Tragedia na Gibraltarze
Krzysztof Mazowski, Numer 10/2002
Podobno nie było żadnego wypadku na Gibraltarze! Liberator generała Sikorskiego wystartował bez przeszkód, wzniósł się do góry a potem łagodnie wodował na morzu. Tonął, zgodnie z “zasadami sztuki” przez 8-10 minut. Lotnisko w Gibraltarze jest bardzo trudne i takie niepowodzenia przy starcie zdarzały się dość często, tak często, że nawet przestano już zwracać na to uwagę. Zresztą, zwykle po takim niefortunnym starcie i wodowaniu nie było żadnych ofiar tylko śmiech kolegów pilota.
Każde pokolenie pisze na nowo historię swojego narodu. Niekiedy nowa wersja odbiega dość daleko od poprzedniej... W serii artykułów opublikowanych ostatnio przez polskie wydanie Newsweeka ich autor, Dariusz Baliszewski, stawia np. tezę, że generał Sikorski nie zginął w katastrofie na pokładzie Liberatora, lecz już wcześniej na Gibraltarze, w pałacu gubernatora:
“Jak sądzę, około 16.30 stwierdzono, że Sikorski nie żyje. Nie żyli też inni członkowie polskiej ekipy. Zostali zabici w łóżkach, gdy spali lub odpoczywali w samej bieliźnie. Nikt nie wiedział, kto był sprawcą.”
Wiele wersji
O samym wypadku i śmierci krąży wiele wersji. Są to relacje osób obecnych wtedy w Gibraltarze, listy, meldunki. Wersje te różnią się jednak tak bardzo od siebie, że warto się zastanowić, czy wręcz komuś nie zależało na zaciemnieniu obrazu. Ot choćby przytoczona w Newsweeku opowieść brytyjskich żołnierzy, którzy obserwowali start z plaży, gdzie jakoby zażywali kąpieli o godz. 23.30... Kto na Boga kąpie się w morzu tak późno. Na pewno nie Anglicy, którzy o tej porze powinni siedzieć w klimatyzowanej kantynie i popijać whisky z lodem.
”Henry Carr, angielski sierżant, który wcześniej na Skale wraz ze swymi żołnierzami doliczył się dwudziestu kilku ludzi wsiadających do samolotu, wobec przedłużającego się w nieskończoność startu zaproponował kolegom kąpiel w morzu. Zeszli na Catalina Bay - wąski pas piasku po wschodniej stronie Skały. Tu stali się chyba najbliższymi świadkami zdarzenia. W relacji Carra wielka maszyna, w pełni sterowna, lecąc bardzo nisko, po prostu ”wpadła do kałuży”, czyli wodowała. Na ten widok wszyscy zaczęli się śmiać i żartować z nieudolności pilota. W tym, co oglądali, nie było nic tragicznego ani niezwykłego. Podobne wypadki zdarzały się na Gibraltarze często - tutejsze lotnisko należało do bardzo niebezpiecznych. Nikt w nich nie ginął, a następnego dnia niefortunne załogi stawały się obiektem żartów. Zresztą kilkadziesiąt minut później Carr i jego żołnierze rozmawiali z żywym i całkowicie zdrowym drugim pilotem, który o własnych siłach dopłynął do plaży.”(...)
”Zezwolenie na start otrzymałem o godz. 23.10 - zezna kilka dni później uratowany pilot kpt. Edward Prchal - i natychmiast wystartowałem. Wzniosłem się w powietrze przy szybkości 130 mil na godzinę. Kiedy osiągnąłem wysokość 150 stóp, oddałem kolumnę sterownicy od siebie, aby nabrać szybkości. Po uzyskaniu prędkości 165 mil na godzinę chciałem wyciągnąć samolot w górę przez ściągnięcie kolumny sterow-nicy do siebie, niestety bez rezultatu. Kolumna sterownicy z całą pewnością zablokowała się. (...) Nagle samolot zaczął zbliżać się do powierzchni morza. Krzyknąłem wówczas do załogi: Lądowanie z uszkodzeniem samolotu i zamknąłem przepustnice gaźników. Samolot natychmiast uderzył o powierzchnię morza i więcej już nic nie pamiętam”.
...dwie niezależne relacje oficerów brytyjskich, którzy tego dnia pełnili służbę na wieży kontroli lotów, nie pozostawiają zdaniem Baliszewskiego wątpliwości: samolot wzniósł się co najwyżej na kilkadziesiąt stóp (śledzili jego lot na wysokości wzroku) i co ważniejsze, nie uderzył w powierzchnię morza, lecz łagodnie na niej lądował. Po czym - tu relacje są zgodne - tonął 6 do 8 minut, czyli zgodnie ze wszystkimi znanymi regulaminami wodowania maszyny.
W jednym z programów TV Polonia ”Rewizja nadzwyczajna” Dariusz Baliszewski sugerował jeszcze niedawno, że śmierć Generała była na rękę Anglikom, dla których Sikorski stanowił przeszkodę w dogadaniu się z Rosjanam... Nie jest jednak chyba do końca przekonany o bezpośredniej winie Anglików i w artykule w Newsweeku pisze: “Być może analiza (...) dokumentów przyniesie kiedyś także odpowiedź na pytanie, kto stał za tą zbrodnią i kto jej dokonał. Anglicy, jak się zdaje, tego nie wiedzieli. Na pewno to nie oni (i nie Rosjanie) zabili Sikorskiego. Natomiast na pewno to oni zniszczyli i zmistyfikowali prawdę o tym, co rzeczywiście wydarzyło się na Skale.” Jeżeli to nie “oni” i nie Rosjanie, to znaczy, że Niemcy? A może wręcz Polacy? Ostatecznie Baliszewski sugeruje dość operetkową wersję wydarzeń z Anglikami przebranymi za Polaków, wsiadającymi do Liberatora...
Ciekawa jest natomiast hipoteza, sformułowana w innym miejscu i przez inne osoby, mówiąca, że zamach na generała Sikorskiego był możliwy dzięki współpracy trzech wywiadów – sowieckiego, angielskiego i niemieckiego – działających w tym wypadku ręka w rękę. Pewnym śladem w tej sprawie może być fakt, że jedna z polskich łączniczek, podróżujących przez Gibraltar, dopiero w latach 60-tych dowiedziała się, że meldunki, które przekazywała rezydentowi wywiadu brytyjskiego na Gibraltarze w istocie przekazywała równolegle wywiadowi niemieckiemu... Natomiast współpraca wywiadu brytyjskiego i sowieckiego była w pewnych momentach tak ścisła, że jeszcze wiele lat po wojnie Anglicy mieli kłopot z podwójnymi agentami, co ujawnia szef MI5, Peter Wright, w swojej książce ”Spy catcher”
Kazimierz Pużak, przewodniczący parlamentu Polski Podziemnej tak natomiast pisze w swoich wspomnieniach: ”Sikorski zginął w Gibraltarze w początku lipca. Około tego czasu, bo 30 czerwca wpadł w ręce Gestapo komendant ZWZ Grot. Te straszliwe dwa ciosy jednocześnie przypieczętowały nasz los. Odtąd też pustka wyraźnie zaciążyła na naszych sprawach, może nie tak mocno w kraju, ale na pewno rozstrzygająco za granicą, gdyż dała pole do precedensów. Okoliczności tych dwóch spraw giną w tajemnicy dotychczas całkowicie niewyjaśnionej. Ale nie ma zbrodni, która by się ukryła. Przyjdzie jej czas na pewno. Dwaj koronni świadkowie mówią: Retinger – szara eminencja Sikorskiego – w kwietniu 1944 roku wyjaśnił mi podczas bytności w Warszawie (przybył jako skoczek), że katastrofę spowodowała aberracja światła powstała z racji zachodzącego zmierzchu nad wodą. W zetknięciu horyzontu z oceanem powstały jakoby dwa poziomy pułapu i dlatego pilot, straciwszy orientację rzeczywistego horyzontu – wpadł do morza. Taką tezę wykoncypowała komisja specjalna. Od siebie Retinger nic nie dodawał, chociaż po katastrofie niezwłocznie przyleciał na miejsce wypadku; toteż ze zdziwie-niem przeczytałem kilkakrotnie w ”Gazecie Ludowej” cytowane słowa Mikołajczyka – szkoda, że tak późno odkrył tę tajemnicę, która mu ciążyła, - że sprawcami śmierci Sikorskiego są sanatorzy zagraniczni, a drugi raz, że w związku z rebelią Andersa Sikorski poleciał na Bliski Wschód, no i w drodze powrotnej zginął w katastrofie. Ta druga relacja odbiega jaskrawo od pierwszej. Czyli, że Mikołajczyk jeszcze mniej może powiedzieć o samej katastrofie aniżeli p. Retinger, który sam ani słowem nie wspomniał o rzekomych aferach rebelianckich gen. Andersa i jego kompanii. Swoją relację Retinger składał wobec mnie (powtórnie), Olzy, Urbańskiego i Grudzińskiego. O Andersie wówczas nie było mowy ani słowa.”
Wersja Retingera wydaje się być jednak mocno naciągnięta. Liberator startował przed północą, a więc praktycznie po zmierzchu, który w Hiszpanii nawet latem zapada wcześniej niż np. w Polsce. Opowiadanie takiej historii Pużakowi, który był najwyżej nad Bałtykiem, a o lotnictwie miał jako urzędnik poczty słabe pojęcie, wydaje się być próbą opowiedzenia czegokolwiek, co nosi pozory prawdopodobieństwa. Retinger uważany był zresztą przez polskie władze podziemne za osobistość co najmniej podejrzaną. Cytowany już Baliszewski, w kolejnym programie ”Rewizja nadzwyczajna” nadanym w lipcu tego roku, mówi wręcz o wyroku śmierci na Retingera wydanym przez polskie podziemie . Wyrok miał zostać zakomunikowany grupie egzekucyjnej przez płk. Iranka-Osmeckiego.
Pużak, sprawujący najwyższą funkcję cywilną w ramach struktur Polski Podziemnej nic nie wspomina o rzekomym wyroku, a Bór Komorowski wspomina tylko raz postać Józefa Retingera przy okazji akcji ”Most” z 25 lipca 1944, gdzie Retinger odlatujący do Londynu wraz z kandydatem na prezydenta Tomaszem Arciszewskim wymieniany jest jako ”specjalny emisariusz rządowy”. O operetkowym wyroku na Retingera pisze natomiast Józef Mackiewicz w książce “Nie trzeba głośno mówić”. Czyżby polskie podziemie chciało wykonać wyrok śmierci na ”specjalnym emisariuszu rządowym” własnego rządu? Czy może taki wyrok śmierci chciano też wykonać i wykonano na Sikorskim?
Tadeusz Bór Komorowski tak pisze w swoich wspomnie-niach: ”W cztery dni po aresztowaniu Roweckiego spotkał nas drugi cios: Gen. Sikorski zginął tragicznie w Gibraltarze. Niemcy z triumfem rozgłosili tę wiadomość głośnikami po ulicach. Usłyszałem ją, idąc przez miasto. Wrażenie było olbrzymie. Dokoła głośników zbierały się tłumy wstrząśniętych głęboko ludzi. Niektórzy płakali. Sikorski miał olbrzymi mir i autorytet w kraju w szerokich warstwach społeczeństwa. Ufano mu i uważano go za tego, który wyprowadzi naród z wszystkich trudności na wolność. Cześć, jaką go otaczano, była jedną z podstaw wiary w lepszą przyszłość naszego kraju. W niespełna tydzień straciła Polska dwu wybitnych przywódców: jeden z nich znany był całemu światu, nazwisko drugiego okrywała tajemnica konspiracji.”
Oczyścić przedpole dla polskich komunistów
Czy eliminacja dwóch czołowych przywódców polskich w jednym czasie była przypadkiem? Sądzę, że nie, że stanowiło to oczyszczenie pola dla ”nowych przywódców” Polski, szykujących się do wkroczenia do naszego kraju od Wschodu, co wskazywałoby, kto zyskuje tu najwięcej...
Spadanie po równi pochyłej zaczęło się jednak wcześniej: 13-04.1943 roku radio niemieckie doniosło o wykryciu masowych grobów polskich w lasku katyńskim pod Smoleńskiem, oskarżając o zbrodnię władze radzieckie. 15-04.1943 Radzieckie Biuro Informacyjnie zareagowało komunikatem stwierdzającym, że ” goebbelsowscy oszczercy usiłują (...) za pomocą kłamstw i oskarżeń zataić krwawą zbrodnię hitlerowskich zabójców” i tłumacząc, iż polscy jeńcy wojenni zatrudnieni przy robotach na zachód od Smoleńska wpadli w ręce niemieckie w lecie 1941 r. i zostali wówczas wymordowani. Zwrócenie się rządu Sikorskiego do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą z zbadanie sprawy sowieci potraktowali jako dowód, że między ”wrogiem aliantów Hitlerem i rządem pana Sikorskiego istnieje kontakt i zmowa w prowadzeniu (...) wrogiej kampanii”. (Cytat z: Andrzej Albrecht ”Najnowsza Historia Polski”.) W nocy z 25 na 26 kwietnia 1943 Mołotow wręczył amb. Romerowi notę o zerwaniu przez Kreml stosunków z Rządem RP...
Stalin sugerował następnie w depeszy do premiera Churchilla, że Wielka Brytania i USA ”ulepszą” teraz skład obecnego rządu polskiego, dając do zrozumienia, że w obecnej sytuacji rząd gen. Sikorskiego ma małe szanse na objęcie władzy w Polsce po wojnie. Takim ”lepszym” kandydatem na szefa polskiego rządu okazał się ostatecznie przeciwnik polityki Sikorskiego – Mikołajczyk, zatwierdzony przez Stalina jako możliwy kandydat do politycznej podróży do Polski po ”wyzwoleniu” przez Armię Czerwoną. Kazimierz Pużak pisze, że dla Mikołajczyka najważnieszej było ”schrupanie” Sikorskiego. ”Dochodziło między nimi do takich scycji na radzie ministrów, że walono sobie pod nos pięściami (Sikorski-Mikołajczyk).”
Ostatnia ofiara Katynia?
”Ulepszanie” polskiego rządu i oczyszczanie przedpola dla prosowieckich kolaborantów przybrało jak widać dość dramatyczny obrót. Wygląda na to, że na zmianach polskich władz najmniej zależało Niemcom, którzy może nawet liczyli na zawarcie z Polską odrębnego pokoju, wykorzystując sprawę katyńską. Grot Rowecki został wydany Niemcom przez Polaków, pracujących być może dla jednego z zainteresowanych wywiadów. Jedna z zamieszanych w sprawę osób mieszkała potem w Londynie, a Anglicy odmówili jej wydania władzom PRL.
Jak pisze Dariusz Baliszewski - w Kairze w ostatnich dniach podróży przed odlotem na Gibraltar - Sikorski przyjmował i rewizytował miejscowe osobistości. Spotkał się m.in. z lordem Moyne’em, brytyjskim zastępcą ministra ds. Wschodu (rok później jego rozmówca zginie w zamachu zorganizowanym przez tzw. Grupę Sterna, żydowską organizację terrorystyczną). Zapoznawał się także z treścią depesz z Warszawy i Londynu, które donosiły m.in. o zamachu na jego życie w Bagdadzie, zorganizowanym przez sowieckiego agenta (w tym momencie musiał się gorzko uśmiechnąć), a także o niemieckich planach powołania polskiego rządu kolaboracyjnego z byłym premie-rem Kozłowskim lub byłym ministrem Beckiem na czele. Wszystko, co w tych dniach robił i planował Sikorski, otaczała atmosfera najgłębszej tajemnicy - tak głębokiej, że polskie archiwa nie zachowały żadnych dokumentów z kairskiej wizyty. Prof. Janusz Zawodny zanotował znamienną wypo-wiedź Ludomira Rayskiego, jednej z najciekawszych polskich postaci tej wojny, generała, który zrezygnował ze stopnia, by walczyć w RAF-ie jako zwykły pilot. ”Sikorski, mówiąc otwarcie, był agentem niemieckim od czasu legionów. Coś tam robił na Middle East i Churchill wykończył go. Obawiano się, że Sikorski mógł być pośrednikiem między Niemcami, Rosją i Afryką”. Na pytanie prof. Zawodnego, czy życzy sobie autoryzacji wywiadu, gen. Rayski odpowiedział: ”Nie. To wszystko, co powiedziałem, może być udokumentowane. Jak czegoś nie wiem na pewno, to nie mówię”. Dokumentów jednak nie ma. Pozostaje tylko posądzenie rzucające cień na legendę Generała. (Zwraca na to uwagę także prof. A. Garlicki w Polityce z 3 sierpnia 2002.)
Leszek Moczulski w artykule “Koniec świata szwoleżera (GW 6-7/07-02) pisze: “Odkąd zaczęła się materializować wizja Stalina jako głównego zwycięzcy w wojnie, Naczelny Wódz coraz częściej zwracał się do tępionych piłsudczyków. Podczas swojej ostatniej wizyty na Bliskim Wschodzie kazał nawet zagrać defilującym oddziałom ”Pierwszą Brygadę”, a niewiele godzin przed śmiercią – gdy polityka polska tkwiła już w ślepym zaułku - polecił obecnemu w Gibraltarze Ludwikowi Łubieńskiemu zorganizowanie przerzutu b. ministra Becka z Rumunii do Londynu. Bliżej, niemalże pod ręką znajdował się Wieniawa. (...) W marcu 1942 r. do Waszyngtonu przyleciał Sikorski, szukający u Roosevelta wsparcie. Chodziły mu po głowie różne pomysły, niektóre równie diaboliczne jak naiwne. Straszenie aliantów, że Polska zawrze separatystyczny pokój z Niemcami w lipcu 1941 roku przyjęto by wzruszeniem ramion, a rok, dwa później może nawet z ulgą. (?) W toku tej wizyty Sikorski ściągnął z Nowego Jorku Wieniawę. Nikt nie wie o czym rozmawiali w cztery oczy, ale obaj panowie nie ukrywali, że osiągnęli pełne porozumienie. Długoszowski otrzymał nominację na ambasadora w Hawanie. Stolica Kuby była wówczas jednym z nielicznych miejsc, gdzie na co dzień mogli się spotykać przedstawiciele wszystkich walczących państw.”
Bazując na takich przesłankach łatwo można ulec pokusie próby rekonstrukcji wydarzeń w następujący sposób: Po ujawnieniu Katynia i sukcesach armii niemieckiej na wschodzie niewątpliwie wiele osob zadawało sobie pytanie, kto jest większym wrogiem Polski - Rosja Sowiecka czy Niemcy. Do porozumienia z Niemcami dążył np. były sanacyjny premier Leon Kozłowski, który zdezerterował z armii Andersa i przeszedł przez linię frontu na stronę niemiecką. Prawdopodobnie koncepcja podpisania odrębnego pokoju z Niemcami, jako jedna z wielu możliwości, rozpatrywana była także przez Generała Sikorskiego... Polityk nie byłby bowiem prawdziwym politykiem gdyby nie rozważył wszystkich ewentualnych wariantów postępowania i rozwoju sytuacji, co nie znaczy wcale, że musi je realizować. Nie sądzę, żeby Sikorski choć przez chwilę traktował taką koncepcję poważnie, ale oczywiście mógł postawić pytanie - co by było, gdyby... Równocześnie władze niemieckie kokietują Polaków obietnicami utworzenia polskiego rządu i Polski w niemieckiej strefie wpływów. (Podobną koncepcję mieli Rosjanie, ale im lepiej udało się jej wykonanie.) Ostatnim posunięciem Sikorskiego jest wezwanie Becka, rozważanego przez Niemców jako kandydata na premiera, na konsultacje do Londynu. Alianci odbierają to jako kolejny dowód ”polskiego spisku”. Generał ginie, praktycznie na oczach sowieckiego ambasadora Majskiego, ”przypadkowo obecnego” w Gibraltarze, tego samego Majskiego, z którym jeszcze tak niedawno Generał podpisał układ Sikorski-Majski o przywróceniu stosunków dyplomatycznych między Polską a Rosją Sowiecką. Już wcześniej zginął, jakoby śmiercią samobójczą, Generał Wieniawa Długoszowski, który mógł, ale nie musiał, mieć kontakty w Niemcami w Hawanie.
Dla Anglików w każdym razie Generał stanowił tylko kłopot. Utrudniał przecież porozumienie z Rosjanami i ”pokojowe” rozwiązanie sprawy polskiej. Bez Generała możliwy stał się Teheran i Jałta, bez Generała był po prostu święty spokój i politycy daleko mniejszego formatu, którymi łatwiej było manipulować. Oczywiście nie wiadomo kto zabił Generała, ale niewątpliwie Anglicy odetchnęli z ulgą. Niemcy natomiast wykorzystali sprawę propagandowo i ogłosili Generała ”ostatnią ofiarą Katynia”. Czy Niemcy coś wiedzieli, czy tylko bluffowali takimi kartami, jakie dostali w tym rozdaniu? Czy też Generała zabili po prostu Niemcy organizując to tak, aby podejrzenia spadły na Anglików, a Anglicy zręcznie zaaranżowali “katastrofę”, aby zniweczyć plan niemiecki?
Jak więc było naprawdę? W “katastrofie” zginął także Anglik - pułkownik i poseł do Izby Gmin Victor Cazalet... A może była to “tylko” katastrofa? Może nie trzeba wcale szukać sensacji i rozważać koncepcji rzucających cień na osobę Generała - sugerujących podjęcie rozmów z Niemcami? Już raz zrobili to Sowieci... Prawda niewątpliwie jest gdzieś ukryta w archiwach. Brytyjczycy niezbyt chętnie udostępniają dokumenty na temat śmierci Generała i wiele lat upłynie zanim wszystko wyjdzie na jaw, o ile w ogóle wyjdzie, o ile w ogóle to jeszcze kiedyś będzie kogoś interesowało. Są jeszcze archiwa niemieckie i rosyjskie, ale trzeba odwagi, aby zacząć szukać i jeszcze większej odwagi, aby nie zważając na konsekwencje ogłosić to, co się znajdzie. Kilka niejasnych sugestii to chyba za mało.To fakt, że wszyscy właściwie są tu podejrzani, a prawda może okazać się bardzo niewygodna. Może więc komuś przyjdzie do głowy, aby nie przypominać 60 rocznicy śmierci Generała na Gibraltarze. Może lepiej nie wywoływać wilka z lasu?
Krzysztof Mazowski
Przypisy:
Wielkość człowieka tkwi nie w przeciwstawianiu się społeczeństwu, lecz w oparciu o nie i w wyrażaniu swym działaniem jego dążeń w danej dobie. To jest istotą postaci Sikorskiego w przełomowej chwili naszych dziejów: stał się uosobieniem tego, co Naród czuł, co myślał, czego chciał, o co walczył. Kto pamięta jak Kraj i każdy człowiek w Kraju patrzył wówczas na Sikorskiego gdzieś daleko na obczyźnie
z uniesioną tam myślą państwową i siłą zbrojną polską - a jak On znowuż zapatrzony był zdala, codziennie i nieustannie, w dolę i wolę Kraju - wie, że było tak jak mówię: był wyrazicielem narodu...”
Słowa Prof. S. Strońskiego o śp. Generale Sikorskim. (Londyn, 4 lipca 1943)
Osobiste ściśle tajne Londyn, dnia 11 maja 1943
Pan Prezes Rady Ministrów
Generał Władysław Sikorski
w miejscu.
Panie Generale, Od dłuższego czasu zamierza pan Generał udać się na Środkowy Wschód. Zamiar tej podróży wypływa z Pańskiej troski o doniosłe interesy państwowe, a w pierwszym rzędzie o najliczniejszą część armii polskiej, skupioną na tamtym terenie.
W związku z sytuacją armii naszej na Wschodzie byłoby niewątpliwie pożądane przybycie na Wschód Naczelnego Wodza. Doceniamy całkowicie motywy, które Pana Generała skłaniają do podjęcia jeszcze jednego uciążliwego lotu.
Nie mniej jednak po głębokim rozważeniu całokształtu wiążących się z tą zamierzoną podróżą zagadnień, musimy uznać, że jeszcze bardziej ważkie i doniosłe z państwowego punktu widzenia względy przemawiają za zaniechaniem jej w obecnym czasie.
Przede wszystkim położenie polityczne jest obecnie tak poważne i tylu niebezpieczeństwami dla sprawy polskiej najeżone, że całkiem niemożliwą rzeczą jest nieobecność Prezesa Rady Ministrów nawet krótkotrwała, w siedzibie Rządu. Pomimo naszych pojednawczych tendencji konflikt z Rosją rozwija się i doprowadzić może do daleko idących decyzji międzynarodowych. Uznając niezmiernie ważne znaczenie dla sprawy polskiej ośrodka naszych Sił Zbrojnych na Wschodzie, musimy jednak stwierdzić z całym naciskiem, że decydującą dla sprawy polskiej jest rola i stanowisko rządu polskiego w Londynie. Tu jest punkt ciężkości sprawy polskiej, tu się będą ważyły losy narodu polskiego. To jest więc i najważniejszy posterunek Pański, Panie Generale: nie może go Pan opuszczać w tak szczególnie ciężkiej i odpowiedzialnej historycznej chwili.
Do tego ogólnego względu pozwalamy sobie dodać wzgląd szczególny, nie mniej ważki od poprzedniego. Wiadome jest, że stan umysłów części uchodźstwa polskiego na Wschodzie jest szczególnie podniecony zbrodniczą agitacją pewnych żywiołów i że czyni tę podróż niebezpieczną dla Pana Generała. Niewykluczoną byłaby też prowokacja ze strony obcego mocarstwa.
Doskonale znana nam jest osobista odwaga Pana Generała, ale Jego osoba należy do narodu polskiego, z nią złączone są losy sprawy polskiej w tej wojnie, a tych nie można na jakiekolwiek ryzyko narażać.
Dlatego gorąco apelujemy do Pana Generała, jako członkowie rządu i ludzie szczerze Mu oddani, by podróży na Wschód w obecnych warunkach zaniechał, a w każdym razie, by dał nam możność zajęcia w tej sprawie stanowiska na Radzie Ministrów.
Mając nadzieję, że inni członkowie rządu podzielają nasz pogląd w tej sprawie, sądzimy, że Pan Generał nie weźmie nam za złe, że odpisy powyższego listu skierowujemy do ich rąk. Łączymy wyrazy głębokiego szacunku.
Wacław Komarnicki
Marian Seyda
Według ustaleń Normana Daviesa dokumenty brytyjskiego wywiadu dotyczące tragedii w Gibraltarze spoczywają w Public Record Office w Kew pod Londynem w dwóch teczkach datowanych na rok 1943. Jedną z nich, opatrzoną liczbą 25, odtajniono w 1968 roku (a więc zgodnie z normalną pragmatyką urzędową po upływie 25 lat). Na drugiej teczce widnieje adnotacja ”+35”, co oznacza, że jej zawartość zostanie prawdopodobnie odtajniona w 2003 roku. Polski historyk Jacek Tybinka podaje natomiast, powołując się na własną kwerendę w PRO, że wciąż są niedostępne dwie inne teczki dotyczące śmierci Sikorskiego. Pierwszą, o sygnaturze AIR 2/15113, zatrzymano w Ministerstwie Lotnictwa, choć z jej ozna-czenia (”+25”) wynikałoby, że powinna zostać przekazana do archiwum w 1994 roku. Druga teczka (sygn. AIR 2/18812) zgodnie ze swym oznaczeniem miała zostać udostępniona w tym roku... Wydarzeń w Gibraltarze prawdopodobnie dotyczy także wciąż niedostępna teczka brytyjskiego Ministerstwa Obrony (sygn. DEFE 24/71).
Jak czytamy w magazynie “Mówią wieki”, mimo wielokrotnych apeli strony polskiej władze brytyjskie odmawiają ujawnienia wszystkich materiałów związanych z tragedią w Gibraltarze. Co więcej, rząd JKM odmawia zwrotu stronie polskiej większości dokumentów państwowych odnalezionych przy gen. Sikorskim, nie tłumacząc nawet, dlaczego przywłaszczył sobie i przetrzymał przez ponad pół wieku cudzą własność.
Jarosław Valenta w artykule: ”Gibraltar 1943: Czy prezydent Benesz oskarżał Brytyjczyków”, (Więź, nr 7/ lipiec 1983) przytacza tezy Rolfa Hochhutha, autora sztuki ”Soldaten”, który w hamburskim dzienniku ”Welt am Sonntag”, nr. 1/5.I.1969 napisał ”Benesz stwierdził już w 1943 roku, że to Winston Churchill zabił Sikorskiego. W swojej głośnej sztuce, poświęconej katastrofie Hochhuth mówi m.in. ”Pilot, który przeżył, musi przysiąc: była to awaria maszyny. Oh, kto jednak daje wiarę temu, co mówi pilot, który jako jedyny z tuzina ludzi wydostaje się żywy z samolotu”. (R. Hochhuth: ”Soldaten”, Hamburg 1967, str. 184). Hochhuth broniąc swoje tezy powoływał się na pamiętniki jugosłowiańskiego gen. Milovana Djilasa.
Według relacji Djilasa Stalin nie starał się ukrywać swego krytycznego stosunku i nieufności wobec Churchilla i Brytyjczyków. Stalin według relacji Djilasa . (M. Djilas: ”Gesprache mit Stalin”) kilkakrotnie powtarzał ostrzeżenie by Jugosłowianie mieli się na baczności przed brytyjską dwulicowością oraz przed Intelligence Service, by zważali szczególnie na Titę, na jego życie i bezpieczeństwo. Ono to byli, stwierdził Stalin wobec Djilasa, którzy zabili generała Sikorskiego w samolocie i potem samolot zatopili – nie ma dowodu, nie ma świadka. Informację taką Stalin otrzymał jakoby od prezydenta Benesza, ale nie jest wykluczone, że po prostu chciał w ten sposób uwiarygodnić swoją opowieść wobec rozmówcy...
http://www.relacjeonline.com/relacje/teksty.asp?txt=49
Proszę zwrócić uwagę na angielskich pasażerów. Szczególnie na :
Przeciwnika politycznego Churchila
Victora Cazaleta
Fotel, razem z przypietym pasami Cazaletem, zostal wyrzucony w powietrze
Wywiad z dr Tadeuszem Kiselewskim autorem ksiązki "Zamach". Wywiad pochodzi z Rzepy :
Tylko kule daja pewnosc
Z Tadeuszem A. Kisielewskim, autorem ksiazki "Zamach. Tropem zabojcow
generala Sikorskiego", rozmawia Piotr Zychowicz
Rz: W jaki sposob wedlug panskiej hipotezy zginal premier Rzeczypospolitej
Polskiej general broni Wladyslaw Sikorski?
Tadeusz A. Kisielewski : Zostal zastrzelony. 4 lipca 1943 roku o godzinie
23:00, gdy liberator AL 523 wznosil sie w powietrze z lotniska w
Gibraltarze, Sikorski byl juz martwy.
Przeciez jeszcze kilka minut wczesniej wielu swiadkow widzialo, jak caly i
zdrowy wsiadal do samolotu! Co sie wiec stalo na pokladzie?
Po ceremonii pozegnania samolot podkolowal na poczatek pasa startowego na
zachodnim, pograzonym w ciemnosciach, krancu lotniska. Tam zawrocil i
zatrzymal sie w celu dokonania ostatniej proby silnikow. W tym momencie
jeden z zamachowcow, ktory znajdowal sie wsrod pasazerow, wpuscil na poklad
pozostalych zabojcow. Wspolnie wykonali swoje zadanie - zabijajac lub
powaznie raniac wszystkich ludzi znajdujacych sie w kabinie pasazerskiej - i
opuscili samolot. Jak sie wydostali z lotniska, tego oczywiscie nie wiadomo.
Przypuszczam, ze pontonem.
Kim wedlug pana byl czlowiek, ktory mial wpuscic do liberatora komando
mordercow?
To najbardziej tajemniczy watek calej sprawy. Przypuszczam, ze byl to oficer
wywiadu, specjalista od zadan specjalnych, ktory przywlaszczyl sobie
nazwisko kuriera AK przybylego z Generalnego Gubernatorstwa Jana
Gralewskiego. Wiadomo o nim tyle, ze przybyl z Bliskiego Wschodu i zostal
zabrany przez Sikorskiego na poklad.
Pomimo rzezi, do ktorej mialo dojsc na pokladzie, samolot wystartowal. Jeden
z pilotow musial byc wiec zamieszany w spisek.
Przypuszczam, ze obaj.
Co wydarzylo sie po starcie?
Samolot gladko wzbil sie w powietrze na wysokosc okolo 9 metrow i po 16
sekundach lotu pilot prawidlowo wykonal manewr wodowania, sadzajac maszyne
na wodzie 637 metrow od brzegu. Utrzymywala sie na powierzchni od 6 do 8
minut, po czym - rozbita na trzy czesci - poszla na dno. Gdyby rzeczywiscie
do tak powaznego rozszczepienia kadluba doszlo w momencie zetkniecia z woda,
samolot zatonalby natychmiast. Gdy unosil sie na wodzie, musial byc w jednym
kawalku.
Jak to wytlumaczyc?
Logicznie mozna to wyjasnic tylko eksplozja ladunku wybuchowego.
Domyslam
sie nawet, gdzie go umieszczono - w poblizu miejsca zajmowanego przez
osobistego lacznika Churchilla pulkownika Victora Cazaleta.
Wlasnie jego
fotel, razem z przypietym pasami Cazaletem, zostal wyrzucony w powietrze.
Skoro w samolocie podlozono bombe, po co zamachowcy mieliby zadawac sobie
tyle trudu, by wczesniej zastrzelic Sikorskiego i towarzyszace mu osoby? Nie
wystarczylo wodowac maszyne, a potem po prostu odpalic ladunki?
Sprobujmy sobie wyobrazic taki przebieg wypadkow. Samolot startuje i po 16
sekundach siada na wodzie. Zamachowiec uruchamia zapalnik czasowy na kilka
minut, otwiera drzwi i wyskakuje do wody. Ale przeciez wszyscy to widza!
Reszta pasazerow takze usilowalaby sie wydostac z samolotu. Zreszta nawet
gdyby zostali na swoich miejscach i grzecznie czekali na wybuch bomby, to
zamachowcy nie mieliby gwarancji, ze wlasnie Sikorski zginie. Nie, nie
daloby sie tego zrobic z zywymi ludzmi na pokladzie. Bomba moze zatrzec
slady i upozorowac katastrofe, ale pewnosc daja tylko kule.
Gdyby Sikorski zostal zastrzelony, wykazalaby to sekcja zwlok. Czy sekcje w
ogole przeprowadzono?
Zwloki byly ogladane najpierw na nabrzezu w Gibraltarze - swiadkowie mowili,
ze byly potwornie okaleczone - potem w miejscowej kostnicy, a wreszcie w
Londynie. Jeden ze swiadkow twierdzil, ze Sikorski mial okragly otwor w
czaszce, inny, ze olbrzymia rane od skroni do zuchwy, a jeszcze inny, ze
mial twarz zbrazowiala jak od uduszenia. Nie mamy w tej sprawie niczego
pewnego. Brytyjczycy oglosili wyniki sledztwa przeprowadzonego przez dwie
komisje w lipcu i sierpniu 1943 roku. Stwierdzily one oczywiscie, ze doszlo
do wypadku. Byloby jednak naiwnoscia przypuszczac, iz te komisje, dzialajace
na poly publicznie, byly jedynymi gremiami badajacymi okolicznosci
katastrofy. Nie ma zadnej watpliwosci, ze prawdziwe, tajne sledztwo zostalo
przeprowadzone przez sluzby specjalne. Wlasnie w ich raporcie, oprocz opisu
rzeczywistego przebiegu zdarzenia, znajduja sie zapewne zdjecia i dokumenty
z sekcji zwlok. Odtajnienie tych papierow przez Brytyjczykow wszystko by
wyjasnilo.
To, co pan mowi, potwierdzalaby tajna umowa z 1993 roku o przekazaniu ciala
Sikorskiego Polsce. Strona brytyjska zastrzegla, ze trumna generala nigdy
nie moze zostac otwarta.
Oczywiscie. Nawet po tylu latach mozna byloby ustalic, czy Sikorski
rzeczywiscie zostal zastrzelony. Szczegolnie gdyby dostal postrzal w
czaszke. A prosze pamietac, ze jezeli chce sie z cala pewnoscia pozbawic
kogos zycia, to strzela sie w glowe.
Dlaczego uwaza pan, ze 4 lipca z cala pewnoscia nie doszlo do wypadku?
Przeprowadzilem krzyzowe badanie zeznan pierwszego pilota, czeskiego
kapitana Eduarda Prchala, relacji swiadkow oraz opinii pilotow i ekspertow,
z ekspertyza prof. Jerzego Maryniaka i firmy produkujacej liberatory na
czele. Nie ma zadnych watpliwosci, ze samolot prawidlowo wodowal i az do
tego momentu byl calkowicie sprawny technicznie. Profesor Maryniak z Zakladu
Mechaniki Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej na
Politechnice Warszawskiej przeprowadzil symulacje lotu liberatora w trzech
roznych wersjach. On rowniez doszedl do podobnych wnioskow co ja. Gdyby
samolot rzeczywiscie utracil sterownosc, to albo wpadlby do morza ostro
pikujac i od razu sie rozbil, albo wyladowalby znacznie dalej od brzegu.
Czy tylko kapitan Prchal, jak sie utrzymuje, przezyl katastrofe?
Oficjalnie stwierdzono, ze przezyly ja trzy osoby. Tak wynika z pierwszych
depesz wyslanych jeszcze przed polnoca 4 lipca z Gibraltaru do Londynu.
Jedna osoba byl Prchal, ktory wydostal sie z samolotu. Druga brygadier John
Whiteley, ktory zmarl pozniej w lodzi ratunkowej. Trzecia zas drugi pilot
major William Herring.
Dlaczego uwaza pan, ze Herring przezyl?
Kilkadziesiat minut po wodowaniu liberatora grupa zolnierzy, z sierzantem
Henrym Carrem na czele, zauwazyla Herringa na pobliskiej plazy. Opowiadali
pozniej, ze doplynal do brzegu i przez chwile nawet z nimi rozmawial.
Pozniej wiele osob widzialo go w gibraltarskim szpitalu, skad szybko go
zabrano. Wydaje mi sie jednak, ze najwazniejsze jest zeznanie jego zony,
ktora wowczas akurat urodzila syna. Mowila, ze juz po katastrofie maz
dzwonil do niej do szpitala.
Porucznik D. F. Martin - ktory tamtej nocy znajdowal sie w pomieszczeniu
tajnej radiostacji wykutym w skale ok. 150 metrow nad poziomem morza - po
latach opowiadal, ze widzial wodowanie liberatora. Na lewym skrzydle
dryfujacej maszyny zauwazyl powoli poruszajacego sie czlowieka. Przypominal
mu slynna sylwetke z reklam opon Michelina, czyli najprawdopodobniej mial na
sobie kamizelke ratunkowa. Mysle, ze tym czlowiekiem mogl byc Herring.
Jezeli faktycznie przezyl, to co sie z nim stalo?
Niestety, przypuszczam, ze po usunieciu go ze szpitala na Gibraltarze zostal
zabity. Moze przez organizatorow zamachu, ktorzy uswiadomili sobie, ze
wyslanie go w jakies odlegle miejsce jest zbyt ryzykowne. Ktos po latach
moglby go przeciez rozpoznac. Niewykluczone tez, iz to wladze brytyjskie
zorientowaly sie, jaka role odegral, i skazaly go potajemnie na smierc.
Jezeli przyjmiemy, tak jak pan, ze obaj piloci byli zamieszani w spisek, to
ktory z nich prowadzil samolot?
Jestem pewien, ze pierwszy pilot, czyli Prchal, nie byl do tego zdolny.
Zrodla wskazuja, ze o ile o 18:00 - 19:00, podczas kolacji, byl calkowicie
przytomny iw doskonalym humorze, o tyle w momencie pozegnania na lotnisku,
sprawial wrazenie czlowieka nieprzytomnego, czlowieka, ktory nie jest soba.
Przypuszczam, ze w ciagu tych dwoch godzin powiedziano mu, jaki bedzie
przebieg wypadkow. I ze jego rola ma sie ograniczyc do tego, zeby usiasc w
fotelu pilota i pokazac sie w oknie. Tak, by odprowadzajacy mieli wrazenie,
iz wszystko jest w porzadku. Zamachowcy zapewne sklonili go do wspolpracy za
pomoca szantazu. Mogli na przyklad zagrozic, ze zabija jego narzeczona.
Czyli pilotowal Herring.
Herring jest jedyna osoba znana z nazwiska, ktora mogla pilotowac
liberatora. Ale to nie znaczy, ze to na pewno byl on. Z informacji
uzyskanych przeze mnie juz po wydaniu ksiazki wynika, iz na pokladzie mogla
sie znalezc jeszcze trzecia osoba zdolna kierowac maszyna. Herring,
niezaleznie od tego, jaka role odegral, byl zapewne rowniez szantazowany
przez organizatorow zamachu. To jest w ogole dosc tajemnicza postac.
Nazwiska majora Herringa nie ma w zadnych spisach pilotow Dywizjonu 511,
ktory zajmowal sie transportem VIP-ow. Wyglada na to, ze w ogole w nim nie
sluzyl i zostal przygotowany do wziecia udzialu tylko w tym jednym,
szesnastosekundowym locie.
Bylbym szczesliwy, gdyby syn majora Herringa Graham przylaczyl sie do moich
badan i wznowil dawne wysilki swojej matki i wlasne, zmierzajace do
wyjasnienia losu ojca. Niezaleznie od tego, czy major Herring pilotowal
liberatora, czy uczynil to dobrowolnie, czy wbrew wlasnej woli, stal sie
podobnie jak Prchal, jedna z ofiar tego zamachu. Szansa na ustalenie
tozsamosci sprawcow smierci Herringa - kimkolwiek byli - wydaje sie obecnie
tak wielka jak nigdy dotad.
A co swiadczy przeciwko Prchalowi?
Wiele spraw, poczawszy od jego nieprawdziwych, w wielu miejscach wrecz
absurdalnych, zeznan. Warto wspomniec chociazby o sprawie kamizelki
ratunkowej, w ktorej go wylowiono. Prchal nigdy wczesniej jej nie zakladal.
Co spowodowalo, ze nagle zmienil przyzwyczajenia? Akurat ten jeden raz w
calym swoim zyciu. Pozniej zreszta, wbrew faktom, wypieral sie, ze ja
wkladal. W grudniu 1943 roku bronil sie, izwyrazenie zgody na
przeprowadzenie wodowania samolotu byloby rownoznaczne z podpisaniem zgody
na samobojstwo. Jest to opinia groteskowa. Liberatory w duzo ciezszych,
bojowych warunkach, nierzadko uszkodzone, wodowaly i czlonkowie zalog czesto
wychodzili z tego nie tylko z zyciem, ale nawet bez szwanku.
Czy przed tragedia gibraltarska podejmowano jakies proby zamachu na
Sikorskiego?
Tak. Usilowano go zabic co najmniej cztery razy. Dwukrotnie w powietrzu.
Sikorski przylecial na Gibraltar z Kairu. Czy przed podroza na Bliski Wschod
nikt nie ostrzegl generala o grozacym mu niebezpieczenstwie?
Sygnalow bylo mnostwo, i to ze strony najwyzszych wladz brytyjskich.
Sikorskiego w prywatnych rozmowach ostrzegal sam Churchill. Co najmniej
dwukrotnie dzwonil rowniez do jego corki Zofii Lesniowskiej i nalegal, aby
przekonala ojca, zeby nie lecial na Bliski Wschod, a przynajmniej zeby sama
nie wsiadala na poklad liberatora. Jeszcze 4 lipca na Gibraltarze proszono
Sikorskiego, zeby jego corka wracala innym samolotem.
Ponadto w dniu odlotu Sikorskiego na Bliski Wschod kilku polskich ministrow
odebralo tajemnicze telefony, ze jego samolot ulegl katastrofie. A Sikorski
mial przeciez przed soba jeszcze szesc tygodni zycia! W miedzynarodowej
wspolnocie wywiadowczej majacy sie odbyc zamach na polskiego premiera byl
tajemnica poliszynela.
Przejdzmy teraz do kwestii najwazniejszej. Kto zlecil zamordowanie
Wladyslawa Sikorskiego? Czy uwaza pan, ze mogla za tym stac Trzecia Rzesza?
Jezeli mowimy o sprawcach, to powinnismy sobie na wstepie zadac dwa pytania:
kto mial motyw oraz kto mial mozliwosci? Niemcy nie mieli ani motywu, ani
mozliwosci. Po ujawnieniu mordu katynskiego, kiedy rzad polski nie uwierzyl
sowieckim klamstwom, Berlin raczej by Sikorskiego chronil, niz usilowal
zamordowac. Przeciez zastanawiano sie tam nawet, czy nie dac mu gwarancji
nietykalnosci i nie zaprosic do Katynia. Niemcy nie mieli zreszta zadnej
mozliwosci przeprowadzenia na Gibraltarze takiegoskomplikowanego
logistycznie przedsiewziecia.
Moze wiec Sikorski zaczal byc niewygodny dla Brytyjczykow?
Brytyjczycy mieli mozliwosci, ale nie mieli motywu. Sikorski prawie we
wszystkim ulegal ich presji i scisle trzymal sie ich linii politycznej.
Nalezy rowniez podkreslic, ze na pokladzie bylo co najmniej dziewieciu
Brytyjczykow, w tym dwoch parlamentarzystow.
W swoich wojennych wspomnieniach Tadeusz Katelbach pisze o nienawisci, jaka
darzono w wojsku Sikorskiego za - wedlug jego krytykow - filosowiecka
polityke. Czy mozliwe jest, aby za zabojstwem stali polscy przeciwnicy
polityczni premiera?
Pani Sikorska powiedziala kiedys, ze Anders byl "glowna przyczyna smierci
jej meza". Chodzilo jej jednak o to, ze gdyby chcial i potrafil stlumic
antyrzadowy bunt w swoim korpusie, to Sikorski nie musialby leciec na Bliski
Wschod, nie znalazlby sie na Gibraltarze i tam nie zginal. Nie miala ona na
mysli tego, ze Anders wydal rozkaz zamordowania Sikorskiego. Poza tym w
zamachu musieli uczestniczyc co najmniej dwaj obywatele brytyjscy, jeden
jako organizator, lacznik z mocodawcami, drugi jako pilot. Anders nie mial
oczywiscie takiej silnej pozycji, zeby na jego uslugach byli agenci
brytyjskiego wywiadu i oficerowie RAF. W kontekscie operacyjnym bylo to wiec
dla Polakow niewykonalne.
Pozostaje nam wiec ostatnia ewentualnosc: Stalin.
Sikorski - czego nie rozumieli jego polityczni przeciwnicy - chcial dojsc do
porozumienia z Sowietami na warunkach, ktore bylyby do przyjecia przez
Polakow. Czyli nie kapitulacja, ale jakis kompromis. Zakladal, ze trzeba
bedzie pojsc na ustepstwa, ale nie takie, ktore godzilyby w polska racje
stanu Mozemy oddac blota na Polesiu, ale nie kilka polskich miast. Stalin
natomiast wlasciwie od poczatku gral na calkowite podporzadkowanie sobie
Polski. Oprocz tego duza role odegrala sprawa ujawnienia zbrodni katynskiej
i polska reakcja. W sensie politycznym, ambicjonalnym i prestizowym byl to
dla Stalina potezny cios. A wiadomo przeciez, jak Stalin postepowal wobec
ludzi, ktorzymu sie narazili. Byl msciwy, podejrzliwy i bezwzgledny.
Osobowosc paranoiczna. Czesto spotykam sie z pytaniem, czy Sikorski byl tak
wazna osoba, ze przeszkodzilby Stalinowi w realizacji jego planow.
Odpowiadam opinia ambasadora Edwarda Raczynskiego: Nie, nie przeszkodzilby.
Ale gdyby Sikorski zyl, Stalin zrealizowalby swoje cele pozniej, w mniejszym
zakresie, i byloby mu znacznie trudniej.
Czyli jest motyw. A mozliwosci?
Brytyjskie sluzby specjalne byly w duzym nasileniu infiltrowane przez
Sowietow. Agenci Moskwy mieli sie w Wielkiej Brytanii bardzo dobrze,
uplasowali sie na kluczowych stanowiskach. Zdemaskowany pozniej sowiecki
agent Harold Philby byl szefem brytyjskiego kontrwywiadu na rejon Morza
Srodziemnego. Niewykluczone, ze bral udzial w spisku. 16 kwietnia 1943 roku,
kiedy juz bylo wiadomo, ze Sikorski bedzie lecial na Bliski Wschod, Philby
odwiedzil Gibraltar. Byc moze wydal wtedy odpowiednie rozkazy. Mozliwe, ze
jego brytyjscy podwladni byli przekonani, iz dzialaja na zlecenie wlasnego
rzadu. Podsumowujac, wszystko wskazuje na to, ze rozkaz zabojstwa
Sikorskiego zostal wydany na Kremlu.
Co pan mysli na temat spekulacji o rzekomym porwaniu corki generala
Sikorskiego - ktorej ciala rowniez nie znaleziono - przez sowieckiego
ambasadora w Londynie Iwana Majskiego?
Konsul RP w Kairze Tadeusz Zazulinski stwierdzil, ze kilka dni po zamachu na
Gibraltarze obsluga jednego z hoteli w egipskiej stolicy znalazla
bransoletke Lesniowskiej. Tymczasem miala ja ona na rece na Gibraltarze.
Dariusz Baliszewski przeprowadzil taka czysto teoretyczna konstrukcje, ze
komando, ktore dokonalo rzezi na pokladzie liberatora, moglo porwac corke
generala. Dla obcego wywiadu byla ona najcenniejsza osoba z jego otoczenia.
Byla sekretarka, szyfrantka i powiernica ojca. To, co wiedziala, moglo sie
okazac nieslychanie cenne. Nie da sie wykluczyc, ze z Gibraltaru wywieziono
ja na pokladzie samolotu Majskiego, ktory 4 lipca mial tam akurat
miedzyladowanie, a pozniej polecial wlasnie do Kairu. Co ciekawe, po drodze
- zamiast, jak bylo w zwyczaju, zatrzymac sie w bazie w Libii - samolot
Majskiego wyladowal na opuszczonym pustynnym lotnisku. Co chciano ukryc?
Baliszewski otrzymal relacje, wedlug ktorej w 1945 roku corke generala
widziano w podmoskiewskim lagrze. Cala ta historia brzmi jednak bardzo
sensacyjnie i wzbudza powazne watpliwosci.
Jezeli Sikorskiego faktycznie zamordowano na rozkaz Stalina, to dlaczego
Brytyjczycy do dzisiaj usiluja tuszowac cala sprawe?
Gdyby oglosili prawde, oznaczaloby to dla nich calkowita kompromitacje.
Przyznaliby bowiem, ze na wlasnym terytorium nie udalo im sie zapobiec
zamachowi. Kompromitujace jest rowniez to, ze uczestniczylo w nim co
najmniej dwoch poddanych Korony. A im dluzej ukrywa sie prawde, tym
kompromitacja jest wieksza.
Dlaczego w takim razie Brytyjczycy nie ujawnili od razu prawdziwych wynikow
sledztwa?
Strona oskarzona wszystkiego by sie wyparla i zazadala niezbitych dowodow
(teraz takze by tak zareagowala). A przeciez rozkaz zamordowania Sikorskiego
wcale nie musial zostac wydany na pismie. Najwazniejsze byly jednak
przyczyny natury politycznej. Ogloszenie wszem i wobec, ze Zwiazek Sowiecki
zamordowal premiera Polski, wywolaloby katastrofe. Natychmiast rozpadlaby
sie antyniemiecka koalicja. Brytyjczycy nie mogli rowniez oglosic, ze
Sikorski zginal w zamachu, ktorego sprawcy sa nieznani. Bo wtedy Berlin od
razu oskarzylby o to Londyn.
Liczy pan na to, ze brytyjskie archiwa sie otworza i ze uda sie zweryfikowac
panska hipoteze na podstawie dokumentow?
Nie, nie wierze, zeby Brytyjczycy je odtajnili. Jezeli juz, to jakies
drugorzedne materialy. Archiwum, w ktorym spoczywa raport z wewnetrznego
sledztwa tajnych sluzb, na pewno nigdy nie ujrzy swiatla dziennego. Ja
udowodnilem, ze przyczyna smierci Sikorskiego byl zamach, i to mi - na razie
- wystarczy.
Rzad Rzeczypospolitej Polskiej powinien jednak wystosowac oficjalna note do
rzadu Jej Krolewskiej Mosci z zadaniem oddania dokumentow z teczki
Sikorskiego, ktora wylowili brytyjscy pletwonurkowie, i wyjasnienia, na
jakiej podstawie i w jakim celu przetrzymywano tak dlugo polskie dokumenty
panstwowe. Powinno sie tez zazadac ujawnienia wszystkich materialow
dotyczacych zabojstwa, zalegajacych w londynskich archiwach.
Piotr Zychowicz
Dr Tadeusz A. Kisielewski jest politologiem. Sprawa katastrofy
gibraltarskiej zajmuje sie od kilkunastu lat. Efektem jest wydana w tym roku
ksiazka "Zamach. Tropem zabojcow generala Sikorskiego" (wyd. Rebis)