Gazeta „Tylko Polska” 2004
Broń końca czasów
Czy można sobie wyobrazić broń, przy której bomba atomowa wydaje się dziecinną zabawką? Oręż globalny, którego siła zdolna jest modyfikować pogodę - wywołać w wybranym regionach planety trzęsienia ziemi, huragany i wysokie na kilka pięter fale morskie, spowodować na przemian powodzie i długotrwałe susze, a nawet - gdy zajdzie potrzeba zniszczyć wszelkie życie? Czy istnieje uzbrojenie, za pomocą którego unicestwić można każdy system łączności, przesyłania energii, unieszkodliwić lecące samoloty, rakiety lub pojazdy kosmiczne, zaglądać bez pośrednictwa satelity za horyzont lub pod powierzchnię ziemi, powodować samodetonację amunicji lub gazociągu i - co najbardziej niewiarygodne - manipulować na ogromną skalę ludzkimi umysłami?
W Polsce o „broni geofizycznej" prawie się nie mówi, choć jej pojawienie się może zmienić świat w stopniu większym niż skonstruowanie broni palnej czy nuklearnej. Nie ma o niej nawet wzmianki w Wielkiej Encyklopedii PWN, choć prace nad jej skonstruowaniem trwają na świecie przynajmniej od potowy lat 60. Jedna z nielicznych, przetłumaczonych na język polski, pozycji książkowych poświęcona realizowanemu właśnie projektowi w tej dziedzinie - praca Jerego E. Smitha, HAARP broń ostateczna - jest nieosiągalna w Centralnej Bibliotece Wojska Polskiego...
O informacje na jej temat trudno też u źródła, czyli w krajach, które prawdopodobnie pracowały nad stworzeniem takiej broni. Naukowcy zaangażowani w prace badawcze przeważnie milczą zasłaniając się Ustawą o Bezpieczeństwie Narodowym, bądź wypowiadają się lakonicznie i uspokajająco. Twierdzą, że to, nad czym pracują, to cywilne projekty badawcze, mogące zostać wykorzystane co najwyżej do konstrukcji urządzeń o czysto defensywnym charakterze, np. monitorowania zagrożeń czy doskonalenia łączności. „Broni geofizycznej" nikt oficjalnie nie ma. Jej posiadania zabrania ONZ-owska konwencja ENMOD o zakazie militarnego używania technik modyfikacji środowiska naturalnego.
Czy jest ona jednak przestrzegana, skoro nie przewidziano w niej możliwości inspekcji?
Rok Testów
W sierpniu 2000 roku Rosyjska Duma zwróciła się z dramatycznym apelem do ONZ i społeczności międzynarodowej o ustanowienie międzynarodowej kontroli nad prowadzonymi przez Stany Zjednoczone doświadczeniami zmierzającymi do skonstruowania „broni geofizycznej". W apelu Dumy zawarta była informacja, że większość testów związanych z tym uzbrojeniem zaplanowana została na rok 2003. Rosyjscy parlamentarzyści ostrzegali, że niektóre z tych eksperymentów mogą mieć nieprzewidywalne konsekwencje dla środowiska naturalnego, gdyż ich przedmiotem są jonosfera i magnetosfera Ziemi.
Działanie „broni geofizycznej" opiera się na idei oddziaływania na te ośrodki za pomocą dostatecznie silnych i skumulowanych fal ultrakrótkich. Mogą one podgrzewać fragmenty jonosfery -podobnie jak kuchenka mikrofalowa podgrzewa mrożonki. Powoduje to odkształcenie tej warstwy atmosfery. Można ją unosić, odginać, a nawet tworzyć z niej coś na kształt gigantycznych soczewek elektromagnetycznych skupiających promienie słoneczne w określonych punktach. Każdy, kto bawił się kiedykolwiek zwykłą soczewką i kartką papieru, wie, co oznacza taka możliwość.
Siła sygnału emisyjnego (kilka do kilkunastu gigawatów) jest przez bombardowane ośrodki (zwłaszcza rejony zorzowe tzw. pasów Van Alle-na) wielokrotnie wzmacniana (nawet ponad 1000 razy) i przekierowywana w stronę powierzchni planety jako monstrualnej już mocy wiązka.
Użycie takiej elektromagnetycznej broni wywołać może różnego rodzaju katastrofy - trudne jest jednak do rozpoznania, bo impuls emisyjny trwa bardzo krótko i jest niewidoczny dla oka. Atakowany obiekt nie zdaje sobie nawet sprawy z dokonywanej agresji. Kataklizmy będące skutkiem „magnetycznego strzału" wydają się efektem działania zwykłych sił natury.
