Światowy kryzys – geszeft wszechczasów
Aktualizacja: 2009-03-6
„Można nabierać cały świat jakiś czas i kilka osób cały czas, ale nie można nabierać wszystkich ciągle.” – Abraham Lincoln
Zjawisko kryzysu gospodarczego jest tak stare, jak stara jest ludzka cywilizacja. Przyczyny prakryzysów miały podłoże przyrodnicze: nieprzewidziane powodzie, okresy deszczów i suszy, zbyt niskie temperatury itp. Ponieważ ludzki genotyp ma w sobie zakodowaną cechę „stałego rozwoju”, ludzie nauczyli się pokonywać i zapobiegać kryzysom. Nauczono się magazynować żywność w okresie urodzaju. W starożytności umiano radzić sobie nawet z bezrobociem – budowa piramid w Egipcie, czy w średniowiecznej katolickiej Europie budowa wielkich katedr. Współcześnie nazwalibyśmy te działania robotami publicznymi. Co prawda potężny kryzys o podłożu finansowym wstrząsnął już w III wieku Starożytnym Rzymem. Jednak był to wtedy przypadek odosobniony, choć już charakterystyczny dla upadającego z powodów niewydolności administracyjnych i rozkładu zasad etyczno-moralnych cesarstwa rzymskiego – vide dzisiejsza UE, czy planowany ewentualny twór z globalnym rządem finansowo-politycznej mafii.
Kryzysy stały się jednak bardziej dokuczliwe, trudniejsze w likwidacji, gdy w Europie razem z niszczeniem katolickiej etyki zapoczątkowanym w dobie reformacji i oświecenia zaczął następnie kiełkować liberalny kapitalizm. W XVIII, XIX wieku kryzysów nie powodowały już susze, czy deszcze, czy nawet zwiększona produkcja (nadprodukcja), ale czynniki z obszaru polityki pieniężnej, z którymi państwa nie radziły sobie tak dobrze, jak w średniowieczu, czy nawet w starożytności z okresami nieurodzajów. Poza tym nie bez znaczenia pozostaje fakt, że obrót pieniężny, potem banki stały się domeną prywatną. Tak się składa, że znalazły się głównie w rękach wędrującej nacji żydowskiej. A jak pokazują historia dziejów i historia ekonomii, to właśnie to odwieczne zainteresowanie Żydów handlem i pieniądzem stało się bezpośrednią przyczyną ich kłopotów i konfliktów we wszystkich krajach ich osiedlenia. I bynajmniej nie były one powodowane zazdrością rdzennych narodów o wyjątkowe talenty kupieckie Żydów, ale nieuczciwością i nieetycznością powstawania żydowskich majątków oraz szkodliwością ekonomiczną ich poczynań dla gospodarek państw.
(W XVII w. życie gospodarcze w Polsce znajdowało się całkowicie w rękach Żydów. Nic, więc dziwnego, że chory organizm gospodarczy bronił się przed lichwą rekordowo szybką dewaluacją pieniądza. Od 1500 r. w ciągu 200 lat polski grosz zdewaluował się 17-krotnie. Na podst. „Zarys gospodarczych dziejów Polski” – prof. J. Rutkowski 1923 r. s. 221. Miało to swoje skutki polityczne. Jeszcze za życia Jana III Sobieskiego zniknęła prawie całkowicie zwycięska polska armia spod Wiednia, a w 1772 r. nastąpił I-wszy rozbiór Polski.)
Konflikty te były, są i będą występowały tak długo, jak długo przedstawiciele żydowskiej mniejszości będą odgrywali znaczącą rolę ekonomiczno-polityczną wśród społeczeństw Zachodu. Są one rezultatem specyficznej żydowskiej mentalności i religijnej filozofii, które legły u podłoża szowinistycznego egoizmu, rasizmu i moralnego relatywizmu żydowskiej nacji. Cechy te są nie do pogodzenia z kulturą łacińską i każdą inną. Dzisiejszy neoliberalny kapitalizm, globalizacja osiągnęły już apogeum emanacji tych cech.
