Upłynęło trochę czasu , a my nadal nie wiemy czy amerykanie nie wróca dokończyc walki z terrorystyczną taksówka z Sopotu
ktoś dodał fajny komentarz:
"Amerykanie tankują w porcie paliwa,
w tym samym czasie nasze służby wazelinę."
Nu cóż , jaki pan, taki kram!
==================================
Magda Hartman
Przygrywka do tarczy: jankesi bezkarni w Polsce!
(fot. Tomasz Gzell/PAP) (fot. Tomasz Gzell/PAP)
Coraz ciekawiej wygląda sprawa pobicia w zeszły piątek w Sopocie taksówkarza przez amerykańskich żołnierzy. Czy amerykańscy wojskowi rzeczywiście są w Polsce ponad prawem?
Jak pisze dziś "Rzeczpospolita", po prasowych publikacjach Komenda Miejska Policji w Sopocie bardzo się stara zatrzeć złe wrażenie. Powołano specjalną komisję, która ma sprawę wyjaśnić. Jednak problem jest głębszy. Pokazuje z jednej strony bezradność i osobliwą nieśmiałość sopockiej policji wobec amerykańskich marynarzy, a z drugiej - otwarte sprzyjanie im przez Żandarmerię Wojskową.
Pojawiają się już komentarze, których raczej należało się spodziewać - co będzie w Redzikowie, gdzie amerykańskich wojaków znajdzie się znacznie więcej? Maciej Gdula, socjolog:
To nie będą harcerze. Sprawa z Sopotu pokazuje, co może zdarzyć się u nas. Historia obecności wojsk USA w Europie pokazała, jakie problemy są z żołnierzami.
To prawda. Czy w Niemczech, czy w Japonii, wciąż wybuchają skandale wokół przestępstw popełnianych przez załogi baz wojskowych USA. Są to kradzieże, gwałty, morderstwa. U nas, z jakichś tajemniczych względów, za dużo się o tym nie mówi.
Tydzień temu około godziny 23 przed Grand Hotelem około dziesięciu marynarzy ze stojącej w Gdyni fregaty rakietowej USS "Hewes" chciało wrócić na okręt taksówką. Nie będąc w stanie dogadać się z kierowcą, Amerykanie zaczęli go bić. Piotr L. uderzył głową w chodnik, stracił przytomność i z podejrzeniem wstrząsu mózgu trafił do szpitala.
Wezwano policję, ale czarodziejskim sposobem natychmiast pojawiła się żandarmeria. Policja twierdzi, że żandarmi przejęli sprawę. Major Marcin Więcek, rzecznik Żandarmerii Wojskowej... zaprzecza.
Nie przejęliśmy marynarzy. Staraliśmy się pomóc policji. Gdy przyjechali nasi oficerowie, większość żołnierzy już siedziała w autokarze. Nie mieliśmy z nimi kontaktu.
Słowem - nie wiadomo, kto się sprawą zajął. ŻW była w szpitalu u Piotra L., ale... nie wiadomo właściwie, po co. Może żeby sprawdzić, czy żyje.
Pytali, czy to ja jestem ofiarą. Ale przesłuchania jako takiego nie było. Niczego nie podpisywałem.
Wtedy dziwne rzeczy zaczęły się dziać na całego. Padła osobliwa wypowiedź szefa Sztabu Generalnego WP, gen Franciszka Gągora:
Nie ma żadnej sensacji, było nieporozumienie językowe; nie było użycia siły
. Pewne osoby uległy poszkodowaniu; głównie jedna. Sama stwierdziła, że się przewróciła.
Tak wynika z raportu żandarmerii - która sprawą się... nie zajmowała. Piotr L. wciąż znajduje się w szpitalu. Amerykańskich marynarzy już w Polsce nie ma. USS "Hewes" wyszedł w morze w poniedziałek. Operującą głównie na Bałtyku fregatę oglądamy przy Nabrzeżu Polskim w Gdyni dość często. Amerykanie biorą u nas paliwo.
Policja w Sopocie mówi tak: z powodu wkroczenia żandarmerii nie wykonano żadnych standardowych czynności śledczych. Nie przesłuchano
Przesłuchanie do reklamy
Chcesz być sławny? Przyjdź na casting do reklamy. Zobacz!
casting.tp.pl
Amerykanów, ani nie zbadano ich na obecność alkoholu czy narkotyków
Detox Alkohol Narkomania
odtrucie Klinika Naltrexon Esperal Metadon Bunondol Implanty 24h
detox.com.pl
. Słowem, żandarmi skutecznie ukręcili sprawie łeb. Teraz nie da się już zrobić nic.
Wszystko wskazuje też na to, że rzecznik żandarmerii mija się z prawdą twierdząc, iż ŻW sprawy nie przejęła. Skoro jej nie przejęła, to dlaczego w sobotę ją policji... zwróciła? Tyle że wówczas marynarze byli już na pokładzie swej jednostki. Stanowiącym część terytorium USA.
Policja oddała sprawę żandarmerii bezprawnie. Ustawa o Żandarmerii Wojskowej owszem daje jej jurysdykcję nad żołnierzami obcych wojsk przebywającymi w Polsce - ale wyłącznie "w związku z pełnieniem obowiązków służbowych". Na dyskotece w Sopocie amerykańscy marynarze byli poza służbą.
Czy sopocki wypadek świadczy tylko o tym, że polskie służby są nieprzygotowane do "opieki" nad żołnierzami z USA i nie mają odpowiednich procedur? Bynajmniej. Amerykańskie okręty wojenne cumują w Gdyni przynajmniej raz w miesiącu. Standardowo odbywają się spotkania policji, ŻW i służby wewnętrznej każdej jednostki.
Tuż po przybiciu USS "Hewes" do gdyńskiej kei również takie spotkanie się odbyło. Ustalono, że ewentualnymi problemami zajmą się policja i cywilna prokuratura. Stało się jednak wbrew ustaleniom.
Dlaczego? Rzecznik Więcek nie potrafi tego wyjaśnić. Nie wie tego również policja. Nikt nic nie wie. To, co stało się w Sopocie, jest bardzo dziwne. Żandarmeria, jak w jakimś bantustanie, ewidentnie pomogła Amerykanom uniknąć odpowiedzialności. Policja potulnie na to przystała. Co z tego, że w sobotę po południu udało się przesłuchać jakichś Amerykanów? Skąd wiadomo, czy w ogóle byli to ci sami?
Niedawno nasze władze podpisały zgodę na w praktyce eksterytorialną bazę USA w Redzikowie. W Sopocie Amerykanów było tylko dziesięciu.
http://www.pardon.pl/artykul/6708/przygrywka_do_tarczy_jankesi_bezkarni_w_polsce