Tak tania ropa to w obecnych warunkach prosta droga do sporych problemów z podażą ropy w przyszłości, a co za tym idzie dużymi (bardzo dużymi) wzrostami ceny.
Tłumaczę dlaczego. Pomimo początków spowolnienia na zachodzie wschód (a w szczególności Chiny) nie przestają się modernizować, co za tym idzie popyt na surowce w perspektywie kilku najbliższych lat nie będzie spadał. Ludzie będą przesiadać się z rowerów na motory, z motorów na samochody... to raczej proces nieodwracalny tym bardziej jeżeli nagle władze ludowe zdecydują się przestać wymieniać owoce pracy obywateli na amerykańskie cegiełki na wojnę z terroryzmem i by zapobiec recesji zaczną ożywiać popyt wewnętrzny.
Nie, nie zmieniłem zdania nadal NIE WIERZĘ W PEAK OIL!
Dlaczego więc uważam, że podaż może nie nadążyć za popytem?
Od lat 70 tych kartele naftowe niewiele inwestowały w poszukiwanie nowych złóż, w rozbudowę rafinerii, w budowę nowych tankowców. Po co zwiększać produkcję skoro można poczekać, aż popyt przerośnie podaż i czerpać zyski ze wzrostu ceny przy takim samym wydobyciu.
Nagle cena wystrzeliła w górę. Jak to się stało? Czyżby w końcu zadziała mityczna "niewidzialna ręka rynku"?
Nie. To była chciwa ręka Goldman Sachs
Goldman zarobił na tym wprost niewyobrażalne sumy dzięki czemu mógł ukryć swoje straty powstałe w wyniku krachu na rynku kredytowym i związanych z tym derywatyw.
To chyba oczywiste, że takie zagrania nie odbywają się bez wyraźnych instrukcji z górnych pięter piramidy władzy. Komu więc na tym zależało? Kto na tym zyskał po za GS?
Nagły wzrost cen surowca w połączeniu z krążącą wszędzie pogłoską o PEAK OIL i nieuchronności dalszych wzrostów cen ropy przekonał wiele mniejszych i średnich firm w sektorze surowcowym do zaciągnięcia kredytów na inwestycje w rozbudowę infrastruktury. Cena rośnie, zaczyna się opłacać wydobywać ropę tam gdzie do niedawna było to nierentowne. Kredyt na kilka milionów $ i za kilka lat inwestycja zacznie przynosić zyski. Ale nie tylko oni dali się nabrać na spekulacyjny wzrost cen. Rosja i Wenezuela również nie połapały się w tej grze i przewidywane wydatki budżetowe skorelowały z przychodami opartymi o te optymistyczne prognozy cen surowców.
Mamy grudzień i cena ropy spada poniżej 50$ za baryłkę i prawdopodobnie pozostanie na tym poziomie tak długo, aż nie wykrwawią się wszyscy którzy dali się złapać w tą pułapkę. Za rok korporacje przejmą drobną konkurencję wyrzucając na śmietnik lub wchłaniając pozostałości po zadłużonych firmach. Politycy w Rosji i Wenezueli stracą sporo poparcia i w razie wybuchu konfliktu będą znacznie mniej zdyscyplinowani i posłuszni władzy.
W tym całym zamieszaniu najbardziej jednak ucierpi podaż surowca. Przy obecnym wzroście popytu i spadku wartości dolara (odbicie jest tylko chwilowe) cena poniżej 50$ za baryłkę sprawia, że nie ma chętnych na poszukiwanie nowych źródeł, rozbudowę infrastruktury, eksploatację złóż wymagających większego nakładu pracy i kapitału (jak w Kanadzie), badania nad alternatywnymi źródłami energii... działaniami zmierzającymi do uwolnienia ludzkości od zniewolenia pod jarzmem kartelu naftowego.
Z tej historii kartel wyjdzie jeszcze silniejszy, a jego potencjalni wrogowie (wynalazcy, mniejsi przedsiębiorcy) jeszcze słabsi. Teraz kiedy kartelowi udało się jeszcze bardziej dokręcić kurek możemy być pewni, że prędzej czy później będą nas czekały realne przerwy w dostawach surowca. Nie dlatego, że nie ma go już pod ziemią, lecz dlatego, że kontrolę nad procesem jego poszukiwania, wydobycia, transportu i rafinacji sprawuje pieczę kartel, a kartel woli mniej produkować za to drożej sprzedawać.
_________________
"Jeden człowiek nie zmieni świata, ale jeden człowiek może przekazać informację która zmieni świat." David Icke
www.infowars.patrz.pl