W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
10 unijnych mitów   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
4 głosy
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Odsłon: 1682
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:08, 14 Lut '09   Temat postu: 10 unijnych mitów Odpowiedz z cytatem

http://nczas.com/wazne/10-unijnych-mitow/

Cytat:

Zarówno politycy, jak i media każą nam wierzyć, że Unia Europejska to genialny projekt zjednoczenia Europy, który wszystkim wychodzi na dobre i nie ma żadnych skaz. Wokół realizacji tego projektu narosły różnorodne mity, które niestety mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Mit unijnego wolnego rynku

Czy w Unii Europejskiej mamy wolny rynek i wolną konkurencję? Tak każą nam wierzyć europolitycy i euroentuzjaści. Co prawda, Komisja Europejska realizuje pewne prorynkowe działania, np. ostatnio przedstawiła pakiet propozycji legislacyjnych i zaleceń, które mają doprowadzić do całkowitego zniesienia barier w transporcie morskim do 2013 r. We wrześniu 2008 r. Komisja Europejska słusznie zażądała od Polski zniesienia ustawowych ograniczeń, jakim podlegają polskie OFE przy dokonywaniu inwestycji za granicą. Jednak polityka Komisji Europejskiej to przede wszystkim etatyzm, stosy regulacji i miliardy euro dotacji, co jest zaprzeczeniem wolnego rynku.

Na unijnym rynku energetycznym brakuje konkurencji. To Unia Europejska w ramach regulacji „rynku rolnego” ustanawia dotacje, tworzy limity, ograniczenia produkcji i kary za ich przekroczenie. Traktory są opisywane aż w 58 rozporządzeniach. W wyniku stosowania interwencjonistycznej Wspólnej Polityki Rybnej sami brytyjscy konsumenci tracą 4,7 mld GBP rocznie. Polska, aby dostosować swoje prawo do unijnego, dostała biegunki legislacyjnej, której szczyt przypadł na rok 2004, kiedy wstępowaliśmy do UE. Właśnie wtedy liczba stron Dziennika Ustaw przekroczyła 21 tys., podczas gdy w latach 2000-03 i 2005-08 wahała się pomiędzy 12 tys. a 17 tys. Przestrzeganie wszystkich wspólnotowych regulacji kosztuje przedsiębiorstwa 600 mld euro rocznie! Do tego dochodzą interwencjonistyczne dotacje dla rolników oraz inne dotacje w ramach różnych programów, które oficjalnie mają na celu wyrównywanie poziomu życia w poszczególnych krajach unijnych.

W związku z kryzysem finansowym Komisja Europejska zgodziła się na topienie miliardów euro, by w ten sposób ratować banki w wielu unijnych krajach, np. w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Belgii czy Francji (np. francusko-belgijski bank Dexia uniknął upadku dzięki dokapitalizowaniu przez rządy w Paryżu i Brukseli w wysokości 6,4 mld euro). Komisja Europejska miała co prawda obiekcje odnośnie pomocy publicznej dla polskich stoczni, ale w grudniu 2008 r. wydała zezwolenie na pomoc dla Odlewni Żeliwa “Śrem” w wysokości 6,2 mln euro i nie sprzeciwia się, kiedy kolejne unijne państwa dotują branżę motoryzacyjną. Komisja Europejska wydała też całkowicie nierynkowe zalecenia dotyczące zwiększenia kontroli akcjonariuszy nad zarobkami menadżerów unijnych firm, przejrzystości tych zarobków oraz ich uzależnienia od wyników finansowych przedsiębiorstw.

Francuski ekonomista Patryk Messerlin obliczył, że stosowane przez Unię Europejską cła, kwoty, dotacje i tym podobne środki przynoszą jej stratę na poziomie aż 5-7 proc. PKB. Jak twierdzi brytyjski filozof Roger Scruton, UE musi się uwolnić z gorsetu 170 tys. stron niedorzecznych przepisów, bo to one powodują brak konkurencyjności unijnych firm.

Mit unijnego wolnego handlu

Jednym z ważniejszych elementów unijnej polityki jest wolny przepływ osób, kapitałów, towarów i usług. Wewnątrz Unii Europejskiej w mniejszym lub większym stopniu jest to realizowane, choć nie do końca, np. nawet pomiędzy krajami unijnymi istnieją ograniczenia dotyczące ilości przewożonych papierosów czy alkoholi. Jednak to tylko wyjątki od reguły, które nie mają większego znaczenia.

Problem z unijnym wolnym handlem polega na tym, że nie istnieje on, jeśli chodzi o wymianę towarów pomiędzy krajem unijnym, a krajem poza-unijnym. Gospodarka UE jest „chroniona” wysokim murem celnym w wielu branżach gospodarki i w odniesieniu do wielu partnerów handlowych. Także Polska, wchodząc do Unii Europejskiej, musiała odgrodzić się cłami od wielu krajów, z którymi handlowano bez opłat celnych, w tym z Ukrainą, Białorusią czy Rosją. Na chwilę obecną Unia Europejska ma podpisane dwustronne umowy handlowe z niewieloma krajami na świecie: Szwajcarią, Chorwacją, Macedonią, Tunezją, Marokiem, Algierią, Egiptem, Palestyną, RPA, Kamerunem, Chile i Peru.

Rozmowy wolnohandlowe są prowadzone m.in. z Koreą Południową, Rosją czy krajami ASEAN, a z winy Brukseli zostały zawieszone negocjacje prowadzone z Radą Współpracy Zatoki Perskiej. I nie jest to wynik imponujący, biorąc pod uwagę, że takich umów Unia Europejska dotychczas nie zawarła z największymi potęgami gospodarczymi: USA, Chinami, Indiami, Japonią, Brazylią, Indonezją czy choćby z Australią i Kanadą. Mało tego. Co chwilę słyszymy o wojnach celnych ze Stanami Zjednoczonymi, Chinami i innymi państwami i nakładaniu kolejnych ceł antydumpingowych. W grudniu 2008 r. Komisja Europejska zaproponowała, by kraje członkowskie wprowadziły nowe cła na najdroższe telefony komórkowe, co może doprowadzić do konfliktu między UE a jej głównymi partnerami handlowymi, w tym USA.

Unia Europejska planuje też np. nałożyć 87-procentowe cło na chińskie stalowe śruby i inne elementy złączne. Nie na tym polega wolny handel. Niestety poszczególne kraje członkowskie, w tym Polska, nie mogą samodzielnie prowadzić zewnętrznej polityki handlowej i podpisywać bilateralnych umów wolnohandlowych z krajami trzecimi.

Mit korzyści z unijnych dotacji

Mimo szerokiej i kosztownej propagandy ku czci unijnych dotacji, sytuacja nie jest tak różowa, jak przedstawiają ją unijni klakierzy i urzędnicy z Ministerstw Rozwoju Regionalnego. Na dotacjach traci nawet Polska, która jest jednym z największych beneficjentów unijnej „pomocy”. W perspektywie finansowej 2007-13 sama składka unijna to około 25 proc. całości unijnych dotacji. Niestety do tego dochodzą kolejne koszty po stronie polskiej: tysiące urzędników w ministerstwach, państwowych agencjach czy samorządach, którzy zajmują się wyłącznie dotacjami (UE zaleca, by na każdy 1 mln euro unijnych dotacji przypadało 2,5 urzędnika, podczas gdy w 2007 r. w Polsce był tylko 1 urzędnik na 1 mln euro dotacji), koszty związane z przygotowaniem projektów i to tych przyjętych i później realizowanych, jak i tych odrzuconych (tych drugich prawdopodobnie jest więcej) oraz koszty związane z obligatoryjnym prefinansowaniem i współfinansowaniem projektów.

Z perspektywy pojedynczego beneficjenta unijnych dotacji mogą one być oczywiście korzystne. Jednak patrząc globalnie, te wszystkie koszty znacznie przekraczają łączną wartość unijnych dotacji, więc per saldo Polska traci na tym interesie. Niestety koszty te to nie są wszystkie straty po stronie polskiej. Trzeba do tego dodać fakt interwencji w rynek, co jest bezpośrednio związane z istnieniem unijnych dotacji i przynosi niewymierne szkody, deformując rynek i powodując, że często pieniądze są inwestowane nie tam, gdzie potrzebują przedsiębiorcy, lecz tam, gdzie chcą urzędnicy. Dotacje unijne często powodują też znaczne opóźnienia procesów inwestycyjnych, obniżają efektywność alokacji kapitału i stwarzają nieuczciwą konkurencję.

