Trochę o przyszłości:
10 lat kapitalizmu
Już Marks przewidywał, że kapitalizm zapadnie się pod własnym ciężarem. Wynika to ze sprzeczności między robotnikami a kapitalistami - ci pierwsi będą chcieli coraz więcej, podobnie jak drudzy, jednak tych pierwszych będzie więcej i przeprowadzą oni rewolucję, by zmieść klasy niepracujące w celu zagarnięcia ich bogactwa i sprawiedliwie je rozdzielić.
Do tej pory kapitalizm jakoś się bronił dzięki nadzieji (podobnie jak religie) na bogactwo, jakie umożliwiał tzw. kapitalizm kasynowy (termin wprowadzony przez związkowca Johna Monksa, NIE 12/2009). Ślepe siły rynku czasem dopuszczały niewiarygodne bogactwo (góra) kilku ludzi. Reszta traciła niewiele. To dokładnie tak jak w kasynie - płacisz mało, możesz wygrać dużo. A ludzie (przede wszystkim hazardziści) mogą być otumanieni przez nadzieję. Dodatkowo mówiło się, że wszystko zależy od naszej inteligencji - uważna analiza rynku mogła dać planowane duże bogactwo. Wystarczy tylko mieć kapitalik, wiedzę i... (tego nikt nie mówił) szczęście.
Na początku przemian ustrojowych w Polsce po 1989 giełda wydawała się idealnym terenem do zarabiania. Opisywano wiele przypadków farciarzy, co zarabiali miliony. Powstało wiele biur maklerskich, gdzie za pieniądze można było (teoretycznie) wygrać jeszcze większe. Należy zaznaczyć, że podobny mechanizm obowiązywał za początków kapitalizmu w całej Europie. W zasadzie każde przedsiębiorstwo w miarę rozwoju bogaci się, a co za tym idzie wzrastają kursy akcji. Dzięki akcjom, firmy maja więcej pieniędzy na inwestycje, co jeszcze bardziej podwyższa kursy akcji. Wszyscy zapomnieli o kryzysach opisanych przez Marksa, bo nikomu nie opłacało się o nich mówić. Ostatni makler, który o nich wspomniał, w 1929 spowodował Wielki Kryzys.
Obecny kryzys dopiero się zaczyna. Żaden ekonomista nie mówi, że będzie on trwał poniżej 3 lat. Spowoduje ona bankructwa, likwidację firm, bezrobocie i nie tylko. Opiera się ona jeszcze jednej bańce (jak jeszcze niedawno dotcomów) kredytów i nieruchomości. Banki komercyjne w Ameryce udzielały kredytów niemożliwych do spłacenia na zakup domów. Ich ceny poszły w górę. Spekulanci wyczuli atmosferę i zaczęli masowo je kupować. Na poczatku kryzysu możliwości kredytowe banków zaczęły się kurczyć, domy osiagnęły maksymalną cenę i nikt nie chciał ich kupować.
Marks opisał kryzysy nadprodukcji. W Indiach pojawił się popyt na ubrania, więc powstały w Anglii nowe ich fabryki. Rynek się nasycił i fabryki musiały padać, bo nie było zbytu. A teraz? Widać, że nadprodukcja dotknęła domy. Zbudowano ich dużo i nasycono rynek. Banki musiały w końcu zacząć odbierać pieniądze i okazało się, że się nie da! Wobec tego, trzeba zmniejszyć akcję kredytową, co sprawiło, że ludzie nie dostają kredytów na samochody, bo banki nie mają już pieniędzy. Czyli za dużo na rynku dóbr, na które nie ma zbytu. Skąd my to znamy?
Trzeba zatem czekać na powrót dawnego popytu. Jak? Ludzie muszą mieć więcej pieniędzy, by spłacić kredyty. Ludzie zarabiaja pracą. Praca to zaspokajanie potrzeb. Gdy mamy czegoś za dużo, trzeba zarabiać na czymś nowym. I tu kryje się niebezpieczeństwo, które (HURAAA!!!) grozi upadkiem kapitalizmu.
Thomas L. Friedman, autor książki "Gorący, wyrównany i zatłoczony świat - dlaczego potrzebujemy zielonej rewolucji i jak może ona odmienić Amerykę" (na razie nieprzetłumaczonej na polski) uważa, że świat zmienił się w trzech polach: ocieplenia klimatu, rozwoju klasy średniej, która chce coraz więcej i przeludnił się. Pierwsze wynika z rozwoju przemysłu, drugie opisał Marks jako grabarza kapitalizmu, a przeludnienie sprawiło, że ludzie zaczęli się wkurzać na system - to moje refleksje. I co teraz?
