W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Czy pieniądz jest bogactwem?  
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
7 głosów
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Odsłon: 795
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fred




Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 192
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 02:00, 29 Gru '08   Temat postu: Czy pieniądz jest bogactwem? Odpowiedz z cytatem

Przedstawione w formie opowiadania perypetie rozbitków na wyspie,
związane z tworzeniem systemu finansowego opartego na zasadzie
"money as debt".
Autor Louis Even przedstawia wyższość systemu Kredytu Społecznego
nad obecnym systemem finansowym opartym na kredycie i podatkach.

http://www.michaeljournal.org/wyspa.htm
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Fred




Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 192
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 17:35, 29 Gru '08   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

System LETS oparty na założeniach Kredytu Społecznego
Cytat:

LETS CZYLI JAK ŻYĆ GODNIE BEZ PIENIĘDZY
LETS (Local Exchange Trading Scheme) - System Lokalnej Wymiany Usług jest to system, którego podstawę stanowi wzajemna wymiana dóbr materialnych, usług czy umiejętności pomiędzy ludźmi zrzeszonymi w lokalnej sieci.
Mechanizm jest całkiem prosty: każda osoba układa listę umiejętności czy dóbr, które ma na wymianę. Lista jest przekazywana organizatorowi, który zebrawszy takie listy od wszystkich układa tematyczny skorowidz z nazwiskami i telefonami ludzi, zajmujących się określonymi dziedzinami. Członkowie systemu kontaktują się nawzajem w czasie pracy. Zapłata odbywa się w formie "fałszywych pieniędzy", których wartość wypisana jest na czeku. Czeki są zbierane przez 1 osobę i sumowane razem, jak w banku. Co 1,5-2 miesiące publikuje się listę osób, które biorą udział w wymianie, z zaznaczeniem "przychodów" i "wydatków". W przeciwieństwie do banku, jakikolwiek deficyt tu nie ma znaczenia, ponieważ system jest zamknięty i musi istnieć równowaga między członkami z kredytem oraz z deficytem - ci z deficytem napędzają system.
W wielu takich schematach "fałszywe pieniądze" mają równowartość w obiegowej monecie, w innych jedyną miarą jest czas. Ten rodzaj systemu wartościuje wszystkich ludzi jednakowo, tak więc godzina pracy krawcowej jest opłacana tak samo, jak godzina pracy mechanika.
Tego rodzaju system stwarza pewne trudności, gdy włączone są weń sklepy czy firmy, ponieważ one zazwyczaj nie przeliczają pracy na godziny.
Główną ideą systemu jest jego lokalny zasięg - gdy wydasz pieniądze w normalny sposób, to zarobione lokalnie prawie zawsze opuszczą region. Jak wiadomo, oficjalne pieniądze zawsze zgromadzą się tam, gdzie można ich zarobić jeszcze więcej, więc w rzeczywistości skończy się to wyzyskiem ludzi w krajach biednych lub też w przemyśle, który zagraża środowisku. A tego nie można w żaden sposób kontrolować. Jeśli chodzi o lokalne "fałszywe pieniądze" - to wiesz dokładnie, na co są wydawane. W nasz schemat włączony jest człowiek chory na chorobę Parkinsona (proces degeneracyjny w mózgu, który stopniowo ogranicza funkcje motoryczne i koordynacyjne ciała tłum.), który nie może kopać i uprawiać ogródka, z czego musiałby zrezygnować, gdyby nie LETS. Jeden z młodszych mężczyzn przekopuje mu ogród, natomiast jego wkład w schemat polega na hodowaniu roślinek z nasion i masażu.
Jedna kawiarnia w Anglii oferuje posiłki w 50% płacone w "fałszywych pieniądzach" LETS-u. Pieniądze te używane są do zakupu warzyw i owoców uprawianych ekologicznie, do opłacania prac wykonywanych w budynku kawiarni, jak np. malowanie ścian.
W chwili obecnej istnieje 180 takich systemów w Wielkiej Brytanii, ponad 200 w Australii i Nowej Zelandii, a idea rozszerza się ciągle.
Więc jeśli nie masz pieniędzy, a czujesz, że masz jakiś talent, który mógłbyś ofiarować ludziom również bez pieniędzy, to LETS pozwala przezwyciężyć wszelkie trudności z tym związane.
Val Oldaker
organizatorka LETS-u w Newbury w Wielkiej Brytanii
uczestniczka ruchu "Friends of the Earth"
członek "Green Party" w Wielkiej Brytanii

tłum. Grażyna Chojnacka


http://www.zb.eco.pl/zb/59/lets.htm

Cytat:

Richard C. Cook

Reforma monetarna
-
czyli jak narodowy system pieniężny powinien działać
SKĄD SIĘ BIORĄ PIENIĄDZE

Kiedy tylko zabieramy się za studiowanie zasad rządzących pieniądzem, rychło orientujemy się, jak mało wiemy na temat prawdziwych zdarzeń związanych z historią pieniądza. Ekonomia jest dyscypliną niezwykle ograniczoną z uwagi na ogrom niesprawdzonych założeń i nieweryfikowalnych dogmatów. Jej najdłużej utrzymująca się doktryna zakłada, że istnieje coś takiego, jak "rynek", na którym operuje "niewidzialna ręka", która sprawia, że wszystko działa tak, jak powinno.
W rzeczywistości, ekonomia funkcjonuje zgodnie z zasadami, według których została zaprojektowana i zadekretowana. Jeśli została zaprojektowana tak, aby napełniać bogactwem ręce monetarnych kontrolerów, temu właśnie celowi będzie służyć "rynek" oraz jego "niewidzialna ręka". Jeśli zaś zaprojektuje się ją w ten sposób, aby wspierała "ogólny dobrobyt", czyli zgodnie z preambułą Konstytucji Amerykańskiej, wówczas "rynek" oraz jego "niewidzialna ręka" będą działać w tym właśnie kierunku.
Niestety, kierunek naszej marszrucie nadają dziś monetarne elity, tak więc one odnoszą korzyści i zgarniają zyski. To ich "niewidzialna reka" obsypuje bogactwem świata.
Dzieje się tak na skutek procesu tworzenia kredytu przez banki. O ile w dziewiętnastym wieku występowały w obiegu inne prócz kredytu formy pieniądza, takie jak znaczne ilości bilonu, certyfikaty mające pokrycie w srebrze, czy emitowane przez rząd obligacje (greenbacks), tak obecnie niemal wszystkie pieniądze znajdujące się w obrocie pochodzą z pożyczek udzielanych przez instytucje finansowe indywidualnym osobom lub przedsiębiorstwom.

Pieniądze stworzone jako kredyt przyjmują wiele form zależnych od tego, na jaki cel zostały przeznaczone. Pewna część kredytów jest wykorzystywana przez przedsiębiorstwa oraz osoby indywidualne jako źródło inwestycji, które mają przynieść zysk przekraczający to, co należy się bankowi z tytułu zwrotu kredytu wraz z odsetkami. Jeśli pieniądze są przeznaczane na zakupy konsumpcyjne, wówczas indywidualny konsument musi zwrócić pożyczkę ze swoich przyszłych dochodów. W tych przypadkach, gdy pożyczkobiorca bankrutuje i nie spłaca pożyczki, pieniądze te po prostu pozostają w obiegu, choć zostały wydane.
Na nieszczęście, wielkie ilości kredytu używane są głównie w celach spekulacji, a nie po to, aby zasilać sektor produkcyjny. Dotyczy to papierów wartościowych kupowanych pod zastaw przez fundusze giełdowe, gdzie fundusz może uzyskiwać zyski nawet wtedy, gdy wartość inwestycji idzie w dół. Kredyt tworzony przez bank jest w takich wypadkach niewiele więcej wart, niż żeton w kasynie.
Innym rodzajem pożyczek są fundusze hipoteczne oraz różne typy inwestycji polegających na łączeniu lub wykupywaniu całych przedsiębiorstw, gdzie drapieżcy niszczą strukturę pochłanianej firmy, obniżając koszty i sprzedając jej majątek, a następnie spłacają bankowe pożyczki przed zrzuceniem biznesu na czyjeś inne barki.
Najważniejszą sprawą do uchwycenia w bankowości jest to, że pieniądze, które są wprowadzane do obrotu jako siła nabywcza, muszą w ostateczności być zwrócone jako spłata pożyczki. Oto czemu miary monetarne Rezerwy Federalnej - M1, M2 i M3 - są pozbawione znaczenia, gdyż w stosunku do większości tych pieniędzy występuje czyjeś roszczenie.
Tak zostaliśmy nauczeni, że spłata kredytów jest czymś właściwym. Naturalnie, jeśli pożyczamy coś, powinniśmy spłacić nasz dług. Znamienną rzeczą jest jednak to, że pożyczone pieniądze, które służą do zapłaty za pracę, towary, najem itp., stają się składnikiem cen żądanych za towary i usługi. Jednak, gdy pieniądze te powracają do banku w celu spłaty pożyczki, ich siła nabywcza znika. Ani bank, ani ekonomiści nie zwrócili nigdy uwagi na fakt, że proces ten powoduje chroniczny deficyt siły nabywczej na rynku, i że deficyt ten musi być uzupełniony o kolejne pożyczki, przynoszące zysk bankom. Gospodarka staje się w ten sposób kieratem, który pożyczkobiorcy muszą ciągle popychać do przodu, aby uzyskać środki wystarczające do przeżycia.
Tak więc system, który jest oparty na popularnym porzekadle, że należy zwracać, co się pożyczyło, jest cały wadliwy. Powodem wadliwości jest to, że w większości przypadków indywidualni konsumenci nie powinni nigdy musieć pożyczać. Jakoś nigdy nie pytamy, dlaczego przy takiej obfitości, jaka jest możliwa dzieki współczesnej nauce i technologii, ludzie muszą pożyczać pieniądze na procent dla zaspokojenia własnych, podstawowych potrzeb życiowych - domu, samochodu, wydatków na gospodarstwo, edukację itd.
Konstatujemy więc, że system finansowy działa wbrew temu, co powinno być prawdziwym celem pieniądza - służeniem ludziom jako bilet umożliwiający zakupy produktów niezbędnych do przeżycia lub realizacji innych pragnień, gdy te podstawowe zostały już zaspokojone.
Ludzie mają potrzeby oraz pragnienia. Gospodarka jest w pełni zdolna wyprodukować wszystkie produkty i usługi niezbędne do spełnienia tych potrzeb i zaspokojenia pragnień. Lecz system jest niesprawny, gdyż mimo obfitości kredytu dostępnego dla celów spekulacji, brak jest wystarczającej ilości pieniądza po stronie konsumenta, umożliwiającej udaną mediację między ceną a popytem. Brak ten odczuwany jest także wówczas, gdy większość ludzi ma pracę. Nawet wtedy wciąż musimy pożyczać i to jest błędne. Dla społeczeństwa powinna istnieć lepsza metoda generowania pieniędzy na to, co niezbędne.
O co w tym wszystkim chodzi?

Jedną ze spraw, o którą chodzi, jest to, że pieniądze zostały błędnie zdefiniowane jako towar. Ludzie, którzy wierzą w to, że pieniądz jest towarem, sądzą, że ma on jakąś wartość samą w sobie. Lecz jedną z natrudniejszych do uchwycenia rzeczy na temat pieniądza jest to, że ani złote, ani srebrne pieniądze, ani też papierowe pieniądze mające pokrycie w złocie lub srebrze, nie posiadają i nie mogą posiadać wartości samej w sobie.
W rzeczywistości, pieniądze są czymkolwiek, co dobrowolny nabywca i dobrowolny sprzedawca zgadzają się wymienić za coś innego. Pieniądzem mogą być i bywają takie rzeczy, jak złoto, srebro, papier, koraliki, krowy, kamienie, muszelki, patyki z nacięciami lub - jak dzisiaj - elektroniczne błyski. To, co wydaje się nadawać złotu czy srebru wartość, to ich rzadkość i trwałość. Lecz dopóki dobra i usługi nie stają się dostępne do sprzedaży, złoto oraz srebro są całkowicie bezużyteczne. Nie można zjeść złota ani srebra, mieszkać w nich lub ubierać się w nie. Same w sobie nie posiadają żadnej wartości. Wartość nadaje im dopiero produkująca gospodarka.
Tak więc, zgodnie z tą definicją, kredyt tworzony przez bank, choć może zostać zaakceptowany jako środek służący dobrowolnej wymianie między kupującym i sprzedającym, posiada zawieszkę przypominającą o tym, że w pewnym momencie ma zostać zwrócony bankowi w celu likwidacji długu. Tak więc kupujący, który oferuje kredyt sprzedającemu, w rzeczywistości oszukuje samego siebie w kwestii swojej zdolności do zapłaty. Nie jest wolnym człowiekiem. Jego każdemu zakupowi w głębi świadomości towarzyszy poczucie, że coraz więcej swojej przyszłości zapisuje w termin.
Sprzedający może z kolei głębiej odetchnąć, uzyskując środek płatniczy niezbędny do spłaty jego własnych długów. I tak to się kręci, bez końca. Nawet jeśli pieniądz byłby pokryty złotem czy srebrem, system działałby dokładnie w ten sam sposób.
Na mocy jakiego prawa bankowcy pętają gospodarkę takim kaftanem długów? I znów, podstawą ich logiki jest twierdzenie, że pieniądz jest towarem, a jakaś grupa ludzi posiada pieniądze. Wierzymy, że są to ich pieniądze, uczciwie zarobione. I z tego, że ludzie ci posiadają pieniądze, wywodzimy prawo pożyczania ich innym.
Lecz system bankowy wybiega ponad tę logikę i zgodnie z obowiązującym prawem zakłada, że skoro posiada pieniądze, które może pożyczać, posiada też prawo, aby pożyczać ich znacznie więcej, niż posiada. W ten sposób banki stały się sprawnym operatorem systemu częściowej rezerwy bankowej, podczas gdy, jak opisano wyżej, są w stanie pożyczać w oparciu wyłącznie o zapisy debetowe w komputerach, tworzone na podstawie relacji własnego kapitału do pułapu dozwolonych pożyczek.
Lecz skoro czynią to banki, czemu nie możemy tego samego robić ty, czy ja? Jeśli posiadałbym 1000 $, czemu nie mógłbym pożyczyć 10 000 $, pobierając od tej sumy stosowny odsetek? Odpowiedź na to jest taka, że bank działa zgodnie z licencją rządową i w sposób domniemany, poprzez różnorakie zabezpieczenia, gwarantuje, że ludzie spłacą pożyczki, które w nim zaciągnęli. Lecz nawet to nie jest już wymagane od banku, o ile może on cały pakiet pożyczek sprzedać innemu podmiotowi biznesowemu, takiemu jak firma inwestycyjna.
Faktem pozostaje, że banki mogą tworzyć wyłącznie ludzie bogaci, których stać na wyłożenie kapitału założycielskiego, zbudowanie funkcjonującego biznesu i uzyskanie licencji rządowej, o której wspominaliśmy.
Należy zauważyć, że dziś, przy wyjątkowo niestabilnych warunkach finansowych, nie tylko banki uczestniczą w kreacji kredytu poprzez pożyczki. Od czasu deregulacji z lat 1980-tych, firmy brokerskie z Wall Street znacznie rozwinęły system upłynniania spekulacyjnych pożyczek w celu zakupu papierów wartościowych. Doprowadziło to do dzisiejszej relacji długu do kapitału, wynoszacej na rynku papierów wartościowych USA 22:1, gdzie dług znacznie przekracza wartość majątku.
CO TO JEST KREDYT?

Słowo "kredyt" jest jednym z najważniejszych i najpowszechniej stosowanych słów w języku angielskim. Słownik dictionary.com przytacza jego dwadzieścia jeden definicji. Wszystkie one mają związek z koncepcją "wartości" i wymiany tej wartości w czasie i przestrzeni pomiędzy jedną osobą, a drugą. Naturalnie, pojęcia "kredyt" i "pieniądz" są blisko powiązane.
Idea kredytu rozpatrywana z perspektywy makroekonomicznej odnosi się do zdolności gospodarki do produkowania dóbr i usług posiadających wartość dla członków danej społeczności. Odwołuje się więc do potencjalnej wartości tej gospodarki dla podtrzymywania życia. To, czego ta definicja nie ujmuje i nie jest w stanie objąć, są pieniądze same w sobie, gdyż, jak wykazaliśmy, pieniądze nie posiadają żadnej wartości wewnętrznej. Bez potencjału kredytowego tworzonego przez produkcyjny sektor gospodarki, pieniądze nie mają żadnego znaczenia.
Z drugiej strony, pieniądze mogą być wygodną miarą dla mierzenia kredytu, służącą formułowaniu stwierdzeń w rodzaju tego, że PKB USA wyniosło w roku 2006 12,98 biliona $. W rzeczywistości, "prawdziwy" kredyt gospodarki USA był znacznie wyższy, gdyż gospodarka ta nigdzie nie pracuje pełną swoją mocą. Przemysł samochodowy, na przykład, wykorzystuje około pięćdziesięciu procent swojej mocy produkcyjnej. Tak więc, rzeczywisty kredyt Stanów Zjednoczonych jest znacznie wyższy, niż PKB.
"Kredyt" w znaczeniu ekonomicznym wyraża legalne prawo do udziału w dobrach i usługach, składających się na PKB danego narodu.. Jest to sposób, w jaki społeczeństwo decyduje, komu przyznawać bilety banków, za które można nabywać produkty składające się na PKB.
Oczywiście, wypuszczenie na rynek zbyt małej lub zbyt dużej ilości biletów powoduje problemy. Emisja zbyt małej ilości biletów powoduje niedostateczną produkcję, biedę, nawet śmierć. Emisja zbyt dużej ilości biletów powoduje inflację. Gdy Rezerwa Federalna napełnia balon, a następnie go deflacjonuje, jak to dzieje się obecnie na flaczejącym rynku nieruchomości, efekty te wzmacniają się, powodując stały chaos gospodarczy, który obserwujemy od dziesięcioleci.
Można z dużą dozą trafności powiedzieć, że kredyt jest zjawiskiem kulturowym. Jest on sumą zdolności produkcyjnej całej gospodarki narodowej. Jest nagromadzony w przeszłości, obecny w teraźniejszości i można go zaprojektować na przyszłość. Jest rezultatem pracy rzeszy milionów ludzi, którzy zmarli i odeszli, żyją dziś, a nawet tych nienarodzonych. Wiele efektów tych działań jest zastrzeżonych jako własność biznesowa, ziemska czy patentowa, lecz każdy człowiek który kiedykolwiek żył, żyje obecnie, lub będzię żyć w przyszłości - jest dziedzicem tej kultury.
Dlatego kredyt może i powinien być postrzegany jako powierzony majątek społeczny, zjawisko publiczne, część tego, co zwie się terminem "dobro wspólne", istniejące niezależnie od normalnego i naturalnego występowania własności prywatnej. Tak więc używanie kredytu oraz jego dystrybucja powinny być traktowane jako usługa publiczna, podobnie jak dostarczanie wody czy elektryczności. Każdy człowiek powinien mieć prawo do korzystania z niego, zgodnie z pewnymi racjonalnymi, prawnymi i ludzkimi kryteriami odnośnie potrzeby jego kreowania i udziału w tym procesie.
Podobnie jak w wypadku innych usług publicznych, społeczność jest odpowiedzialna za nadzór na tym, czy kredyt jest wykorzystywany mądrze i dla realizacji pozytywnych i konstruktywnych celów. Nikomu jednak nie powinno się zabraniać dostępu do niego, gdyż jest on koniecznością życiową.
Pieniądze jako miara kredytu powinny z tego powodu być dostępne dla całego społeczeństwa. Rząd, jako przedstawiciel społeczeństwa, jest odpowiedzialny za nadzór, koordynację i regulację kwestii dostępności kredytu, mając na uwadze najbardziej sprawiedliwe i społecznie korzystne formy jego wykorzystania.
Reformiści monetarni mogliby argumentować w związku z tym, że szeroka dostępność kredytu dla ludzi pracujących powinna być częścią "ogólnego dobrobytu" gwarantowanego w preambule do Konstytucji USA. Nie powinno się mylić tego postulatu z nieograniczoną dostępnością kredytu dla spekulantów i rekinów giełdowych, jak to ma miejsce dziś w naszej gospodarce kształtowanej przez Wall Street.
Te kwestie sa jednak słabo rozpoznane. Pieniądze, a przez to i kredyt, są postrzegane jako własność prywatna, nawet gdy większość z nich, jak wspomniano, jest tworzona przez banki "z powietrza". Nie ma przesady w stwierdzeniu, że obecny system charakteryzuje się tym, że elity finansowe konfiskują i prywatyzują najważniejszy zasób publiczny, ważniejszy niż woda, ziemia czy energia elektryczna. Sytuacja ta prowadzi do większości wojen na świecie, do biedy i zbrodni.
Spróbujmy zatem jeszcze raz przyjrzeć się sposobowi, w jaki pieniądz trafia do gospodarki, tym razem zwracając uwagę na ogólny obraz kredytów w gospodarce USA. Jak wpomnieliśmy, PKB USA wyniosło w roku 2006 12,98 biliona $. Jest w tym uwzględniony deficyt handlowy w kwocie 726 mld $. Pytanie brzmi, skąd bierze się kredyt konieczny, aby to PKB wykupić, gdyż, zgodnie z definicją, cała ta suma musiała być zapłacona w cenach.
Zgodnie z oficjalnymi danymi, dostępny dochód narodowy USA za 2006 r wyniósł 10,23 bln $ i składał się z wynagrodzeń, pensji, odsetek, dywidend, dochodów osobistych z biznesu i zysków z kapitału. Około jednej trzeciej tej sumy zostało przeznaczone na podatki na rzecz rządu federalnego, rządów stanowych i lokalnych.
W związku z tym powszechne w całej gospodarce jest pożyczanie pieniędzy we wszelakich formach - w celu konsumpcji, prowadzenia handlu, inwestowania, spekulacji, powiększania długu narodowego czy finansowania transakcji biznesowych. W rzeczywistości, zadłużenie wzrosło w 2006 roku "na czysto" o kolejne 3,77 bln $ - stanowiąc różnicę pomiędzy PKB a dochodem narodowym. *
Dług, poprzez pożyczki na zakupy produktów importowanych z zagranicy, finansował także większą część deficytu handlowego. Potrzeba pożyczania wzrosła znacząco w ślad za spadkiem rodzimej produkcji USA, w związku z czym znikły lub przeniosły się za ocean dobrze płatne stanowiska, które przyczyniały się do wzrostu dochodu narodowego. Proporcja długu do dochodu narodowego osiągnęła najwyższą w historii wartość 460 procent wobec 186 procent w roku 1957.
Okazuje się, że ortodoksyjna ekonomia, nawet przy jej manipulacjach wokół oprocentowania kredytu, dokonywanych przez Rezerwę Federalną, nie posiada wystarczających narzędzi, aby poradzić sobie z tym kryzysem. Głównym problemem jest to, że ani ekonomiści, ani politycy, nie rozumieją problemu, choć bankowcy z pewnością sa jego świadomi.
Ortodoksyjna ekonomia jest bezradna, gdyż ludzie nie rozumieją, w jaki sposób luka pomiędzy produkcją i siłą nabywczą ma się do sposobu, w jaki mikroekonomia korporacji przekłada się na makroekonomię państwa. Zauważyliśmy wcześniej w tym raporcie, że ceny artykułów w gospodarce zawierają pożyczki zaciągniete w czasie procesu produkcyjnego. Lecz te pożyczki są kasowane ze strony zobowiązań banku w momencie ich spłaty. Z tego powodu siła nabywcza gospodarki zawsze pozostaje z tyłu za cenami.
Nie jest to jedyny obszar, gdzie ceny zawierają składniki, które nie są wypłacane jako wynagrodzenia, pensje, dywidendy czy inne źródła przychodów indywidualnych lub firmowych. Inne składniki obejmują oszczędności, ubezpieczenia, niektóre koszty utrzymania, koszty ogólne oraz narastający skutek handlowania przez korporacje między sobą przy pomocy płatności, które nigdy nie opuszczają systemu produkcji.
W rezultacie tylko jedna trzecia do jednej drugiej wszystkich kosztów jest dystrybuowana do konsumentów. Analiza ta jest staranie udokumentowana przez ruch Kredytu Społecznego i znana reformatorom monetarnym od dziesięcioleci.
Różnica jest tym, co zmusza narody do poszukiwania zagranicznych rynków zbytu dla ich produktów, jak czyniły to Stany Zjednoczone w okresie po II wojnie światowej. Gdy w późniejszym okresie nasz bilans handlowy znalazł się na minusie, próbowaliśmy to kompensować polityką "hegemonii dolara", wymuszając na reszcie krajów uznanie naszej waluty za główny środek płatniczy w handlu ropą naftową, główną walutę rezerw bankowych i sposób regulowania deficytu handlowego.
Lecz wraz ze wzrostem zadłużenia wewnętrznego oraz zewnętrznego i pogłębiającymi się deficytami budżetowym i płatniczym, rozpoczęło się całkowite załamanie systemu. Niedawna główna siła motoryczna amerykańskiej ekonomii - balon budownictwa mieszkaniowego - flaczeje. I gorączkowo szukamy ratunku, radykalnie dewaluując dolara i prowadząc agresywną politykę militarną bazującą finalnie na konfiskowaniu zasobów surowcowych innych krajów, jak w Iraku.
To wszystko, w połączeniu z akcją forsowania deficytu budżetowego poprzez importowanie dolarów wydawanych za granicą na zakup produktów, których sami już nie wytwarzamy, składa się na domek z kart, który tworzymy, i który wkrótce musi się zawalić. To, czego jeszcze brakuje, to gwałtowny szok w postaci eskalującej wojny na Bliskim Wschodzie lub niezdolności zagranicznych wierzycieli do kontynuowania akceptacji zdewaluowanego dolara.
Ani dewaluacja, ani agresja nie rozwiążą problemu, mającego zwoje źródło w błędnym mechanizmie finansowania długami niedoborów siły nabywczej. Rozpoznanie chaosu, na którym finansiści budują swoje zyski, nie spowoduje też powstania takiej ilości kredytu, aby utrzymać pożądany przez nas poziom produkcji oraz standard życia, który za tym idzie.

RECEPTA

Ponieważ wszyscy stoimy w obliczu bankructwa, nadeszła pora, aby osoby pragnące zrozumieć obecny kryzys gospodarczy wzięły głęboki oddech, uspokoiły się i zebrały w sobie, aby właściwie ocenić sytuację.
Naturalnie, rozwiązanie nie polega na podejmowaniu ryzyka podpalania świata poprzez kontynuowanie radzenia sobie z naszymi wewnętrznymi problemami na drodze zagranicznych podbojów. Jest to rozwiązanie, którego kraje Zachodu próbowały przez setki lat i wydaje się, że reszta świata ma już tego całkowicie dosyć. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji obecnej, gdzie głównym czynnikiem napędzającym amerykańską gospodarkę jest olbrzymia nierównowaga bilansu handlowego. Obce kraje muszą używać dolarów, które honorują, mimo że ostatecznie jest to dla nich niekorzystne, gdyż finansują w ten sposób federalny deficyt budżetowy USA, mierzony w dolarach, których wartość spada.
Rozwiązanie nie leży także po stronie produkcyjnej równania. Gospodarki Stanów Zjednoczonych i innych krajów rozwiniętych są zdolne wyprodukować wszystko, czego potrzebują obywatele tych krajów, a także nadwyżki na potrzeby racjonalnej wymiany handlowej z zagranicą, zwłaszcza jeśli przywrócimy naszemu przemysłowi poziom produktywności, jaki osiagnął, zanim nastąpiła recesja lat 1979-83, wywołana przez Rezerwę Federalną, która przestawiła nas na obecną, anemiczną "gospodarkę usługową".
Rozwiązania należy raczej szukać w rządzie federalnym, który przejąłby od finansistów konstytucyjnie mu należną kontrolę nad kredytem narodowym i zarządzał nim - jak mówilismy wcześniej - jako usługą publiczną. Nie ma potrzeby eliminowania kapitalizmu, zmiany podstawy prawa własności, obalania korporacji itp., gdyż organizacja produkcji i administrowanie nią mają niewielki związek z całą sprawą.
Warto powtórzyć, że sektor produkcyjny gospodarki nie jest problemem. Jest on niezwykle efektywny w tworzeniu dóbr oraz usług, których ludzie pragną i potrzebują. Może on być podstawą prawdziwej demokracji gospodarczej, o ile jego efektywność byłaby wykorzystana i dystrybuowana zgodnie z zasadami demokracji.
Jest istotne, aby zrozumieć, że rząd centralny niepodległego państwa ma prawo i zdolność wprowadzania do obiegu CAŁEGO nowego kredytu , ponosząc odpowiedzialność za to. Jest to czymś całkowicie różnym od powierzenia bankowi centralnemu zadania "drukowania pieniędzy" w oparciu o łagodną politykę kredytową, prowadzącą do udzielania tanich pożyczek, które jednak wciąż muszą być spłacane.
Niepodległa kreacja kredytu nie opiera się na długu. Jest i powinna bazować na bezpośrednim wprowadzaniu przez rząd pieniądza do cyrkulacji. Oczywiście, rząd powinien to czynić w taki sposób, aby najlepiej dbać o interesy członków społeczności, przy poszanowaniu zróżnicowanych wkładów wnoszonych przez osoby o różnym poziomie umiejętności i osiągnięć. To całkiem realne, aby wprowadzić taki program z właściwym poszanowaniem istniejących konwencji dotyczących prywatnej własności i prywatnej kontroli istniejącego bogactwa.
Dla tych, którzy uważają, że idea publicznie kontrolowanego kredytu postuluje możliwość zakręcania i odkręcania kurka wpuszczanych na rynek pieniędzy, tezy te muszą się wydawać nieporozumieniem. Obfitość dostaw jest jednak faktem, co nie dotyczy pieniędzy. Jest ona tym, co istoty ludzkie nauczyły się produkować dzięki sprawności rąk i głów, dzięki wiedzy, nauce i technologii.
Pieniądze są tylko biletami umożliwiającymi dystrybucję tej obfitości od producentów do konsumentów, lecz najpierw musi być wystarczający nadmiar produkcji, aby umożliwić dystrybucję wszystkiego, co jest potrzebne, w sposób racjonalnie uzasadniony. Pieniądz nie powinien być kojarzony z finansową spekulacją i zadaniem rządu jest dostarczanie pieniędzy do miejsc aktywności gospodarczej, gdzie są niezbędne.

Należy to przeprowadzić według następujących zasad:
1. Decyzje, jakie towary i usługi mają być produkowane, powinny wynikać z racjonalnie wyważonego stosunku tego, co niezbędne i pożądane przez konsumentów, do tego, co konieczne dla dobra publicznego w obszarze infrastruktury i regulacji prawnych. Decyzje powinny być podejmowane w wyniku wypadkowej sił rynkowych i interesów przedsiębiorstw, oraz nadzorowane przez reprezentatywny rząd. Innymi słowy, produkcja powinna być prowadzona tak, jak wyobrażamy ją sobie dzisiaj, choć tak naprawdę ani rynek, ani przedsiębiorcy czy przedstawiciele rządu, nie mogą dziś właściwie i odpowiedzialnie funkcjonować, gdyż znajdują się pod wielką presją ze strony szkodliwie dysfunkcjonalnego systemu monetarnego.
2. Siła nabywcza powinna być dostarczana do wszystkich osób, niezależnie od tego, czy pracują, czy nie. Staje się to coraz bardziej znaczące, gdyż w związku z postępującą automatyzacją produkcji, coraz mniej pracowników jest niezbędnych, aby wytwarzać rosnącą liczbę towarów Nie ma sposobu, aby uniknąć zjawiska dyslokacji pracowników, związanej ze zmianami w nowoczesnej gospodarce, więc istotne jest, aby ludzie byli zabezpieczeni na wypadek takich sytuacji, mogąc optować za całkowitą rezygnacją z pracy zarobkowej. Jest wiele zajęć produkcyjnych, które ludzie mogą wykonywać bez konieczności posiadania płatnego etatu. Pieniądze dostarczane ludziom niezależnie od tego, czy pracują, powinny tworzyć Narodową Dywidendę przewidzianą przez system Kredytu Społecznego. Jednym ze środków zarządzania takim systemem mogłaby być powinność świadczenia przez każdego pracy do czterdziestego roku życia, kiedy to możliwe by było przejście na dobrowolną emeryturę.
3. Idea jednego kraju będącego żandarmem świata, posiadającym bazy militarne w każdym zakątku oraz prawo do podbijania innych krajów i zagarniania ich surowców, musi być porzucona raz na zawsze. System, w którym narody świata byłyby finansowo niezależne i samorządne w sposób opisany w tym raporcie, doprowadziłby do możliwości ustabilizowania międzynarodowej sytuacji i handlu między różnymi krajami i regionami świata traktowanymi jako równi partnerzy. Historia ostatniego wieku dowodzi, że parcie do wojny jest wyłowywane głównie przez potrzebę uzyskania finansowej dominacji, stanowiącej rekompensatę dla zmniejszania się wewnętrznej siły nabywczej w wyniku demokratycznego zarządzania kredytem. Syndrom ten mógłby być wyeliminowany przez opisaną tu reformę monetarną.

Oto zasady - funkcjonująca gospodarka, która łączy odpowiedzialne, wolne przedsiębiorstwo z państwowymi regulacjami prawnymi i infrastrukturą; demokratyczna dystrybucja Narodowej Dywidendy, która uzupełnia przychody z pracy; międzynarodowy system relacji gospodarczych, skupiający niepodległe kraje działające jako równe podmioty. Żadna z tych zasad nie jest dzisiaj spełniona i żaden wiądący kraj nie planuje ich wdrożenia, zarówno teraz, jak i w sytuacji kryzysu.

Podstawowym środkiem, który należy przedsięwziąć, aby zapoczątkować zmiany, biorąc za przykład Stany Zjednoczone, powinno być utworzenie Rady Nadzoru Monetarnego w formie prawnej zaproponowanej przez Amerykański Instytut Monetarny. Organ ten mógłby przeanalizować cały proces powodujący, że podaż pieniądza jest niewystarczająca dla zaspokojenia popytu na kredyt ze strony narodu płacącego za swój PKB.

Następnie należy podjąć następujące kroki:
1. Powinniśmy wprowadzić do obiegu kredyt w ilości wystarczającej dla pokrycia podstawowych wydatków rządu na wszystkich poziomach, bez odwoływania się zarówno do podatków, jak i pożyczek. W przeszłości obowiazki te były wykonywane przez amerykańskie legislatury kolonialne, przez Kongres Kontynentalny w czasie wojny niepodległościowej i przez rząd federalny w okresie wojny domowej. Prawdopodobnie dwie trzecie obecnych wydatków rządu federalnego można by wyeliminować, gdyż duża ich część służy kompensowaniu wadliwego systemu monetarnego, włączając w to dużą część machiny militarnej. Realizując powyższy program można by także wyeliminować co najmniej dziewięćdziesiąt procent wszystkich podatków. Jedyne podatki, jakie mogłyby zostać zachowane, to te służące obsłudze i utrzymaniu infrastruktury i te, które stanowią narzędzia kontrolowania i zapobiegania inflacji. Wydatki kapitałowe związane z nową infrastrukturą - federalną, stanową czy lokalną - mogłyby być finansowane poprzez samofinansujący się bank infrastruktury narodowej. Można by kontynuować zasadę wymagalności aprobaty wydatków rządowych przez organ prawny reprezentujący republikańską formę rządu, który w wyniku przeprowadzenia reformy monetarnej uległby wzmocnieniu, a nie osłabieniu.
2. Pozostała część ogólnej społecznej luki pomiędzy produkcją i siłą nabywczą mogłaby być zapełniona nieopodatkowaną Narodową Dywidendą w dwóch postaciach. Jedną stanowiłoby stypendium pieniężne wypłacane wszystkim obywatelom, które służyłoby także wyeliminowaniu biedy poprzez zapewnienie każdemu gwarancji podstawowego przychodu. Pozostała część Narodowej Dywidendy byłaby przeznaczana na ogólną dotację cenową, gdzie określona część wszystkich wydatków konsumenckich, włączając w to wydatki przeznaczane na budowę mieszkań, byłaby dotowana. Całkowita Narodowa Dywidenda, przypadająca na statystyczną osobę, z pewnością przekroczyłaby w obecnych warunkach gospodarczych kwotę 12 000 dolarów rocznie. Wartość ta powinna być obliczona i księgowana w wydatkach rządowych, lecz powinna pozostawać pozycją pozabudżetową, aby nie było potrzeby jej finansowania podatkami czy pożyczkami.
3. Część Dywidendy Narodowej mogłaby być dostępna wszystkim obywatelom, którzy osiągnęli pełnoletniość i którzy otrzymywaliby nieopodatkowaną kwotę 60 000 dolarów na wyższe studia, naukę zawodu czy inwestycję w przedsiębiorstwo.
4. Finansowanie kredytu przez banki byłoby obłożone dużo większymi restrykcjami, niż obecnie. Prywatny sektor inwestycji korporacyjnych mógłby być finansowany wyłącznie z nagromadzonych zysków oraz z rynku kapitałowego, bez potrzeby uruchamiania kredytów bankowych. Pożyczki bankowe dla celów spekulacji giełdowej byłyby zakazane, podobnie jak lewarowane wykupy.
5. Kredyty bankowe byłyby udzielane bez stosowania zasady częściowej rezerwy, z niskooprocentowanych pożyczek banku, uzupełniających kapitał własny oraz depozyty. Pożyczki byłyby zaciagane przez banki od rządu federalnego na bardzo niski procent, z kredytu tworzonego publicznie. O ile banki mogłyby dodawać koszty administracyjne i uzasadniony zysk do ceny pożyczek udzielanych w celu finansowania handlu, zakupu nieruchomości i startu nowych przedsiębiorstw, gwarancje rządowe i dotacje powinny zapewnić oprocentowanie netto pożyczek na poziomie nie wyższym, niż jeden procent.
6. Handel międzynarodowy byłby regulowany za pośrednictwem systemu kursów walut opartego na rzeczywistej sile nabywczej konkretnych walut narodowych.

WYNIKI

Program ten nie tworzy Utopii, ani nie postuluje Big Brothera, który by nas nadzorował. Nie uwolni on także ludzkości od konieczności pracy, nauki, oszczędzania, troski o środowisko, podejmowania mądrych decyzji, inteligentnego wykorzystywania warunków, uczestnictwa w rządzeniu przedstawicielskim, opieki nad osobami mniej zaradnymi, dbałości o przyszłe pokolenia, praktykowania powściągliwości, przestrzegania zasad moralnych, czczenia twórcy czy miłowania bliźniego jak samego siebie.
To, co ten program może przynieść, to stworzenie odpowiednich warunków dla osiągnięcia przez krajowy system monetarny tego samego stopnia dojrzałości, funkcjonalności i dostępności, jaki współcześnie, przynajmniej potencjalnie, cechuje sektor ekonomii materialnej, która tak efektywnie wykorzystuje naukę i technologię w tworzeniu obfitości dóbr i usług.
Oznacza to, że program niniejszy uwolniłby ludzkość od nadzoru ze strony elit finansowych, które niesprawiedliwie uzurpują sobie tytuł do owoców pracy wszystkich pozostałych ludzi. Ilość pieniędzy zaangażowanych w tę kontrolę jest przeogromna. W raporcie zatytułowanym "Program Ratunkowy Reformy Monetarnej USA" autor obliczył, że Narodowa Dywidenda za 2006 rok powinna generować przeciętne stypendium dla obywatela USA w wysokości 12 600 dolarów. Dla osoby w wieku 60 lat oznacza to łączny przychód w kwocie 756 000 dolarów, licząc w obecnych cenach.
Kwota 756 000 dolarów odpowiada ilości pieniędzy, jakie statystyczna osoba musiała w tym czasie pożyczyć od instytucji finansowych. Kwotę tej wielkości każdy obywatel powinien był otrzymać w postaci udziału w Narodowej Dywidendzie, o ile Kongres USA nie scedowałby na instytucje finansowe zapisanych w Konstytucji publicznych prerogatyw do kreowania kredytu. Uzyskane z ekstrapolacji tej wartości na całe społeczeństwo USA, sumy zbędnych pożyczek zaciągniętych przez obywateli od czasu II wojny światowej przewyższają prawdopodobnie kwotę 100 bilionów dolarów. Możemy domniemywać, że szacunki te nie mijają się z prawdą, gdyż całkowity dług społeczny USA jest w sposób udokumentowany szacowany na ponad 48 bilionów dolarów.
Nie jest trudno wyobrazić sobie, że po jakimś czasie program reformy monetarnej, opisany w tym raporcie, mógłby spowodować eliminację biedy i głównych przyczyn wojen, redukcję wielkości rządu i uzyskanie przez ludzi szansy na powodzenie. Obecny system pogrążania się niewolniczego w długach w wyniku duszności monetarnej na szczeblu konsumenckim, zostałby zastąpiony przez prawdziwą demokrację gospodarczą.
Demokracja gospodarcza może być zdefiniowana jako swoboda dostępu do boskiej obfitości Ziemi, odpowiednio do czyichś potrzeb, charakteru, zdolności i pracy. Celem tego dostępu jest to, aby ludzie mogli odpowiedzialnie wykonywać swoje zajęcia i realizować style życia zgodnie z własną tożsamością i przeznaczeniem, bez dyktatu zewnętrznych autorytetów i bez presji lęku o możliwość ekonomicznej ruiny. Są to swobody nierozerwalnie związane z ideami, które stworzyły Amerykę i - choć ograniczone w znacznym stopniu - stanowią dar Ameryki dla reszty świata.
Czytelnik mógłby spytać, dlaczego o tych reformach nie pomyślano i nie wdrożono ich wcześniej, skoro wiadomo było, jak je wprowadzić. Prawda jest taka, że w przeszłości reformy te były znane i promowane przez wielu ludzi, zarówno sławnych, jak i nieznanych, włączając w to takich przywódców Ameryki, jak Benjamin Franklin, Thomas Jefferson, Andrew Jackson, Thomas Edison, Henry Ford, Herbert Hoover, Franklin D. Roosevelt, John F. Kennedy i wielu innych. Lecz przeciwko tym oswieconym przywódcom działała międzynarodowa zmowa finansistów posiadających ogromną władzę polityczną.
Współczesna era kontrolowania Stanów Zjednoczonych przez finansistów rozpoczęła się wraz z uchwaleniem Ustawy o Rezerwie Federalnej w roku 1913. Lecz w latach 1920-tych USA wciąż przewyższały resztę świata w tempie rozwoju. Było to wynikiem korzystnej w porównaniu z Europą sytuacji finansowej po I wojnie światowej, szerokiej dostępności kredytu w krajowej gospodarce, wysokiego tempa industrializacji i skłonności amerykańskich przemysłowców do płacenia własnym robotnikom godziwych stawek.
Zauważmy, że na wymienionej liście oświeconych przywódców znalazł się prezydent Herbert Hoover. Nie jest ogólnie znanym faktem, że Hoover, wybrany na prezydenta w 1928 roku, zapoznał się z systemem Kredytu Społecznego, stworzonym w Wielkiej Brytanii przez majora C.H. Douglasa, który w roku 1918 opublikował swoją brzemienną w skutki pracę "Demokracja Gospodarcza". Douglas, posiadający bliską wiedzę na temat wydarzeń tamtej epoki, pisał później w swojej książce Warning Democracy, że finansiści zdecydowali się poświęcić gospodarkę USA poprzez wywołanie krachu na giełdach w 1929 roku, aby móc przeciwstawić się oświeconym ideom gospodarczym Hoovera.
Istnieje oficjalna wersja historii i prawdziwa historia wydarzeń. Dlatego Hoover jest błędnie portretowany jako prezydent nieudolny. Lecz Hoover, inżynier, będący jednym z najbardziej sprawnych prezydentów w historii Stanów Zjednoczonych, zidentyfikował Rezerwę Fedralną działającą we własnym interesie, jako ciało odpowiedzialne za wywołanie Wielkiego Kryzysu. Jego odpowiedzią było utworzenie Biura Rekonstrukcji Finansów i próba ożywienia gospodarki poprzez infuzję świeżego kredytu, lecz z powodu obwiniania go o kryzys, został on usunięty z urzedu na rzecz Franklina D. Roosevelta w 1932 roku.
Biuro Rekonstrukcji Finansów pozostało i było zasadniczym narzędziem przebudowy gospodarki przez następne dwie dekady. Sam Roosevelt rozumiał, że rząd federalny musi zachować decydującą kontrolę nad kredytem, choć jego polityka była podważana przez osoby z jego własnej administracji, które sprzyjały finansistom. Tak więc nigdy nie zakończył programu prawdziwej reformy monetarnej.
W latach 30-tych Douglas przewidywał kolejną wojnę światową spowodowaną przyczynami monetarnymi, lecz podczas wizyt w Stanach Zjednoczonych mówiono mu, że finansiści nigdy nie zezwolą na wdrożenie idei Kredytu Społecznego. W środowisku monetarnych reformistów utarła się opinia, że elity finansowe rozglądały się za ekonomistą, który stawiłby czoła ideom Douglasa i że wybór padł na Johna Maynarda Keynesa. System Keynesa próbował radzić sobie z problemem monetarnym poprzez kreowanie olbrzymiego deficytu budżetowego, utrzymywanie wysokich podatków i szybki wzrost gospodarczy.
System funkcjonował w latach II wojny światowej i nieco dłużej, lecz zabrakło mu zasilania po zabójstwie Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku i po utracie przez USA przewagi handlowej oraz płynności finansowej w okresie wojny w Wietnamie i późniejszym. Finansiści wzmocnili swoją kontrolę w latach 70-tych, co doprowadziło do wyniszczającej recesji lat 1979-83, wywołanej przez Rezerwę Federalną, oraz do deregulacji sektora finansowego za rządów Reagana, w latach 1981-89.
Sytuacja pozostaje niezmieniona do dnia dzisiejszego. Począwszy od lat 80-tych, każda ekspansja gospodarcza była niczym więcej, niż inflacją majątku tworzoną przez Rezerwę Federalną. Ostatnią z nich stanowił nadmuchany balon nieruchomości, największy w historii, a obecnie flaczejący. Finansiści próbują doprowadzić do regulowanego spadku, tzw. miękkiego lądowania, kosztem dobrobytu, zdrowia, stanowisk pracy, mieszkań i z pewnością także kosztem życia milionów zdemoralizowanych ludzi.
Czy pozwolimy im na to? Naturalnie, rząd ma na mysli dalsze poręczenia, choć obecnie, gdy rynek nieruchomości został zdewastowany, może nie być już aktywów, w które dałoby się pompować inflację przez następną rundę chaosu. Jednak próby takie są podejmowane. Analitycy próbują ogniskować uwagę na pęczniejącym balonie fuzji i przejmowaniu aktywów, oraz wskazują na wielki boom w sprzedaży papierów wartościowych, który wywindował akcje spółek giełdowych na rekordowy poziom, mimo zmniejszania się siły nabywczej konsumentów amerykańskich.
Jeśli i te balony pękną, zniknie na dobre większość bogactwa klasy średniej, która uchowała się po krachu giełdowym w 1987 roku, przetrwała pęknięcie balona firm wirtualnych w latach 2000-2002 i obecny spadek na rynku nieruchomości.
Być może bal dobiega końca. Może pod koniec swojego 300-letniego panowania, które rozpoczęło się w roku 1694, z chwilą utworzenia Banku Anglii, finansistom udało się wreszcie rozmontować gospodarki świata do tego stopnia, że pozostali z nas zechcą podjąć jakieś działania. A może wystarczające zniecierpliwienie pojawi się w związku z dalszymi wojnami na Bliskim Wschodzie czy gdziekolwiek indziej. Być może szczyt wydobycia ropy lub globalne ocieplenie włączą się w ten proces destrukcji na skalę, którą trudno będzie pominąć. A może zwyczajnie dokuśtykamy do zachodu słońca.
Czas pokaże. Lecz jakkolwiek miałoby się to odbyć, przekonaniem autora jest, że taki lub inny, uczciwy i inteligentny system monetarny powstanie kiedyś na naszej planecie.
Tłumaczył: Krzysztof Lewandowski

http://www.barter.org.pl/cook.php
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
JA




Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1549
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 01:56, 31 Gru '08   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zajebisty artykuł!
Cała bankowość i sens ekonomiczny obecnego systemu ukazany wyczerpująco!

Może niektórzy nie rozumieją niektórych stwierdzeń w tym artykule jak pieniądz m1, m2 i m3 i paru innych, więc wyjaśniam:

M1 - to w skrócie wszystkie istniejące pieniądze w postaci monet i banknotów + wkłady w bankach.
M2 - to jest M1 + wkłady finansowe takie, jak: wkłady oszczędnościowe i niewielkie wkłady terminowe.
M3 - M2 + wkłady denominowane w walucie krajowej i dodatkowo wkłady w wymienialnych walutach obcych.

W tym artykule była poruszona bardzo ważna kwestia:


Cytat:
Siła nabywcza powinna być dostarczana do wszystkich osób, niezależnie od tego, czy pracują, czy nie. Staje się to coraz bardziej znaczące, gdyż w związku z postępującą automatyzacją produkcji, coraz mniej pracowników jest niezbędnych, aby wytwarzać rosnącą liczbę towarów Nie ma sposobu, aby uniknąć zjawiska dyslokacji pracowników, związanej ze zmianami w nowoczesnej gospodarce, więc istotne jest, aby ludzie byli zabezpieczeni na wypadek takich sytuacji, mogąc optować za całkowitą rezygnacją z pracy zarobkowej. Jest wiele zajęć produkcyjnych, które ludzie mogą wykonywać bez konieczności posiadania płatnego etatu. Pieniądze dostarczane ludziom niezależnie od tego, czy pracują, powinny tworzyć Narodową Dywidendę przewidzianą przez system Kredytu Społecznego. Jednym ze środków zarządzania takim systemem mogłaby być powinność świadczenia przez każdego pracy do czterdziestego roku życia, kiedy to możliwe by było przejście na dobrowolną emeryturę.


W skrócie mówiąc ludzie wcale nie musza pracować, tylko ten system to wymusza. Jest to bardzo ważne i dedykuje to dla tych co się w projekcie wenus wykłócają, że to niemożliwe, aby gospodarka funkcjonowała jeśli ludzie nie będa musieli pracować.

Kolejna bardzo ważna sprawa. Mowa tutaj o Keynesie. Na studiach z ekonomii tylko go tłuką do głowy i potem wyrastają pseudointeligentni wykładowcy, którzy powielają te głupoty. Jedynie wykładowcy starej daty - tacy dziadkowie po 60-70 lat wychowani jeszcze w socjalizmie wiedzą na czym problem polega (choć tylko niewielka ich część). Czasami patrzę jak krytykują oni ten system teraźniejszy, a cała sala nie kuma o co kolesiowi chodzi. Najgorsze jest to, że wykładowcy Ci co kumają o co biega mają odgórnie rozkazane co studentom wtłuc do głowy, a czego nie. A niech spróbują coś inaczej robić to zaraz z pracy wylecą - bez dyskusji! jest tak i koniec.

Myślę, że dobrym uzupełnieniem do tego artykułu będzie to:

viewtopic.php?t=3651
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Fred




Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 192
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 19:37, 31 Gru '08   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Myślę, że niektórym może pomóc ten artykuł. Zdaję sobie sprawę z tego, że poprzedni artykuł był dosyć ciężki i nie każdy może go przetrawić przy pierwszym czytaniu. Proponuję jednak by się przemóc i przeczytać go jeszcze raz a zrozumienie przyjdzie samo.

Oto gotowa recepta na to jak można żyć godnie w swoim kraju.
Cytat:
Krzysztof Lewandowski
Na ratunek samym sobie

Recepta na dobrobyt w kraju tak bogatym jak Polska jest tylko jedna – stworzyć alternetywny, wygodny i tani rynek wymiany dóbr i usług dla ludzi ekonomicznie zmarginanlizowanych i wykluczonych z życia gospodarczego. Jesteśmy na tyle mądrzy, wykształceni, pomysłowi i pracowici, że – dysponując takim rynkiem oraz współczesnymi technologiami – moglibyśmy wytwarzać znaczne nadwyżki produktów i usług, przeznaczone na wymianę z innymi krajami.

Ograniczeniem dzisiejszej produkcji przemysłowej staje się nie tyle zdolność produkcyjna zakładów czy pracowitość ludzka (co chcą nam wmówić korporacyjne media), które to czynniki mają na wielkość produkcji wpływ raczej nieduży i stale malejący, ile możliwość pozyskiwania ze środowiska surowców w taki sposób, aby tego środowiska nie dewastować. Ograniczeniem produkcji jest także chłonność rynku, bo każda konsumpcja zabiera czas, a mamy go ograniczoną ilość. Trudno na przykład skonsumować 25 godzinnych filmów dziennie.

To wielka sztuka być narodem, który nie pozwala, aby jego środowisko było niszczone przez przemysł w imię racji wyższego rzędu, niż dobro tego środowiska. Racje takie nie istnieją, o ile założymy, że my ludzie jesteśmy także cząstką środowiska, a jest to przecież coś oczywistego. Żadna istota nie może żyć bez środowiska, a tym bardziej czlowiek, dla którego środowiskiem jest nie tylko świat przyrody, ale także sieć powiązań społecznych, zapewniających niezbędną mu do przetrwania produkcję.

Jako jednostki, zatraciliśmy w procesie dziejowym zdolność przetrwania bez cywilizacji, bez tych powiązań, dzięki którym jest nam ciepło i mamy co jeść. A skoro tak, powinniśmy - w równym co o środowisko przyrodnicze stopniu - dbać o własne środowisko społeczne, które psuje się, gdy wzrasta w nim poziom lęku jego członków. Poziom ten rośnie dziś głównie dlatego, że ludzie nie wiedzą, co się wokół nich dzieje, gdyż prawdziwe motory działań są objete tajemnicami bankowymi, nieprzenikalnymi rozumem racjami stanu, oraz zniekształcone polityką koncernów i wspierających je mediów, także koncernów.

Ograniczeniem produkcji jest dziś także, poza czynnikiem środowiskowo-surowcowym, możliwość zbytu wyprodukowanych towarów. Przy rozwiniętej na wielką skalę kooperacji międzynarodowej, zależy ona w dużym stopniu od nadwyżek produktów wytworzonych w innych krajach. Bez takich nadwyżek trudno mówić o sensownej, czyli ekwiwalentnej wymianie międzynarodowej. Cóż to bowiem za wymiana, gdy jeden tylko daje, a drugi tylko bierze. Postępujące zadłużanie się świata jest wyrazem braku tej ekwiwalencji, znakiem patologii o skali globalnej, gdyż problem dotyczy niemal wszystkich krajów świata.

Gdy jakiś kraj nie posiada nadwyżek produkcyjnych, nie powienien brać udziału w wymianie zagranicznej do czasu, aż się nie nauczy ich tworzyć - tak brzmiało przesłanie lorda J.M. Keynesa, szefa delegacji brytyjskiej podczas rozmów traktatowych w Bretton Woods, w 1944 roku. W przeciwnym bowiem razie kończy się w takim kraju demokracja, a zaczyna niewola długów, z których nie ma jak się wydźwignąć.Zdanie to zostało całkowicie zlekceważone przez tryskającą wigorem ekspansjonistycznym grupę finansistów amerykańskich, optujących za powołaniem Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Instytucje te wsparły powstanie dzisiejszego systemu fiskalno-bankowego, który jest niczym gigantyczna pijawka, zabierająca na własne potrzeby 80 procent produkowanej przez społeczny organizm krwi. Nic więc dziwnego, że choć naród polski pracuje, ile może (Polacy znajdują się na pierwszym miejscu listy krajów europejskich pod względem liczby przepracowanych w roku godzin), cierpimy na chroniczną społeczną anemię, topimy się w długach i coraz mniej mamy na własność tego, co kiedyś nazywało się naszym państwem.

Naszemu krajowi do odzyskania wolności i przywrócenia demokracji potrzebny jest tani i efektywny rynek, w dodatku rynek nie obciążony długami, który zapewni produkcję dodaną, przeznaczoną na eksport. Obecny rynek nie spełnia tego warunku, gdyż po pierwsze jest zadłużony, po drugie niesprawny, gdyż nie potrafi zagospodarować energii 20 procent ludzi zdolnych do pracy, a po trzecie jest skrajnie sfiskalizowany, gdyż z każdej transakcyjnej złotówki odsysa 80 groszy do systemu podatkowo-lichwowego.

Korzystając z tak drogiego pieniądza, jakim jest złotówka, dolar czy euro, będziemy nadal pogrążąć się w tarapatach, w jakie wciągnęli nas piewcy „wolnego rynku”, który okazał się rynkiem zniewolonym przez finansistów i zniewalającym poprzez lichwiarski kredyt.

Kierunek tego marszu jest bardzo wyraźny – to całkowite ubezwłasnowolnienie narodu pracującego w całości na rzecz wielkich koncernów, ogłupienie go tanią rozrywką, podkręcenie gadżetowej konsumpcji i przykręcanie śruby prawa i policyjnej represji wobec tych, którzy nie wytrzymują ciśnienia niewoli.

Alternatywą wobec tego scenariusza napisanego przez kręgi liberałów jest rynek całkiem nowy, tworzony od zera lub prawie od zera, gdyż zaczątki samoorganizacji społecznej można w Polsce już dostrzec, jeśli się uważnie popatrzy. Tworzą ten rynek organizacje trzeciego sektora, czyli sami obywatele, zrzeszeni w stowarzyszenia, fundacje, kluby i kółka, którzy łączą się w grupy producentów, konsumentów i usługodawców posługujących się wyłącznie tym, co lokalne.

Bazą prawną dla tego oddolnego ruchu obywatelskiego są ustawy o pożytku publicznym, wolontariacie i zatrudnieniu socjalnym, które weszły w życie w 2003 roku, umożliwiając bardzo efektywną samoorganizację ludziom społecznie zmarginalizowanym, do których należą osoby bezrobotne, niepełnosprawne, wykluczone czy poszkodowane w wyniku presji ekonomicznej.

Celem tego ruchu jest stworzenie lokalnej samowystarczalności na poziomie produkcji i dystrybucji podstawowych dóbr i usług, przy możliwie dużym zaangażowaniu rąk i głów ludzkich w proces produkcyjny. Oznacza to na przykład uprawę ziemi technikami organicznymi czy biodynamicznymi, wymagającymi sporych nakładów pracy osobistej, bez stosowania nawozów sztucznych i syntetycznych środków ochrony roślin.

W uprawach tego rodzaju priorytetem jest wysoka jakość produktu i lokalność produkcji, a także efektywność wykorzystania tradycyjnej wiedzy służącej zapewnieniu wysokich plonów. Uzyskana w ten sposób żywność o najwyższej klasie czystości i smaku to najlepsza recepta na dobre zdrowie społeczeństwa i mniejsze w przyszłości wydatki na społeczną opiekę medyczną.

Z wewnętrznej wymiany współproducenckiej mogą się narodzić takie wyroby, jak dżemy, wody mineralne, miody, sery, wyroby piekarnicze i ciastkarskie, warzywa oraz owoce krajowe, środki czystości, naturalne medykamenty, a także wszelkiego rodzaju usługi czy przysługi sąsiedzkie, od usług związanych z budową domów, po specjalistyczne usługi komputerowe, medyczne czy edukacyjne.

Nieskonsumowane nadwyżki tych produktów lokalne społeczności mogą eksportować na rynek złotówkowy – drogi i nieefektywny, ale za to globalny, więc dysponujący towarami nieosiągalnymi na rynku lokalnym, też niekiedy potrzebnymi.

Dostęp do nich powinien być w miarę szeroki, ale ograniczony mądrą i dalekowzroczną polityką trwałości rozwoju gospodarczego, możliwą do prowadzenia wyłącznie przy poszanowaniu naturalnych i społecznych (ludzkich, organizacyjnych) zasobów.

Z punktu widzenia takiej mądrej polityki, każda wojna jest ciosem w ekologię danej społeczności i w socjologię jej tkanki społecznej, więc wojny powinny być wykluczone z arsenału środków dostępnych światowym politykom.

W wyniku niewydolności systemu liberalnego, Polska jest dziś bogata w ludzi wykształconych i zawodowo doświadczonych, ale bezrobotnych. To wielki społeczny kapitał, którego wykorzystanie jest naszą szansą na zrzucenie jarzma imperialistycznej niewoli, czyli spłacenie długów i zorganizowanie efektywnej społecznej wymiany na rynku wolnym od lichwy.

Aby tego dokonać, musimy stworzyć i zacząć efektywnie posługiwać się kredytem społecznym, wolnym od oprocentowania i pracującym na rzecz społeczności, które się nim posługują. Współczesną formę nadał kredytowi społecznemu kanadyjczyk Michael Linton, który ponad 30 lat temu opracował lokalny system wymiany i handlu (LETS -Local Exchange & Trade System) dla miejscowości Comox Valley, dotknietej systemowym bezrobociem.

Dzisiaj systemy wzorowane na tym pionierskim wdrożeniu funkcjonują na całym świecie, od Alaski po najdalsze antypody Australii. W ostatnich miesiącach wielką karierę robi kredyt społeczny w RPA, gdzie – zwłaszcza w dużych miastach – rośnie popularność systemu LETS opracowanego przez południowoafrykańską fundację SANE. Niemieckim odpowiednikiem LETS jest Umtauschring, który posiada wiele lokalnych odmian. We Francji rozwijają się z kolei systemy SOL, używane zwłaszcza na południu kraju, w środowiskach rolników, ale zyskujące coraz większe uznanie także w dużych miastach, z Paryżem włącznie. Systemy kredytu społecznego działają dziś na wszystkich kontynentach, w większości krajów świata.

Stanowią one zapowiedź dużych zmian na lepsze w organizacji życia społecznego we wszystkich miejscach cierpiących na brak kredytu bankowego, borykających się z problemami bezrobocia i społecznych wykluczeń.

W niedługim czasie możemy się także spodziewać pierwszych wdrożeń podobnych systemów w Polsce. Zwiastunem tych koncepcji są coraz liczniej organizowane w kraju seminaria i warsztaty, poświęcone prezentacji idei kredytu społecznego i bezodsetkowych form lokalnej bankowości.

Pierwsze projekty LETS funkcjonują już w Krakowie i Poznaniu, stanowiąc póki co bardziej lekcje poglądowe nadchodzącej, nowej ekonomii, niż dojrzały system społecznych rozliczeń, jakiego możemy się spodziewać w niedalekiej przyszłości, gdy opanujemy to proste i podstawowe narzędzie transformacji gospodarczej na miarę XXI wieku.

Krzysztof Lewandowski

Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Kowal




Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 188
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 20:17, 01 Sty '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

A cóżeście się tak uczepili tego pieniądza?
Przypominam, ża pieniądz wymyślono, by ułatwiał życie a nie utrudniał, zaś to, że grupa cwaniaków go wykorzystuje ( a właściwie dziecinną naiwność ludzi) to inna sprawa. Nie można zakazać produkcji noży tylko dlatego, że pewna grupa osób morduje nimi ludzi.

Te przydługie wywody są mylne i zbyt deleko idące. Kwestie funkcjonowania zdrowych gospodarek można opisać w zaledwie kilku punktach:
-wyprodukować trzeba tyle i tylko tyle ile można sprzedać,
-cena powinna być taka, jaką klient godzi się zapłacić.
-pieniądz nie musi być kruszcem. Pieniądz funkcjonuje na zasadzie zaufania. Ich posiadacz ufa, że w każdej chwili (również po latach) zarobione pieniądze zamieni za wyprodukowane dobra po niezmiennym kursie ich relacji. Mogą to być złote denary, choć ciężko byłoby je dźwigać, mogą być papierki, mogą być to cyfry w komputerach. Wsjo rawno. Jeśli przyjdzie głód żadna z tych form w takim samym stopniu jest bezużyteczna.
-kredyt jest produktem tak samo jak wszystko inne i funkcjonuje tylko dlatego, że ludzie go kupują. Gdyby zmądrzeli i nie korzystali jego instytucja umarła by śmiercią naturalną.
-Ilość pieniądza ma niewielkie znaczenie i to ilość dóbr określa ich masę w obiegu. Znaczenie ma natomiast to, by spekulanci, czyli zwykli oszuści nie mogli swoimi działaniami zmieniać relacji wartości pieniądza do wartości pracy. Potrzebna tu jest mądrość obywateli, a jeśli jej brakuje to powołanej przez nich straży.


Prosiłbym, by nie zaniżaś poziomu forum stwierdzeniami, że nie wszyscy muszą pracować, by gospodarka kwitła. Jeśli nie wszyscy, to kto musi zapier...ć, a kto może leżeć do południa? Kto to określi? I co to za pomysł, żeby pieniądze dzielić wśród wszystkich, nawet niepracujących? Nic tak nie demoralizuje, jak pieniądze za nic! Stąd rzesza ludzi, którzy od lat szukają pracy, dlatego mamy tylu rencistów, po to UE dopłaca polskim rolnikom za nic-nie-uprawianie. W przyszłości, gdy wszelkie dotacje zostaną wstrzymane będziemy mieli całą rzeszę bezradnych ludzi umierających po rowach.

Cieikawą kwestią jest, co uczynić z ludźmi, którzy nie mają szansy na zatrudnienie w przemyśle. Faktem jest bowiem, że ilość miejsc w produkcji jest znacznie mniejsza, niż potrzeby.
Sposobem, w jaki socjalistyczne rządy radzą sobie z tym tematem jest nadymanie sfery tak zwanej "służby publicznej", która jest najzwyklej rzecz ujmując bandą darmozjadów, których kilkudniowej absencji w pracy nikt normalnie pracujący by nie odczuł, a część przyjęłaby to nawet z ulgą. A jak to było dawniej, przed rewolucją przemysłową, gdzie dysproporcja między ilością wakatów a ludnością była jeszcze większa?
Ludzie ci również ciężko pracowali uprawiając ziemię, z której się żywili. Ot cała filozofia.

Ponieważ z postów dotyczących gospodarki zawsze wyziera socjalizm, na koniec przytoczę absolutnie socjalistyczne hasło: "kto nie pracuje ten nie je". I tak powinno pozostać.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Fred




Dołączył: 25 Lis 2008
Posty: 192
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 10:45, 03 Sty '09   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:

Ponieważ z postów dotyczących gospodarki zawsze wyziera socjalizm, na koniec przytoczę absolutnie socjalistyczne hasło: "kto nie pracuje ten nie je". I tak powinno pozostać.


Cytat:

Według wyników badań przeprowadzonych przez Międzynarodową Federację Hutników Metalu w Genewie, za niespełna 30 lat, 2 lub 3% populacji świata będzie w stanie wyprodukować wszystko co nam potrzebne na Ziemi. Nawet jeśli wyniki te są dziesięciokrotnie zaniżone pojawia się pytanie, czym zajmie się pozostałe 80% ludzkości.


Może zaproponujesz wyjście z tej sytuacji?
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Gospodarka i pieniądze Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Czy pieniądz jest bogactwem?
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile