Dołączył: 24 Lis 2008 Posty: 27
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:10, 16 Sty '09
Temat postu:
..tak,tak ..rewelka
Zaufanie do "brytyjskiej" polityki rosnie jak widac, bo kilku angoli z jednym na czele odwraca uwage od tego , ze to wlasnie Anglia pociaga sznurki za kulisami. To im zalezy na wywolaniu zamieszania w europarlamencie. To oni nie chca stracic wplywow i panowania w strefach gospodarczych. Nie chca tez silniejszej waluty w regionie ponad funt.
A jak ogladam te kreskowki z europarlamentu , i slysze ze U.K. wspiera demo-kracje, to nie moge powstzrymac sie od rechotu. Wielka Brytania byla, jest i chce byc imperlialnie powiazania ze swoimi gospodarczymi koloniami. Potepia niewolnictwo ale perfekcyjnie zorganizowano na terytojum tego kraju ucisk i legalny finasowy wycisk mi/emigrujacych.
Mieszkam tu, place taxy, wydaje i wiem co w trawie piska. Zzawsze chodzi o kase i tym razem tez. Iniech gosc nie pieprzy ,ze w U.K zrobiono co trzeba by w dobie kryzysu...ble ble itd...gowno zrobiono!
Rozdaja pieniadze 4 fat cats , a zwykli ludzie nadal sa przekonywani ze byc w dlugach to nic takiego a gazety nauczaja jak zaoszczedzic w dobie credit crunch kilka dyszek w ciagu roku, przez zmniejszenie liczby esem-esow . No ale palacyk Windosorow sie nie przejmoje , bo USA placi kontrybucje do tej pory, a Fed, Bank Anglii i incon tax to przecie brytyjskie wynalazki...
I wiecie co? powiem cos brutalnie prawdziwego- jesli mielibyscie mozliwosc robic to co robia znienawidzeni przez was, to robilibyscie to.Wiekszosc z podniecajacych sie tu na tym forum pisarzy, bylaby na czele.
To dobrej nocy
Dołączył: 12 Paź 2008 Posty: 213
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:30, 16 Sty '09
Temat postu:
pierniczysz jak opętany, kto tu kogo przekonuje do brytyjskiej polityki? Farage przede wszystkim wytyka fałszywość Europederastów, wręcz totalitarne zapędy, ale nie ty zobaczyłeś urywek posiedzenia i wypisujesz wielkie ohy ahy...
Dołączył: 24 Lis 2008 Posty: 27
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:45, 16 Sty '09
Temat postu:
Damian , przysluchaj sie dobrze Farage-owi. wytyka falszywosc Europederastow powiadasz...hm, a to ciekawe. Po tym co piszesz, widze ze nie robi Ci roznicy czy wyciagac wlasne wnioski czy wnioski na podstawie filmu. Patrz glebiej bo wiecej widac.
Dołączył: 22 Paź 2008 Posty: 448
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 21:52, 16 Sty '09
Temat postu:
Racja, ze w Anglii tez jest nieciekawie i tez okrada sie spoleczenstwo byle tylko banki byly na chodzie. Czasami mysle ze ci emigranci, ktorzy "ustawili" sie w Anglii i nie dali sie uwiklac w zadne kredyty sa szczesciarzami w porownaniu z superbogatymi Angolami bedacymi w posiadaniu swoich majatkow... na kredyt.
Dołączył: 12 Paź 2008 Posty: 213
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 22:19, 16 Sty '09
Temat postu:
W kwestii z bankami nie będę zaprzeczał bo macie całkowita racje, ja w UE doszukuję się totalnej impotencji gdy w momencie kryzysu finansowego, energetycznego UE (jako jedność) okazuje się całkowicie bezsilna a bogatsze kraje grają kosztem słabszych. Takiej Unii jestem kategorycznie przeciwny, Unii która tak naprawdę spowalnia rozwój gospodarczy w krajach takich jak Polska, Unii która rozdaje miliardy bankom a zabrania dotowania np Polskich Stoczni. O tym też mówi Nigel Farage i ja tego gościa popieram, nie trzeba się z nim w każdej sprawie zgadzać ale naprawdę on często wytyka UE wiele karygodnych błędów nie tylko w interesie WB.
