Dlaczego traktują nas jak bydło za które właściciel zapłacił i to on o nie dba i o wszystkim decyduje?
===================================================
Kogo chroni konstytucja?
To pytanie przyszło mi na myśl gdy czytałem uzasadnienie dla ogłoszonej, przez Trybunału Konstytucyjnego, zgodności z konstytucją nakazu zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Sprawa sama w sobie jest błaha, jednak TK argumentując wykazał, że państwo socjalne (w tym przypadku nieodpłatne leczenie) nie da się pogodzić z wolnością jednostki.
Skoro kierując się troską o obywatela państwo nakazuje mu zapinać pasy, to czemu nie mogłoby mu nakazać ciepło się ubierać, zdrowo jeść nie pić nie palić nie chorować?.
TK nie zauważył, że złudne poczucie bezpieczeństwa, które dają pasy powoduje wzrost ryzykownych i nieodpowiedzialnych zachowań kierowców (tzw. ryzyko moralne) co przeczy intencji przepisu. Wniosek: odpowiednio dobrana argumentacja tak naprawdę, pozwala państwu dowolnie ograniczać zakres wolności obywateli.
Zaniepokojony, rozpocząłem głębszą analizę innych orzeczeń TK w poszukiwaniu „ducha” Konstytucji.
Z rozdziału pierwszego dowiedziałem się , że Polska (art1) jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli oraz że jest (art2.) demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Dalej art4. zapewnia iż władza należy do Narodu, który ją sprawuje przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
W konstytucji z 1952r. mieliśmy podobnie brzmiące zapewnienia:
art.1- Polska jest państwem demokracji ludowej, a władza należy do ludu pracującego
miast i wsi.
art2- Lud pracujący sprawuje władzę państwową przez swych przedstawicieli, wybieranych do
Sejmu ,
art3- Polska Rzeczpospolita Ludowa:
1) stoi na straży zdobyczy polskiego ludu pracującego miast i wsi, zabezpiecza jego władzę i wolność przed siłami wrogimi ludowi,
2) zapewnia rozwój i nieustanny wzrost sił wytwórczych kraju przez jego uprzemysłowienie, przez likwidację zacofania gospodarczego, technicznego i kulturalnego,
3) organizuje gospodarkę planową, opierając się na przedsiębiorstwach stanowiących własność społeczną,
4) ogranicza, wypiera i likwiduje klasy społeczne, żyjące z wyzysku robotników i chłopów,
5) zabezpiecza stały wzrost dobrobytu, zdrowotności i poziomu kulturalnego mas ludowych, zapewnia wszechstronny rozwój kultury narodowej.
Wrażenie podobieństwa i ciągłości pogłębia aktualność części orzeczeń TK wydanych przed rokiem 1997. Konstytucja z 1952 roku, mieściła się w formalnych ramach państwa prawa. Jeśli mimo to, posiłkując się konstytucją z 1952r., władza „ludowa” skutecznie zniewoliła społeczeństwo, to trudno się dziwić podobnym efektom dedukowanym z obowiązującej konstytucji.
Wolność człowieka (art31) jest chroniona warunkowo i może być ograniczana w drodze ustawy ze względu na bezpieczeństwo państwa, porządek publiczny, ochronę środowiska, zdrowie i moralność publiczną. Zastrzeżenie, iż ograniczenie wolności nie może naruszać jej istoty, niczego nie gwarantuje, bo nie określono co należy do tej istoty. Zapewne dlatego w dalszych artykułach wymienia się gwarantowane wolności np.: sumienia, twórczości artystycznej i naukowej, wyboru zawodu i miejsca pracy, które są egzemplifikacjami wolności jednostki.