Te szkody niezwiązane bezpośrednio w wydatkami, by uzyskać dotację, są bardziej niekorzystne niż same straty finansowe.

Mit unijnej uczciwości

Dotacje mają także skutek korupcyjny, choć unijna korupcja nie jest związana wyłącznie z dotacjami. W 2000 r. niemiecki tygodnik “Die Woche” podał, że w Unii Europejskiej co roku gdzieś znika od 4,71 do 8,56 mld euro! Unijna korupcja zaczyna się na szczytach władzy. Komisję Europejską na czele z Jackiem Santerem i byłą premier Francji Edytą Cresson usunięto ze stanowisk jako odpowiedzialnych za brak odpowiedniej kontroli, która zapobiegłaby korupcji w UE.

Z kolei Roman Prodi, były przewodniczący Komisji Europejskiej, był oskarżany o gigantyczne nadużycia. Według raportu Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, procedury księgowej kontroli nad ponad 100-miliardowym budżetem Unii Europejskiej są niewiarygodne i brakuje im zabezpieczeń. Marta Andreasen, była główna księgowa KE, twierdziła, że unijny system jest gorszy od tych, jakie funkcjonowały w amerykańskim koncernie Enron, który dopuścił się oszustw księgowych na ogromną skalę. Andreasen została zwolniona ze stanowiska, po tym jak publicznie ujawniła nieprawidłowości w komputerowym systemie księgowym Sincom2, a ponadto oskarżyła ona Komisję Europejską o ukrywanie licznych nieprawidłowości.

W okresie, gdy Jacek Santer był szefem Komisji, wśród eurourzędników wykryto ponad 1300 przypadków oszustw i korupcji, z czego 27 dotyczyło bezpośrednio członków samej Komisji Europejskiej. Nawet europosłowie zjawiają się w Parlamencie Europejskim wyłącznie po to, by podpisać się na liście obecności i dzięki temu nie stracić diety. Także same dotacje są korupcjogenne. W Centralnym Biurze Śledczym powołano specjalną komórkę zajmującą się nadużyciami związanymi z eurodotacjami. We wszystkich krajach unijnych rolnicy podają większy areał upraw czy inne fałszywe dane, by wyłudzić wyższe dotacje rolne. W Bułgarii ze sprawdzonych 71 projektów w przemyśle spożywczym związanych z unijnymi dotacjami w 64 przypadkach urzędnicy zaaprobowali nierealistycznie wygórowane ceny maszyn na podstawie sfałszowanych dokumentów.

W Bułgarii znacznie pogłębiła się korupcja, odkąd kraj ten ma do czynienia z unijnymi funduszami. W Polsce na co drugiego beneficjenta środków z UE zostanie nałożona kara za złamanie przepisów. W całej Europie istnieją wyspecjalizowane grupy, które zajmują się wyłudzaniem dotacji! Jak twierdzi Carl Beddermann, były doradca przedakcesyjny w Polsce, „malwersacje finansowe w Unii to codzienność”.

Mit Unii ekologicznej

Unia Europejska chce uchodzić za prekursora w zakresie ochrony środowiska. Wszystkie unijne kraje ratyfikowały protokół z Kioto, a pod koniec 2008 r. Unia zatwierdziła pakiet energetyczno-klimatyczny, zakładający do 2020 r. zmniejszenie o 20 proc. emisji gazów cieplarnianych, wzrost udziału energii odnawialnej do 20 proc. oraz poprawę efektywności energetycznej o 20 proc. Jednak z drugiej strony podejmuje się działania, które z ekologią nie mają nic wspólnego.

Parlament Europejski ma dwie siedziby – w Brukseli i w Strasburgu. Zdaniem Jana Gawrońskiego, włoskiego europosła polskiego pochodzenia, w związku z utrzymywaniem drugiej siedziby do atmosfery przedostaje się dodatkowe 90 tys. ton CO2. Sama działalność eurobiurokratów jest zaprzeczeniem dbania o środowisko. W 2004 r. każdy z 24 tys. brukselskich urzędników potrzebował średnio 270 kartek dziennie. W ciągu roku brukselskie biura zużywały wtedy kartki o łącznej wadze 4 tys. ton. Po rozszerzeniu UE o 12 kolejnych państw, te dane są z pewnością jeszcze gorsze. Kolejny przykład to propozycja Komisji Europejskiej z września 2008 r., by od 2011 r. wprowadzono obowiązek montowania świateł dziennych we wszystkich nowych samochodach sprzedawanych w UE. A przecież światła w dzień powodują większe zużycie paliwa, a tym samym większą emisję szkodliwych substancji do atmosfery, a zarówno austriackie, jak i polskie doświadczenia pokazały, że włączone światła w dzień pogarszają bezpieczeństwo jazdy. Z kolei w wyniku Wspólnej Polityki Rybackiej rocznie do Morza Północnego wyrzuca się 880 tys. ton martwych ryb.

Mit unijnej demokracji

Unia Europejska pragnie także uchodzić za wzór demokracji, a tymczasem jej najwyższa władza, czyli Komisja Europejska jest wybierana w sposób niedemokratyczny. Brak poszanowania demokracji przez unijnych polityków widać na każdym kroku zgodnie z zasadą: demokracja – tak, ale tylko wtedy, gdy jest dla nas korzystna. Kiedy Francuzi i Holendrzy odrzucili w referendach Konstytucję Unii Europejskiej, to postanowiono zmienić kilka artykułów oraz tytuł i poddać ją pod głosowania z nazwą traktat lizboński.

Teraz unijni przywódcy naciskają na rząd w Dublinie, by przeprowadził w Irlandii powtórne referendum ws. ratyfikacji traktatu lizbońskiego, odrzuconego w głosowaniu w czerwcu 2008 r. (akcja propagandowa Komisji Europejskiej w Irlandii ma kosztować 1,8 mln euro). Podobnie mają być powtórzone referenda w Danii i Szwecji ws. przyjęcia euro.

Z kolei w Polsce w ramach umacniania „demokracji” rządzący całkowicie zrezygnowali z przeprowadzenia referendów ws. traktatu lizbońskiego czy euro. Jedną z ofiar eurodemokratów stał się w grudniu 2008 r. prezydent Czech Wacław Klaus podczas spotkania z eurodeputowanymi na Hradczanach. Warto też przypomnieć sobie jak unijnymi sankcjami została ukarana Austria za to tylko, że w całkowicie demokratycznych wyborach w 2000 r. duże poparcie uzyskała prawicowa Austriacka Partia Wolności Jörga Haidera, która w rezultacie weszła do koalicyjnego rządu. Podobnie było na Ukrainie. Kiedy wybory prezydenckie w 2004 r. wygrał – nie po myśli Brukseli - Wiktor Janukowycz, ogłoszono, że wyniki zostały sfałszowane. Unia uznała dopiero rezultat powtórzonego głosowania, w wyniku którego prezydentem został prounijny Wiktor Juszczenko.

Mit unijnej solidarności

Celem unijnego projektu ma być stworzenie paneuropejskiego superpaństwa, wewnętrznie spójnego i solidarnego. Tymczasem poszczególne państwa unijne zawsze miały sprzeczne ze sobą interesy i cele. I to zarówno w polityce wewnętrznej (np. każdy kraj chce jak najmniej płacić do wspólnej kasy, a jak najwięcej z niej korzystać), jak i zagranicznej (np. Francja bardziej chce uprzywilejowywać kraje Afryki Północnej, a Polska stawia na Ukrainę). Z kolei Niemcy wbrew polskiej racji stanu po raz kolejny ponad naszymi głowami porozumiewają się z Rosją i forsują budowę Gazociągu Północnego. Całkiem niedawno niemieckie firmy górnicze w Chinach robiły wszystko, by na ten wielki rynek nie miały wstępu polscy producenci sprzętu górniczego. Sprzeczne interesy powodują, że ten sztuczny twór o nazwie Unia Europejska nie jest w stanie wypracować wspólnego stanowiska w wielu ważnych kwestiach. Jak twierdzi brytyjski filozof Roger Scruton, „Unia Europejska zawsze była używana instrumentalnie przez jedne państwa jako maszyna do forsowania własnych interesów i osiągania przewagi nad innymi państwami, uznawanymi za rywali”. Szczególnie jest to widoczne w przypadku Niemiec i Francji.

