Wszystkim dookoła zaczadzono już mózgi o tym jaka łojejku straszliwa anarchia i piractwo panują w tej niedobrej Somalii i jaka to zachodnia demokracja jest cudowniejsza od tej somalijskiej anarchii, a tymczasem okazuje się, że ta Somalijska anarchia ewoluuje powoli w libertariańskie państwo, o której to wolnościowej rzeczywistości w zachodnich dupokracjach, to można co najwyżej pomarzyć. Przeczytajcie to, czyli o tym czego nie powiedzą wam w TVN-ie i nie tylko!
Każdy chce poznać pirata
Somalijczycy stali się popularni towarzysko. Naszych (dwóch) somalijskich klientów ochroniarz wita uściskiem dłoni i pełnym uznania okrzykiem “Witaj, piracie!”, choć ci dobrzy ludzie nie mają z piractwem nic wspólnego. Somalijczycy potwierdzili mi, że to nie wyjątek i że ludzie są ostatnio nimi przyjaźnie zainteresowani, gdy się dowiadują, skąd pochodzą. Hollywoodzka romantyzacja piractwa karaibskiego zrobiła swoje.
W Somalii od 1991 roku nie ma rządu i generalnie panuje chaos, ale ku zaskoczeniu ekonomistów gospodarka się rozwija. Somalia oczywiście była jednym z najbiedniejszych krajów świata i nadal nim jest, ale kilka wskaźników jakości życia się poprawiło podczas bezpaństwowego chaosu, na przykład dostęp do Internetu i odsetek gospodarstw domowych posiadających telefon. Somalia ma jeden z najlepszych i najtańszych systemów telekomunikacyjnych w Afryce, z dziesięcioma zażarcie konkurującymi telekomami. Ludzie sami pootwierali, bez państwowych zezwoleń, regulacji i koncesji, gazety, szkoły, szpitale, zaczęli produkować i sprzedawać elektryczność, która dotarła do miejsc przedtem jej pozbawionych. Za czasów starego rządu była jedna państwowa linia lotnicza mająca jeden samolot, a teraz jest piętnaście konkurujących ze sobą linii lotniczych i ponad sześćdziesiąt samolotów. Właściciel jednej z tych linii powiedział, że nie ma problemów z korupcją, bo nie ma rządu, “budujemy sobie lotnisko, utrzymujemy je i latamy wtedy, gdy jest bezpiecznie” (nie zależy im na tym, żeby ich samolot się rozbił). Lotnictwo rozwija się częściowo dzięki rozwojowi przedsiębiorczości na drogach lądowych: blokada drogowa wymuszająca opłatę za przejazd ma niską barierę wejścia na rynek i na somalijskich drogach takie blokady są podobno co kilka kilometrów. Płacenie im wszystkim czyni samolot, za który płaci się raz, atrakcyjną propozycją.
I na tym polega problem w tym “libertariańskim marzeniu”, jak Somalię określają niektórzy skrajni wolnorynkowcy. Poziom przemocy jest, wedle “Lekarzy Bez Granic”, “katastrofalny”. Somalijskie piractwo, które ostatnio było na czołówkach gazet, jest tylko jeszcze jednym z rodzajów tej anarchistycznej wolnej przedsiębiorczości, swoim pomysłem niewiele różniącym się od wspomnianej blokady drogowej. Przemoc, nie powstrzymywana przez państwo, staje się jeszcze jednym rodzajem aktywów na rynku, wykorzystywanym do wzbogacania się na równi z kapitałem, pracą i kreatywnością i często razem z nimi - somalijscy piraci są dobrze skoordynowani, mają nowoczesny sprzęt, wyspecjalizowany podział ról, są to dobrze zarządzane “przedsiębiorstwa”. Z punktu widzenia przeciętnego człowieka cały ten rozwój linii lotniczych, telekomów i innych usług nie wynagradza dostatecznie bycia narażonym na bezkarną przemoc i wszyscy uchodźcy somalijscy, jakich spotkałam w NZ (spotkałam kilku) uważają, że złapali Pana Boga za nogi wydostając się stamtąd, a za główny powód radości podają bezpieczeństwo.
Zastanawiam się czasem, czy może istnieć to idealne libertariańskie państwo, które tylko chroni ciało i własność przed przemocą i egzekwuje dotrzymywania umów, ale w resztę się nie miesza. Przepisy i regulacje są hurtowym, jednorazowym załatwieniem na przyszłość wszystkich spraw danego typu. Słucham ostatnio podcastu o historii Rzymu, w tym o tym, jak tworzyło się prawo. Jeśli chodzi o te wszystkie drobiazgowe, biurokratyczne przepisy, to generalnie wydarzało się coś złego, czego skutki były kosztowne - czasowo lub finansowo - i wprowadzano nowy przepis, który miał zapobiec ponownemu pojawieniu się takiej sytuacji dławiąc ją w zarodku i zwiększając wydajność systemu, który w ten sposób się rozrastał. Rozważanie każdej sprawy od podstaw i dopiero wtedy, gdy coś złego już się wydarzyło, jest po prostu nieefektywne i tendencja do bardziej szczegółowego, prewencyjnego regulowania (które zapobieże stu tragediom, ale zahamuje tych trzech czy pięciu genialnych przedsiębiorców) jest nie do powstrzymania, gdy ktoś już weźmie na siebie odpowiedzialność bycia państwem.
Ludności Somalii z całego serca życzę bezpieczeństwa, ale jeśli nic się nie zmieni, zobaczenie, w co ta ich anarchia wyewoluuje w dłuższym okresie czasu i czy będzie w stanie poradzić sobie z problemem przemocy bez naruszania tej idealnej wolności gospodarczej będzie bardzo ciekawe.
http://blog.pasnik.pl/