Fenomen lokalnych festiwali
"Do organizacji imprez takich, jak Dni Ursynowa czy Święto Wisły, pcha nas poczucie wspólnoty. Miejsce, w którym żyjemy, w pewien sposób definiuje to, kim jesteśmy. Problemy dzielnicy z reguły dotyczą wszystkich jej mieszkańców, bo każdemu przeszkadza brak przedszkola lub ścieżki rowerowej. To wspólne tematy do narzekań. Szybko okazuje się, że istnieją również powody do świętowania. Stąd już tylko krok do lokalnego festiwalu.
Z roku na rok obserwujemy w Polsce rozwój podobnych imprez. Największe z nich, jak choćby Święto Saskiej Kępy, z łatwością przyciągają zainteresowanych z całego miasta. Wychowani w okolicy artyści dają bezpłatne koncerty, a do współfinansowania ulicznych zabaw zgłaszają się prywatni sponsorzy.
Najważniejszą korzyść tego typu imprez stanowią rodzące się w takich miejscach inicjatywy własne mieszkańców. Wiele z nich realizuje się potem podczas dorocznych Dni Sąsiada. W stolicy odbyły się one w tym roku po raz drugi. Na Mokotowie, Ursusie, Ochocie, Pradze i Śródmieściu ludzie sami ułożyli plan majowych obchodów. I już od lutego zapraszali na nie wszystkich sąsiadów. W rezultacie na wspomnianym Mokotowie odbyło się kolektywne zamalowywanie pseudografitti oraz wspólne grillowanie.
Aby
Dni Sąsiada nie pozostały jedynym w roku momentem osiedlowej integracji, do życia powoływane są
Centra Aktywności Lokalnej (blog.cal.org.pl). W sąsiedzkim środowisku reprezentują je głównie liderzy-ochotnicy zwani animatorami kultury. Zainteresowanym akcjami „budzenia okolicy” do wspólnego działania pomoże również strona
www.centrumwspolpracy.org.pl. Warto przyjrzeć się prezentowanym tam pomysłom.
Oczywiście znajdą się i tacy, którym idea dni sąsiada przeszkadza. Narzekają oni na utrudnienia w ruchu czy wzmożony hałas. Skoro jednak raz w roku kilkaset osób może poczuć się na ulicy jak w domu, to kilku malkontentów trzeba zignorować."
http://biocity.pl/portal/fenomen-lokalnych-festiwali