Mit unijnego dobrobytu

Wbrew powszechnej propagandzie największe unijne kraje, jak Francja, Niemcy czy Włochy są znacznie biedniejsze (licząc PKB na mieszkańca) niż większość amerykańskich stanów, Japonia czy Australia, a bezrobocie w Europie jest dwa razy wyższe. Jak twierdzi publicysta Jan Fijor, który wiele lat spędził w USA, mitem jest głoszona przez polityków wyższa jakość życia w Europie niż w USA:

„Amerykanie więcej posiadają, więcej czytają, więcej się bawią, więcej podróżują, częściej chodzą do kina i są szczęśliwsi”. Mało tego, nie zanosi się, że w najbliższej przyszłości coś się w Unii Europejskiej poprawi. W 2009 r. PKB Niemiec ma się zmniejszyć o 2,3 proc., Wielkiej Brytanii – o 2,1 proc., Francji – o ponad 1,2 proc., Hiszpanii – o 2 proc., Irlandii – o 5 proc., a krajów bałtyckich – o 4 do 6,9 proc. W pierwszej dwudziestce najbogatszych krajów świata (biorąc pod uwagę PKB na osobę) znajdują się tylko trzy, na dodatek małe, mniemające większego znaczenia kraje UE: Luksemburg (3 miejsce), Irlandia (11 miejsce) i Holandia (17 miejsce). W 2008 r. PKB na mieszkańca wg parytetu siły nabywczej w UE wyniosło 33,8 tys. USD, podczas gdy w USA – 48 tys. USD, w Norwegii – 57,5 tys. USD, w Singapurze – 52,9 tys. USD, w Hongkongu – 45,3 tys. USD, w Szwajcarii – 40,9 tys. USD, a w Kanadzie – 40,2 tys. USD.

Mit korzyści z euro

Mieszkańcy wszystkich krajów, w których wprowadzono euro, narzekali na drożyznę. W Niemczech na euro mówi się „teuro” (od niemieckiego wyrazu teuer - drogi). Większość danych gospodarczych uzyskiwanych przez kraje ze strefy euro są gorsze od wskaźników Unii Europejskiej jako całości. Stopa bezrobocia w strefie euro wyniosła w listopadzie 2008 r. 7,8 proc., podczas gdy przeciętna stopa bezrobocia w 27 krajach UE wyniosła wtedy 7,2 proc. W 2009 r. bezrobocie w strefie euro ma się zwiększyć do 9,3 proc., a w Unii Europejskiej – do 8,7 proc. Podobnie wzrost gospodarczy w krajach strefy euro jest zwykle niższy niż w Unii Europejskiej jako całości. W 2009 r. PKB w strefie euro spadnie o 1,9 proc., a w UE – spadnie o 1,8 proc. Szczególnie niebezpieczne może być wprowadzenie euro w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, na co odważyła się Słowacja. Od momentu przyjęcia euro gospodarki tych państw będą mogły doganiać gospodarki starych krajów unijnych wyłącznie wyższym wzrostem PKB. Wcześniej proces doganiania miał miejsce również poprzez umacnianie narodowej waluty w stosunku do euro.

Mit unijnej równości, sprawiedliwości i dobrych intencji

Można spotkać się z twierdzeniem, że Unia Europejska chce, by wszystkim mieszkańcom jednakowo dobrze się żyło. Tymczasem w Unii Europejskiej są równi i równiejsi. Parlament Europejski nie zgodził się na debatę ws. Jugendamtów, które w przypadku separacji z niemieckim współmałżonkiem dyskryminują polskich rodziców poprzez uniemożliwianie kontaktów z ich dzieckiem, a samym dzieciom zabraniają mówić po polsku. W UE dyskryminuje się nie tylko ze względu na narodowość, ale także poglądy.

Kiedy w 2004 r. włoski premier zaproponował prof. Rococo Buttiglionego, katolickiego myśliciela, na stanowisko unijnego komisarza ds. sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa, unijne władze postanowiły go skompromitować i odrzucić jego kandydaturę. Jako przykład nierówności warto przypomnieć, że nikt nie ukarał ani Francji, ani Niemiec za przekroczenie ustalonego maksymalnie dopuszczalnego (3 proc.), zgodnie z traktatem z Maastricht, deficytu budżetowego. Inaczej brukselska władza traktuje kraje małe (casus Portugalii).

Francja, gdzie 70 proc. energii wytwarzają elektrownie atomowe, może bez szkody dla własnej gospodarki zatwierdzić unijny pakiet energetyczno-klimatyczny, ale dla Polski to katastrofa, bo 95 proc. energii wytwarza się u nas z węgla. Minimalna wysokość akcyzy na paliwa, wyrażona nominalnie, jest taka sama we wszystkich krajach unijnych. Lecz dlaczego tak jest, skoro pomiędzy krajami Europy Zachodniej a nowymi krajami UE różnice w zarobkach nadal są olbrzymie? Nierówno traktowani są także zwykli obywatele w porównaniu do uprzywilejowanych urzędników unijnych. Wyraża się to choćby tym, że płacą oni niższe podatki dochodowe, dostaną dodatki za rozłąkę i na kształcenie dzieci oraz liczne ulgi, w tym przy zakupie samochodów.

UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części), jest możliwy jedynie: a) za podaniem klikalnego źródła b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie;

Przykładowe artykuły z działu “ważne”:

● Janusz Korwin Mikke: Życiowa mądrość i “inteligencja” na przykładzie Ukrainy
● Tomasz Sommer: Nasza prognoza na rok 2009. Co będzie albo nawet nie będzie?
● Waldemar Chrostowski i Rafał Pazio: Czy ukryją przed światem Narodzenie Chrystusa?
● Janusz Korwin Mikke: Wcześniejsze emerytury
● Janusz Korwin Mikke: O sensie dyskusji z ekoterrorystami
● Tadeusz M. Płużański: Brutalne „oskarżenia” wobec „niewinnego” marszałka?
● Janusz Korwin Mikke: Koszty walki z terroryzmem
● Dariusz Kos: Platforma budowy biurokracji
● Janusz Korwin Mikke: Efekt Obamy. Zwyrodnialcy na czarno.
● Tomasz Teluk: Dziesięć mitów globalnego ocieplenia
● Tomasz Myslek: W stronę euro rubla!
● Robert Wit Wyrostkiewicz: Korupcja w rządzie? Jak zarabiają kadry Tuska
● Robert Wit Wyrostkiewicz: Jako pierwsi i jedyni publikujemy scenariusz „Tajemnicy Westerplatte”
● Robert Gwiazdowski: Wielki Krach oszustów! Profil prawdziwego kapitalisty
● Tomasz Teluk: Polska we władzy urzędników
● Nigel Farage: Polska i Wielka Brytania powinny opuścić Unię

Wybrane pozycje w e-księgarnii:


● Tylko u nas! “Korwin - wolnościowiec z misją” (JKM, Sommer): Pierwszy wywiad rzeka z najbardziej znanym polskim orędownikiem wolnego rynku! Kim naprawdę jest JKM?

● Tylko u nas w takiej cenie! “Mitologia efektu cieplarnianego” (Tomasz Teluk): Jedyna książka na rynku demaskująca ekofaszystów zarabiających na szantażu globalnym ociepleniem!

● Mamy ją jako jedni z pierwszych! “Sprawa Lecha Wałęsy” (Sławomir Cenckiewicz): “SB a Lech Walesa” ale w wersji przystępnej dla nie-historyka! Bez rozbudowanych przypisów i aneksów źródłowych ale z kapitalnym językiem narracji! Uzupełniona obszernym biogramem Wałęsy oraz sporą liczbą fotografii i fotokopii dokumentów!

● Rekomendacja dr Roberta Gwiazdowskiego i Romana Kluski! “Krótki kurs ekonomii praktycznej” (Krzysztof Dzierżawski): Autor demaskuje fałsz socjalistycznych haseł, uczy pragmatyzmu gospodarczego, ukazuje alternatywne do obecnych rozwiązania dla Polski!

