W razie awarii sprawdź t.me/prawda2info

 
Turcja vs Zachód   
Znalazłeś na naszym forum temat podobny do tego? Kliknij tutaj!
Ocena:
1 głos
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Odsłon: 3260
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 13:42, 27 Lip '17   Temat postu: Turcja vs Zachód Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Konflikt Turcji z Zachodem. "Wprost w objęcia Rosji" [ANALIZA] 26.07.2017 Witold Repetowicz

Fot. kremlin.ru

Pogorszenie stosunków między Turcją a większością krajów europejskich nabiera tempa. Ma to również wpływ na spójność NATO, gdyż pogłębia się także spór między Turcją a USA dotyczący przede wszystkim współpracy amerykańsko-kurdyjskiej w Syrii. Turcja reaguje jak zwykle groźbami i zacieśnianiem stosunków z Rosją, ale działania te są coraz mniej skuteczne.

Stosunki między Turcją a większością państw europejskich, w tym przede wszystkim Niemcami, pogarszają się od 2015 r. Ten trend zaostrzył się po rozpoczęciu masowych czystek w Turcji, będących konsekwencją kontrowersyjnego „puczu” w lipcu 2016 r., ale totalny konflikt rozpoczął się w marcu 2017 r. Przyczyną tego ostatniego aktu był zakaz, jaki niektóre państwa europejskie, przede wszystkim Niemcy i Holandia, wydały tureckim politykom z obozu Erdogana, dotyczący planów prowadzania kampanii przedreferendalnej na terenie ich krajów.

Jednocześnie Turcja rozpoczęła aresztowania obywateli państw europejskich pod zarzutem szpiegostwa i propagandy terrorystycznej. Część z nich wciąż siedzi w więzieniu. Przedstawiciele władz tureckich, z Erdoganem włącznie, zaczęli również grozić Europie wojną religijną. Pogróżki te należy co prawda uznać za kwiecistą retorykę obliczoną z jednej strony na wewnętrzny użytek w Turcji, z drugiej zaś na czysto werbalną presję na Europę, jednak jest to równocześnie igranie z ogniem.

Problem polega bowiem na tym, że Turcja nie rozumie, iż stawia Niemcy, Austrię czy Holandię pod ścianą i nie daje tym krajom wyboru. Ponadto propaganda erdoganistyczna wzmacnia nastroje nacjonalistyczne i islamistyczne również wśród diaspory tureckiej, która dotąd raczej nie stwarzała problemów. Łatwiej jest jednak pożar wywołać niż go zgasić.

Turcja nigdy nie była krajem demokratycznym, jednak w latach 2002 – 2013, paradoksalnie po przejęciu władzy przez kierowaną przez Erdogana partię AKP z rąk kemalistów, doszło do reform względnie demokratyzujących ten kraj. Początkowo sprzyjało to negocjacjom w sprawie akcesji Turcji do Unii Europejskiej, jednak idea tureckiego członkostwa w UE zawsze była całkowicie nierealna, a tendencje zmierzające do islamizacji Turcji przez AKP, towarzyszące demokratyzacji, coraz bardziej to uwydatniały.

Dlatego już około 2009 r. negocjacje utknęły w martwym punkcie, a w Turcji zaczęła narastać z tego powodu frustracja. Zainteresowanie członkostwem w UE zaczęło gwałtownie maleć w tureckim społeczeństwie. Obecnie, wbrew retoryce rządu tureckiego, ani Erdoganowi ani większości Turków nie zależy na członkostwie w UE. Turcja jednak stara się rozgrywać tę kartę po to, by winić Europę i mieć element nacisku.

Europa popełniła błąd, stwarzając Turcji fałszywą perspektywę członkostwa w UE. W latach 2013 – 2015 Unia, a zwłaszcza te spośród krajów członkowskich mających u siebie najwięcej Turków (Niemcy, Francja, Holandia, Belgia i Austria), znalazły się w swoistej pułapce, wobec odwrotu od procesu demokratyzacji w Turcji i wzrostu napięć turecko-kurdyjskich. Ankara w tym czasie zaczęła też oskarżać Niemcy o wspieranie kurdyjskiej guerilli tj. Partii Pracujących Kurdystanu (PKK), choć tak naprawdę rząd niemiecki był w tym zakresie bardzo ostrożny, mając świadomość, że około 30 proc. osób pochodzących z Turcji w Niemczech to Kurdowie, a środowisko tureckie jest coraz bardziej podzielone.

W 2015 r. zarówno proces demokratyzacji, jak i turecko-kurdyjski proces pokojowy w Turcji całkowicie się załamał, a w samej AKP doszło do czystek, polegających na usunięciu wszelkich niezależnych wobec Erdogana polityków. W tym samym czasie wybuchł kryzys migracyjny, w którego stymulacji Turcja odgrywała niebagatelną rolę. UE wybrała drogę kompromisu i zdecydowała się na zawarcie umowy z Turcją, z której nie mogła się w całości wywiązać (i znów było to oczywiste od samego początku).

Problemem UE było przy tym to, że Niemcy zagubiły się we własnej proimigracyjnej retoryce, karcącej Węgry i inne kraje Europy Środkowej za zamykanie granic i postulaty zaostrzenia polityki migracyjnej. Niemcy chciały z jednej strony utrzymać element nacisku na kraje Europy Środkowej, a z drugiej uwolnić się od presji ze strony Turcji i dlatego postanowiły zapłacić 6 mld euro (na pomoc uchodźcom w Turcji) i obiecały zniesienie wiz. Ta druga kwestia była oczywistym absurdem, a Austria, jako jedno z państw poniekąd „frontowych” wobec napływu migrantów z kierunku południowo-wschodniego szybko wyłamała się i zaczęła bronić swych granic oraz krytykować Turcję.


To, czego w tym momencie Turcja nie zrozumiała, to natura demokratycznych rządów w Europie. Kryzys migracyjny, zagrożenie islamizacją i obraźliwa retoryka Ankary, wreszcie traktowanie krajów z diasporą turecką jak własnego terytorium, na którym tureccy politycy uprawialiby własną kampanię według własnych, mało demokratycznych reguł, wywołało sprzeciw społeczny i wzrost poparcia dla radykalnej, antyimigranckiej prawicy.

Dla Austrii sygnałem ostrzegawczym były wybory prezydenckie w 2016 r., które tylko nieznacznie przegrał kandydat uważanej za skrajną prawicę FPOe. Ale gdy wiosną 2017 r. kierownictwo w chadeckiej OeVP przejął szef austriackiej dyplomacji Sebastian Kurz, notowania tej partii wystrzeliły w górę z 18 proc. na początku 2017 r. do 33 proc. obecnie, a notowania FPOe spadły z 34 proc. do 24 proc. Wybory parlamentarne w Austrii odbędą się już w październiku. Kluczem sukcesu Kurza było zaostrzenie polityki imigracyjnej, walka z radykalizmem islamskim i brak tolerancji dla prób ingerencji Turcji w sprawy Austrii, a także ostra krytyka polityki Erdogana.

Podobnie było w przypadku Holandii, gdzie wybory parlamentarne odbyły się w marcu br. Kilka dni przed ich terminem grupa polityków AKP próbowała zorganizować wiece w związku z kampanią referendalną w Turcji. Gdyby premier Rutte na to pozwolił jego partia zapewne przegrałaby wybory, otwierając Geertowi Wildersowi, liderowi antyislamskiej partii PVV, drogę do władzy.

Turcja nie zrobiła jednak kroku w tył i nie wykazała jakiejkolwiek gotowości do kompromisu i wrażliwości wobec sytuacji wewnętrznej tych krajów. Zamiast tego oskarżyła je o rasizm i ogłosiła swoimi wrogami, a w przypadku Austrii w maju 2017 r. zablokowała dalszą współpracę tego kraju z NATO. W tym wymiarze jest to również cios w państwa Trójmorza, zważywszy na udział Austrii w tej inicjatywie.

Kraje europejskie nie mogły oczywiście pozwolić, by na ich terytorium prowadzona była kampania na rzecz nowej konstytucji tureckiej, wprowadzającej w tym kraju dyktaturę. Ale jeszcze ważniejsze jest to, że stosunek do tej konstytucji głęboko podzielił obywateli tureckich zarówno w Turcji, jak i w diasporze. W Niemczech, Belgii czy Holandii dochodziło już do starć między Kurdami a zwolennikami Erdogana, a po tzw. puczu do ataków na instytucje powiązane z Gulenem.

Niemcy, które również nie zgodziły się, by Erdogan i jego ministrowie organizowali sobie wiece na swoim terytorium, próbowały równoważyć to innym zakazem tj. dotyczącym symboli używanych przez Kurdów tureckich i syryjskich. Turcja każde takie ustępstwo traktowała jednak jako słabość i żądała więcej, zaostrzając jednocześnie retorykę. W marcu 2017 r. Erdogan porównał obecne działania Berlina do tych z okresu nazistowskiego, co spotkało się z konsternacją rządu Merkel, a następnie ostrą krytyką tych słów.

Po ubiegłorocznym „puczu” Niemcy, podobnie zresztą jak szereg innych krajów europejskich w tym Polska, przyjęły ściganych przez Turcję gulenistów. Wśród tych, którzy znaleźli w Niemczech schronienie, było wielu oficerów, przeważnie z dużym doświadczeniem w pracy w strukturach NATO. To doprowadziło do kolejnego etapu eskalacji napięć.

Jeszcze przed „puczem” Turcja zablokowała dostęp niemieckim parlamentarzystom do bazy Incirlik, w której przebywało 260 niemieckich żołnierzy oraz samoloty Tornado uczestniczące w walce z Państwem Islamskim w Syrii. Gdy wiosną 2017 r. sytuacja się powtórzyła Niemcy postanowiły przenieść swe siły do Jordanii. Bundestag podjął decyzję w tej sprawie w czerwcu, a na początku lipca rozpoczęła się przeprowadzka do bazy Azraq w Jordanii.


Niemcy obecni są jeszcze w bazie w Konya (ok. 20-30 żołnierzy), ale i tam delegacja Bundestagu nie została niedawno wpuszczona. Turcja próbuje w ten sposób wymusić na Niemcach wydanie im gulenistów co całkowicie skompromitowałoby wizerunkowo Niemców, a zatem jest wykluczone.

Turcja jednak postanowiła pójść krok dalej i uwięziła na swoim terytorium obywateli Niemiec: w lutym dziennikarza "Die Welt" Deniza Yucela (mającego podwójne obywatelstwo), któremu Erdogan na jednym z wieców osobiście zarzucił szpiegostwo; w maju dziennikarkę Mesale Tolu (też z podwójnym obywatelstwem); a w lipcu Petera Steudtnera, niemieckiego aktywistę oskarżonego o związki z tzw. FETO (akronim mający oznaczać domniemaną organizację terrorystyczną gulenistów). W tureckich aresztach siedzi też 6 innych obywateli Niemiec. W maju br. Turcja zatrzymała też, pod podobnymi zarzutami, francuskiego dziennikarza Mathiasa Depardona, ale wypuściła go po miesiącu.

Niemiecka cierpliwość wobec Turcji ma jeszcze jedno wyjaśnienie. Barcin Yinac, znana turecka dziennikarka, związana z opozycyjnym dziennikiem "Hurriyet", jeszcze w końcu maja twierdziła, że Niemcy potrzebują Turcji, by stworzyć w ramach NATO trójkąt Berlin – Paryż – Ankara, jako równowagę dla USA. Wiązałoby się to z pogarszającymi się jednocześnie relacjami europejsko – amerykańskimi i turecko – amerykańskimi, a także odmiennym w stosunku do USA spojrzeniem na prowadzenie interesów gospodarczych z Rosją. Mimo zarzutów o prorosyjskość stawianych Donaldowi Trumpowi, to Niemcy negocjują z Rosją Nord Stream-2, a Turcja – Turkish Stream. Rosja zaś chce realizacji obu tych projektów.


Na początku czerwca szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel udał się do Turcji na rozmowy ale spodziewana poprawa stosunków nie nastąpiła. Ankara znów nie była gotowa do kompromisu, będąc przekonana, że Niemcy nie sięgną po ostrzejsze narzędzia z obawy przed wznowieniem kryzysu migracyjnego. Problem w tym, że istnieją głębokie wątpliwości, czy powstrzymanie migrantów nastąpiło w wyniku umowy UE-Turcja czy też raczej dzięki twardej postawie Węgier, Austrii i państw bałkańskich, które pozamykały szlaki. Niemcy, choć krytykowały ten ruch, są jego największym beneficjentem, a Turcja boi się zerwać umowę, bo jeśli okaże się, że nie jest w stanie stymulować nowego kryzysu na miarę 2015 r., straci i obiecane pieniądze i narzędzie nacisku. Tymczasem Niemcy mają świadomość tego, że tureckie wpływy w ich kraju powoli zagrażają ich bezpieczeństwu narodowemu. Według niemieckiej prasy w tureckich meczetach w Niemczech może znajdować się aż 6 tys. agentów tureckiego wywiadu.

W czerwcu Niemcy wspólnie z Kanadą i 17 innymi europejskimi krajami NATO zablokowały plan Turcji zorganizowania szczytu NATO w 2018 r. w Stambule, a 6 lipca Parlament Europejski wezwał do zawieszenia tureckich negocjacji akcesyjnych (które de facto i tak są zawieszone od kilku miesięcy). Ale to dopiero sprawa Steudtnera przelała czarę goryczy i skłoniła Sigmara Gabriela do zapowiedzi ostrych retorsji. Niemcy odradziły swoim obywatelom wyjazdy do Turcji, a także uznały, że kraj ten nie jest bezpiecznym miejscem dla inwestycji dla niemieckich firm.

Uderzenie gospodarcze to coś, czego Turcja się nie spodziewała i turecki premier Binali Yildirim zareagował natychmiast, wyrażając zaniepokojenie wypowiedziami Sigmara Gabriela, a także stwierdzając, że Niemcy wciąż są dla Turcji strategicznym partnerem, a kraj jest bezpiecznym miejscem dla niemieckich inwestycji. Turcy zaczęli też bagatelizować kroki podjęte przez Niemcy, twierdząc, że związane są one z niemiecką kampanią wyborczą. Nie zrobili jednak żadnego realnego kroku ku kompromisowi, zamiast tego znów grożąc zerwaniem umowy dot. migrantów. Ale wszystko wskazuje na to, że tym razem cierpliwość Niemiec naprawdę się skończyła i Berlin ma świadomość, że to w jego rękach są silniejsze karty.

Turcja dość skutecznie odczuła sankcje nałożone na nią przez Rosję w listopadzie 2015 r., których nie była w stanie zrównoważyć własnymi sankcjami. Berlin ma jednak znacznie więcej instrumentów. Wymiana handlowa Turcji z Niemcami wyniosła w 2015 r. 34,8 mld USD i była wyższa od wymiany Turcji z Rosją (31 mld USD), a inwestycje niemieckie w Turcji w latach 2002-2015 wyniosły 8,5 mld USD. Ponadto niemieccy turyści stanowią 15 proc. ogółu turystów przyjeżdżających do Turcji. Tymczasem Ankara ma ograniczone możliwości retorsji, gdyż uderzą one również w Turków mieszkających w Niemczech.


Póki co Niemcy już zapowiedziały wstrzymanie kontraktów zbrojeniowych z Turcją. Warto przy tym zaznaczyć, że mimo napięć w 2016 r. Niemcy sprzedały Turcji broń o wartości 83,9 mln euro, a do kwietnia 2017 r. zatwierdzili kontrakty na 22 mln euro. Ankara prawdopodobnie straci również 700 mln euro rocznej pomocy przedakcesyjnej. Chyba że Turcja zrobi krok w tył, ale niewiele na to wskazuje. Erdogan przy pomocy takich antyeuropejskich filipik stara się bowiem utrzymać poparcie islamistów i nacjonalistów, a wyniki referendum pokazały, że poparcie dla niego w Turcji bynajmniej nie jest niekwestionowane.


Niemcy i inne państwa europejskie to jednak nie jedyny problem Turcji. Po wyborze Trumpa na prezydenta Turcja miała nadzieję na reset w stosunkach z USA. Stało się jednak coś zupełnie innego. Erdogan długo czekał zanim Trump w ogóle z nim porozmawiał. Później Amerykanie co prawda powtarzali jak mantrę, że Turcja jest ich kluczowym sojusznikiem, ale odrzucili dwa główne oczekiwania Turcji: wydanie Gulena oraz zerwanie współpracy z syryjskimi Kurdami. Wręcz przeciwnie, Amerykanie zwiększyli wsparcie dla stworzonej przez Kurdów koalicji Syryjskich Sił Demokratycznych i założyli w Syrii kilka baz, w tym przejęli zdobytą na początku roku ważną bazę Tabqah.

Gdy Turcja próbowała rozbić ten sojusz, planując atak na tereny kontrolowane przez SDF, Amerykanie obsadzili granicę swoimi siłami i de facto zabezpieczyli przestrzeń powietrzną przed tureckimi bombardowaniami. Gwarancje te nie objęły kantonu Efrin, oddzielonego od reszty proklamowanej przez SDF Federacji Północnej Syrii. Jednak mimo ciągłych zapowiedzi ataku Turcja nie zdecydowała się na inwazję na Efrin własnymi siłami, bojąc się konsekwencji. Zamiast tego stara się atakować tę enklawę związanymi z sobą dżihadystami, którzy jednak niedawno ponieśli sromotną klęskę we wiosce Eyn Daqna. Turcja, a także wspierani przez nią dżihadyści syryjscy nie zdołała póki co zająć ani jednej wioski kontrolowanej przez SDF.

USA jednak nie chcą "palić za sobą mostów" w relacjach z Turcją. Dla Amerykanów najkorzystniejsze byłoby wznowienie procesu pokojowego między PKK a Turcją lub całkowite zerwanie relacji między SDF a siłami pro-odżalanowskimi (nie tylko PKK), ale obie opcje wydają się być póki co mało realne. Turcja nie chce negocjować, a SDF odcięło się wprawdzie od PKK, ale nie od ideologii i osoby Odżalana. O tym, że USA naciskają na „rebrending” SDF, powiedział niedawno dowódca amerykańskich sił specjalnych gen. Raymond Thomas. Przyznał też, że jeśli to nie nastąpi, relacje USA – SDF mogą w przyszłości napotkać na trudności.

Chodzi jednak o okres po pokonaniu Państwa Islamskiego, a to potrwa jeszcze wiele miesięcy. Tymczasem SDF ciągle dostaje coraz lepsze uzbrojenie i zyskuje poparcie wśród elit w USA. W przeciwieństwie do Turcji, która ma coraz gorszą opinię jako sojusznik, zbliżenie turecko-rosyjskie każe wielu komentatorom i politykom amerykańskim powątpiewać w ogóle w wartość Turcji w NATO.


Pod koniec czerwca tureckie media podały, że amerykański sekretarz obrony gen. James Mattis zasugerował w niejawnych rozmowach z władzami Turcji, że po zakończeniu wojny z Państwem Islamskim USA odbiorą Kurdom broń, którą im obecnie dostarczają. Problem w tym, że taki krok jest trudny do wyobrażenia i sam Erdogan uznał, że to blef. Wkrótce potem zresztą Mattis zapowiedział, że dopóki Kurdowie potrzebują broni, będą ją dostawać, bez względu na zastrzeżenia Turcji, a potem będą wspierani w taki sposób, jaki będzie niezbędny. Departament Stanu ostro potępił też lipcowe aresztowanie szefa tureckiego Amnesty International i innych obrońców praw człowieka.

Turcja na te działania USA, a także poniekąd Niemiec i innych krajów europejskich, odpowiada coraz większym zbliżeniem do Rosji, nie rozumiejąc, że jest to dla niej ślepa uliczka. To Rosja jest też najbardziej zainteresowana tym, by Turcja zaatakowała Efrin, aby w ten sposób skompromitować USA w oczach Kurdów lub doprowadzić do starć zbrojnych między USA a Turcją. Byłaby to dla Kremla sytuacja w której wszyscy wygrywają. Póki co Turcja boi się dokonać takiego kroku, zwłaszcza że jej postawa w kryzysie katarskim skonfliktowała ją również z Arabią Saudyjską, a ostatnie starcia w Jerozolimie doprowadziły do zamknięcia placówek dyplomatycznych Izraela w Turcji.

Turcja, idąc dalej tą drogą, zostanie zakładnikiem współpracy z Rosją i ewentualnie Iranem, przy czym na pewno nie zyska w tych krajach szczerych przyjaciół, a nawet lojalnych sojuszników. Ogłoszona na początku lipca decyzja o zakupie od Rosji systemu S-400 oznacza jednak, że Turcja tego nie rozumie. Wcielenie tego kontraktu w życie postawi całkowicie pod znakiem zapytania sens tureckiego członkostwa w NATO.
http://www.defence24.pl/app.php/634813,k.....ji-analiza


Cytat:
Mniejszy Putin z Mniejszej Azji, czyli Erdoğan i energetyka [KOMENTARZ] 14.07.2017 Jakub Wiech

Fot. Pixabay


Prezydent Recep Tayyip Erdoğan już teraz uchodzi na Zachodzie za dyktatora- tak przynajmniej opisują go liberalne media. Ostrzejsze zarzuty pojawiły się po kwietniowym referendum w Turcji, które dotyczyło kształtu ustrojowego państwa. Wtedy też, 51-procentowa większość głosujących przyznała Erdoğanowi mandat do wprowadzenia zmian w konstytucji, dzięki którym skupi on w swym ręku władzę ustawodawczą i wykonawczą. Niektóre dzienniki nazwały go wtedy ,,sułtanem”, odwołując się do tytulatury Imperium Osmańskiego. Jednakże, po prawdziwie dyktatorską i imperialną władzę prezydent Turcji może dopiero sięgnąć, wykorzystując do tego celu energetykę. Trudno w takim zachowaniu nie dostrzec wzorców zaczerpniętych z innego wschodniego imperium.

Erdoğan na płaszczyźnie energetycznej jest graczem co najmniej niezłym. Jako premier i prezydent współpracował przy tworzeniu tureckiego portfolio zawierającego m.in. ropociąg Baku-Tbilisi-Ceyhan (BTC) nazywany czasem „naftowym Nabucco” z racji omijania Rosji przy okazji dostarczania kaspijskiej ropy na rynku europejskie, budowany Gazociąg Transanatolijski (TANAP), który ma stanowić element Korytarza Południowego (uznanego przez Unię za jedną z kluczowych dróg dywersyfikacyjnych), tworzoną linię elektroenergetyczną mającą przesyłać prąd do UE, powstający już gazociąg Turkish Stream, a także zapowiedziane połączenie, które ma przesyłać do Europy gaz z ogromnych złóż izraelskich. Wszystkie te projekty mają jeden wspólny mianownik- czynią one Turcję ,,kranem energii” dla Europy, zwłaszcza jeśli chodzi o dostawy gazu.

Jak to się przekłada na liczby? TANAP, którego budowa ma zakończyć się w 2018 roku ma dostarczać początkowo 16 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, z czego 6 mld ma trafiać na rynek turecki. Połączenie ma być rozbudowywane aż do poziomu 31 miliardów w 2026 roku. Z kolei gazociąg Turkish Stream, którego rozruch planowany jest na rok 2019, ma przesyłać ok. 30 miliardów metrów sześciennych błękitnego paliwa. Szczegóły połączenia biegnącego ze złóż izraelskich do Europy nie są jeszcze znane- ale rozmiar zasobów, które zostały odkryte, może sugerować, że w grę wchodzić będą istotne dla unijnych rynków wolumeny. Podsumowując, już za dwa lata przez Turcję przesyłane będzie około 40 miliardów gazu rocznie. Będzie to więc około 10% całości unijnego zapotrzebowania na to paliwo.


Liczba ta może się wydawać mało imponująca. Znaczenie energetycznej mocy Ankary dodatkowo pomniejsza fakt, że gaz przesyłany do Europy przez tureckie terytorium będzie głównie rosyjskiego pochodzenia (a więc to Moskwa jawi się tu jako prawdziwie decyzyjny gracz). Trzeba jednak wziąć poprawkę na pewne specyficzne warunki geopolityczne.



Po pierwsze, gaz transportowany przez Turcję trafiać ma przede wszystkim na stosunkowo małe rynki (głównie bałkańskie, pokroju Serbii czy Węgier), których zapotrzebowanie na ten surowiec jest względnie małe. Co więcej, państwa w tym regionie są w znacznym stopniu uzależnione od rosyjskiego błękitnego paliwa (zależność ta osiąga tam poziom 70-85%), czyli posiadają słabo zdywersyfikowane portfele dostaw. Tym samym, jeśli spełnią się rosyjskie zapowiedzi dotyczące wstrzymania tranzytu gazu przez Ukrainę, kierunek turecki będzie dla tych państw jedyną możliwą drogą zaopatrywania w ten surowiec. Dlatego też, nawet najmniejsze redukcje przesyłu, mogą spowodować duże problemy dla bałkańskich odbiorców.


Można tu postawić argument, że Turcja nie odważy się narazić rosyjskich firm na straty. Jednakże, analiza jej poczynań względem rosyjskich spółek energetycznych może prowadzić do wniosku, iż prezydent Erdoğan dostrzegł z jednej strony swoją silną pozycję, a z drugiej- słabość Gazpromu. Turcja jest drugim największym klientem tej spółki (zaraz po Niemczech), ma bezpośredni wpływ na kształtowanie się dróg dostaw nierosyjskiego gazu i ropy do państw UE. Co więcej, jawi się ona Rosjanom jako alternatywa dla Ukrainy w kwestii przesyłu gazu. Natomiast Gazprom od pewnego czasu traci poszczególne rynki (m.in. ukraiński, litewski, gruziński, a być może, niebawem też i polski). Dlatego też, szczególnie zależy mu na dobrych relacjach ze swymi dużymi kontrahentami, którzy jednocześnie służą jako tranzyt surowca do dalszych odbiorców. Suma tych czynników może tłumaczyć przypadek z grudnia 2016 roku, kiedy to Turcja znacjonalizowała największego prywatnego importera rosyjskiego gazu. Spółka Akfel Holding, upaństwowiona specjalnym dekretem władz, miała być powiązana z terrorystami. Był to podmiot przynoszący Rosjanom największe zyski na rynku tureckim.

Biorąc powyższe pod uwagę, można zakładać, że energetyczne kroki Ankary będą coraz śmielsze i już niedługo Turcja zacznie używać dostarczanych przez swoje terytorium surowców energetycznych jako narzędzia politycznego. W tej kwestii, Erdoğan może brać przykład z Władimira Putina, który niemalże do perfekcji doprowadził rosyjską sztukę władania orężem energetycznym w celu realizacji celów politycznych. Oczywiście, skala działań tureckich będzie znacznie mniejsza- w praktyce rzutować będzie głównie na Bałkany. Wpasowuje się to w pewną wizję utworzenia regionalnego mocarstwa nad Bosforem. Na te tory wepchnął Erdoğana konflikt z Unią Europejską. W relacjach między tymi dwoma potęgami istotną rolę odgrywał dotychczas kryzys uchodźczy. Już na tym polu zaznaczyła się istotna rola Turcji jako swoistego ,,korytarza dostępu" do Europu. Teraz jednak, środek ciężkości może przesuwać się w stronę dostaw energii.



Jednym z argumentów, które uzasadniają obawy co do możliwego szantażu energetycznego ze strony Turcji jest też osobowość samego Erdoğana. Podczas swojej kariery politycznej dał się on poznać jako polityk, który może ulec swoim emocjom. Może być wtedy zdolny do działań w sektorze energii, które wkraczają poza pole przyjętych zasad ekonomicznych. Odejście od kryteriów rynkowych charakteryzuje też rosyjską politykę energetyczną, która przejawia się m.in. niespodziewanymi ,,zakłóceniami przesyłu" gazu w określonych momentach. Ofiarą takich działań była m.in. Polska, kiedy to na tydzień przed warszawskim szczytem NATO w 2016 roku dostawy błękitnego paliwa nad Wisłę spadły nagle o 20%. Z kolei w czerwcu 2017 roku, niedługo po podpisaniu dokumentów kluczowych dla gazociągu Baltic Pipe, awaria dotknęła Gazociąg Jamalski. Doprawdy, trudno zakładać, że wydarzenia te były dziełem przypadku. Biorąc Rosję za przykład, Erdoğan może zatem próbować prowadzić podobną politykę w obszarze swojej domniemanej strefy wpływów.

Interesujące pod tym względem może być wystąpienie tureckiego prezydenta na lipcowym kongresie naftowym w Stambule. Ostrzegł on tam firmy energetyczne współpracujące z greckimi Cypryjczykami. Erdoğan powiedział wprost, że podmioty te ,,mogą stracić przyjaźń Turcji". Słowa te nawiązywały do kroków prawnych, które podjął Cypr względem zasobów surowców energetycznych znajdujących się przy wyspie. Chodzi o jurysdykcję nad poszukiwanie węglowodorów. Nowe rozwiązania mogą zmniejszyć tureckie możliwości eksplorowania tamtejszych złóż. Można tu dopatrzeć się jawnej próby zarysowania strefy wpływów.


Co więcej, Erdogan może użyć energetyki także jako narzędzia legitymizacji swej polityki wewnętrznej. Turcja jest krajem, w którym de facto trwa regularna wojna domowa między siłami rządowymi a Kurdami. Biorąc pod uwagę dysproporcję sił między stronami, można założyć, że kwestią czasu jest sięganie po zamachy terrorystyczne jako narzędzie walki. Oczywistymi celami dla terrorystów są elementy infrastruktury krytycznej, zwłaszcza zaś- energetycznej. Można zatem wyobrazić sobie sytuację, w której Erdogan- pod pretekstem ochrony dostaw surowców energetycznych do Europy- jeszcze bardziej zaostrzy swoją politykę wobec skonfliktowanych z jego władzą mniejszości, wprowadzając do niej (nawet jawnie) środki, które nie są dozwolone w świecie wartości Zachodu.

Oczywiście, w rozważaniach tych kluczowe pytanie brzmi: ,,jak postąpi Rosja?". Trudno wskazać, kto kogo w układzie Moskwa-Ankara bardziej potrzebuje, zwłaszcza, że punktów wspólnych dla interesów tych dwóch stron jest naprawdę sporo. Jednakże, dysponując z roku na rok coraz potężniejszym argumentem ekonomicznym w postaci rosnącego tranzytu nośników energii przez swoje terytorium, Turcja będzie działać coraz aktywniej na rzecz swoich interesów. Można więc zastanawiać się, czy Rosja, która liczy się z coraz poważniejszą konkurencją na rynku europejskim (objawiającą się choćby poprzez wzrost zainteresowania dostawami LNG z USA) będzie w stanie skutecznie wpływać na swojego drugiego co do wielkości gazowego klienta. Możliwe, że Moskwa zostawi Ankarze pewną dozę swobody w posługiwaniu się energetycznym narzędziem.
http://www.energetyka24.com/629830,mniej.....-komentarz
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 18:23, 28 Lis '17   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Rozpoczyna się proces, który wstrząśnie Turcją 2017-11-27 Robert Szklarz

Na początku grudnia w Nowym Jorku rozpocznie się proces biznesmena Rezy Zarraba oskarżonego o łamanie sankcji nałożonych na Iran. Może on rzucić nowe światło na skandal największy skandal korupcyjny w Turcji ostatnich lat, który już teraz prowadzi do poważnych napięć w relacjach tego kraju ze Stanami Zjednoczonymi.

17 grudnia 2013 r. był dniem, który na zawsze miał odmienić Turcję. Z samego rana policja w nalotach na prywatne mieszkania aresztowała 52 osoby, w tym członków rodzin trzech ministrów, pewnego pochodzącego z Iranu miliardera oraz prezesa największego państwowego banku. U tego ostatniego znaleziono 4,5 mln dolarów poupychane w pudełkach po butach, a to zaledwie ułamek gotówki skonfiskowanej tego poranka.

Było to ukoronowanie niemal rocznego śledztwa, podczas którego nagrano setki rozmów, w tym najwyższych urzędników państwowych, nie wyłączając premiera, zbierając dowody rozpracowujące największy skandal finansowy w historii Republiki. Jego ujawnienie kosztowało stanowiska 10 ministrów i doprowadziło do konfrontacji dwóch najbardziej wpływowych osób w kraju, Recepa Tayyipa Erdoğana i Fethullaha Gülena, z czego skutkami Turcja zmaga się do dzisiaj.

Potrzeba matką wynalazku

Światowy kryzys finansowy był stosunkowo łaskawy dla Turcji. PKB nie ucierpiał jakoś szczególnie mocno na skalę europejską, a wysokość długu publicznego pozostawała pod względną kontrolą. Miało to swoje zalety, ale też wady. Zubożała zagranica przestała kupować tureckie towary, ale bogacący się Turcy nie przestali kupować zagranicznych.

Efektem był potężny deficyt na rachunku obrotów bieżących, czyli głównie nadwyżka importu nad eksportem. W 2011 r. sięgała ona wartości prawie 9 proc. PKB. Powodowało to znaczną niestabilność w gospodarce, zrażało zagranicznych inwestorów oraz osłabiało walutę, przez co sprowadzane z zagranicy dobra stawały się coraz droższe, ku niezadowoleniu wyborców. A wybory zbliżały się nieubłaganie. Zmniejszenie tej luki stawało się koniecznością.

(ekonomi.gov.tr)

Krajem chętnym do przyjęcia tureckiego eksportu, nawet mającego na celu jedynie podkręcenie statystyk, był w tym czasie Iran. Był on w tym czasie obłożony sankcjami przez Stany Zjednoczone, które chciały odciąć kraj od światowego systemu finansowego oraz dostępu do twardych walut, które mogłyby służyć do importu technologii nuklearnych. Obostrzenia w handlu okazały się dość skuteczne i bardzo uciążliwe dla Ajatollahów. Doszło wręcz do tego, że w tureckich bankach zamrożone były płatności za irańską ropę naftową i gaz ziemny. Persowie bardzo tych pieniędzy potrzebowali.

Złoty biznes dla dobra kraju

W sankcjach, którymi obłożony był Iran, była pewna furtka. Mianowicie obostrzeniami nie obłożono obrotu złotem, które dla rządzących krajem było tak samo dobre jak waluty obce. W tej sytuacji opracowano mechanizm nazywany "gaz za złoto". Był on bardzo prosty. Turcy kupowali od Iranu gaz ziemny, za który płacili przelewem w lirach na konto w tureckim banku. Następnie handlarze kupowali za te pieniądze kruszec na tureckim rynku i wywozili go do Iranu bezpośrednio, lub za pośrednictwem Dubaju, gdzie złoto mogło zostać zamienione na dolary zanim trafiło do Ajatollahów.

Złoto wykorzystywane do operacji pochodziło przede wszystkim ze Szwajcarii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Republiki Południowej Afryki i Ghany. Turcja była już wówczas ważnym centrum handlu złota, a w tym czasie jej znaczenie wzrosło jeszcze bardziej. Większość obrotu kruszcem między Iranem i Turcją zdominował jeden człowiek, irańsko-turecki biznesmen Reza Zarrab (znany też pod nazwiskiem Rıza Serraf). Szczyt jego operacji przypadł na rok 2012, kiedy wartość eksportu do Iranu była trzykrotnie, a do Zjednoczonych Emiratów Arabskich dwukrotnie wyższa, niż zazwyczaj.

(ekonomi.gov.tr)

Interes kręcił się aż do połowy 2013 r., kiedy sankcje na Iran zostały zacieśnione i objęto nimi złoto. Jednak nawet wtedy próbowano nadal pompować handel między krajami, zastępując kruszec żywnością. Mogła ona być przedstawiana jako pomoc humanitarna. Problem w z nią polegał jednak na tym, że była ciężka w stosunku do niesionej wartości. Wynikały z tego zabawne nieporozumienia w dokumentacji ujawnione w podsłuchach. Na przykład jeden transport o masie 140 tys. ton miał zostać załadowany na statek o pojemności 5 tys. ton, a w innym jako miejsce pochodzenia pszenicy wskazano Dubaj, gdzie zboże to nie rośnie.

Partnerstwo publiczno-prywatne

Cały mechanizm był całkowicie legalny, ponieważ wykorzystywał lukę w sankcjach, a handel odbywał się między firmami prywatnymi. Tak przynajmniej twierdzą tureckie władze. Materiały zebrane przez śledczych z Turcji wykazywały jednak coś zupełnie innego. W operację poważnie zaangażowane miały być władze w Ankarze, a sam Zarrab miał być raczej wykonawcą polityki rządu niż tylko człowiekiem wykorzystującym okazję do zarobku. Do tego ostatecznym odbiorcą złota miał być irański rząd, a prywatne firmy były jedynie przykrywką.

Przede wszystkim cała operacja była rozliczana przez Halkbank, instytucję finansową kontrolowaną przez turecki rząd. Jego szef, Suleyman Aslan, wielokrotnie rozmawiał z Zarrabem o operacji, co zostało nagrane. Przyjmował od niego także liczne łapówki, a dniu aresztowania znaleziono u niego w mieszkaniu 4,5 mln dolarów w gotówce.

Głównym beneficjentem łapówek od Zarraba miał być jednak Zefer Çeğlayan, ówczesny minister ds. gospodarki. Według szacunków tureckiej policji otrzymał on w gotówce, biżuterii i dobrach luksusowych nawet 50 mln dolarów w zamian za ułatwienia administracyjne w operacji. Była o też zapłata za rzucanie biurokratycznych kłód pod nogi konkurencji, dzięki czemu Zarrab miał być jedynym pośrednikiem w obrocie złotem między krajami, co dawało mu wolną rękę.

Na taśmach zebranych przez tureckich śledczych znalazła się także rozmowa samego premiera Erdoğana. Kiedy skandal już wybuchł, miał on przez telefon instruować swojego syna, Bilala, by pozbył się trzymanych w domu kilku milionów dolarów w gotówce. Kiedy śledztwo zostało już ujawnione, nikt nie był bezpieczny.

Pierwsza duża czystka

Afera sięgała najwyższych szczebli władzy, więc gdy została ona już ujawniona w grudniu 2013 r., główną reakcją rządu była samoobrona. Premier Erdoğan nazwał całe śledztwo "sądowym zamachem stanu" i próbą obalenia własnego rządu. Odpowiedzialnością za jej organizację obarczył Fethullaha Gülena, mieszkającego w USA islamskiego kaznodzieję. Był on wtedy jeszcze przyjacielem ówczesnego szefa rządu, który pomagał mu od 2001 r. budować struktury Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) i zdobyć władzę.

Gülen do dziś stoi na czele potężnej, działającej na całym świecie, a w samej Turcji liczącej nawet milion członków nieformalnej organizacji religijnej Hizmet (tur. Służba). Jednym z przejawów jej działalności jest infiltracja aparatu państwowego, w tym policji i wymiaru sprawiedliwości. Dopóki Gülen był po stronie Erdoğana, to infiltracja ta nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Jednak śledztwo w sprawie Zarraba mieli prowadzić właśnie członkowie Ruchu, a media z nim związane je nagłaśniać.

(fot. HANDOUT / FORUM)

Albo kaznodzieja, występując przeciw przyjacielowi, stał się nagle niebezpieczny, albo z jakiegoś powodu po prostu niewygodny. Wiadomo, że w poprzednich latach relacje dwóch najpotężniejszych ludzi w Turcji ulegały stopniowemu pogorszeniu. I z całą pewnością w grudniu 2013 r. ich drogi ostatecznie się rozeszły.

Wtedy też przez turecką policję i sądy przetoczyła się czystka. Zwolniono lub zmieniono przydziały setkom policjantów i dziesiątkom prokuratorów związanym ze sprawą pod pretekstem przynależności do Ruchu Hizmet. Pracę stracił m.in. szef policji w Stambule Huseyin Capkin. Mniej szczęścia miał Hakan Yuksekdağ, szef policyjnego Oddziału Przeciwdziałania Przemytowi i Przestępczości Zorganizowanej, który został znaleziony martwy w swoim samochodzie. Oficjalnie ogłoszono, że popełnił samobójstwo.

Co złego to nie my

Ostatecznie trzęsienie ziemi było mniej druzgocące, niż można się było spodziewać. Do końca lutego 2014 r. wszyscy podejrzani w sprawie zostali zwolnieni do domów. Reza Zarrab został oczyszczony z zarzutów i nawet dostał medal za zasługi w obszarze zmniejszania deficytu na rachunku bieżącym Turcji. Żaden zamieszany w skandal minister nie został oskarżony, z uwagi na immunitet. Cała skonfiskowana gotówka została zwrócona z odsetkami. Pełną odpowiedzialnością za skandal sąd obarczył Fethullaha Gülena.

Co prawda pracę stracił prezes Halkbanku Suleyman Aslan, a 10 ministrów zostało odwołanych, ale rząd nie upadł. Stanowisko zachował też premier Erdoğan. Publicznie ogłosił, że taśmy, na których został nagrany, zostały zmanipulowane. Naród mu uwierzył. 10 sierpnia 2014 r. został wybrany na prezydenta Turcji, zdobywając w pierwszej turze 52 proc. głosów.

Afera miała nieco inny przebieg w Iranie, gdzie aresztowano Bebeka Zenjaniego, miliardera, który miał kierować operacją po drugiej stronie granicy. 6 marca 2016 r. został skazany na śmierć za udział w skandalu korupcyjnym w Turcji. Nie brakuje jednak głosów traktujących go jedynie jak kozła ofiarnego.

Z Wujkiem Samem nie ma żartów

Wydawało się już, że skandal korupcyjny z 2013 r. zostanie zapomniany i zakończy się jego wpływ na turecką scenę polityczną, kiedy nieoczekiwanie w sprawę wmieszali się Amerykanie. 19 marca 2016 r., czyli niecałe 2 tygodnie po skazaniu w Iranie na śmierć Bebeka Zenjaniego, w Miami został aresztowany Reza Zarrab. Twierdził, że przyjechał na Florydę na rodzinną wycieczkę do Disneylandu. Postawiono mu zarzuty pogwałcenia amerykańskich sankcji nałożonych na Iran, wyłudzenia i prania brudnych pieniędzy.

Biznesmen, który dorobił się na handlu złotem miliardów dolarów, natychmiast zebrał zespół najlepszych prawników, którzy wynegocjować mieli jego uwolnienie albo chociaż ekstradycję do Turcji. Amerykański wymiar sprawiedliwości wiedział jednak z kim ma do czynienia. Sąd odrzucił ofertę 50 mln dolarów kaucji.
Pewną nadzieję zespołowi przyniosło zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA. W zespole prawników Zarraba znalazł się wówczas Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku i doradca Donalda Trumpa. Jego zadaniem było przeniesienie sprawy ze szczebla niezależnego sądownictwa, na poziom dyplomacji. Wiadomo, że sprawa handlarza była dyskutowana podczas kilku rozmów między głowami obu państw.

Kość niezgody

Erdoğan publicznie mówił, że Zarrab jest obywatelem Turcji i nie zostanie pozostawiony sam sobie. Za tymi słowami jednak najprawdopodobniej stoi strach przed tym, co Zarrab wie i czym będzie gotów podzielić się ze śledczymi w USA, by uniknąć wieloletniej odsiadki. Jego proces zaczyna się 4 grudnia i będzie w dużej mierze opierać się na materiałach zebranych przez tureckich śledczych w 2013 r.

Choć dowody są częściowo takie same, jak te wykorzystywane w procesie w Turcji, to wyrok amerykańskiego sądu może się znacznie różnić. Już teraz w Ankarze mówi się o procesie, jako o politycznie motywowanej operacji dyrygowanej przez Gülena. Do tego czołowi tureccy politycy sugerują, że Reza Zarrab jest torturami zmuszany do składania obciążających jego kraj zeznań. Bez wątpienia obawiają się, że z oskarżonego może stać się świadkiem.

Relacje Turcji i USA już w ostatnich miesiącach były bardzo napięte, czego przykładem może być wzajemne wstrzymanie wydawania wiz przez oba kraje.

Nie brakuje głosów, że miało to bezpośredni związek ze zbliżającym się procesem Zerraba. Pogorszenie relacji Turcji z jednym z najważniejszych sojuszników jest postrzegane jako poważny czynnik ryzyka. Obija się to na kursie tureckiej liry, która w ciągu ostatnich dwóch miesięcy straciła wobec dolara około 15 proc. wartości.

(Bankier.pl)

Ewentualne zeznania Zerraba obciążające Erdoğana nie powinny podważyć władzy tureckiego prezydenta, która jest już na tyle silna, że przezwycięży potencjalny kryzys. Już teraz w tureckich mediach rozpoczęła się kampania podważania wiarygodności amerykańskich oskarżycieli oraz wiążące sprawę ze spiskiem napisanym przez Fethullaha Gülena. Znacznie większym zagrożeniem jest jednak zepsucie relacji z USA, co byłoby przypieczętowaniem polityki rozchodzenia się dróg tych państw. Nie leży to w interesie żadnego z nich, jednak byłoby znacznie bardziej niekorzystne dla Turcji.

Bez wątpienia afera w najbliższych miesiącach będzie rzutować na stosunki obu krajów i, jeszcze przez jakiś czas, spędzać sen z powiek prezydenta Erdoğana.
Robert Szklarz
https://www.bankier.pl/wiadomosc/Rozpocz.....58090.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 14:16, 01 Gru '17   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Tureckie banki pomagały Iranowi omijać sankcje. Za przyzwoleniem Erdogana 1.12.2017 PAP

Erdogan źródło: ShutterStock

Świadek w trwającym w USA procesie zeznał, że prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zatwierdził plan, by pomóc Iranowi obchodzić amerykańskie sankcje. Może to jeszcze bardziej pogorszyć relacje Waszyngtonu i Ankary - pisze w piątek "Wall Street Journal".

Chodzi o czwartkowe zeznania przed sądem na Manhattanie handlarza złotem Rezy Zarraba, który przyznał się do unikania sankcji.

W 2012 roku wysoki rangą przedstawiciel tureckiego rządu powiedział Zarrabowi, że Erdogan, który wówczas był premierem Turcji, wydał dwóm największym tureckim bankom Ziraat Bank i VakifBank instrukcje, by zaczęły pomagać Iranowi prać pieniądze poprzez przenoszenie zamrożonych wpływów Teheranu ze sprzedaży ropy. Z powodu amerykańskich sankcji Iran nie był w stanie wyprowadzać swych pieniędzy z Turcji i innych państw, by dokonywać zagranicznych płatności w dolarach.

Prokuratorzy pokazali w czwartek ławie przysięgłych transkrypcje rozmów Zarraba z jego wspólnikami, podczas których omawiał rzekomy udział Erdogana w projekcie.

Chodzi o proces Mehmeta Hakana Atilli, który pracował w innymi tureckim banku i jest oskarżony o udział w międzynarodowej operacji. Atilla nie przyznaje się do winy. 34-letni Zarrab także był oskarżony w tym procesie, dopóki nie przyznał się m.in. do prania pieniędzy i unikania sankcji oraz zgodził się zeznawać przeciwko Atilli.

"Sprawa jest uważnie obserwowana pod kątem zeznań, które mogłyby wciągnąć wysokich rangą tureckich i irańskich przedstawicieli władz w uchylanie się od sankcji" - wyjaśnia "WSJ".

Jak czytamy w dzienniku, tureckie media państwowe przedstawiają sprawę jako spisek przeciwników Erdogana, by usunąć go z urzędu, czemu zaprzeczają amerykańscy urzędnicy. Erdogan i jego sojusznicy wielokrotnie zgłaszali swe obawy związane z procesem podczas rozmów z przedstawicielami administracji prezydenta Donalda Trumpa, którzy próbują naprawić relacje z Ankarą. Pogorszyły się one w ostatnich latach prezydentury Baracka Obamy.

Zeznania Zarraba mogą skomplikować te wysiłki - ocenia "WSJ". Po raz pierwszy od rozpoczęcia we wtorek przesłuchiwania świadków wobec Erdogana padły oskarżenia o bezpośredni udział w tej operacji.

"Nie złamaliśmy sankcji. (...) Niezależnie od werdyktu zachowaliśmy się odpowiednio" - powiedział Erdogan podczas posiedzenia swej partii, które odbywało się za zamkniętymi drzwiami. Wypowiedź szefa państwa cytuje turecki dziennik "Hurriyet". "Świat to nie tylko USA. My też mamy relacje handlowe i energetyczne z Iranem" - dodał Erdogan.
http://forsal.pl/swiat/aktualnosci/artyk.....ogana.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 00:22, 02 Gru '17   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Bardzo dobrze. Zaczyna sié formowac powazny ruch oporu przeciwko hegemonii USA-Wall Street-Izrael i choc samego Erdogana nie lubie, to w mysl zasadzie "Wrog mojego wroga jest mi przyjacielem" - zywie nadzieje na poglebienie jego relacji z Iranem.
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 09:55, 17 Sty '18   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Erdogan do NATO: Musicie przeciwstawić się USA ws. utworzenia sił w Syrii 16.01.2018 PAP

Recep Tayyip Erdogan źródło: Bloomberg autor zdjęcia: Michele Tantussi

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wezwał we wtorek NATO do przeciwstawienia się planowanemu przez USA utworzeniu w Syrii 30-tysięcznych Sił Bezpieczeństwa Granicznego (BSF) dowodzonych przez Kurdów.

Erdogan zarzucił Stanom Zjednoczonym tworzenie "armii terroru" w Syrii wzdłuż granicy z Turcją i zapowiedział rozbicie wspieranych przez USA Sił Bezpieczeństwa Granicznego.

"Hej, NATO! Jesteście obowiązani zająć stanowisko przeciwko tym, którzy atakują i naruszają granice waszych członków" - powiedział na spotkaniu z działaczami swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).

Associated Press odnotowuje, że NATO nie odpowiedziało na razie na prośbę o reakcję na wypowiedź Erdogana.

Agencja zwraca uwagę, że Turcja grozi nową ofensywą w Syrii przeciwko tamtejszym milicjom kurdyjskim, uważanym przez Ankarę za terrorystów z racji powiązań z wyjętymi spod prawa rebeliantami kurdyjskimi walczącymi w Turcji.

Dowodzona przez USA międzynarodowa koalicja do walki z Państwem Islamskim (IS) poinformowała w niedzielę, że wraz ze sprzymierzonymi z nią milicjami syryjskimi pracuje nad utworzeniem BSF.

Mają one zostać rozmieszczone w północno-wschodniej Syrii wzdłuż granic obszaru kontrolowanego przez Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) - dowodzony przez Kurdów sojusz milicji, który stał się USA cennym sojusznikiem w walce z IS.

BSF zostaną rozlokowane wzdłuż granicy na północy Syrii z Turcją, wzdłuż wschodniej granicy z Irakiem oraz wzdłuż doliny rzeki Eufrat, którą uznaje się za linię rozdzielającą siły SDF i syryjskie siły rządowe wspierane przez Iran i Rosję.

Służby prasowe antyislamistycznej koalicji poinformowały, że połowę sił BSF mają stanowić weterani SDF, a druga połowa jest właśnie rekrutowana. Przekazano, że dotychczas zwerbowano 230 kadetów i szkolona jest pierwsza grupa bojowników. Docelowo w ciągu kilku lat BSF mają liczyć 30 tys. ludzi.

SDF, których trzon stanowią kurdyjscy bojownicy, kontrolują obecnie blisko 25 proc. syryjskiego terytorium wzdłuż granic z Turcją i Irakiem. Siły kurdyjskie starają się obecnie skonsolidować i wzmocnić swe zdobycze terytorialne w północnej Syrii.

Erdogan potwierdził we wtorek, że Turcja planuje niezwłoczną interwencję w kontrolowanej przez Kurdów enklawie Afrin w północnej Syrii, w prowincji Aleppo. W ostatnich tygodniach Ankara wysyłała posiłki na granicę w tamtym rejonie. Erdogan poinformował w tym tygodniu, że wojska tureckie prowadzą już z granicy ostrzał artyleryjski Afrinu.

Turecki prezydent powiedział we wtorek dziennikarzom, że operacja w Afrinie zostanie przeprowadzona wspólnie z popieranymi przez Ankarę syryjskimi siłami opozycyjnymi.
http://forsal.pl/swiat/usa/artykuly/1098.....syrii.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:08, 17 Sty '18   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Jak NATO ma sie przeciwstawić USA skoro to jej wasale?
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
WZBG




Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 3598
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 11:25, 07 Lut '18   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Turcja: Erdogan wzywa USA do wycofania żołnierzy z syryjskiego Manbidżu 6.02. 2018 PAP

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wezwał we wtorek Stany Zjednoczone do wycofania ich żołnierzy z syryjskiego miasta Manbidż, ponawiając groźbę rozszerzenia na ten rejon tureckiej ofensywy w Syrii przeciwko wspieranym przez USA bojownikom kurdyjskim.

Przemawiając do deputowanych ze swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogan oświadczył, że Manbidż jest miastem "w większości arabskim" i że Turcja przywróci to terytorium "prawowitym właścicielom".

Turcja prowadzi ofensywę przeciwko kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony) w rejonie Afrinu w północno-zachodniej Syrii. Ankara zapowiada też wyparcie bojowników kurdyjskich z Manbidżu. Milicja YPG wspierana przez USA walczyła z Państwem Islamskim w Syrii. Amerykanie mają swoich żołnierzy w Manbidżu.

"Dlaczego tam (w Manbidżu) zostajecie? Odejdźcie" - mówił Erdogan, kierując te słowa do Amerykanów. "My tam przyjdziemy, by oddać te ziemie ich prawowitym właścicielom" - dodał.

W niedzielę szef Centralnego Dowództwa USA generał Joseph Votel oświadczył, że wycofanie żołnierzy USA ze strategicznie ważnego Manbidżu "to nie jest coś, co rozpatrujemy". Centralne Dowództwo (CENTCOM) odpowiada za operacje sił USA m.in. na Bliskim Wschodzie.

Stany Zjednoczone mają około 2 tys. żołnierzy w północnej Syrii, wspierających ugrupowanie bojowników, zdominowane prze YPG, które w zeszłym roku wyparło dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) z ich bastionów w Syrii. Turecka ofensywa zwiększyła napięcie na linii Ankara-Waszyngton. Turcja uważa YPG za organizację terrorystyczną, powiązaną ze zdelegalizowana Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

AP informuje, powołując się na turecką osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość, że w przyszłym tygodniu do Turcji ma przybyć sekretarz stanu USA Rex Tillerson. Według tureckich mediów oczekiwany jest też doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster.(PAP)

az/ mal/
http://forsal.pl/swiat/bezpieczenstwo/ar.....bidzu.html
_________________
Dzieje się krzywda dokonywana przez jednych na drugich.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
glee314




Dołączył: 10 Gru 2009
Posty: 180
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 05:32, 18 Lut '18   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
https://pl.gatestoneinstitute.org/11506/turcja-islamizuje-danie



Polecam stronę dla ludzi chcących stronniczego spojrzenia na świat islamski oczami "muzułmanów". Strona stara się uchodzić chyba za bezstronną, choć im to nie wychodzi. Mimo to polecam sporo się można, oddzielając ziarna od plew, dowiedzieć co tam muslimki między sobą.[/url]
_________________
https://freebitco.in/?r=4609917

soon I would back to place where I never been before.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
one1




Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 682
Post zebrał 1000 sat

PostWysłany: 14:46, 18 Lut '18   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Njordhr napisał:
Polecam stronę dla ludzi chcących stronniczego spojrzenia na świat islamski oczami "muzułmanów".
Kogo miałeś na myśli pisząc "muzułmanów"? Islamofobów, syjonistów, czy kogo?
I kim mieliby być ludzie "chcący stronniczego spojrzenia"? Idiotami, którzy lubią być okłamywani?
Przecież ten Gatestone Institute to jawnie antyislamska pro Izraelska tuba propagandowa. W jaki to sposób "oddzielasz ziarna od plew" ze steku kłamstw i dezinformacji publikowych na tej stronie?



Cytat:
Nina Rosenwald, an heir to the Sears Roebuck fortune, is founder of the Gatestone Institute, a New York-based offshoot of the neoconservative Hudson Institute. She is also an important funder of right-wing “pro-Israel” and anti-Islamic organizations. She co-chairs the equity firm American Securities Management and serves as vice president of the William Rosenwald Family Fund, which has donated enormous sums to conservative causes. She is the daughter of the late William Rosenwald, a liberal Zionist philanthropist who founded the United Jewish Appeal in the late 1930s.
http://rightweb.irc-online.org/profile/rosenwald_nina/
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:39, 16 Lut '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Podejrzane związki Czerwonego Półksiężyca z Turcją Erdogana

Czerwony Półksiężyc jest organizacją humanitarną działającą w krajach islamskich, odpowiednikiem Czerwonego Krzyża. Pieniądze przekazywane na konto organizacji powinny trafić do potrzebujących. Część z nich jednak zasila konta instytucji powiązanych z reżimem prezydenta Turcji Erdogana...


https://wolnemedia.net/podejrzane-zwiazk.....-erdogana/
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3535
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 02:45, 22 Lut '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Polacy do Turcji moga juz jezdzic bez wizy.
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Azyren




Dołączył: 07 Wrz 2015
Posty: 4105
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:15, 22 Lut '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Goska napisał:
Polacy do Turcji moga juz jezdzic bez wizy.


Co byśmy Gośka bez ciebie i bez twoich cennych informacji zrobili Rolling Eyes
_________________
Stagflacja to połączenie inflacji i hiperinflacji ~ specjalista od ekonomii, filantrop, debil, @one1
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Bimi
Site Admin



Dołączył: 20 Sie 2005
Posty: 20448
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 12:19, 22 Lut '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Albo bez ciebie azyren i twoich dretwych wrzut za mikrobitcoiny.
Goska przynajmniej nie sprzedaje się za grosze
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość Wyślij email Odwiedź stronę autora
Ordel




Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 8682
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 14:33, 01 Paź '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Marzenia o Imperium Osmańskim 2020 AD Laughing

Ambitnie .
Ten w mundurze to syryjski najemnik przerzucony przez Turków do Azerbejdżanu . Ładne amerykańskie wdzianko Wink .
_________________
https://www.youtube.com/watch?v=0K4J90s1A2M
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Goska




Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 3535
Post zebrał 0 sat

PostWysłany: 16:22, 01 Paź '20   Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Turcja niewatpliwie jest potrzebna do rozprawienia sie z Rosja. To jest pewniak !!!

Nienawisc Turkow do Rosji jest w Turcji powszechna i wszechobecna. Sila nienawisci robi i zrobi swoje. Rosje trzeba jakos okrazyc. Turcja da rade. Ma przeciez za to placone od lat. Ma do dyspozycji wszystkie mozliwe srodki i kazda dostepna bron. Turcja ma tez do dyspozycji cyganskie masy ludzkie oprocz Turkow, z ktorymi Erdogan niebardzo mogl i moze sie dogadac, bo wiadomo, ze to cygan !
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Prawda2.Info -> Forum -> Dyskusje ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz moderować swoich tematów


Turcja vs Zachód
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group.
Wymuś wyświetlanie w trybie Mobile