimany. Logikę mieli oni prostą: jeżeli plemienia Tutsi i tych, którzy ich wspierają w Rwandzie nie będzie, władza zostanie tylko i wyłącznie w rękach członków Akazu.
Plan, jak do tego doprowadzić, był jednak dużo bardziej skomplikowany.
Na początku lat 90. Tutsi stanowili około 15% 8-milionowej populacji. Eksterminacja takiej liczby ludzi nie jest zadaniem prostym, szczególnie, gdy nie dysponuje się takimi środkami jak III Rzesza. Postanowiono zatem, iż ,,wrogów” trzeba będzie pozbyć się przy pomocy zwykłych Hutu. Trzeba ich było do tego przygotować.
Gdy RPA rozpoczęło swoją ofensywę, w Rwandzie zaczęto w bardzo dużym nakładzie rozprowadzać gazetę ,,Kangura”. Jej głównym zadaniem było propagowanie ideologii Władzy Hutu (Hutu Power). Myśl ta zakładała absolutną dominację Hutu i całkowite podporządkowanie Tutsi, a miała wpływ na politykę władców od 1959 roku. Jednak dopiero po 1990 roku stała się jawną ideologią państwa.
W grudniu 1990 roku ,,Kangura” opublikowała tak zwane 10 Przykazań Hutu. Mówiły one o tym, że każdy, kto poślubi, zaprzyjaźni się lub będzie prowadził interesy z Tutsi powinien zostać uznany za zdrajcę. Zalecały także oddanie wszystkich ważnych stanowisk w ręce Hutu. W podzielonej od ponad wieku Rwandzie taka propaganda trafiła na podatny grunt.
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 428
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:12, 06 Sie '09
Temat postu:
dobry. ciekawe zakonczenie
Cytat:
A może dla tak nieludzkiej zbrodni powinniśmy szukać pozaziemskiego wytłumaczenia? Romeo Dallaire w swojej autobiografii pisze, że podczas spotkań z liderami Interhamwe czuł się, jakby był w towarzystwie zupełnie innej formy życia. Ich oczy nie były ludzkie. Może raz na jakiś czas pewna zła siła wybiera sobie któryś z ziemskich ludów i popycha go do popełnienia najgorszej ze zbrodni?
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 106
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 23:33, 06 Sie '09
Temat postu:
Adam Curtis o tym jak konflikt Rwandzie położył kres widzeniu świata w kategoriach dobrzy vs źli i rozpoczął myślenie w stylu 'ale ludzkość jest głupia...'
_________________ Capitalism is the astounding belief that the most wickedest of men will do the most wickedest of things for the greatest good of everyone. - J.M.Keynes
http://www.storyofstuff.com/
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 08:22, 07 Sie '09
Temat postu:
A gdzie w tym artykule o odpowiedzialnosci ONZ w tej masakrze , przepraszam ludobójstwie . Wystarczyłoby jedno słowo Jan Pawła II , jedno slowo podczas niedzielnej mszy - LUDOBÓJSTWO . A problem mozna by było rozwiązać szybciej .
Nie wiem czy wiecie , ale ONZ za wszelką cene unikał słowa Ludobójstwo , bo musiałby wysłać w rejon konfliktu wojska i sprawę załatwic jak trzeba . Może W ONZ sa ludzie których takie masakry rajcuja . A moze jest to organizacja tak zbiurokratyzowana , ze nie jest w stanie podjąc zadnej decyzji . Moze powinna przestac istniec .
Kilka słów krytyki pod adresem ONZ :
Gen. Romeo Dallaire: ONZ dopuściła do ludobójstwa w Rwandzie
Kanadyjski generał Romeo Dallaire, który miał objąć swego czasu dowództwo nad siłami ONZ w czasie misji pokojowej w Rwandzie w latach 90., ujawnił szokujące szczegóły z wydarzeń, do jakich tam doszło. Odmówił przejęcia dowodzenia, kiedy na kolejną jego prośbę o przysłanie dodatkowych żołnierzy na teren konfliktu spotkał się z odmową. Dallaire mówił, że patrzył bezradnie na to, jak w bratobójczych walkach ginie ponad 800 tys. ludzi. - Mogliśmy wówczas uratować setki tysięcy z nich - ujawnia emerytowany już dziś generał w wywiadzie dla telewizji CNN.
Głównym zadaniem Dallaire'a było monitorowanie wprowadzania w życie zapisów porozumienia pokojowego między zwaśnionymi plemionami Rwandy Tutsi i Hutu. Ugoda była jednak tylko pozorna i Hutu, zaopatrywani przez rząd w broń i amunicję, dokonywali rzezi wśród Tutsi. Jako że Tutsi stanowili mniejszość w Rwandzie, generał Dallaire zobowiązał się do ich ochrony. Wkrótce zorientował się jednak, że wśród ONZ-owskich dowódców jest osamotniony w tym stanowisku.
