W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Opcje walutowe   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
5 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Odsłon: 910
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
sknerus




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 45
Post zebrał 0.000 mBTC

PostWysłany: 19:29, 24 Lut '09   Temat postu: Opcje walutowe Odpowiedz z cytatem

Temat bardzo na czasie, który prouszany jest prawie we wszystkich mediach. Pomyślałem że warto coś zamieścić na ten temat który w sposób obiektywny wyjasnia o co chodzi w całym tym zamieszaniu.


Opcje walutowe. Prawda i fałsz
Kilkanaście milionów Polaków pewnie nawet nie wie, że jest na liście ofiar opcji walutowych. Zapłacą za chciwość, brak kompetencji i małą wyobraźnię zaledwie kilku tysięcy menedżerów firm i bankowców.
Co mi tam jakieś opcje? - myśli sobie kilkaset tysięcy Polaków zadłużonych po uszy w obcych walutach na mieszkania i domy. Przecież to problem szefów kilkuset, no może kilku tysięcy firm, które weszły w opcje, i raptem kilku banków. To białe kołnierzyki dostaną po tyłku.
Nic bardziej błędnego. Po tyłku dostają wszyscy, którzy mają cokolwiek do oddania w euro, dolarach czy we frankach. Bo gdy firmy chcą spłacić opcje, muszą kupować waluty na wolnym rynku, a to winduje kurs złotego. I raty kredytów mieszkaniowych. Część firm może upaść pod ciężarem opcyjnych długów, wtedy do listy ofiar dołączą ich pracownicy wraz z rodzinami.
To nie wszystko. Opcje zawarło wiele giełdowych firm, a kiedy informują o stratach, ceny ich akcji lecą na łeb na szyję. Czyli lista ofiar wydłuża się o 3 mln Polaków oszczędzających w funduszach inwestycyjnych i 13 mln klientów funduszy emerytalnych.
Lament nad opcjami kilka miesięcy temu usłyszał rząd. Ale i on na opcje nie znalazł prostej recepty. Upadł forsowany przez wicepremiera Waldemara Pawlaka, szefa PSL, pomysł unieważnienia opcji, bo prawo nie może działać wstecz, a budżet nie chce się narażać na wypłatę odszkodowań. Nad opcjami pracują teraz tęgie głowy z wielu resortów i Komisji Nadzoru Finansowego, która szacuje opcyjne długi polskich firm na mniej więcej 15 mld zł. W niedzielę szef Klubu Parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski zapowiedział, że opcjami zajmują się już służby specjalne, a Prokuratoria Generalna przygotowuje materiały, aby przedsiębiorcy mogli występować z pozwami przeciwko bankom. Do sądzenia się z bankami za opcje namawia też przedsiębiorców PSL. Wszyscy zadają sobie pytanie: "Kto połknie tę żabę?". Zanim się to wyjaśni, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to się stało, że znane do tej pory wąskiej grupie finansistów słowo "opcje" stało się w tak krótkim czasie synonimem katastrofalnej wpadki w interesach.

Opcja to nie "czarna wołga"
Jesienią 2008 r. rząd i wielu ekonomistów prezentowało niezmącony optymizm, że "nasza chata z kraja", żaden kryzys rodem z Ameryki nam nie grozi, polskie banki mają zdrowe fundamenty, bo nie są obciążone żadnymi toksycznymi aktywami. W tym samym czasie w setkach polskich firm tykały już bomby zegarowe, które uzbrojono kilka miesięcy wcześniej w naszych bankach. Wykonane były z walut, a zapalnikiem był kurs złotego. Wystarczyło, że się załamał i boom!
Przedsiębiorcy sami nie wymyślili tego, że złoty nadal będzie się umacniać. Przekonywali o tym ekonomiści, np. Mateusz Szczurek z ING prognozował w czerwcu, że pod koniec 2008 r. kurs euro spadnie do 3,10 zł. Ale kamyczek do ogródka trzeba też wrzucić rządowi. W projekcie budżetu na ten rok założono kurs euro na poziomie 3,35 zł, a w kolejnych latach stopniowe umacnianie się złotego.