Nędza wśród bogactwa
Zjawisko to dotyczy XVIII-XIX wiecznej Anglii. Skarbce brytyjskich banków pęczniały od napływających pieniędzy z podbitych przez Brytyjczyków i w nieludzki sposób wyzyskiwanych kolonii. Pozwalała na to protestancka etyka (czyli etyka zjudaizowanego katolicyzmu: bogaci są wybrańcami Boga) rozwijającego się liberalnego kapitalizmu. Im więcej w brytyjskich bankach znajdowało się pieniędzy, tym większa nędza dotykała Brytyjczyków. Wytłumaczenie tego zjawiska jest proste. Ilość dóbr, produktów i usług w Wlk. Brytanii musiała odpowiadać ilości pieniędzy w gospodarce kraju (a banki są jej istotnym elementem), stąd rosnące ceny produktów w myśl zasad liberalnej ekonomii, opartej na obcej katolicyzmowi etyce. Rosło również bezrobocie z powodu nieopłacalności produkcji w Wlk. Brytanii. W koloniach wytwarzano wszystko taniej.
Istotnym elementem kryzysogennym była już wówczas polityka pieniężna pierwszego w dziejach, nowożytnego banku centralnego Anglii. Tzw. Bank Anglii powstał w bardzo podejrzanych okolicznościach w 1694 r. jako prywatna własność żydowska (!). Jego powołanie miało na celu spłatę angielskiego deficytu. Zaczęto drukować tzw. puste papierowe pieniądze, bez pokrycia w złocie. Już dwa lata później ich ilość 20-krotnie przekraczała wartość użytkowanego złota. Był to pierwszy kryzys monetarny. Niebawem pojawiły się następne – przyczyny identyczne: oszustwo. Zachód zaczął oswajać się z nimi na dobre od XIX w. Kryzysy w kapitalizmie przybrały charakter cykliczny (tzw. cykle koniunkturalne) i przeszły od fazy przypadkowości do fazy zaplanowanej, celowo generowanej. Cykl składa się z trzech faz: rozwój, kryzys, likwidacja kryzysu. W fazie pierwszej i ostatniej wszyscy wypracowują majątek na pokrycie złodziejskich weksli - kredytów.
Powyższy brytyjski przykład jest zaskakująco analogiczny do czasów nam współczesnych, do dzisiejszego globalnego kryzysu.
Od 1950 r. do dziś obserwujemy w państwach Zachodu systematyczny wzrost Produktu Krajowego Brutto (przed okresem globalizacji Dochodu Narodowego – to istotna, wartościowa różnica, PKB jest większy od DN, ale nie narodowy, jego znaczną część przywłaszcza światowa oligarchia finansowa). Jednocześnie maleją realne dochody ludności. Skarbce banków, a dokładnie zapisy księgowe stanu „posiadania” banków (ilość pieniądza rzeczywistego stanowi zaledwie ułamek tego stanu) rosną w niewyobrażalnym tempie. Rośnie także bieda i bezrobocie. Różnica jest tylko taka, że kryzys brytyjski tamtego czasu miał charakter bardziej lokalny, a dzisiejszy jest już kryzysem globalnym.
Pierwszy poważny kryzys światowy lat 1929-33 został wygenerowany na Wall Street w USA i zepchnięty na Europę, co stało się zasadą przy późniejszych kryzysach. $ USA posiadał już wtedy znaczącą światową pozycję (zastąpił brytyjskiego funta) w rozliczeniach w handlu międzynarodowym i dlatego kryzys ten mógł się rozprzestrzeniać – tzn., że zwiększono liczbę dłużników, a tym samym zyski prywatnych banków. Pytanie, kto na tym kryzysie zarobił, jest pytaniem retorycznym, jeśli przypomnimy sobie, że amerykański bank centralny (FED) powołany został w bardzo niedemokratycznych warunkach prezydenckim dekretem w 1913 r. (w czasie wakacji przy niewielkiej liczbie senatorów), jako bank prywatny, którego wyłącznymi właścicielami byli żydowscy bankierzy.
Prawdziwe są obiegowe już opinie, że USA dorobiły się na dwóch wojnach światowych. Wymagają one jednak niewielkiego uzupełnienia. Na wojnach dorobiły się przede wszystkim „amerykańskie” banki i ich żydowscy właściciele.
Inspiracja do światowych wojen wyszła zresztą z „amerykańskich” (oraz „brytyjskich”) kół finansowych, które w 1917 r. finansowały także terrorystyczny żydowski zamach stanu w Rosji, co jak widać zupełnie nie przeszkodziło w finansowaniu później totalitarnych Niemiec A. Hitlera w podbijaniu Europy i w wojnie z żydowskim totalitaryzmem ZSRR.