Początek masakry
20 stycznia 1994 r. generał Dallaire ujawnił, że posiada informacje, iż rząd Hutu planuje w najbliższym czasie dokonać rzezi na członkach wrogiego plemienia. - Zamierzali przeprowadzić masakrę i wyrżnąć w pień wszystkich przedstawicieli opozycji - mówi generał. Poinformował niezwłocznie o tej sprawie przełożonych w Nowym Jorku i przedstawił plan ataku na magazyny broni bojowników Hutu, który miałby zapobiec ludobójstwu. W odpowiedzi usłyszał, od ówczesnego szefa Departamentu Operacji Pokojowych ONZ Kofiego Annana, że nie zgadza się on na przeprowadzenie takiej operacji, ponieważ "wykracza ona poza mandat" sił pokojowych w Rwandzie. Zamiast tego został poinstruowany, że ma jedynie monitorować liczbę Tutsi pozostających w mieście Kigali. Dallaire dodaje, że mimo to próbował wpłynąć na zmianę decyzji Annana, bezustannie wysyłając do niego faksy do końca stycznia i przez cały luty. - Kiedy prowadzisz operację w takich warunkach, przy ograniczonej liczbie ludzi i sprzętu, musisz być ostrożny, musisz przewidzieć, na jakie ryzyko możesz ich narazić - stwierdził wówczas Annan.
- Gdybym miał do dyspozycji choćby z 5 tys. żołnierzy, mógłbym zdziałać wiele - mówił generał. Niestety, dysponował wówczas zaledwie ułamkiem tej liczby. Zapytany, dlaczego w związku z jego apelami nie przysłano mu dodatkowych oddziałów, odpowiada, że usłyszał od przedstawicieli Rady Bezpieczeństwa ONZ, że są one... niedostępne. Powiedziano mu też, że Rada nie zamierza zwiększać liczby żołnierzy w Afryce, a planuje uczynić wręcz przeciwnie. - Bardzo chciałem pozyskać większe siły. Kontaktowałem się z każdym spośród 82 państw członkowskich, prosząc o żołnierzy. Nie dostałem nic - stwierdził dowódca. W kwietniu 1994 r. zastrzelono prezydenta Rwandy. Dla Hutu był to pretekst do wszczęcia wojny. Dowódca ich armii płk. Theoneste Bagosora niezwłocznie wydał rozkaz do ataku. W zaledwie kilka godzin po tym wydarzeniu wojska Hutu i cywilne brygady śmierci rozpoczęły rzeź na przedstawicielach plemienia Tutsi. - Widzieliśmy, jak bojownicy, milicjanci, a nawet członkowie straży prezydenckiej wchodzili do poszczególnych domów i zabijali ich mieszkańców - mówi Dallaire.
Tutsi to "karaluchy"
W czasie wielu podsłuchanych przez kanadyjskich żołnierzy radiowych rozmów dowódców Hutu słyszeli oni instrukcje, jak mordować i torturować "karaluchy" z wrogiego plemienia. Dallaire mówi, że przypominało mu to relacje z Kambodży, kiedy czerwoni Khmerzy nazywali swoje ofiary "robactwem". Dallaire opowiadał też, że kiedy patrolował wioski Tutsi, a raczej to, co po nich zostało po przejściu Hutu, kanadyjscy żołnierze musieli gołymi rękami przebijać się przez stosy ciał. - Odkładaliśmy je na boki. Ciała dorosłych, ciała dzieci. Powstawały w ten sposób ogromne stosy trupów - opisuje wstrząsające wydarzenia oficer.
Tchórzliwe wycofanie wojsk
Żołnierze Dallaire'a również ginęli w wyniku zaplanowanego ludobójstwa. Tylko w pierwszym tygodniu ataków życie straciło 10 jego ludzi. W ciągu następnego miesiąca zginęło 18 amerykańskich wojskowych, 12 żołnierzy misji pokojowej z Pakistanu i załoga zestrzelonego śmigłowca Black Hawk. W nocie przesłanej wówczas do dowództwa w USA generał po raz kolejny prosił o przysłanie posiłków i informacji o potencjalnych setkach tysięcy zabitych. Jednakże zamiast wysłania dodatkowych żołnierzy, Waszyngton dołącza jedynie do chóru krajów apelujących do Afrykanów o natychmiastowe zawieszenie broni. Komentatorzy oceniają, że USA chciało się wówczas jak najszybciej wyplątać z konfliktu w Rwandzie, podobnie jak ze swoich wcześniejszych misji. - Żołnierze Armii USA są zabijani, a ich ciała są ciągane po ulicach i bezczeszczone. Nie byliśmy gotowi, by działać w Rwandzie - tak wycofywanie ONZ-owskich wojsk z tego kraju usprawiedliwiał Kofi Annan. Już i tak mały oddział generała Dallaire'a został zmniejszony o 90 proc. stanu.
