franek12
Dołączył: 13 Kwi 2008 Posty: 664
Post zebrał 0 sat Podarowałeś sat
|
Wysłany: 15:03, 20 Sie '08
Temat postu: Pacyfikował. Nie poniesie kary? |
|
|
http://www.rp.pl/artykul/153227,176456.html
Cytat: | Pacyfikował. Nie poniesie kary?
Zbrodnia lubińska: Jan M., który dopuścił do strzelaniny, nie dość, że nie trafił do więzienia, to przewodniczy radzie sołeckiej
Starszy, siwy mężczyzna w ciemnych okularach korekcyjnych, rozchełstanej flanelowej koszuli i przydeptanych klapkach wychodzi z eleganckiej willi (nieco tylko mniejszej od rezydencji posła SLD Ryszarda Zbrzyznego po drugiej stronie ulicy) w podlubińskim Osieku. Na podjeździe peu-geot 607. – Czy pan Jan M.? – upewniam się tylko, bo znam go z sali sądowej. To były wicekomendant lubińskiej MO, który kierował krwawą pacyfikacją demonstracji 31 sierpnia 1982 r. Od kul ZOMO zginęły wtedy w Lubinie trzy osoby.
– Tak – mówi niepewnie M., ale gdy słyszy, że jestem dziennikarzem, zatrzaskuje drzwi.
Jan M. nadal cieszy się wolnością, choć w lipcu 2007 r. został skazany na 3,5 roku więzienia. Wyrok podtrzymał w lutym wrocławski Sąd Apelacyjny. Jeden z milicjantów powiedział podczas procesu: „M. rozpętał wojnę i uciekł”. Sędzia uznał to za kwintesencję przestępstwa popełnionego przez kierującego pacyfikacją, podczas której wystrzelono w kierunku demonstrantów blisko tysiąc kul.
Proces ciągnął się przez 14 lat. Jan M. nigdy nie przyznał się do winy, nigdy nie przeprosił rodzin ofiar. A miał okazję, nie tylko na sali sądowej. Przed przeprowadzką do Osieku spotykał się czasem w sklepie spożywczym w Lubinie ze Stanisławą Trajkowską, której mąż zginął w 1982 r.
– Patrzyłam na niego, pokazywałam go dzieciom, ale dopóki nie zapadł wyrok, nie mogłam głośno powiedzieć mu w twarz: „Ty morderco” – mówiła „Rz” Trajkowska.
Po wyroku nie kryła oburzenia: – Sama zabiłabym Jana M., gdybym wiedziała, że pójdę za to tylko na 3,5 roku do więzienia. Dziś mówi: – Nie ma sprawiedliwości, pogodziłam się z tym. Chcę tylko spokojnego życia.
Musi je wieść za 1100 zł emerytury i renty po mężu.
Tymczasem Jan M. znakomicie odnalazł się w nowej rzeczywistości. Był właścicielem hurtowni alkoholu w Lubinie. – Dobrze mi się powodzi, nie narzekam – mówił „Rz” przed jedną z rozpraw.
Od lutego 2007 r. jest przewodniczącym rady sołeckiej w Osieku. Pokonał sześciu kontrkandydatów. Ma dobrą opinię, udziela się społecznie, pomaga organizować dożynki, załatwia klomby, ławeczki, chodniki...
Ludziom w tej wiosce nie przeszkadza przeszłość Jana M.
– Wiemy, znamy, ale to tak dawno było... – wzruszają ramionami.
– Każdy ma coś za skórą, nie mnie go oceniać, akt nie widziałem – mówi sołtys Osieka Władysław Kraszewski. – Kiszczaka, Jaruzelskiego niech skazują, a nie tych, którzy tylko wykonywali rozkazy.
Innego zdania jest jego żona Teresa: – A co mają powiedzieć rodziny tych zabitych? Sąd był, wyrok był, ma iść siedzieć i koniec. A już najgorsza rzecz, że on znów na świeczniki się pcha, za chwilę na posła będzie startował!
Dlaczego Jan M. wciąż jest na wolności? Wnioskował o odroczenie kary z powodu przewlekłej choroby. Czy nie może jednak jej leczyć w warunkach więziennych, czego domagają się działacze lubińskiej „Solidarności”? Biegli z wrocławskiego Zakładu Medycyny Sądowej wciąż sprawdzają, czy jest to możliwe.
– Opinia powinna już być gotowa – zapewnia Monika Mora z biura prasowego wrocławskiego Sądu Okręgowego.
|
|
|
|