● Końcówka nakładu! “Podatki czyli rzecz o grabieży” (Korwin Mikke) + “Czy można usprawiedliwić podatki” (T. Sommer): Pakiet dwóch klasycznych książek w świetnej cenie! Ograniczona liczba egzemplarzy!

● oraz… niezwykle inspirujące “Listy do młodego konserwatysty” (Dinesh D’Souza), wnikliwa diagnoza współczesnego świata w “Zachodzie i całej reszcie: globalizacja a zagrożenie terrorystyczne” (Roger Scruton), apologia zdrowego rozsądku w “Prawach człowieka i ich krytyce” (Adam Wielomski, Pawel Bala) i kilkanaście innych nowości!

Wydrukuj artykuł Opublikowano w Wtorek, 10 Lutego 2009 r. o godzinie 19:18 w kategori wazne. Możesz śledzić komentarze do tego artykułu przy pomocy RSS 2.0. Poniżej możesz skomentować artykuł. Trackback.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
nanook




Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 229
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:16, 15 Lut '09   Temat postu: Re: 10 unijnych mitów Odpowiedz z cytatem

Rep napisał:
http://nczas.com/wazne/10-unijnych-mitow/
Cytat:

[...]
Mit Unii ekologicznej
[...] Polityki Rybackiej rocznie do Morza Północnego wyrzuca się 880 tys. ton martwych ryb. [...]


O prosze, ekologia przede wszystkim:
http://wiadomosci.onet.pl/1522525,2678,1,rzez_tunczykow,kioskart.html

Cytat:
Wydano zgodę na przyszłoroczne kwoty połowowe przekraczające znacznie wielkości zalecane przez naukowców. Pomimo chóru protestów i oburzenia obrońców środowiska Międzynarodowa Komisja ds. Ochrony Tuńczyka Atlantyckiego (ICCAT) obradująca w Marakeszu w Maroku zaakceptowała plan odłowienia 22 tysięcy ton tuńczyka, podczas gdy nawet naukowcy zatrudniani przez ICCAT zalecali, aby było to nie więcej niż 8500, maksimum 15 tysięcy ton. Ostrzegli, że przekroczenie tego limitu może doprowadzić rybołówstwo do upadku. Ichtiolodzy wzywali także do wprowadzenia zakazu połowu w okresie tarła, czyli w maju i czerwcu, ale w Marakeszu nie uwzględniono tego głosu.
[...]UE reprezentuje interesy kilku krajów posiadających duże floty rybackie, które chcą zarabiać miliony euro na corocznych połowach.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JerzyS




Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 4008
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:24, 15 Lut '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Czasem mądrze, czasem głupio


Tomasz Sommer: Nasza prognoza na rok 2009. Co będzie albo nawet nie będzie?

Jak wiadomo, wszelkie prognozowanie ma sens co najwyżej operacyjny. Innymi słowy: pozwala zastanawiać się nad wariantami rozwoju zdarzeń i dokonywać przygotowań do pojawienia się tych wariantów – bez pewności, że one rzeczywiście zaistnieją.

Oczywiście to tylko jedna strona medalu. Z drugiej strony wiadomo, że zgodnie z zasadą entropii, nic nie jest wieczne i każdy, choćby z pozoru najstarszy porządek rzeczy ma swój koniec. Zwłaszcza jeśli dana struktura jest szczególnie skomplikowana, ma naturalną skłonność do rozpadu. Gdy więc jest u szczytu swojego sukcesu, malkontent może słusznie przewidywać, że teraz już ją czeka tylko szybszy lub wolniejszy rozpad. Mając w pamięci powyższe uwagi, zastanówmy się, co może nas czekać w dziedzinie politycznej i ekonomicznej w 2009 roku.

Kryzys? – będzie trwał!

Niewątpliwie dopiero nabiera rozpędu. I jego siła nie jest łatwa do rozpoznania. Porównując sytuację polską do amerykańskiej, trzeba przede wszystkim zauważyć, że przecena, zwłaszcza na rynku nieruchomości i paliw, dopiero się rozpoczęła. W nowym roku nożyce cen oczekiwanych przez kupujących z oczekiwanymi przez sprzedających muszą się zejść. Odpowiedź na to, na jakim to nastąpi poziomie, warta jest majątek. Przykładowo: w Łodzi, jeśli chodzi o mieszkania, ludzie chcą je kupować za 2-3 tys. złotych za metr kwadratowy, a sprzedawać za 4-5 tysięcy. Ponieważ żadna ze stron na razie nie porzuca swoich wyobrażeń cenowych, handel nieruchomościami praktycznie stanął. Jeśli założymy, że obie strony spotkają się w połowie, cena mieszkania wyniesie nieco ponad 3 tys. zł za metr kwadratowy. Oznacza to powrót do sytuacji sprzed pięciu lat, powiększonej o korektę inflacyjną. Na razie zwłaszcza pośrednicy w handlu nieruchomościami i deweloperzy nie chcą tego przyjąć do wiadomości, ale chyba rynek ich do tego zmusi.

Co ciekawe, ceny paliw oraz walut też wracają do poziomu sprzed pięciu lat. Te pierwsze są powiększone tylko o ekstrapodatek – pamiętajmy, że VAT od paliw jest wyliczany procentowo, ale akcyza już kwotowo, tak więc wraz ze spadkiem ceny paliw rośnie w nich procentowa zawartość podatku i do poziomu sprzed wejścia do Unii Europejskiej po prostu zejść się pewnie nie da.

Kryzys spowoduje niewątpliwie spadek przychodów podatkowych – i to na niemal wszystkich możliwych poziomach. Gminy od września praktycznie nie mają przychodów ze sprzedaży nieruchomości, gdyż cały czas proponują ceny z okresu szczytu bańki spekulacyjnej i nikt po prostu nawet nie przychodzi na przetargi. Ostatnio krakowski magistrat postanowił obniżyć ceny wywoławcze o 20 proc., ale wydaje się, że jeśli naprawdę chce coś sprzedać, powinien obniżyć je co najmniej o połowę. Inne miasta, w tym stolica, w której też od dawna nic nie udało się sprzedać, wciąż czekają na cud, który nie nastąpi.

Spadną także wpływy z VAT-u oraz CIT-u, co jest prostą konsekwencją spowolnienia gospodarczego. W efekcie tegoroczny budżet zapewne się nie zamknie – trzeba będzie go ratować powiększeniem deficytu, a sygnały że tak się stanie, pojawią się prawdopodobnie już w pierwszych miesiącach roku.

Bezrobocie – wzrośnie

O ile spadek cen trzeba uznać w sumie za rzecz korzystną, o tyle będzie z nim związany wzrost bezrobocia, który już zbyt dobrą rzeczą nie jest – chociaż z punktu widzenia pracodawców jak najbardziej, bo prowadzi do wzrostu konkurencji na rynku pracy i spadku płac. Bezrobocie to oczywiście pojęcie socjalistyczne – stoi za nim prosty fakt, że na określone działanie spadnie popyt. I wcale nie chodzi tym razem tylko o zwykłych robotników. Już teraz bez pracy są na przykład są na przykład notariusze – bo nikt nie sprzedaje ani nie kupuje nieruchomości, a to przecież było podstawą ich dochodu.

Ile miejsc pracy zniknie? „Rzeczpospolita” mówi nawet, że pół miliona. O tak precyzyjne prognozy ja się nie pokuszę, nie ma jednak wątpliwości, że ten spadek będzie odczuwalny. Być może odczuje go zwłaszcza rząd Tuska.

Opozycja nie odmówi sobie przecież przyjemności podszczuwania zwalnianych ludzi na rząd i zwalania na niego winy za rzeczy w dużym stopniu od nas niezależne. Trzeba tu zresztą docenić ironię losu, który dał Jarosławowi Kaczyńskiemu rządy w okresie prosperity, a Tuska wyznaczył na okres komplikacji z którymi zapewne obecny premier sobie nie poradzi.

Odbicie – nie zaistnieje

Jeśli sytuacja w Polsce będzie podobna do tego, co dzieje się w innych krajach – a chyba istnieje jakieś uzasadnienie dla rozumowania przez analogię – to w przyszłym roku nie ma co spodziewać się odbicia cen surowców i nieruchomości, a także giełdy. W USA dołek na rynku nieruchomości trwa już drugi rok i nie ma żadnych objawów poprawy koniunktury.