Żydowskim finansistom z USA nie przeszkadzało nawet to, że A. Hitler od 1933 r. zaczął ograniczać Żydom w Niemczech prawa obywatelskie, a od 1942 r. zaczął energicznie oczyszczać Europę z Żydów, gdy zrozumiał, że wojna dla Niemiec jest przegrana i wzrosły jego obawy przed kolejną Republiką Weimarską (przed żydowskimi rządami w Niemczech – tzw. porozumienie z Dorothenstrasse’1918).
Utrzymywanie dziś przez Żydów, że w czasie II wojny światowej zginęło ich w Europie podobno 6 mln, przy czym podważanie tej liczby jest w wielu krajach uznawane za przestępstwo (?), obciąża przede wszystkim prawdziwych inspiratorów wojny i tych, którzy ją finansowali, czyli finansistów żydowskich z USA.
Wobec takiego zwyrodnienia oligarchii finansowej dzisiejsze afery, oszustwa, doprowadzanie państw i narodów do ruiny gospodarczej i w końcu do totalnego światowego kryzysu, który funduje nam finansowa mafia rekrutująca się z najzdolniejszej kupieckiej nacji, nie wydaje się niczym zaskakującym.
Zaskakujące winno być jedynie to, że narody Zachodu dają sobą manipulować w dowolny sposób. Można im wmówić już wszystko: komunizm, potem liberalny kapitalizm, że są zbyt liczne i że niebezpiecznie ocieplają klimat, że człowiek niczym nie różni się od zwierzęcia, że religia, zwłaszcza katolicka, jest szkodliwa, prowadzi do wyniszczających wojen i do nietolerancji. Jest tu jednak jeden wyjątek, religia żydowska jest dobra i słuszna, dlatego jej wyznawcy byli zawsze prześladowani. Dziś świeci się dla nich zielone światło (i nie tylko dla zbrodni na Palestyńczykach), dla pozostałych religii świeci czerwone. Chwała Bogu, światła na sygnalizatorze dziejów zmieniają się. Jest też nadzieja, że narody Zachodu – biała rasa - nie zostały wyzute z instynktu samozachowawczego i od skorumpowanej demokracji parlamentarnej realizowanej przez antynarodowe parlamenty przejdą do demokracji bezpośredniej i ustalą nowy porządek - porządek bez tolerancji dla międzynarodowych złodziei-finansistów, bez tolerancji dla kłamstwa i dla niespotykanego szowinizmu jednej tylko wybranej nacji.
W tym miejscu wydaje się uzasadniona niewielka dygresja. Analizując występowanie wielkich rewolucji, wojen, kryzysów gospodarczych nasuwa się wniosek, że zjawiska te dotyczą przeważnie państw katolickich – czyż nie jest to zastanawiające?
Liberalny po(d)stęp – droga do kryzysu
O tym, że dzisiejszy kryzys finansowy jest kryzysem światowym – globalnym zdecydowało kilka głównych czynników, które legły u podstaw tworzenia światowej liberalnej gospodarki, czyli tzw. procesów globalizacji.
O centralnym banku USA powołanym w 1913 r., jako wyłącznej prywatnej własności żydowskiej wspomniałem już wcześniej. Kolejnym czynnikiem kryzysogennym była tzw. umowa z Bretton-Woods (1944 r.). Na międzynarodowej konferencji ustalono między innymi politykę kursową walut. $ USA stał się wyznacznikiem przeliczeniowym dla innych walut. Wprowadzenie umowy (systemu) z Bretton-Woods USA wymusiły swoją niekwestionowaną potęgą militarną i gospodarczą. Już wtedy udział $ USA w rozliczeniach międzynarodowych sięgał 70%. W tym samym roku powołano Bank Światowy (BŚ) oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), instytucje finansowe, które niezależnie od swoich propagandowo słusznych celów statutowych w rzeczywistości realizowały ekspansję gospodarczą i finansową lichwiarzy z USA, doprowadzając wiele państw do ruiny gospodarczej w ramach tzw. programów pomocowych. Pod presją tych będących ponad prawem instytucji finansowych demokracja jest coraz powszechniej odbierana narodom przy pomocy „ekspertów” na służbie obcych interesów oraz przy pomocy skorumpowanych rządów i parlamentów. Te same instytucje promują w swoich powszechnych „nowoczesnych” mediach antykulturę – narkotyki, seks, rock, homoseksualizm, aborcję, eutanazję i niszczenie korzeni naszej łacińskiej cywilizacji.
Oto niektóre zalecenia BŚ dla Polski po 1990 r.:
zrezygnować z budowy metra,
zlikwidować publiczne biblioteki (wykonanie: 60%),
sprywatyzować ochronę zdrowia (realizowane od 1997 r.),
sprywatyzować polską gospodarkę – za kilka procent jej wartości wyprzedano 70% – 90% w zależności od sektora gospodarczego.
Podobnie zrealizowano wyprzedaż gospodarki argentyńskiej w latach 1980-tych.
W tym złodziejstwie partycypowały banki z USA i z Europy. Czy my winniśmy mieć wobec nich jeszcze jakieś zobowiązania?
Eksperci prezydenta Hosni Mubaraka obliczyli konsekwencje pomocy MFW dla świata. Tylko w latach 1980-86 zmarło z głodu, z chorób, z braku rozwoju przemysłu, braku dostępu do ochrony zdrowia 530 mln ludzi (13 razy więcej niż w II wojnie światowej). Jest to ukryta forma „czystek etnicznych”. Biedni stają się rasą niższą – niepotrzebną (vide: liberalny kapitalizm w Wlk. Brytanii XVIII w.), bogaci, rasą panów – nie stoi to w sprzeczności z etyką protestancką, ani z filozofią judaizmu, kłóci się natomiast z powszechnie zwalczanym katolicyzmem. To, dlatego jest on tak silnie neutralizowany programowym ekumenizmem od 1965 r., od II Soboru Watykańskiego.
Następnym istotnym czynnikiem kryzysogennym było odejście w 1971 r. przez USA od parytetu złota.
W następnych kilku latach zrezygnowały z niego wszystkie pozostałe państwa. Dzięki parytetowi kruszcu banki centralne państw były zorientowane w ilości pieniądza w obiegu. Bez utrzymania tego parytetu jest to nie możliwe.
W latach 80-tych XX wieku pojawiła się fala innowacji finansowych (usługi bankowe i inne operacje na kapitale) – kolejne czynniki kryzysogenne. Jednoczesny rozwój technik przetwarzania i przekazu informacji umożliwił podejmowanie operacji na rynkach finansowych całego świata. Wiele państw pod naciskiem oligarchii finansowej przeprowadziło deregulacje (tzn. likwidację ograniczeń) swoich rynków finansowych, co umożliwiło powstanie wielkich konglomeratów finansowych (łączenie się kapitałów, banków z różnych państw - tzw. ,,Big Bank”). Te zjawiska integracji rynków finansowych określa się dziś mianem ,,globalizacji”.
Banki, konsorcja bankowe i inne instytucje finansowe zaczęły na wielką skalę kreować tzw. dodatkowy pieniądz, który umożliwia im przejmowanie firm i dóbr na świecie.
Poprzez przekupstwo polityków i medialną propagandę dla tłumów wyborców doprowadzono do pozbawienia państw kontroli nad ich systemami pieniężnymi i polityką pieniężną. Innymi słowy ten najważniejszy dla gospodarki państwa system – politykę pieniężną, będącą gospodarczym krwiobiegiem wyrwano spod kontroli państw narodowych.
Cały system finansowy świata zachodniego jest zawiadywany przez światową oligarchię, która ma swoje siedziby w USA i ostatnio także w UE w Europejskim Banku Centralnym.
Pojawił się cały szereg metod („produktów bankowych”?) uzyskiwania przez banki dochodów na operacjach, które nie mają żadnego związku z produkcją, z usługami – z gospodarką fizyczną. Na wielką skalę generowany jest przez banki pieniądz wirtualny – nieistniejący w banknotach i w bilonie, tylko w zapisach księgowych.
Nikt dziś nie jest w stanie określić rozmiarów finansowych kryzysu, ponieważ nie istnieją mierniki do określenia ilości pieniędzy rzeczywistych, a tym bardziej wirtualnych, uzyskiwanych z kredytów bezgotówkowych i z transakcji na instrumentach pochodnych, tzw. derywatach.
Niektórzy ekonomiści ostrożnie szacują ilość pieniędzy rzeczywistych na maksimum 5% ilości pieniądza ogółem, czyli łącznie z wirtualnym. Pewne pojęcie o tym szacunku dają raporty Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei:
dzienne wartości transakcji na świecie:
0, 74 bln = 740 mld $ USA (w 1989 r)
1 bln = 1 000 mld $ USA (w 1992 r)
1700 bln = 1700 000 mld $ USA (w 2007 r)
(proszę zwrócić uwagę na szybki wzrost podanych kwot)
roczny Produkt Krajowy Brutto wszystkich państw łacznie: 50 bln $ USA (w 2007r.)
Wynikałoby z powyższego zestawienia, że produkcja, usługi, dobra wytworzone w ciągu roku przez cały świat są sprzedawane i kupowane 34 razy w ciągu każdego dnia. Jest to obraz astronomicznego oszustwa – geszeftu wszechczasów, jakiego dopuściła się finansowa oligarchia kontrolująca światowe finanse (banki centralne są niezależne od rządów państw, systemy bankowe są prywatne).
W kontekście powyższych liczb rozdmuchiwany przez mondialistyczne media przekręt żydowskiego bankiera, B. Madoffa na 50 mld $ USA wywołuje raczej smiech. Jest to tylko okruch rzucony z pańskiego stołu wygłodniałej sprawiedliwości tłuszczy – B. Madoff żyje spokojnie na wolności.
Z kolei sławny podatek od spekulacyjnych transakcji zaproponowany przez J. Tobina (Nobel w dziedzinie ekonomii 1981) jest niemoralny i matematycznie nielogiczny. Niemoralny, ponieważ sankcjonuje złodziejstwo, jeśli złodziej zostawi nam odrobinę swojego łupu, a praktycznie naszej własności. Nielogiczny matematycznie, bo żąda opodatkowania wirtualnych pieniędzy, a w efekcie to przecież społeczeństwa będą musiały wypracować (urealnić) ten podatek.
Już w latach 1970-tych niezależni ekonomiści ostrzegali, że kryzys, czyli brak pieniędzy nagle i wszędzie może nastąpić każdego dnia.
Co to znaczy, ktoś spyta? Ogólne prawa fizyki są słuszne również w obszarze ekonomii. Ciecz w naczyniach połączonych ma zawsze jeden, ten sam poziom – znamy wszyscy to prawo. Jeśli do takich naczyń dołączymy kolejny zbiornik, poziom cieczy obniży się. Im większy zbiornik dołączymy, tym poziom cieczy będzie coraz niższy, aż przestanie być zauważalny.
W gospodarce światowej tym ogromnym pustym zbiornikiem jest stan bankowych kont z wirtualnymi pieniędzmi, a cieczą jest pieniądz rzeczywisty. A zatem, kryzys, czyli brak pieniędzy – ten prawie niewidoczny niski poziom cieczy – będzie trwał tak długo, jak długo pusty zbiornik będzie się wypełniał, czyli aż zapisana wartość pieniądza wirtualnego zostanie uzupełniona pieniądzem rzeczywistym i to przy założeniu, że nie będziemy powiększać naszego zbiornika, tzn., jeśli zastopujemy mechanizmy kreacji pieniądza wirtualnego.
A więc kiedy wypełni się ten „zbiornik wirtualnych pieniędzy”?
Pieniądz wirtualny dzięki zmyślnym mechanizmom kreacji (oszustwa) przyrasta rocznie w tempie geometrycznym (an+1= an x q, gdzie q>1), pieniądz rzeczywisty przyrasta zgodnie z rocznym rytmem produkcji dóbr i usług (bankowe i giełdowe spekulacje finansowe nie powodują przyrostu pieniądza rzeczywistego), czyli zawsze o jakąś część poprzedniej wartości (an+1=an x q, gdzie q<1). Tak, więc nie dokonując żadnych zmian w systemach finansowych i gospodarczych państw i świata NIGDY nie zrównamy ilości pieniądza rzeczywistego z wirtualnym. Weszliśmy w kryzys permanentny. Neoliberalna gospodarka ze swoim złodziejskim systemem finansowym osiągnęła kres swoich dni. Że taki dzień nadejdzie twórcy geszeftu wszechczasów zdawali sobie sprawę. Jednak nie są skłonni do jego naprawy, a tym bardziej do porzucenia lichwy. Musieliby, bowiem oddać narodom to, co im zrabowali i pozbawić się korzystnego złodziejskiego procederu dającego polityczne wpływy na sprawy tego świata.
Stąd pojawił się pomysł na UE i strefę € (euro). Jest to pomysł dość stary, sięga 1913 r. Zniszczone dziś USA i bezwartościowy $ USA trzeba zastąpić nowym państwem i nową światową walutą i proceder będzie można uprawiać nadal. Ponieważ nie ma zgody wśród „finansowej braci” po obu stronach wielkiej wody, pojawiła się koncepcja zastąpienia $ USA przez Amero, walutę zjednoczonych państw Kanady, USA i Meksyku. Okazuje się jednak, że rozmiary światowego przestępstwa są zbyt rozległe i nie można łatwo uciec od $ USA. Co zrobić z międzynarodowymi zobowiązaniami denominowanymi w $ USA? Jeśli przepisze się je na € (euro) lub na Amero, to cała operacja niczego nie rozwiązuje.
Widmo śmierci – demokracji bezpośredniej zaczyna zaglądać w oczy światowym finansistom-złodziejom.
Ich organizacje:
Rada Stosunków Zagranicznych (CFR),
grupa De Bilderberg,
Komisja Trójlateralna,
Klub Rzymski, (w Polsce Fundacja S. Batorego),
MFW, BŚ oraz masońskie loże wydają się bezsilne – rozmiary kryzysu przerosły ich samych.
A bajki o liberalnym kapitalizmie, o samonaprawczych mechanizmach „wolengo rynku” okazują się być jedynie wielką lipą.
Pojawiła się, więc koncepcja wojny domowej w USA i rozbicie ich na mniejsze państwa – koncepcja najbardziej prawdopodobna
(http://online.wsj.com/article/SB123051100709638419.html).
Jeśli nie dojdzie do samoczynnego wybuchu społecznego niezadowolenia w USA, ten wybuch trzeba będzie sprowokować. Przekierowując jednak słuszną wrogość Amerykanów wobec rządzącej oligarchii finansowo-politycznej winnej upadku USA, na walkę między poszczególnymi stanami (lub grupami stanów) o własną niezależność państwową, o wyzwolenie spod lichwiarskiego kapitalizmu USA.
Jeszcze w pierwszej połowie XX w. skutki kryzysów można było „naprawiać” wojnami nakręcającymi koniunkturę gospodarczą. Dziś jest to już nie możliwe, tak ze względu na rozmiary kryzysu, jak i na atomową równowagę największych potęg.
Finansowa mafia z USA musi się, więc pożegnać z myślą o przejęciu bogactw naturalnych Rosji, czy zlokalizowanych w Tybecie bogactw Chin, żeby w cenie surowców naturalnych upychać puste $ USA, czy jego zamienniki. A w starciu sił konwencjonalnych USA nie mogą mieć pewności na sukces, raczej na porażkę.
Co prawda, finansowi „eksperci” z UE wymyślili, ze zamiast surowców naturalnych można do tego samego celu wykorzystać produkcje żywności, ale nie jest to chyba dobry pomysł. Zapotrzebowanie na żywność jest wprost proporcjonalne do liczby ludności i zwiększanie produkcji żywności ponad ten warunek jest bezcelowe i stanowi, zatem naturalne ograniczenie dla kreacji pieniądza wirtualnego.
Zostaje, więc tylko wojna domowa w USA w wyniku, której powstanie kilka państw. Jedno z nich będzie musiało mieć „szczęście” przejęcia zobowiązań finansowych po niewypłacalnych USA. Oczywiście armia USA z potencjałem nuklearnym przypadnie najbogatszemu (bez długów) nowemu państwu.
Metoda ta została sprawdzona przy tzw. procesach naprawczych zadłużonych firm.
Dzieli się takie firmy na małe samodzielne kawałki, jeden z nich obejmuje długi całej firmy.
Następuje sprzedaż niezadłużonych nowych firm, a ta z długami upada lub jest przejmowana przez wierzycieli za 1 $ lub 1 złotówkę.
Wiele instytucji bankowych specjalizowało się w takiej działalności.
Teraz tę metodę trzeba będzie zastosować do jednego wielkiego koncernu rolno-przemysłowego, jakim jest państwo.
Czy ktoś widział urodzajne pole po przejściu przez nie szarańczy?
Podobnie wyglądają dziś USA. Tak też wyglądała Polska w XVIII w. i obecnie od 1989 – 2009.
