Oto fragment niepublikowanej powieści, dotyczący hipotezy "ołtarzy ofiarnych", i w ogóle eksterminacyjnych praktyk hitlerowców jako hekatomb mających również aspekt kultowy.
Choć Niemcy wycofując się zacierali materialne ślady masowych mordów, ocalało dostatecznie dużo świadków by ich zeznania pozwoliły ustalić na jaką skalę były dokonywane.
Część protokołów komisja utajniła. Uznano że niektóre zeznania nie są wiarygodne, że pewni świadkowie pod wpływem traumatycznych doświadczeń doznali pomieszania zmysłów. Nie zadano sobie nawet trudu żeby poddać ich badaniu przez biegłych psychiatrów.
Iwańczuk trafił na te zeznania w odtajnionych archiwaliach Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, już w okresie po odsunięciu komunistów od władzy politycznej w efekcie rokowań okrągłego stołu. Znając pobieżnie prace lubelskiej szkoły religioznawczej, uznał że odnalezione materiały są być może rewelacją. Miał rację. Dragul szybko zorientował się jaką mają wagę. Udowodnił na ich podstawie że obóz na Majdanku służył nazistom nie tylko do celów represyjno– eksterminacyjnych i gospodarczych, czyli rabunku mienia więźniów i eksploatacji ich niewolniczej pracy w przy obozowych warsztatach.
Wyniki badań zespołu antropologów afiliowanych przy Abteilung Walhalla jednoznacznie wskazywały na szczególnie skuteczny rytuał ofiarny, praktykowany przez wiele ludów na przestrzeni całej historii. Jego moc została ujawniona Abrahamowi na Górze Ofiarnej. Chodziło o ofiarowanie ludzkiego życia. Dokładniejsze badania odsłoniły zasadę na której opierała wysoka skuteczność instrumentalna tego rytu. Otóż ofiara, będąc świadoma tego że za chwilę przyjdzie jej się nieodwołalnie z życiem żegnać, indukowała skierowany ku transcendentnemu silny sygnał emocjonalny, błagalny lub złorzeczący oprawcom. Zadaniem kapłana sprawującego obrządek było niejako przechwycenie tej energii i przetransformowanie jej i „przeadresowanie”. Wymagało to dużego doświadczenia i biegłości. Tradycja tych rytuałów była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a w czasach współczesnych niemal wygasła. Jednak podczas zagranicznych ekspedycji udało się ludziom Odilo Glauberta odnaleźć ostatnich z nielicznych jeszcze żyjących Kapłanów Rytu Serca, przedstawicieli tej ginącej profesji, która dzięki hitlerowcom przeżyła gwałtowny renesans. Rytualny mord znów miał się stać państwowotwórczą ceremonią, służącą umocnieniu jedności i siły Ludu i Wodza. Nieborowski, bliski współpracownik Dragula, prześledził całą procedurę ofiarną, posługując się przy jej opisie kategoriami wziętymi z teorii osoblitów.
Od 1942 roku na terenie obozu działało specjalne komando Abteilung Walhalla dokonujące rytualnych ofiar całopalnych w gmachu wybudowanym według planów Świątyni Salomona odnalezionych w archiwum Wydziału Architektury lubelskiego Jeszybotu. Zbudowano ją w mniejszej skali, lecz, jak sądził sam Glaubert, nie rozmiary były najważniejsze tylko stosunek proporcji poszczególnych elementów budowli. Oddział „świątynny” AW działał aż do wiosny 1944 roku. Poczym, już w trakcie przygotowań do spodziewanej ewakuacji obozu, „świątynia” została wysadzona w powietrze, a po niej przyszła kolej na komory gazowe i krematoria. Istnieją poważne przesłanki by uznać za prawdopodobne, że „świątynia” na Majdanku nie była jedynym tego typu obiektem w sieci hitlerowskich obozów zagłady. Ponowna analiza zdjęć zwiadu lotniczego RAFu dostarczyła wielu nowych informacji.
Żaden, nawet najbardziej makabryczny, pomysł nazistów na zgromadzenie sił do zaprowadzenia nowego ładu nie wydawał się równie absurdalny jak ten. Jednak zestawiając skorelowane dane Jerzy Nieborakowski spec od antropologii rytuałów ofiarnych, wychwycił swoistą logikę tego planu. Glaubert narzucał się z nim kierownictwu już maju 1940 roku, ale dopiero po klęsce zimowej ofensywy na Moskwę , sprawie nadano bieg.
A jednak cała ta tak bardzo, według Himmlera, obiecująca akcja nie odwróciła niepomyślnego dla Niemców biegu wypadków wojennych. Po wielostronnej analizie problemu Nieborakowski doszedł do wniosku, że przyczyną fiaska było usytuowanie świątyni poza Punktem Zerowym i niekompetencja „kapłanów” z SS którzy, choć starannie dobrani pod względem rasowym, zostali przeszkoleni zbyt pośpiesznie i nie posiedli wymaganej biegłości w sprawowaniu złożonych rytuałów. Te niedomogi, z których zdawali sobie sprawę sami naziści, usiłowali rekompensować liczbą składanych ofiar. Uzyskali tylko przedłużenie agonii niedoszłego imperium. Potencjalnie bardzo pomocne mogło być wykorzystanie przez Niemców „grzebienia Estery” do ustalenia najbardziej sprzyjających układów planet, co wydatnie wzmogło by efektywność energetyczną rytów, przy jednoczesnej redukcji liczby ofiarnych żertw. Ale, jak już zostało powiedziane, próby złamania jego tajemnicy spełzły na niczym. Zresztą z winy samych Niemców, bo Eichmann skaptował już do współpracy najwybitniejszych kabalistów Wiednia i Pragi, poczyniwszy tamtejszym Judenratom pewne wstępne obietnice, i sprawa zdawała się być na dobrej drodze, ale po konferencji w Wannsee i zamachu na Haydricha, sytuacja bardzo się skomplikowała. Bormann usiłował przedstawić Hitlerowi kontakty Eichmanna z Judenratami w dwuznacznym świetle, akcentując jego semickie pochodzenie i sugerując jakieś niejasne operacje finansowe. Aby odwrócić od siebie cień podejrzenia, Eichmann gorliwie włączył się w realizowanie ustaleń z Wannsee. Endlosung der Judefrage zaczęto realizować z całą germańską systematycznością i bezwzględnością, przejawiają ją nawet świętując.
Takie rozważania snuł Nieborowski nim dotarły do niego niemieckie dokumenty źródłowe znalezione w ukrytym składzie materiałów Komando AW Lublinstadt na Lubomelskiej. Ich analiza zmusiła Nieborowskiego do ponownego rozpatrzenia przyczyn nieskuteczności ofiarnych rytuałów dokonywanych masowo począwszy od 1942 roku. Zawiniła ewidentna niekompetencja Glauberta. Sprawa była tak podejrzana że należało rozważyć ewentualność sabotażu. Gdy wyszły na jaw nowe sensacyjne fakty wszystko stało się jasne. Odilo Glaubert jeszcze przed wojną nawiązał współpracę z jerozolimskim Sanhedrynem. Skutkiem tego ekspertami Abteilung Walhalla od opracowania procedur ofiarnych zostali nie „lojalni” Żydzi Eichmanna, ale ultrasyjonistyczni rabini związani z nowojorskimi plutokratami, opętani wizją rychłego przyjścia Mesjasza jako odpowiedzi na Wielki Lament, i wszechświatowego panowania odnowionego Wielkiego Izraela.
Obsesja Hitlera, że Niemcom grozi ponowny cios w plecy spełniła się w rzeczywistości co do joty. Tym razem nie był to zamęt na tyłach frontu, jak w roku 1918, wywołany przez żydokomunistycznych spiskowców działających w związkach zawodowych i partii socjaldemokratycznej. Drugi cios w plecy zadali sobie sami Niemcy pozwalając się lekkomyślnie wmanewrować w przedsięwzięcie nad którym utracili kontrolę.
Przedstawiając rzecz przystępnie- procedury ofiarne zostały określone tak że niepostrzeżenie zmieniono „adres” pod który wędrowała potężna energia wyzwolona podczas krwawych obrzędów. Kto miał sprawdzić ich poprawność, Abwehra, Gestapo? Glaubert zadbał o to by nikt nie wtykał nosa w treść tajemnych formuł, jedyni specjaliści którzy mogli by je skutecznie zweryfikować pracowali w jego oddziale i pod jego kontrolą. Chronologicznie początek akcji ofiarnej hekatomby zbiega się z cudem pod El Alamein i utknięciem ofensywy Paulusa pod Stalingradem. Czyści rasowo nordyccy kapłani wyselekcjonowani przez antropologów z Lebensbornu gorliwie wysyłali ogromne porcje energii zasilając nimi transcendentny akumulator swoich śmiertelnych wrogów. Z polecenia najwyższych władz Rzeszy nasilono hekatomby latem 1943, przed uderzeniem na Łuku Kurskim, z wiadomym skutkiem. Po zamachu Stauffenberga w Wilczym Szańcu, tropiąc oficerski spisek, Gestapo odkryło podwójną grę Glauberta. Sypnął go poddany torturom szef Abwehry Canaris, którego ludzie zebrali jeszcze przed wojną obszerną dokumentację kontaktów nawiązanych przez agentów AW podczas wypraw nowojorskiej i jerozolimskiej, z aneksami obrazującymi je już w okresie wojennych zmagań. Wściekły Hitler rozkazał aby Canarisa powieszono na strunie od fortepianu, zaś Glaubert zginął zarżnięty rytualnie przez nazistowskich kapłanów.
Po czystkach, zdziesiątkowany Abteilung Walhalla, stopniowo odbudował swoje struktury pod kierownictwem dr Kugela, osobistego astrologa Fuhrera, jednak nie prowadził już operacji z dawnym rozmachem. Wojna zbliżała się ku końcowi. W ostatnich dniach przed kapitulacją najcenniejsze artefakty zgromadzone przez AW oraz dokumentacja jego działań, pod opieką Kugela i kilku wybitnych ekspertów o sprawdzonej na wskroś przez RSHA lojalności , na pokładzie trzech oceanicznych Ubootów odpływają z tajnej bazy w Norwegii-kurs Argentyna.
Do tej pory historycy zajmujący się tym okresem uważali że Glaubert został stracony bo był zamieszany w spisek Steuffenberga. Jego właściwa rola, i działalność AW któremu szefował, długo jeszcze pozostawały w cieniu, tak znakomicie zostały zakonspirowane w czasie wojny i tak dokładnie zacierano ich ślady po jej zakończeniu.
|