Jeśli więc ktoś wieszczy, że giełda np. „ruszy w drugim kwartale”, mówi to po prostu bez żadnych podstaw. Tak naprawdę nie jest możliwe określenie końca obecnego zahamowania rozwoju. Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na fakt, że w Japonii po załamaniu cen na giełdach i na rynku nieruchomości rynki nie doszły do poprzedniego poziomu przez kilkanaście lat! Wydaje się więc, że w bieżącym roku „odbicia” nie będzie.

POPiS – początek końca

Wybory do Parlamentu Europejskiego mogą być początkiem końca POPiS-u. Wprawdzie kadencja Sejmu jeszcze nie przekroczyła półmetka, więc obecni posłowie, w trosce o apanaże, nie będą chcieli zbyt wcześnie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów, jednak powoli zaczną myśleć i o dalszej przyszłości. Tymczasem wiadomo już na pewno, że formuła PiS-u się wyczerpała i w przypadku pojawienia się nowego, nie skompromitowanego bloku na prawicy, bracia Kaczyńscy zostaną porzuceni. Już teraz mówi się, że grupa ponad 50 konserwatywnych posłów PiS-u myśli o stworzeniu oddzielnego klubu parlamentarnego. Na razie chcieliby, ale boją się, czekają na jakiś wystrzał z „Aurory”.

Być może takim wystrzałem będzie klęska PiS-u w wyborach do Parlamentu Europejskiego, chociaż tutaj na korzyść ugrupowania braci Kaczyńskich gra fakt, że ponowne referendum w Irlandii odbędzie się prawdopodobnie dopiero na jesieni i do tego czasu mogą oni udawać uniosceptyków, co może spolaryzować elektorat w korzystny dla nich sposób. Tak czy inaczej domek z kart o nazwie PiS czeka już tylko na podmuch wiatru.

Niewątpliwie dużym osłabieniem dla partii braci Kaczyńskich jest utrata (zobaczymy, czy na dobre) wpływów w telewizji. Można sobie wyobrazić przecież, że zarząd prezesa Farfała będzie starał się „nadymać” medialnie inne partie prawicowe, a PiS-ie zapomni.

W trudnej sytuacji znajdzie się też Platforma Obywatelska. Choć oczywiście to, że światowy kryzys finansowy pojawił się akurat teraz, jest dziełem przypadku, nie zmienia to jednak faktu, że tak czy inaczej to Donald Tusk i jego formacja będą o ten kryzys obwiniani. Jeśli efekty kryzysu będą dla ludzi dotkliwe – a rząd Tuska jak na razie robi wszystko, by tak się stało – gniew ludu wobec PO znacznie się nasili i najsprytniejsze nawet chwyty marketingowe i pijarowe Platformy nie ocalą. Już teraz po Warszawie chodzą plotki, że najtęższe platformerskie głowy zastanawiają się, jaki tu zrobić hokus-pokus, by słowa „Tusk” i „kryzys” nie stały się synonimami. Bo jeśli się tak stanie, to prezydenckie szanse Donalda z Sopotu stopnieją praktycznie do zera, a i jego formacja znacznie osłabnie.

Jak takie rzeczy się dzieją, widzieliśmy kilka miesięcy temu w Stanach Zjednoczonych, gdzie prawdopodobnie nikt z pocałunkiem George’a W. Busha na czole nie byłby w stanie pokonać kandydata Demokratów. Tak więc rok 2009 dla POPiS-u niemal na pewno będzie początkiem końca. Chociaż ani PO, ani PiS nie znikną do końca, bo partie te, dzięki ustawie o finansowaniu partii politycznych, uwłaszczyły się na setkach milionów złotych. Te pieniądze zostały umiejętnie zagospodarowane. Czy potrzebne będzie wprowadzenie specjalnego prawa rozparcelowującego ten majątek, podobnie jak to było w przypadku dziedzictwa po PZPR? Niewykluczone, że tak.

Nowe siły – powstaną

Co powstanie na miejsce POPiS-u oraz SLD? To oczywiście pytanie za tysiąc punktów. Na lewicy w siłę rosną radykalni związkowcy Solidarności ’80 pod przewodnictwem Bugusława Ziętka. To oni być może zastąpią lewicę, co obiektywnie będzie dla państwa złe. Natomiast najważniejsze jest to, co nastąpi na prawicy. PO już teraz stara się rozgrywać prezydent Wrocławia, Bogdan Zdrojewski. Choć przez wielu jest traktowany jako człowiek Schetyny, który celowo został wypuszczony do kanalizowania zbliżonej do PO opozycji.

Z kolei po stronie uniosceptyczno-konserwatywnej istnieje obecnie kilka ośrodków politycznych, z których najsilniejsze są resztki po LPR oraz UPR. Politykom PiS-u zależy na tym, żeby startowały one w wyborach oddzielnie, bo daje to stuprocentową gwarancję, że żaden z nich w realnej walce politycznej nie będzie się liczył. Co innego gdyby te ośrodki w jakiś sposób się połączyły – choćby doraźnie. Wtedy staną się liczącym się graczem, mającym szansę zagospodarować zarówno rozczarowanych zwolenników PiS-u, jak i PO. To, że nowe siły powstaną, nie ulega wątpliwości. Pytanie tylko, czy wyjdą z cienia już w tym roku.

Świat – Rosja straci stabilność

Jeszcze groźniejszy niż dla POPiS-u jest kryzys dla ludzi sprawujących władzę w Rosji. Obecnie konsumują oni zapasy gotówki, jakie zgromadzili, wykorzystując irracjonalne ceny surowców w okresie bańki inwestycyjnej. Jednak nie łudźmy się – tych pieniędzy na długo nie starczy. A dramatyczną sytuację rosyjskiego budżetu niech odzwierciedli szokujący fakt, że obecnie cena ropy jest niższa od narzutu podatkowego, jaki Rosja nakładała na jej eksport kilka miesięcy temu. Kolos na glinianych nogach nagle je stracił, co mnie satysfakcjonuje tylko o tyle, że przewidywaliśmy zaistnienie takiej sytuacji na tych łamach wielokrotnie.

Efekty mogą być takie jak zwykle, czyli niepokoje społeczne i wzmożony terror. Tak czy inaczej Rosja staje się coraz bardziej niestabilna. To samo można powiedzieć o Białorusi i Ukrainie. W wypadku tych państw trzeba się nawet liczyć z możliwością ich rozpadu.

Ciekawe, czy rząd Tuska ma przygotowany jakikolwiek scenariusz zachowania się w takiej sytuacji, czy raczej nasz rząd będzie się tylko zachodzącym zdarzeniom biernie przyglądał.

Chiny – nowe Państwo Środka?

Największą niewiadomą nowego roku są Chiny.

Proszę zwrócić uwagę, jak mało jest rzetelnych komentarzy na temat reakcji Państwa Środka na kryzys finansowy.


A to Chiny przecież zostaną przez kryzys najbardziej dotknięte, bo po pierwsze – muszą się liczyć z drastycznym spadkiem produkcji, a po drugie – mają najwięcej tracącej na wartości gotówki.

Choć z drugiej strony spadające ceny mogą spowodować, że eksport z Chin jeszcze bardziej wzrośnie i będzie jeszcze tańszy, a chińskie firmy, dzięki zapasom gotówki, nie będą pozbawione kredytowania.

I po cichu zaczną wychodzić z cienia Stanów Zjednoczonych.

Tak jak Stany Zjednoczone w ciągu dosłownie kilku lat wyszły z cienia Imperium Brytyjskiego, nad którym, przypomnijmy, nigdy nie zachodziło Słońce.