- Ubezpieczaliśmy się na takim poziomie kursu, jaki rząd zapisał w budżecie na ten rok - tłumaczył wejście w opcje prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Jarosław Zagórowski.
Chyba żaden z instrumentów finansowych po 1989 r. nie zdobył w tak krótkim czasie takiego rozgłosu jak opcje walutowe. Wśród przedsiębiorców budzą większy lęk niż CBA, ABW i CBŚ razem wzięte. To jak strach przed słynną w PRL tajemniczą czarną wołgą.
Tymczasem to tylko jeden z popularnych instrumentów inżynierii finansowej. W wypadku walut daje
możliwość odsprzedaży bankowi np. euro po ustalonym z góry kursie.
Kupno takiej tzw. opcji put chroni eksporterów i firmy mające kontrakty w obcych walutach przed umocnieniem się złotego.
Jeśli firma umawia się z bankiem, że odsprzeda mu euro np. po 3,50 zł, to nawet jeśli kurs na rynku spadnie do 3,20 zł, to bank musi zapłacić właśnie 3,50 zł. Gdy jednak kurs rynkowy będzie wyższy niż 3,50 zł, to firma zapomina o opcji put i inkasuje więcej, sprzedając walutę na rynku np. po 4,70 zł.
Bank to nie organizacja charytatywna i za podjęcie takiego ryzyka każe sobie zapłacić prowizję od opcji. To koszt dla firmy. Ale w takiej podstawowej konstrukcji swoistego walutowego zakładu nie ma żadnego podstępu, żadnego haczyka. Dlatego stosowanie takich opcji nie stwarza niebezpieczeństwa dla firmy. Ba, świadczy nawet o roztropności ze strony spółki, której celem jest otrzymanie za euro takiej ceny, aby przychody w obcej walucie zdołały pokryć koszty działalności ponoszone w złotych i zapewniły zadowalającą marżę.
W banku jak w hipermarkecie
Gdyby przedsiębiorcy kupowali od banków tylko takie proste opcje, to dziś nie byłoby żadnego problemu. Co więcej, zarobiliby krocie na osłabieniu złotego, bo sprzedawaliby teraz euro bezpośrednio na rynku, inkasując po 4,7 zł. O koszcie zabezpieczenia sprzed pół roku, czyli prowizji za zakup opcji, dawno by zapomnieli. Ale stało się inaczej.
Szefowie setek firm zachowali się tak jak w czasie weekendu klienci w hipermarkecie: choć potrzebowali tylko jeden szampon, brali kilka, bo na opakowaniu pisało: "Jeden gratis".
Wyszli z banku nie z jedną opcją, lecz kilkoma, i to w ładnym opakowaniu, na którym pisało: "Zero kosztowe". Co to znaczy?
Nie zapłacili bankowi za opcje put, bo zgodzili się również wystawić tzw. opcje call.
To inny rodzaj kontraktu, który zobowiązuje firmę do dostarczenia waluty bankowi po ustalonym kursie, czyli np. 3,50 zł za euro.
Obydwie takie opcje spakowane razem nazywa się "strukturą opcyjną", której nabycie nic nie kosztuje.
Taka "struktura opcyjna" nie byłaby zagrożeniem, gdyby spółka mająca np. milion euro przychodów z eksportu zachowała proporcję jeden do jednego, czyli kupiła od banku opcję put na milion euro i wystawiła opcję call również na milion euro. Gdy milion euro wpłynąłby do spółki, poszedłby na wywiązanie się z umowy opcji. Firma zainkasowałaby od banku po 3,5 zł za euro i nie musiałaby wykładać po 4,60 zł, aby kupić walutę. Po prostu nie zarobiłaby więcej, ale nic złego by jej się nie stało. Menedżerowie zapomnieli jednak, że nie ma darmowych lunchów.
Chciwość nie jest dobra
Problem "struktur opcyjnych" wziął się stąd, że nie miały one takiej wewnętrznej symetrii. Zapewniając sobie kurs 3,50 zł za milion euro, spółki zobowiązywały się, że to one dostarczą bankowi euro po 3,50 zł w ilości kilkakrotnie większej. Najczęściej była to proporcja 2:1, ale zdarzały się także dużo większe. Dlaczego? Menedżerowie nie chcą o tym otwarcie mówić. A gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Za wystawienie wyższej opcji call firmy otrzymywały wynagrodzenie lub korzystniejsze warunki (cenę wykonania) opcji put. Ale podejmowały w ten sposób niezwykle ryzykowną grę.
