Czy rozpoczęła się era totalnej manipulacji świadomością?
AGENT Z BRONIĄ Z MÓZGU
Oficjalnie mówi się, że telepatia, psychokineza, jasnowidzenie i podobne zjawiska nie istnieją. Zajmujących się nimi ludzi określa się mianem oszołomów. Jeśli tak, to dlaczego wychodzi na jaw coraz więcej niepodważalnych dowodów na to, że już od lat rządy mocarstw przeznaczają wielkie pieniądze na badania parapsychologiczne? I że nie są to pieniądze wyrzucone w błoto...
- Do diabła! Teraz już nic nie da się utrzymać w tajemnicy - wrzasnął, zazwyczaj niezwykle opanowany, wyższy urzędnik amerykańskiej służby bezpieczeństwa. Właśnie porównał informację zdobytą w sposób paranormalny przez Pata Price'a z obserwacjami prowadzonymi w bazie nasłuchu satelitarnego Army Signal Corps, która, korzystając ze specjalnie wybranych do tej operacji szyfrów, zajmowała się śledzeniem poczynań radzieckich pojazdów kosmicznych.
Price, dokonując swego szpiegowskiego zwiadu psi, nie ruszał się z miejsca - po prostu zapadł w trans, a jednak zgodność jego opisu z rzeczywistością była tak wielka, że CIA i NASA domagały się natychmiastowej weryfikacji wyników. Fachowcy z bazy nasłuchu potwierdzili dane zebrane przez szpiega nowej generacji.
W latach 1984-86 amerykański badacz zjawisk paranormalnych Ernst Meckelburg otrzymywał wielokrotnie zaproszenia do wygłoszenia wykładów dla wysokich rangą oficerów w Niemczech, Francji i Szwajcarii na temat wykorzystania psi do celów militarnych i wywiadowczych. Rzekomy etnolog, Rosjanin, prosił go wtedy o książki o tematyce paranaukowej. Okazało się, że jego skrytka pocztowa należała do KGB.
Pochodzący z Polski Wolf Messing był medium hipnotycznym dysponującym niezwykłymi zdolnościami telepatycznymi. Umiał też przewidywać przyszłość, a swoimi eksperymentami potrafił zadziwić nawet Stalina.
Sławne rosyjskie medium Nina Kułagina po ucieczce do Stanów Zjednoczonych zdradziła Amerykanom szereg tajemnic dotyczących wykorzystywania uzdolnionych paranormalnie ludzi przez rosyjski wywiad. Kułagina potrafiła oddziaływać psychokinetycznie na serce żaby. Najpierw udawało się jej na odległość znacznie zwiększyć częstotliwość bicia sztucznie wypreparowanego żabiego serca, a następnie doprowadzić do całkowitego ustania jego akcji.
Douglas Dean, Robert Teatzsch i dr Mihalsky z Newark College of Engeneering już na początku lat 60. opracowali metodę wykrywania i pomiaru impulsów telepatycznych przy pomocy urządzeń zwanych pletysmografami.
K.M.
To niesamowite coś, czego nie ma
Według rosyjskich naukowców, z którymi zgadzają się ich koledzy z innych krajów, biokomunikacja to pojęcie obejmujące zarówno bioinformatykę, jak i bioenergetykę. Jej zadaniem jest zdobywanie oraz wymiana informacji w sposób pozazmysłowy. Najważniejszymi formami biokomunikacji są: hipnoza, czyli kontrola świadomości, telepatia, czyli sposób pozazmysłowego porozumiewania się na odległość, jasnowidzenie - widzenie na odległość, prekognicja i retrokognicja, to jest przewidywanie przyszłości i odczytywanie przeszłości, doznania poza ciałem, "widzenie" dłońmi, zwane inaczej postrzeganiem dermooptycznym oraz kontakt ze zjawami.