Dołączył: 29 Wrz 2008 Posty: 144
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 13:21, 17 Sty '09
Temat postu:
Nigel to po części nacjonalista... I CHWAŁA MU ZA TO. Europa której wyobrażenie jeszcze kilka lat temu miało większośc z nas to wspolnota suwerennych narodów, które MOGĄ ze sobą współpracować jeśli daje im to jakieś korzyści. Ale pytam...Jeśli nie daję korzyści to po co pchać się w jakiekolwiek układy ?
Lermmaker... to chyba zrozumiałe że Brytyjczycy bronią swoich interesów. Wolę zróżnicowanie i współprace pojedynczych narodów niż narzucane z z Brukseli przepisy które mają się nijak do interesów poszczególnych państw. Takie zamieszanie jakie Farage robi w PE bardzo mi odpowiada. Jestem Polakiem, ale wiem, że reprezentuję on też moje interesy. Mam nadzieję, że któregoś razu nie wymsknie mu się jakieś zbyt obraźliwe słowo, w trakcie przemówienia bo to będzie idealny pretekst dla eurototalitarystów by go zbesztać. A wszyscy wiemy jakich argumentów używają lewusy, globaliści pokroju Sarkoziego albo Barosso o Cohn- Jude-Bandit nie wspominając. Oni zawsze kierują rozmowę na inny tor kiedy nie wiedza jak się bronić. Na konkretne argumenty odpowiadają pustosłowiem. Dodajmy pustosłowiem ubranym w pawie pióra....
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 1253
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
Wysłany: 15:59, 19 Sty '09
Temat postu:
Cytat:
"Co by było, gdyby kraj strefy euro ogłosił bankructwo?"
Prawdopodobieństwo niewypłacalności jest niskie, ale w oczywisty sposób rośnie. Obniżenie przez agencję Standard&Poor’s ratingu greckich papierów skarbowych i poddanie hiszpańskiego i irlandzkiego długu ścisłej obserwacji były poważnym wstrząsem dla inwestorów w zeszłym tygodniu. Jeśli nauczyliśmy się czegoś dzięki kryzysowi finansowemu, to aby brać na serio nawet mało prawdopodobne ryzyko.
Zanim odpowiem na pytanie, najlepiej będzie rozważyć, co się nie wydarzy. Po pierwsze, strefa euro się nie rozpadnie. Rząd zagrożony niewypłacalnością byłby szalony wychodząc ze strefy. Oprócz kryzysu zadłużenia, kraj taki stałby w obliczu kryzysu walutowego i bankowego. Klienci banków wpłacaliby po prostu swoje euro do banków zagranicznych, aby uniknąć przymusowej wymiany na nową walutę państwową.
Gdyby więc doszło do niewypłacalności, stałoby się to niemal na pewno w obrębie nienaruszonej strefy euro. Jeśli się dobrze nad tym zastanowimy, to bardzo trudno jest, nawet w teorii, wyobrazić sobie okoliczności, w których strefa euro się rozpada. Jeden teoretyczny scenariusz zakłada, że Europejski Bank Centralny wygeneruje tak wielką inflację, że Niemcy wyjdą z niesmakiem. Ale to nie jest w tej chwili prawdopodobny scenariusz.
Tak więc tkwimy w strefie euro na dobre i na złe. Jeśli dojdzie do niewypłacalności, banki centralne i rządy będą zmuszone skoordynować swoje działania, bez względu na to, czy im się to podoba. Statut systemu euro (który obejmuje EBC i banki centralne) zabrania monetyzowania (czyli kupowania) nowych zobowiązań dłużnych skarbów państw oraz udzielania zgody na debet. Ale EBC może kupować obligacje na rynku wtórnym – co też jest sposobem na monetyzację długu. Potrzeba do tego jedynie decyzji rady zarządzającej EBC.
A co z możliwością bezpośredniej akcji ratunkowej podjętej przez inne państwa? Podejrzewam, że inne rządy z początku byłyby temu niechętnie. Wiele z nich miało spore kłopoty, by przekonać własny elektorat do zaciskania pasa i mogą nie uzyskać zgody w parlamentach na wyciąganie innego kraju z bankructwa. Pojawiłyby się głosy, że jest to również moralnie dwuznaczne.
Te same rządy szybko by się jednak przekonały, że proste "nie" również nie wchodzi w grę. W rzeczywistości byłyby zmuszone wziąć pod uwagę ryzyko infekcji. Niewypłacalność finansów małego państwa może na przykład zasiać panikę na rynku swapów kredytowych i zniszczyć instytucje finansowe w innych krajach strefy euro. Może też uruchomić paniczny skok rentowności obligacji gdzie indziej, przez co ryzyko infekcji zamieniłoby się w samosprawdzającą przepowiednię.
Skonfrontowane z tymi realistycznymi przesłankami, rządy, jak przypuszczam, zareagowałyby podobnie jak po upadku amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Lekceważenie sytuacji ustąpiło by miejsca złości i górnolotnym tyradom na temat zalet dyscypliny fiskalnej (już słyszę głos niemieckiego ministra finansów).
Po tym doszłoby do zwołanego w trybie pilnym w Brukseli spotkania, podczas którego Unia Europejska wespół z Międzynarodowym Funduszem Walutowym uzgodniłaby pakiet kredytów mających ustabilizować sytuację bankruta.
Ten zaś musiałby w zamian zgodzić się na program oszczędnościowy a nawet przejściową utratę suwerenności fiskalnej; byłoby to zabezpieczeniem szybkiej spłaty pożyczki i służyło ograniczeniu moralnych zastrzeżeń. Innymi słowy, Europejczycy uratowaliby kogoś ze swojej paczki, ale nie byłoby to przyjemne, zwłaszcza dla bankruta.
Na dłuższą metę warunkowy ratunek połączony z trwale pozytywnymi spreadami na obligacjach mógłby okazać się krokiem dobrą stronę dla strefy euro. Nadawanie tej samej wartości długowi publicznemu Niemiec i Grecji (a to właśnie robiły rynki finansowe przez większość ostatnich 10 lat) nigdy nie miało sensu.
Gdyby pozwolono trwać tej sytuacji, zaowocowałoby poważnymi problemami dla strefy w dalszej perspektywie. Kiedy wprowadzono euro w 1999 r. wielu komentatorów (w tym ja) przewidywało, że rynek wywrze wystarczająco silną presję na kraje członkowskie, by prowadziły odpowiedzialną politykę fiskalną. Musiało upłynąć 10 lat, by prognoza okazała się poprawna (a zatem nie była ona aż tak przenikliwa).
O wiele poważniejsze zagrożenie mogłaby stworzyć seria niewypłacalności, która w końcu objęłaby jeden albo dwa kraje z grupy większych. System zostałby wystawiony na gwałtowną próbę, ale ogólny sposób reakcji byłby ten sam, tyle że szybszy.
W ekstremalnym scenariuszu akcja ratunkowa musiałaby osiągnąć takie rozmiary, że system by się załamał. To zaś zmotywowałoby kraje, które pozostały wypłacalne, do wyjścia ze strefy.
Ale to tylko w sferze marzeń. Niemcy, nawet jeśli miałyby finansową motywację do wyjścia, pozostałyby z powodów politycznych. Jeśli przyjmiemy najgorszy scenariusz plajty pięciu-sześciu krajów, to bardziej prawdopodobna jest pełna unia fiskalna, a nie rozpad strefy.
Najprawdopodobniej nie będzie ani tego, ani tego, lecz tylko obwarowane warunkami akcje ratowania finansów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz moderować swoich tematów