Odpowiedź: trzeba ochłodzić planetę, dać ludziom pracy więcej (sprzeczność kapitalizmu!), by chcieli pracować i dać biednym taki poziom świadomości i posiadania, by nie płodzili dzieci, lecz zajęli się czymś innym - np. grami na konsolach lub nauką. Autor ma makabryczny dla kapitalistów pomysł - wrócić do korzeni, czyli do wynajdywania nowych technologii. Pisze o 100 tys. garaży, 100 tys. przedsięwzięć i 100 tys. projektów na miarę Manhattan Project. Kapitalizm zaczął się od maszyn produkcyjnych, które dały przyrost produkcji. Kto miał maszynę, mógł liczyć na zbyt. Dziś maszyna to nie wszystko - trzeba jeszcze przekrętu, by zdobyć rynek. Logiczne, że ktoś na tym straci.
A propos strat - na razie USA nie produkuje tyle samochodów, co kiedyś, lecz mniej, jednak obene na czymś jeżdzą - na paliwie np. z Iranu, Rosji lub Wenezueli. Inaczej mówiąc, USA tracą, reżimy zyskują. Świat staje się wielobiegunowy. Historia pokazuje, że grozi to wojną jak w 1939, która wzięła się od kryzysu 1929 i chęci Hitlera skończenia tego cyrku. A dzisiaj mamy atomówki! Kiedyś wojna oznaczała naprawialne szkody, a atomówka to skażenie na tysiące lat! Straci na tym ludzkość.
Jest tylko jedna droga zakończenia tego show. Zielone technologie. Rynek ich praktycznie nie zna. Chodzi mi tu o ekologiczne domy, wiatraki i inne źródła odnawialnej energii, samochody na prąd, a także mało znane sposoby uzyskiwania darmowej energii.
Co to znaczy dla świata? Odpowiedź jest szokująca: komunizm! Ekologiczne domy nie wymagają wody z kanalizacji lub bardzo mało. Wiatraki nie potrzebują węgla ni uranu. Samochody ropy. Darmowa energia uwalnia od ograniczeń elektrowni czy kopalni. Wobec tego, prawem postępu, zniknie zapotrzebowanie na te surowce, a co za tym idzie, miejsca pracy. To nie będzie jedno miasto czy gmina - to będą miliony ludzi bez perspektyw. W ślad za tym, zniknie klasa kapitalistów, bo wtedy będą to naprawdę jednostki. Będą bogatsi niż szejkowie, którzy też znikną. Wtedy emigranci zapełnią kraje Zachodu, co da jeszcze większe problemy niż mamy dzisiaj. Tylko państwo opiekuńcze może temu jakoś zaradzić.
Powiedzmy, że jakoś zaradzi. Co to da? Pracę około 50-60% społeczeństwa na resztę. I to bogatych i wykształconych na masy. Ciężar obciążeń socjalnych rozwali system. Ludzie się zbuntują. Trzeba będzie wykształcić te masy, co pochłonęłoby miliardy! A postęp sprawi, że jeszcze więcej osób straci pracę - wykształcenie mas da nowe wynalazki, co tylko to przyspieszy. A biedne kraje typu Iran? One maja atomówkę i co wtedy zrobią? Politologom znane jest używanie siły dla korzyści ekonomicznych. Czyli będzie wojna! Emigranci zatrudnią się na Zachodzie i będą sponsorować swoich, czego skutków nie chcę omawiać.
Na Zachodzie zaś ludzie zauważą, że nie ma już biznesu, bo kapitaliści będą już wtedy na tyle bogaci, że dumping i monopole będą na porządku dziennym. Masy będą miały wybór - pracować lub nie. Nie da się już wybić. A konkurencja między robotnikami da to, co za Marksa - obniżkę pensji. Kapitalizm zatoczy koło i wróci do biedy rzesz pracujących. Jak wiemy, to dało początki teorii socjalizmu naukowego i m.in. I Międzynarodówkę. A dziś mamy Internet i nie tylko! Wniosek: komunizm wróci do łask.
I wtedy ludzie zobaczą, że kapitaliści mają dużo więcej, jest ich dużo mniej i nie mają racji, jeśli chodzi o ekonomię. Jedyna metoda zapewnienia bytu masom to skrócenie dnia pracy. A wtedy ludzie będą mieli więcej czasu na myślenie i rozrywki! Zapragną jeszcze więcej i jak to osiągną? Rewolucją, która da im realny wpływ na władzę i zabezpieczenie socjalne. Pierwsze reformy prorobotnicze dadzą apetyt na więcej. Skończy się na komunizmie.
|