Na temat biokomunikacji niewiele można się dowiedzieć od ludzi ze sfer rządowych. Pytani przez wścibskich dziennikarzy czy dociekliwych naukowców nabierają wody w usta. Jedni puszczają pytania mimo uszu, inni sugerują, że to kompletne bzdury, w które wierzyć mogą tylko nawiedzeni albo znudzone damy. A jednak wiadomo, że rządy dwóch supermocarstw, Rosji i Stanów Zjednoczonych, od dawna przeznaczają niewiarygodnie wielkie pieniądze na badanie zjawisk parapsychicznych.
Według Jacka Andersona, czołowego reportera z "Washington Post", Pentagon od początku lat 80. przeznacza co roku 6 milionów dolarów na rozwój broni i taktyk psychotronicznych, w tym - na projektowanie i produkcję urządzeń do telepatycznego prania mózgu, które miałoby pozbawiać możliwości działania dowódców z armii przeciwnika w czasie ewentualnej wojny. Pracuje się także nad projektem maszynerii do przemieszczania za pomocą bioenergii ładunków nuklearnych w głąb kraju wroga na odległość tysięcy kilometrów, a nawet do wytwarzania tak zwanych sztucznych uskoków czasowych, czyli zmian w strukturze naszej czasoprzestrzeni. W ten sposób mogłyby ginąć nie tylko oddziały, ale nawet wrogie, interkontynentalne rakiety, które, przeniesione w czasie, eksplodowałyby kiedyś tam - w bardzo odległej przyszłości.
Pierwsze sprawozdanie zatytułowane "Controlled Offensive Behaviour - USSR" (Sterowane zachowania ofensywne - ZSRR) zostało opublikowane w 1972 roku przez Lekarza Sztabu Generalnego Armii USA. Drugie, pod tytułem "Radzieckie i czeskie badania parapsychologiczne", ukazało się trzy lata później. Do dzisiaj sporządzono już wiele takich raportów, zleconych przez Centralną Agencję Wywiadowczą. Ze wszystkich wynika, że KGB (radziecka policja polityczna, teoretycznie zlikwidowana po upadku ZSRR) przeznacza ogromne sumy na projekty badawcze zjawisk psi. Dowodem na zaangażowanie radzieckiego rządu w tego typu badania było aresztowanie w 1977 roku Roberta Totha, amerykańskiego korespondenta. Zarzucono mu - i to oficjalnie - posiadanie tajnych danych dotyczących parapsychologii, które udostępnił mu jeden z radzieckich naukowców.
Zabójcza ambasada
Ernst Meckelburg przez wiele lat tropił fakty dotyczące badań nad bronią psi.
Ernest Meckelburg, znakomity publicysta i badacz parapsychologii, dysponuje wieloma wskazówkami świadczącymi, że amerykański wywiad poważnie bierze pod uwagę możliwość psychotronicznych aktów sabotażu. W swojej książce "Agenci psi" cytuje on nie byle kogo, bo Rona Robertsona, oficera wywiadu pracującego w Lawerence Livermore Laboratory (Kalifornia) - jednym z najważniejszych arsenałów broni atomowej w USA. Robertson twierdzi, że za pomocą psychoruchowych sił sterowanych świadomością można doprowadzić do wybuchu ładunku jądrowego lub do jego neutralizacji. "W tym celu - mówił - wystarczy, by ktoś zdalnie przesunął ósmą część uncji (chodzi o masę krytyczną wywołującą reakcję łańcuchową - przyp. KM) o jedną czwartą cala, czyli o ok. 0,6 cm".
16 lutego 1976 r. gazeta "Boston Globe" podała, że amerykański ambasador w ZSRR cierpi na chorobę krwi przypominającą białaczkę, którą spowodowało... napromieniowanie. Wyszło na jaw, że dwóch jego poprzedników zmarło na raka. Zwykli urzędnicy też nie ustrzegli się choroby. Kobiety zatrudnione na terenie ambasady roniły lub rodziły dzieci z uszkodzeniami mózgu. Zbigniew Brzeziński, wówczas jeden z najbardziej wpływowych doradców prezydenta Jimmy'ego Cartera, podczas wywiadu udzielonego pewnemu japońskiemu korespondentowi przyznał, że liczba zachorowań na raka u pracowników amerykańskiej ambasady w Moskwie jest statystycznie najwyższa na świecie. Amerykański Departament Stanu podał oficjalnie do wiadomości, że rodziny zmarłych lub chorych dyplomatów wystąpiły o odszkodowanie w wysokości 200 milionów dolarów (łącznie).
Nieoficjalnie wiadomo było, że naprzeciw budynku ambasady Rosjanie zainstalowali nadajniki mikrofalowe, które go napromieniowywały. Jednak niektórzy badacze twierdzą, że Rosjanie użyli nie mikrofali, a agentów mających zdolności parapsychiczne, którzy wysyłali energie psi o wyjątkowo wielkiej mocy. Amerykanie postanowili się bronić: wszystkie okna ambasady zostały osłonięte z zewnątrz aluminiowymi siatkami, które miały odbijać promienie mikrofalowe, a amerykańscy psychotronicy, korzystając ze swoich uzdolnień, zbudowali parapsychiczną osłonę budynku. I nominacja na ambasadora w Moskwie przestała oznaczać wyrok śmierci.
Żyjące trupy KGB
Jesienią 1991 roku w czasopiśmie "Mołodaja Gwardia" opublikowano artykuł, którego autor, Emil Fiodorowicz Bachurin, twierdził, że badacze zatrudnieni w Centrum Technik Niekonwencjonalnych zajmują się opracowywaniem broni parapsychologicznych. "To straszna broń - alarmował dziennikarz. - Sprawia, że ludzie stają się bezwolnymi trybami w piekielnej maszynerii, skonstruowanej z wszechogarniającego strachu. Paraliżuje umysł człowieka oraz niszczy jego twórcze siły tak, iż w konsekwencji wola jednostki zostaje całkowicie podporządkowana rozkazom osoby obsługującej tego rodzaju urządzenia. Przy pomocy takiej broni przeciwnik mógłby zmienić broniących swego kraju żołnierzy w powolną mu armię zombich." Skóra cierpnie, ale przecież to czysta fantazja...
To właśnie tu, w Montauk Point na Long Island zespół związanych z rządem USA naukowców przeprowadził eksperymenty mające na celu oddziaływanie na ludzką świadomość. Niczego nieświadomi okoliczni mieszkańcy byli poddawani działaniu fal wysylanych przez zmodyfikowaną antenę radarową.
Czyżby? Dlaczego w takim razie poborowych odmawiających służby w Afganistanie aresztowano i wysyłano na tajemnicze treningi w Odessie? Z przecieków wiadomo, że odbywało się tam coś w rodzaju psychotronicznego prania mózgu. Po "treningu" poborowi odkrywali w sobie szczególnie silne poczucie żołnierskiego obowiązku i byli wysyłani do jednostek "specnaz", które w Afganistanie zasłużyły sobie na miano "zajadłych morderców". I nie ma co się uspokajać, że to było "za Sowietów". Rosja przejęła po ZSRR cały spadek z dobrodziejstwem inwentarza. Jeżeli więc rosyjski nacjonalista i fanatyk Żyrynowski grozi, że jeżeli będzie taka potrzeba, wspomoże swoich serbskich kompanów "bronią całkiem nowego rodzaju", to może nie jest to czcza groźba. Amerykanie nie są wcale lepsi. Kilka lat temu w atmosferze skandalu ujawniono istnienie programu Montauk prowadzonego przez powiązanych z rządem naukowców na terenie przejętej przez 0773 Batalion Radarowy bazie lotniczej na Long Island. Z pomocą zmodyfikowanego i rozbudowanego radaru typu sage, przy wykorzystaniu specjalnych generatorów, systemów cewek, wysokiej mocy wzmacniaczy ultrawysokiej częstotliwości, tak zwanych radiosond, komputerów, anten o specyficznym kształcie dokonywano prób manipulowania ludzką świadomością, wywołując w tym celu zjawiska psi. Próbowano także stworzyć połączenia z innymi segmentami czasowymi, czyli z innymi rzeczywistościami.
Sprawę Montauk, a zwłaszcza problem powiązań eksperymentatorów z rządem zaciemniono, ale nie dało się zapobiec ujawnieniu eksperymentów z promieniowaniem przeprowadzonych w latach 1947-1974 na Amerykanach: więźniach z więzienia stanowego w Oregonie, noworodkach i ciężarnych z ubogich rodzin, starcach i ciężko chorych ludziach.
Skandal wcale nie stępia apetytów na niezwykłe moce. Jeszcze w 1985 roku Sąd Najwyższy USA zezwolił szefom CIA na nieujawnianie nazwisk naukowców i lekarzy biorących udział w projekcie MKULTRA, dotyczącym badań nad technikami umożliwiającymi wywieranie wpływu na ludzką świadomość.
Amerykańscy agenci psi, a także ci posługujący się metodami konwencjonalnymi, odkryli, że podobnymi praktykami zajmuje się zakonspirowany ośrodek w rosyjskim Nowosybirsku. Podobne eksperymenty prowadzone są także w Instytucie Radiotechniki i Elektroniki w Gorkim.
Agenta psi wynajmę od zaraz
Ed Dames stworzył w 1989 PSI TECH
Były major wywiadu, Ed Dames, parę lat temu stworzył zespół PSI TECH, by wykorzystać praktycznie zdolności paranormalne. Dames tak reklamuje swoją firmę: "Media widzące na odległość potrafią zlokalizować, a następnie dokładnie opisać obiekty i zdarzenia oddalone zarówno w przestrzeni, jak i w czasie. PSI TECH uczynił z widzenia na odległość skuteczną metodę zdobywania danych. Nasz zdyscyplinowany zespół ekspertów ma ponad czterdziestoletnie doświadczenie w stosowaniu w praktyce widzenia na odległość. Gwarantujemy klientom uzyskiwanie wyników i rozwiązań najwyższej jakości." Czyta się to zupełnie jak reklamę środków do prania... Jednym ze zleceniodawców PSI TECH była duża firma handlująca ropą naftową, która zleciła agentom psi zebranie i poddanie analizie danych dotyczących Saddama Hussejna. Dames wspomagał też major Karen Jansen podczas jej trzeciej misji do Iraku, mającej na celu wykrycie i zniszczenie tajnych magazynów broni rakietowej, chemicznej i jądrowej. Jego ludzie wykryli dwa magazyny broni biologicznej. Dla ONZ Dames pracował za darmo, chociaż za tego typu usługi pobiera na ogół 60 - 80 tys. dolarów.
Znany producent samochodów zlecił zespołowi Damesa, by dowiedział się za pomocą telepatii i jasnowidzenia, gdzie prowadzi się prace nad skonstruowaniem samochodów z napędem wodorowym. Media zlokalizowały i opisały eksperymenty przeprowadzane w Ameryce Południowej, Japonii, Francji, Chinach, Niemczech i Rosji. Do ekspertyzy załączono szkice prototypów oraz opis turbin, kół napędowych, części hydraulicznych itp.
Z umiejętności grupy Damesa korzystała także FBI, prosząc o lokalizację głównych punktów przerzutu narkotyków w Ameryce Łacińskiej. Nic nie wiadomo o podobnej firmie działającej w Rosji. W każdym razie tamtejsi mafiosi bardzo się interesują tego typu badaniami, a znany rosyjski parapsycholog Edward Naumow twierdził, że "kusiły go nie tylko władze".
Możliwości nowej, parapsychicznej broni są ogromne, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę wspomaganie najnowszą elektroniką. Strategie psi mogą być zwiastunami grożącej nam, wielkiej katastrofy. Mogą, ale nie muszą, przynajmniej tak długo, jak długo będą istnieli niezależni uczeni, wścibscy dziennikarze i ci wszyscy, którzy zdzierają zasłony tajemnicy. Wszelkie manipulacje boją się bowiem rozgłosu i światła.
Byli ambasadorowie USA w ZSRR Walter Stoessel i Charles Bohler zmarli na raka, tak jak ambasador Llewellin E. Thompson.
Krzysztof Myśliwiec
Więcej na ten temat przeczytasz w książce
E. Meckelburga "Agenci Psi", wyd. Uraeus, 1998 r.
http://www.gwiazdy.com.pl/43_98/2.htm