- Taka decyzja była, jednym słowem, zezwoleniem na dalsze zabijanie niewinnych - ocenia Michael Barnett, profesor badający odpowiedzialność ONZ za dopuszczenie do ludobójstwa. - Moment, w którym Narody Zjednoczone wycofały się, jest szczytem przemocy, jaki wydarzył się w tym kraju - dodaje. W czwartym tygodniu masakry sekretarz generalny ONZ Boutros-Boutros Gali zarządził całkowite wycofanie sił pokojowych z Rwandy. Generał Romeo Dallaire odmówił. Po 100 dniach walk oddziałom rebelianckiej armii Tusti udało się doprowadzić do obalenia rządu. Kilka tygodni później Dallaire został odwołany ze stanowiska. Jak sam mówi, horror ludobójstwa poczynił w nim ogromne spustoszenie. Czuje się współodpowiedzialny za tragedię, jest przekonany, że przy odrobinie dobrej woli można było jej zapobiec.
Łukasz Sianożęcki
Dołączył: 14 Cze 2008 Posty: 205
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:52, 15 Sie '09
Temat postu:
Artykuł ciekawy, szkoda jednak że najważniejsze pytania nawet nie zostały postawione.
Kto sponsorował zakup broni i maczet?
Kto opłacił Interhamwe?
Kto opłacał działanie radiostacji?
Kto przejął władze nad armią po śmierci prezydenta?
kontemplując te pytania zajrzałem na wiki:
"On April 9, 1994, immediately following Habyarimana's assassination and the beginning of the Rwandan Genocide, she [Agathe Habyarimana - żona zabitego prezydenta] was airlifted out of Rwanda by French troops. In this exodus she was accompanied by thirty other members of the akazu, including Ferdinand Nahimana, director of Radio Télévision Libre des Mille Collines. Upon arrival in Paris, she received a gift of ₣ 230 000 from the French government, from a budget allocated for "urgent assistance for Rwandan refugees"."
a tu wiki na temat radia RTLMC:
"As the genocide was taking place, the United States military drafted a plan to jam RTLM's broadcasts, but this action was never taken because of the cost of the operation and the legal implications of interfering with Rwanda's sovereignty. [5]"
czytając powyższe mam wrażenie że masakra tutsi byla efektem celowego działania, nie jakiegoś biurokratyczno politycznego impasu
PAP, PG/07:18
Masakra i gwałty; "to poniżenie ludności Afryki"
Szef rządzącej Gwineą junty wojskowej zarzucił we wtorek Francji, że zrywając z nim stosunki za ubiegłotygodniową masakrę demonstrantów, poniżyła ludność Afryki.
- Gwinea nie jest prowincją Francji. Jeśli francuski minister spraw zagranicznych mówi coś takiego, jest to sposób na poniżenie ludności Afryki - oświadczył kapitan Moussa Dadis Camara, nawiązując do weekendowej wypowiedzi Bernarda Kouchnera.
W niedzielę szef francuskiej dyplomacji powiedział, że Paryż nie może dłużej utrzymywać z Camarą stosunków po tym, jak w ubiegły poniedziałek w gwinejskiej stolicy Konakry siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów sprzeciwiających się kandydowaniu Camary w wyborach prezydenckich. Zginęło wówczas 157 osób, a ponad 1000 zostało rannych. Wiele kobiet zostało zgwałconych przez żołnierzy.
We wtorek brutalne stłumienie protestów gwinejskiej opozycji skrytykował amerykański Departament Stanu. - Byliśmy wstrząśnięci i wzburzeni przemocą w Gwinei - powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton, apelując do junty o ustąpienie. Jak powiedziała, czołowi amerykańcy dyplomaci bezpośrednio przekazali gwinejskim władzom wyrazy potępienia.
W poniedziałek prezydent Burkina Faso Blaise Compaore rozpoczął mediacje między gwinejską juntą a jej przeciwnikami, lecz główne ugrupowanie opozycyjne odmówiło kontynuowania rozmów do czasu, aż Camara zrzeknie się władzy.
Camara przejął władzę w wyniku zamachu stanu dokonanego tuż po śmierci prezydenta Lansana Conte w grudniu 2008 roku. Zapowiadał wówczas, że rozprawi się z panującą w Gwinei korupcją i anarchią, a następnie odda władze w demokratycznych wyborach, zaplanowanych na koniec stycznia 2010 r. Osobiście jednak miał się o urząd głowy państwa nie ubiegać. Doniesienia, jakoby pod presją wojska zmienił zdanie, wywołały protesty opozycji.
Unia Afrykańska wezwała Camarę, aby do połowy października potwierdził, że dotrzyma obietnicy i nie będzie startował w wyborach, przekazując tym samym władzę w ręce cywilów. W przeciwnym razie mają go czekać sankcje.
Dołączył: 12 Wrz 2009 Posty: 175
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 11:00, 07 Paź '09
Temat postu:
Dzięki z artykuł.
Jak zawsze, rękę do ludobójstwa przyłożyła chora ideologia, sterowana z zewnątrz, a jak ludzie się się pozarzynają sami, to po co brudzić ręce.
Rwanda, Katyń, Sabra i Szatila, Srebrnica, zachód odwraca się na drugi bok i śpi dalej.
A jak już mowa o ludobójstwie, nie sposób to pominąć.
Nie jest to plebiscyt, ale kolega Stalin, sterowany przez innych "filozofów", nie bronią, tylko przez zagłodzenie, zabił ok 6 milionów ludzi w przeciągu roku.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co tam się musiało dziać.
Jak wszyscy wiemy,miało to miejsce na Ukrainie w latach 1932-33.
Zachód też spał i będzie spał dalej,bo kto by się przejmował kolejnym ścierwem.
Dołączył: 16 Lip 2009 Posty: 101
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 12:44, 07 Paź '09
Temat postu:
Opaq napisał:
Dzięki z artykuł.
Nie jest to plebiscyt, ale kolega Stalin, sterowany przez innych "filozofów", nie bronią, tylko przez zagłodzenie, zabił ok 6 milionów ludzi w przeciągu roku.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co tam się musiało dziać.
Jak wszyscy wiemy,miało to miejsce na Ukrainie w latach 1932-33.
dane europejskie mówią o 9milionach, ukraińskie nawet 12milionach. a wszystko dlatego że nie chcieli być ludźmi radzieckimi unikając kolektywizacji rolnictwa. w konsekwencji nałożono na nich takie kwoty produkcyjne że nie mieli szans. Dziś w Rosji króluje człowiek radziecki (wymierający) który ma być wzorem dla Unii Europejskiej.
Jestem przekonany że w Rwandzie był podobny proces - przymusowej adaptacji kultury/obyczajowości na którą Tutsi nie chcieli się zgodzić.
Dołączył: 28 Paź 2008 Posty: 286
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 13:39, 07 Paź '09
Temat postu:
Cytat:
Kolaboracja duchownych
Rwanda ma jeden z najwyższych współczynników ilości katolików w Afryce. Poglądy głoszone z ambony są jednym z najważniejszych czynników kształtujących światopogląd Rwandyjczyka, szczególnie mieszkańca wsi.
Problem był taki, że wielu księży należało MRND i wspierało ideologię Władzy Hutu.
W licznych miastach przerażeni Tutsi zwrócili się z prośbą o pomoc do duchownych i burmistrzów. Tamci polecili im gromadzić się w kościołach, szkołach czy szpitalach. W domach modlitwy w Nyamacie, w sąsiedniej Ntamarze czy w Kibuce na półwyspie na wielkim jeziorze Kiwu zgromadziło się po pięć tysięcy ludzi. Zostali tam skierowani przez tych, których poprosili o ochronę.
Po paru dniach burmistrzowie wraz z duchownymi zjawili się przed świątyniami. Stali na czele uzbrojonych w granaty i karabiny bojówek Interhamwe oraz rozwścieczonych cywili.
Dzisiaj w tych kościołach znaleźć można muzea, które upamiętniają kilkanaście tysięcy ofiar zabitych w ich murach.
Należy jednak zaznaczyć, że księża również padali ofiarami. Kapłanów Tutsi mordowano z powodu etniczności, a część duchownych Hutu odmówiła udziału w szaleństwie lub próbowała pomóc bezbronnym. Skazali się tym samym na śmierć.
Zabijanie stało się sportem
Tu nie ma co komentowac i tak jest po dzis dzien.
No i byl film o tych wydarzeniach - jesli sie nie myle.
_________________ Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść.
Dołączył: 04 Lip 2009 Posty: 8682
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 18:12, 07 Kwi '17
Temat postu:
Dziś jest 23 rocznica ludobójstwa w Rwandzie . Ciekawy zbieg dat z bombardowaniem w Syrii . W sumie to w USA był 6 kwietnia , a 6 kwietnia 1994 roku :
Cytat:
6 kwietnia 1994 roku samolot odrzutowy Dassault Falcon 50 o numerze rejestracyjnym 9XR-NN, wiozący rwandyjskiego prezydenta Juvénala Habyarimanę oraz Cypriena Ntaryamirę, prezydenta Burundi, został zestrzelony w Kigali podczas podchodzenia do lądowania.
. To dało początek studniowej rzezi . Zobaczymy czego początkiem będzie bombardowanie Syrii w dniu dzisiejszym .
_________________ https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów