Zacznę nietypowo, czyli wcale nie o koronawirusie.
Światowa ekonomia, już pewnie ze 30 lat znajduje się w stanie agonalnym. Przy życiu trzymają ją tylko sztuczne wynalazki z dziedziny kreacji pieniądza, zapewniające ciągły pęd do przodu. Jednak zadłużenie państw osiągnęło już tak kuriozalnie wielkie rozmiary, że jakiś wierzyciel (no właśnie, kto jest wierzycielem tego kolosalnego długu?), w zasadzie mógłby postawić w stan upadłości niejedno duże państwo. Wierzyciele masy długu oczywiście istnieją, zadowalając się póki co odsetkami od kredytów, jednak koszty obsługi długów publicznych, stają się już największą pozycją w budżetach narodowych. Wniosek z tego taki, że dojne krowy w postaci państw, a zasadzie w osobach obywateli zadłużonych państw, już niedługo przestaną dawać mleko.
Następnym nabrzmiałym problemem na Ziemi, jest zbyt duża ilość jej mieszkańców, którzy traktują rodzimą planetę, jako teren nieustającej eksploatacji. Gdyby wszyscy rozumieli potrzebę zrównoważonego rozwoju i stosowali jego zasady w swoim otoczeniu, zapewne dalej mieszkalibyśmy w cudownym ogrodzie. Jednak, ponieważ nienasycenie jest naszą cechą wrodzoną, zanieczyszczenia wód, gleby i powietrza trują nasze życie, a środowisko naturalne zamiera w zastraszającym tempie.
Zapewne niewielu ludzi uświadamia sobie, jak delikatnym mechanizmem jest współczesna gospodarka światowa. W ostatnich latach doszło już do tak dalekiej specjalizacji działów gospodarki i takiego połączenia wzajemnych zależności jednego działu od drugich, że praktycznie niemożliwe jest sprawne funkcjonowanie całości, w przypadku głębokiej zapaści dotykającej tylko kilka elementów całego organizmu. Kiedy w 1928 roku przyszedł wielki kryzys ekonomiczny, ludzie głodowali, ale nie było wiele ofiar tego kryzysu. Rolnik produkował żywność posiadając tylko ziemię orną i konia do pomocy. Mieszkania można było ogrzać dostępnym powszechnie drewnem. Przemysł zaś opierał swoją działalność na lokalnych kontrahentach i prostych technologiach.
W takiej sytuacji pojawia się tajemniczy koronawirus. Piszę tajemniczy, bo z jego pojawianiem wiąże się wiele znaków zapytania. Niby nie powoduje wysokiej śmiertelności, ani powszechnych i groźnych powikłań, a jednak wraz z pierwszymi potwierdzonymi przypadkami zakażeń, państwa jedno, po drugim, stosują drakońskie środki zapobiegawcze jakby to czarna ospa znowu nawiedziła Ziemię. Inną tajemniczą sprawą tej epidemii, jest sprawa umieralności. Codziennie jesteśmy zalewani przez oficjalne media, alarmującymi zestawieniami nowych zakażeń i przypadków śmierci, jednak na stronie prowadzącej statystyki umieralności w Europie, nie ma potwierdzenia tych tragedii
http://www.euromomo.eu/index.html. Można nawet powiedzieć o wyraźnym spadku śmiertelności w ostatnich tygodniach. Dla przykładu proszę zobaczyć tabelę śmiertelności w poszczególnych krajach Europy Zachodniej dla wieku 65+ Proszę zwrócić uwagę na przebieg wykresu dla Włoch i Hiszpanii
http://www.euromomo.eu/outputs/zscore_country_total.html
Aby definitywnie określić sprawę koronawirusa jako tajemniczą, musiałem przeczytać wywiad z zasłużonym w walce z epidemiami pulmologiem z Niemiec. Na marginesie dodam, że dr Wolfgang Wodarg, nie jest wcale anonimową, ani mało znaczącą postacią, bo oprócz znakomitej działalności zawodowej, dr Wodarg zasiadał w Niemieckim Bundestagu w latach 1994 -2009. Link do wywiadu:
https://itvp.tv/2020/03/19/dr-wolfgangiem-wodarg/
W skrócie tylko napiszę, że według dr Wodarga, koronawirus nie stanowi istotnego zagrożenia dla życia ludzkiego. W dzisiejszych czasach znacznie groźniejsze są infekcje szpitalne, zwłaszcza dla starszych osób, o ile znajdą się w szpitalu. Pojawienie się wirusa, wcale nie miało miejsca na targu żywnością na targu w Wuhan, ale w naszej świadomości wraz z opublikowaniem w mediach wyników pierwszych testów, które znakują jakieś koronawirusy, ale z powodu niejasnych operacji przy wprowadzaniu testów do użytkowania, do końca nie wiadomo jakie. Wiadomo natomiast, że koronawirusy istnieją od dawna, i żeby istnieć, muszą mutować, tworząc corocznie swoje nowe wersje, będące źródłem naszych grypopodobnych problemów w sezonie jesienno zimowym. Wynika z tego, że liczba zarażonych, wraz z ilością przeprowadzonych testów, dalej będzie rosła, jednak zapewne nigdy nie przekroczy 1% ogółu społeczeństwa.
Tak więc reasumując, jest bardzo prawdopodobne, że prawie wszystkie państwa realizują globalny spektakl pt strach się bać. Sami zapewne przyznacie, że już choćby w świetle danych prezentowanych przez Euromomo, „epidemia” jest papierowym tygrysem, który na dodatek nie posiada kłów. A jednak, w imię naszego bezpieczeństwa, blokuje się nasze podstawowe prawa i wyłącza z działalności całe działy gospodarki. Ostatnie komentarze rządzących mówią, że taki stan może utrzymać się przez najbliższe miesiące, a nawet rok, z tendencją do zaostrzenia rygorów stanu epidemii. Kto wytrzyma tak długi czas siedzenia w domu? Która firma utrzyma się na rynku? Jak nisko spadną notowania giełdowe? Czy nie zostaną przerwane powiązania pomiędzy działami gospodarki? W przeciwieństwie do roku 1928, dzisiejszy rolnik nie wyprodukuje żywności bez paliwa, nawozów, chemii i części zamiennych do sprzętu. Podobnie będzie z transportem opartym na napędzie spalinowym. Przemysłowa linia produkcyjna może być zatrzymana przez brak jednego, drobnego elementu, który jest produkowany np na Dalekim Wschodzie. Nasze domy są ogrzewane już w sporej części gazem, który może i będzie dostępny w rurociągach, ale bez pracy, nikt nie będzie w stanie kupić ciepła do swojego domu czy mieszkania. Nie trzeba wcale wielkiej wyobraźni, aby określić tragiczne konsekwencje akcji związanej z ze sztucznie nadmuchaną „epidemią”.