Przemoc, jaka opanowała większą część Iraku, odstraszyła zagranicznych turystów, ale jak twierdzi szef irackiej Komisji Turystyki Mahmud al-Jakuki, w ubiegłym roku ponad 570 tys. osób odwiedziło szyickie świątynie w stosunkowo stabilnej południowej części kraju. I zdaniem Jakukiego liczba ta będzie rosła.
Mimo że starożytne zabytki Iraku zostały zniszczone albo ogołocone, hotele zbombardowane, a ludność jest stale narażona na ataki terrorystyczne i często sama ucieka z kraju, warto tu przyjechać - przekonuje szef Komisji Turystyki.
- Naszym najważniejszym obecnie zadaniem jest organizowanie turystyki religijnej, zwłaszcza do Karbali i Nadżafu, gdzie znajdują się ważne sanktuaria i gdzie jest stosunkowo bezpiecznie - powiedział Jakuki. - Każdego dnia odwiedza nas 1,5 tys. pielgrzymów, głównie z Iranu, ale też z Bahrajnu i innych krajów. Prawdopodobnie po ramadanie liczba ta wzrośnie do 2,5 tys. osób dziennie. Przed wojną mieliśmy tu 8 tys. pielgrzymów dziennie - dodał.
Jednak szef Komisji Turystyki nie ma łatwego zadania. Do Iraku lata niewiele linii lotniczych. Wciąż zdarzają się tam porwania obcokrajowców. Sami Irakijczycy są często zbyt przestraszeni, aby wyjść z domu. Nawet pielgrzymi są często celem ataków terrorystycznych.
Irak słynął kiedyś z zabytków z czasów Sumerów i Babilonu. Niestety wiele z nich zostało zniszczonych w czasie wojny. - Mieliśmy ponad 10 tys. starożytności, niestety zostały zniszczone lub ogołocone. Teraz staramy się je odrestaurować, ale to wymaga pracy - mówi Jakuki.
Brzegi Tygrysu w Bagdadzie i Basrze, zapełnione restauracjami, nazywane były Wenecją Wschodu. Teraz restauracje stoją puste.
W zeszłym roku terroryści wysadzili meczet w Samarze, a wraz z nim słynny spiralny minaret z XIX wieku.
- Wszystko zostało zniszczone w Mosulu, Basrze, Hilli i Tikricie. Mieliśmy tam hotele, które też zostały zniszczone. Tikrit i Mosul to punkty zapalne, więc nawet nie możemy zacząć odbudowywać tam infrastruktury turystycznej - żali się Jakuki.
|