Przedstawię pokrótce jak to widzę, niekoniecznie tak jakbyś chciał usłyszeć.
W relacjach tv ze Szczecina z 8.4.08 r. po awarii w dostawie prądu dla całego miasta niektórzy mówili: "koniec świata" - nie wiedziałem tylko czy śmiać się czy płakać.
Pewien starszy jegomość zapytany o ten "koniec świata" przytomnie odpowiedział, że przeżył obóz to i bez prądu przeżyje.
Przyzwyczajenie robi jednak swoje; przecież kiedyś ropy nie wydobywano i niewykorzystywano o prądzie nawet nie wspominając ale ludzie żyli; na tamtym - innym - poziomie ale jednak.
Nawet jeśli od czasu do czasu coś dzieje się na większą skalę dla nas zresztą nie do ogarnięcia to też nie jest jeszcze "koniec świata" ale koniec rzeczywistości jaką do tej pory znaliśmy i do której byliśmy przyzwyczajeni.
Faktycznie gdyby nic poważniejszego nie miało się stać to nie budowano by schronów, bunkrów, banków nasion etc. ale czy wziąłeś pod uwagę, że ich przeznaczenie może być spowodowane zupełnie innym założeniem? (planem? np. nwo)
Gdyby - zakładając - miał nastąpić rzeczywisty i faktyczny "koniec świata" to co zrobią ci, którzy na nim zarobią kasę? (filmy, książki, wykłady etc.) - wezmą do schronu i co za nią sobie kupią?
"koniec świata" miał i u mnie swoje 5 minut kilka lat temu, jednakże potraktowałem ten temat jako intelektualne wyzwanie, podobnie jak np. globalne ocipienie (ocieplenie) i inne napędzające ich s-twórcom kasę tematy (choćby komputerowa pluskwa milenijna)
Wiem, że na pewno coś się dzieje co może przekroczyć nasze pojęcie i zmienić światopogląd ale "końca świata" bym do tego nie mieszał
To wszystko ma rażąco podobny schemat do tego o którym mówi Icke:
założenie "problem" - akcja - reakcja czyli rozwiązanie (nasze)
Zapewniam Ciebie, że schemat ten został już przez wieki skutecznie przetestowany i cały czas jest realizowany; do czasu kiedy ktoś się kapnie o co chodzi a tego akurat nie widać żeby miało szybko nastąpić. Chociaż,
świadomość tego jednak - dopiero teraz i powoli - przedziera się przez gąszcz ignorancji, zakłamania, celowej dezinformacji oraz propagandy zawsze komuś i czemuś przecież służącej.
Jeśli nastraszysz kogoś "końcem świata" to masz go z głowy, będzie zajęty sobą i swoim strachem oraz chomikowaniem ryżu w tapczanie (chociaż po "końcu świata" i tak nie będzie potrzebny ale czy ktoś w ogóle to zauważa; absurdalność tej sytuacji)
i wtedy robisz swoje przez nikogo nie niepokojony, realizujesz swoje plany bo i tak nikt nie będzie pytał - bo przecież ma być "koniec świata".
Jaka mentalność ludzi taki "koniec świata"