Gdyby złoty nadal się umacniał, jak przewidywał rząd i ekonomiści, dyrektorzy finansowi wielu firm chodziliby teraz w glorii chwały, mówiąc do dyrektorów ds. produkcji: "Przez cały rok setka ludzi tyrała na taśmie i zarobiła milion, a ja jednym podpisem zarobiłem dwa". Pchani chciwością chcieli zarobić coś ekstra dla firm. Ale kierował nimi nie tylko interes firmy. Przecież ich premie zależne są od rocznych osiągnięć. A im większy zysk, tym wyższe nagrody.
Chciwość nie była też pewnie obca bankowym dilerom, którzy zajmowali się sprzedażą struktur opcyjnych. Giełdowe banki, aby wykazać się akcjonariuszom, zbudowały wewnętrzny system motywowania pracowników, aby sprzedawali jak najwięcej kredytów, kart, funduszy inwestycyjnych. To samo dotyczyło produktu o nazwie "struktury opcyjne". Gdy w jednym z banków zadałem pytanie o wynagrodzenia dla dilerów opcji, zareagowano z niepokojem. Czyli dilerom zależało na upchnięciu jak największej liczby opcji, bo mieli w tym osobisty interes? Jak każdego sprzedawcę nie interesowało ich specjalnie, co będzie dalej z opcjami, gdy spółka złożyła już podpis. Być może dlatego nie zadawali spółkom pytań, które powinni zadać.
I tak dochodziło do wynaturzeń: jedna firma podpisywała umowy np. z czterema bankami. Ten sam milion euro przychodów spółki był zabezpieczeniem opcji również w innych bankach. Czy przeciętny zjadacz chleba ma szansę dostać w kilku bankach kilkaset tysięcy złotych kredytu pod zastaw tego samego domu?
Gdzie te kompetencje?
W firmach umowy z bankami podpisywały nie komputery, tylko konkretne osoby z zarządów, które są kontrolowane przez rady nadzorcze. Tłumaczenie, że "nie wiedzieliśmy, co podpisujemy", oznacza, że członkowie zarządów i rad nadzorczych spółek uwikłanych w opcje nie mają wystarczających kwalifikacji do kierowania firmami. Powinni natychmiast złożyć dymisje albo zostać odwołani na najbliższym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy.
Ci ostatni też nie są bez winy, bo to przecież od nich zależy, czy w radach nadzorczych zasiadają osoby wiedzące, co to opcje i ryzyko kursowe, czy też krewni albo przyjaciele, których jedyne kwalifikacje to znajomość z akcjonariuszami. Sprawa opcji obnażyła problem niskiej kompetencji władz spółek w Polsce, o którym mówi się od początku transformacji.
Rady nadzorcze to często towarzyskie i rodzinne koterie, których kontrola nad zarządem jest czysto iluzoryczna. Każdy członek rady nadzorczej na pewno wie, ile pobiera wynagrodzenia, ale niekoniecznie zdaje sobie sprawę, że za niewłaściwy nadzór nad spółką grożą mu kary finansowe. Kto z władz szkodzi spółce, podlega karze więzienia do lat pięciu i grzywnie.
Konsekwencją wpadki na opcjach powinny być tysiące wakatów w zarządach i radach nadzorczych polskich firm. Działania Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych (SII) wskazują, że menedżerowie odpowiedzialni za opcyjne wpadki powinni zacząć się bać. SSI chce, aby członkowie zarządu znanej spółki mięsnej PKM Duda z własnej kieszeni pokryli straty spółki na opcjach. Gdy firma przyznała się do opcji, kurs jej akcji spadł o połowę w dwa dni.
Banki mają wiele do stracenia
Pierwsze sygnały o problemie z opcjami dotarły z firm, od których banki zażądały spłaty zobowiązań. Z dnia na dzień spółki musiały wyłożyć na stół gigantyczne pieniądze, których normalnie nikt nie trzyma w gotówce na kontach. Banki przeważnie doskonale znały firmy, z którymi miały umowy opcyjne. Wiedziały, ile mają pieniędzy, ile mogą jeszcze wziąć kredytu, co mogą zastawić, co sprzedać. Gdy złoty osłabiał się, ważne było uchwycenie przez bank momentu, w którym spółka mogła jeszcze wytrzymać ciężar spłaty opcji. Przegapienie tego diametralnie zmieniało sytuację banku, bo z myśliwego stawał się zwierzyną. Upadająca pod ciężarem opcyjnych długów spółka grzebie bowiem nadzieje banku na odzyskanie długów nie tylko z tytułu opcji, ale również innych zobowiązań, np. kredytów obrotowych. To zamieszanie obciąża nie tylko dilerów opcji, ale całe struktury banków odpowiedzialne za ryzyko z władzami na czele.
Mawia się, że strach wierzycieli zaczyna się tam, gdzie kończy się strach akcjonariuszy. Upadłość firmy to najgorsza wiadomość dla banków, ale nie dla samej firmy. Wcale nie oznacza bowiem końca zakładu, bo można wnioskować do sądu o upadłość z możliwością układu z wierzycielami. Firma nadal może działać, tyle że nie będzie miała noża na gardle. Teraz to banki będą miały problem. Taka kontrolowana upadłość stała się niebezpiecznym narzędziem w walce spółek z bankami. Gdy straty opcyjne narastają i np. przekraczają wartość majątku spółki, składa ona wniosek o upadłość. Tak jak Odlewnie Polskie. Jak donoszą media, gdy sąd ogłosił ostatnio upadłość Odlewni, jej prezes nie krył satysfakcji z wyroku. Nic dziwnego. Liczy on, że dostanie od banków rok karencji w spłacie, dług zostanie zredukowany i spłacony w ratach. Czyli zapłaci mniej i później.
Banki też są na minusie, jeśli zawierają ugody z firmami, bo odzyskują tylko część należności. Do głośnej ugody doszło m.in. między Zakładami Magnezytowymi "Ropczyce" i bankiem Millennium. Zamiast 19,5 mln zł płatnych w trzy dni bank dostanie 12 mln zł rozłożone na pięć lat, po rocznej karencji. W ten sposób Ropczyce uniknęły bankructwa. Z bankami układa się również znany przedsiębiorca Zbigniew Jakubas. Będzie go to prawdopodobnie kosztować kilkadziesiąt milionów złotych. Jakubas był orędownikiem rozwiązania problemu przez rząd, ale sam wolał na to nie czekać i zdecydował się porozumieć z bankami. Z BRE Bankiem porozumiał się też w piątek Zelmer (ale musi jeszcze zawrzeć ugodę z innymi bankami, od których kupił opcje).
Niezależnie od tego, czy firmy będą upadać, czy się układać, banki nie wyjdą z opcji suchą nogą. W naszym opcyjnym dominie dochodzimy bowiem do ostatniej kostki - zagranicznych instytucji, które dostarczyły na nasz rynek opcje rozprowadzane przez polskie banki. Nie będzie ich interesować, czy nasze banki dostały 100 proc. od firm płatności za opcje, czy też mniej, bo musiały iść na układ albo rozłożyć dług na raty. Wystawią rachunek na 100 proc. A nasze banki będą musiały połknąć tę żabę i zapłacić. To oznacza dla nich straty. System bankowy jest stabilny, jak zapewnia Komisja Nadzoru Finansowego, więc banki stać na spłatę. Tylko że po takiej operacji mogą zostać ogołocone z kapitału. Wtedy zapukają do rządu o pomoc. A rząd je znacjonalizuje. Na ostatnim posiedzeniu rządu dopuszczono tę możliwość. Wtedy lista ofiar opcji walutowych wydłuży się z grubsza o kolejne 20 mln Polaków. Umoczeni będą wszyscy - od jednodniowych osesków po staruszków pamiętających I wojnę.
Źródło: Gazeta Wybiórcza !!!!
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Opcje walutowe
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile