przypominam sobie jeszcze pół roku temu uszczypliwe komentarze co niektórych osób że przecież jesienią 2008 miał wybuchnąć kryzys finansowy, a jak widać nic się nie stało...
istotnie, w porównaniu z tym co nas czeka zapewne nic wielkiego się jeszcze nie stało.
wydaje się że w obecnej sytuacji są tylko 2 drogi rozwoju wypadków:
1) pogłębienie się tego co obserwowaliśmy przez ostatnie miesiące: znikania pieniędzy co wywołuje rosnącą biedę, nasilające się bankructwa, egzekucje hipotek, wzrost bezrobocia, spadek indeksów giełdowych - wszystko przy deflacji wynikłej z kurczących się zasobów pieniądza w ekonomii.
2) procesu odwrotnego czyli solidnej inflacji, która pozwoli zachować "wzrost" gospodarczy, jednak kosztem pozbawienia siły nabywczej istniejących pieniędzy.
oba kierunki prowadzą w ślepy zaułek, ale to detal - tego pociągu i tak zatrzymać się nie da, można co najwyżej przestawiać zwrotnice.
i tak to nie my, ani nawet nie nasze rządy zadecydują o tym którą z tych dróg obierzemy w najbliższym czasie.
to banki mają władzę nad wyborem jednej z tych dwóch dróg i na pewno tą władzę wykorzystają do realizacji własnych interesów w tych wyjątkowych czasach.