http://www.pardon.pl/artykul/7751/niezwy.....e_wyborcza
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", Wanda Półtawska, bliska przyjaciółka Karola Wojtyły, opublikowała swoją z nim korespondencję. Pokazuje ona papieża z całkiem innej strony, niż oficjalna biografia. I zapewne wywoła ploteczki.
Półtawska (87), psychiatra i działaczka antyaborcyjna, poznała Wojtyłę na początku lat 50. Przez lata była jego bliskim współpracownikiem, a on - jej kierownikiem duchowym. I serdecznym przyjacielem. Swe bardzo osobiste listy do niej podpisywał Br., "Brat". Tak Półtawska mówiła do Wojtyły.
Książka jej autorstwa, "Beskidzkie rekolekcje", obficie cytuje tę bardzo prywatną korespondencję i pokazuje, do jak serdecznej przyjaźni był zdolny Karol Wojtyła. I jak bliska była mu Półtawska. Gdy zachorowała na raka, prosił listownie ojca Pio o uzdrowienie jej. Półtawska wyzdrowiała, zaś wszelkie śledztwa Watykanu w sprawie stygmatyka, którego wielu biskupów podejrzewało o oszustwa, zostały utrącone. W 2002 roku Jan Paweł II ojca Pio kanonizował - choć jego osoba wciąż wzbudza w Kościele mnóstwo wątpliwości.
Wojtyła często spędzał z Półtawską i jej mężem Andrzejem wakacje - jako ksiądz, a następnie jako biskup. W roku 1962 pisał tak:
Dusiu, ja nigdy chyba jeszcze nie szedłem na żadną wycieczkę tak precyzyjnie wyekwipowany: i żeby wszystko, i żeby nie za wiele (tj. nie za ciężko). Było mi dobrze i blisko. To już zresztą powtarzanie tego, co mówiłem. Rozwija się chyba jakaś treść międzyludzka, która dla mnie jest cenna.
Jak bardzo cenna, mówi inny list, z 1978:
Od dwudziestu z górą lat, odkąd Andrzej powiedział po raz pierwszy: "Duśka była w Ravensbrück", powstało w mojej świadomości to przekonanie, że Bóg mi Ciebie daje i zadaje, abym poniekąd "wyrównał" to, co tam wycierpiałaś. I myślałem: za mnie wycierpiała. Mnie Bóg oszczędził tej próby, bo Ona tam była. Można powiedzieć, że przekonanie takie było "irracjonalne", niemniej ono zawsze było we mnie - i ono nadal pozostaje. Na tym przekonaniu rozbudowała się stopniowo cała świadomość "siostry". I ta również należy do wymiaru całego życia. Ona również nadal pozostaje.
Oczywiście psycholog wiele by miał do powiedzenia na temat owych "sióstr" i "braci", bardzo widocznej sublimacji oraz zwykłej czułości, jaka emanuje z tych listów samotnego księdza do mężatki. Niezwykle bliska więź łączyła ich przez ponad pół wieku. Półtawska bardzo długo wahała się, czy opublikować będącą jej owocem korespondencję. Przed śmiercią Jana Pawła II pytała go nawet, czy ma listy od niego spalić. Powiedział podobno - "szkoda".
Nieuchronnie pojawią się spekulacje, na ile ten związek był przyjacielski, a na ile czuły
( czułość w przyjaźni to coś dziwnego?). Na ile Jan Paweł II sublimował w nim swoje uczucia, których mieć nie mógł, i szukał ucieczki przed wielką samotnością - dostrzeganą nawet przez Stansława Dziwisza.
Oczywiście Wanda Półtawska od dawna wymieniana była pokątnie przez nieżyczliwych jako jedna z poważniejszych kandydatek na "czułą przyjaciółkę" papieża. Że takie plotki istniały i istnieją, trudno zaprzeczyć. Nieprzyjmowanie ich do wiadomości nie sprawi, że znikną. Budowaniem nieludzkiego, brązowniczego kultu papieża-Polaka osiągnie sie tylko to, że żywego człowieka obróci się w bezduszny pomnik.
Wszystko to, rzecz prosta, jest ważne tylko o tyle, że pokazuje papieża jako tym pełniejszego człowieka: który wycierał nos, śmiał się, płakał, miał uczucia i potrafił je wyrażać. Cała zaś reszta to sprawa prywatna. Zaś nawet papieże mają prawo do prywatności.
Magda Hartmann
subtelnie zasugerowane. Każdy ma domyśleć się jednego, ale przecież nie napisała konkretnie . Nie ma więc czego jej zarzucić.