Dziwne zjawisko
Kryzysowi towarzyszą zadziwiające zjawiska. Niedawno byliśmy świadkami szybko rosnących cen ropy, do 150 $ USA za baryłkę. Nagle cena spadła do poziomu z 2006 r., do 40 $ USA za baryłkę. Żaden klakier „wolnego rynku” nie potrafi tego wyjaśnić. Nie spadło zużycie ropy, nie zwiększyła się jej produkcja, więc co się stało? Spytajcie niejakiego Leszka B., bo to na pewno sprawka „niewidzialnej ręki wolnego rynku”.
Ano, „wolny rynek”, czyli lichwiarze-finansiści doszli do wniosku, że na wzroście cen ropy, który miał ratować pustego $ USA, za dużo zarabia Rosja, poza tym dodatkowo pogłębia on kryzys.
Istnieje wyjście
Koniec światowego geszeftu musi nastąpić – nie można ukraść narodom więcej, niż są one zdolne wytworzyć. Materia gospodarcza zaczyna stawiać samoistny opór. Chodzi teraz tylko o to, żeby w jakimś rozsądnym czasie wyeliminować geszefciarzy z życia państw i narodów – to im się po prostu należy.
Z punktu widzenia racjonalnej ekonomii recepta na kryzys jest prosta. Wymienię główne postulaty:
1. długi państw należy anulować
2. musi istnieć waluta narodowa i parytet kruszcu
3. bank centralny i system bankowy muszą być państwowe (dopuszczalne banki spółdzielcze)
4. wszelkie mechanizmy kreacji wirtualnego pieniądza (w tym giełdy papierów) są zakazane
5. ilość pieniądza w gospodarce musi być równoważna ilości dóbr i usług
6. nowe dobra (nie konsumpcyjne) muszą mieć pokrycie w nowym narodowym pieniądzu
7. należy dążyć do autarkii gospodarczej, co nie wyklucza wymiany międzynarodowej
8. długi konsumenckie nie mogą pozbawiać majątku sprzed zobowiązania (nigdy mieszkania,domu, warsztatu pracy), a ich oprocentowanie nie może być wyższe od wzrostu gospodarczego i od realnego wzrostu dochodów ludności.
Zwolennicy niezależności banku centralnego (skorumpowani politycy i ekonomiści) twierdzą, iż rząd może wykorzystać taką sytuację do swobodnego drukowania pieniędzy (na początku lat 1990-tych dopuścił się tego niejaki Leszek B. jako min. Finansów i wicepremier RP), co powoduje inflację. Trudno nie przyznać im racji. Jednak nigdy dotąd żaden rząd żadnego kraju nie doprowadził do załamania światowej gospodarki. Żaden rząd nie wydrukował takiej ilości pieniędzy, która byłaby porównywalna z rozmiarami kreacji pieniądza bezgotówkowego przez banki prywatne. Poza tym władze kraju są mniej lub bardziej demokratycznie obieralne, a prywatnych właścicieli banków nie wybiera nikt. Za to oni wybierają i korumpują wszelkie władze. Niezależny bank centralny w systemie bankowym komercyjnym jest uzależniony od tego systemu, a nie zależy od narodu i krajowej gospodarki względem, której powinien być służebny.
Najsilniejsze gospodarki świata, takie jak USA, Japonia, Niemcy, Francja, czy absurdalnie-złowieszcza UE nie potrafią zahamować spadających w dół wskaźników ekonomicznych.
Dzisiejszy kryzys był przewidywany w latach 1970-tych przez prawdziwych ekspertów, myślących logicznie oraz w kategoriach etyki katolickiej. Odwrót od zła jest konieczny i nieuchronny. Musi nastąpić już w najbliższych latach. Otwarte pozostaje jednak pytanie, jak zachowają się światowi finansiści-oszuści dysponujący uzbrojoną po zęby armią USA?
Jako katolik opowiadam się za pojednaniem z winowajcami światowej i naszej narodowej tragedii, ale za pojednaniem w duchu katolickim. Winowajca naprawia wyrządzone krzywdy, zwraca to, co zrabował, wyraża skruchę i żal, przyrzeka poprawę i poddaje się karze. W każdym innym przypadku mamy obowiązek całkowitego zniszczenia zła, żeby nie mogło odrodzić się w przyszłości, inaczej staniemy się współwinnymi kolejnych tragedii własnego i innych narodów.
Dariusz Kosiur
Za: ProPolonia