Klasyczna logika mówi, iż z dwóch zdań sprzecznych da się wyprowadzić dowolne zdanie. Teraz rola jaką pełni TK staje się jasna. Salomonowe orzeczenia dotyczące ustaw mają tę sprzeczność łagodzić ograniczając zakres stosowania raz jednego artykułu raz innego, po uważaniu. Ponieważ gwarancje praw istotnych dla obywateli są warunkowe, władza poprzez nowe ustawy i reinterpretację zapisów konstytucji, dowolnie może zmieniać odpowiednio do potrzeb ich zakres materialny. A przecież z równości wobec prawa (art32) i ochrony wolności jednostki wynika niedopuszczalność korzystania z wolności ze szkodą dla innych i to wystarczy by wyznaczyć ograniczenia, nakładane na potencjalnie niebezpieczne dla innych zachowania (w tym dot. zdrowia, bezpieczeństwa), na drodze sądowej rozpatrując konkretną rzeczywistą sytuację. Posiłkowanie się pojęciem interesu społecznego i sprawiedliwości społecznej rodzi niebezpieczeństwo marginalizacji interesu jednostki, czego mieliśmy dobitne dowody pod rządami konstytucji z 1952 r. Dynamikę tego procesu opisał Hayek w „Drodze do zniewolenia” i najwyższy czas by usunąć z konstytucji artykuły do nich nawiązujące.
Niezgodne z realiami jest brzmienie art4., bowiem Naród nie sprawuje władzy przez swoich przedstawicieli; wybiera nie swoich lecz partyjnych przedstawicieli, pilnujących interesów tych partii - wybór przypomina ten z kołchozowej stołówki: można jeść lub nie jeść. Również bezpośrednie sprawowanie władzy jest wykluczone, bowiem zarówno inicjatywa ustawodawcza (art.118) jaki i referendum (art125) uzależniona jest od akceptacji większości sejmowej tj. wybranych przedstawicieli partii. Tym, którzy sądzą inaczej proponuję wskazanie sposobu na pozbawienie partii finansowania z budżetu (większość społeczeństwa jest przeciwna finansowaniu).
Szczególną finezję w argumentacji wykazał się TK przy uzasadnieniu zgodności z konstytucją Traktatu Akcesyjnego. Nie dopatrzył się ograniczenia suwerenności Narodu mimo zaakceptowanej nadrzędności prawa UE nad prawem stanowionym w Polsce. To, że Unia nie może teraz dokonać zmiany zakresu swych kompetencji bez zgody wszystkich państw członkowskich, nie jest argumentem wystarczającym, co wziął pod uwagę Niemiecki Trybunał w Karlsruhe zalecając wzmocnienie uprawnień niemieckiego parlamentu w dziedzinie tworzenia prawa europejskiego. Nasz Trybunał Konstytucyjny nawet jednym słowem nie napomknął o potencjalnej groźbie całkowitej utraty suwerenności i przyjął gumową interpretację „przekazania niektórych spraw” art.90. Jeśli pozostawimy sejmowi tylko podejmowanie suwerennych decyzja o terminach zwoływania posiedzeń, to czy jeszcze wtedy powiemy, że odebrano sejmowi jedynie niektóre sprawy?.
Są prawnicy, którzy twierdzą że na podstawie art1. władze publiczne są zobowiązane do przeciwdziałania jednostkowym czy grupowym zakusom zmierzającym do zawłaszczenia dla siebie dobra wspólnego, ale TK szerokim łukiem go omija zadając sobie sprawę z jego ewidentną sprzecznością z mnogością praw grupowych nadanych przez konstytucję ( każde wyróżnienie dowolnej grupy musi dokonywać się kosztem pozostałych, łamie więc zasadę równości każdego obywatela wobec prawa). Dlaczego władza tak hojnie obdziela „papierowymi” uprawnieniami?.
Po pierwsze nie ona poniesie ciężary z tym związane, po drugie jest to dyskretny sposób na umacnianie władzy państwa nad obywatelem. Nawet za swoje błędy władza każe płacić podatnikom (art.77) a nie bezpośrednim sprawcom szkody ( nic nie stoi na przeszkodzie by urzędnicy łącznie z prawnikami sejmowymi ubezpieczali się od odpowiedzialności za wydawane gnioty).
Lektura orzeczeń TK sprawia przygnębiające wrażenie. Duch starej konstytucji ciągle straszy. Twórcom nowej konstytucji bliżej było do marksistowskiej dialektyki, w której walka przeciwieństw znajdowała swoje ukoronowanie w uczonym bełkocie podręczników prof. Wiatra, niż do klasycznych reguł wnioskowania. Za interesem społecznym skutecznie skrywa się interes „elit” pogardzających „motłochem”, którego udział we władzy zaczyna się i kończy na tworzeniu pozorów wolnych nieskrępowanych wyborów.
Wojciech Czarniecki 18.07.2009r
wczar@interia.pl