chcialbym wszystkim polecic tworczosc Wiktora Pielewina. jest to rosyjski pisarz lubujacy sie w grotesce, absurdalnym humorze, mitycznych postaciach, narkotycznych wizjach, ale przede wszystkim w buddyjskiej filozofii z ktorej to perspektywy opowiada o rzeczywistosci. oczywiscie prosze sie nie zrazac ta ostatnia uwaga gdyz buddyzmu w sensie jakiejs slabej indoktrynacji nie ma tam wcale - bardziej chodzi o ducha zen ktory bije ze wszystkich jego powiesci. wiekszosc jego historii osadzonych jest w rosyjskich realiach i zajawki tych ksiazek ktore mozna spotkac w necie skupiaja sie glownie na tym jakim to pielewin jest dowcipnisiem i jak to niby celnie portretuje "nowa rosje". prosze nie zwracac uwagi na to zalosne pierdolenie - prawda jest taka ze ksiazki pielewina sa uniwersalne i dotycza wszystkich, wszedzie, a ze dzieja sie w rosji to raczej zrozumiale - skoro jest ruskiem to o czym ma pisac? o hondurasie??
na polskim rynku dostepnych jest 8 pozycji tego autora. wszystkie oprocz jednej wydalo wydawnicto w.a.b.
proponuje zaczac przygode z pielewinem od "generation 'P'". opowiada historie mlodego copywritera ktory odkrywa coraz glebsze poklady naszej rzeczywistosci oraz mechaniki ludzkich zachowan. nikt do tej pory z takim jajem nie opisal jacy ludzie sa zautomatyzowani. pozycja obowiazkowa - naprawde konkretnie poszerza swiadomosc!
jezeli "generacja..." wam podejdzie to proponuje pojsc za ciosem i łyknąć od razu "empire v" - powiesc ktora jest dosc przewrotnie powiazana z poprzednia i ukazuje kolejny poziom rzeczywistosci, niedostepny dla bohaterow "generacji...". obydwa tomy sa niezaleznymi od siebie tworami, lecz czytane jedna po drugiej ukaza geniusz pielewina w calej krasie.
nie bede wymienial wszystkich powiesci tego autora gdyz kazdy komu podejdzie choc jedna nie zawiedzie sie na pozostalych. pielewin pisze bardzo rowno i za kazdym razem sypie kuriozalnymi pomyslami jak z rekawa.
na zakonczenie wspomne tylko jeszcze o powiesci "maly palec buddy" (oryginalny tytul "czapajew i pustka"). rzecz jest bez watpienia najwiekszym dzielem pielewina - tutaj ten autor przechodzi wprost sam siebie. fabula rozgrywa sie na dwoch poziomach jednoczesnie: w domu wariatow i w majakach jednego z pensjonariuszy. tyle tylko ze tak do konca nie wiadomo co dzieje sie naprawde a co jest majakiem
z reszta im wiecej napisze o fabulach tych ksiazek tym wieksza niedzwiedzia przysluge im wyswiadcze. swiat pielewina jest niesamowicie barwny, akcja zmienia sie jak w kalejdoskopie, dupa odpada ze smiechu, a najlepsze ze kazda z jego powiesci stawia czytelnika na progu oswiecenia... pielewin, choc nikt tak o nim nie mowi, to moim zdaniem najwiekszy mistrz zen naszych czasow. przez smiech do oswiecenia - takie moglby miec motto. gleboki, gleboki szacunek