To, że siły te mogą być sztucznie wzbudzane i kierowane, nie mieści się jeszcze w wyobraźni wielu ludzi, którym wojna wciąż kojarzy się z konwencjonalnym polem walki - ruchem wojsk, artyleryjską kanonadą i bombami. Tymczasem już wkrótce może ona wyglądać zupełnie inaczej.
Wzbudzane przez emitery potężne impulsy elektromagnetyczne są w stanie nie tylko modyfikować pogodę (poprzez odwracanie tzw. prądów strumieniowych odpowiedzialnych za przemieszczanie się układów atmosferycznych), ale także powodować awarie wszystkiego, co ma związek z elektrycznością, wywoływać sztucznie trzęsienia ziemi o ogromnej sile (poprzez wzbudzanie w płynnym jądrze ziemi tzw. fal stojących), niszczyć wybrane cele za pomocą plazmy oraz przesyłać impulsy bezpośrednio do ludzkich mózgów (emitery mają możliwość nadawania na tych samych częstotliwościach co mózg) wywołując odmienne stany emocjonalne. Za pomocą takich nadajników można nawet „wypalać" w jonosferze dziury, wystawiając wszystko co pod nimi na zabójcze działanie promieni kosmicznych.
Ludzie ostrzegający przed skutkami rozwoju tej broni twierdzą, że jej zastosowanie może rzucić na kolana całe narody. Jeśli w porę nie ustanowi się skutecznej międzynarodowej kontroli, to skończy się era demokracji i
zapanuje totalitaryzm. Rządzić będzie wąska grupa dysponująca tą nową technologią.
Diabelska Harfa
Wiele poszlak potwierdza obawy Dumy, że „oręż geofizyczny" nie jest już tylko wymysłem hollywoodzkich scenarzystów i pisarzy science fiction. Istnieje i wszedł właśnie w fazę intensywnych testów. W końcu ub. roku niedaleko miejscowości Gakona na Alasce zakończony został pierwszy etap realizacji programu HAARP (High-freąuency Active Auroral Reserch Project) zakładającego budowę ogromnego (największego na świecie) jonosferycznego emitera fal ultrakrótkich, 73000 razy silniejszego od największego obecnie istniejącego nadajnika radiowego i dodatkowo mającego zdolność skupiania emisji w 1 punkcie. Drugi, mniejszy emiter istnieje w miejscowości Tromse w Norwegii, a trzeci - najsilniejszy z systemu - ma wkrótce powstać na Grenlandii.
Gdy na początku lat 80. rozpoczynano realizację tego projektu, był on częścią słynnej reaganowskiej Inicjatywy Obrony Strategicznej (SDI) nazywanej „programem gwiezdnych wojen". Obecnie twierdzi się, że jest to projekt cywilny, mający służyć badaniu górnych warstw atmosfery. Ale głównym jego udziałowcem nadal pozostaje Departament Obrony USA.
Niepokój Rosjan jest w pełni zrozumiały. Rosyjski program badań w tej dziedzinie został w latach 90. wstrzymany, laboratoria zamknięte, a wielu naukowców biorących udział w doświadczeniach lat 80. wyemigrowała do USA. Niektórzy z nich, jak np. prof. Roland Zinurowicz Sagdiejew, b. dyr. Radzieckiego Instytutu Badania Przestrzeni Kosmicznej, czy prof. Troicka, kierująca w latach 80. analogicznym radzieckim programem „Araks", pracują obecnie w Stanach Zjednoczonych przy HAARP. Po ukończeniu projektu (ok. 2025 r.) w zasięgu działania amerykańskich nadajników znajdzie się w praktyce cała północna półkula do szerokości minimum 45 równoleżnika, a więc i całe terytorium Rosji.
Znaki na niebie
Nie trzeba być zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, by zwrócić uwagę na szereg dziwnych faktów, które miały miejsce w ostatnich dwóch latach.
4 sierpnia ub.r. o godz. 4.14 po południu, w normalny słoneczny i pogodny dzień miała miejsce największa w historii awaria sieci energetycznych, która na kilkanaście godzin pogrążyła w ciemności 1/4 Stanów Zjednoczonych i część Kanady. W chwili awarii nie było żadnego przeciążenia sieci. Pracowała ona na 75 procent swoich możliwości, kiedy nagle z niewiadomych powodów nastąpił monstrualny wzrost napięcia przeładowujący system.
Nie było w tym czasie żadnych klasycznych przyczyn takich zdarzeń jak wzmożona aktywność słoneczna czy magnetyczna Ziemi. Zjawisko powstało nagle w kilka minut po włączeniu na pełną moc nadajnika w Gakona.
Poza pozbawieniem prądu blisko 50 min ludzi, zdarzenie to nie miało żadnego prawie wpływu na amerykańską gospodarkę czy obronność. Nastąpiło w kilka chwil po zamknięciu nowojorskiej giełdy i objęło swym zasięgiem stany bez większego znaczenia ekonomicznego czy militarnego. Departament Obrony miał jednak okazję do dokładnego przeanalizowania skutków takiego „blackoutu" dla systemu obrony kraju. W ciągu następnych 2 miesięcy na całej półkuli północnej miała miejsce cała seria podobnych zdarzeń. Oto ich zestawienie:
18.08 Gruzja
23.08 Helsinki
28.8 Londyn
18.8 Honduras
23.8 Szwecja/Dania
28.09 Włochy
7.10 Wiedeń
Nietrudno zauważyć zadziwiającą regularność tych „awarii". Prawdopodobieństwo, że jest to czysty zbieg okoliczności, jest równe temu, że ktoś dwa razy z rzędu trafia szóstkę w Toto-Lot-ku. Kto więc i dlaczego je spowodował?
Podobną serią dziwnych zdarzeń były w ubiegłych latach światowe zjawiska pogodowe. Od początku roku wielu obserwatorów widziało na niebie bardzo dziwne obłoki o regularnych geometrycznych kształtach. Ich zdjęcia można obejrzeć w Internecie na bardzo wielu stronach. Są to ewidentne ślady pozostawione przez potężne emisje elektromagnetyczne w atmosferze.
Ilość tzw. anomalii pogodowych z ostatnich dwóch lat znacznie przewyższyła ich liczbę z ostatnich dekad. Wszyscy pamiętają kuriozalne obrazki przedstawiające Jerozolimę pod śniegiem, czy monstrualne, nie notowane od ponad 100 lat, letnie upały i susze w Europie (w ich wyniku zaczęły się topić alpejskie lodowce). W ubiegłym roku te same regiony w tym samym okresie nawiedzone zostały przez potężne powodzie. Do tego ogromna liczba płonących lasów (pożarów wybuchających „samoistnie" od Arizony po Portugalię) oraz nagłych, niezwykle silnych tajfunów pustoszących np. Chiny czy Koreę Płn. Wielu ludzi wątpi w tłumaczenia, że za tak wielkie natężenie tych zjawisk odpowiedzialna była jedynie emisja do atmosfery gazów cieplarnianych.
Niektórzy, jak np. ukraiński deputowany Jurii Salomotin, przewodniczący komisji d/s likwidacji skutków awarii elektrowni w Czernobylu, otwarcie oskarżają Amerykanów' o testowanie możliwości nowej broni budowanej w oparciu o HAARP Solomotin twierdzi również, że skutkiem „elektromagnetycznego strzału" była katastrofa supernowoczesnego myśliwca Su-27, podczas pokazów lotniczych na poligonie pod Lwowem. (Myśliwiec z niewyjaśnionych przyczyn spadł nagle jak kamień na tłum widzów, powodując śmierć ponad 80 osób).
Jako cywilny projekt naukowy HAARP omija wszelkie procedury kontroli zbrojeń, jakim podlegają wszystkie systemy broni. A jego potencjalna moc jest wprost niewyobrażalna. Wystarczy powiedzieć, że tropikalny sztorm może mieć siłę około 10000 jednomegatonowych bomb wodorowych. A kontrolowane trzęsienia ziemi mogą w
ciągu kilku sekund zniszczyć wielomilionowe miasta i unicestwić każdą infrastrukturę. Bez prądu, energii i komunikacji nie jest dziś w stanie funkcjonować żadne państwo. Z drugiej strony światowe katastrofy ekologiczne (być może indukowane) są argumentem za poddaniem państw kontroli międzynarodowej i stworzeniem jednego światowego rządu czyli tzw. nowego światowego ładu zapowiadanego na rewersie jednodolarówki. Czy topniejące alpejskie lodowce i zaciemniony Nowy Jork są tylko wybrykami kapryśnej natury, czy może już zwiastunami nadchodzącej globalizacji?
Roman Zubczyński
|