Dobrze mówicie. Kościół sam się rozkłada, a klerycy zaciskają pośladki ze strachu.
W historii z Petzem, najlepszym motywem,
to to co zrobili z tymi, którzy robili mu koło dupy.
Jednego wysłali na misje gdzieś do Zimbabwe albo Zambii.
I po kilku miesiącach całkowicie przysłał list z przeprosinami, że całkowicie odmienił zdanie o Petzu, na pozytywne.
A najbardziej zasłużył się w tej aferze chyba ksiądz Tomasz Węcławski (aktualnie Tomasz Polak-nazwisko żony
).
Wybił się na najwyższe stanowiska kościelne, ujawnił afery, porzucił sutannę, ożenił się i a na koniec dokonał apostazji czyli całkowitego porzucenia wiary. Prze huj!, jak to się u nas mówi.
Kościół miał wycofać z obiegu wszystkie te podręczniki do religii i katechizmy, które napisał Węcławski, ale chyba się wycofali.
Nie wiem czy wiecie, ale Petz, mimo, że był formalnie wycofany, to pojawiał się na większych uroczystościach kościelnych, spotkaniach z młodzieżą, pogrzebie kaczora, itp.
Ogólnie mnie to wali. Gość jest znany z wyglądu i z nazwiska. Wszyscy wiedzą co ma na sumieniu. Myślę, że dalsze molestowania nie wchodzą w grę, bo gość będzie bał się prowokacji.
Acha i informacja która nie powinna nikogo dziwić. Paetz współpracował z bezpieką. Wymienia go w swojej książce Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Ten oczywiście zaprzeczył.
Ale to normalne, że na wszystkich wyższych stanowiskach kościelnych musiała być współpraca z bezpieką, podobnie jak na wszystkich wyższych stanowiskach państwowych.