Już za rok zapraszam do skomentowania tych prognoz…


===================
Warto zapytać:

jak długi międzynarodowa finansjera chce bronić USA?

to ona decyduje gdzie i co się produkuje. gdzie i ci sprzedaje. Komu sie udziela kredytów , a komu kredytowanie blokuje.
kto po 1989 opanował polski system finasowy?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Voltar




Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 5408
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 21:12, 15 Lut '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

a linka to się już wstydzimy?
http://nczas.com/wazne/nasza-prognoza-na.....ie-bedzie/

NCzas jak zwykle rozgrywa własne klocki łącząc POPIS w jedną całość, podczas gdy niestety to PiS będzie stanowił opozycyjną-antykomunistyczną alternatywę dla rządów PO - nowe inicjatywy zostaną medialnie zadeptane
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:22, 19 Lut '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Plany ARMII dla UE.
Plany OBYWATELSTWA mieszkancow UE.

Cytat:

The plan, which has influential support in Germany and France, proposes to set up a "Synchronised Armed Forces Europe", or Safe, as a first step towards a true European military force.

http://blacklistednews.com/news-3378-0-14-14--.html

Cytat:

EU citizenship should mean freedom of movement, consular protection abroad and trans-national voting, but its enforcement depends on member states, European justice commissioner Jacques Barrot told a parliamentary committee on Monday (16 February).

Although enshrined in the current treaties, EU citizenship still looks more like "an imaginary concept", Mr Barrot said during a hearing in the parliament's civil liberties, justice and home affairs committee.


http://blacklistednews.com/news-3373-0-9-9--.html
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
RaaQ




Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 144
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 20:37, 20 Lut '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Często, niestety, bywa w życiu tak, że ludzie rozmawiają o wszystkim, tylko nie o sprawach naprawdę ważnych, a jeśli już odważą się je poruszyć, plotą bzdury. Podobnie jest też w życiu politycznym, zwłaszcza u nas. Problem konstytucji europejskiej jest tego dobrym przykładem. Można by oczekiwać, że politycy i dziennikarze będą zawzięcie dyskutować, przedstawiać dorzeczne argumenty za i przeciw, tłumaczyć co to oznacza dla Polski, dla nas.

Nic z tych rzeczy. Największe nasze stacje telewizyjne, rozgłośnie radiowe i gazety zgodnie twierdzą, że "Europa da się lubić", że konstytucja europejska jest dobra, podobnie jak europejska integracja, że jej przeciwnikami mogą być tylko ludzie tragicznie ograniczeni umysłowo lub chorzy z nienawiści, że porównywanie UE ze Związkiem Sowieckim to czysta demagogia, że państwo narodowe już się przeżyło, że jeśli nie UE, to Białoruś�

Ludzie wypowiadający te mądrości wydają się bardzo pewni siebie. Unikają jednak zręcznie odpowiedzi na proste pytanie. Dlaczego? Słuchając ich można odnieść wrażenie, że wejście w życie konstytucji Unii Europejskiej nie jest niczym szczególnym, że skoro Polska weszła do Unii i nic nadzwyczajnego się nie stało, to powinniśmy być konsekwentni i przyjąć także jej konstytucję. Najważniejsze jest, żebyśmy nie zostali uznani za warchołów. Powinniśmy naśladować mądrzejszych. Zresztą i tak pozostaniemy niepodległym państwem, a na nasze życie fakt ten nie będzie miał szczególnego wpływu.

Prawda jest jednak taka, że przyjęcie konstytucji europejskiej oznacza ostateczne wyrzeczenie się przez Polskę jej suwerenności. Ma to być ukoronowanie trwającego kilkanaście lat procesu "dostosowywania Polski do europejskich standardów".

Jeszcze 16 lat temu należeliśmy do "obozu państw socjalistycznych", któremu przewodził Związek Sowiecki. Nasz ówczesny hegemon pozostawił nam jednak, oczywiście tylko formalnie, atrybuty suwerennego państwa. W polskich szkołach wciąż uczono, że walka i troska o niepodległość Polski jest cnotą. Krążyło powiedzenie, że jesteśmy "najweselszym barakiem socjalistycznego obozu". Byliśmy jednak osobnym barakiem. Teraz możemy trafić do wspólnego. Niestety niewielu Polaków dostrzega to niebezpieczeństwo.

W połowie maja 2005 roku odbywała się w kilku miastach Polski IV Konferencja Eurosceptyczna. Żyjemy w czasach, w których istnieje tylko to, co pokazuje telewizja, a ponieważ o poczynaniach ludzi przeciwnych UE nie informuje ona zbyt często, niewielu o tym wie. Szkoda, bo to co mówią warte jest wysłuchania. Każdy normalny człowiek, który zrozumiał, czym jest UE, musi zostać eurosceptykiem. Chyba, że chce robić karierę w jej strukturach.







Czym jest Unia Europejska? Skąd się wzięła? Czego można się po niej spodziewać?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:35, 04 Mar '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Wymknal sie tajny raport wewnetrzny.
Okazuje sie ze parlamentarzysci staja sie milionerami na koszt podatnikow.

http://www.timesonline.co.uk/tol/news/politics/article5780750.ece

Cytat:

Secret report reveals how MEPs make millions
Jonathan Oliver

A LEAKED internal report has revealed systematic abuses by Euro MPs of parliamentary allowances that enable them to pocket more than £1m in profits from a single five-year term, writes Jonathan Oliver.

The auditor’s confidential report, suppressed by the Brussels parliament, discloses the extraordinary frauds used by MEPs to siphon off staff allowances funded by taxpayers.

It shows that some claimed for paying assistants of whom no record exists, awarded them bonuses of up to 1½ times annual salary and diverted public money into front companies.

An investigation into the abuses of staff allowances worth up to £182,000 a year — many of which are paid by MEPs to members of their family — was delivered in January last year but was not published.
Related Links

* How to make a million - become a Euro MP

* MEP claims £40,000 for non-existent office

A copy of the 92-page report, prepared by Robert Galvin, the parliament’s head of internal audit, has been seen by The Sunday Times. It reveals:

- Payments were made to assistants who were not accredited with the European parliament and to companies whose accounts showed no activity.

- End-of-year bonuses worth up to 19½ times monthly salary were paid to assistants to allow members to use up their full annual allowance.

- Payments, supposedly for secretarial work, were made to a crèche whose manager happened to be a local politician from the MEP’s political party.

oPayments were made straight into the coffers of national political parties.

- Some assistants doubled their money by banking pay-offs from outgoing MEPs at the same time as receiving salaries from incoming ones.

- One MEP claimed to have paid the full £182,000 staff allowance to one person, suspected of being a relative.

The revelations come as British MEPs look forward to an inflation-busting pay rise this year that could see their take-home pay rising by almost 50%.

In his report, Galvin said that overpayments of allowances were common, adding: “Remuneration paid may not always be justified by the real costs of providing parliamentary assistance.” He warned that abuses exposed the parliament to “financial, legal and reputational risk”.

The report was based on a representative sample of 167 payments — out of a total of 4,686 — made during October 2004. It suggests that Galvin unearthed only a tiny fraction of the many corrupt practices employed by some of the 785 members of the 27-nation parliament. His analysis of the 2004 figures then took years to surface within the secretive Brussels bureaucracy.

New figures compiled by the TaxPayers’ Alliance reveal how MEPs can pocket more than £1m over five years by exploiting different allowances. The calculations were inspired by known abuses of the system, which Brussels insiders claim have been commonplace.

Over a full term, MEPs could easily bank almost £450,000 in staff allowances — even if they employed several genuine full-time assistants.

The campaign group estimates that MEPs claiming the maximum subsistence of £257 a day while staying in cheap accommodation could also pocket about £105,000 from this source over five years.

MEPs could make £217,800 in office expenses by claiming their home was also their constituency office. No receipts are required to receive this money.

The lack of any need to provide receipts to justify travel expenses means that MEPs could receive a £54,000 tax-free profit while still making regular journeys between Brussels and their home country.

MEPs also have a final salary pension scheme which is even more generous than the one provided to members of the Westminster parliament. The TaxPayers’ Alliance calculates that the cash value of this benefit would be about £350,000 over a full parliamentary term.

At current exchange rates the grand total profit over five years comes to £1,176,800.

That figure does not include an MEP’s salary, which is due to increase after the June European elections thanks to a “harmonisation” of MEPs’ pay.

British MEPs receive £63,291 a year, the same as Westminster MPs. After July their pay after tax could rise from about £46,835 to almost £69,000 a year, depending on the exchange rate and whether they can pay the lower European Union tax rate of 15%.

The existence of the Galvin report was first revealed last year when Chris Davies, a Liberal Democrat MEP who read the document, refused to sign a confidentiality agreement and disclosed some of its findings.

Davies’s revelations created EU-wide interest in the corruption of the Brussels parliament. Despite the embarrassment, MEPs voted to keep the report confidential.

In November Den Dover, a British Conservative MEP, was forced to pay back £500,000 in expenses after The Sunday Times revealed that he had been wrongly paying his EU allowances to a family firm.

It was the most outrageous of a series of expenses scandals that emerged last year.

The European parliament has announced a number of reforms to the expenses rules which will come into force this summer. These include ensuring that MEPs’ staff are paid directly by the parliament rather than via the members’ own “service provider”.

However, Davies said the reforms did not go far enough, insisting that many of the Galvin report’s recommendations had yet to be adopted.

“If five steps are needed, the parliament always seems to take only two,” he said.

“We are now better than the Italian system but a long way short of the standards of the House of Commons.”

A spokesman for the European parliament said: “The Galvin report is a study of potential weaknesses in the system of parliamentary assistance allowances. It has had important consequences. The result has been a complete overhaul of this system to enter into force after the June elections.”

_________________
Referendum to inicjowanie dobrych oraz wetowanie wrogich nam ustaw. To sprawdzilo sie w Szwajacarii.
Skonczmy z partiokracja.
Demokracjabezposrednia.org

*Nie odpowiadam na posty lekcewazace i niskiego poziomu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:53, 04 Mar '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Unia sie dzieli na zachod i wschod.
Wschod traktowany jest jak druga klasa.

http://www.telegraph.co.uk/comment/perso.....-East.html

Cytat:


Europe sees trouble rising in the East
Economic crisis has brought tensions between the 'old' and 'new' EU to boiling point, say Adrian Michaels and Bruno Waterfield.


Last Updated: 8:29PM GMT 02 Mar 2009


So much for a compelling display of European unity. A disastrous summit in Brussels at the weekend laid bare what everyone already knew: the global economic crisis is threatening to tear apart both the continent's single market and the peaceful transition to a prosperous European era after the dissolution of the USSR.

Mirek Topolanek, prime minister of the Czech Republic, one of the first former Eastern Bloc countries to hold the European Union's rotating presidency, warned of "the greatest crisis in the history of European integration". Ferenc Gyurcsany, his Hungarian counterpart, spoke of fears that the economic meltdown would lead to the abandonment of poor by rich, of East by West. "We do not want any new dividing lines. We do not want a Europe divided along a North-South or an East-West line … We should not allow a new Iron Curtain to be set up."

But disputes between East and West were very much in evidence. Germany scoffed at Hungary's call for a mass bail-out of economies near the brink in eastern Europe. The French, who recently handed the EU presidency to the Czechs, continued to act like disruptive back-seat drivers. Nicolas Sarkozy openly suggested the Czechs were not up to the task of running the EU.

On Sunday, following a tense lunch hosted by the Czechs, he even claimed that the whole idea of an emergency summit had come from him and from Angela Merkel, the German Chancellor.

So far, Latvia's government is the only one to have fallen in the East. But there are increasingly shrill demands from countries such as Hungary to be bailed out by their wealthier European partners. Germany, understandably, has balked at being considered the sole source of funds. Its economy is contracting fast and it has limited resources.

The problem is a serious one. If Europe cannot solve its difficulties, say the doom-mongers, the euro will split, the union's authority will be fatally undermined and member states could find themselves run by xenophobes and extremists, being wooed back into the fold by a wounded but competitive Russia.

Robert Zoellick, president of the World Bank, said last month: "It would certainly be a political and human tragedy if you saw the reuniting of Europe from 20 years ago [when the Berlin wall came down] come to a crisis now."

Two years ago, the EU celebrated its 50th birthday in the shadow of Berlin's Brandenburg Gate. The symbolism of marking the Treaty of Rome's anniversary at the point where the free West once met the totalitarian East was obvious. Leaders partied to the strains of Joe Cocker and solemnly intoned: "Thanks to the yearning for freedom of the peoples of central and eastern Europe, the unnatural division of Europe is now consigned to the past."

But countries in the East still feel apart, in spite of 10 former Soviet satellites being members of the enlarged EU. (Slovenia and Slovakia are already using the euro.) Nine countries held their own breakaway summit on Sunday morning, discussing their worries that the West was treating them as second-class citizens.

Meanwhile, global summits reinforce the East's view that it is being made to ride in the back of the bus. The G20 group of developed and developing nations will be the major discussion and co-ordination forum for the crisis and the next meeting is in London next month. The big EU four – Germany, France, Britain and Italy – will be there.

As a courtesy, the Czechs will be there in their capacity as holders of the EU presidency. Thanks to President Sarkozy and Gordon Brown, Spain and the Netherlands are also on the guest list.

But Poland, for example, which is a new, large and crucial eastern member of the EU, has been shunned. "Since when did it become the G22 and since when was Holland bigger than Poland?" asked one diplomat.

Poland can feel particularly aggrieved in being left out of discussions. Its economy, though under pressure like everyone else's, is far from the desperate straits suffered by some of its regional neighbours. The East is no monolith and its comparatively healthy economies such as Poland, the Czech Republic and Slovenia are, by many measures, faring better than Spain, Ireland or Greece.

But there is no denying the pain currently afflicting many of the countries that celebrated their post-Soviet freedom by rushing headlong into free trade of goods and services and loading up on debt-fuelled expansion.

Western companies were attracted to the East for its cheaper manufacturing costs. Now there are fears that subsidiary plants will close while subsidised jobs are protected at home. In Hungary and elsewhere, citizens abandoned mortgages denominated in their home currencies in favour of the lower interest rates on offer in euros or Swiss francs. Now the monthly payments are hard to meet.

Italian and Austrian banks were allowed to buy up most of the region's largest financial services companies. There are now legitimate fears they will repatriate their dwindling funds to focus on home markets.

Meanwhile, far too much debt was taken on and the risk of default is rising. The East must repay or strike new deals covering $400 billion in short-term debt.

The Baltic countries have pegged their currencies to the euro in the hope of speeding their accession to the single currency. But the lack of consequent room for manoeuvre means swingeing cuts in spending are required while exports collapse and the recession deepens.

The cost of getting eastern Europeans, including the EU's poorest countries, out of the crisis was estimated at £169 billion by Hungary, a sum that was dismissed out of hand at the summit in Brussels.

But the figure might not be extreme. Zoellick, at the World Bank, has called for western Europe to find the lion's share of £85 billion of fresh banking capital for the East – big money when western countries are facing their own crisis. A decision last Friday by the European Investment Bank, the European Bank for Reconstruction and Development and the World Bank to find £22 billion seems a drop in the ocean.

Whatever Germany may feel about being the saviour of last resort, the truth is that the EU cannot afford to let countries in central and eastern Europe fall apart: the political consequences of a new Iron Curtain would be too grave.

The EU needs a blueprint to sell to western voters as their own economies contract. So far, it has put what seems a sensible brake on further enlargement. Germany and the Netherlands last week blocked an assessment of a membership application from Montenegro. Long-standing promises, made in 2003, that Albania, Bosnia and Serbia will be considered for EU entry look like being broken. Turkey's entry bid is stalled.

Next month, Germany, Austria and Belgium are expected to extend free movement restrictions on workers from central and eastern European countries, a full five years after they joined the EU. Eleven countries have announced that restrictions on Bulgaria and Romania, which both joined the EU in 2007, will be in place until 2012.

But Thomas Klau, Paris director of the European Council on Foreign Relations, warns that these measures could undermine Europe's stability. The very promise of entry into the EU was driving essential economic reforms and leading to prosperity, even though hectic growth and too much debt contributed to the crash. An enlarged EU with open markets has in general spread benefits across the bloc.

"To take back the firm commitments [of EU entry] would be devastating," Klau said.

Just as Europe needs to keep open the door to future new members, it needs also to defend the openness of its markets and societies from protectionism. New EU countries grew 5.5 per cent per year over the five years before the crisis, compared with about 3 per cent before entry. Meanwhile the West should remember that exports to the East have tripled in the last decade and East-West trade has generated three million jobs.

Twenty years after the fall of the Berlin Wall, Europe needs a unity and new sense of purpose. Plau emphasised that if European interests were to be upheld on the world stage, then the EU must try to speak with one voice at next month's G20 summit in London. "Europe's contribution is absolutely vital," he said. "The answers cannot be left to the Americans and the Chinese alone."

_________________
Referendum to inicjowanie dobrych oraz wetowanie wrogich nam ustaw. To sprawdzilo sie w Szwajacarii.
Skonczmy z partiokracja.
Demokracjabezposrednia.org

*Nie odpowiadam na posty lekcewazace i niskiego poziomu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 23:35, 19 Mar '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Brytyjski "Sojusz podatnikow" doliczyl sie ze rzeczywisty koszt czlonkowstwa Wielkiej Brytanii w Uni Europejskiej jest 10 razy wiekszy niz to podaje komisja europejska.
Komisja e. ujmuje tylko bezposrednie skladki netto do budzetu uni a "Sojusz podatnikow"
podsumowal wszystkie (rzeczywiste, niedoszacowane i ukryte) koszty zwiazane z uczestnictwem.


Cytat:


Real cost of EU is ten times higher than EC figures show, Taxpayers' Alliance says
The real cost of EU membership for British taxpayers is ten times higher than figures quoted by the European Commission suggest, it has been claimed.


By Martin Banks in Brussels
Last Updated: 6:56PM GMT 18 Mar 2009

According to the Taxpayers' Alliance, EU membership costs every Briton £2,000 per year, compared with the £220 quoted by the EU.

The UK-based lobby group says that, annually, the total cost of British membership of the 27-member club is £118 billion.

Related Articles

*
EU membership costs each Briton £2,000 a year, Taxpayers' Alliance claims
*
EU fisheries policy has added £200 a year to the family food bill
*
Blair triangulates for President of Europe
*
Britain's climate change policies are futile and costly
*
EU membership cost to British taxpayers will treble to more than £6 billion, Treasury says

This contrasts sharply with Commission statistics which show that in 2007, the most recent year for which figures are available, Britain's net contribution to the EU totalled some £3.8 billion.

The Taxpayers' Alliance bases its figures on what it considers the "real, underestimated and hidden" costs of EU membership.

These include Britain's direct contributions to the EU, the cost to UK business of complying with and administering EU regulations, EU administration costs and also higher food prices, said to result from implementation of the Common Agricultural Policy and Common Fisheries Policy.

The claims are made in a new Taxpayers' Alliance booklet, entitled "The Great European Rip-Off."

Its co-author, Matthew Elliott, the organisation's CEO, said: "The book tries to find a total cost of the EU but does not suggest that it is all waste or that it could be eliminated overnight.

"However, an estimate of the total cost provides an important guide to the burden placed on member countries' economies and their citizens due to EU membership."

The Commission said it uses "totally" different data based solely on Britain's direct contributions to the EU. A spokesman said that in 2007 Britain's net contribution to the EU was 4.1 billion euros (£3.8 billion), or 0.21 per cent of the country's GNI.

"Whatever anyone else says, we stick by these figures," she said.


http://www.telegraph.co.uk/news/worldnew.....-says.html
_________________
Referendum to inicjowanie dobrych oraz wetowanie wrogich nam ustaw. To sprawdzilo sie w Szwajacarii.
Skonczmy z partiokracja.
Demokracjabezposrednia.org

*Nie odpowiadam na posty lekcewazace i niskiego poziomu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Rep




Dołączył: 20 Paź 2008
Posty: 613
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 00:58, 20 Mar '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Pozytywna wiadomosc:

Cytat:

2,5 miliona nowych miejsc pracy w Unii

Dzięki wdrożeniu unijnej dyrektywy usługowej w UE ma w ciągu kilku lat rynek pracy powinien wyraźnie wzrosnąć. Tylko w Polsce powinno przybyć co najmniej 100 tys. miejsc pracy w sektorze usług.

O zaletach wdrożenia dyskutowanej i opracowywanej przez kilka lat dyrektywy mówił w Katowicach unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego i usług, Charlie McCreevy.

Przypomniał, że do 27 grudnia tego roku wszystkie państwa członkowskie UE powinny wprowadzić przepisy dyrektywy do swojego prawodawstwa, a od początku przyszłego roku dyrektywa wejdzie w życie na terenie całej Unii.

- Po zmianie przepisów firmy z państw członkowskich, także polskie, zyskają możliwość świadczenia usług na terenie całej wspólnoty. Niewątpliwie przyczyni się to do powstania nowych miejsc pracy, podobnie jak wdrożenie w latach 90. swobodnego przepływu towarów pobudziło wymianę towarową i wzrost gospodarczy - przekonywał komisarz McCreevy.

Jak mówił, choć swobodny przepływ ludzi, towarów i usług od początku był jedną z zasad działania UE, w dziedzinie usług w wielu krajach istniały ograniczenia, uniemożliwiające świadczenie ich przez firmy z innych państw. Prace nad dyrektywą były trudne i trwały wiele lat m.in. z powodu obaw przed przysłowiowym polskim hydraulikiem, który mógłby odebrać pracę miejscowym firmom z krajów starej UE.
Raporty Money.pl
Młoda emigracja ucieka tylko z Ameryki
Co trzeci Polak chce wracać z USA do kraju. W sumie w tym roku wróci co dziesiąty emigrant - wynika z badania Money.pl.
Firmy wolą zwalniać niż ciąć wydatki na reklamę
Bezrobocie znów jest dwucyfrowe. Co dziesiąta firma może zniknąć z rynku - wynika z badania Money.pl.

Jak mówił komisarz, dziś obawy przed polskim hydraulikiem są znacznie mniejsze, a ostateczny kształt dyrektywy zawiera wiele poprawek, które zrodziły się w toku dyskusji na ten temat w unijnych instytucjach. Zasadnicze jest jednak to, że dyrektywa wprowadza rzeczywisty rynek wewnętrzny UE w dziedzinie usług.

Dyrektywa ma ułatwić zakładanie i prowadzenie przedsiębiorstw usługowych, eliminując ponad 40 istniejących dotąd barier i upraszczając ok. 60 procedur. Wszystkie kraje UE mają uprościć procedury administracyjne, zapewnić firmom łatwy dostęp do potrzebnych im informacji, zapewnić możliwość załatwienia formalności na odległość, drogą elektroniczną oraz stworzyć pojedyncze punkty kontaktowe, jako kompleksowe organy dla usługodawców, gdzie załatwią wszystkie formalności.

Jak powiedziała europosłanka Małgorzata Handzlik, która w Parlamencie Europejskim pracowała nad dyrektywą usługową, nie jest jeszcze przesądzone, czy punkty kontaktowe będą działać np. przy administracji wojewódzkiej, urzędach skarbowych, czy też będą prowadzone przez wyłonione w przetargach prywatne podmioty.

Stworzenie punktów kontaktowych służy temu, by wszystkie sprawy związane z podjęciem działalności usługowej można było załatwić w jednym miejscu, bez zwracania się do kilku właściwych władz czy instytucji. Dostęp do tych punktów mają mieć wszyscy usługodawcy, niezależnie, czy mają siedzibę w kraju, gdzie chcą działać, czy w jakimkolwiek innym kraju UE. Dyrektywa kładzie też nacisk na możliwość załatwienia formalności drogą elektroniczną, co jest istotne przede wszystkim dla podmiotów z innych państw Unii.

Założenia dyrektywy usługowej Komisja Europejska przygotowała jeszcze w poprzedniej, zakończonej w 2004 r. kadencji. Wypracowanie kompromisowej wersji dokumentu było jednym z głównych zadań pochodzącego z Irlandii komisarza McCreevy'a. Ostatecznie dyrektywa została przyjęta 12 grudnia 2006 r., a jej przepisy muszą być wdrożone w krajach Unii do końca 2009 r., by z początkiem 2010 r. weszła w życie.


http://msp.money.pl/wiadomosci/prawo/art......html?p=mf
_________________
Referendum to inicjowanie dobrych oraz wetowanie wrogich nam ustaw. To sprawdzilo sie w Szwajacarii.
Skonczmy z partiokracja.
Demokracjabezposrednia.org

*Nie odpowiadam na posty lekcewazace i niskiego poziomu.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Wiadomości Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


10 unijnych mitów
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile