Waldek
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 1253
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 18:19, 02 Paź '08
Temat postu: Czy potrzebny jest nowy Nowy Ład? |
|
|
Cytat: | Czy potrzebny jest nowy Nowy Ład?
Obecne zamieszanie może doprowadzić do drugiego Wielkiego Kryzysu
Obecna sytuacja finansowa i gospodarcza jest porównywana do kryzysu, który zaczął się od krachu w 1929 roku i utorował drogę wielkiej depresji lat 30. Tamto załamanie, najgłębsze i najdłuższe we współczesnej epoce, trwało przez znaczną część dekady.
Aby je przezwyciężyć Franklin Delano Roosevelt, który w marcu 1933 roku został prezydentem Stanów Zjednoczonych wprowadził program reform zwany Nowy Ład (New Deal). Ale gospodarka amerykańska odżyła na dobre dopiero wówczas, gdy USA przystąpiły do II wojny światowej.
Czym był Nowy Ład?
Jest to skrótowe określenie wielu programów rządowych wprowadzonych przez Roosevelta w latach 1933-1938. Samo sformułowanie pochodzi z jego przemówienia wygłoszonego na konwencji Demokratów w Chicago w 1932 roku, w którym obiecał "nowy ład dla Amerykanów". Wśród podejmowanych środków było wsparcie i reforma systemu bankowego, powołanie agencji regulującej obrót giełdowy, kroki na rzecz pobudzenia gospodarki, stworzenie szerokiego programu robót publicznych i – być może najważniejsze – uruchomienie powszechnego systemu ubezpieczeń.
Rozwiązania te nie tylko składały się na Nowy Ład mający pomóc zwykłym Amerykanom. Zapoczątkowały one też nową erę aktywności rządu, który interweniuje w gospodarkę. Wiele z tamtych programów wciąż istnieje jako system zabezpieczeń, którego nie śmieliby tknąć nawet najbardziej wolnorynkowo nastawieni prawicowcy amerykańscy.
Dlaczego wprowadzono Nowy Ład?
Trudno sobie dziś wyobrazić sytuację gospodarczą USA i innych krajów na początku lat 30. Po pęknięciu spekulacyjnej bańki wraz z krachem z 1929 roku (spowodowanym wyśrubowanymi cenami akcji, a nie cenami domów jak w latach 2000-2006) jakaś recesja była nieunikniona. Ale kryzys został znacznie pogłębiony przez odwetową wojnę handlową, zapoczątkowaną przez niesławną ustawę Smoota-Hawleya z 1930 roku podnoszącą amerykańskie cła importowe, oraz przez błąd amerykańskiego banku centralnego, Rezerwy Federalnej, który nie wpompował pieniędzy do systemu, by zapobiec panicznemu wycofywaniu pieniędzy z banków. Kiedy Roosevelt obejmował władzę, bezrobocie w USA wynosiło niemal 25 procent, sektor rolny znajdował się w ruinie, a produkcja przemysłowa była o 30 procent niższa niż przed krachem. Aby przywrócić zaufanie publiczne, potrzebne były kroki radykalne, na skalę taką, jaką zapewnić mógł tylko rząd.
Czy sytuacja polityczna jest podobna?
W USA jest wiele podobieństw. Wtedy, jak i teraz, długi okres władzy Republikanów zbliżał się do końca. Nawet jeśli John McCain odniesie zwycięstwo w listopadzie, nie zmieni to faktu, że ruch konserwatywny, który wraz ze zwycięstwem Ronalda Reagana w 1980 roku zdobył dominujące wpływy, stracił swą siłę. Miażdżące zwycięstwo Roosevelta nad Herbertem Hooverem w 1932 roku oznaczało koniec długiego okresu supremacji Republikanów. Dzisiaj gwiazdy sprzyjają Demokratom (ale zupełnie inną kwestią jest to, czy Ameryka jest gotowa na Baracka Obamę). George W. Bush jest drwiąco nazywany "George’em Herbertem Hooverem Bushem". Kraj przesuwa się na lewo, a aktywny rząd jest znowu w modzie. Spadki na Wall Street umacniają szeroko rozpowszechniony pogląd, że kapitalizm wolnorynkowy wymaga lejców. Podobnie jak w roku 1932, wahadło wychyla się w stronę większej regulacji gospodarki i interwencjonizmu.
A sytuacja gospodarcza?
Obecne zamieszanie może, oczywiście, doprowadzić do drugiego Wielkiego Kryzysu. Ale choć kryzysy dziejowe i gospodarcze udzielają nam lekcji, które niestety ignorujemy, nigdy nie powtarzają się one w dokładnie takiej samej postaci. Mamy czasy trudne, ale (przynajmniej na razie) nie takie jak w 1932 roku. Amerykańska gospodarka, która wzrosła w drugim kwartale o 3,3 procent, nie jest nawet w recesji. Bezrobocie wynosi 6 procent, a nie 25, a produkcja przemysłowa spadła w 2007 roku o 1, a nie o 33 procent.
W latach 30. kryzysowi towarzyszył spadek cen, ponieważ rządy chciały równoważyć budżety środkami deflacyjnymi, mimo że gospodarki się kurczyły. Dzisiaj deflacji nie widać na horyzoncie. Spadające ceny towarów i produktów rolnych to okoliczność bardzo sprzyjająca, a nie zagrożenie. Problemem nie jest brak pieniędzy w gospodarce, ale niechęć banków do ich pożyczania.
A zatem wyciągnęliśmy pewne wnioski z historii?
Oczywiście. W latach 30. ustawa Smoota-Hawleya do kryzysu gospodarczego dołożyła wojnę handlową. Pomimo zastoju w rozmowach dotyczących liberalizacji handlu i szerokiej krytyki globalizacji niewielkie jest ryzyko, że dojdzie dziś do podobnego protekcjonizmu. Tymczasem Ben Bernanke, obecny prezes Rezerwy Federalnej i były profesor ekonomii w Princeton, od wielu lat bada Wielki Kryzys. Publicznie krytykował on ówczesne postępowanie banku centralnego i nie popełni teraz tych samych błędów. Pozwalając Lehman Brothers na bankructwo, rząd USA dał sygnał, że system bankowy musi się oczyścić z toksyn złych kredytów hipotecznych. Ale pompując pieniądze dla zwiększenia płynności, Fed pokazał, że nie dopuści, by zbankrutował cały system.
Czy zatem USA mogą obejść się bez nowego Nowego Ładu?
Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, jak bardzo kryzys uderzy w zwykłych ludzi. Wszelkie oznaki świadczą o tym, że Ameryka, podobnie jak Wielka Brytania, popada w recesję. Według najbardziej optymistycznego scenariusza, wzrost powróci w 2009 roku – w USA, kiedy ceny domów przestaną spadać i się ustabilizują, a banki znów poczują się na tyle pewnie, by pożyczać pieniądze, które gromadzą, żeby chronić się przed burzą. W takim przypadku, kiedy rynki kredytowe powrócą do normy, załamanie okaże się relatywnie krótkie.
Jeśli jednak recesja będzie się przeciągać, wołanie o programy w stylu Nowego Ładu stanie się coraz głośniejsze. Niektórzy już domagają się, by rząd wykorzystał tę okazję do zwiększenia wydatków na rozpadającą się amerykańską infrastrukturę publiczną – drogi, mosty, kolej itd. – aby stworzyć nowe miejsca pracy i siłę nabywczą, która ożywi gospodarkę.
Co mówią McCain i Obama?
Ich podejście do kryzysu jest, oczywiście, różne. Zdaniem Johna McCaina, cały ten bałagan jest dziełem zachłannych, pozbawionych kontroli banków i kredytodawców hipotecznych. Dla Obamy i Demokratów obecny kryzys to skutek filozofii gospodarczej Republikanów, która dbała tylko o bogatych i bezmyślnie upierała się, że rynki zawsze wiedzą najlepiej. Ale obaj kandydaci zgodni są w jednym – potrzebne są ostrzejsze przepisy, by zapobiec powtórce z historii. Przynajmniej w tym sensie, niezależnie od skali obecnego załamania, nowy Nowy Ład jest pewny.
Czy mamy kolejny Wielki Kryzys?
Tak…
- Banki mają być może pieniądze, ale jak zmusić je do udzielania kredytu?
- Finansowa globalizacja gwarantuje, że kryzys będzie się rozszerzał niezależnie od kroków podejmowanych przez poszczególne kraje
- Ta sytuacja dojrzewała przez 20 lat, dwa razy dłużej niż ta, która doprowadziła do krachu w 1929 roku.
Nie…
- Kryzys gospodarczy nigdzie nie jest choćby w przybliżeniu tak poważny. Gospodarka USA wciąż rośnie.
- Instytucje mające wpływ na gospodarkę wyciągnęły wnioski i nie powtórzą błędów z lat 30.
- Gospodarka światowa jest mniej uzależniona od USA, co zmniejsza ryzyko rozprzestrzeniania się kryzysu.
http://wiadomosci.onet.pl/1510798,1292,kioskart.html
|
_________________ Waldek1984.info
|
|
|